Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Najważniejsza książka roku - czwarta odsłona czyli kim jest Bronisław Komorowski

124

Komentarz

  • Książki nie czytałam, ale a propos wątpliwości - może chodziło mu o to, że jak go nie będzie - rodzina będzie bezpieczna, nie będzie szantażowana, porwana itp
  • Prayboy, moje zastrzeżenia dotyczą pewnych cech osoby, ktróre się, ekhm, słabo komponują z wizerunkiem który tworzy w mediach
    masz na myśli media czyli Radio Wnet ? gwiazdor jednego radia...

    Tytus - otóż może wybrać, naprawdę.
    Wystarczy śledzić stytystyki samobójstw, przeważnie wystarczają długi i bezrobocie, tu było coś więcej - zaszczucie przez najważniejszych ludzi w państwie.

    agga - nie, po prostu uważał że problem się rozwiąże wraz z jego śmiercią.
    to miał być areszt wydobywczy.
  • tak, dlatego napisałem, ze nie byłem w takiej sytuacji, więc nie osądzam. Ale nie rozumiem.
  • Prayboy - ale może chodzi o to, że my patrzymy na to samobójstwo z perspektywy ludzi wierzących. A przecież Bóg nie dopuści nigdy takiej trudności, z której jedynym wyjściem byłby grzech..
  • Nie czytałam ksiązki od razu przyznaję. Chciałam tylko napisać że osoba która popełnia samobójstwo ( czy też usiłuje) zdrowa nie jest.Nawet gdyby chciała je popełnić z wyrachowania. Inną sprawą jest taka próba by zwrócić uwagę otoczenia ale i tu byłabym delikatna w stwierdzaniu zdrowia czy choroby.
  • Czy można powiedzieć, że nieuleczalnie chorzy, którzy domagają się eutanazji, czynią to z powodu zaburzeń psychicznych?
  • Nie jestem psychologiem w przeciwieństwie do Ciebie, masz dodatkowo spore doświadczenie w tym temacie. Ja tylko uważam że tylko chora osoba poddaje się i nie przeważa u niej instynkt przetrwania. Zresztą nie bez kozery kościół zaczął chować samobójców w poswięconej ziemi prawda?

    E: ort.
  • "nie bez kozery kościół zaczął chować samobójców w poswięconej ziemi"

    Kościół zaczął wszystkich chować w poświęconej ziemi.

    Kolejne pytanie: czy kapitan Raginis był chory psychicznie?
  • Był kluczowym świadkiem oskarżenia. To właśnie on miał przyjść do Bronisława Komorowskiego z informacją o korupcji w komisji weryfikującej WSI. Tym samym oddala się wyjaśnienie "afery marszałkowej", w której jedną z istotnych postaci był obecny prezydent.

    Informacje o śmierci płka Leszka Tobiasza, byłego oficera WSI, podał serwis nezalezna.pl.

    Przypomina on, że Tobiasz zgłosił się w 2007 roku do Bronisława Komorowskiego. Miał mu dostarczyć informację o rzekomej korupcji w komisji weryfikującej WSI. Chodzić miało o propozycję pozytywnej weryfikacji i zatrudnienia w nowo powstającej Służbie Kontrwywiadu Wojskowego. Miało to kosztować 200 tysięcy złotych.

    Bronisław Komorowski zorganizował spotkanie, w którym - poza Tobiaszem - udział wziął nowy szef ABW Krzysztof Bondaryk, a także Paweł Graś. Wkrótce potem do prokuratury trafiło doniesienie ws. rzekomej korupcji m.in. w komisji weryfikacyjnej. Jak pisała "Gazeta Polska", wobec niektórych z członków komisji ABW prowadziła czynności operacyjne - założyła im podsłuchy, przeszukała mieszkania.

    Ostatecznie sprawa nie zakończyła się postawieniem zarzutów żadnemu z członków komisji.
  • ja piernicze, to naprawdę była najważniejsza książka roku, ale jazda, kto czytał książkę ten pamięta że to kluczowa postać w sprawie

    nie jest mi go szkoda... ale komuś przeszkadzał...

    WSI preparowały "kwity" na arcybiskupa
    Nasz Dziennik, 2008-10-20
    Funkcjonariusz Wojskowych Służb Informacyjnych, główny świadek prokuratury w sprawie przeciwko dziennikarzowi Wojciechowi Sumlińskiemu, prowadził nielegalne działania operacyjne wobec hierarchów Kościoła katolickiego

    Ściśle tajną operację Wojskowych Służb Informacyjnych, o której informowani byli tylko najwyżsi szarżą zwierzchnicy WSI, a której celem była próba podważenia autorytetu Kościoła katolickiego, prowadził osobiście ppłk Leszek Tobiasz z Oddziału 33. Zarządu III WSI. Jak wynika z materiałów zgromadzonych w założonej w 2002 r. Teczce Nadzoru Szczególnego Kryptonim "Anioł", Tobiasz był odpowiedzialny za przygotowanie i pozyskanie materiałów, które udostępnione w ramach gry operacyjnej wyselekcjonowanym dziennikarzom miały na celu skompromitowanie ks. abp. Juliusza Paetza. W niedługim czasie został wyznaczony do inwigilowania i pozyskiwania dziennikarzy. Nielegalną działalnością Tobiasza zajmowała się Komisja Weryfikacyjna WSI, badał ją również Wojciech Sumliński. Akcja Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wobec członków komisji i zbyt dociekliwego dziennikarza była Tobiaszowi na rękę.

