Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Neologizm "niepełnej jednośći"

24

Komentarz

  • I co - jesteś pewien, że Kościół mógł się sprzeciwić wolności religijnej?
    Zresztą, dzieci nie są mordowane w łonach matek z powodu religijnej wolności, tylko bardzo świeckiego prawa.
    Taki duży jesteś - nie chcę pisać stary - a taki naiwny.
    Kościelny rygor nie miał szans się utrzymać - gdyby papież nie ustąpił, sytuacja Kościoła była by jeszcze gorsza.

    Jeśli chodzi o upieranie się na swoim, zaprezentowane przez arcybiskupa, to jeszcze raz odwołam się do przykładu o.Pio - jego posłuszeństwo władzy Kościelnej wydało dobre owoce. To co zrobił abp Lefebvre spowodowało rozłam, czyli kolejne rozdarcie Mistycznego Ciała Chrystusa, a Jan Paweł II naprawdę robił wszystko, żeby do tego nie doszło.
    Ja równie dobrze mogę powiedzieć, że Luter miał rację, bo starał się od odnowę Kościoła, który w tamtym czasie był nierządnicą. Był przekonanym, iż walczy o czystość Jezusowego nauczania.
    Równie dobrze można powiedzieć, iż racja jest po stronie sedeków - oni pozostali wierni temu, czego ich uczono w seminarium i chcą pozostać wiernymi doktrynie sprzed wieków.

    Nie mam złudzeń - przyczyną wszelkiego rodzaju podziałów w Kościele - zarówno w skali mikro, jak i makro - jest jedynie ludzka pycha.
  • Jeszcze raz powtórzę - wina abpa L. polegała jedynie na tym, że chciał umrzeć w tej wierze, w jakiej przeżył swoje życie.
  • @Maćku
    Co znaczy chciał?
    Doprowadził do podziało, bo chciał zaspokoić swoje "chcenie"?
    Kłania się porzekadło - "dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane", teraz papież staje na rzęsach, jest gotów na dalekie ustępstwa, aby tylko ten podział nie stał się już trwałym, a ze strony Bractwa ciągle są wysuwane postulaty niemożliwe do spełnienia.
    Owocem świętości jest pokora, co wyraża się także poprzez posłuszeństwo Kościołowi - tego właśnie arcybiskupowi zabrakło.
    Klarci już wbito do główki zasadę - lepsze posłuszeństwo, niźli nabożeństwo, i nie dam się przekonać, że mogą być jakieś ważne względy wymówienia posłuszeństwa Stolicy Apostolskiej.

    PS: Poczytaj sobie może co nieco o historii Kościoła, mieliśmy również takich, którzy sprzeciwiali się zmianom wprowadzonym na Trydencie, dlatego właśnie papież Pius V wydał odpowiednią Bulę. Dokument odnosił się do czasów ówczesnych, a nie - jak dziś niektórzy tradsi twierdzą - do lat nam współczesnych.
  • Klarciu: głosisz herezje ewolucji doktryny i jej zależności od czasów w jakich została ogłoszona. Bulla Piusa V jest ponadczasowa.
  • Historia Kościoła przyznaje rację tym, którzy trwali w wierze, a nie ją reformowali. Gładko przechodzisz Klarciu do porządku nad tym, że posoborowi hierarchowie wyparli się zasad, które ich zaprowadziły na szczyty kościelnej władzy, że złamali przysięgi, które wcześniej składali. Ja widocznie jestem z innej gliny ulepiony i nie uważam, aby to było w porządku.
  • [cite] Klarcia:[/cite]
    Owocem świętości jest pokora, co wyraża się także poprzez posłuszeństwo Kościołowi - tego właśnie arcybiskupowi zabrakło.
    Posłuszeństwo nie może być bezmyślne. Przede wszystkim posłusznym trzeba być Bogu, a nie jakiemukolwiek człowiekowi (nawet jeśli byłby to papież)
  • [cite] Gregorius:[/cite]Klarciu: głosisz herezje ewolucji doktryny i jej zależności od czasów w jakich została ogłoszona. Bulla Piusa V jest ponadczasowa.

