Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Gimbusy i małolaty do szkoły powszechnej

145791014

Komentarz

  • @Monika73 ja kompletnie nie dostrzegam tego, o czym piszesz. Może pojedyncze przypadki rodziców zdarzają się takie, że Ci przeginają i wymagają od dzieci zbyt wiele. Generalnie jednak uważam, że edukacja jest ważna i dla przyszłości dziecka bardzo istotne jest, by zapewnić mu ją na jak najwyższym poziomie (nie zawsze to oznaczać powinno pęd ku wymaganiom stricte akademickim, równie dobrze szkolnictwo zawodowe na wysokim poziomie). Od tego w dużej mierze ile człowiek nauczy się w młodych latach, zależy jak będzie sobie potem radzić w dalszym życiu. 

    Mnie przeraza obecnie raczej silny trend antyintelektualny. Tak jak było np. z działalnością Państwa Elbanowskich. Nie chodzi mi nawet o to, że ustawa o sześciolatkach była dobrze przygotowana, ale przy okazji Elbanowskim udało się wmówić części rodziców, ze szkoła zabiera dzieciństwo i należy przed tym jak najdłużej bronic swoje pociechy...
  • @Coralgol  'i tak i nie dla tego co piszesz.
    Tak. Edukacja jest ważna i rolą rodzica jest zapewnić dziecku edukację a przynajmniej nie przeszkadzać. 
    Jednak jest spora grupa młodzieży, która w okolicach 15tki, 16tki zaczyna stawać okonie.  A ponieważ wie, że "musi" co w praktyce przekłada się na stawanie na głowie nauczycieli (bo przecież muszą udowodnić władzy, że sobie radzą -władza uważa, że nauczyciel musi!musi motywować ucznia a skoro on się nie uczy to jego wina  nie ucznia)a młode co najwyżej łaskawie da się przepychac z klasy do klasy.
    Gdyby nie było tego przymusu a opcja zdobycia zawodu lub do pracy -edukacja stanowczo by zyskała wyższy poziom 
  • @Karolinka, dlaczego 2003? Przecież ten rocznik jako ostatni idzie starym, sprawdzonym trybem. Eksperymentalny jest 2004. i 2005, bo najpierw wepchnięty rok wcześniej do szkół, bo miały iść za rok dwa roczniki, a teraz rok wcześniej decyzja o dalszym kształceniu. Mój syn (2003) będzie miał 16 lat zaczynając LO, a córka (2005) - 14. Będą równocześnie w pierwszej klasie...
  • @Tola zarzucasz manipulację, to podeprzyj jakimiś faktami, bo inaczej rozmowa nie ma sensu.

    @Kociara, ja się nie wypowiadałam nawet w kontekście przymusu nauki do 18-roku życia, raczej ogólnie odniosłam się do wypowiedzi Moniki73, do tej jej części, gdzie pisała o tym, jaką presję wywierają rodzice i jak wielkie są teraz wymagania od uczniów.

    Jeśli chodzi o samą kwestię przymusu, mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony za ogromną wartość samą w sobie uważam wolność wyboru, z drugiej strony wiem, że gdy ktoś przerwie edukację w wieku 15-lat, to jest wysoce prawdopodobne, że już do końca życia będzie wykonywał jedynie najprostsze, fizyczne prace, bardzo źle płatne. Powrót po latach do edukacji może być bardzo ciężki. Owszem, takie osoby "przymuszane" do nauki mogą przeszkadzać innym. 

    Dla mnie to jest jednak przyznam szczerze kwestia trzeciorzędna, jeśli chodzi o reformę systemu edukacji, czy ten "przymus" jest, czy go nie ma. Należy dążyć do tego, by każdy człowiek miał możliwość zdobycia wartościowego wykształcenia, umiejętności przydatnych w życiu i na rynku pracy, ale nikogo się do tego nie zmusi.


  • Widocznie obracamy się w innych środowiskach. Ja mam takie doświadczenia .
  • Pojęcie kluczowe jak dla mnie -wartościowe wykształcenie.  Otóż to.
    jaką wartością dla 17 latka w II kl gimnazjum, zagrożonego niedostosowaniem lub o baaaardzo niskich możliwością intelektualnych, do tego ostro skrecajacego ku patologii ma ukończenie tego gimnazjum? W 18 Rz? 
    Lub dlaśrednio bystrej panny o średniej (zasłużonej lub naciąganej) 3.0 ma wykształcenie wyższe?  Lub średnie 
    Podziękowali 2Pioszo54 sylwia1974
  • @Gosia5 ;Mój M. rocznik 2003 w pierwszej klasie sp poznawał cyfry od 1 do 10 i a piać od nowa litery, chociaż wszyscy dawno to umieli,
    ot wchodzi nowa podstawa to robimy dzieciakom siano w głowach.