    - Informacje, które docierają do mnie dotyczące pana Tobiasza, stawiają go w bardzo złym świetle. Dlatego sprawie i jego działalności trzeba przyjrzeć się bardzo uważnie - przyznaje poseł Marek Biernacki (PO), członek sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.
    "Teraz jest właściwy moment, by przycisnąć kler (...) można uderzyć w 'czarnych'" - to fragmenty meldunków przygotowanych przez oficera Wojskowych Służb Informacyjnych ppłk. Leszka Tobiasza, zgromadzonych w Teczce Nadzoru Szczególnego Kryptonim "Anioł", zawierającej informacje o jednej z najbardziej istotnych dla WSI, a zarazem kompromitujących je operacji, prowadzonych w latach 2002-2003.
    Z pozyskanych przez nas meldunków i rozkazów wyłania się ten rys działalności ppłk. Tobiasza, który - mówiąc oględnie - podważa jego wiarygodność jako głównego świadka prokuratury w sprawie rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI. Negatywnie zweryfikowany funkcjonariusz jest osobiście zainteresowany tym, by informacje dotyczące operacji "Anioł", która interesowała komisję, a którą badał również piszący książkę o WSI dziennikarz Wojciech Sumliński, nie ujrzały światła dziennego.
    Podpułkownik Leszek Tobiasz, do 1990 r. raczej przeciętny oficer Wojskowych Służb Wewnętrznych, po utworzeniu WSI, dzięki protekcji płk. Lucjana Jaworskiego, błyskawicznie robiący karierę w służbach specjalnych, to funkcjonariusz do zadań specjalnych. Przeszedł szkolenia w Rosji i USA, pracował w charakterze oficera operacyjnego ataszatu w Moskwie - w okresie rządów SLD - UP - odpowiedzialny był za działania wobec hierarchów Kościoła katolickiego, a następnie - do chwili rozwiązana WSI - za inwigilację i pozyskiwanie dziennikarzy.
    - Tobiasz posuwał się do tego, że wykradał dziennikarzom telefony komórkowe, spisywał SMS-y, a następnie dzięki dotarciu do dotyczących ich prywatnych informacji próbował zmuszać do udziału w operacjach WSI - mówi nasz informator związany z kontrwywiadem wojskowym.
    Jednak kulminacyjnym punktem jego kariery była operacja wymierzona w arcybiskupa Juliusza Paetza, wówczas metropolitę poznańskiego.
    Z meldunków, rozkazów i sprawozdań dotyczących akcji, którą prowadził Leszek Tobiasz, zgromadzonych w Teczce Nadzoru Szczególnego Kryptonim "Anioł", wynika, że chodziło o prowokację, której jednym z celów było skompromitowanie i ostatecznie usunięcie ze stanowiska metropolity poznańskiego ks. abp. Juliusza Paetza.
    Założono ją 28 lutego 2002 roku; w rembertowskich zbiorach WSI nie ma jednak daty jej zakończenia. Być może dlatego, że Teczka Nadzoru Szczególnego Kryptonim "Anioł" w sensie formalnym nie stanowiła materiałów archiwalnych, nigdy nie została zewidencjonowana ani zarchiwizowana przez żadną komórkę WSI. W dokumentacji brak też oznaczeń ewidencyjnych, pieczęci jednostki przyjmującej, paginacji.
    - Takie materiały powinny oczywiście być zewidencjonowane. Prowadzenie dokumentacji poza oficjalną ewidencją może wskazywać, że cała operacja prowadzona była w sposób nielegalny - mówi poseł Janusz Zemke (Lewica), były wiceminister obrony narodowej i wiceszef sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.
    Teczka zawiera meldunki oraz raporty dotyczące prowadzonej przez WSI od stycznia do marca 2002 roku gry operacyjnej, która zaowocowała publikacją na łamach "Rzeczpospolitej" 23 lutego 2002 r. artykułu Jerzego Morawskiego "Grzech w pałacu biskupim", w którym insynuowano rzekome skłonności homoseksualne hierarchy.

