będę prowadzić warsztat czym jest konsekwencja w wychowaniu, jakie daje plusy a jakie minusy. Zainspirujcie mnie. Podzielcie sie doświadczeniem. Rodzice generalnie z tym aspektem maja problem, ale czy warto o ta konsekwencje walczyć?
Jasne że warto,tylko trzeba najpierw pogłówkować nad tym, czy zachowanie o które konsekwentnie walczymy,tak naprawdę ma sens. A jeśli chce się trochę odpuścić to trzeba to zapowiedzieć-żeby sobie młode nie pomyślało,że starych przetrzymało i konsekwencja poszła się paść. Trzeba pamiętać ,że dziecko jest doskonałym obserwatorem ale bardzo kiepskim interpretatorem.
Na pewno warto walczyć o konsekwencje. U nas konsekwencja tak się objawia, że staramy się egzekwować to o co prosimy dzieci. Że są zasady które się respektuje, dotyczą szacunku do siebie, obowiązków, planu dnia. Ostatnio gdzieś czytałam że dobrze na dzieci działa powtarzanie np 3 razy tego samego. Bez argumentowania, tłumaczenia, po prostu powtarza się żeby dziecko wiedziało że tak na pewno ma być. U nas się sprawdza. Nie rozumiem sytuacji kiedy matka mówi np wychodzimy z placu zabaw a dziecko nadal bawi się pół godziny w najlepsze. Jak wychodzimy to wychodzimy, mogę poczekać 5 minut, jeśli dziecko wynegocjuje i ja się zgodzę. Dzieci lepiej wychowuje się gdy są granice, zasadyi konsekwentnie się ich przestrzega. Dzieci są spokojniejsze, nawet bezpieczniej się czują. Ale co ja będę pisać, żadna ze mnie specjalistka:)
Warto byc konsekwentnym, ale tylko w kilku kluczowych kwestiach i zasadach. Kiedy regul jest za duzo wszyscy sie gubia. Wydaje mi sie, ze trzeba sobie przemyslec, co jedt dla nas naprawde wazne i to egzekwowac, a w reszcie spraw patrzec na aktualne uwarunkowania i elastycznie reagowac.
Na pewno warto walczyć o konsekwencje. U nas konsekwencja tak się objawia, że staramy się egzekwować to o co prosimy dzieci. Że są zasady które się respektuje, dotyczą szacunku do siebie, obowiązków, planu dnia. Ostatnio gdzieś czytałam że dobrze na dzieci działa powtarzanie np 3 razy tego samego. Bez argumentowania, tłumaczenia, po prostu powtarza się żeby dziecko wiedziało że tak na pewno ma być. U nas się sprawdza. Nie rozumiem sytuacji kiedy matka mówi np wychodzimy z placu zabaw a dziecko nadal bawi się pół godziny w najlepsze. Jak wychodzimy to wychodzimy, mogę poczekać 5 minut, jeśli dziecko wynegocjuje i ja się zgodzę. Dzieci lepiej wychowuje się gdy są granice, zasadyi konsekwentnie się ich przestrzega. Dzieci są spokojniejsze, nawet bezpieczniej się czują. Ale co ja będę pisać, żadna ze mnie specjalistka:)
O to,to,to.Zawsze miałam ochotę podejść do takiej osoby i zapytać ,co konkretnie chce przez to osiągnąć? Bo finał jest jeden-dziecko się uczy że to co mówi dorosły można puścić mimo uszu.
Natomiast co do mówienia po 3 razy stanowczo się nie zgodzę. Znajomy fajnie takie zachowanie spłentował (żona mu w kółko różne rzeczy powtarza po kilka razy i a potem się o to wkurza) : specjalnie nie robię od razu tego co mi mówisz,bo wiem,że i tak przypomnisz mi o tym jeszcze x razy. Myślę ,że dzieci kombinują dokładnie tak samo.
Ciekawy wątek się zapowiada. Mi bardzo pomogła książka Gajdow o wychowaniu, pisali żeby nie być orbitem dziecka. Teraz często widuje się sytuacje kiedy dziecko próbuje rządzić a rodzice są nie jako na usługach u małego tyrana.
Szkolenie dla.rodzicow uczniów z poziomu szkoły podstawowej. Ale nie chce robić wykładu. Chce pracować a inspiracjach i żywych przykladach. Piszcie, czytam z wypiekami.
Konsekwentne postepowanie rodzicow sprawia, ze dziecko ma czytelnie wyznaczone granice w obrebie ktorych moze sie poruszac. Po przekroczeniu granic zaczynaja sie klopoty.