    Teraz znowu nowa zmiana, tak, że jednocześnie u progu szkoły średniej spotkają się trzy roczniki.
    Jak dla mnie to za te zmiany  póki co płacą dzieci: obniżeniem poziomu nauczania i utrudnionym dostępem do szkoły średniej.



    Podziękowali 1Gosia5
  • Czy Wy wierzycie w to, że szkoła czegokolwiek sensownego uczy? Toż jak się ten uczeń biedny sam we własnym zakresie (lub wysiłkiem swoich rodziców) nie nauczy, to nie będzie umiał. I programy nauczania, czy inne odgórne regulacje wprowadzane w ostatnich kilku latach niewiele tu zmieniają.
  • Nie muszę w to wierzyć,po prostu wiem :wink: 
    Jednak bardzo dużo zależy od nauczyciela,szczególnie w najmłodszych klasach. Niezależnie od reform jeśli nauczyciel robi swoje jak należy, z pasją daje z siebie dużo plus klasa nie za duża to jest efekt,tam już rodzic niewiele ma do roboty.
    U nas na wsi :smiley:  są klasy z małą ilością dzieci np.najmlodszej liczy 12,najstarszej 18,dwie pozostałe niewiele ponad 20, na pewno więcej się zrobi dla dziecka w takich małych klasach. Więcej czasu na ćwiczenie,wytłumaczenie.
    Panie z dużym doświadczeniem i wykorzystują dużo materiałów więcej niż to co oferują darmowe podręczniki.
    Ale też widzę różnice między tymi moimi 4 córkami. Oprócz osobistych predyspozycji,zdolności,nauczyciel tez ma ogromne znaczenie ile z siebie daje.
  • Etam szkoła i nauka
    Toż wiadomo, ze obecne pokolenie to uczy się zdecydowanie poza szkołą, a do szkoły chodzi tylko po to, zeby towarzystwo spędzić w jedno miejsce, coby się po ulicach nie snuło i pod balkonami nie piło i nie paliło
    Podziękowali 1Gosia5
  • edytowano wrzesień 2016
    @kociara - Żeby choć temu ta współczesna szkoła umiała skutecznie zaradzić...
  • @Katarzyna  no weź nie odbieraj resztki nadziei, że nie robimy strasznej krzywdy naszym dzieciom posyłaniem ich do szkół ;)
    Nie każdy ma możliwość i warunki uczyć swoje dzieci w domu i nie każdy się do tego nadaje z różnych powodów.
    Chociaż, żeby nie było,zazdroszczę i podziwiam Was matki,które się tego podjęły :)
    Dopóki tutaj nie trafiłam nawet nie wiedziałam,że w Polsce istnieje ED. 
    Mimo wszystko mam przekonanie,że to nie dla każdej matki i jej dzieci byłoby dobre,lepsze niż szkoła.
    Podziękowali 2sylwia1974 beatak
  • @olagl - ależ, gdybym to ja miała moje dzieci uczyć, to nic by z tego nie było, bo ani czasu ani zacięcia do tego za bardzo nie mam. Moje dzieci uczą się głównie samodzielnie. Są do tego przeze mnie motywowane. Owszem, czasem interweniuję, gdy dostaję sygnał, że z czymś sobie nie radzą, ale podstawą jest ich samodzielna praca.
    Już za moich czasów szkolnych straciłam złudzenia, że szkoła może człowieka czegoś nauczyć. Szczególnie przy oporze z jego strony. Można delikwenta z klasy do klasy przepychać i udawać, że czegoś się go uczy, ale efekt edukacyjny tego działania będzie mizerny.
    A co do żalów nad tym, jaki to beznadziejny ma być po reformie egzamin po ósmej klasie, to tak mi się przypomina, że za moich czasów nie było żadnych egzaminów po ósmej klasie, a nie mam poczucia, żeby młodzież jakaś szczególnie głupsza była.
    Podziękowali 2Gosia5 babka4
  • Od podstaw,uczą się same? Nie wiem,może chodzi o grę słów.W każdym razie małemu dziecku trzeba poświęcić dużo czasu,pomijając geniuszy,aby nauczyły się czytać,liczyć i własnie samodzielnie uczyć.Potem tak,zgodzę się-można dostaryczyć materiały i zostawić dziecko z tym,samo się jest w stanie większości nauczyć.Czy to w szkole czy w domu-to będzie głównie jego praca.
    Podziękowali 2sylwia1974 beatak
  • @olgal - małe dziecko (klasy 0-3) wymaga nie więcej niż pół godziny dziennie nauki. Z czego znaczną część może wykonywać samodzielnie. Serio! Większość moich znajomych (przynajmniej tych, co się przejmują edukacją własnych dzieci) więcej czasu spędza codziennie odrabiając prace domowe ze swoimi dziećmi na etapie nauczania początkowego niż ja prowadząc z nimi ED. Mam teraz córkę w I klasie i ona rzeczywiście wymaga pewnego nadzoru (głównie pilnowania, jak pisze, bo ma tendencję do tego, żeby nieprawidłowo trzymać narzędzie i czasem w złą stronę pisze kółka) ale daje się ten nadzór prowaedzić równocześnie gotując obiad, czy sprzątając, to nie jest zajęcie angażujące w 100%. Mam córkę w III klasie i ona jest prawie całkiem samodzielna edukacyjnie - przychodzi tylko, żeby jej błędy sprawdzić w tym, co napisze, bo ma rodzinne obciążenie dysortografią.
    @Tola - no, mam inne spojrzenie na te kwestie. Nie oczekuję od szkoły, że zagospodaruje moim dzieciom całe ich życie. Jakoś wolę załatwiać to w ramach rodziny. Sama sobie radzę ze znalezieniem dla dzieci zajęć sportowych, zorganizowaniem wyjazdów, czy zaangażowaniem ich w inicjatywy lokalne. Od szkoły, gdybym z jej pomocy korzystała, oczekiwałabym, że nauczy moje dzieci samodzielnie się uczyć i współpracować w grupie. Niestety, na obu frontach szkoła (całkiem niezła) w przypadku moich dwóch najstarszych synów poległa. Mam taką obserwację, że ja mam większą skuteczność w tym zakresie niż szkołą. Może taka specyfika moich dzieci?
    Podziękowali 2sylwia1974 babka4
  • @Agnieszka ;
    Bo Twoim dzieciom jak i mojemu trafiły sie bardzo fajne szkoły, ktore sa zupelnym zaprzeczeniem tego, co mozna tutaj wyczytać o szkołach :smiley: 

