Dlatego że to nie dokument tylko film fabularny z postawioną tezą.
Film np. o Katyniu powstał już gdy wszystko w temacie było już wiadomo (nie że uważam iż na wyjawienie i nakręcenie prawdy o Smoleńsku też trzeba będzie czekać kilkadziesiąt lat...oby nie).
Film o Katyniu czekał przede wszystkim na upadek PRL, jak sądzę
My z mężem jesteśmy już po seansie "Smoleńska". Niestety - wielkie rozczarowanie. Film okazał się tak słaby, jak wieszczyły to pierwsze recenzje. Dlaczego? Składają się na to dwa aspekty:
- warstwa "techniczna": cały film sprawia wrażenie, jakby montażysta dopiero uczył się na nim, jak się montuje filmy, przeskoki z jednej do drugiej sceny prezentują się dziwnie, poszczególne sceny do niczego nie prowadzą, aktorstwo słabe: bardzo źle wypada główna bohaterka, dziennikarka grana przez Beatę Fido, ma w zasadzie dwie miny przez cały film: zmartwioną i głupią, nieco lepiej wypada postać grana przez Lecha Łotowskiego, ale nie ratuje to filmu. Dialogi są drętwe, a postacie negatywne (np. dyplomata, nie pamiętam już kto go grał) wypada po prostu groteskowo, gorzej niż Janusz Tracz z Plebanii.
- wymowa filmu: jest to ewidentnie film propagandowy, robiony pod tezę, dla wyznawców teorii o wybuchach na pokładzie. Raczej odradzam go osobom, które mają jakiekolwiek wątpliwości i czekają na wyniki śledztwa, to film dla miłośników teorii spiskowych, których nic nie przekona, że "białe jest białe".
" Mówiąc o filmie „Smoleńsk”, mówmy o filmie „Smoleńsk”, a nie o katastrofie pod Smoleńskiem. Podobnie jak robimy to w na przykład w odniesieniu do „Człowieka z żelaza”, którego scenariusz jest dosłownie najeżony sprzecznościami logicznymi, a do historycznej prawdy na temat Sierpnia bardzo mu daleko. O "Człowieku z nadziei" nie ma nawet co wspominać.
Ja obejrzałem „Smoleńsk” z wielką satysfakcją, choć mam biegunowo inny pogląd na genezę i okoliczności katastrofy smoleńskiej. Ale ja poszedłem, aby obejrzeć film. Nie wybrałem się do kina aby wiecować, czy szukać potwierdzenia lub zaprzeczenia dla swoich przekonań. "
"Muszę przyznać, ze film wbija w fotel. Byłem świadkiem " nawrócenia" pewnego małżeństwa zwolenników "Pancernej brzozy" którzy przed seansem mówili o starszych widzach przybyłych na film "Mohery" Po filmie łzy ciekły im po policzkach jak grochy ( nie im jedynym) i przez dłuższy czas nie mogli ruszyć się z fotela.Sala na której była projekcja była prawie cała zajęta mimo późnej pory (seans zaczął się o 19:00). O dziwo przeważała młodzież. Nie byli oni przez nikogo spędzani. \Sami przyszli."
UWAGA SPOILER ALERT: Wypowiedź zdradza szczegóły fabuły. Jak coś to nie czytaj!!! Ale w sumie wszyscy wiedzą, jak było, więc co?
" W kinematografii naszej mamy ostatnio dwa ukrzyżowania: fejkowe zmyślenie "Pokłosia" totalnie od czachy ale za to słuszne i prawdziwe - oraz z "Smoleńska" - prawdziwe ale nie słuszne.
Przecież ja to wszystko przeżyłem. Oglądałem te programy, te pierdoły o kontekście sytuacyjnym, gen Błasiku w kokpicie itp. O dłoni Rosjan, którą odrzucamy. O kłótni na lotnisku itp. Ile wpisów na blogu poświęciłem? Odarli owych mędrców telewizyjnych z nimbu, pokazując w studio na zielonym tle, bez dodanego komputerowego tła.
To jest wstyd, że dzicz wyjącą na Krakowskim Przedmieściu możemy pooglądać dopiero teraz. I film fabularny trzeba aż było nakręcić aby po latach zobaczyć. jak było. Dalej - te kuriozalne przesłuchania wielogodzinne rodzin ofiar w Rosji.
