Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

religia w szkole

12346

Komentarz

  • Jeszcze czasami tak jest nawet w rodzinie, że jednemu człowiekowi się pomaga, ułatwia aby coś osiągnął a drugiego odstręcza, zastrasza,ośmiesza i kompromituje i pilnuje aby na jakąś drabinę za wysoko nie wlazł bo mu pycha rzekomo do głowy uderzy. Ma usługiwać i stanowić tło. Trudno osiągnąć cokolwiek w takich warunkach, chyba, że się jest przynajmniej lekko egoistycznym.
  • Tomiro-tak tytułem wyjasnienia:
    inteligencja to nie tylko IQ ale także coś, co nazywa się inteligencja społeczną, emocjonalną
    ma na nią wpływ rodzinne i najbliższe środowisko dziecka, wzorce zachowań, zwyczaje w domu rodzinnym itp.
    możesz się pienić i złościć na tę niesprawiedliwość, ale tak już jest
    i tak-jakkolwiek brutalnie to brzmi:dziecko inteligentnych, wykształconych albo niewykształconych (inteligentnych nie znaczy tu po ukończonych studiach tylko)rodziców z okreslonymi wzorcami będzie miało znacznie łatwiejszy start, niż jego inteligentny (w sensie IQ i emocji) rówieśnik pochodzący z tzw nizin społecznych.
    Powiem więcej:dziecko z "nizin" będzie miało znacznie gorszy start i bardziej pod górkę nawet wtedy, jeśli jego rówieśnik z 'dobrego" domu będzie znacznie mniej inteligentny i ze znacznie mniejszym potencjałem.

    niestety-równe szanse, wyrównywanie szans itp. to mit
    czasem mniej, czasem bardziej fantastyczny-ale mit i tyle.
    Bardzo dobrze określa to zjawisko pewien cytat z "Daleko od szosy" o Leszku, swoim ukochanym tak wyrażała się Ania, córka inteligentnych, wykształconych i z dobrą pozycją w tzw środowisku ludzi:mamo, on musi na palce się wspinać po to, co my mamy na podłodze
  • Thomas Gray
    Elegia napisana na wiejskim cmentarzu

    Dzwon wieczorny żałobnie nad zgonem dnia płacze,
    Porykując, z łąk schodzą ociężałe stada,
    Ku zagrodom zmierzają znużeni oracze;
    Światem już tylko ciemność â?? i myśl moja włada.
    Gaśnie blask krajobrazu, każdy kontur mięknie
    I powietrze zastyga w milczeniu; jedynie
    Bzyczący chrabąszcz śmignie, albo sennie brzęknie
    Dzwonek u szyi owcy w odległej dolinie;
    Lub też z obrosłej bluszczem wieży skargę drżącą
    Posępna sowa w ucho księżyca zaniesie
    Na intruzów nieznośnych, którzy spokój mącą
    W jej samotnym księstewku, wędrując po lesie.
    Tam, gdzie wiązów i cisów chylą się korony
    Nad rządkiem nieforemnych wypukłości ziemi,
    Śpią â?? każdy w wąskiej celi na zawsze złożony â??
    Praojcowie tej wioski, od wielu lat niemi.
    Wonnych wiosennych wiatrów poranne porywy,
    Jaskółki kołujące w radosnym rwetesie,
    Krzyk koguta, zew łowczych rogów przenikliwy â??
    Nic już ich z tych podziemnych posłań nie podniesie.
    Nie dla nich na kominku płonące polana,
    Wieczorna krzątanina pracowitej żony,
    Gwar dzieci, na ojcowe pnących się kolana,
    Aby go ucałować, gdy siedzi znużony.
    Ileż to pod ich sierpem padło łanów żyta;
    Ileż razy ich lemiesz kruszył gruntu opór;
    Jakże raźnie ich konie stawiały kopyta!
    Ileż drzew grzmotem ciosu ogłuszył ich topór!
    Niech Ambicja ich trudów zbożnych nie wydrwiwa,
    Ich przyziemnych przeznaczeń i szarych radości;
    Niechaj się nie natrząsa Świetność pogardliwa
    Z tego, jak krótko, skromnie żyją ludzie prości.
    Gdyż kto herbem się chełpi, kto puszy potęgą,
    Kto urodą upaja, kto bogactwem błyska â??
    Tego w końcu z nędzarzem wspólne losy sprzęgą:
    U kresu szlaków chwały jest mogiła niska.