    Wiem doskonale, że nie jest. Bula była dana na tamte czasy i każdy następny papież był władnym ją zmienić. Zaden papież nie ma władzy, aby ustanowić coś, co będzie ponadczasowym. Nawet jeżeli dogmaty są niezmienne, to jednak zmianie podlega ich interpretacja.
    W przypadku Dokumentów Magisterium Kościoła, zmianie nie podlegają zasady wiary i moralności, ale już kwestie liturgiczne, jak najbardziej.
  • Klarcia bredzi.

    fragmencik z pewnego wywodu x. Rajmunda Dulaca:

    Bulla określa precyzyjnie osoby, czas i miejsca, do których jej postanowienia mają zastosowanie. Jedna zasada się tutaj wyróżnia: â?žPar in parem potestatem non habetâ?: równi nie mają władzy nad sobą nawzajem. Nikt zatem nie może niczego wymagać od równego sobie. Jest to zwłaszcza prawdziwe w odniesieniu do najwyższej władzy. W istocie jest to ta sama władza wykonywana przez różne osoby. Należy więc z jak największą ostrożnością rozważyć pełne znaczenie tej zasady. Jeżeli papież (by ograniczyć się do mówienia tylko o najwyższej władzy religijnej) może rozwiązać to, co inny papież dzięki tej samej władzy związał, powinien użyć tego prawa tylko dla najbardziej istotnych przyczyn: przyczyn, które skłoniłyby jego poprzednika do unieważnienia jego własnego prawa. Innymi słowy, istota najwyższej władzy jest sama skażona następującymi po niej sprzecznymi decyzjami. Istota sprawy nie zasadza się na powiedzeniu: â?žPaweł VI mógł w sposób ważny znieść bullę św. Piusa Vâ?. Trzeba jeszcze wykazać, że uczynił to prawowicie.
  • [cite] Gregorius:[/cite]
    [cite] Klarcia:[/cite]
    Owocem świętości jest pokora, co wyraża się także poprzez posłuszeństwo Kościołowi - tego właśnie arcybiskupowi zabrakło.
    Posłuszeństwo nie może być bezmyślne. Przede wszystkim posłusznym trzeba być Bogu, a nie jakiemukolwiek człowiekowi (nawet jeśli byłby to papież)

    Tutaj nie chodzi o posłuszeństwo papieżowi, jako takiemu, ale tzw. kościelnej władzy, którą reprezentuje kolegium kardynalskie wraz z papieżem. Ładnie by Kościół wyglądał, gdyby poszczególni hierarchowie mieli możliwość narzucania swoich przekonań.
    Oczywiście, że nie chodzi o bezmyślne posłuszeństwo - należy w pokorze przyjmować - nawet jeśli wewnętrznie wszystko w nas się burzy, nawet wtedy, gdy jesteśmy przekonani, iż racja jest po naszej stronie - decyzje (oficjalne Dokumenty) Stolicy Apostolskiej.
    Kłania się ignacjańska zasada posłuszeństwa - "Tak dalece powinniśmy być zgodni z Kościołem katolickim *, ażeby uznać za czarne to, co naszym oczom wydaje się białe, jeśliby Kościół określił to jako czarne."

    * - Kościół katolicki, opublikowane decyzje Stolicy Apostolskiej

    Czyli - posłuszeństwo Bogu wyraża się poprzez bezwzględne posłuszeństwo władzy zwierzchniej naszego Kościoła. Tak to sobie właśnie Jezus wymyślił i dlatego na czele Kościoła postawił Piotra.

