@szczurzysko bo ich nie miałam? Możliwe Ja nie pisze że to są rzeczy nieprzydatne tylko głośno się zastanawiam czy w pierwszej kolejności to na barkach rodziców leży obowiązek zaopatrzenia w nie własnych dzieci, czy dzieci powinny zadbać o nie same. I jak odróżnić jedno od drugiego żeby w żadną stronę nie przesadzić. Szczególnie jak się ma więcej dzieci do uposażenia.
Dzieci to dzieci, nie pracują (przynajmniej w dzisiejszych czasach, w Polsce). Raczej się uczą, a normalny rodzic raczej wspomaga (jeśli może). I ja uważam, że do pewnego momentu zaopatrzenie dzieci należy do rodziców. Ten moment to dla mnie nauka, także studia wyższe (na trudnych i wymagających kierunkach). Przesadzać nie należy, zgadzam się. Ale pomoc własnemu dziecku (w postaci dania mu wędki: kursów, prawka, podróży) nie jest dla mnie ani fanaberią, ani przesadą. Chyba że czynimy to nadludzkim wysiłkiem i sami sobie odejmujemy od ust, a dziecko jest niewdzięczne, niechętne i nie docenia.
Dorotka na przykładzie ... We trzy miałyście takie same sukienki uszyte na miarę. Ty o takich marzyłaś, chciałaś takie Maż zrobił prezent i kupił a można było założyć to co było w szafie, można było kupić w sieciówce taniej, w sh za grosze
To była fanaberia czy konieczność?
edit. Dorota nie odczytuj tego proszę jako złosliwosc z mojej strony. To tylko przykład
No ja tez nie mialam. Rok angielskiego, ze 2 razy wakacje poza domem w tym kolonie z.ktorych kazalam sie zabrac, zostawala dzialka pod.Warszawa (podstawowka/liceum - o tych czasach pisze), raz jako dziecko wyjechalam z mama za granice. A bylam jedna. A jednak rodzice nie mieli worka bez dna. Teraz.wiem dlaczego. Bo za komuny wlasna dzialalnosc, wyjazdy za granice po rzeczy i handel nimi to byly duze pieniadze. A jednak mimo to, nie bylo.
@Skatarzyna przekupstwo bo powinna chętnie robić coś w domu i bez biletu. A możemy podejrzewać że gdyby na niego nie dostała to nie byłaby taka chętna już?
masz bardzo materialne podejście. Zakładam że @Skatarzyna z miłości do córki chciałaby zrobić jej przyjemność (bo akurat ją stać i akurat w tym wypadku sprawa wiąze się pieniędzmi bo tylko nimi można zapłacić za bilet) a córka kochącha rodziców i okaże to jak może (bo ona nie zarabia, ale chętnie zrobi coś dodatowego w domu).
@hipolit fanaberia która kosztowała z mojej perspektywy majątek, zdaje sobie z tego sprawę. I tak samo z tym prawkiem, nie wypieram się, pewnie jak będę miała to dam, jak i tego lapka na studia. Tylko uważam że to jest dodatek, coś ponad to co rodzice powinni zapewnić dziecku i nie jest to kategoria 'starsze dzieci generują wyższe wydatki'.
Prawo jazdy dla matki zwłaszcza wielodzietnej to moim zdaniem jest prawie konieczność, a już na pewno oszczędność czasu. I chyba lepiej to prawko zrobić jeszcze przed ślubem bo jak widzę różne koleżanki bardziej lub mniej dzietne co go nie mają to robienie go mając męża, dom i dzieci jest oczywiście możliwe ale zawsze znajdzie się sto powodów dla których nie teraz, nie w tej chwili a przecież w sumie mam tramwaj to sobie poradzę.
oczywiście da się i bez prawa jazdy tak samo jak się da bez pralki czy zmywarki. Tylko jeśłi można mieć prawo i jakieś tam auto to po co? Szybciej zawiozę, szybciej wrócę, pozałatwiam rzeczy po drodze, zakupy, urzedy, lekarzy na drugim końcu miast, wróce z dziećmi o połnocy od znajomych spod Warszawy.
Ech, ciężko mi sobie wyobrazić funkcjonowanie bez samochodu... na dłuższą metę
@Malgorzata dziękuję też racja że nie wszystkie dzieci na raz chodzą w pampersach i nie wszystkie robią prawo jazdy. Tylko właśnie ciągle mam rozkminy na ile to my mamy usamodzielnić dzieci, a na ile dać im kompetencje żeby się usamodzielnily. I co należy do jakiej kategorii. Z mojej perspektywy prawko to właśnie ten dodatek, w sensie jak dziecka musimy nauczyc czytać czy pisać, tak o prawo jazdy ono samo może zadbać. Mam jeszcze kilka lat żeby się zdecydować;)
A na prawo jazdy syn przyjedzie do UK, sama z nim pojezdze, potem sobie wezmie lekcje co by sie bledow pzejetych od doswiadczonego kierowcy oduczyc i zda. Ale nie mam z manualna skrzynia wozu, a kolejny napewno tez automat.
Faktycznie starsze dzieci to duże koszty na wydatki poza niezbędnym minimum. Ale: Małe dzieci generują jeden bardzo duży koszt, a mianowicie konieczność opieki nad nimi. To jest de facto jedna pensja w domu mniej.