    Niech Pycha prostym ludziom wymówek nie czyni,
    Że ich groby trofeów, wieńców nie zaznały,
    Że pod zdobnym sklepieniem ogromnej świątyni
    Nie bił im dzwon i nie grzmiał chóralny hymn chwały.
    Czyż popiersie z marmuru lub urna z portretem
    Napełnią znów oddechem klatkę żeber kruchą?
    Czyż proch zmilkły â?? w Zaszczycie ma znaleźć podnietę?
    Czyż Pochlebstwo przeniknie w głuche Śmierci ucho?
    Może ta zaniedbana darń i gliny warstwa
    Kryje serce niebiańskim brzemienne płomieniem;
    Dłonie, które by mogły dzierżyć ster mocarstwa,
    Martwą lirę ożywiać jednym strun trąceniem?
    Cóż, kiedy Wiedza nigdy zwojów pergaminu
    Nie rozpostarła przed ich nieuczonym okiem;
    Wszelki szlachetny poryw w duszach tego gminu
    Zima Ubóstwa mrozem zdławiła i mrokiem.
    Iluż klejnotów czystość, stracona dla oczu,
    Kryje się w oceanu bezdennej głębinie!
    Ileż kwiatów marnuje swój czar na uboczu,
    Lub woń ich niosą wichry w dalekie pustynie!
    Może miejscowy Hampden tu leży, zuch śmiały,
    Co stawiał czoło jakimś wioskowym tyranom?
    Może niedoszły Milton, niemy i bez chwały?
    Cromwell, który nie zbrukał kraju krwią przelaną?
    Sprawiać, by brawem grzmiały senatorów dłonie,
    Nie lękać się upadku, ruiny i klęski,
    Podźwignąć kraj, gdy w nędzy i zastoju tonie,
    W oczach narodu czytać własny mit zwycięski â??
    Nie było to im dane; lecz jak wielkie cnoty
    Nie były im dostępne, tak i wielkie zbrodnie:
    Nikt z nich nie brnął przez rzezie, by posiąść tron złoty,
    Nie musiał miłosierdzia wyrzec się niegodnie,
    Głuszyć głosu sumienia, zakłamanie swoje
    Czując, gdy szkarłat wstydu wypełzał na lica,
    I nie musiał przed Zbytku i Pychy podwoje
    Nieść, co mu dyktowała Muza-nierządnica.
    Z dala od ciżb, którymi waśń obłędna miota,
    Ustrzegli się manowców nieoględnych marzeń
    I szli chłodną, zaciszną doliną żywota,
    Szlakiem bezgłośnych dążeń i codziennych zdarzeń.