A dźwięk? Wszystko słyszałem, rozumiałem, dialogi mniej-więcej. Autentyczne lepsze. Muzyka świetna.
Teoria ma swoich zwolenników, którzy ją głoszą. Inni też są przekonani o zamachu, ale są za. Trzecia grupa też jest przekonana o zamachu, ale się lęka konsekwencji i udaje, że nie było. W filmie reprezentuje ją ojczym Niny. I taki mamy mniej-więcej podział w społeczeństwie.
Stąd zalew trolli wypisujących różne brednie gdzie się da. Stąd wynurzenia niejakiego Michała Walkiewicza na Filmwebie, który z filmu nie rozumie kompletnie nic (http://www.filmweb.pl/reviews/Bez+wątpliwości-19143). Nie ma mowy o omotywaniu kogokolwiek przez Rosjan, a tego Redbada to w szczególności. Pytanie o język rozmowy Tuska z Putinem jest niebanalne, bo jak u Tuska z językami to wiadomo. Prędzej Putin po polsku potrafi."
Znalazłam również komentarz mojego ulubionego Marquara
" Taktoczno,, ten film nie miał prawa powstać! Sanhedryn zwany dowcipnie "Polskim Instytutem Sztuki Filmowej", pieniędzy na produkcję dać zabronił. Nie miał takich obiekcji w sprawie obrzydliwego "Pokłosia", "(gn)Idy", ani stuhrowego "Obywatela".
Już w czasie - pełnej trudności- produkcji straszliwie nieprawomyslnego dzieła, tzw. yelyty, czyli salooony "wiedziały", że będzie to film zły.
Utwór jednak powstał - ku zgrozie i wściekliźnie- yeliciarni. Ujada ona teraz poprzez tzw. miażdżące recenzje, deprecjonowanie aktorów (że niby sami słabi, nikt ich nigdzie nie chce, niektórym wypomina się PRL-owską przeszłość), narzekanie na tendencyjnośc itp. Sekunduje im internetowy motłoch ubeckiego sortu, który obrzuca błotem reżysera, aktorów, Kaczyńskiego, Macierewicza i raz po raz składa deklaracje typu "ja na ten gniot nie pójdę bo nie muszę oglądać, żeby wiedzieć, że to gniot'. Takiej to się ynteligiencji 3cia RyPa dochowała. "
@Klarcia, a powiedz, sama widziałaś film? Myślę, że by więcej wniosło do dyskusji, gdybyś sama napisała swoimi słowami jakie wrażenia wyniosłaś z filmu, co Ci się w nim podobało (jeśli tak było), odniosła się jakoś do zarzutów innych osób.
Pierwszego dnia po premierze w sieci pojawiła się masa recenzji, w większości bardzo krytycznych wobec filmu, ale chyba nie o to chodzi, by zasypywać forum, kopiując je.
Recenzje, które pokazałam są przeciwwagą dla płynących ze środowiska mainstreamu. Przy tym - wydają się być jednak bardziej miarodajne. Film będę mogła zobaczyć dopiero wtedy, gdy już będzie możliwy zakup na DVD, ale w ciemno obstawiam, że moja opinia od powyżej przytoczonych odbiegała nie będzie.
Byłem z osobą, która nie specjalnie siedziała w temacie i zdecydowanie nie jest pisorem. Była zaskoczona wieloma faktami. Film spełnia swoją rolę, uświadamia, że wiadomo, że nic nie wiadomo.
Przekleję co napisałem na fb. Moja prywatna opinia.
Chyba nigdy mi się nie zdarzyło, bym do kina szedł tak niechętnie. Machina recenzji napisanych zanim film miał premierę, zadziałała także na mnie. (na filmweb o 8 rano w pt, a więc przed jakimikolwiek seansami, film miał kilkaset ocen w granicach 1.0, sztab hejterów nie próżnował). Szedłem więc z kiepskim nastawieniem, ale chciałem wyrobić sobie zdanie po obejrzeniu, a nie jak większość przed.
