[cite] Eleonora:[/cite]Ależ Adamek nie tylko "wali po mordzie dla zysku", poza tym pracuje z młodzieżą, uczy chłopaków uczciwości, męstwa, poświęcenia, systematyczności.
Oraz reinterpretacji Piątego Przykazania. Magisterium Kościoła tradycyjnie wykładało owo Przykazanie, jako zakazujące nie tylko samego zabijania niewinnych, ale także niepotrzebnego bicia się, ranienia, okaleczania, etc. Adamek, swym przykładem, uczy zaś, iż bicie, ranienie, okaleczanie bliźnich jest OK, wówczas, gdy
- dobrze nam za to zapłacą
- druga strona wyraża na to zgodę
- publiczność dostaje rozrywkę
- przed mordobiciem odmówimy różaniec
[cite] Brawario:[/cite]
uczy zaś, iż bicie, ranienie, okaleczanie bliźnich jest OK, wówczas, gdy
- dobrze nam za to zapłacą
- druga strona wyraża na to zgodę
- publiczność dostaje rozrywkę
- przed mordobiciem odmówimy różaniec
[cite] Gregorius:[/cite]Brawario: pytanie, czy Adamek jest tego świadomy.
Hmm, wydaje mi się, że do jego uszu dochodziły zastrzeżenia w kwestii wykonywanego przez niego zawodu, ale z drugiej strony liczne grono katolików (w tym księży) poklepujących go po plecach mogło znacznie przytępić w jego umyśle powagę tych zastrzeżeń.
Nikt raczej nie uprawia wspinaczki w celu zrobienia sobie lub komuś innemu krzywdy. Celem boksu jest krzywdzenie drugiego człowieka za pieniądze i sławę w celu zrobienia "show".
Przy każdym uderzeniu w głowę giną tysiące komórek nerwowych.... i to nie jest tak, że 'statystycznie 1/5 przypadków' tylko zawsze. Dlatego boks nie kończy się zwykle śmiercią ale jednak swego rodzaju nabytym upośledzeniem.
O samotnych himalaistach jeszcze nie słyszałam.... zwykle urządza się wyprawę dużą grupą, zostawiając po drodze część osób w obozach na różnych poziomach i dopiero samą końcówkę wykonuje bardzo mała liczba osób (2?).
Poza tym nie sądzę, aby dobrze robił mąż i ojciec wspinając się na K2 gdzie ginie co piąta osoba (samotnych jestem w stanie zrozumieć). Jak ktoś jest uzależniony od adrenaliny nie powinien zakładać rodziny.
[cite] Eleonora:[/cite]Czy wspinaczka wysokogórska (np. samotny himalaizm) też jest zakazana ze względu na duże niebezpieczeństwo utraty życia?
Co prawda to jest nieco inna kwestia, aniżeli boks zawodowy, ale niech kwestię tą spróbuje oświetlić "Katolicki Katechizm Ludowy" ks. Franciszka Spirago:
"Zaniechać mamy wszystkiego, co szkodzi naszemu życiu i zdrowiu, lub może je zniszczyć. Grzeszy więc, kto naraża lekkomyślnie życie swe na niebezpieczeństwo, kto szkodzi sobie na zdrowiu, albo - co gorzej - sam odbiera sobie życie. (...) Linoskoczki, cyrkowcy, poskromiciele zwierząt itp. żyją ciągle w stanie grzechu ciężkiego, bo ustawicznie narażają lekkomyślnie swe życie (chyba, że stosują wszelkie możliwe środki ostrożności i uchylają zupełnie niebezpieczeństwo). Tego rodzaju rzemiosła są wogóle moralnie naganne i niedozwolone. Iluż to takich śmiałków opłaciło życiem lub kalectwem swe zuchwałe sztuczki; rzadko który z nich umiera śmiercią naturalną. To samo odnosi się do ludzi, którzy zbyt nieostrożnie i zapamiętale oddają się skakaniu, pływaniu, gimnastyce lub wdrapywaniu się na szczyty górskie. Dzienniki donoszą wciąż o nowych nieszczęśliwych wypadkach, jakim ulegają namiętni turyści, lub aeronauci" (tamże, s. 215, Mikołów - Warszawa 1906; Podkreślenia moje - Brawario).