Jesli rodzice nie postawia dziecku granic to wyrzadzaja mu krzywde. Wyrosnie na tyrana, w poczuciu, ze wszystko mu wolno. Gdy nie pozna granic, gdy to pojecie bedzie mu obce bedzie kiedys samo naruszalo granice innych dzieci, innych osob stajac sie intruzem a tym samym stojac na przegranej pozycji. Wtedy nauczy sie bolesnie na wlasnej skorze tego, czego mogloby sie nauczyc juz wczesniej, pod skrzydlami rodzicow.
Konsekwentne postepowanie rodzicow sprawia, ze dziecko ma czytelnie wyznaczone granice w obrebie ktorych moze sie poruszac. Po przekroczeniu granic zaczynaja sie klopoty.
Jesli rodzice nie postawia dziecku granic to wyrzadzaja mu krzywde. Wyrosnie na tyrana, w poczuciu, ze wszystko mu wolno. Gdy nie pozna granic, gdy to pojecie bedzie mu obce bedzie kiedys samo naruszalo granice innych dzieci, innych osob stajac sie intruzem a tym samym stojac na przegranej pozycji. Wtedy nauczy sie bolesnie na wlasnej skorze tego, czego mogloby sie nauczyc juz wczesniej, pod skrzydlami rodzicow.
Albo się nie nauczy i będzie żyło w poczuciu,że jest taaaakie wrażliwe i uczuciowe,a cały świat jest wstrętny i zły. Mam wrażenie, że dość często ta postawa występuje obecnie w pokoleniu 20-30 latków.(dość często podkreślam,nie nagminnie )
Mogę się tylko powtórzyć : konsekwentnie ale z głową. Oraz konsekwentnie czyli dotyczy i mnie i dziecka. Jeśli wymagam, żeby dziecko nie wrzeszczało na młodsze rodzeństwo-to i ja na dziecko nie wrzeszczę. Jeśli wymagam,żeby dziecko spakowało plecak do szkoły wieczorem,to nie biegam rano po mieszkaniu i nie szukam dokumentów,które są mi potrzebne "na wczoraj".
@kasha o tym powtarzaniu, to chodzi głównie o to że zamiast wydawać się w dyskusję, powtarzamy po minucie np. I to znaczy że nie ma odwrotu:) Granice tak jak pisała Rejczel, przydają się bardzo, m in poza domem. U syna w 1 klasie jest problem z chłopcem, jak to mój syn stwierdził, chyba go za bardzo rozpuścili w przedszkolu (ja myślę że w domu) i chłopiec jęczy i się rzuca jak coś jest nie po jego myśli. No i kłopot z tym.
9nasz Mikowyj nie jest inaczej traktowany niż reszta, za to ma silniejszą potrzebę wycia, dziś całe długie popołudnie i głodny poszedł spać i weź tu granice stawaj
U nas jak zly humor trwa zbyt długo trzeba się ewakuowac z delikwentem na spacer. I ewentualnie mozna zjesc po drodze czekolade z grzecznymi pomijajac wyjca.
@Kasha: Jeśli wymagam,żeby dziecko spakowało plecak do szkoły wieczorem,to nie biegam rano po mieszkaniu i nie szukam dokumentów,które są mi potrzebne "na wczoraj".
Jest jeszcze wychowanie na negatywnym przykładzie. "Pakujesz się wieczorem kochanie żeby nie latać rano i nie szukać tak jak ja dzisiaj"
Jakby było tak jak mówisz to rodzice często nie mieliby prawa wychowywać
U nas konsekwencja wyeliminowała wycie do minimum. Jeśli zawsze wycie robi tylko i wyłącznie kłopoty wyjcowi to już lepiej zawalczyć normalnie o to czego się pragnie...
poniekąd, ale to dziecko manipulant jakich mało i najbystrzejszy z siedmiorga, a wyjca ma za dziesięciu
Mam takiego jednego. Szkoła nie dała rady. Ja przetrzymałam wycie kilka razy, wyegzekwowałam, co było trzeba i się poprawiła bardzo. Apogeum było ok 6-7 lat.
@Kasha: . Jeśli wymagam,żeby dziecko spakowało plecak do szkoły wieczorem,to
nie biegam rano po mieszkaniu i nie szukam dokumentów,które są mi
potrzebne "na wczoraj" Jest jeszcze wychowanie na negatywnym przykładzie. "Pakujesz się wieczorem kochanie żeby nie latać rano i nie szukać tak jak ja dzisiaj"
Jakby było tak jak mówisz to rodzice często nie mieliby prawa wychowywać
Wychodzę z założenia, że słowa uczą,przykłady pociągają. Ty to nazywasz wychowaniem na negatywnym przykładzie,ja niekonsekwencją. O ile oczywiście taki bark konsekwencji jest codzienny. Bo o ile jest to sytuacja jednostkowa,to mówię właśnie,że źle zrobiłam i teraz mam problem.I dlatego warto zrobić dobrze od razu.