I była to słuszna decyzja. Film zrobiony sprawnie, trzyma dramaturgię, bardzo dobra muzyka i efekty specjalne, których nie trzeba się wstydzić. Umiejętnie wpleciono także wstawki dokumentujące kluczowe momenty tego co działo się po 10.04.2010. Oczywiście jest to nurt kina zaangażowanego, ale opartego na faktach. Ze wskazaniem wniosku do którego najbardziej przekonany był reżyser.
Dla osób, dla których nie wszystko było jasne dzień po katastrofie jest to emocjonalna dawka przypomnienia wszystkich przekłamań, oszczerstw , ale przede wszystkim faktów, które przeżywaliśmy, a które nie przebijały się do głównych, zmonopolizowanych ówcześnie mediów. Tak jak pyta jeden z bohaterów, dlaczego coraz częściej zdarza Ci się krzyczeć do telewizora? Film niesie duży ładunek emocjonalny, nie tylko zadaje pytania, za które w pierwszych latach po katastrofie natychmiast dostawało się etykietę wariata, oszołoma, ale także wzrusza. Zauważyłem, że po zaświeceniu świateł niektórzy ocierali łzę.
Dla osób, które są wyznawcami pancernej brzozy, film nic nie zmieni, wątpliwe by nawet odważyli się go obejrzeć. Jednak dla ludzi, którzy nie podchodzą dogmatycznie do jakiejś z tez co do przyczyn katastrofy, film może być przyczynkiem do oderwania się od schematycznego myślenia narzuconego przez mainstream.
Na szczęście przy okazji ogląda się dobry, trzymający w napięciu film. Polecam.
Poza tym - jeżeli film ma faktycznie dobre: efekty specjalne, muzykę, jest zrobiony sprawnie, to należy podziwiać reżysera, któremu udało się powyższe osiągnąć zważywszy na rzucane pod nogi kłody i trudności z pozyskaniem funduszu.
Tutaj jeszcze raz przypomnę, że na film "Pokłosie", który za granicą malował fatalny obraz polskiego społeczeństwa, z budżetu państwa dołożono miliony zł.
No mogłem od razu dać link na fb. Udostępniajcie, kopiujcie, czym więcej osób zobaczy film i jak byli oszukiwani przez media tym więcej zacznie myśleć. A to jest główną siłą tego filmu.
- warstwa "techniczna": cały film sprawia wrażenie, jakby montażysta dopiero uczył się na nim, jak się montuje filmy, przeskoki z jednej do drugiej sceny prezentują się dziwnie, poszczególne sceny do niczego nie prowadzą, aktorstwo słabe: bardzo źle wypada główna bohaterka, dziennikarka grana przez Beatę Fido, ma w zasadzie dwie miny przez cały film: zmartwioną i głupią, nieco lepiej wypada postać grana przez Lecha Łotowskiego, ale nie ratuje to filmu. Dialogi są drętwe, a postacie negatywne (np. dyplomata, nie pamiętam już kto go grał) wypada po prostu groteskowo, gorzej niż Janusz Tracz z Plebanii.
- wymowa filmu: jest to ewidentnie film propagandowy, robiony pod tezę, dla wyznawców teorii o wybuchach na pokładzie. Raczej odradzam go osobom, które mają jakiekolwiek wątpliwości i czekają na wyniki śledztwa, to film dla miłośników teorii spiskowych, których nic nie przekona, że "białe jest białe". No i niedopuszczalne błędy, takie jak "uśmiercenie" żyjącego operatora z TVP.
Ja nie wiem, jakie te ludzie uparte. Tłumaczysz, jak krowie na miedzy, nic nie rozumią. Jak towarzysze z Komitetu powiedzieli, że film jeszcze zanim został nakręcony, będzie słaby, to film jest słaby, żeby nie wiem co. Owszem, są dobre filmy, tego Eisensteina, są dobre, albo "Autobus odjeżdża o 6:20" to jest dobry film, "Celuloza", "Pokolenie", "Decydujący front", "Lenin w Polsce", ale takie coś to niii.
Oglądaliście Joanno i Bronisławie? I jak wrażenia?
Jeszcze nie oglądaliśmy, rzadko coś oglądamy, bo czasu brak. Dlatego nie mówimy nic o samym filmie. Natomiast ciekawe, że wiele osób, które nie oglądały, już skądsiś wie, że film jest słaby. I zastanawia nas właśnie, kto im to sufluje.
