Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Gimbusy i małolaty do szkoły powszechnej

1246714

Komentarz

  • No ale nauczyciele gimnajalni też muszą się gdzieś upchnąć a w takiej sytuacji w sumie w procesie nauczania wypadnie jeden rok dla nauczycieli przedmiotowych.
  • Jeśli nie będzie już edukacji wczesnoszkolnej jako takiej tylko sp to przedmiotowi mogą uczyć :)
  • To co z takimi spacjalistami jak ja?
  • No nauczycielami od 1-3.
    Bo jak przedmiotowi mają uczyć?

    A jeśli ci dotyczyłoby to tylko 4 kl, to jaka funkcja tego wychowawcy z klas początkowych. I tu wracam do mojego pierwszego pytania czy będzie wychowawcą dwóch klas jednocześnie?
  • W IV klasie ma uczyć nauczyciel nauczania początkowego. Przykro mi, ale nie godzinami nauczycieli najbardziej się przejmuję. Mam wątpliwości czy cztery lata to jest dobry pomysł. Niektórzy nauczyciele nauczania początkowego, z którymi miałem zawodowy kontakt, mówili, że brakowało im tego jednego roku ze względu na rozwój emocjonalny dzieci. Jeśli faktycznie mogłoby to pomóc -jestem za. Edukację daje się nadrobić. Rozwój emocji dużo trudniej.
  • Super jeśli nauczyciel jest mądry i dobry w swoim fachu jeśli jednak 1/3 okresu edukacji dziecko spędzi z kimś kto zmarnuje ten czas albo wykończy je psychicznie to już nie fajnie.
  • @Manna, dzieki za wyjasnienie
  • ja mam nadziejez ze ta 4ta klasa nie zmieni sie bardzo programowo po prostu.. a co do nauczycieli...caly czas idzie niz.. wiec nauczanek poczatkowych i tak nowych raczej sie zatrudniac nie bedzie... przy nizu tak jest ze beda tracic prace tak czy inaczej.. chyba zeby klasy zmniejszyli ale na to kasy ni ma..
  • no u nas to samo... miasto kasy ni ma..wiec liczne klasy
  • Kurcze , jak mają być 4 lata początkowego , to chyba najmłodszego puszę do szkoły w wieku niecałych 6 lat ...
  • ja mam nadzieje ze moze i poczatkowe z nazwy ale tresci juz 4to klasowe.. tzn. na srodowisku juz el.historii biologi, na matmie program 4tej klasy prowadzony przez pania... chyba se poradzi jakos?;) zeby lagodniej wchodzic w starsze klasy ktore zawsze sa jakims szokiem... dla mnie byly w kazdym razie...
  • Chyba system edukacji, w którym ja się kształciłam, był ułomny, bo trudno mi zrozumieć te wieczne problemy. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, dlaczego piszą , że

    "najtrudniej będą miały te dzieci, które idą do pierwszej klasy podstawówki w roku szkolnym 2017/18 r. oraz te, które w roku szkolnym 2017/18 r. miały iść do pierwszej klasy gimnazjum. To one pójdą na pierwszy ogień reformy edukacyjnej."