    Kwity STASI
    Wojskowe Służby Informacyjne w operacji prowadzonej przez ppłk. Leszka Tobiasza wykorzystały dziennikarzy do zebrania, udostępnienia i wreszcie wykorzystania materiałów, które pozwalały rzucić cień podejrzeń na ks. abp. Paetza. Jak wynika ze zgromadzonych w teczce "Anioł" dokumentów, dziennikarzowi - za pośrednictwem Jerzego Wójcickiego, ministra energetyki w okresie PRL, zakwalifikowanego wcześniej przez WSI jako OZ "Rektor" - przekazano dokładne wskazówki, gdzie szukać materiałów mogących obciążyć biskupa. Według danych z teczki "Anioł", dziennikarza urabiano już wcześniej - prowadząc tzw. dialog operacyjny za pośrednictwem Andrzeja Macanowicza, byłego członka zarządu PKN Orlen, w archiwach WSI zarejestrowanego jako współpracownika o pseudonimie "Parys". Jako jedno ze źródeł dotarcia do materiałów wskazano m.in. Instytut Gaucka.
    - Liczono na to, że dziennikarz odnajdzie i dostarczy kwity, które pozwolą oskarżyć arcybiskupa o współpracę ze STASI. Takich dokumentów nie znaleziono, ich po prostu nie ma. Pod tym względem operacja zakończyła się fiaskiem - mówi nasz informator.

    Nadzorowało kierownictwo WSI
    Oficjalnie operacja WSI została zakwalifikowana jako przeciwdziałanie ewentualnej operacji obcych służb, które mogły mieć na celu skompromitowanie Polski na arenie międzynarodowej. Zebrane dokumenty i sposób ich wykorzystania wskazują jednak, że chodziło o planową akcję mającą na celu próbę podważenia autorytetu Kościoła w opinii publicznej.
    - WSI nie miało prawa prowadzić żadnych działań wobec Kościoła. Jeżeli Tobiasz prowadził działania pozastatutowe, dopuścił się poważnych uchybień - podkreśla Marek Biernacki (PO).
    Ale jak wynika z dokumentacji teczki, operacją Leszka Tobiasza interesowało się kierownictwo WSI. W wykazie osób, które zapoznały się z dokumentami zgromadzonymi w teczce, figurują: szef oddziału 33. ppłk Jerzy Romanowski, jego zastępca ppłk Z. Dorsz, Waldemar Dzięgielewski, szef Zarządu KW, oraz Marek Dukaczewski, szef WSI.
    - Nie sądzę, żeby Tobiasz prowadził działania na własną rękę. Musiał to z jakimś swoim przełożonym konsultować - uważa Janusz Zemke (Lewica), szef Komisji Obrony Narodowej.
    Teczka Nadzoru Szczególnego Kryptonim "Anioł" zawiera też meldunek o sprawie przygotowany dla ministra obrony narodowej Jerzego Szmajdzińskiego. Nie wiadomo jednak, czy meldunek został mu kiedykolwiek przekazany. Wątpliwości budzi również data wytworzenia meldunku - zawiera informacje o wydarzeniach późniejszych niż data na dokumencie. Nie jest on też uwiarygodniony żadną pieczęcią ani podpisem. O teczkę "Anioł" i związaną z nią operację usiłowaliśmy zapytać polityka SLD. Szmajdziński nie był jednak zbyt rozmowny.
    - Spieszę się na klub. A jaka teczka? Nie, nic o tym nie wiem - powiedział nam wicemarszałek Sejmu.
    - W czasie gdy byłem wiceszefem MON, nie słyszałem o żadnej operacji prowadzonej wobec arcybiskupa Paetza - zapewnia Zemke.
    Krótko po zakończeniu operacji "Anioł" Tobiasz został skierowany na "nowy odcinek" - inwigilacji i pozyskiwania dziennikarzy. Jak twierdzą nasi rozmówcy, został negatywnie zaopiniowany przez Komisję Weryfikacyjną, wysłał pismo z rezygnacją z dalszej służby wojskowej. W styczniu 2008 roku skierował do kadr MON kolejne pismo, w którym wnosił o wycofanie wcześniejszej rezygnacji.
  • zamawiam ksiązkę
  • czytałam i nadal trudno mi uwierzyć ale to się dzieje cały czas, nadal - nie kończy się po przeczytaniu książki :neutral:
  • ja już dwie kupiłam i podarowałam dalej, ech, co z tego
  • Dzisiaj portal Niezależna.pl poinformował o śmieci ppłk. Leszka Tobiasza, b. oficera WSI, głównego świadka w tzw. aferze marszałkowej, w którą zamieszany jest obecny prezydent Bronisław Komorowski. Był też głównym oskarżycielem w sprawie o płatną protekcję przeciwko dziennikarzowi Wojciechowi Sumlińskiemu, którego poprosiliśmy o ocenę zaistniałej sytuacji:
    O śmierci pułkownika Tobiasza dowiedziałem się dziś przed południem i od tamtego czasu próbuję się zorientować w stronie prawnej tej sytuacji - nie jestem prawnikiem więc nie wiem co to oznacza dla toczącego się procesu.

