Na świecie są trzy rodzaje relacji: równorzędne o podłożu seksualnym (jak w małżeństwie), relacje podległości (jak u dzieci wobec rodziców i potem np. wobec przełożonych) i relacje równorzędne - koleżeńskie (jak wśród rodzeństwa i potem ze znajomymi bliskimi i dalszymi). W normalnej rodzinie z kilkorgiem dzieci wszystkie te relacje ma się okazję widzieć (dlatego tak ważne jest dbanie o związek) lub w nich w różnych wariantach uczestniczyć. Jest to środowisko doskonale wystarczające do nauki tworzenia więzi, przy założeniu, że rodzice się kochają i kochają dzieci, a dzieci o tym wiedzą. Rodzice obecni, dostępni, ale mający swoje sprawy doskonale uczą dbania o potrzeby innych i o swoje własne. Pewnie, że jest ryzyko jakiegoś przeoczenia i zaniedbania, ale wcale nie jest tak, że dzieci, na których się koncentruje całą uwagę, są z automatu szczęśliwsze. Ekstremalny przykład, ale anorektyczki to zazwyczaj jedynaczki z dobrych domów.
@Hope - ja też zapraszam w okolice Warszawy, to będzie okazja, żeby się i z @mamlu spotkać. Ona mi patrzy na bardzo fajne dziewczę @kasha - piszesz: Dodam jeszcze,że przy wielodzietności sprawienie ,żeby każde dziecko w
rodzinie czuło się ważne, kochane, zaopiekowane i potrzebne,jawi mi się
jako szczególna trudność. Chętnie się dowiem,jakie właśnie wielodzietni mają na to sposoby. Myślę, że za dużo poradników się naczytałaś i teraz bez sensu kombinujesz. Najlepszy sposób by dziecko czuło się kochane i zaopiekowane, to kochać je i się nim opiekować. Nie bardzo rozumiem, dlaczego miałoby być trudniej kochać siedmioro dzieci niż jedno. A w rodzinie wielodzietnej każde dziecko jest kochane i opiekowane nie tylko przez matkę i ojca, ale też przez liczne rodzeństwo. To, że się od dziecka różnych rzeczy wymaga nie oznacza, że się je mniej kocha. A może nawet wręcz przeciwnie. Co to za miłość, która polega jedynie na spełnianiu zachcianek i ustępowaniu na każdym kroku, żeby się dziecku przypodobać i nie narazić się na jego gniew? Bez refleksji nad tym, kogo się w ten sposób wychowa i jak sobie ten ktoś poradzi w przyszłym dorosłym życiu. Bardzo kocham moje dzieci i to z mądrej miłości do nich od maleńkości staram się uczyć ich pracowitości i wymagam od nich odpowiedzialności oraz zwracam ich uwagę na potrzeby innych ludzi. Nie jest łatwo mierzyć się z dziecięcymi buntami na rodzicielskie wymagania, ale rolą rodzica nie jest tylko głaskać, przytulać, spełniać zachcianki, czy w inny sposób umilać dziecku życie. Trzeba patrzeć nieco dalej niż tylko na doraźną satysfakcję młodego człowieka.
I zazwyczaj jest tak , że każde następne dziecko w rodzinie jest tym , które jest najbardziej wyprzytulane , napojone a przed wszystkim po brzegi zaspokojone emocjonalnie bo ma dużo osób do noszenia, głaskanie, zabawy , opieki .
Jak to kiedyś któreś z moich dzieci zauważyło -ale ona ma fajnie tyle osób ja nosi , a P ( najstarsza) miała tylko mamę i tatę.
o, to to
w okresie wczesnodzieciowym myślałam, że będzie trzeba ich namawiać do opieki nad młodszymi, że będą odbierać rodzeństwo jako konkurencję - taki przekaz płynie z niejednego źródła
a okazało się, że opieka, rozpieszczanie, tulenie i zagadywanie maluchów jest naturalne i ci młodsi są wręcz zalewani przytulasami starszaków
Ja tam lubię te wieczorne "mama przytul", "mama wody" bo to jest jeszcze kilka chwil na jakąś bliskość. Czuję się wtedy potrzebna . Moja 5 latka wówczas się otwiera i można się dowiedzieć o jej trudnościach, ale wymaga to wślizgnięcia się pod jej kocyk i do małego łóżka. Z drugiej strony mam wrazenie, że takie "otulenie" pomaga jej w następnym dniu. Teraz mamy trochę mniej czasu więc te chwile jawią mi się jako szczególnie ważne. Z drugiej strony kiedy to juz zaczyna być jęczenie - wówczas ucinam przytulasy i wołania o siku i wodę i jeszcze jedną bajkę.