    Na marginesie - "Przede wszystkim posłusznym trzeba być Bogu, a nie jakiemukolwiek człowiekowi", dokładnie to samo twierdzą protestanci, wcale nie inaczej.:bigsmile:
  • No dobra, czyli Paweł VI nie był posłuszny władzy kościelnej, gdy podpisał NOM
  • [cite] Gregorius:[/cite]Klarcia bredzi.

    fragmencik z pewnego wywodu x. Rajmunda Dulaca:

    Bulla określa precyzyjnie osoby, czas i miejsca, do których jej postanowienia mają zastosowanie. Jedna zasada się tutaj wyróżnia: â?žPar in parem potestatem non habetâ?: równi nie mają władzy nad sobą nawzajem. Nikt zatem nie może niczego wymagać od równego sobie. Jest to zwłaszcza prawdziwe w odniesieniu do najwyższej władzy. W istocie jest to ta sama władza wykonywana przez różne osoby. Należy więc z jak największą ostrożnością rozważyć pełne znaczenie tej zasady. Jeżeli papież (by ograniczyć się do mówienia tylko o najwyższej władzy religijnej) może rozwiązać to, co inny papież dzięki tej samej władzy związał, powinien użyć tego prawa tylko dla najbardziej istotnych przyczyn: przyczyn, które skłoniłyby jego poprzednika do unieważnienia jego własnego prawa. Innymi słowy, istota najwyższej władzy jest sama skażona następującymi po niej sprzecznymi decyzjami. Istota sprawy nie zasadza się na powiedzeniu: â?žPaweł VI mógł w sposób ważny znieść bullę św. Piusa Vâ?. Trzeba jeszcze wykazać, że uczynił to prawowicie.

    Mnie nie obchodzi - i nie powinno obchodzić żadnego dziecka Kościoła - to, co tam sobie mówi, jakiś ksiądz stojący po stronie rozłamowców.
    Dla nas istotnym jest to, co nam przekazuje Stolica Apostolska.
    Nie będzie jakiś księżyna, choćby był nawet arcybiskupem orzekał, czy decyzja najwyższej władzy kościelnej jest prawowierna, czy nie. Nie będzie też - bo nie musi - niczego papież wraz z kolegium kardynalskim wykazywać. Ogłasza się nowe Dokumenty i już, kto się im nie chce podporządkować, sam się stawia poza strukturami Kk.

    Ja bardzo sobie cenię możliwość przyjmowania na rękę Ciała Pańskiego, lecz jeśli zostanie opublikowany oficjalny dokument Magisterium Kościoła, który takowej praktyki zakaże, natychmiast się temuż podporządkuję.
  • [cite] Klarcia:[/cite]Ogłasza się nowe Dokumenty i już
    Właśnie, że nie, gdyby Klarcia choć trochę znała historię KK i związaną z nią historię i sposób ogłaszania odpowiednich dokumentów, to by Klarcia bzdur nie pisała.
  • [cite] Gregorius:[/cite]No dobra, czyli Paweł VI nie był posłuszny władzy kościelnej, gdy podpisał NOM

    Był - bowiem to wtedy Paweł VI wraz z kolegium kardynalskim stanowili władzę kościelną. Została im ona dana przez samego Jezusa - "Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi będzie rozwiązane w niebie" , i "Kto was słucha, Mnie słucha".

    Oczywistym jest, iż odnosi się to do ciała kolegialnego, nazwanym Magisterium Kościoła, a nie poszczególnego biskupa.

    Oczywistym jest również, iż zwierzchnicy Kościoła wschodniego, dokonawszy rozłamu - swoją decyzję argumentowali identycznie, jak to dziś czyni Bractwo i jego wielbiciele.
    Tak jest zresztą w Cerkwi po dzień dzisiejszy- tamtejsza hierarchia jest święcie przekonana, że to Kościół zachodni popadł w schizmę.
    O tzw. sedekach - "100% katolikach" - nawet wspominać nie warto.
  • [cite] Gregorius:[/cite]
    [cite] Klarcia:[/cite]Ogłasza się nowe Dokumenty i już
    Właśnie, że nie, gdyby Klarcia choć trochę znała historię KK i związaną z nią historię i sposób ogłaszania odpowiednich dokumentów, to by Klarcia bzdur nie pisała.