Napisałaś: " No i niedopuszczalne błędy, takie jak "uśmiercenie" żyjącego operatora z TVP."
Przecież jest to film fabularny, a nie dokument. Reżyser nie musiał wiernie trzymać się faktów.
Ja prawdopodobnie nie potrafię uchwycić "warstwy technicznej": montaż, jakość gry aktorskiej, itp., bo zawsze swoją uwagę koncentruję na fabule filmu.
Tak się jakoś dziwnie plecie, że na wyżej omawiany film, pewne środowisko wylewa kubły pomyj, natomiast inny obraz kinowy spotkał się z jego dużym aplauzem. Mam tutaj na uwadze produkcję "Strajk - bohaterka z Gdańska" w reżyserii Volkera Schlöndorffa - opowiada o wydarzeniach sierpnia 1980 roku w Stoczni Gdańskiej, a pierwowzorem głównej bohaterki jest Anna Walentynowicz. Film ten obraża nie tylko samą Annę Walentynowicz, ale i uderza w cały etos stoczniowej "Solidarności", ukazując jej uczestników jako prostaków i alkoholików, walczących o "wkładkę do zupy". Andrzej Gwiazda skomentował fabułę następująco: "film pokazując kiepsko wykształconych i dużo pijących stoczniowców, świetnie wpisuje się w wizję Polaka - pijaka i złodzieja."
Obraz miał dobre recenzje wśród polskich krytyków filmowych, a na premierze w Berlinie został nagrodzony oklaskami przez niemiecką publiczność. Od niemieckich krytyków otrzymał ocenę "szczególnie wartościowy".
Jak towarzysze z Komitetu powiedzieli, że film jeszcze zanim został nakręcony, będzie słaby, to film jest słaby, żeby nie wiem co. Owszem, są dobre filmy, tego Eisensteina, są dobre, albo "Autobus odjeżdża o 6:20" to jest dobry film, "Celuloza", "Pokolenie", "Decydujący front", "Lenin w Polsce", ale takie coś to niii.
Ja dodam bardziej współczesne: - "Strajk - bohaterka z Gdańska" (w innym miejscu omówiony) , - "Pokłosie", - "Ida".
PawelK pisze o odczuciach znajomej "Była zaskoczona wieloma faktami. Film spełnia swoją rolę, uświadamia, że wiadomo, że nic nie wiadomo". Klarcia pisze, że to film fabularny i reżyser nie musi się sztywno trzymać faktów. No oczywiście, ze nie i o to w tym wszystkim chodzi. To fabularny, political fiction, sensacja czy historyczny?
Recenzje są niespójne Fakt, że głośno o tym filmie, jak niegdyś o "Mgła", w którym autorka swobodnie operowała faktami i żonglowała pod ustaloną tezę. O "Mgła" zrobiło się cicho, jak wkroczyła od akcji komisja Macierewicza. ustalenia komisji M zdecydowanie (o ile dobrze pamiętam) zaprzeczają temu, co forsuje się w "Mgła"
Fabularyzowana jest historia dziennikarki. Natomiast fakty dziejące się w tle, są prawdziwe (przyjęcie konwencji chicagowskiej, protesty o wawel, bezczeszczenie krzyża, wrzutki o kłótni na lotnisku itd,, traktowanie pilotów/Błasikowej, lista osób z listy samobójczej). No i to jest to nieszczęsne jedno miejsce, gdzie na liście pojawia się ten operator, stało się wytrychem do strzelania w film. Jak na film bazujący na autentycznych zdarzeniach, to jest nic, patrząc na klasyki gatunku.
@Wiol - oczywiście, wolno, a nawet warto, zawsze uważałam, że warto się pięknie różnić i o tych różnicach z szacunkiem do siebie dyskutować.
Widzę, że tutaj na forum jest spora grupa, która broni filmu, nie oglądając go - zapewne ze względów ideologicznych, mają do tego prawo, jednak mi taka postawa jest obca.\
@Joanna i Bronisław - ja nie podchodziłam do tego filmu z jakimś konkretnym nastawieniem, nikt mi nic nie musiał mówić. Poszłam do kina by przekonać się, mimo iż od dawna z przecieków wynikało, że będzie to niskiej klasy kino propagandowe. Niestety, rozczarowałam się bardzo. Poza tym nawet na poziomie czysto technicznym, film przypomina produkcje zupełnie amatorskie, pod względem montażu, gry aktorskiej, dialogów etc.