    http://biqdata.wyborcza.pl/droga-dziecka-przez-szkole

    Z tego schematu wynika, że i wcześniejsze roczniki będą chodzić do 8-letnich podstawówek i czteroletnich liceów. Więc o co cho?
  • Przez chwilę pożałowałam, że posyłam sześciolatkę do zerówki, skazując ją na ten "pierwszy ogień", ale to chyba bez sensu... Ona przynajmniej pójdzie jednolitym trybem "po nowemu".
  • A w kwestii czteroletniego etapu początkowego, to wszystko przecież zależy od programu. Jak będzie dobry, to dzieci nie będą się nudzić. Dopiero co jakiś homeschooler tu pisał, że jako że ma maturę, to spokojnie sobie radzi z uczeniem własnych dieci na tym poziomie, a teraz się okazuje, że nauczyciel nauczania początkowego nie ogarnie tej wysoce zaawansowanej czwartej klasy?
  • Hmmm... Cisza...
    To jeszcze napiszę, że dziwią mnie te obawy o los nauczycieli, budynków, zmienną liczbę uczniów itp. Przecież to szkoła jest dla dzieci a nie odwrotnie. Priorytetem powinno być stworzenie dobrego programu nauczania i systemu pozytywnej selekcji nauczycieli. A że ktoś będzie musiał się doszkolić, zmienić stare przyzwyczajenia, rozwiązać pewne problemy logistyczne to chyba nie żadna tragedia.
  • No właśnie...
  • @Bagata - ja wiem, że w warunkach idealnych minister edukacji i nauczyciele kierują się dobrem uczniów, minister zdrowia i lekarze dobrem pacjentów, a minister spraw wewnętrznych i urzędnicy dobrem petentów itd. Ale warunki idealne istnieją jedynie w utopiach. Realny świat jest bardziej złożony i znacznie bardziej brutalny...
  • edytowano czerwiec 2016
    @Katarzyna
    Hmmm... Na pewno masz rację. Ale ja przecież nie upraszczam i nie idealizuję tego co jest, tylko piszę o tym, jak być powinno. Chodzi o pewno ogólnospołeczne podejście - niedasię, tak-źle-i-tak-niedobrze, przewróciło-się-niech-leży.
  • No, tak. Piszesz jak powinno być w stanie idealnym. Ale nie żyjemy w świecie idealnym i większość ludzi kieruje się zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym bardzo licznymi przesłankami, nie zawsze będącymi powodem do chluby...
    Podziękowali 1sylwia1974
  • Chyba nie rozumiem, co masz na myśli. Jak Twoje niewątpliwie słuszne uwagi o charakterze ogólnym mają się do proponowanej reformy?
  • Jedynie tak, że niezależnie od intencji pani minister (które są różnorakie) efekty tej reformy są trudne do przewidzenia, bo będą ją wdrażać tylko ludzie. A oni ułomni i w ułomny sposób będą wdrażać. Teoretycznie, bardziej mi się podoba długa podstawówka, niż krótka podstawówka i gimnazjum, ale mam świadomość, że w naszej rzeczywistości edukacyjnej ta zmiana może się okazać zupełnie nieistotną, bo kluczową sprawą nie jest to, ile lat trwa jaki etap edukacyjny, tylko, jak się traktuje w tym systemie ucznia i jego rodziców, na ile profesjonalne podejście do swojej pracy mają nauczyciele, jak nadzór nad tym wszystkim sprawują kuratoria, jakie przepisy pójdą od góry. Na dziś, nikt nie potrafi ukrócić zmieniających się bardzo często podstaw programowych i szaleństwa podręcznikowego rozlicznych wydawców. Z mojej perspektywy, to jest ważniejsze, niż pilna zmiana liczby klas na poszczególnych etapach edukacyjnych. Podobnie, jest problem z motywowaniem nauczycieli do pracy (oczywiście, są chlubne wyjątki - nie przeczę) i KN wcale tej sytuacji nie poprawia. Kolejna kwestia to obiecywany onegdaj bon edukacyjny, który mógłby wymusić na placówkach podejście nieco bardziej rynkowe (konkurencyjne). Ale to są sprawy, które nie leżą zbyt istotnym grupom interesów, żeby minister zechciał je uporządkować :-( Łatwiej wykonywać ruchy pozorowane, a spektakularne, jak likwidacja gimnazjów.
    Podziękowali 1sylwia1974
  • @Bagata, inaczej się uczy w domu swoje dzieci, a inaczej całą klasę. To nie chodzi o ogarnięcie programu, ale o umiejętność wytłumaczenia. Wielu matematyków (i nie tylko) skarży się, że w czwartej klasie prostuje błędy nauczycieli 1-3.
    A co do reformy, to uważam, że przede wszystkim wprowadzona ma być za szybko. Dopiero co krytykowali reformę 6-latków w szkole, że za szybko, że nieprzygotowana, krytykowali darmowy podręcznik, że byle jaki i na kolanie pisany, a teraz taki suprajz :( Nie da się napisać dobrej podstawy i dobrych podręczników w niecały rok. Pracowałam nad jednym z podręczników i mówię to z całą odpowiedzialnością. Nie da się.
    Szkoda mi mojej córki. Zmarnowany rocznik, jak się okazuje (2005). Najpierw nas, rodziców, straszono podwójnym rocznikiem i sporo dzieci poszło rok wcześniej, choć się do tego za bardzo nie nadawał (co wychodziło często dopiero w 4 klasie), a teraz nowy eksperyment i LO rok wcześniej, czyli de facto dwa lata wcześniej decyzja, co dalej.
    Nie podoba mi się ten pośpiech :-q
  • Mnie, jako praktyka, zastanawia kwestia podstawy programowej kl 7 i 8. Skoro w 4-6 jadą stara a w liceum ma być zupełnie nowa, będąca całością, to co z tymi dwoma latami. Gimnazjalnej nie uzyja, bo jest na trzy lata rozpisana. W dwa lata trudno coś sensownego wcisnąć, a czas goni. W rok trzeba napisać podstawę, podręczniki i je wydrukować. Cieszę się, że zrezygnowałam z pracy w szkole państwowej, bałagan będzie teraz wielki.
  • edytowano czerwiec 2016
    W nauczaniu historii mamy trzy cykle:
    pierwszy: kl. 4-6 podst.
    drugi: kl 1-3 gim + 1 ponad gim (pełny rozłożony na cztery klasy w dwóch szkołach)
    trzeci: kl. 2-3 LO dla tych co wybrali rozszerzenie niecałe dwa lata intensywnego wkuwania
    dla reszty (czyli zdecydowanej większości) przedmiot uzupełniający Historia i Społeczeństwo.