    A jednak â?? nawet oni czuli trwogę ciemną
    Przed tym, co może grozić pogrzebanym kościom:
    Pomnik na wpół zmurszały, z rzeźbą nieforemną,
    Rymem prosi przechodnia, by westchnął z litością.
    Muza wieśniacza tylko nazwiska i daty
    Wyryła na nagrobkach â?? ni śladu elegii,
    Jeno nabożne z Pisma Świętego cytaty
    Przydają morał zgonom tych, co tutaj legli.
    Któż bowiem, kiedy przed nim otchłań Zapomnienia,
    Potrafi się na zawsze pożegnać z nadzieją
    I nie spojrzy ostatni raz ze skraju cienia
    Wstecz, w dni słoneczne, które w pamięci jaśnieją?
    Duch, nim ujdzie, oparcia szuka w piersi miłej,
    Oko, nim zgaśnie, jeszcze łzami się przemywa;
    Głos Natury odzywa się nawet z mogiły,
    Nawet w naszych popiołach tli się iskra żywa.
    A ty, co â?? Zapomnieniu na przekór â?? imiona
    Tych nie uczczonych zmarłych chcesz uwiecznić w słowie
    Jeżeli bratnia dusza, zadumą wiedziona,
    O los twój kiedyś spyta, może jej odpowie
    Mieszkaniec tych stron, wieśniak jakiś siwowłosy:
    â?žWidzieliśmy go nieraz, jak, o świcie prawie,
    Spiesznym krokiem omiatał zioła z kropel rosy,
    By witać słońce tutaj, na tych wzgórz murawie.
    Tam, u stóp tego buku o spękanej korze,
    Który z ziemi splątane wynurza korzenie,
    Wylegiwał się zwykle w południowej porze,
    Zasłuchany w potoku spieszne gaworzenie.
    Albo też gdzieś przed siebie brzegiem boru kroczył,
    To z uśmieszkiem wzgardliwym, to z twarzą pobladłą
    W poczuciu opuszczenia; to znów wzrok mu mroczył
    Miłosny zawód swoją męką nieodgadłą.
    Pewnego rana zniknął â?? kiedy wzeszło słońce,
    Nie było go na wzgórzu ni w bukowym cieniu;
    Na drugi dzień â?? to samo: w lesie czy na łące,
    Albo przy tym co zwykle szemrzącym strumieniu
    Znów go brakło; dopiero na trzeci dzień rano
    Ujrzeliśmy go â?? w trumnie, niesionej ze śpiewem
    Na cmentarz. Umiesz czytać: spójrz, co wypisano
    Na tym kamieniu, skrytym pod cierniowym krzewem�.

    NAPIS NAGROBNY
    Tutaj śni swój spokojny sen na Ziemi łonie
    Młodzieniec, który nie znał, co Splendor lub Sława;
    Cień skrzydeł Melancholii omraczal mu skronie;
    Choć ród miał skromny, Wiedza była dlań łaskawa.
    Duszę miał szczerą, hojną i w każdej minucie
    Gotową wszelkim skarbem dzielić się otwarcie;
    Oddał Nieszczęściu wszystko, co mógł dać: współczucie;
    W zamian miał w Niebie wszystko, co chciał mieć: oparcie.
    Wysławiać jego cnoty, potępiać słabości â??
    Za późno już; lecz niech nas nie ogarnia trwoga:
    Z całym swym złem i dobrem dusza jego gości
    Tam, skąd się wzięła â?? w piersi Ojca swego, Boga.
    ...
  • Kociaro to co piszesz to podstawy nie przybieraj zatem proszę "tonu" nauczycielskiego.
  • [cite] Tomira:[/cite]Kociaro to co piszesz to podstawy nie przybieraj zatem proszę "tonu" nauczycielskiego.
    To skoro to dla Ciebie oczywiste-czemu próbujesz udowodnić...no właśnie-co?czy tak dla sportu chcesz się powyżywać i mieć za złe, ze "inni mają lepiej"
    i nie doszukuj się u mnie czegoś, czego nie ma
  • A ja myślę, że w Polsce problem jest w marginalizacji i uodleniu szkół zawodowych. Moja sąsiadka ma super syna, pracuje już, kładzie polbruk, zatrudniony w dobrej firmie i naprawdę sporo zarabia. A ona nie jest dumna, tylko jej wstyd, ,bo matury nie zdał.. A w mojej rodzinie sami magisrzy bezrobotni i tułają się po świecie. Po co oni te wszystkie dzieci do lo pchają? Potetm zawodu nie mają.
  • no tak, ale dla mnie to juz "insza inszosc"..
  • A to trzecia strona medalu. Już pisałam o mechanikach bez kompleksów.
  • [cite] Marcelina:[/cite]
    I teraz jak do technikum pełnego konkretnych chłopaków z głową do interesów przyjdzie belfer i zacznie im opowiadać o egzegezie, transcendencji i mistagogii, to jakby słabe mają szanse na porozumienie. Trzeba inaczej, innym językiem, innymi środkami. Cel oczywiście ten sam, ale ten belfra autorski program by wyglądał nie tak jak w liceum. I wsio.