Filmów wspomnianych przez Was nie oglądałam (oglądam co prawda sporo filmów, ale mam wyrobiony swój specyficzny gust, więc często znam produkcje bardzo niszowe, a nie znam największych hitów z Hollywood), więc się na ich temat na razie nie wypowiem, filmu wspomnianego przez Klarcię też nie. Widziałam Idę, ten film uważam za niezły, choć nie wybitny, Pokłosie - nie przebrnęłam do końca, momenty strasznie stereotypowe.
Przy promocji filmu "Smoleńsk" bardzo jednak podkreśla się, że "demaskuje prawdę". Chciałabyś żeby nakręcono film "demaskujący prawdę" w którym pojawia się wątek śmierci Twojego męża, który nadal żyje? Albo żeby ktoś nakręcił film w którym się puszczasz, bo to taki film fabularny, który nie musi się trzymać wiernie faktów? (Przepraszam, za to porównanie, nie odbieraj go osobiście, chcę Ci jedynie pokazać, dlaczego ten film jest zły)
PawelK - do wątku dziennikarki nie mam zastrzeżeń, jest on fikcyjny i ok. Ale już nachalne lansowanie tezy o zamachu, bez mocnych dowodów na to, czy uśmiercenie żyjącego operatora TVP budzi mój głęboki sprzeciw.
Ten film nie jest dla osób, które myślą niezależnie i rozważają różne wersje, by poznać prawdę. To film dla osób, które są przekonane, że w Smoleńsku Tusk i Putin zamordowali nam prezydenta, i nikt ich nie przekona, że było inaczej.
No to jest obiektywnie zły-bo-jak piszesz do Klarci, czy może być jednak dla kogoś dobry,czyli jest subiektywnie zły? No nie można mieć innego zdania, bo to jest złe zdanie Każdy tak ma. Gdyby temat nie był tak kontrowersyjny, to nie byłoby dyskusji
Komentarz
Raczej mnie nie przekonałaś.
Film o Katyniu czekał przede wszystkim na upadek PRL, jak sądzę
- warstwa "techniczna": cały film sprawia wrażenie, jakby montażysta dopiero uczył się na nim, jak się montuje filmy, przeskoki z jednej do drugiej sceny prezentują się dziwnie, poszczególne sceny do niczego nie prowadzą, aktorstwo słabe: bardzo źle wypada główna bohaterka, dziennikarka grana przez Beatę Fido, ma w zasadzie dwie miny przez cały film: zmartwioną i głupią, nieco lepiej wypada postać grana przez Lecha Łotowskiego, ale nie ratuje to filmu. Dialogi są drętwe, a postacie negatywne (np. dyplomata, nie pamiętam już kto go grał) wypada po prostu groteskowo, gorzej niż Janusz Tracz z Plebanii.
- wymowa filmu: jest to ewidentnie film propagandowy, robiony pod tezę, dla wyznawców teorii o wybuchach na pokładzie. Raczej odradzam go osobom, które mają jakiekolwiek wątpliwości i czekają na wyniki śledztwa, to film dla miłośników teorii spiskowych, których nic nie przekona, że "białe jest białe".
Ja obejrzałem „Smoleńsk” z wielką satysfakcją, choć mam biegunowo inny pogląd na genezę i okoliczności katastrofy smoleńskiej. Ale ja poszedłem, aby obejrzeć film. Nie wybrałem się do kina aby wiecować, czy szukać potwierdzenia lub zaprzeczenia dla swoich przekonań. "
http://mundurowi.salon24.pl/727257,smolensk-debata
http://tvradom.pl.salon24.pl/727231,film-smolensk-fakty-i-mity-wrazenia-po-premierze
" W kinematografii naszej mamy ostatnio dwa ukrzyżowania: fejkowe zmyślenie "Pokłosia" totalnie od czachy ale za to słuszne i prawdziwe - oraz z "Smoleńska" - prawdziwe ale nie słuszne.