Oczywiście jak się dziecku obiecuje, to warto dotrzymać słowa, jak się oleje to wypadałoby przeprosić, albo wytłumaczyć, co się stało, że nie wyszło. Dlatego ja nie obiecuję, mówię,że postaram się przyjść na akademię szkolną ale może się zdarzyć, że się nie uda. Wczoraj wieczorem miałam zrobić deser, ale B. mnie poprosił o przepytanie z przyrody, powiedziałam, że przepytywanie ważniejsze. No ale to jest takie oczywiste. Z uwagą można przegiąć. Przedwczoraj siadłam sobie obejrzeć program o zabytkach Rzymu (rzadko oglądam tv). Weronika zobaczyła matkę w bezruchu, i zaczęła krzyczeć żeby ją przytulić. Powiedziałam, że jak chce niech się przytula. To ona, że musi się przytulić do MOICH "OCZÓW." Próbowała z 5 razy mi zasłonić tv wchodząc dosłownie na głowę. Ćwiczy się do bycia żoną
Wiem, że te wpisy mają dowartościować matki wielodzietne i dobrze, ale serio @Małgorzata sporo jest matek wielodzietnych dalekich od ideału. Które wiele mogą się nauczyć od innych mam, niekoniecznie wielo
@Aga85 czego np moga sie nauczyc matki wielo od jednodzietnych? Nie wartosciuje tutaj ze jedna jest lepsza czy madrzejsza od drugiej ale to co sprawdza sie przy jednym dziecku, mysle ze kompletnie nie da sie przelozyc na zycie w rodzinie wielodzietnej. Sama staram sie przestawic swoje myslenie, dzialanie, oczekiwania na tor posiadania wiecej niz jednego dziecka bo jeszcze wiele razy chcialabym robic wszystko tak jakby w naszym domu bylo jedno dziecko, a sie zwyczajnie w swiecie nie da. Potem to tylko moga wyrzuty sumienia sie pojawic a przeciez to nic zlego, ze to zycie wielo wyglada po prostu inaczej.
Wiem, że te wpisy mają dowartościować matki wielodzietne i dobrze, ale serio @Małgorzata sporo jest matek wielodzietnych dalekich od ideału. Które wiele mogą się nauczyć od innych mam, niekoniecznie wielo
Ideałów nie ma, ale niby dlaczego mamy się dowartościowywać, wychowujemy ileś tam dzieci, nie zawsze jest różowo, ja na przykład w tamtym roku sporo po szpitalach z najmłodszym i wtedy wsparcie męża ale też dzieci tych dorosłych jest nieocenione. Rodzice wielodzietni naprawdę są dowartościowani bo miłość pomnożona razy (u mnie 8 + mąż) to o wiele więcej niż razy jeden, a i na duperele czasu nie ma, przejmujesz się tym co jest ważne
Pojedynczych rzeczy jak najbardziej mozna uczyc się od mniejdzietnych, ale jesli szukam jakiegoś systemowego rozwiązania, to jasne że będę rady szukać u kogoś, kto zrozumie o co mi chodzi, bo zna problem, a nie, bo hipotetycznie wie, jak to może być.
Jak sie ma logistyka czy gospodarowanie pieniedzmi w rodzinie 2+1 lub 2+ 2 od tej 2+5? Wiadomo, ze trzeba np. wszystkie dzieci dostarczyc do szkoły, na jakieś zajecia itp. ja np. w czwartej ciaży zrobiłam prawo jazdy i dość nam to uprościło logistyke Ale trzeba było wygospodarowac fundusze na samochód 5+, a to sa całkiem inne kwoty niz <5...
@Skatarzyna oczywiście, chodziło mi o grube uogolnienia. @Ula, a jednak asystenci rodzin często mają dobre wyniki w pracy z rodzinami, również wielodzietnymi
Ale Pani z artykułu jest wielodzietna - ma 3 dzieci! :P Mój kiepski angielski podpowiada mi, że ma też więcej niż 30 lat. :P Hmmm... Może powinnam zacząć czytać ją regularnie.