    Marcelina ja nawet w swojej szkole nie używam takich słów bo młodzi ludzie po prostu ich nie trawią.

    Swoją drogą widzę że mój post wywołał niemałe poruszenie ale chyba nie przez wszystkich został właściwie odebrany.

    Ja nie twierdzę że uczniowie w liceach to "lepsi ludzie" od uczniów w zawodówkach!

    Wyższe wykształcenie nie robi z ciebie z automatu lepszego człowieka (często wręcz przeciwnie).
    Mimo to faktem jest że każdy poziom edukacji (podstawówka, gimnazjum, liceum) a także rodzaj szkoły (liceum, czy technikum) a nawet profil klasy wpływa na to jakich narzędzi można skutecznie używać a jakich nie. W moim przypadku jest tak że w trakcie praktyk przeszedłem przez wszystkie możliwe opcje i liceum jest tą która najbardziej pasuje do moich predyspozycji i stylu pracy.

    Mam bardzo duży szacunek do ludzi pracujących np w podstawówkach w nauczaniu początkowym bo z mojej perspektywy to jest najtrudniejszy moment w nauczaniu (i wiem że sam nie umiałbym dobrze tego robić). Znam też kogoś kto pracuje w gimnazjum w którym dwie trzecie uczniów ma za sobą już przynajmniej wywalenie z dwóch innych szkół i kuratora nad głową i też nie wiem czy potrafiłbym tam pracować bo to już wymaga nie tylko umiejętności z dziedziny uczenia ale też resocjalizacji (a na tym się nie znam).

    Swoją drogą ostatnio ze zdziwieniem stwierdziłem że chociaż sam jestem humanistą to jakoś najłatwiej pracuje mi się z dzieciakami z mat-fizu. Żeby było od razu jasne (zanim ktoś z jakimś ukrytym kompleksem znowu wyciągnie wniosek że jestem jakimś faszystą bo dyskryminuję inne profile) to nie jest tak że w przypadkach pozostałych klas mniej się staram. Właściwie jest nawet odwrotnie bo im trudniejsi odbiorcy tym więcej wysiłku trzeba włożyć w to żeby do nich dotrzeć...
  • [cite] Tomira:[/cite]Może być, nie ma przeszkód poza kimś kto założy z góry że i tak nie zostanie zrozumiany.

    Jak "wspaniale" wygląda "równość szans", widzimy właśnie na przykładzie oblanych w tym roku matur.
    Nie pomoże zaklinanie rzeczywistości - społeczeństwo składa się z osób więcej lub mniej inteligentnych, inne są też predyspozycje do nauki.
  • [cite] Tomira:[/cite]Proszę to znalazłam na onecie :
    "Dziennik Polski": Już w pierwszym dniu krakowskich Targów Książki stoiska z nowościami przeżywały oblężenie. Ale pozory mylą. Prawda jest taka, że nie czytamy książek.

    Być może faktycznie w ostatnich czasach spadł poziom czytelnictwa, ale identyczne teksty słyszałam w czasach swojej młodości, czyli co najmniej przed 30 laty.
    Wtedy także ubolewano - w szkołach i mediach - że ludzie przestali książki czytać.

    Ja miałam wręcz manię czytania, byłam więc swojego rodzaju ewenementem w bibliotekach.

    Jednak, jak widzę poziom narzekań, że "nie czytamy książek", jest niezmienny od wielu, wielu lat.
  • Padło tu gdzieś - wracając do rzeczy - "religia do salek".