A co do wychowywania/ nie wychowania kto rodzicowi zabroni?
ale to co innego konsekwencja- w sensie ponoszenia konsekwencji/skutków a konsekwentnego/przewidywalnego, wg stałych zasad/postępowania
my kiedyś doszliśmy do wniosku, że karę i konsekwencję odróżnia intencja- intencją kary jest sprawienie, żeby dziecku było źle; konsekwencja po prostu jest
Kara i konsekwencja to dla mnie zupełnie inne rzeczy. Konsekwencja jest obojętna w sensie,że może odnosić sie i do kary i do nagrody czy też zupelnie ani tego ani tego.
Podoba mi sie to, co napisala @kasha, ze chcac wymagac od dzieci najpierw musimy wymagac od siebie. Nieraz sie czlowiek uderzy w piersi, ze sam zawala z tym czy z tamtym a na skarpetki pod dzieciecym lozkiem sie drze....
@Elunia - ja mam argument "mnie tego rodzice nie nauczyli i mam z tym trudność na stare lata, dlatego swoje dziecko chcę nauczyć, żeby miało łatwiej". Choć, owszem, staram się być spójna i wymagać od siebie, a nie tylko od dzieci.
Zgadzam się z tym i to jest właśnie kwestia paląca w tej chwili u nas. Nasza 16-latka ma wielkie pretensje, że nie pozwalamy jej chodzić spać o której jej się zamarzy. Do tego ma być komp z internetem bez ograniczeń. I walka jest w sumie codziennie, a ja mam dość. Ale nie ustępuję i generalnie to jestem w związku z tym najgorszą z matek. Źle mi z tym.
@Elunia, ale to zupełnie inny problem. To tak samo, jak z małymi dziećmi, które mają pretensje, że nie wolno im czegoś, co wolno starszakom - no, są różne przywileje i kompetencje związane z różnym wiekiem i poziomem rozwoju. Tu nie ma o czym dyskutować. Ja się odnosiłam do zachowań, które w jednakowym stopniu dotyczą mniejszych i większych - np. nawyki żywieniowe, utrzymanie porządku we własnych rzeczach, systematyczność w nauce i pracy itp.
Tak, też mam 16-latka. Dobry chłopak, ale jak go najdzie na walkę o należne mu (jego zdaniem) przywileje, to jakby mu ktoś odebrał na raz rozum i elementarną empatię. "Bo jestem najstarszy, to powinienem mieć..." i tu lista oczekiwań różnego kalibru: własny pokój, posłuch u rodzeństwa, komputer na wyłączniść, możliwość kładzenia się spać i wstawania, o której chcę, swobodę w kwestii tego, kiedy i czego będę się uczyć, pełną swobodę, co do ubioru i fryzury itp. A na moje zdecydowane "nie" i ucinanie dyskusji słyszę zwykle: "Jesteś podła!" Przy lepszym humorze: "Ty nic nie rozumiesz!"
Tak, też mam 16-latka. Dobry chłopak, ale jak go najdzie na walkę o należne mu (jego zdaniem) przywileje, to jakby mu ktoś odebrał na raz rozum i elementarną empatię. "Bo jestem najstarszy, to powinienem mieć..." i tu lista oczekiwań różnego kalibru: własny pokój, posłuch u rodzeństwa, komputer na wyłączniść, możliwość kładzenia się spać i wstawania, o której chcę, swobodę w kwestii tego, kiedy i czego będę się uczyć, pełną swobodę, co do ubioru i fryzury itp. A na moje zdecydowane "nie" i ucinanie dyskusji słyszę zwykle: "Jesteś podła!" Przy lepszym humorze: "Ty nic nie rozumiesz!"
A u mnie: ,,Od kilku lat nie mogę się z Tobą dogadać''.
Jestem dziś dumna z męża! nie dał się Mikowyjowi, nie ustąpił, dał radę. To też jest ważne, bo zdarza się rodzic twardy i rodzic miękki i cóż po konsekwencji mamy, jak tata odpuści?
Komentarz
czy zachowanie o które konsekwentnie walczymy,tak naprawdę ma sens.
A jeśli chce się trochę odpuścić to trzeba to zapowiedzieć-żeby sobie młode nie pomyślało,że starych przetrzymało i konsekwencja poszła się paść.
Trzeba pamiętać ,że dziecko jest doskonałym obserwatorem ale bardzo kiepskim interpretatorem.
Ostatnio gdzieś czytałam że dobrze na dzieci działa powtarzanie np 3 razy tego samego.