@Zuczycha, kazdy czasem potrzebuje się dowartosciowac, utwierdzic w przekonaniach, zwłaszcza gdy wykracza poza ogólnie przyjęte ramy. Wystarczy poczytać forum:) Choć oczywiście na wprost zadane pytanie, to nikt nie ogląda się na otoczenie
@Zuczycha, kazdy czasem potrzebuje się dowartosciowac, utwierdzic w przekonaniach, zwłaszcza gdy wykracza poza ogólnie przyjęte ramy. Wystarczy poczytać forum:) Choć oczywiście na wprost zadane pytanie, to nikt nie ogląda się na otoczenie
Znów nadmierne uproszczenie. To, że się nie podąża głównym nurtem czy wręcz zupełnie pod prąd, wcale nie znaczy, że się nie patrzy na otoczenie. Patrzy się patrzy. Cokolwiek robiąc trzeba się liczyć, że krytyka może być. To nieblog, że niewygodne opinie można wyciąć i zignorować.
Mnie się wydaje, że matki są pod silnym wpływem poradników, psychologów itp. ponieważ ich macierzyństwo jest oceniane zewnętrznie. Kiedy byłam dzieckiem sąsiadka nie zwracała uwagi jak moja mama mnie wychowuje, bo to nie była jej sprawa. Rodzice nie rozmawiali o osiągnięciach dzieci na imprezach towarzyskich. Teraz ludzie traktują dzieci jak projekt, który należy wykonać najlepiej jak się da, taki kolejny punkt obok domu, dobrego samochody i świetnej pracy więc trzeba wkładać maksimum energii, żeby projekt wyszedł najlepszy. Jeśli nie wychodzi, to znaczy, że coś robię nie tak, a jeśli tak to trzeba zapytać się specjalisty, bo on na pewno wie i doradzi... Mam młode sąsiadki, matki jedynaków, które boją się nawet w myślach skrzywić na swoje dziecko, żeby im krzywdy nie zrobić. Bo chodzą do poradni, w której im pani psycholog (bezdzietna) wyłożyła, co mają myśleć, robić i czuć, żeby były dobrymi matkami. I one to robią zupełnie bezrefleksyjnie, popatrując na siebie na placu zabaw i oceniając się wzajemnie. Smutne to.
Może pomóc w tym, w czym taka mama ma problem. Trudno określić konkretna dziedzine. Np. Może pomóc rozwiązać problem z dyscyplinowanien dzieci w wypełnieniu obowiązków szkolnych. ( konkretny przykład koleżanki, nauczycileki na wsi )
Można być na różnym stopniu drabiny społecznej, niekoniecznie patologią jest matka, która ma wykształcenie podstawowe. Nie chodzi mi o równanie w dół, tylko o przekrój, o którym chyba zapomniałaś, pisząc, że wyłącznie matka jednodzietna, może uczyć się od matki wielo, nigdy na odwrót. Pokazuje Ci przykłady gdzie tak nie jest. Bo matki są różne, pochodzą z różnych grup społecznych, różnią się wykształceniem, temperamentem. Myślę, że warto być otwartym na drugiego człowieka (matke), bo można przegapić jakąś ważną lekcję.
Żadnej lekcji w życiu nie przegapiłam . Ani jednej.
Mało mnie obchodzi co kto sobie o mnie myśli jako o matce . Jedyne co mnie interesuje to to , co o mnie myślą moje dzieci .Bo to one będą i już oceniają. Więc śpię spokojnie .
To tylko pogratulować dobrego samopoczucia i pisze serio, bez ironii.
Według niektórych psychologów jesteśmy patologią bo mamy powyżej dwójki dzieci,kiedyś na jakimś spotkaniu to usłyszałam, choć pani nie wiedziała ile mam dzieci i tak naprawdę zgadzam się z Małgorzatą że rodziców jako rodziców oceniają dzieci
Komentarz
@mamlu szkoda, że się z Tobą na kawę nie mogę umówić
@kasha A czemu Ci się to jawi trudne?
W normalnej rodzinie z kilkorgiem dzieci wszystkie te relacje ma się okazję widzieć (dlatego tak ważne jest dbanie o związek) lub w nich w różnych wariantach uczestniczyć. Jest to środowisko doskonale wystarczające do nauki tworzenia więzi, przy założeniu, że rodzice się kochają i kochają dzieci, a dzieci o tym wiedzą. Rodzice obecni, dostępni, ale mający swoje sprawy doskonale uczą dbania o potrzeby innych i o swoje własne.
Pewnie, że jest ryzyko jakiegoś przeoczenia i zaniedbania, ale wcale nie jest tak, że dzieci, na których się koncentruje całą uwagę, są z automatu szczęśliwsze. Ekstremalny przykład, ale anorektyczki to zazwyczaj jedynaczki z dobrych domów.