    Pomyślałam sobie dziś dwie rzeczy kontra, moim zdaniem istotne:

    1. Gdyby nauczanie religii zostało wycofane ze szkoły, to byłby to sukces tych, co pragną wyrugować religię z życia publicznego, bo byłoby elementem takiego rugowania, nawet, gdyby inna byłaby motywacja.

    2. Skoro szkoły publiczne są utrzymywane z podatków, to właściwie czemu katolicy mieliby osobno płacić za salki itp, skoro szkoła, to budynek publiczny, na wsi czasem jedyny, którego utrzymanie obciąża wszystkich i ma służyć wielu?


    Mówiliśmy też o formacji, poszukiwaniu innych form "sprawdzania" i kształtowania postaw. Przypomniało mi się, że w epoce salek, w której się wychowałam, na świadectwie z religii był taki tekst: "Z życia religijnego uczennica zdaje sprawę przed Bogiem", czy jakoś łagodniej, ale sens tego taki był, że my tu uczymy pewnej, a własne sumienie i Pan Bóg osądzą wierzącego/wierzącą.
  • [cite] Klarcia:[/cite]
    [cite] Tomira:[/cite]Proszę to znalazłam na onecie :
    "Dziennik Polski": Już w pierwszym dniu krakowskich Targów Książki stoiska z nowościami przeżywały oblężenie. Ale pozory mylą. Prawda jest taka, że nie czytamy książek.

    Być może faktycznie w ostatnich czasach spadł poziom czytelnictwa, ale identyczne teksty słyszałam w czasach swojej młodości, czyli co najmniej przed 30 laty.
    Wtedy także ubolewano - w szkołach i mediach - że ludzie przestali książki czytać.

    Ja miałam wręcz manię czytania, byłam więc swojego rodzaju ewenementem w bibliotekach.

    Jednak, jak widzę poziom narzekań, że "nie czytamy książek", jest niezmienny od wielu, wielu lat.
    Klarcie nie chodzi o to czy spada czy nie tylko o to że ksążek nie czytają ludzie dla których jest to "psim obowiązkiem". O ile osoba po podstawówce nie czytająca niczego nie robi na mnie wrażenia żadnego co najwyżej myśl że nie wie co traci, to już osoba z wykształceniem wyższym nie biorąca książki do ręki jest dla mnie kimś kto wyższego wykształcenia mieć nie powinien.

    Zgadzam się też z tym co napisała Zuzapola a pózniej i tak taki mgr ląduje w markecie i nie ma ich wcale tak mało. Miałam koleżankę po ekonomii np. która dostała się w najcięższym chyba czasie 200? roku właśnie na kasę i dziękowała choć za to. Nie ona jedna.

    Kociaro ja tylko proszę byś mi nie tłumaczyła rzeczy oczywistych i nic więcej.

    Jakie jest postrzeganie osób z niższym wykształceniem , czy też ocenianie ludzi po ich stanowiskach pracy już kiedyś udowodniliście na moim przykładzie więcej mi nie trzeba. A że to niesprawiedliwe to sami wiecie.Stwierdzenie że np. hydraulik jest kiepem za to doktor nauk politycznych jest kimś, jest równie śmieszne co nieprawdziwe.Szczególnie w dobie uczelni prywatnych gdzie za kasę skończy każdy!
  • [cite] Klarcia:[/cite]
    [cite] Tomira:[/cite]Może być, nie ma przeszkód poza kimś kto założy z góry że i tak nie zostanie zrozumiany.

