Robię makaron typu tagliatele, tylko krótszy. Tak na długość palca. I mak zmielony z rodzynkami, migdałami, skórką (niedużo) morelami i orzechami dosmaczam miodem. Musi być dość słodki, żeby się w makaronie nie "stracił".
Przed podaniem na stół wrzucam do rondla pół kostki masła, makaron i mak i wszystko razem podgrzewam. Dosmaczam jeszcze, jak trzeba i wio! na stół.
W temacie "moja wigilia" to rzeczywiście młodsi bracia tudzież małoletni synowie "rzondzom".
Mój brat, gdzieś na poziomie IV kl. uparcie twierdził na lekcji wychowawczej po Świętach, że podczas Wigilii jedliśmy schabowego. Upierał się do nieprzytomności, a że wychowawczyni nas znała (brat jest najmłodszy, miał 2 siostry już w tej szkole) to nie chciała wierzyć. Więc on tym mocniej, że kotlet i kotlet.
Jak mu zwróciłyśmy w domu uwagę, że to był karp, to wzgardliwie odrzekł "A jaka to różnica?".
Karpia nie jadł nigdy. Teraz też nie ruszy...
U nas (na Śląsku) tradycyjną zupą wigilijną jest tzw. karpionka, czyli rybna z karpich łbów. Ponieważ nie ma tradycji postu od wszystkich produktów zwierzęcych, zupa jest zabielana. Przyprawiana zielem ang. i listkiem laurowym. Z ziemniakami. Według mnie niezła, ale Meter patrzy na nią zimnym wzrokiem, więc dostaje barszczyk. Uszka i pierogi lepimy z Teściową w wielkich ilościach, ale w tym roku chyba nie zdążę na dzień produkcji. Może użyczy trochę mrożonych...
W ogóle, nie wiem, czy już o tym pisałam, ale pierogów spróbowałam po raz pierwszy na studiach - w mojej okolicy są kompletnie nieznane, a już na pewno nikt ich nie uważa za rarytas. Obiad bez mięsa w postaci kawałka mięsa uważa się z góry za postny i ubogi.
Pierogi oczywiście polubiłam i jem chętnie.
@Sylwunia - mogłabym Ci trochę grzybów podesłać. Tyle, że nie gwarantuje, że to same prawdziwki będą. Dużo tego nie mam ale starczy i na barszcz dla mnie i na grzybową dla Ciebie. Chcesz?
@Haku - a co tu przepisywać? Robisz ciasto jak na pierogi (mąka i ciepła woda, może być z jakim tłuszczem ta woda i soli trochę), wałkujesz cieniutko, tniesz na kwadraciki, pakujesz w nie postny farsz z kapusty kiszonej i grzybów, składasz po przekątnej, zlepiasz brzegi, a potem owijasz wokół paluszka i zlepiasz do kupy ostre rogi pozostawiając ten o kącie prostym sterczący do góry. Powstaje uszko jak na pierwszym zdjęciu w tym wąteczku apetycznym.
Komentarz
Robię makaron typu tagliatele, tylko krótszy. Tak na długość palca. I mak zmielony z rodzynkami, migdałami, skórką (niedużo) morelami i orzechami dosmaczam miodem. Musi być dość słodki, żeby się w makaronie nie "stracił".
Przed podaniem na stół wrzucam do rondla pół kostki masła, makaron i mak i wszystko razem podgrzewam. Dosmaczam jeszcze, jak trzeba i wio! na stół.
Kochana, ja serio nie rozumiem. Teraz wszędzie BLW :bigsmile:
Smakowało dziecku? Smakowało.
Kaszki by nie zjadł
Edit: ale wy szybkie w pisaniu jesteście
w końcu już nie jest najmłodszy w rodzinie
:cool:
on już wiedział, co się szykuje :bigsmile:
I już mi się tu nie różowić tylko mnie jeszcze kiedyś na te krokiety zaprosić
Z ogromniastą przyjemnością!:bigsmile:
Mój brat, gdzieś na poziomie IV kl. uparcie twierdził na lekcji wychowawczej po Świętach, że podczas Wigilii jedliśmy schabowego. Upierał się do nieprzytomności, a że wychowawczyni nas znała (brat jest najmłodszy, miał 2 siostry już w tej szkole) to nie chciała wierzyć. Więc on tym mocniej, że kotlet i kotlet.
Jak mu zwróciłyśmy w domu uwagę, że to był karp, to wzgardliwie odrzekł "A jaka to różnica?".
Karpia nie jadł nigdy. Teraz też nie ruszy...
W maju, ale pewnie beze mnie.
W ogóle, nie wiem, czy już o tym pisałam, ale pierogów spróbowałam po raz pierwszy na studiach - w mojej okolicy są kompletnie nieznane, a już na pewno nikt ich nie uważa za rarytas. Obiad bez mięsa w postaci kawałka mięsa uważa się z góry za postny i ubogi.
Pierogi oczywiście polubiłam i jem chętnie.
zaśmietaniona potem
mąż miał dziś rozeznanie u swojej mamy zrobić, jak tam u niej z zapasami
odezwę się jak juz coś będę wiedziała:bigsmile:
I na pewno nie są to wszystkie prawdziwki, są w mniejszości.
Jak u Was sie gotuje barszcz? Spotkalam sie z barszczem na włoszczyznie, ale dla mnei to juz nie jest moj barszcz.
No to mówię: "jak to się ma rodzicielko stało, żeś taki dobry barszczyk wyprodukowała?"
a moja mama na to: "Krakus mi pomógł"
Wy tu gadu gadu o uszkach, a przepisu nie ma