    Jeśli chodzi o spojrzenie z mojego punktu widzenia - w trakcie dotychczasowych rozpraw, udało mi się, dzięki przesłuchaniu Aleksandra Lichodzkiego [współoskarżonego o płatną protekcję w tej aferze, ale który dobrowolnie poddał się karze - red.] wykazać, że Aleksander Lichodzki był od początku w zmowie z płk. Tobiaszem, że to była ich gra operacyjna. Udało się wykazać, że płk Lichodzki wielokrotnie kłamał, np. na początku rozprawy mówił coś zupełnie innego niż na końcu. Gdy sąd go pytał: "dlaczego pan mówił wtedy tak, a teraz mówi tak?". Na co płk Lichodzki jak dziecko odpowiadał; "no nie wiem". Raz za razem był łapany na kłamstwie - wtedy łapał się w teatralny sposób za serce mówiąc, że się źle czuje. Na wiele pytań odpowiadał, "nie pamiętam", "zapomniałem, tyle czasu minęło", wycofywał niektóre zeznania.

    Mówiąc krótko - wielokrotnie był łapany na kłamstwie i liczyłem, że to samo uda się wykazać przy przesłuchaniu płk. Tobiasza.

    Zeznania Lichodzkiego jednoznacznie wykazały, że od początku tej historii był typowym "koniem trojańskim", który jest w zmowie z płk. Tobiaszem. Dlatego z mojego punktu widzenia, zeznania Tobiasza miały być kluczowe dla tego, by udowodnić całą tę intrygę. Płk Tobiasz był wzywany na wcześniejsze rozprawy dwukrotnie - nie stawił się na żadną z nich. Po raz kolejny został wezwany na rozprawę 1 marca...

    "Gazeta Wyborcza" napisała - sprawdziłem to w internecie - że płk Tobiasz był przesłuchany na rozprawach - kłamstwo! Nie był przesłuchany na żadnej rozprawie - był wzywany na rozprawy i nigdy się nie stawiał - nie wiadomo dlaczego. Na ostatniej rozprawie był nawet sen. Romaszewski, który pytał: "czy można tak nie stawiać się bez końca". Jak widać można tak nie stawiać się bez końca, bo wyszła taka okoliczność, jaka wyszła, więc płk Tobiasz nie zostanie przesłuchany, nad czym ja osobiście boleję, bo gdyby udało się przesłuchać płk. Tobiasza, gdybym zadał mu przygotowane przeze mnie pytania, to myślę, że nikt by... Zresztą tak powiedziałem podczas ostatniej rozprawy, że nie mogę się doczekać spotkania w sądzie z płk. Tobiaszem i tego momentu, w którym zadam mu te pytania i jestem ciekaw jego odpowiedzi na te pytania - to jest w aktach sprawy. I mówiłem o tym, że gdy padną te pytania, to wtedy każdy zobaczy, "jaki koń jest". Tak, jak udało się wykazać, że Lichodzki kłamał, tak samo bez problemu wykazałbym to odnośnie Tobiasza.

    No niestety, te pytania do płk. Tobiasza nie padną, nad czym bardzo boleję. Zastanawiam się tylko, jak można tak kłamać, jak to robi "Gazeta Wyborcza", która napisała, że nie ma to znaczenia dla sprawy, bo płk Tobiasz złożył już wszystkie zeznania na rozprawach sądowych. Nie złożył ani jednego słowa na rozprawach sądowych, bo się permanentnie nie stawiał na rozprawy sądowe.

    Dodam jeszcze, że dla pełnego wyjaśnienia całej tej historii, myśmy wnioskowali również, żeby doprowadzić do konfrontacji pomiędzy płk. Tobiaszem, płk. Lichodzkim i przede wszystkim prezydentem kraju panem Komorowskim. Dlatego, że w swoich zeznaniach w prokuraturze zupełnie co innego mówił pan Tobiasz, a zupełnie co innego pan Komorowski. Przypomnę tylko, że na początku pan Tobiasz w ogóle "zapomniał" powiedzieć, że w ogóle się spotykał z panem Komorowskim, że najpierw złożył zeznania jemu, że coś sobie ustalali przez 2 miesiące podczas tajnych spotkań - w ogóle o tym nie wspomniał. Dopiero później wyszło to w toku postępowania, później te materiały częściowo wyciekły do internetu. No i okazało się, że zupełnie inaczej wyglądają zeznania Tobiasza, a zupełnie inaczej Komorowskiego. One są w wielu punktach wręcz sprzeczne. I dlatego miało dojść do konfrontacji - to także było naszym celem, by weryfikować wiarygodność Tobiasza poprzez jego konfrontację z prezydentem kraju. I do tej konfrontacji miało dojść, jak to planowaliśmy, po przesłuchaniu Tobiasza.

