ja na Jeżycach chodzę "U Stasia" do p. Mileny na Kraszewskiego - zakład z tradycją, pan Stasiu pracuje w zawodzie 55 lat - bardzo szanowany w dzielnicy
Ja poproszę o przepisy na to wekowanie - skład surowcowy, warunki podgrzewania gotowego i potem przechowywania. Raz wekowałam - też na narty - i połowa się pootwierała...
Kto ma czas i ochotę spotkać sie w te ferie np w przyszłym tygodniuna jakieś kawie - ja i 3 łobuziaki małe chętni na spotkanie forumowe zapraszamy do nas wiecej priv
Kto ma czas i ochotę spotkać sie w te ferie np w przyszłym tygodniuna jakieś kawie - ja i 3 łobuziaki małe chętni na spotkanie forumowe zapraszamy do nas wiecej priv
Tzn mąż z większą częścią dzieci pojechał. Ja z synem wylądowałam w szpitalu.
5 lutego Piotr złamał rękę podczas obrony bramki. Typowe złamanie w typowym miejscu, bez przemieszczenia. Tuż przy nadgarstku i dalej obie kości przedramienia. W ubiegły piątek przed wyjazdem poszłam z nim na rutynową kontrolę. Rtg wykazało źle zrośnięte kości. Od razu przyjęto nas na oddział chirurgii dziecięcej. Pierwszy zabieg był krótki jakieś 30 minut, po narkozie dobrze funkcjonował ( zabieg był w piątek o 18.00.) Rano zrobili kontrolny rtg Okazało się, że złożone podczas operacji kości "rozeszły się". Zdecydowano o drugim zabiegu w sobotę w południe. Trwał dłużej, narkoza mocniejsza. Założyli mu do przedramienia dwa druty stabilizujące. Bardzo źle zniósł drugą narkozę. Miał drgawki, bezdechy...długo nie było z nim kontaktu no i cierpiał...Po pierwsze 30 godzin bez jedzenia i picia tylko kroplówka za kroplówką,operacja za operacją po drugie ból był nieznośny przez kilka pierwszych godzin po wybudzeniu. tak że ani na nartach, ani się z Wami nie spotkam ... @mamaa wpadniesz na kawę to powiem co i jak zaprawiam...bo teraz to trochę głowy nie mam...
a co do poznańskich wydarzeń: dziś ruszyła wystawa w Bibliotece Raczyńskich "co Bóg złączył..." - to wybrane z serii pod podanym tytułem fotografie mojego przyjaciela. Zdjęcia przedstawiają małżeństwa sakramentalne. Każda fotografia to twarz złożona w połowie z twarzy żony a w połowie z twarzy męża. Nie są naciągane komputerowo. By się zakwalifikować trzeba było mieć spójną linię brwi, ust, oczu i nosa...Ciekawe przedsięwzięcie. Na jednym zdjęciu ja i mój mąż. Zapraszam...wystawa chyba do 15 marca
Jestem już w domu... 4 nocki na szpitalnym krześle dały mi i tak w kość. Do niedzieli Szymon wstrzymał wyjazd, więc w piątek wieczorem i w sobotę byłam wymieniana. Mogłam się wykąpać, spakować, zabrać jedzenie- Szymon mnie przywiózł z bagażem do szpitala.No bo w piątek zatrzymali mnie zupełnie nieoczekiwanie...nie miałam nawet szczoteczki do zębów... Do dziś została ze mną Ewa, miałam wsparcie.W niedzielę mogłam spokojnie wyskoczyć na Mszę, Ewka zrobiła obiad, nawet Piotrowi do szpitala przywiozła. Miałam tam kuchenkę w strefie rodzica z mikrofalą, lodówką, czajnikiem...
Myślę, że najgorsze za nami. Piotr już w kondycji, no boli jeszcze, ale już funkcjonuje. W szpitalu po sobotniej ( drugiej )operacji wdrożyli antybiotyk, ze wzg na druty - ciało obce w organizmie...i tylko dlatego jeszcze trzy dni trzeba było być w szpitalu...no i przeciwbólowe w kroplówce były podawane. A to wielka ulga była, bo regularnie co 4 godz szła kroplówka...Wczoraj w domu tylko raz poprosił o tabletkę przeciwbólową...więc źle nie jest
Komentarz
na Kraszewskiego - zakład z tradycją, pan Stasiu pracuje w zawodzie 55 lat - bardzo szanowany w dzielnicy
A 24 wracamy z trasy...no i ...nie mamy możliwości skorzystać...
no i nie jestem na nartach...:(
Tzn mąż z większą częścią dzieci pojechał.
