Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

O wychowaniu

2

Komentarz

  • Mieszkaliśmy do czwartego dziecka w bloku, potem na wsi w domku. I jedno i drugie ma swoje zalety. Mieszkanie w bloku w miescie - bliskość placówek edukacyjnych, te nieszczęsne zróżnicowane place zabaw, możliwość łatwego dostepu do atrakcji typu basen w lecie, jakies muzea, zoo, kina itp. - czas wolny łatwo zorganizowac sobie w miarę atrakcyjnie. Starsze, nastoletnie dzieci - wystarczy karta miejska i dziecko jest praktycznie niezależne, mogłoby samo jeździc na rózne treningi, spotykac sie ze znajomymi itp. a nie trzeba całego grafika całej rodziny zgrywać na wspólny powrót do domu samochodem. Myśle, ze gdybym była na tyle bogata, że stac by mnie było na dom z ogrodem w obrębie np. Warszawy, to byłby układ idealny. Natomiast niewątpliwa zaleta domu jest to, ze gromada energicznych dzieci generuje hałas, który co najwyżej jak mnie wkurzy wywale na dwór i po sprawie. Mam dowolnośc w kształtowaniu otoczenia, moge sobie coś posadzic gdzie chcę i karmic dzieci ekologicznymi warzywkami, , ogólnie zyje sie tu milo i przyjemnie. Ale widze wady, zwłaszcza dla dorastających nastolatków - zwłaszcza uwiazanie komunikacyjne do rodziców (my żyjemy na prawdziwej wsi, do autobusu jezdzacego regularnie jest 40 min spaceru przez las - ok. 3,5 km). Jak ich przypili to przez ten las łażą, ale nie jest to wygodne i tyle. Do tego - do miejscowej szkoły i tak trzeba by było dojezdzac kilka kilometrów, przy mniejszych dzieciach za bardzo nie maja same jak dojechac i wrócić - nie zdecydowalismy sie na to i nie zmienialiśmy szkół po wyprowadzce, dopiero po pewnym czasie na takie w poblizu pracy. Domy sa rozrzucone, a my nie "kolegujemy" sie z większości najblizszych sąsiadów - mamy tych sasiadów az 4 ;), wiec dzieci za bardzo nie maja kontaktów z nielicznymi dziecmi mieszkajacych w poblizu. Faktycznie rosna takie troche odludki, zwłaszcza , ze maja swoje wieksze niz w przeciętnej rodzinie towarzystwo i i tak sie ze soba nie nudzą (zwykle). 
  • @ola_g czytam i jakbym o sobie czytała. Też aspołeczna jestem i mąż, mamy chyba dużą potrzebę alienacji ,więc się męczymy. Lubię czasem z chłopakami się pobawić ale chciałabym mieć tę alternatywę wypuszczenia na luz, a w mieście nie mam...Na placach zabaw trzeba dzieciom babeczki robić i absolutnie nie pozwalać klękać na piachu bo zaraz spodenki brudne(tak robią babusie i panie opiekunki) :s Wiem, że jestem teraz dodatkowo sfrustrowana, bo naokoło niemal wszyscy i na osiedlu i znajomi robią inaczej niż ja bym chciała - jedno, maks dwudzietność i zajęcia i rodzic na zawołanie.
    My jeszcze mieszkamy na takim osiedlu bardzo, bardzo, ogrodzonym, bloki blisko siebie, tłok, we mnie jeszcze to potęguje uczucie uwięzienia. Ale dziś właśnie zaczęłam pompejańską w intencji domu, niech Matka Boża działa..
    Podziękowali 1sylwia1974
  • edytowano wrzesień 2016
    @Bagata ;
    w dzisiejszym świecie da się mieć więcej dzieci ( mam tylko 7, ale i tak przekraczam w znacznym stopniu standardy ) i nie mam problemów psychicznych ;)
    odniosę się do Twojego pierwszego wpisu:
    1. szacunek należy sobie wypracować, trzeba go wymagać, a nieposłuszeństwo i bezsensowne pyskowanie należy karać ( co innego konstruktywna , nawet głośniejsza dyskusja, co innego wywieranie krzykiem presji na rodzicach) To my rodzice wychowujemy...niestety teraz często bywa na odwrót.
    2. Dzieci mają obowiązki! Od najmłodszych lat. I to od ilości ich obowiązków i wieku zależy ilość praw, a nie odwrotnie. 
    3. Od roku nie mam podwórka. Od roku mieszkam w kamienicy.Jeśli dzieci się popsztrykają na wspólnym terenie ( np w jadalni) i robią za dużo jazgotu, muszą ten teren opuścić, wyciszyć się osobno, w innym pokoju, a potem mogą wrócić ( już na spokojnie) do rozmowy.