    Klarcia ma dostatecznie dużo wiedzy, aby potrafić rozeznać - komu winna jest posłuszeństwo.
    A historię Kościoła znam na tyle, żeby wiedzieć, iż obecny problem - Bractwo i jego zwolennicy - nie jest niczym nowym. Gdybyśmy mieli wieki średnie, kłopot rozwiązała by inkwizycja, co delikwenci prawdopodobnie przypłacili by życiem.
    Chyba .. żeby im się tak, jak Lutrowi udało.
    Tak więc, niech Gregorius nie będzie hej do przodu, bo gdybyśmy nie mieli wolności w Kościele- choćby w tym, iż wierni mogą oficjalnie zabierać głos w kościelnych sprawach, np. negować papieskie decyzje - to raczej nędznie by skończył.
  • Nie można Pawłowi VI odmówić prawa do dowolnych zmian w Kościele. Jako monarcha nie ma na ziemi wyższej władzy nad sobą. Pytanie jest o zakres posłuszeństwa katolików następcy Piotra, jeżeli ten sprzeniewierzy się swojemu głównemu zadaniu, czyli prowadzeniu przez swój pontyfikat Kościoła z zachowaniem Jego czterech głównych przymiotów: jedności, świętości, powszechności i apostolskości. Czy mamy naśladować Piotra także wtedy, kiedy się zapiera Chrystusa?
  • [cite] Maciek:[/cite]Czy mamy naśladować Piotra także wtedy, kiedy się zapiera Chrystusa?
    Wedle Klarci i apologetów ślepego posłuszeństwa: jak najbardziej.
  • [cite] Maciek:[/cite]Jako monarcha nie ma na ziemi wyższej władzy nad sobą.
    Maćku, każdy dobry monarcha wie, że jest władza ponad nim, jest to władza Boga.
  • [cite] Klarcia:[/cite]
    Tak więc, niech Gregorius nie będzie hej do przodu, bo gdybyśmy nie mieli wolności w Kościele- choćby w tym, iż wierni mogą oficjalnie zabierać głos w kościelnych sprawach, np. negować papieskie decyzje - to raczej nędznie by skończył.
    Nędznie pod kątem życia doczesnego czy wiecznego?
  • [cite] Maciek:[/cite]Pytanie jest o zakres posłuszeństwa katolików następcy Piotra, jeżeli ten sprzeniewierzy się swojemu głównemu zadaniu, czyli prowadzeniu przez swój pontyfikat Kościoła z zachowaniem Jego czterech głównych przymiotów: jedności, świętości, powszechności i apostolskości. Czy mamy naśladować Piotra także wtedy, kiedy się zapiera Chrystusa?

    Nic mi nie jest wiadomym, aby papieże powojenni odrzucili któryś z w/w przymiotów.
    Jedność kościoła, to taki jeden zadufany w sobie naruszył, żaden z papieży.
    To, iż jakiś z papieży współczesnych czasów zapiera się Chrystusa, jest jedynie wymysłem/oskarżeniem ze strony rozłamowców.
    Nawet gdyby papież faktycznie nie postępował godnie lub co niektórym tak by się wydawało, to mamy jeszcze - "Słów ich słuchajcie, bo dobrze mówią, choć uczynków ich nie naśladujcie", tak nam przekazuje sam Pan.
  • [cite] Gregorius:[/cite]
    [cite] Klarcia:[/cite]
    Tak więc, niech Gregorius nie będzie hej do przodu, bo gdybyśmy nie mieli wolności w Kościele- choćby w tym, iż wierni mogą oficjalnie zabierać głos w kościelnych sprawach, np. negować papieskie decyzje - to raczej nędznie by skończył.
    Nędznie pod kątem życia doczesnego czy wiecznego?

    Ja się nie bawię w wyrokowanie, co do losów życia wiecznego, czyli nie sięgam do orzekania o czyimś zbawieniu lub potępieniu.