Ja z synem wylądowałam w szpitalu.
5 lutego Piotr złamał rękę podczas obrony bramki.
Typowe złamanie w typowym miejscu, bez przemieszczenia. Tuż przy nadgarstku i dalej obie kości przedramienia.
W ubiegły piątek przed wyjazdem poszłam z nim na rutynową kontrolę.
Rtg wykazało źle zrośnięte kości.
Od razu przyjęto nas na oddział chirurgii dziecięcej.
Pierwszy zabieg był krótki jakieś 30 minut, po narkozie dobrze funkcjonował ( zabieg był w piątek o 18.00.)
Rano zrobili kontrolny rtg
Okazało się, że złożone podczas operacji kości "rozeszły się".
Zdecydowano o drugim zabiegu w sobotę w południe.
Trwał dłużej, narkoza mocniejsza. Założyli mu do przedramienia dwa druty stabilizujące.
Bardzo źle zniósł drugą narkozę. Miał drgawki, bezdechy...długo nie było z nim kontaktu no i cierpiał...Po pierwsze 30 godzin bez jedzenia i picia tylko kroplówka za kroplówką,operacja za operacją po drugie ból był nieznośny przez kilka pierwszych godzin po wybudzeniu.
tak że ani na nartach, ani się z Wami nie spotkam ...
@mamaa wpadniesz na kawę to powiem co i jak zaprawiam...bo teraz to trochę głowy nie mam...
dziś ruszyła wystawa w Bibliotece Raczyńskich "co Bóg złączył..." - to wybrane z serii pod podanym tytułem fotografie mojego przyjaciela.
Zdjęcia przedstawiają małżeństwa sakramentalne. Każda fotografia to twarz złożona w połowie z twarzy żony a w połowie z twarzy męża. Nie są naciągane komputerowo. By się zakwalifikować trzeba było mieć spójną linię brwi, ust, oczu i nosa...Ciekawe przedsięwzięcie.
Na jednym zdjęciu ja i mój mąż. Zapraszam...wystawa chyba do 15 marca
No właśnie - ty tam jesteś na okrągło w tym szpitalu? Masz co jeść? Dowieźć ci coś do jedzenia alboli co innego?
4 nocki na szpitalnym krześle dały mi i tak w kość. Do niedzieli Szymon wstrzymał wyjazd, więc w piątek wieczorem i w sobotę byłam wymieniana. Mogłam się wykąpać, spakować, zabrać jedzenie- Szymon mnie przywiózł z bagażem do szpitala.No bo w piątek zatrzymali mnie zupełnie nieoczekiwanie...nie miałam nawet szczoteczki do zębów...
Do dziś została ze mną Ewa, miałam wsparcie.W niedzielę mogłam spokojnie wyskoczyć na Mszę, Ewka zrobiła obiad, nawet Piotrowi do szpitala przywiozła. Miałam tam kuchenkę w strefie rodzica z mikrofalą, lodówką, czajnikiem...
Myślę, że najgorsze za nami. Piotr już w kondycji, no boli jeszcze, ale już funkcjonuje. W szpitalu po sobotniej ( drugiej )operacji wdrożyli antybiotyk, ze wzg na druty - ciało obce w organizmie...i tylko dlatego jeszcze trzy dni trzeba było być w szpitalu...no i przeciwbólowe w kroplówce były podawane. A to wielka ulga była, bo regularnie co 4 godz szła kroplówka...Wczoraj w domu tylko raz poprosił o tabletkę przeciwbólową...więc źle nie jest
Bardzo Wam dziękuję za gotowość pomocy.
dokładnie tak jak 11 lat temu po jego urodzeniu
urodził się 1 stycznia, 6 wyszłam ze szpitala, a 8 czy 10 mąż zabrał czwórkę starszych i pojechali w góry
ja tydzień wypoczywałam i tuliłam piąte dziecko jakby jedynakiem był
teraz też sobie leżymy, wypoczywamy,robimy ulubione potrawy, a co