Przecież ja to wszystko przeżyłem. Oglądałem te programy, te pierdoły o kontekście sytuacyjnym, gen Błasiku w kokpicie itp. O dłoni Rosjan, którą odrzucamy. O kłótni na lotnisku itp. Ile wpisów na blogu poświęciłem? Odarli owych mędrców telewizyjnych z nimbu, pokazując w studio na zielonym tle, bez dodanego komputerowego tła.
To jest wstyd, że dzicz wyjącą na Krakowskim Przedmieściu możemy pooglądać dopiero teraz. I film fabularny trzeba aż było nakręcić aby po latach zobaczyć. jak było. Dalej - te kuriozalne przesłuchania wielogodzinne rodzin ofiar w Rosji.
A dźwięk? Wszystko słyszałem, rozumiałem, dialogi mniej-więcej. Autentyczne lepsze.
Muzyka świetna.
Teoria ma swoich zwolenników, którzy ją głoszą. Inni też są przekonani o zamachu, ale są za. Trzecia grupa też jest przekonana o zamachu, ale się lęka konsekwencji i udaje, że nie było. W filmie reprezentuje ją ojczym Niny. I taki mamy mniej-więcej podział w społeczeństwie.
Stąd zalew trolli wypisujących różne brednie gdzie się da. Stąd wynurzenia niejakiego Michała Walkiewicza na Filmwebie, który z filmu nie rozumie kompletnie nic (http://www.filmweb.pl/reviews/Bez+wątpliwości-19143). Nie ma mowy o omotywaniu kogokolwiek przez Rosjan, a tego Redbada to w szczególności. Pytanie o język rozmowy Tuska z Putinem jest niebanalne, bo jak u Tuska z językami to wiadomo. Prędzej Putin po polsku potrafi."
http://smocze.opary.salon24.pl/727241,smolensk
" Taktoczno,, ten film nie miał prawa powstać! Sanhedryn zwany dowcipnie "Polskim Instytutem Sztuki Filmowej", pieniędzy na produkcję dać zabronił. Nie miał takich obiekcji w sprawie obrzydliwego "Pokłosia", "(gn)Idy", ani stuhrowego "Obywatela".
Już w czasie - pełnej trudności- produkcji straszliwie nieprawomyslnego dzieła, tzw. yelyty, czyli salooony "wiedziały", że będzie to film zły.
Utwór jednak powstał - ku zgrozie i wściekliźnie- yeliciarni. Ujada ona teraz poprzez tzw. miażdżące recenzje, deprecjonowanie aktorów (że niby sami słabi, nikt ich nigdzie nie chce, niektórym wypomina się PRL-owską przeszłość), narzekanie na tendencyjnośc itp. Sekunduje im internetowy motłoch ubeckiego sortu, który obrzuca błotem reżysera, aktorów, Kaczyńskiego, Macierewicza i raz po raz składa deklaracje typu "ja na ten gniot nie pójdę bo nie muszę oglądać, żeby wiedzieć, że to gniot'. Takiej to się ynteligiencji 3cia RyPa dochowała. "
http://marguar.salon24.pl/727289,swinte-oburzenie-z-powodu-skandalu-niebywalego-czyli-filmu-smolensk
Pierwszego dnia po premierze w sieci pojawiła się masa recenzji, w większości bardzo krytycznych wobec filmu, ale chyba nie o to chodzi, by zasypywać forum, kopiując je.
Recenzje, które pokazałam są przeciwwagą dla płynących ze środowiska mainstreamu.
Przy tym - wydają się być jednak bardziej miarodajne.
Film będę mogła zobaczyć dopiero wtedy, gdy już będzie możliwy zakup na DVD, ale w ciemno obstawiam, że moja opinia od powyżej przytoczonych odbiegała nie będzie.
Przekleję co napisałem na fb. Moja prywatna opinia.
Chyba nigdy mi się nie zdarzyło, bym do kina szedł tak niechętnie. Machina recenzji napisanych zanim film miał premierę, zadziałała także na mnie. (na filmweb o 8 rano w pt, a więc przed jakimikolwiek seansami, film miał kilkaset ocen w granicach 1.0, sztab hejterów nie próżnował). Szedłem więc z kiepskim nastawieniem, ale chciałem wyrobić sobie zdanie po obejrzeniu, a nie jak większość przed.