Z powyższego fragmentu wynikałoby więc, iż samotni himalaiści z całą pewnością postępują nagannie. Siłą rzeczy bowiem samotna wędrówka w Himalaje musi być pozbawiona wielu środków ostrożności, jakie są przy tym wymagane, zaś widok majestatycznych gór, poczucie, iż dokonało się czegoś wielkiego, choć jest rzeczą fajną, to nie jest na powodem na tyle istotnym by w imię jego ryzykować swe życie.
Nie widzę jednak zbyt dużej analogii pomiędzy himalaizmem a boksem zawodowym. Mnie osobiście jednak w boksie zawodowym bardziej drażni jego rozrywkowo-komercyjny charakter, aniżeli narażanie swego i czyjegoś zdrowia na szwank. Sądzę, że ten pierwszy aspekt jest o wiele ważniejszym powodem dla potępienia tego sportu, aniżeli to drugie.
Chyba nie wierzysz w to, że ktokolwiek odpowie Ci na tak zadane pytanie. O nieprawości bicia się decyduje nie ilość przelanej krwi, ale decyzja i postawa serca, którą można wyrazić w słowach: "Chcę zarobić kasę, a więc będę się <na poważnie> bił z tym gościem". Nawet, jeśli jakimś cudem w wyniku tak powziętej decyzji nie zostanie przelana ani jedna kropla krwi i nie zostanie złamana najmniejsza kosteczka w ciele, to człowiek, który tak postanowił już w swym sercu, dopuścił się nieprawości. Myślę, że to jest zbyt proste by tego nie pojmować, a dywagacje w stylu "Od ilu kropli krwi zaczyna się zło bicia" są niepoważne.
[cite] Malgorzata:[/cite] jak w tym wątku o stroju w bikini, że o ile młode panie to mogą sobie pozwolić na bikini na plazy, bo to w miarę estetyczne , natomiast te zaniedbane, grubsze to sieją na plaży zgorszenie, i niskie poczucie estetyki ciała
Jeśli już to sugerowałem dokładnie coś odwrotnego.
Zapytałam o samotny himalaizm z uwagi na postać Wandy Rutkowskiej, o której pisano ostatnio i w "Niedzieli", i w "Uważam, rze". Dlaczego papież Jan Paweł II nie przestrzegł jej przed wykonywaniem tego niegodziwego zawodu?
A Adamek pracuje dla bezpieczeństwa narodowego. Niech inne narody widzą, że Polacy bić się umieją, wszak do niektórych przemawia tylko argument siły.
Brawario, zbliża się inscenizacja bitwy pod Grunwaldem. Z tej okazji będą przedstawiane liczne pokazy pojedynków rycerskich. Wg Twoich reguł nie wolno byłoby ich oglądać (ani tym bardziej pokazywać dzieciom), czy dobrze zrozumiałam zasady opisywane przez Ciebie?
[cite] Eleonora:[/cite]Zapytałam o samotny himalaizm z uwagi na postać Wandy Rutkowskiej, o której pisano ostatnio i w "Niedzieli", i w "Uważam, rze". Dlaczego papież Jan Paweł II nie przestrzegł jej przed wykonywaniem tego niegodziwego zawodu?
bo bł. JPII robił różne dziwne rzeczy. Np nielegalnie eksperymentował liturgicznie. (zanim został papieżem)
[cite] Eleonora:[/cite]Zapytałam o samotny himalaizm z uwagi na postać Wandy Rutkowskiej, o której pisano ostatnio i w "Niedzieli", i w "Uważam, rze". Dlaczego papież Jan Paweł II nie przestrzegł jej przed wykonywaniem tego niegodziwego zawodu?
Może ją prywatnie przestrzegł, a może jej nieprzestrzegł z różnych względów (niekoniecznie wynikających z tego, iż nie uważał czegoś takiego za zło). W każdym razie to, z kim dany Papież spotyka się na audiencjach nie stanowi treści Magisterium Kościoła. W innym wypadku katolicy musieliby by być zwolennikami New Age, komunizmu czy szamanizmu tybetańskiego, gdyż Papież spotykał się na audiencjach z Paulo Coelho, Fidelem Castro i Dalajlamą i co więcej nie za bardzo wiemy, czy kierował do nich w ich trakcie jasne i wyraźne słowa przestrogi oraz napomnień.
[cite] Eleonora:[/cite]A Adamek pracuje dla bezpieczeństwa narodowego. Niech inne narody widzą, że Polacy bić się umieją, wszak do niektórych przemawia tylko argument siły.