Patrzę na swoje życie, umiejętności i widzę, że wszystko czego się nauczyłam ekstra bardzo mi się przydało w zdobywaniu pracy czy organizowaniu sobie samej pracy zarobkowej. Dzieci dorastające mają najwięcej czasu i możliwości by robić przeróżne rzeczy, uczyć się, realizować wszelkie pasje. I na to warto dać pieniądze i otwierać im furtki. Myślę, że właśnie dzieci w miarę wszechstronne są potem bardziej obrotne, mają łatwiej w radzeniu sobie w róznych sytuacjach. Jeden wyuczony zawód to wg mnie słaba rzecz, warto, by dzieci miały różne możliwości utrzymania się w życiu. A to, że będą pracowały zarobkowo jako nastolatki dobrze łączy się z tym, że mają czy mogą mieć opłacane rózne zajęcia czy mogą osiągać jakieś sprawności.
Prawko to podstawa a laptop potrzebny na studiach. Są tu tacy,co napiszą, że wychowawczo i życiowo lepiej, żeby dziecko sobie samo zarobiło czy jednak nie?;)
Ja zarabiałam na swoje zachcianki sama( nie pamiętam od kiedy): na ciuchy, studniówkę, prawko, wesele. Rodzice dali mi możliwość chodzenia do szkoły muzycznej i pozwolili nam wykorzystywać nasze talenty do zarobku. Jestem dumna z tego, że do wszystkiego doszłam sama, chociaż takie stwierdzenie bardzo egoistyczne, bo rodzice nauczyli mnie oszczędności, pracowitości i walki o własne marzenia. Gdyby rodziców było stać na moje "zachcianki" myślę, że teraz nie potrafiłabym związać koniec z końcem. Sama mam na razie malutkie dzieci więc nie wiem jak to będzie za kilkanaście lat..., ale na pewno będę chciała dla nich jak najlepiej. Myślę, że dla jednego dziecka dobrze jest dać "prawko" do ręki, a drugiemu dać możliwość zdobycia go samemu.
@J2017 nastolatek czy młody człowiek może już na wyjazd zarobić. A koniecznością wyjazd nie jest, bo jak widać przeżyłaś. Spróbuj tak odstawić jedzenie
@J2017 Wyjazd wakacyjny to kwestia kreatywności a nie pieniędzy. Nie trzeba dzieci wysyłać na obóz lub jechać do hotelu. Moi rodzice potrafili za 2-3 tys. wyjechać z rodziną 10 osobową do Grecji na mc.
@J2017 Wyjazd wakacyjny to kwestia kreatywności a nie pieniędzy. Nie trzeba dzieci wysyłać na obóz lub jechać do hotelu. Moi rodzice potrafili za 2-3 tys. wyjechać z rodziną 10 osobową do Grecji na mc.
Mogłabyś napisać jak to robili? Chodzi mi o dojazd, zakwaterowanie i jedzenie.
Jezdzilam z wolontariatem. Za opieke mialo sie pobyt i wyzywienie. Placilo sie tylko za autokar. I masa mlodziezy tak jezdzila. Tzn cala mlodziez tam bedaca na tej zasadzie tam byla. Czasem dostawalo sie osobe niepelnosprawna do opieki, czasem do pomocy matce takiego dziecka.
Komentarz
na przykładzie ...
We trzy miałyście takie same sukienki uszyte na miarę. Ty o takich marzyłaś, chciałaś takie
Maż zrobił prezent i kupił
a można było założyć to co było w szafie, można było kupić w sieciówce taniej, w sh za grosze
To była fanaberia czy konieczność?
edit.
Dorota nie odczytuj tego proszę jako złosliwosc z mojej strony. To tylko przykład
Tylko to też nie byłoby dobre.
oczywiście da się i bez prawa jazdy tak samo jak się da bez pralki czy zmywarki. Tylko jeśłi można mieć prawo i jakieś tam auto to po co? Szybciej zawiozę, szybciej wrócę, pozałatwiam rzeczy po drodze, zakupy, urzedy, lekarzy na drugim końcu miast, wróce z dziećmi o połnocy od znajomych spod Warszawy.
Ech, ciężko mi sobie wyobrazić funkcjonowanie bez samochodu... na dłuższą metę
tak ja te sukienki tak i te laptopy są dodatkiem.
sa ponad podstawowe potrzeby, ale jeśli są na to środki to czemu nie
sama sobie odpowiedziałaś swoim wpisem
Mam jeszcze kilka lat żeby się zdecydować;)
Napaliłam się jak szczerbaty na suchary, jak przeczytałam 17!
Ale:
Małe dzieci generują jeden bardzo duży koszt, a mianowicie konieczność opieki nad nimi. To jest de facto jedna pensja w domu mniej.
Sama mam na razie malutkie dzieci więc nie wiem jak to będzie za kilkanaście lat..., ale na pewno będę chciała dla nich jak najlepiej. Myślę, że dla jednego dziecka dobrze jest dać "prawko" do ręki, a drugiemu dać możliwość zdobycia go samemu.
Tzn cala mlodziez tam bedaca na tej zasadzie tam byla. Czasem dostawalo sie osobe niepelnosprawna do opieki, czasem do pomocy matce takiego dziecka.