I była to słuszna decyzja. Film zrobiony sprawnie, trzyma dramaturgię, bardzo dobra muzyka i efekty specjalne, których nie trzeba się wstydzić. Umiejętnie wpleciono także wstawki dokumentujące kluczowe momenty tego co działo się po 10.04.2010. Oczywiście jest to nurt kina zaangażowanego, ale opartego na faktach. Ze wskazaniem wniosku do którego najbardziej przekonany był reżyser.
Dla osób, dla których nie wszystko było jasne dzień po katastrofie jest to emocjonalna dawka przypomnienia wszystkich przekłamań, oszczerstw , ale przede wszystkim faktów, które przeżywaliśmy, a które nie przebijały się do głównych, zmonopolizowanych ówcześnie mediów. Tak jak pyta jeden z bohaterów, dlaczego coraz częściej zdarza Ci się krzyczeć do telewizora? Film niesie duży ładunek emocjonalny, nie tylko zadaje pytania, za które w pierwszych latach po katastrofie natychmiast dostawało się etykietę wariata, oszołoma, ale także wzrusza. Zauważyłem, że po zaświeceniu świateł niektórzy ocierali łzę.
Dla osób, które są wyznawcami pancernej brzozy, film nic nie zmieni, wątpliwe by nawet odważyli się go obejrzeć. Jednak dla ludzi, którzy nie podchodzą dogmatycznie do jakiejś z tez co do przyczyn katastrofy, film może być przyczynkiem do oderwania się od schematycznego myślenia narzuconego przez mainstream.
Na szczęście przy okazji ogląda się dobry, trzymający w napięciu film. Polecam.
Potwierdzasz więc Klarcine rozeznanie
Poza tym - jeżeli film ma faktycznie dobre: efekty specjalne, muzykę, jest zrobiony sprawnie, to należy podziwiać reżysera, któremu udało się powyższe osiągnąć zważywszy na rzucane pod nogi kłody i trudności z pozyskaniem funduszu.
Tutaj jeszcze raz przypomnę, że na film "Pokłosie", który za granicą malował fatalny obraz polskiego społeczeństwa, z budżetu państwa dołożono miliony zł.
https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=1443886392305141&id=100000513836971
Ja widziałam i moje zdanie o nim jest bardzo negatywne niestety.
A jeżeli ten obraz odebrałaś negatywnie - czy mogłabyś nam to umotywować?
- warstwa "techniczna": cały film sprawia wrażenie, jakby montażysta dopiero uczył się na nim, jak się montuje filmy, przeskoki z jednej do drugiej sceny prezentują się dziwnie, poszczególne sceny do niczego nie prowadzą, aktorstwo słabe: bardzo źle wypada główna bohaterka, dziennikarka grana przez Beatę Fido, ma w zasadzie dwie miny przez cały film: zmartwioną i głupią, nieco lepiej wypada postać grana przez Lecha Łotowskiego, ale nie ratuje to filmu. Dialogi są drętwe, a postacie negatywne (np. dyplomata, nie pamiętam już kto go grał) wypada po prostu groteskowo, gorzej niż Janusz Tracz z Plebanii.
- wymowa filmu: jest to ewidentnie film propagandowy, robiony pod tezę, dla wyznawców teorii o wybuchach na pokładzie. Raczej odradzam go osobom, które mają jakiekolwiek wątpliwości i czekają na wyniki śledztwa, to film dla miłośników teorii spiskowych, których nic nie przekona, że "białe jest białe". No i niedopuszczalne błędy, takie jak "uśmiercenie" żyjącego operatora z TVP.
Napisałaś: " No i niedopuszczalne błędy, takie jak "uśmiercenie" żyjącego operatora z TVP."
Przecież jest to film fabularny, a nie dokument. Reżyser nie musiał wiernie trzymać się faktów.
Ja prawdopodobnie nie potrafię uchwycić "warstwy technicznej": montaż, jakość gry aktorskiej, itp., bo zawsze swoją uwagę koncentruję na fabule filmu.