A aktorzy filmów porno pracują na rzecz przyrostu demograficznego.
[cite] Eleonora:[/cite]Brawario, zbliża się inscenizacja bitwy pod Grunwaldem. Z tej okazji będą przedstawiane liczne pokazy pojedynków rycerskich. Wg Twoich reguł nie wolno byłoby ich oglądać (ani tym bardziej pokazywać dzieciom), czy dobrze zrozumiałam zasady opisywane przez Ciebie?
Przecież to będą pokazy pozorowanych, a nie rzeczywistych pojedynków rycerskich. Gdybyśmy mieli do czynienia z rzeczywistymi pojedynkami, to nauczanie Kościoła wyrażane na Soborze Trydenckim jest jasne i zakazuje pod karą ekskomuniki nawet samego tylko patrzenia na coś takiego.
Brawario, byłam niedawno na takim mniejszym turnieju rycerskim. Oprócz inscenizacji miały tam miejsce pojedynki w strojach rycerskich w ringu. O tym myślę.
Powołujesz się na zakazane przez papieża walki gladiatorów. Boks zawodowy nie spełnia tych warunków, nie ma przymusu walki i nie walczy się aż do śmierci jednego z zawodników. Jeśli jakiś zawodnik traci kontrolę nad swoim ciałem, sędzia ogłasza nokaut techniczny.
Praca naukowca testującego nowe technologie dla przemysłu też może prowadzić do utraty zdrowia i życia.
[cite] Eleonora:[/cite]Brawario, byłam niedawno na takim mniejszym turnieju rycerskim. Oprócz inscenizacji miały tam miejsce pojedynki w strojach rycerskich w ringu. O tym myślę.
Jeśli były to prawdziwe pojedynki, a więc zakładano w nich, że jedna strona wyrządzi drugiej rany, to było to złe i obrzydliwe. Jeżeli jednak były to tylko pozorowane walki, a więc zawodnicy uderzali w siebie mieczami w taki sposób, by nikomu nic się nie stało, to OK.
[cite] Eleonora:[/cite]Powołujesz się na zakazane przez papieża walki gladiatorów. Boks zawodowy nie spełnia tych warunków, nie ma przymusu walki i nie walczy się aż do śmierci jednego z zawodników. Jeśli jakiś zawodnik traci kontrolę nad swoim ciałem, sędzia ogłasza nokaut techniczny.
Czy jacyś Papieże oficjalnie potępili i zakazali walk gladiatorów tego akurat nie wiem. Analogii pomiędzy walkami gladiatorów a komercyjnym boksem zawodowym nie jest jednak tak tak mało. W obu przypadkach wszak eksploatuje się rozlew krwi i przemoc jako źródło rozrywki i zarabiania pieniędzy. Owszem, komercyjny boks jest zdecydowanie mniej krwawy niż walki gladiatorów i uczestniczy się w nim raczej na zasadach dobrowolności, ale to nie zmienia istoty rzeczy, co najwyżej łagodzi zło komercyjnego boksu. Po prostu, by przelewać krew muszą być naprawdę poważne powody, a takim poważnym powodem nie jest dostarczanie uciechy publiczności.
Magisterium Kościoła (Papieże i Sobory) oficjalnie potępili jednak pojedynki. I tutaj analogie wychodzą nieraz na korzyść pojedynków. Zazwyczaj wszak pojedynki były dokonywane w imię obrony honoru swojego lub kogoś innego, a nie w imię rozrywki i komercji (tak jak to ma miejsce w przypadku boksu zawodowego). Owszem pojedynki znacznie częściej kończyły się śmiercią, ale i to nie było regułą, gdyż część pojedynków była toczona w ten sposób, by żadna ze stron nie została zabita (tzw. pojedynki do pierwszej krwi). I co ważne również taki typ pojedynków potępiło Magisterium Kościoła:
"Pojedynkowanie się jest również zakazane w takim przypadku, gdy nie ma ryzyka utraty życia, ponieważ zakazane jest nie tylko zabijanie, ale również dobrowolne zadawanie ran samemu sobie, albo innym" (Katechizm św. Piusa X, cz. III, V Przykazanie, pyt. 9).
[cite] Eleonora:[/cite]Praca naukowca testującego nowe technologie dla przemysłu też może prowadzić do utraty zdrowia i życia.