    Jak "wspaniale" wygląda "równość szans", widzimy właśnie na przykładzie oblanych w tym roku matur.
    Nie pomoże zaklinanie rzeczywistości - społeczeństwo składa się z osób więcej lub mniej inteligentnych, inne są też predyspozycje do nauki.
    Właściwie nie powinnam ale jeszcze wpiszę. Jeśli w szkole jakiejkowiek nauczyciele zmuszają uczniów do porzucenia myśli o podejściu do matury to świadczy to zle o nauczycielach a nie o uczniach. Podobnie jeśli w szkole 100% uczniów nie zdaje, coś jest nie tak ze szkołą jak i z umiejętnościami nauczycieli, przedwojenny nauczyciel spaliłby się ze wstydu że nie dał rady nauczyć a nie psioczył na dzieciktóre mu powierzono. Wiadomo że nierealne jest ( choć się zdarza) by zdało 100% ale na Boga jesli nie zdaje nikt należy zmienić kadrę.
  • Przyszła mi do głowy jeszcze jedna rzecz a propos "specjalizowania" przekazu ze względu na odbiorcę. Wersja idealna byłaby w ogóle wtedy, kiedy uczniów mielibyśmy "poustawianych" nie tylko ze względu na "poziom naukowy" bo to mniej więcej na poziomie szkoły średniej mamy.

    Najlepiej by było gdyby szkoła wreszcie wpadła na to że na pewnych etapach nauczania najlepiej by było żeby klasy nie były koedukacyjne.

    Wiadomo że chłopaki i dziewczyny rozwijają się w różnym tempie (emocjonalnie i intelektualnie) i tak po prawdzie edukacja najlepiej działa kiedy wyciągnie się z tego wniosek. Największe różnice pod tym względem są wtedy kiedy w ogóle jest najgorzej czyli w gimnazjum i wierzcie mi że nauczyciele dzień w którym ktoś by to wprowadził obchodziliby jak święto państwowe.
    Wyniki pokazują zresztą swoje. Statystycznie dzieci w koedukacyjnych klasach uczą się gorzej niż w tych jednopłciowych.

    I nie ma w tym żadnej dyskryminacji tylko po prostu wniosek że każda płeć ma swój sposób pracy i swój sposób postrzegania rzeczywistości.
    Im bardziej "dla wszystkich" ma być przekaz, tym bardziej jest ten przekaz "dla nikogo".
    Pewnie z resztą dlatego tak trudno jest wygłosić dobre kazanie bo jest to zwykle przekaz który ma dotrzeć do wszystkich możliwych grup odbiorców naraz.
  • Tomira, zaraz mi powiesz, że się wywyższam, ale...
    pouczyłabyś z rok, dwa, to byś pewnych rzeczy nie pisała.
    Ja naprawdę lubię moich uczniów, ale niektóre osoby naprawdę nie powinny być w liceum. Później się takich "przepycha" z klasy do klasy, jakimś "cudem" zdają tę maturę, idą na studia płatne i mamy właśnie takich magistrów, o których piszesz- że nawet książki do ręki nie wezmą.

    ps. A jest jakaś szkoła, gdzie 100% uczniów matury nie zdało?:shocked:
  • Owszem jakieś technikum, pamietam z gazet. Nie wywyższasz się masz rację, niektórzy uczniowie są przepychani rok po roku bo rodzice np. mają znajomości a innym wcale się nie pomaga bo rodzice znajomości nie mają albo mają swoje dziecko głęboko w d...ie taka nasza smutna rzeczywistość. Tylko że Ci przepychani z równym prawdopodobieństwem mogą być u Belfra w klasie a On myśli że wszyscy są na super poziomie skoro są w tej właśnie szkole.
  • Tomira, ręce opadają-wszystko wiesz, na wszystkim się znasz...nikogo nie słuchasz, wiesz lepiej...tak, jakbyś uczyła w tych wszystkich szkołach i na codzień pracowała tam
    doprawdy, pogratulować
    bazujesz na własnych przekonaniach podbudowanych szczątkową wiedzą oraz ogólnikami i tworzysz sobie jakiś obraz, zupełnie odmienny od faktycznego
    masz same super rady i spostrzeżenia, cenne wskazówki i uwagi...doprawdy-no szkoda, ze nikt sie do tej pory nie poznał

    przypomniało mi się, tak a propos (bardzo do Ciebie pasuje)*:

    -...ależ proszę pani, co mi tu pani opowiada-ja wiem bardzo dobrze, co się w szkole dzieje, moja A. mi wszystko mówi codziennie
    -nie proszę pani-pani wie tylko tyle, ile A.pani powiedziała
    -powtarzam pani, wiem doskonale, co się dzieje, bo moje dziecko nigdy nie kłamie i opowiada wszystko ze szczegółami
    -po raz kolejny powtarzam, ze wie pani tylko tyle, ile córka pani powie, a to nie jest wszystko, córka nie jest w kilku miejscach jednocześnie, nie przebywa ze wszystkimi dziećmi...nauczycielami...
    -mówi mi wszystko, a jak nie ma jej w innych miejscach, to proszę pani inne dzieci mi mówią...i matki...i znajome-o, bo ja wiem wszystko. I gazety proszę pani czytam, i telewizję oglądam...ja wiem wszystko i niech mi tu pani głupot nie opowiada. A mojej matki sąsiadka to kiedyś w szkole pracowała i też mi naopowiadała...

    itp, itd
    *rozmowa odbyła sie kilka tygodni temu, kolejna zresztą...wszystkie wyglądają tak samo mniej więcej
  • Kociaro napisz mo gdzie napisałam ewidentną nieprawdę? Bo jestem ciekawa.
  • A i bardzo prosiłabym o sensowne argumenty a nie obrażanie.Pewnie że i ja mogę w ten sposób tylko po co.....
  • Tomiro, choćby to ,że "przepychane" są dzieci ze znajomościami, a te bez-nie.
    Z mojego doświadczenia wynika, że nie. Szkoła nie chce psuć sobie renomy przez "kiblujące" dzieci, rodzice podnoszą raban,poza tym wg niektórych lepiej się szybciej pozbyć nieuka niż mieć go na dodatkowy rok, dwa. I podkreślam, nie piszę, że taka jest reguła, tylko moje doświadczenie. Poza tym o znajomościach to można pogadać w małym mieście, ale w dużym....? wątpię.
  • Tyż fakt zdarza się i przepchnięcie tych bez przyznaję,choć rzadziej. Zauważę tylko że bez względu na powody przepchnięcia kazde uważam za niesprawiedliwe, bo jak mają czuć się dzieci które pracują cały rok i się starają?
  • Aczkolwiek i ja pisałam o swoim doświadczeniu, powinnam to zaznaczyć a nie uogólniać. Czekam na Kociarę.
  • Tomiro-chodzi o to, ze piszesz ogólniki i tyle
    I nie zamierzałam Cię obrażać, zresztą-gdzie i w którym wpisie obraziłam Cię?

    Ja też czekałam na odpowiedzi na moje pytania w innym wątku-nie padły, poza takimi, ktore znaleźć można wszędzie, natomiast odpowiedzi na te pytanie, które mialyby ewentualnie udowodnić, ze faktycznie wiesz, o czym piszesz, ze znasz realia itp. nie padły i nigdy nie padną, bo posługujesz się wyobrażeniami i emocjami, a nie faktami.
    Powtarzam jeszcze raz:piszesz o swoich wyobrażeniach i przypuszczeniach tak, jakby to były faktycznie istniejące, powszechne zjawiska bądź obowiązujące reguły i normy.
    Piszesz ogólnikami utwierdzając się w przekonaniu, że tak jest i koniec.

    Twoje ewentualne doświadczenia pojedynczych wydarzeń, sytuacji itp. traktujesz jako normę i uparcie twierdzisz, że tak jest, bo Ty to przeżyłaś, bo Ty o czymś tam wiesz, bo o czymś Ci powiedziano itp. i próbujesz przekonać, ze taka jest rzeczywistość.

    W kolejnym poście przyznajesz, że piszesz o własnych doświadczeniach...ale to nie zmienia faktu, ze cały czas własne doświadczenia traktujesz jako normę i tym się cały czas posługujesz w dyskusji.