    No niestety, w tej sytuacji jaka jest, nie wiem, jak to będzie dalej wyglądało - jestem zaskoczony całą tą sytuacją.



    rozmowa z Romaszewskim i Sumlińskim
    "możliwe że zachoruje"
  • żeby było ciekawiej niecałe dwa miesiące temu do lepszego świata przeniósł się też...
    Marian C.
    :cool::cool::cool:

    kto czytał ten wie.

    teraz rozumiecie ten podtytuł "thriller który napisało życie" ...
  • http://niezalezna.pl/uploads/foto/2012/02/pogrzeb_tobiasza1.jpg

     

    Reporter „Gazety Polskiej Codziennie” przed pogrzebem płk. Tobiasza sfotografował samochód z tablicami i oznaczeniami korpusu dyplomatycznego, który przybył na uroczystości pogrzebowe.

    Na pogrzebie płk. Leszka Tobiasza pojawiło się wielu żołnierzy WSI, a także... rosyjscy „dyplomaci”. Reporter „Codziennej” sfotografował samochód, którym na uroczystości pogrzebowe przybyli Rosjanie.

    Z ustaleń reportera „Codziennej” wynika, że czarna KIA Sportage z przyciemnianymi szybami to samochód polskiej ambasady w Moskwie z rejestracją i oznaczeniami korpusu dyplomatycznego. Poza polskimi dyplomatami, na pogrzeb płk. Tobiasza przyjechali także Rosjanie.

     

    czyli:

    "jesteśmy u siebie, to nasza robota, i co nam zrobicie?"

  • Czy jest na Forum ktoś z Katowic? Poprosiłabym go o kupienie i przysłanie mi tej książki.
    Dlatego Katowice, że tam mam możliwość podesłać kasę na pokrycie kosztów.
  • daj spokój ta książka zabija
  • edytowano luty 2012

    Konfrontacji nie będzie - świadek nie żyje


    Historia, która z powodzeniem mogłaby być scenariuszem do szpiegowskiego filmu, wydarzyła się naprawdę. Jest w niej tajemnicza śmierć żołnierza służb specjalnych, tajne dokumenty kompromitujące obecnego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego oraz intryga wymierzona w osoby, które je znają.

    Otwarte pozostają wciąż pytania: co było przyczyną śmierci płk. Tobiasza, dlaczego prokuratura bada nieumyślne spowodowanie śmierci emerytowanego żołnierza i z jakiego powodu na jego pogrzebie nieoczekiwanie pojawili się Rosjanie oraz polscy dyplomaci z naszej ambasady w Moskwie? Na razie w tej historii jedno jest pewne: nie żyje człowiek, który swoimi zeznaniami przed sądem mógł pogrążyć prezydenta.

    We wtorek, 14 lutego, portal Niezalezna.pl podał informację, którą natychmiast podjęły inne media: nie żyje płk Leszek Tobiasz, jeden z głównych bohaterów „afery marszałkowej”, jedyny świadek oskarżenia w sprawie rzekomej korupcji przy weryfikacji żołnierzy byłych Wojskowych Służb Informacyjnych. 1 marca miał on po raz pierwszy złożyć zeznania przed sądem, miało także dojść do konfrontacji płk. Tobiasza z Bronisławem Komorowskim.

    Śmierć na parkiecie

    Sprawa zgonu płk. Tobiasza była przedstawiana w mainstreamowych mediach jeden dzień. „Gazeta Wyborcza” obwieściła nawet, że pułkownik zmarł z powodu problemów z krążeniem, a jego śmierć nie ma żadnego znaczenia dla przebiegu procesu. Co innego mówią jednak śledczy.

    – Śmierć świadka przed jego przesłuchaniem w postępowaniu sądowym zawsze stanowi utrudnienie procesu. W takiej sytuacji zostaną odczytane jego zeznania złożone podczas śledztwa, a ten dowód zostanie oceniony przez sąd – stwierdził prok. Zbigniew Jaskólski, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, która prowadzi dochodzenie.

    Leszek Tobiasz zmarł w Zwoleniu tuż po północy 11 lutego, na imprezie integracyjnej pracowników Mazowieckiej Wojewódzkiej Komendy OHP, na którą przyjechał autokarem razem z kilkudziesięcioma osobami. Był zatrudniony w OHP jako fachowiec od obronności i spraw niejawnych. Po obiedzie uczestnicy imprezy pojechali do Kazimierza na wycieczkę. Wieczorem, po powrocie, rozpoczęła się zabawa karnawałowa, która trwała do późnej nocy.

    Z oficjalnej wersji wynika, że ok. godz. 23:40 Tobiasz podczas tańca z partnerką nagle upadł, uderzył głową o parkiet i stracił przytomność. Wezwano pogotowie – lekarz stwierdził zgon, który nastąpił o godz. 0:10, a ponieważ okoliczności śmierci były dla niego niejasne, zawiadomił policję i prokuraturę, która zarządziła sekcję zwłok.