Być może jest to na tyle ważny cel, iż moralnie usprawiedliwia narażanie swego życia i zdrowia na niebezpieczeństwo.
[cite] Eleonora:[/cite]Brawario, zbliża się inscenizacja bitwy pod Grunwaldem. Z tej okazji będą przedstawiane liczne pokazy pojedynków rycerskich. Wg Twoich reguł nie wolno byłoby ich oglądać (ani tym bardziej pokazywać dzieciom), czy dobrze zrozumiałam zasady opisywane przez Ciebie?
Jeśli chodzi ci o walkę jak tu to faktycznie nie bardzo jest to w porządku. Zapewniam, że dochodzi tam nieraz nie tylko do pierwszej krwi.
Znam nieco środowisko "rycerzy" u nas i muszę powiedzieć, że w większości jest to banda lubiących się tłuc pijaków. Czasy honorowych rycerzy mamy daleko za sobą. Teraz wojakom na Grunwaldzie bliżej do Behemotha niż Bogurodzicy. I bliżej do zarobku niż obrony honoru.
[cite] Gregorius:[/cite]@Brawario: a palenie tytoniu też uważasz za grzech?
Jeśli ktoś pali tytoń regularnie, w większych ilościach, myśląc zarazem, iż szkodzi to jego zdrowiu, to grzeszy. Czym innym jest jednak okazyjne popykanie fajki czy jednorazowe zapalenie papierosa. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że byli Święci, którzy palili tytoń (św. Albert Chmielowski, św. Pius X, bł. Piotr Frassati, bł. Jan XXIII, bł. Jerzy Popiełuszko). Tyle tylko, że:
- większość z nich żyła w czasach, gdy świadomość szkodliwości palenia tytoniu była znikoma lub wręcz żadna: jasne dowody na szkodliwość tego zwyczaju zaczęły być upowszechniane dopiero w połowie XX wieku.
- nie za bardzo wiemy, jak często i w jakich ilościach palili oni tytoń
- bł. Jerzy Popiełuszko umarł jako męczennik, a w takich przypadkach patrzy się trochę przez palce na różne słabości, wady i grzechy danego delikwenta.
- ostatecznie rzecz biorąc, wedle nauczania Soboru Trydenckiego, nawet świętym i sprawiedliwym zdarza się popełniać pewne grzechy powszednie.
[cite] Eleonora:[/cite]Brawario:
Jeśli bokser uważa, że celem jego walki jest pokaz sztuki i robi to dla chwały Ojczyzny, to może czuć się moralnie usprawiedliwionym.
Być może. Hinduistyczna wdowa rzucająca się w ogień ku czci i pamięci swego zmarłego męża też mogła czuć się moralnie usprawiedliwiona i być może nawet jej dobra wola w tym względzie sprawiła, iż nie poszła do piekła za samobójstwo i wcześniejsze praktykowanie bałwochwalstwa. Niewiasta praktykująca tzw. patriotyczną prostytucję (a więc cudzołożenie z kimś w ramach pracy wywiadowczej dla ojczyzny) też może czynić do dla chwały i dobra ojczyzny, a przez to czuć się moralnie usprawiedliwiona.
Tyle tylko, że przy moralnym rozeznawaniu i ocenie różnych zachowań nie ma większego sensu szczegółowe rozpatrywanie subiektywnych motywacji poszczególnych osób.
Brawario, przypomnę Twoje stwierdzenie:
"Być może jest to na tyle ważny cel, iż moralnie usprawiedliwia narażanie swego życia i zdrowia na niebezpieczeństwo. "
Celem boksu zawodowego jest propagowanie uczciwej sztuki walki obronnej.
Brawario:
Nie wiem czemu mają służyć wycieczki w stronę innych przykazań niż V. Jak bym chciała zajmować się innymi, to bym poszła do innego wątku, więc czy mogę prosić o trzymanie się tematu.
Paradidel:
W sztuce wojennej jest pojęcie ataku prewencyjnego.
Odnoszę wrażenie, że najbardziej gorszące są zarobki bokserów. W skali wydatków na wojsko to nie jest dużo.
Komentarz
- żeby pokazać jak walczy mistrz
- dla sukcesu Polski na arenie międzynarodowej
- dobrze nam za to zapłacą
- druga strona wyraża na to zgodę
- publiczność dostaje rozrywkę
- przed mordobiciem odmówimy różaniec
Padłem, zwłaszcza to ostatnie to wyjątkowo celne.