Bez argumentowania, tłumaczenia, po prostu powtarza się żeby dziecko wiedziało że tak na pewno ma być. U nas się sprawdza.
Nie rozumiem sytuacji kiedy matka mówi np wychodzimy z placu zabaw a dziecko nadal bawi się pół godziny w najlepsze. Jak wychodzimy to wychodzimy, mogę poczekać 5 minut, jeśli dziecko wynegocjuje i ja się zgodzę.
Dzieci lepiej wychowuje się gdy są granice, zasadyi konsekwentnie się ich przestrzega. Dzieci są spokojniejsze, nawet bezpieczniej się czują.
Ale co ja będę pisać, żadna ze mnie specjalistka:)
Bo finał jest jeden-dziecko się uczy że to co mówi dorosły można puścić mimo uszu.
Natomiast co do mówienia po 3 razy stanowczo się nie zgodzę.
Znajomy fajnie takie zachowanie spłentował (żona mu w kółko różne rzeczy powtarza po kilka razy i a potem się o to wkurza) : specjalnie nie robię od razu tego co mi mówisz,bo wiem,że i tak przypomnisz mi o tym jeszcze x razy.
Myślę ,że dzieci kombinują dokładnie tak samo.
Ciekawy wątek się zapowiada. Mi bardzo pomogła książka Gajdow o wychowaniu, pisali żeby nie być orbitem dziecka. Teraz często widuje się sytuacje kiedy dziecko próbuje rządzić a rodzice są nie jako na usługach u małego tyrana.
Jesli rodzice nie postawia dziecku granic to wyrzadzaja mu krzywde. Wyrosnie na tyrana, w poczuciu, ze wszystko mu wolno. Gdy nie pozna granic, gdy to pojecie bedzie mu obce bedzie kiedys samo naruszalo granice innych dzieci, innych osob stajac sie intruzem a tym samym stojac na przegranej pozycji. Wtedy nauczy sie bolesnie na wlasnej skorze tego, czego mogloby sie nauczyc juz wczesniej, pod skrzydlami rodzicow.
Mam wrażenie, że dość często ta postawa występuje obecnie w pokoleniu 20-30 latków.(dość często podkreślam,nie nagminnie )
Mogę się tylko powtórzyć : konsekwentnie ale z głową.
Oraz konsekwentnie czyli dotyczy i mnie i dziecka.
Jeśli wymagam, żeby dziecko nie wrzeszczało na młodsze rodzeństwo-to i ja na dziecko nie wrzeszczę.
Jeśli wymagam,żeby dziecko spakowało plecak do szkoły wieczorem,to nie biegam rano po mieszkaniu i nie szukam dokumentów,które są mi potrzebne "na wczoraj".
Promuje ją na fejsie Joanna Baranowska ale książka też jest fajnie napisana.
https://www.dobre-ksiazki.com.pl/pozytywna-dyscyplina-p550750.html?utm_source=google&utm_medium=cpc_product&gclid=EAIaIQobChMIloHSwoCC1wIVjkMYCh0nzwTREAYYASABEgI9E_D_BwE
Niektóre rozwiązania oczywiste i intuicyjne ale niektóre dają do myślenia.
Granice tak jak pisała Rejczel, przydają się bardzo, m in poza domem. U syna w 1 klasie jest problem z chłopcem, jak to mój syn stwierdził, chyba go za bardzo rozpuścili w przedszkolu (ja myślę że w domu) i chłopiec jęczy i się rzuca jak coś jest nie po jego myśli. No i kłopot z tym.
my go brutalnie, do "wyjcowni".
Jeśli wymagam,żeby dziecko spakowało plecak do szkoły wieczorem,to nie biegam rano po mieszkaniu i nie szukam dokumentów,które są mi potrzebne "na wczoraj".
Jest jeszcze wychowanie na negatywnym przykładzie.
"Pakujesz się wieczorem kochanie żeby nie latać rano i nie szukać tak jak ja dzisiaj"
Jakby było tak jak mówisz to rodzice często nie mieliby prawa wychowywać
Ty to nazywasz wychowaniem na negatywnym przykładzie,ja niekonsekwencją.
O ile oczywiście taki bark konsekwencji jest codzienny.
Bo o ile jest to sytuacja jednostkowa,to mówię właśnie,że źle zrobiłam i teraz mam problem.I dlatego warto zrobić dobrze od razu.
A co do wychowywania/ nie wychowania kto rodzicowi zabroni?
Konsekwencja jest obojętna w sensie,że może odnosić sie i do kary i do nagrody czy też zupelnie ani tego ani tego.
To też jest ważne, bo zdarza się rodzic twardy i rodzic miękki i cóż po konsekwencji mamy, jak tata odpuści?