    Jednego jestem pewna - Bogu jest nade wszystko miłe, nasze posłuszeństwo Kościołowi i wcale nie ma być ono bezmyślne. Takowe jest do bani.
    Mamy zaufać Stolicy Apostolskiej - w klasztorach są to odpowiedni zwierzchnicy - również wtedy, gdy na nasze rozeznanie, ci tkwią w błędzie.

    "Ratowników" Kościoła* kilku znamy, owoce ich przekonania o własnej racji są raczej kiepskie.

    * - Zeby daleko nie szukać: Luter, a w czasach nam współczesnych sedewakantyści.

    Jeżeli w najbliższym czasie Bractwo nie powróci do pełnej jedności z Kościołem, będziemy mieli kolejnych "ratowników".
  • Klarciu, mylisz pojęcia. Jeżeli ktoś na czarne zaczyna mówić "białe", to sprzeciw nie jest wyrazem zadufania, tylko zdrowego rozsądku. Tyle piszesz o wolności człowieka, a tu nagle masz za złe komuś, że nie okazał się oportunistą.
  • @Maćku
    Czy powiesz również, że Marcin Luter sprzeciwił się Kościołowi, bo nie był oportunistą?
    Dobrze wiemy, że gościu miał wtedy co najmniej 90% racji.
  • [cite] Klarcia:[/cite]@Maćku
    Dobrze wiemy, że gościu miał wtedy co najmniej 90% racji.
    ...albo tak się nam dziś wmawia...
  • Nic nam się nie wmawia - to był fatalny czas dla Kościoła hierarchicznego.
    Gwoli uczciwości należy zaznaczyć, że mieliśmy również w Kościele wielkich świętych, ale oni dochowali jednak wierności zwierzchnictwu Kościoła, czyli - postępowali właśnie tak, jak należało.
  • Władza papieża nie może być ograniczona przez żadnego współczesnego mu człowieka, ale ograniczają ją poprzedni papieże. Żaden z Następców św. Piotra nie może ignorować tego, co zastaje obejmując ten urząd. Jeżeli któryś odważy się na takie zachowanie, musi się liczyć z tym, że część ludzi pozostanie wierna jego poprzednikom, a nie jemu. Taka właśnie przykra przygoda spotkała Pawła VI i sam sobie jest winien.
  • Papież, samodzielnie/autorytatywnie decyzji nie podejmuje, jego wszystkie decyzje są uzgodnione z Kolegium Kardynałów - zarazem to co zostaje ustalone przez Stolicę Apostolską jest obligatoryjne dla całego Kościoła.
    Gdyby się uprzeć na trzymanie się tego co było na początku chrześcijaństwa, to ...
    Gregorius doskonale zna historię dawnych wieków - Ty? - nie wiem - i dobrze wie, że Liturgia ustalona podczas Trydentu miała również swoich oponentów. Dlatego też Pius V wydał ową Bulę, na którą po II SV tradsi zaczeli się powoływać. Bula była dana na tamte czasy i nie wiązała następnych papieży.
    Dla mnie - jest klar, iż w Kościele zawsze były tarcia, niektóre kończyły się ostrą schizmą, ale właśnie dlatego, że była "moda" na różnego typu nakazy, aż po "wyklinanie".
    Dlaczego papieże w XX w. odeszli od powyższego? - nie wiem.
    Widzę natomiast, że za czasów mojego pobytu w Kościele Stolica Apostolska co najwyżej prosi, apeluje, ale już niczego nie nakazuje w sposób kategoryczny.
  • Dodam jeszcze, że czytając wywiad jakiego udzielił bp. Bernard Tissier de Mallerais, uważam za bardzo mało prawdopodobne, aby Bractwo weszło w pełną jedność z Kościołem:
    http://www.bibula.com/?p=29769

    Chyba, iż wzmiankowany biskup i ewentualne jego stronnictwo mają niewiele do powiedzenia na płaszczyźnie dialogu z Watykanem.

    Z wypowiedzi ks. biskupa widać przecież wyraźnie, iż piusowcy żądają niemożliwego i stawiają sprawy ostro:

    Redaktor - Czego oczekujecie od Watykanu?

