Za moich czasów też nie było. Nie o to chodzi. Chodzi o narzucanie odgórnie jakichś głupot. Bo to wcale nie jest tak, że jak dzieciom każe się w szkole jeść coś obrzydliwego ( nawet ja odchudzając się drastycznie nie miałabym ochoty na niesolony kalafior i kaszę) to one potem w odwecie nie zjedzą czegoś niezdrowego, dużo bardziej niż ta nieszczęsna wspominana tu drożdżówka czy posolone jarzyny).
Ja też nie korzystałam ze sklepiku, ale to nie znaczy, że dzisiejsza młodzież nie ma z niego korzystać.
Uważam, że sklepiki to dobre rozwiązanie dla dzieci i młodzieży, które dużo czasu spędzają w szkole, potem jadą na zajęcia dodatkowe, albo po prostu kawał drogi dojeżdżają (np. do liceów). Dlaczego nie mają mieć możliwości zakupienia świeżej dobrej kanapki? U nas sklepikarka robiła je przy kupujących, ze świeżych produktów.
Bez cukru jakoś bym mogła się obyć. Choć np taki kompot słodzony jest czymś nieporównywalnie lepszym do obiadu niż bezsmakowa woda. Ale bez soli sobie nie wyobrażam jedzenia. Zazwyczaj jak jem poza domem to jeszcze dosalam.
Jak zauważyli licealiści, obowiązujący zakaz jest tak absurdalny, że pełnoletni uczeń nie może kupić w szkole drożdżówki, ale poza nią może już bez przeszkód nabyć leki przeciwbólowe, które ogólnodostępne, może „szprycować się chemią nachalnie promowaną w środkach przekazu”, albo otwiera mu się drogę do tabletek „dzień po” jak i aborcji.
Mam 41 lat, w mojej szkole był sklepik, nasza klasa prowadziła. Do jedzenia były suche bułki, pączki, paluszki, woda i oranżada. A ponad to ołówki, długopisy zeszyty.
Nie na białym pieczywie, a razowe dla niektórych jest nie do przełknięcia. Moje dzieci odżywiają się dosyć zdrowo, ale np. razowca nie tkną, mimo że mają dobry wzór (ja jem tylko razowy).
Uważam, że jest zasadne kontrolowanie żywienia w przedszkolach i szkołach na stołówkach, co i wcześniej, mam nadzieję się działo.
Natomiast oburza mnie walka z pączkami, które dostępne są w każdym innym miejscu poza terenem szkoły. I są produktem dopuszczonym do sprzedaży w tym kraju.
"Mnie z kolei ciężko pojąć, że rząd zamierza decydować o tym, co mają jeść moje dzieci."
To przecież normalne, że właściciel decyduje.
I, jak widać, wielu niewolników jest wyraźnie zadowolonych.
W pierwszej połowie lat czterdziestych również dbano, aby Polacy nie jedli białego pieczywa, mięsa i cukru. Czy robiono to z troski o zdrowe odżywianie? Większość jednak nie była zbyt zadowolona.
A ja się tam cieszę i to bardzo, ze wreszcie teraz rodzice mogą poczuć jak to jest, jak władza wprowadza absurdalne przepisy. Do tej pory tylko nauczycieli to dotykało a i tak obelgi znosić musieliśmy. teraz rodzic na własnej skórze poczuje to, co my od lat wielu mamy
Głupie, kretyńskie, bez wyobraźni. Jako miłośnik i zwolennik teorii spiskowych uważam, ze to ustawa na zamówienie-zaraz, za chwileczkę, za momencik znajda się jakieś sieci, które wyspecjalizują się w "produkcji" jedynie słusznych przekąsek. Wypuszczą ze 3, rodzaje kanapek i na rynek wprowadzą. Choć sama, na własne oczy widziałam, jakie g...o dzieciaki jedzą to uważam, ze te przepisy w żaden sposób nie nauczą dzieci miłości do zdrowego jedzenia. Bo jak zachęcać do jarzynek, chudego mięsa, ryby - jak to wszystko gorzej od gerberków smakuje, bo niedoprawione. I jeszcze jedno - śmieciowe jedzenie, cukier i tłuszcze prezyczyniają się do otyłości, to prawda. Ale nie są jedynym tego powodem, prawdziwym powodem jest kanaping-komputeringo-tableto-telefoning stosowany, jako jedyna forma ruchu. Dzieci z mojego dzieciństwa piły słodkie napoje, jadły chleb z masłem, smalcem, wcinały czekolady i prażynki, jadły lody na prawdziwej śmietanie, cukrze, jajkach, mleku-ale miały mnóstwo ruchu. Od wczesnego popołudnia do wczesnego wieczora
W piekarniku??? Czekoladę??? Jak? Moja mama robiła czasem blok z mleka w proszku i kakao i to nazywaliśmy z bratem czekoladą. Ale tego się w piekarniku nie robiło.