    Tyle komunikat oficjalny. Reporterzy „Gazety Polskiej”, którzy pojechali do Zwolenia, usłyszeli jednak inną wersję wydarzeń. – Kiedy pogotowie przyjechało na miejsce, większość towarzystwa była już mocno wstawiona. Mówili, że w czasie wieczoru płk Tobiasz stał z jakimś mężczyzną przy oknie i nagle przewrócił się, uderzając głową w parapet. Niewykluczone, że został popchnięty – powiedziała nam jedna z osób przebywająca w ośrodku, w którym odbywała się impreza OHP.

    Przeprowadzający sekcję zwłok anatomopatolog stwierdził „ranę w okolicach zausznych, która powstała przed śmiercią” i „rozległą niewydolność krążenia”. Nie są znane okoliczności powstania rany.

    Do dziś prokuratorzy czekają na oficjalne wyniki sekcji zwłok oraz badanie zawartości alkoholu we krwi zmarłego.

    Większość pracowników i mieszkańców ośrodka OHP w Zwoleniu nie jest zbyt rozmowna.

    – O co chodzi? Nie udzielamy żadnych informacji – krzyczy do nas od progu mężczyzna, który znajdował się na sali podczas feralnej imprezy. – Po informacje trzeba się zgłosić do rzecznika mazowieckiego OHP. Żegnam! – stwierdza rozmówca, który wyprowadził nas z sali. Inni pracownicy OHP nie chcą z nami rozmawiać. Rzucają tylko, że mają zakaz rozmawiania z kimkolwiek na temat imprezy integracyjnej. – Nie możemy nikomu nic mówić – mówią nam młode kobiety pytane, co się stało w nocy, kiedy zmarł płk Tobiasz.

    Idziemy do kierownika zwoleńskiego ośrodka Jerzego Pietrzyka. Mówi, że był na pogrzebie Tobiasza. Jego odpowiedzi są zdawkowe i nerwowe. – Bawił się, tańczył, upadł nagle. Nic więcej, nic ciekawego – mówił o zmarłym. Na pytanie, ile osób bawiło się tego wieczora, stwierdza: – Takich informacji nie wolno ujawniać.

    Próbujemy pytać o sprawę dziewczęta z obsługi. Uniemożliwia to kierownik, który wyszedł za nami ze swojego gabinetu. Sugeruje, że nic tu po nas. Żadnych informacji od nikogo nie uzyskamy – denerwuje się Pietrzyk. Jeden z siedzących dalej pracowników ośrodka dopytuje, o co chodzi. – Co ciebie to obchodzi! Nie odzywaj się! – upomina go z irytacją kierownik. I powtarza jak mantrę, że informacje możemy uzyskać jedynie w siedzibie wojewódzkiej OHP w Warszawie.

    Udajemy się tam, ale wojewódzka komendant Elżbieta Popczuk jest nieobecna. Rozmawiamy więc z rzecznik prasową MWK OHP Dorotą Siemiatycką. – Mam państwu przekazać, że nie udzielamy żadnych informacji w tej sprawie – stwierdza pani rzecznik. Nie chce nam jednak powiedzieć, co jest powodem informacyjnego embarga.

    Pogrzeb z honorami

    Przy kościele parafialnym w Starych Babicach na długo przed ceremonią pogrzebową płk. Leszka Tobiasza zbierali się ludzie i zajeżdżały limuzyny. Wśród nich samochód na moskiewskich numerach rejestracyjnych przeznaczonych dla korpusu dyplomatycznego.

    Gdy żałobnicy gromadzili się przed mszą św. w intencji płk. Tobiasza, w jednej z pustych ławek kościoła pojawił się były szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski. Nikt nie siadł obok niego, mimo że do kościoła wchodzili jego służbowi podwładni. Po jakimś czasie do ławki Dukaczewskiego dosiadł się Marek Mackiewicz, były funkcjonariusz oddziału Y w WSI, absolwent kursów GRU. Mackiewicz z rekomendacji Samoobrony był doradcą Andrzeja Leppera oraz sejmowej komisji ds. służb specjalnych, gdzie recenzował raport o weryfikacji WSI. Dukaczewski i Mackiewicz zaczęli dyskutować. Ich rozmowę co chwila przerywał dzwonek telefonu gen. Dukaczewskiego. Po zakończonej rozmowie dyskusja w ławce toczyła się dalej. Tymczasem kościół zapełnił się.

    Przy trumnie zasiadła rodzina zmarłego, w tym umundurowany syn pułkownika, Radosław Tobiasz, także żołnierz byłego WSI.

    Mszę św. koncelebrowało dwóch księży. W kazaniu ks. Mariusz Zaorski stwierdził, że Tobiasz był wspaniałym człowiekiem – świetnym w roli żołnierza i głowy rodziny. – Leszek Tobiasz poświęcał się dla innych, zapominał o sobie, myślał o rodzinie i ojczyźnie – mówił. Dziwił się, że zmarły odszedł tak nagle. – Jeszcze trzy tygodnie temu przyjmował księdza z wizytą duszpasterską w domu – przypomniał. Ksiądz porównał dwa pogrzeby. Obraz licznie zebranych na pogrzebie Leszka Tobiasza przypomniał mu widok zebranych na placu Świętego Piotra w Rzymie podczas pogrzebu papieża Jana Pawła II.