Brawario: pytanie, czy Adamek jest tego świadomy.
O samotnych himalaistach jeszcze nie słyszałam.... zwykle urządza się wyprawę dużą grupą, zostawiając po drodze część osób w obozach na różnych poziomach i dopiero samą końcówkę wykonuje bardzo mała liczba osób (2?).
Poza tym nie sądzę, aby dobrze robił mąż i ojciec wspinając się na K2 gdzie ginie co piąta osoba (samotnych jestem w stanie zrozumieć). Jak ktoś jest uzależniony od adrenaliny nie powinien zakładać rodziny.
"Zaniechać mamy wszystkiego, co szkodzi naszemu życiu i zdrowiu, lub może je zniszczyć. Grzeszy więc, kto naraża lekkomyślnie życie swe na niebezpieczeństwo, kto szkodzi sobie na zdrowiu, albo - co gorzej - sam odbiera sobie życie. (...) Linoskoczki, cyrkowcy, poskromiciele zwierząt itp. żyją ciągle w stanie grzechu ciężkiego, bo ustawicznie narażają lekkomyślnie swe życie (chyba, że stosują wszelkie możliwe środki ostrożności i uchylają zupełnie niebezpieczeństwo). Tego rodzaju rzemiosła są wogóle moralnie naganne i niedozwolone. Iluż to takich śmiałków opłaciło życiem lub kalectwem swe zuchwałe sztuczki; rzadko który z nich umiera śmiercią naturalną. To samo odnosi się do ludzi, którzy zbyt nieostrożnie i zapamiętale oddają się skakaniu, pływaniu, gimnastyce lub wdrapywaniu się na szczyty górskie. Dzienniki donoszą wciąż o nowych nieszczęśliwych wypadkach, jakim ulegają namiętni turyści, lub aeronauci" (tamże, s. 215, Mikołów - Warszawa 1906; Podkreślenia moje - Brawario).
Z powyższego fragmentu wynikałoby więc, iż samotni himalaiści z całą pewnością postępują nagannie. Siłą rzeczy bowiem samotna wędrówka w Himalaje musi być pozbawiona wielu środków ostrożności, jakie są przy tym wymagane, zaś widok majestatycznych gór, poczucie, iż dokonało się czegoś wielkiego, choć jest rzeczą fajną, to nie jest na powodem na tyle istotnym by w imię jego ryzykować swe życie.
Nie widzę jednak zbyt dużej analogii pomiędzy himalaizmem a boksem zawodowym. Mnie osobiście jednak w boksie zawodowym bardziej drażni jego rozrywkowo-komercyjny charakter, aniżeli narażanie swego i czyjegoś zdrowia na szwank. Sądzę, że ten pierwszy aspekt jest o wiele ważniejszym powodem dla potępienia tego sportu, aniżeli to drugie.
Jeśli już to sugerowałem dokładnie coś odwrotnego.
A Adamek pracuje dla bezpieczeństwa narodowego. Niech inne narody widzą, że Polacy bić się umieją, wszak do niektórych przemawia tylko argument siły.
Brawario, zbliża się inscenizacja bitwy pod Grunwaldem. Z tej okazji będą przedstawiane liczne pokazy pojedynków rycerskich. Wg Twoich reguł nie wolno byłoby ich oglądać (ani tym bardziej pokazywać dzieciom), czy dobrze zrozumiałam zasady opisywane przez Ciebie?
A aktorzy filmów porno pracują na rzecz przyrostu demograficznego.
Przecież to będą pokazy pozorowanych, a nie rzeczywistych pojedynków rycerskich. Gdybyśmy mieli do czynienia z rzeczywistymi pojedynkami, to nauczanie Kościoła wyrażane na Soborze Trydenckim jest jasne i zakazuje pod karą ekskomuniki nawet samego tylko patrzenia na coś takiego.
Powołujesz się na zakazane przez papieża walki gladiatorów. Boks zawodowy nie spełnia tych warunków, nie ma przymusu walki i nie walczy się aż do śmierci jednego z zawodników. Jeśli jakiś zawodnik traci kontrolę nad swoim ciałem, sędzia ogłasza nokaut techniczny.
Praca naukowca testującego nowe technologie dla przemysłu też może prowadzić do utraty zdrowia i życia.