@kasha - piszesz: Dodam jeszcze,że przy wielodzietności sprawienie ,żeby każde dziecko w rodzinie czuło się ważne, kochane, zaopiekowane i potrzebne,jawi mi się jako szczególna trudność. Chętnie się dowiem,jakie właśnie wielodzietni mają na to sposoby. Myślę, że za dużo poradników się naczytałaś i teraz bez sensu kombinujesz. Najlepszy sposób by dziecko czuło się kochane i zaopiekowane, to kochać je i się nim opiekować. Nie bardzo rozumiem, dlaczego miałoby być trudniej kochać siedmioro dzieci niż jedno. A w rodzinie wielodzietnej każde dziecko jest kochane i opiekowane nie tylko przez matkę i ojca, ale też przez liczne rodzeństwo.
To, że się od dziecka różnych rzeczy wymaga nie oznacza, że się je mniej kocha. A może nawet wręcz przeciwnie. Co to za miłość, która polega jedynie na spełnianiu zachcianek i ustępowaniu na każdym kroku, żeby się dziecku przypodobać i nie narazić się na jego gniew? Bez refleksji nad tym, kogo się w ten sposób wychowa i jak sobie ten ktoś poradzi w przyszłym dorosłym życiu. Bardzo kocham moje dzieci i to z mądrej miłości do nich od maleńkości staram się uczyć ich pracowitości i wymagam od nich odpowiedzialności oraz zwracam ich uwagę na potrzeby innych ludzi. Nie jest łatwo mierzyć się z dziecięcymi buntami na rodzicielskie wymagania, ale rolą rodzica nie jest tylko głaskać, przytulać, spełniać zachcianki, czy w inny sposób umilać dziecku życie. Trzeba patrzeć nieco dalej niż tylko na doraźną satysfakcję młodego człowieka.
o, to to
w okresie wczesnodzieciowym myślałam, że będzie trzeba ich namawiać do opieki nad młodszymi, że będą odbierać rodzeństwo jako konkurencję - taki przekaz płynie z niejednego źródła
a okazało się, że opieka, rozpieszczanie, tulenie i zagadywanie maluchów jest naturalne i ci młodsi są wręcz zalewani przytulasami starszaków
tylko sie dziwie, że Wam sie chce.
Nie wartosciuje tutaj ze jedna jest lepsza czy madrzejsza od drugiej ale to co sprawdza sie przy jednym dziecku, mysle ze kompletnie nie da sie przelozyc na zycie w rodzinie wielodzietnej.
Sama staram sie przestawic swoje myslenie, dzialanie, oczekiwania na tor posiadania wiecej niz jednego dziecka bo jeszcze wiele razy chcialabym robic wszystko tak jakby w naszym domu bylo jedno dziecko, a sie zwyczajnie w swiecie nie da.
Potem to tylko moga wyrzuty sumienia sie pojawic a przeciez to nic zlego, ze to zycie wielo wyglada po prostu inaczej.
@Ula, a jednak asystenci rodzin często mają dobre wyniki w pracy z rodzinami, również wielodzietnymi
Mój kiepski angielski podpowiada mi, że ma też więcej niż 30 lat. :P
Hmmm... Może powinnam zacząć czytać ją regularnie.
Choć oczywiście na wprost zadane pytanie, to nikt nie ogląda się na otoczenie
Mam młode sąsiadki, matki jedynaków, które boją się nawet w myślach skrzywić na swoje dziecko, żeby im krzywdy nie zrobić. Bo chodzą do poradni, w której im pani psycholog (bezdzietna) wyłożyła, co mają myśleć, robić i czuć, żeby były dobrymi matkami. I one to robią zupełnie bezrefleksyjnie, popatrując na siebie na placu zabaw i oceniając się wzajemnie. Smutne to.
Może pomóc rozwiązać problem z dyscyplinowanien dzieci w wypełnieniu obowiązków szkolnych. ( konkretny przykład koleżanki, nauczycileki na wsi )
Nie chodzi mi o równanie w dół, tylko o przekrój, o którym chyba zapomniałaś, pisząc, że wyłącznie matka jednodzietna, może uczyć się od matki wielo, nigdy na odwrót.
Pokazuje Ci przykłady gdzie tak nie jest.
Bo matki są różne, pochodzą z różnych grup społecznych, różnią się wykształceniem, temperamentem. Myślę, że warto być otwartym na drugiego człowieka (matke), bo można przegapić jakąś ważną lekcję.