    Nie zawsze jest tak łatwo i różowo, ale jest to jak najbardziej realne.
    I nie wyobrażam sobie ani rządów dziecka w naszym domu, ani nawet demokracji.

    Dla naszych dzieci te zasady są jasne i zrozumiałe od początku. 

    P.S czasem lepimy jeżyki, ale na pierwszym miejscu jest po prostu ŻYCIE.

    Nie trzeba dzieciom 'wszystkiego' zapewniać. Miłość i mądre wymagania zapewniają im WSZYSTKO, bardzo szybko zauważa to najbliższe otoczenie, nauczyciele w szkole także ;)
  • Tak na marginesie: Zaskakują mnie pytania różnych postronnych osób, które widzą, lub dowiadują się o tym, że moje dzieci robią w domu i obejściu różne rzeczy, o to: "Czy im się chce?". No, raczej im się nie chce. Mi też się nie chce wypełniać wielu moich codziennych obowiązków. Czy mnie kto o to pyta, czy chce mi się gotować, prać, czy sprzątać? Tak samo ja nie pytam dzieci, czy im się chce, tylko wyznaczam konkretne obowiązki. Życie jest z nimi nierozerwalnie związane. Wychowywanie dziecka bez codziennych obowiązków oznacza, że wychowujemy człowieka, który nie będzie przygotowany do dorosłego życia.
  • Dobre pytanie :D pewnie chodzi pytającemu,  jak zaganiasz towarzystwo do roboty, pomimo ich niechęci. 

  • Wogole to lubię te wątki, trochę ustawiają do pionu.
    Często spotykam się z ideałem wychowania absolutnie bez krzyku i kar, wyłącznie przez rozmowy. Pewnie, że tak jest pięknie ale czasem się nie da.
    Na szkoleniu, psycholog mówiła o "traumie kar", która niesiemy przez całe życie. .. Kazała przypomnieć sobie najgorsza karę jaka otrzymaliśmy w dzieciństwie i opisać towarzyszące uczucia...
    Tylko jeśli 30-40 latek pamięta karę sprzed kilkudziesięciu lat to pewnie faktycznie była wyjątkowo surowa
  • @Aga85  tych najsurowszych chwil,też kar się nie pamięta,się wypiera i się ma przeróżne problemy emocjonalne,ale się nie kojarzy tego z niczym...
    Jak już ktoś pamięta i wie,że był krzywdzony,ma tego świadomość,czuje emocje,to nie jest najgorzej.
  • @Elunia Ok, na dwa lata obstawiania miejskich placów zabaw z pierworodną, jedna dziwna odzywka nam się trafila. I też jedna rozsądną niania która wymagała od podopiecznej więcej niż zapracowani rodzice.
    Teraz już prawie nie chodzimy, mogło sie w narodzie pogorszyć...
    Soczki w dziobach i dzielenie się chrupkami było wtedy na porządku dziennym.
    Ale może ktoś okazjonalnie dziecku sok kupil, mnie się czasem zdarzy wyjatkowo, nie chce oceniać.
    No i mamy we wsi bardzo fajna, kontaktowa 5l Nikolę. Chyba że to inna "półka" imion. Tak się przekomarzam :)
    Mam sentyment do mojego ex-miasta, pewnie idealizuje nieco. Na pewno na wsi nieporównywalnie latwiej nam z dziecmi.
  • edytowano wrzesień 2016
    @olgal nie chodziło o osoby krzywdzonyce,  wykorzystywane przez rodziców tylko o stosowanie zwykłych i bardzo powszechnych kar w latach 80 tych. Nie wyjdziesz na dwór,  nie pojedziesz na wycieczkę itp.
    Prze
  • @Aga85 ale to nie jest idealne wychowanie...to odrealnione wychowanie...potem takie dziecko idzie w świat i na lekko podniesiony głos lub krzywą minę reaguje stresem ponad miarę, nie radzi sobie w sytuacjach trudnych