    Podziękowali 1sylwia1974
  • @Katarzyna to masz chyba wyjątkowe dzieci. Przez pół roku przerabiałam ze starszą zadania dla 5 latków i wszystko trwaaaało, uczenie literek, cyferek. Przy każdym zadaniu był jakiś problem... Zdecydowanie zajmowało mi to więcej niż pół godziny. Teraz jest w przedszkolu i chętniej wykonuje zadania, bardziej się przykłada widząc jak inne dzieci się starają (w domu to by najchetniej szalala cały czas).
    U nas też kompletnie nie sprawdziło się przedszkole Montessori. Codziennie był płacz przy wyjsciu z domu i łapanie się za nogi rodzica. Żadnych też spektakularnych rozwojowych skoków. Faktycznie duużo więcej nauczyłam ją w domu.
     Teraz chodzi do "zwyklego" przedszkola, lubi chodzić i codziennie przynosi jakąś nową wiedzę, umiejętność. Pani (jak na razie) bardzo się stara.

    Podziękowali 1beatak
  • edytowano wrzesień 2016
    https://men.gov.pl/wp-content/uploads/2016/09/ramowy-plan-nauczania-sp-i-lo.pdf
    tak dla porównania

    za dużo godzin nowy rząd nie proponuje,
    np. nauka programowania miała być, ale jak to wykonać kiedy info będzie 1godzinę tygodniowo

    słowa @Katarzyny o tym, że szkoła za wiele nie uczy chyba mnie przekonają
    Podziękowali 1Gosia5
  • ja mam sporo dobrych doświadczeń ze szkołami
    w większości wypadków świetne panie I-III ( wliczając w tym moją , a także moją z zerówki przedszkolnej)
    nie miałam rodziców, którzy by mi ten rozwój zapewnili i jestem wdzięczna tym nauczycielom, którzy w moim życiu sporo dobrego zrobili.

    Kusiła mnie ED, ale się nie zdecydowałam...


    w szkole martwi mnie najbardziej schematyzm, to, że wielu nauczycieli nie uczy myślenia twórczego i krytycznego no i to, że szkoła nie radzi sobie z najsłabszymi i najzdolniejszymi uczniami. 
    Myślenia uczymy dzieci ( a przynajmniej staramy się to robić) w domu. Chyba z dość dobrym skutkiem.