    Po mszy św. i wyprowadzeniu trumny uformował się kondukt żałobny, który przeszedł ulicami Starych Babic na pobliski cmentarz.

    Znajomi zmarłego rozmawiali na temat przyczyny śmierci Tobiasza. – Oficjalnie to zawał, a tak naprawdę, kto to wie? – mówili. – Przecież to był okaz zdrowia – mówiła dalsza krewna pułkownika.

    W trakcie pochówku płk. Tobiasza rozległa się salwa honorowa.

    Człowiek z Moskwy

    Leszek Tobiasz, jeden z najbliższych współpracowników byłego szefa WSI Marka Dukaczewskiego, był bardzo ważną osobą w strukturze WSI. „Gazeta Polska” ujawniła mało znany etap z życia pułkownika, dotyczący jego pracy w Moskwie. W latach 1996–1999 był tam ekspertem w ataszacie wojskowym. Co ciekawe, w tym samym czasie w polskiej ambasadzie w Moskwie przebywał Tomasz Turowski, słynny nielegał cywilnego wywiadu. Na przyjęciach w ambasadzie często gościł wówczas Władimir Grinin, który w 2010 r., gdy przygotowywano wizytę prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu, był ambasadorem Rosji w Polsce. Wątek moskiewski powróci w życiu Tobiasza blisko 10 lat później. Już po jego udziale w aferze marszałkowej Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego miała zaproponować, by Tobiasz objął jeden z wojskowych ataszatów. W grę wchodziły Turkmenistan i Uzbekistan, czyli kraje leżące blisko Gruzji, których atutem jest potencjał energetyczny.

    Wyjazd nie doszedł jednak do skutku. Nie zgodził się na niego ówczesny szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Grzegorz Reszka, kiedy zapoznał się z teczką ochrony kontrwywiadowczej płk. Tobiasza z czasów, gdy był on ekspertem ataszatu wojskowego w Moskwie.

    Nie dziwi więc obecność na pogrzebie płk. Tobiasza zarówno polskich dyplomatów z naszej ambasady w Moskwie, jak i zaprzyjaźnionych z nim Rosjan.

    – Ich obecność była jednocześnie demonstracją i pokazuje, że płk Tobiasz był dla nich niezwykle cenną osobą – mówi nam były oficer służb specjalnych.

    Proces bez głównego oskarżyciela

    1 marca płk Tobiasz po raz pierwszy miał zeznawać przed sądem w sprawie rzekomej korupcji przy weryfikacji żołnierzy WSI, miała się też odbyć jego konfrontacja z Bronisławem Komorowskim.

    Pułkownik był najważniejszym świadkiem w całej sprawie – na podstawie jego zeznań doszło do przeszukania domów członków komisji weryfikacyjnej: Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka. Od chwili wszczęcia śledztwa do momentu tego przeszukania ABW prowadziła działania operacyjne, podsłuchiwała rozmowy i stosowała obserwację m.in. historyka Sławomira Cenckiewicza i politologa Piotra Woyciechowskiego.

    Śledztwo zostało wszczęte „w sprawie ujawnienia pracownikom spółki akcyjnej Agora informacji stanowiących tajemnicę państwową w postaci treści aneksu do raportu w sprawie działalności Wojskowych Służb Informacyjnych” – ten zapis zniknął jednak w późniejszej fazie śledztwa.

    Afera marszałkowa zaczęła się jesienią 2007 r. od wizyty płk. Leszka Tobiasza w gabinecie ówczesnego marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego. Żołnierza WSI z parlamentarzystą skontaktowała posłanka Platformy Jadwiga Zakrzewska, która dziś zasłania się niepamięcią. – Nie wiem, o czym pan mówi – powiedziała zdenerwowana i rozłączyła się. Kilka miesięcy później okazało się, że płk Leszek Tobiasz nagrywał swoich rozmówców – część nagrań z afery marszałkowej trafiła do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.

    Ostatecznie okazało się, że wszczęte śledztwo było prowokacją wymierzoną w Komisję Weryfikacyjną i jej szefa Antoniego Macierewicza, a w związku z rzekomą korupcją oskarżono dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i pułkownika byłych WSI Aleksandra L., który dobrowolnie poddał się karze.

    – Jestem niewinny, a cała sprawa jest prowokacją. Zamierzałem to wykazać podczas przesłuchania płk. Tobiasza i podczas jego konfrontacji z Bronisławem Komorowskim. Była ona konieczna, ponieważ są istotne rozbieżności w ich zeznaniach – podkreśla Wojciech Sumliński.             