    mój mąż ostatnio czytał świetny artykuł
    generalnie ( trochę spłycam) chodziło o to, że jak kiedyś dzieci jeździły na rowerku bez kasku i ochraniaczy, to jak się przewróciły , bo zbyt szybko i nieostrożnie jechały to ZABOLAŁO i ten ból , czyli konsekwencje głupiego zachowania uczył zachowań odpowiedzialnych i właściwych...Chroniąc dziecko przed bólem, strachem, konsekwencjami głupich zachowań - nie uczymy odpowiedzialnego życia.
  • @Aga85 - mam taką obserwację, że za najbardziej krzywdzące uważamy te kary, które były niesprawiedliwe, nieoczekiwane, niekonsekwentne. Jeśli dziecko ma świadomość, że nikt go nie krzywdzi, a jedynie odbiera to, co słusznie mu się należy (bo takie były wcześniejsze ustalenia), to nie bardzo rozumiem, dlaczego miałoby z tego powodu nosić w sobie przez wiele lat traumę.
    Odpalałyśmy kiedyś z kuzynką domowej roboty petardy za stodołą. Upalne, suche lato było. Co się przechowuje w stodole - wiadomo. Gdy niespodzianie na grzbiety spadł nam pas wujka (a wlał nam wtedy solidnie), to żadnej z nas nie przyszło do głowy, żeby mieć do niego o to pretensje. Ba, jeszcze całkiem szczerze przepraszałyśmy za swoje zachowanie. A pirotechniczne głupoty na długo wywietrzały nam z głów. Wedle współczesnych teorii powinnyśmy przez długie lata nosić traumę po tym okropnym doświadczeniu.
  • ...a wujek do więzienia ;)
    Podziękowali 1Katarzyna
  • Takie właśnie było moje przemyślenia,  że nie każda kara jest zła, a te które pamiętamy musiały być bardzo surowe w stosunku do przewinienia lub niesprawiedliwe. Niemniej większość osob biorących udział przyznało racje. Kary są złe i traumatyczne
  • Chodziło mi raczej o trend wychowawczy lansowany przez osoby kompetentne, które są w pewnym stopniu autorytetem w tej dziedzinie 
  • Te osoby, do których zwykle chodzi się przy problemach z dziecmi- psycholodzy, pedagodzy. 
  • @M_Monia - za to Twoje dziecko ma rodzeństwo :-)
  • Moj mąż pamięta kary ale się śmieje z nich. Jak np wrzucił kapcia do zupy bo sie huśtał między blatem a stołem to musiał cały garnek tej zupy zjeść :):)
  • @Tola siłą rzeczy w wątku wypowiadają sie tylko ci, którzy pod maszyny rolnicze nie wpadli ;) I zgadzam sie z Tobą, ze jest jakas idealizacja "starych dobrych czasów". Ale myślę, ze chodzi tez o wyksztalcenie w dziecku instynktu samozachowawczego. Pytanie, ile można zaryzykować, by sie on wykształcił. Dla niektórych juz rozbicie kolana to "za dużo", dla innych wstrząśnienie mózgu jest jeszcze akceptowalne.
  • Aga85 powiedział(a):
    nie każda kara jest zła, a te które pamiętamy musiały być bardzo surowe w stosunku do przewinienia lub niesprawiedliwe.
    Nie zgodzę się. Najbardziej pamiętam lanie, które należało mi się słusznie jak cholera. A pamiętam dlatego, że uderzył mnie ojciec a nie matka, jak zwykle ;)
    Kara nie była ani zbyt surowa ani tym bardziej niesprawiedliwa.
    Podziękowali 2Milagro Subiektywna
  • Lanie to chyba dość surowa kara ;)
  • @Tola ;
    trochę źle interpretujesz moją wypowiedź
    zauważ - dodałam, że spłycam...ale jak dostane link tego tekstu to go wstawię

    nie ma nic wspólnego z idealizowaniem "starych dobrych czasów" 
    i ja też ich nie idealizuję @malagala ;

    zapinam dzieci w fotelikach itp 

    chodzi raczej o nadopiekuńczość i nie pozwalanie na poniesienie konsekwencji w rożnych codziennych sytuacjach, nawet tych najprostszych, chronienie przed każdym bólem, który na to został stworzony , by nas przestrzegać i chronić