    Tak na prawdę na żadnym z poziomów historia nie jest dobrze "przerobiona". Na pierwszym poziomie tylko trzy klasy i mało godzin 1 lub 2 tygodniowo. Na drugim cykl podzielony na dwie szkoły. Dwie godziny tygodniowo to mimo wszystko zbyt mało godzin. Do tego po co w gimnazjum w kl. 2-3 WOS? Nie lepiej gdyby te godziny oddano historii? WOS powinien być dopiero w LO. Na trzecim poziomie to już zupełna porażka. Na rozszerzeniu za mało czasu, za dużo nauki zaś przedmiot uzupełniający HiS to porażka.

    Po reformie będą dwa pełne cykle 4 letnie w dwóch oddzielnych szkołach. Czekam na szczegóły programowe.
  • mysle ze z programami na tych z naszych czasow bazowac moga/beda?
  • z moich czasów, tego bym nie chciał ;)
  • z moich mowie :-)
  • W latach mojego dziecinstwa tak bylo, ze od kl. I do IV byla jedna nauczycielka do wszystkich przedmiotow i siedzielismy w tej samej klasie. Tyle, ze nie nazywano tego tak uczenie - "nauczanie poczatkowe".
    Pozniej juz przyszli rozni nauczyciele, do kazdego przedmiotu osobny i musielismy lazic do "gabinetow", tak sie wtedy nazywalo klase z danego przedmiotu. To przenoszenie pochlanialo nam cala krotka przerwe. :(
    Do kl. IV byla jedna wychowawczyni, taka nauczycielka, ktora prowadzila lekcje wychowawcza. Pozniej rowniez byla wychowawczyni i 1 godz. tyg. tego przedmiotu. Na tych lekcjach omawiano wszystkie problemy klasowe, a jezeli kos mial osobiste problemy, to szedl z "pania" na indywidualna rozmowe.
    W szkole podstawowej do nauczycieli uzywalo sie zwrotu "prosze pani", prosze pana".
    W szkolach pozniejszych: "pani profesor", "panie profesorze".
    W podstawowce, to nas tlukli niczym kartofle na puree - nikt nie smial sie w domu poskarzyc, bo wtedy zaliczal nastepna porcje.
    Klarcia to jakos przezyla, jej nauczyciele znacznie gorzej. Jeszcze w latach 90, gdy bylam w Polsce na urlopie i spotkalam "pania" na ulicy, to mnie bez trudu rozpoznawala.
    Podobnie bylo z nauczycielami ze szkoly zawodowej - tam juz nie bili, to Klarcia dawala im jeszcze wiekszy wycisk. W koncu mieli dosyc i przeniesli mnie (w ostatniej klasie) karnie do innej szkoly - co prawda wtedy za "polityke", czyli moge powiedziec, ze juz w szkole bylam politycznie przesladowana. W tej szkole ostatniej klasy nie skonczylam i tym samym pozostalam tylko z wyksztalceniem podstawowym. Dopiero gdy zmadrzalam zrobilam LO systemem wieczorowym. Do dzisiaj pamietam pytania jakie mialam na egzaminie maturalnym.
  • Dopowiem jeszcze, ze poziom nauczania, we wszystkich szkolach (podstawowej, zawodowej, technikum, czy liceum) byl bardzo wysoki. Lektur do czytania bylo od cholery i troche, prawie wszystko komusza agitacja.
    W zawodowce - ja robilam Zasadnicza Szkole Handlowa, dzial sprzedawca - mielismy: histroje, geografie, w pierwszej klasie chemie, pozniej towaroznawstwo, do tego oczywiscie matematyka i jezyk polski. Jezykiem obcym (od podstawowki) byl rosyjski - w LO mieli mozlowosc zamiast rosyjskiego wybrac angielski lub francuski, w Szczecina nauka niemieckiego byla zabroniona. Byl tez WF i przedmioty zawodowe, w tym rysunek techniczny. Po jaka cholere sprzedawcy umiejetnosc rysunku technicznego? - zadna miara nie potrafilismy zrozumiec. Od II klasy byla praktyka w sklepie, 2 dni w tygodniu.
  • @Elunia
    Wyborczej to nawet nie przytaczaj, bo z gory jest pewne, ze sa tam okroipne przeklamania.
    Siegnij raczej po publikacje rzadowe i wlacz samodzielne myslenie.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.