    Ok, jak każdy-masz do tego prawo
    tylko wtedy nie jest się do końca wiarygodnym
  • Nie napisałaś konkretnie gdzie skłamałam.A co do tematu nauczycieli nie zamierzam cytować tu prywatnej korespondencji poza tym zwyczajnie nie warto.Warto tylko wtedy gdy ktoś chce rozmawiać a Ty nie chcesz.Nie ja się uparłam że muszisz przyznać mi rację tylko Ty że ja muszę przyznać ją Tobie.Ja wyrażam zawsze swoje zdanie a Ty nie muszisz się z nim zgadzać. Tylko jakoś jeszcze to do Ciebie nie dotarło.
  • Tomiro, muszę przyznać rację Kociarze- dość często Twoje wypowiedzi na pewne tematy są baaardzo emocjonalne i trudno nie mieć wrażenia, że dyskusja jest w "jedną stronę".
    Ale jak piszesz, takie Twoje prawo na tym forum.
  • Pewnie że są emocjonalne, jesli coś mnie nie interesuje i mam to w d...ie to się nie wypowiadam.Szkoda czasu.
  • Tomiro, jeżeli dziecko jest zdolne, pracuje cały rok, to zazwyczaj i zdaje z klasy do klasy i do dobrego liceum się dostanie..
    Teraz jest tyle przeróżnych konkursów, olimpiad, że zdolne dzieci naprawdę mają się gdzie realizować.
    A te znajomosci, to ile znasz takich przypadków? Ja tez gdzieś tam słyszałam, pewnie się zdarzają. Ale to nie norma.

    Ale jak już wiele dzieci pisało,zdolności to nie wszystko, Szkola także wszystkiego nie załatwi, jeżeli w domu dziecko nie ma wsparcia, jeżeli nie ma kultury czytania, rozmów na ważne tematy, jeżeli rozwój naukowy jest ostatnią rzeczą, o której myślą rodzice.
  • Ale co w takim razie mamy prawo olać dziecko? Bo mnie się wydawało że własnie szkoła jest pomocą jeśli rodzice nie chcą.
  • [cite] Tomira:[/cite]Tylko że Ci przepychani z równym prawdopodobieństwem mogą być u Belfra w klasie a On myśli że wszyscy są na super poziomie skoro są w tej właśnie szkole.

    Po pierwsze gratuluję Ci "głębokiej wiedzy" na temat tego co myślę.
    :ih:

    Po drugie to czy kogoś próbuje się przepychać czy nie nie zależy raczej (przynajmniej u nas) od tego czy ma znajomości czy nie. Działa tu raczej mechanizm o którym ktoś już wspomniał czyli to że kogoś pcha się dalej bo szkoła nie chce sobie psuć opinii.

    Próbowałem to już napisać ale widzę że niektórzy wiedzą lepiej. Szkoła w której pracuje jest może wysoko w różnych rankingach ale wcale nie oznacza to że dzieci które tam chodzą są "lepszymi ludźmi" (to już mówiłem). Nie jest też tak że trafiają tam sami geniusze.
    To że trafiają się ludzie którzy mają 100% z matury nie zmienia tego że mamy też takich których powinniśmy chyba cofnąć do podstawówki (a emocjonalnie zastanawiam się czy nie do przedszkola).
    Tu nie ma żadnej reguły nawet jeśli statystycznie poziom (naukowy) jest wyższy niż przeciętnie.

    Wszystkim którzy "wiedzą lepiej" i mają złe zdanie na temat wszystkich nauczycieli polecam popracować sobie w szkole. Tego rodzaju "ekspertem" na temat pracy wykonywanej przez innych innych może być każdy.
    Nie twierdzę że w polskiej edukacji jest wszystko ok (bo zdecydowanie nie jest), tylko że naprawdę łatwo jest krytykować coś czego nigdy nie próbowaliśmy robić sami...
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.