    Dziecko, które nie nauczy się jeździć bezpiecznie na rowerku może być kiedyś niebezpiecznym kierowcą, któremu wszystko wolno, bo ma bezpieczne auto...
    Podziękowali 2malagala Rogalikowa
  • odnośnie kar

    kara jest zła - no tak, bo jest czymś przykrym, więc postrzegamy ją jako coś złego - w dorosłym życiu także

    jest dobra jednak, jeśli dzięki niej coś sobie uświadomimy, przemyślimy, wyciągniemy wnioski

    oczywiście, że powinna być adekwatna, 
    a to czy ja pamiętamy czy nie zależy od większej ilości czynników
    ja wolałam konkretną karę niż gderanie mamy, albo wysłuchiwanie wszystkich przewinień z ostatniej dziesięciolatki( bo się mamie uzbierało)
    Podziękowali 2Pietruszka Subiektywna
  • edytowano wrzesień 2016
    @sylwia1974   na podniesiony głos,krzyk najsilniej reagują dzieci,które doświadczyły przemocy,a nie te bezstresowo wychowane.
    Często dzieci, na które nikt nie krzyczał,których nikt nie karci,nikogo nie słuchają,nic sobie potem z krzyku nie robią. 

    Zgadzam się, że kara która jest "na miarę"  nie krzywdzi wręcz pomaga.
    Ks.Tischner kiedyś na kazaniu pod Turbaczem mówił o wychowywaniu dzieci,fajnie to zobrazował,że z wychowaniem człowieka to jak z dbanie o roślinę. Trzeba pięć razy podlać a raz przyciąć, żeby piękna wyrosła. Jak za dużo przycinania nie urośnie,zniszczymy. Bez przycinania też owoców nie będzie. Zdziczeje.
    Na ogrodnictwie się za bardzo nie znam wiec nie wiem :smiley: 
    Podziękowali 1asiao
  • @sylwia1974 to nie bylo konkretnie do Ciebie, chociaż moze z kontekstu to tak troche wygląda Ja np. walczę o zapinanie pasów, a co rusz słyszę od starszego ode mnie pokolenia, ze to wymysly i kiedys nie trzeba bylo zapinać itd. "i przeciez nic się nikomu nie stalo". I tak czasem odbieram niektóre wypowiedzi, ze kiedys to cos tam cos tam. Ale moze ktos po prostu mówi o swoim doświadczeniu? @Tola no właśnie mysle, ze to jest bardzo indywidualna sprawa, co jest przegięciem, a co nie jest... I dużo zalezy od ogólnie pojętego środowiska itd.
    Podziękowali 1sylwia1974
  • @wiesia, moja najstarsza ma 6 lat, więc nie tak mało. Wakacje w dużym stopniu spędzaliśmy wyjazdowo i miała tam dużo więcej swobody. Tak jak pisała Małgorzata, dzieciaki bawiły się całą bandą, dorośli nie wtrącali się w ich sprawy i było super. Teraz widzę, że czuje się stłamszona, rwie się do samodzielności a nie ma jej gdzie realizować. W domu ciasno, młodsze rodzeństwo wchodzi na głowę, a ja nie jestem w stanie pilnować bez przerwy maluchów, żeby jej się nie wtrącały do każdej aktywności, jaką sobie wymyśli. Ciężko jest, frustracja ogromna. A może to po prostu tzw. bunt sześciolatka? 
    Od jakiego wieku dzieci mogą same zostawać w domu i chodzić po ulicy?
    Podziękowali 1wiesia
  • O rety! 11? 14? Strasznie dużo!!!

    Podziękowali 1asiao
  • Czyli jak 12 latek nie chce gdzieś z nami jechać (np do znajomych z samymi maluchami) to mogę go zostawić z kanapką i butelką picia przed domem z zakazem wchodzenia do domu... ;) no genialne prawo (nie mogę znaleźć odpowiedniej ikonki ale kilka przychodzi mi do głowy...)
  • Oj, chyba nie całkiem tak jest z tymi przepisami o zostawianiu dziecka samego w domu. Interesowałam się kiedyś i wyszło na to, że to nie jest w polskim prawie tak precyzyjnie dookreślone, że od x lat to już może samo w domu zostać.
    Oczywiście, najbezpieczniej do 18 samego w domu nie zostawiać bez pełnoletniej opieki ;) Jednakowoż moje zdanie jest takie, że to ja wiem najlepiej, które moje dziecko, w jakim wieku nadaje się do złożenia na nim jakiej odpowiedzialności.
    Podziękowali 2Karolinka mama83
  • A tylko droga do szkoły taka uprzywilejowana? Bo może dać mu 2zł i niech te parę godz idzie na zakupy (lody np) i z powrotem -i będzie mniej opuszczony ;)
  • Na pobranie krwi od 16 r. ż. może dopiero. Teraz już wiem :) 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.