    Ogólnie nie mam takich skrajnie złych doświadczeń ze szkołami.
    A z gimnazjum, do którego chodziły ( 2 szt) i chodzą nadal ( kolejne 2 szt) niektóre moje dzieci jestem bardzo zadowolona. Może miałabym inne zdanie na temat gimnazjum rejonowego...
  • Katarzyna,to ja sobie to inaczej wyobrażałam.Jak jeszcze nie chodziły do szkoły to uczyliśmy się czytać metoda sylabową p.Jagody Cieszyńskiej,liczyć m.innymi klockami numicon,różne książeczki,zadania,gry, memory itp. Taka nauka przez zabawę. 
    Dużo nam to czasu w sumie zajmowało, na pewno więcej niż pół godziny. To już nie wiem czy ja przesadzalam czy moje dzieci trudniejsze ;)
    Teraz lekcje ze szkoły odrabiają same,szybko,ale pod moim okiem.Tak jak piszesz,w tym czasie robię obiad,pranie,sprzątam,czytam orga... 
    W szkole dla moich na pewno większa mobilizacja,bo autorytet pani,bo koleżanki,jest rywalizacja,bardziej ich to dopinguje. Chociaż są i tego minusy,trzeba się godzić ze się coś zawaliło, ze ktoś jest w jakiejś dziedzinie lepszy,z różnymi zachowaniami,opiniami.
    Pewnie każdy ma inne doświadczenia. 
    W sumie czytając tutaj o ED sporo o tym myslę,bardzo mi się podoba pomysł, ale jeszcze nie na tyle żeby się tego odważyć podjąć :)
    Gdyby jednak moje dzieci miały w szkole jakieś poważniejsze problemy,to bym pewnie taką opcję intensywnie rozważala.
  • U nas tez ED, i tez poswiecam na "siedzenie" nad dziecmi pewnie z godzine dziennie. Zwyczajni sa, w niektorych dziedzinach lepsi, w innych przecietni. Ale najlepsza i najefektywniejsza nauka nie odbywa sie przy stole i nad podrecznikiem. To jest jakas baza, poczatek rozmowy, pretekst do wycieczki. Nie musze tez sterczec nad glowa czlowiekowi cwiczacemu pisanie, wystarczy raz pokazac i potem pozwalac probowac. Dziecko widzi, czy efekt jest prawidlowy. Naprawde, ED nie jest katorga jakas dla rodzica, tylko przewaznie spora frajda. Podobno w gimnazjum i liceum jeszcze wieksza. Sie zobaczy ;)
    Podziękowali 2Pioszo54 lidia2
  • Tola, masz racje z ta matematyka w programowaniu. Kwestia typu i wycwiczenia umyslu, technologie i tak sie zmieniaja.
  • edytowano wrzesień 2016
    @Tola na cykl IV- VIII,


  • @Aga85 - może po prostu Twoje dziecko było jeszcze za małe na taką naukę? U mnie starsza córka mając 6 lat (zaczęła wtedy pierwszą klasę) czytała już zupełnie samodzielnie i nie miała problemu ze zrozumieniem samodzielnie przeczytanych poleceń do zadań. Wykonywała te zadania i przynosiła tylko do sprawdzenia. Teraz młodsza ma 6 lat, też jest w pierwszej klasie i dopiero poznaje litery. Coś tam składa, ale dość nieudolnie jeszcze. Przy czym starsza mając 4-5 lat aktywnie się interesowała literkami i cyframi oraz zadaniami logicznymi, czy kolorowankami, a młodsza woli bawić się lalkami i mając 5 lat była zupełnie niezainteresowana pisaniem, czy czytaniem, nawet kolorowanie jej nie pociągało. Dzieci różne są. Moje doświadczenie jest takie, że z dzieckiem wykazującym gotowość szkolną wystarczy popracować z pół godzinki dziennie, żeby w ciągu roku szkolnego zrealizować zakładany program nauki. I to dziecko nie musi być  żadnym geniuszem - po prostu, musi osiągnąć odpowiedni etap rozwoju.
  • No, mam nadzieję, że nie semestralnie...
    ;)
  • To jest liczba godzin w cyklu. Np 25 na 4-8 klase oznacza, że dzieciaki mogą mieć po 5 godz w tygodniu w każdej z klas. Odpowiednio 15h z j. Obcego, to po 3 godz w tyg przez 5 lat.
    Podziękowali 1Karolinka
  • Czy 5 godzin tygodniowo z j. polskiego to jest mało?
  • Ja myślę, że to zależy, jaki egzamin szykują na zakończenie 8 klasy. Z języka obcego (moja działka)  ma być ustny i pisemny, i jeśli chodzi o ustny, to przydałaby się dodatkowa godzina w 7 i 8 klasie. 
  • @OlaN.
    normalnie, bez rewelacji
  • Zależy jeszcze od tego, czy klasy są dzielone na grupy. Inaczej wygląda nauka w grupie 14 osób, inaczej 24. W tej licznej jest bardzo trudno. Klasy są dzielone od 26 uczniów w klasie.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.