Tak się jakoś dziwnie plecie, że na wyżej omawiany film, pewne środowisko wylewa kubły pomyj, natomiast inny obraz kinowy spotkał się z jego dużym aplauzem. Mam tutaj na uwadze produkcję "Strajk - bohaterka z Gdańska" w reżyserii Volkera Schlöndorffa - opowiada o wydarzeniach sierpnia 1980 roku w Stoczni Gdańskiej, a pierwowzorem głównej bohaterki jest Anna Walentynowicz.
Film ten obraża nie tylko samą Annę Walentynowicz, ale i uderza w cały etos stoczniowej "Solidarności", ukazując jej uczestników jako prostaków i alkoholików, walczących o "wkładkę do zupy".
Andrzej Gwiazda skomentował fabułę następująco: "film pokazując kiepsko wykształconych i dużo pijących stoczniowców, świetnie wpisuje się w wizję Polaka - pijaka i złodzieja."
Obraz miał dobre recenzje wśród polskich krytyków filmowych, a na premierze w Berlinie został nagrodzony oklaskami przez niemiecką publiczność. Od niemieckich krytyków otrzymał ocenę "szczególnie wartościowy".
Ja dodam bardziej współczesne:
- "Strajk - bohaterka z Gdańska" (w innym miejscu omówiony) ,
- "Pokłosie",
- "Ida".
Klarcia pisze, że to film fabularny i reżyser nie musi się sztywno trzymać faktów. No oczywiście, ze nie i o to w tym wszystkim chodzi. To fabularny, political fiction, sensacja czy historyczny?
Recenzje są niespójne Fakt, że głośno o tym filmie, jak niegdyś o "Mgła", w którym autorka swobodnie operowała faktami i żonglowała pod ustaloną tezę. O "Mgła" zrobiło się cicho, jak wkroczyła od akcji komisja Macierewicza. ustalenia komisji M zdecydowanie (o ile dobrze pamiętam) zaprzeczają temu, co forsuje się w "Mgła"
Jak na film bazujący na autentycznych zdarzeniach, to jest nic, patrząc na klasyki gatunku.
Widzę, że tutaj na forum jest spora grupa, która broni filmu, nie oglądając go - zapewne ze względów ideologicznych, mają do tego prawo, jednak mi taka postawa jest obca.\
@Joanna i Bronisław - ja nie podchodziłam do tego filmu z jakimś konkretnym nastawieniem, nikt mi nic nie musiał mówić. Poszłam do kina by przekonać się, mimo iż od dawna z przecieków wynikało, że będzie to niskiej klasy kino propagandowe. Niestety, rozczarowałam się bardzo. Poza tym nawet na poziomie czysto technicznym, film przypomina produkcje zupełnie amatorskie, pod względem montażu, gry aktorskiej, dialogów etc.
Filmów wspomnianych przez Was nie oglądałam (oglądam co prawda sporo filmów, ale mam wyrobiony swój specyficzny gust, więc często znam produkcje bardzo niszowe, a nie znam największych hitów z Hollywood), więc się na ich temat na razie nie wypowiem, filmu wspomnianego przez Klarcię też nie. Widziałam Idę, ten film uważam za niezły, choć nie wybitny, Pokłosie - nie przebrnęłam do końca, momenty strasznie stereotypowe.
@Klarcia
Przy promocji filmu "Smoleńsk" bardzo jednak podkreśla się, że "demaskuje prawdę". Chciałabyś żeby nakręcono film "demaskujący prawdę" w którym pojawia się wątek śmierci Twojego męża, który nadal żyje? Albo żeby ktoś nakręcił film w którym się puszczasz, bo to taki film fabularny, który nie musi się trzymać wiernie faktów? (Przepraszam, za to porównanie, nie odbieraj go osobiście, chcę Ci jedynie pokazać, dlaczego ten film jest zły)
Ten film nie jest dla osób, które myślą niezależnie i rozważają różne wersje, by poznać prawdę. To film dla osób, które są przekonane, że w Smoleńsku Tusk i Putin zamordowali nam prezydenta, i nikt ich nie przekona, że było inaczej.
No nie można mieć innego zdania, bo to jest złe zdanie
Każdy tak ma.
Gdyby temat nie był tak kontrowersyjny, to nie byłoby dyskusji