    Za tydzień "Gazeta Polska" opisze rozbieżności w zeznaniach płk. Leszka Tobiasza i prezydenta Bronisława Komorowskiego
  • daj spokój ta książka zabija
    Ale ja bym bardzo chciała mieć tę książkę. Naprawdę nie ma nikogo z Katowic na Forum?
  • inny wątek w sprawie... 

    Jest nagranie rozmowy oficerów WSI, podczas której jeden opowiada o podwiezieniu Lecha Wałęsy motorówką Marynarki Wojennej na strajk w Stoczni Gdańskiej. Nagraniem dysponuje Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego – ujawnia „Nasz Dziennik”.

    20 listopada 2007 roku dwóch funkcjonariuszy Wojskowych Służb Informacyjnych spotkało się w warszawskim hotelu Marriott. Jednym z nich był płk Leszek Tobiasz, który w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł dwa tygodnie temu. W rozmowie pojawił się wątek kulisów dowiezienia Lecha Wałęsy motorówką Marynarki Wojennej na strajk w Stoczni Gdańskiej – pisze „Nasz Dziennik” i zwraca uwagę, że podczas rozmowy pojawia się nazwisko dowódcy wojskowego kutra - admirała Romualda Wagi - który później zrobił oszałamiającą karierę w czasie prezydentury Wałęsy.

    W 1995 roku Anna Walentynowicz oskarżyła Lecha Wałęsę, że na słynny strajk do stoczni został dowieziony motorówką Marynarki Wojennej. Sam Wałęsa nigdy nie był w stanie wiarygodnie zrelacjonować tego, w jaki sposób dostał się do stoczni. Właśnie o kulisach tej historii rozmawiali wysocy rangą wojskowi z byłych Wojskowych Służb Wewnętrznych i Wojskowych Służb Informacyjnych. Nagranie badała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

    To Tobiasz nagrał długą rozmowę z Aleksandrem L., ale ten drugi ujawnia ważne fakty. Mężczyzna zaczyna od komentowanego szeroko sporu, jaki wiosną 2007 r. wywołał Andrzej Gwiazda w trakcie przesłuchania przed Senatem. Jako kandydat na członka Kolegium IPN stwierdził, że strajk w sierpniu 1980 r. został sprowokowany przez Służbę Bezpieczeństwa. - Pewne aspekty wskazują na to, że strajk był prowokowany, i mam nadzieję, że to się wyjaśni - mówił legendarny działacz NSZZ "Solidarność" i uczestnik strajku z 1980 roku.

    Aleksander L.: Wczoraj Tusk... powiedział, on... zapomniał, co mówił..., że [Andrzej] Gwiazda obraził [Bogdana] Borusewicza. (...) ponieważ powiedział, że pierwsza "Solidarność", to wszystko było sterowane przez bezpiekę.
    Leszek Tobiasz: Czyli jednak było sterowane...
    Aleksander L.: ...jak to było? Od początku było sterowane, a jak Wałęsę dostarczyli... awantura jest. Teraz Cenckiewicz...
    Leszek Tobiasz: ...Cenckiewicz?
    Aleksander L.: Cenckiewicz, ten z komisji likwidacyjnej. (...) On książkę pisze, bo ma dobre materiały. (...) On pisze prawdę.
    Leszek Tobiasz: Cenckiewicz?
    Aleksander L.: Tak, bo... Waga Andrzej [adm. Romuald Andrzej Waga - przyp. red.] był dowódcą kutra (...) który przewoził Lecha.
    Leszek Tobiasz: Admirał później?
    Aleksander L.: ...tak ...który przywoził Lecha,... od tyłu do stoczni, i Lecho został wsadzony do stoczni, wiadomo jak.
  • edytowano marzec 2012


    Przeczytałem i niestety mam bardzo mieszane uczucia na temat autora. Scena, w której w kościele podcina sobie żyły jest dla mnie czymś tak bulwersującym, że wszystkie nadużycia władzy wobec Sumlińskiego bledną. Przykro mi, ale nie jestem w stanie wykrzesać z siebie sympatii dla człowieka, który mają żonę i dwoje dzieci coś takiego robi, a potem jeszcze bezwstydnie to opisuje. Fakt, że książkę wydała Fronda jest dla mnie tym bardziej niesmaczny.
    coś mi się przypomniało...

    Blaise Pascal  „Je ne crois que les histoires dont les témoins se feraient égorger, wierzę tylko tym świadkom, którzy gotowi są za swe słowa dać gardło”
  • ciąg dalszy:

  • datapremiery.pl/wojciech-sumlinski-lobotomia-30-premiera-ksiazki-8346/

    dziś rano  był w radiu Wnet

    ta książka to bomba
  • edytowano wrzesień 2014
    Na dobre książki nigdy nie szkoda pieniędzy, chleba może nie być, wódki moze nie być ale strawa duchowa być musi. Kup od razu wszystkie te książki.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.