Czy jacyś Papieże oficjalnie potępili i zakazali walk gladiatorów tego akurat nie wiem. Analogii pomiędzy walkami gladiatorów a komercyjnym boksem zawodowym nie jest jednak tak tak mało. W obu przypadkach wszak eksploatuje się rozlew krwi i przemoc jako źródło rozrywki i zarabiania pieniędzy. Owszem, komercyjny boks jest zdecydowanie mniej krwawy niż walki gladiatorów i uczestniczy się w nim raczej na zasadach dobrowolności, ale to nie zmienia istoty rzeczy, co najwyżej łagodzi zło komercyjnego boksu. Po prostu, by przelewać krew muszą być naprawdę poważne powody, a takim poważnym powodem nie jest dostarczanie uciechy publiczności.
Magisterium Kościoła (Papieże i Sobory) oficjalnie potępili jednak pojedynki. I tutaj analogie wychodzą nieraz na korzyść pojedynków. Zazwyczaj wszak pojedynki były dokonywane w imię obrony honoru swojego lub kogoś innego, a nie w imię rozrywki i komercji (tak jak to ma miejsce w przypadku boksu zawodowego). Owszem pojedynki znacznie częściej kończyły się śmiercią, ale i to nie było regułą, gdyż część pojedynków była toczona w ten sposób, by żadna ze stron nie została zabita (tzw. pojedynki do pierwszej krwi). I co ważne również taki typ pojedynków potępiło Magisterium Kościoła:
"Pojedynkowanie się jest również zakazane w takim przypadku, gdy nie ma ryzyka utraty życia, ponieważ zakazane jest nie tylko zabijanie, ale również dobrowolne zadawanie ran samemu sobie, albo innym" (Katechizm św. Piusa X, cz. III, V Przykazanie, pyt. 9).
Być może jest to na tyle ważny cel, iż moralnie usprawiedliwia narażanie swego życia i zdrowia na niebezpieczeństwo.
Znam nieco środowisko "rycerzy" u nas i muszę powiedzieć, że w większości jest to banda lubiących się tłuc pijaków. Czasy honorowych rycerzy mamy daleko za sobą. Teraz wojakom na Grunwaldzie bliżej do Behemotha niż Bogurodzicy. I bliżej do zarobku niż obrony honoru.
- większość z nich żyła w czasach, gdy świadomość szkodliwości palenia tytoniu była znikoma lub wręcz żadna: jasne dowody na szkodliwość tego zwyczaju zaczęły być upowszechniane dopiero w połowie XX wieku.
- nie za bardzo wiemy, jak często i w jakich ilościach palili oni tytoń
- bł. Jerzy Popiełuszko umarł jako męczennik, a w takich przypadkach patrzy się trochę przez palce na różne słabości, wady i grzechy danego delikwenta.
- ostatecznie rzecz biorąc, wedle nauczania Soboru Trydenckiego, nawet świętym i sprawiedliwym zdarza się popełniać pewne grzechy powszednie.
Jeśli bokser uważa, że celem jego walki jest pokaz sztuki i robi to dla chwały Ojczyzny, to może czuć się moralnie usprawiedliwionym.
Tyle tylko, że przy moralnym rozeznawaniu i ocenie różnych zachowań nie ma większego sensu szczegółowe rozpatrywanie subiektywnych motywacji poszczególnych osób.
"Być może jest to na tyle ważny cel, iż moralnie usprawiedliwia narażanie swego życia i zdrowia na niebezpieczeństwo. "
Celem boksu zawodowego jest propagowanie uczciwej sztuki walki obronnej.
A świstak siedzi i zawija je w te sreberka
Nie wiem czemu mają służyć wycieczki w stronę innych przykazań niż V. Jak bym chciała zajmować się innymi, to bym poszła do innego wątku, więc czy mogę prosić o trzymanie się tematu.
Paradidel:
W sztuce wojennej jest pojęcie ataku prewencyjnego.
Odnoszę wrażenie, że najbardziej gorszące są zarobki bokserów. W skali wydatków na wojsko to nie jest dużo.
W przeliczeniu na osobę? Hm...
edit- w sensie- pieniądze przypadające na żołnierza
Paradidel: Ok. Pojedynek bokserski nie polega na obronie, zgadzam się.
Z pozostałych pomysłów nie wycofuję się.