Długo czekałam na zdanie tego kapłana w kwestii otwartości na życie.
Krótka wzmianka o tym w 3 odcinku "Akrobatyki małżeńskiej" (gdzieś około minuty 4:30).
I oprócz tego bardzo ciekawa konferencja na tematy małżeńskie, warto posłuchać wszystkich odcinków.
Na mnie zrobił wrażenie odc. 11 "Jesteś silna".
Kobieta jako pomoc dla mężczyzny? He, he
Komentarz
Czy jedyna słuszna? Myślę, że nie, ale na pewno najwartościowsza, najodważniejsza i najpiękniejsza. A może idealizuję bo nie doświadczyłam?
Bardzo fajne te konferencje, bardzo zabawne. Polski Mark Gungor.
Fajne i budujące.
Zgadzam się, że kobieta nie powinna myśleć że "och bez niego zgine" bo nie wiadomo co by było "bez niego"
Na pewno było by coś zupełnie innego niż jest ale by nie zginela.
Jednak od samego myślenia "jestem silna" nie nabiera się siły.
Ludzie po to łącza się w pary, żeby sobie dawać wzajemnie siłę jak jednemu się kończy ..ale to też trzeba zbudowac w związku .
Samo myślenie, że "jestem silna" chyba wywołuje presję szczególnie wtedy gdy tej siły wcale się nie ma.
Teraz słucham Akrobatykę "Płaszcz chwały" i dotyka mnie do żywego. Posłuchajcie, bardzo wartościowe.
I zgadzam się, że kobiety są silniejsze psychicznie.
Zresztą przytoczone zostały statystyki o samobójstwach.
A silniejsze są bo może mają większą wolę przetrwania..może biologicznie to wynika z wydawania na świat potomstwa. Nie wiem.Tak sobie głośno rozmyslam.
Nadal uważam, że wszelkie rekolekcje, wykłady..czy jak to tam zwał ..mają formę resocjalizacji.
Z jeden strony fajnie, że ksiądz wzmacnia i mówi do kobiet "jesteście silne" bo nasłucha się na spowiedzi jak są źle traktowane wręcz patologicznie
Ale są na świecie też "normalne" kobiety które dobrze o sobie myślą i czasem się poprostu zmęczą i mają w nosie że w księdze rodzaju przedstawione zostały jako wybawicielki dla.mezczyzny.
Chcą poprostu normalnie żyć a nie się stale resocjalizowac.
A mężczyźni nie są do tego wychowywani, często nawet nie są w stanie określić, co czują. Z zewnątrz to wygląda jak siła i nawet sam mężczyzna ma takie poczucie, że "nie ulega emocjom". I to działa do momentu krytycznego, kiedy okazuje się, że sobie totalnie nie radzi z emocjami (no bo jak sobie radzić z czymś, czego nawet do końca nie jest się świadomym i co się neguje?).
W tym obszarze kobieta z pewnością może dać ogromne wsparcie swojemu mężowi i rozmawiać konkretnie o "słabościach", lękach czy smutkach. I nie chodzi tutaj o żadne "dawanie siły", "pocieszanie", tylko o trening emocjonalny.
Ciekawe, czy np. jest korelacją pomiędzy zdolnością mężczyzny do płaczu przy własnej żonie a ryzykiem samobójstwa.
No chyba, że pisze to jako leniwa matka, której się nie chce. Mogę synów bardzo wiele nauczyć i robię to. Ale stać się dobrymi mężczyznami mogą dzięki dobrym relacjom z dobrymi mężczyznami.