Ja też pamiętam, ale przecież dzieckiem nie byłam tylko rok przecie. No i właśnie - z powodu reglamentacji mięsa mamy gimnastykowały się, jak mogły-w menu były często tuczące kluchy, pierogi, naleśniki, dżemy itp. Ale było też dużo ruchu
Sklepiki sklepikami, też mi się podoba, że nie ma tam batonów czy chipsów, nie widzę żadnego powodu, żeby je tam dzieci miały kupować. To w końcu przede wszystkim budynek szkoły, więc nie razi mnie to, że asortyment jest inny niż w sklepie osiedlowym czy innym monopolowym.
Ale kwestia jedzenia w stołówkach to co innego. Zdrowe jedzenie może być smaczne, bez dużej ilości cukru i polepszaczy, ale trzeba się takiego gotowania nauczyć. Jeśli kucharki gotują tak samo jak wcześniej tylko podają posiłki bez soli i cukru to to jest porażka jakaś. Bo przecież w większości stołówek nie zastąpiono klusek leniwych zapiekanką warzywną tylko ich po prostu nie posolono i nie posłodzono.
Od osoby która zaopatruje sklepiki i stołówki szkolne wiem , że jest zalecenie by uzywać jakieś soli(nie pamiętam nazwy), która jest znacznie droższa od kamiennej czy morskiej. Myślę, ze to niesolenie potraw to wyraz nadgorliwości raczej niż przykaz.
1. Kanapki: 1) na bazie pieczywa razowego lub pełnoziarnistego: żytniego, pszennego, mieszanego lub pieczywa bezglutenowego; 2) z przetworami mięsnymi zawierającymi co najmniej 70% mięsa i nie więcej niż 10 g tłuszczu w 100 g produktu gotowego do spożycia lub przetworami z ryb zawierającymi co najmniej 60% mięsa ryb, skorupiaków lub mięczaków w 100 g produktu gotowego do spożycia, lub jajami, lub serem, z wyłączeniem topionego, lub wyrobami z nasion roślin strączkowych, orzechami, nasionami zgodnie z wymaganiami, o których mowa w ust. 9, olejem, tłuszczami mlecznymi do smarowania, o których mowa w rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1308/2013 z dnia 17 grudnia 2013 r. ustanawiającym wspólną organizację rynków produktów rolnych oraz uchylającym rozporządzenia Rady (EWG) nr 922/72, (EWG) nr 234/79, (WE) nr 1037/2001 i (WE) nr 1234/2007 (UE) nr 1308/2013 (Dz. Urz UE L 347 z 20.12.2013, str. 671, z późn. zm.), w tym masłem, ziołami lub przyprawami świeżymi lub suszonymi bez dodatku soli; 3) z warzywami lub owocami, o których mowa w ust. 7–9; 4) bez soli oraz sosów, w tym majonezu, z wyłączeniem ketchupu, w przypadku którego zużyto nie mniej niż 120 g pomidorów do przygotowania 100 g produktu gotowego do spożycia.
Komentarz
Uważam, że sklepiki to dobre rozwiązanie dla dzieci i młodzieży, które dużo czasu spędzają w szkole, potem jadą na zajęcia dodatkowe, albo po prostu kawał drogi dojeżdżają (np. do liceów). Dlaczego nie mają mieć możliwości zakupienia świeżej dobrej kanapki? U nas sklepikarka robiła je przy kupujących, ze świeżych produktów.
Nie prowokuję, tylko pytam, bo nie znam szczegółowo treści rozporządzenia.
czasem kompot gotujemy "tek se" - do picia- i bez obiadu i bez cukru
Ale dla mnie niewiele z tego wynika.
Kanapki nie mogą być na białym pieczywie i z pewnymi niezdrowymi składnikami (np. majonez, ketchup).