    Bp - Nawrócenia.

    R- To znaczy?

    B- Uznania przez Rzym, że nowa, posoborowa msza dla Kościoła była katastrofą. Drugą katastrofą jest ekumenizm, a trzecią â?? wolność religijna, która wprowadza do dawnych chrześcijańskich społeczeństw fałszywe religie, zwłaszcza muzułmańską.

    R- Czyli oczekujecie odrzucenia tego, co przyjął Sobór Watykański II. Czy to oznacza, że porozumienia nie będzie?

    B - Jeżeli Rzym w pełni zrozumie to, o czym powiedziałem, automatycznie dojdzie do porozumienia. Jednak dyskusje z Rzymem są trudne. Nasi rozmówcy są przeniknięci liberalizmem. Pracujemy nad nawróceniem ich serc, a także głów i rozumów. Nawrócenie głowy jest o wiele trudniejsze, niż nawrócenie serca.

    R - Skoro bractwo chce, by Watykan uznał sobór za katastrofę, a Watykan â?? by bractwo uznało postanowienia soboru, czyli by każda ze stron wyrzekła się sprawy dla niej fundamentalnej, to czy jest w ogóle sens prowadzenia rozmów, spotykania się w grupach roboczych co dwa miesiące?

    B- Oczywiście, rozmowy powinno się prowadzić. Krok po kroku prawda wychodzi na jaw. Dostrzegamy to. Nasi rozmówcy otwarcie przyznają, że nie znają naszych argumentów, nie wiedzą, dlaczego zajmujemy określone stanowisko. Ale w najbliższym czasie nie widzimy możliwości formalnego porozumienia. Zresztą nie oczekujemy tego, bo wiemy, że jest to nierealne. Nie oczekujemy od Stolicy Apostolskiej natychmiastowej zmiany. Jesteśmy realistami i wiemy, że nawrócenie to proces, który może trwać wiele lat.

    R - Czy bractwo w ogóle jest zainteresowane funkcjonowaniem w Kościele, np. w formie prałatury personalnej, czyli takiej strukturze, jak działa Opus Dei?

    B - Absolutnie nie. Zanim nie zostaną uregulowane sprawy doktrynalne, odmawiam przyjęcia takiej struktury. To byłby skansen, zoo dla zwierząt na wyginięciu. To byłoby najgorsze rozwiązanie problemu.


    (podkreślenia moje)

    ***

    Mój komentarz - jeśli ktoś musi się tutaj nawrócić, to członkowie Bractwa właśnie, a nie Stolica Apostolska.
    Klarcia prorokuje kolejną schizmę w Kościele, tym razem już równie trwałą, jak poprzednie. Osobiście uważam też, iż bardziej sensownym jest dialog z Cerkwią i Kościołami protestanckimi, bo po tej stronie wyraźnie widać więcej dobrej woli na osiągnięcie porozumienia. Przywódcy Kościołów, z którymi jest prowadzony dialog ekumeniczny, przynajmniej nie twierdzę, że to Stolica Apostolska ma się nawracać, a raczej próbują wraz z katolicką hierarchią wypracować wspólną płaszczyznę porozumienia w wierze.
  • Dla mnie Piusowcy pogubili powołanie. Zamiast głosić Chrystusa, głoszą antywatykanizm. Na ten przykład ponad 50% tytułów konferencji z ich strony wskazuje, że traktują o tym jaki to Watykan zły i niedobry.

    I najważniejsza sprawa: jeżeli nie ma owoców wiary - nawrócenia bliźnich, to znaczy, że z wiarą jest problem lub jej wcale nie ma.

    Nie mówię o nawróceniu katolików na "prawdziwy katolicyzm". Ilu pogan czy ateistów nawróciło się widząc wiarę i czyny Piusowców? Ilu pogan czy ateistów nawróciło się widząc wiarę i czyny tradsów?
  • PiO: ale to piusowców seminaria notują od lat ciągły wzrost, a NOMowe narzekają na brak powołań.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.