Natomiast oburza mnie walka z pączkami, które dostępne są w każdym innym miejscu poza terenem szkoły. I są produktem dopuszczonym do sprzedaży w tym kraju.
To przecież normalne, że właściciel decyduje.
I, jak widać, wielu niewolników jest wyraźnie zadowolonych.
W pierwszej połowie lat czterdziestych również dbano, aby Polacy nie jedli białego pieczywa, mięsa i cukru. Czy robiono to z troski o zdrowe odżywianie? Większość jednak nie była zbyt zadowolona.
Cieszę się osobiście, że pączków nie ma, lepsza już sucha bułka.
Głupie, kretyńskie, bez wyobraźni. Jako miłośnik i zwolennik teorii spiskowych uważam, ze to ustawa na zamówienie-zaraz, za chwileczkę, za momencik znajda się jakieś sieci, które wyspecjalizują się w "produkcji" jedynie słusznych przekąsek. Wypuszczą ze 3, rodzaje kanapek i na rynek wprowadzą.
Choć sama, na własne oczy widziałam, jakie g...o dzieciaki jedzą to uważam, ze te przepisy w żaden sposób nie nauczą dzieci miłości do zdrowego jedzenia. Bo jak zachęcać do jarzynek, chudego mięsa, ryby - jak to wszystko gorzej od gerberków smakuje, bo niedoprawione.
I jeszcze jedno - śmieciowe jedzenie, cukier i tłuszcze prezyczyniają się do otyłości, to prawda. Ale nie są jedynym tego powodem, prawdziwym powodem jest kanaping-komputeringo-tableto-telefoning stosowany, jako jedyna forma ruchu.
Dzieci z mojego dzieciństwa piły słodkie napoje, jadły chleb z masłem, smalcem, wcinały czekolady i prażynki, jadły lody na prawdziwej śmietanie, cukrze, jajkach, mleku-ale miały mnóstwo ruchu. Od wczesnego popołudnia do wczesnego wieczora
Moja mama robiła czasem blok z mleka w proszku i kakao i to nazywaliśmy z bratem czekoladą. Ale tego się w piekarniku nie robiło.
No i właśnie - z powodu reglamentacji mięsa mamy gimnastykowały się, jak mogły-w menu były często tuczące kluchy, pierogi, naleśniki, dżemy itp.
Ale było też dużo ruchu
Ale kwestia jedzenia w stołówkach to co innego. Zdrowe jedzenie może być smaczne, bez dużej ilości cukru i polepszaczy, ale trzeba się takiego gotowania nauczyć. Jeśli kucharki gotują tak samo jak wcześniej tylko podają posiłki bez soli i cukru to to jest porażka jakaś. Bo przecież w większości stołówek nie zastąpiono klusek leniwych zapiekanką warzywną tylko ich po prostu nie posolono i nie posłodzono.
np. jakie kanapki można :P
1. Kanapki:
1) na bazie pieczywa razowego lub pełnoziarnistego: żytniego, pszennego, mieszanego lub pieczywa bezglutenowego;
2) z przetworami mięsnymi zawierającymi co najmniej 70% mięsa i nie więcej niż 10 g tłuszczu w 100 g produktu gotowego
do spożycia lub przetworami z ryb zawierającymi co najmniej 60% mięsa ryb, skorupiaków lub mięczaków
w 100 g produktu gotowego do spożycia, lub jajami, lub serem, z wyłączeniem topionego, lub wyrobami z nasion roślin
strączkowych, orzechami, nasionami zgodnie z wymaganiami, o których mowa w ust. 9, olejem, tłuszczami
mlecznymi do smarowania, o których mowa w rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1308/2013
z dnia 17 grudnia 2013 r. ustanawiającym wspólną organizację rynków produktów rolnych oraz uchylającym rozporządzenia
Rady (EWG) nr 922/72, (EWG) nr 234/79, (WE) nr 1037/2001 i (WE) nr 1234/2007 (UE) nr 1308/2013
(Dz. Urz UE L 347 z 20.12.2013, str. 671, z późn. zm.), w tym masłem, ziołami lub przyprawami świeżymi lub suszonymi
bez dodatku soli;
3) z warzywami lub owocami, o których mowa w ust. 7–9;
4) bez soli oraz sosów, w tym majonezu, z wyłączeniem ketchupu, w przypadku którego zużyto nie mniej niż 120 g
pomidorów do przygotowania 100 g produktu gotowego do spożycia.