Zależy co rozumiesz za niepelnoletnosc. Skoro w różnych krajach ta pełnoletność jest stopniowana albo jest wcześniej niż w Polsce. Dla mnie K była pełnoletnia wg jurysdykcji kraju w którym żyłam.
Nie wiem. U nas tata by pozwolił , mama do 18 taki nie.. ja pragnęłam być przyuczana w wieku 16 lat.. przywiozłam takie dobre coś z Grecji z chórem.dyskutowalam... koleżanki co niektóre snuły się po SM wiecznie z guma do żucia.. po piwku albo 2 albo 3.. nawet afera była pamietam niezła.. mamie to ze ja chce już pic się nie podobalo.. ja zawsze byłam z reszta ta grzeczna a tu nagle coś takiego.. wiec poza domem bez przyzwolenia.. byłam wkurzona wtedy ze dzieci się zmusza do tych deklaracji trzeźwości na komunii.. do 18stki.. i twierdziłam ze to ze kulturalnie se spróbuje czy piwo wypije to nie nietrzeźwość..ale mysle w sumie ze mama miała racje.. raczej.. nie wiem czy dobrze czy złe to było wszystko i tak czasy picia mam za sobą.. najwiecej właśnie między 16-17 rz. A ślubem i ciąża pierwsza czyli 24..
Patrząc na katolicką szkołę do której chodzi moja córka szesnastolatki sa mniej nieprzewidywalne niż w Szwajcarii. Serio. Nie twierdzę że z powodu wcześniejszej legalizacji picia alkoholu. To co mi K opowiada odnośnie młodzieży szkolnej i to w renomowanej szkole prywatnej i z zasady katolickiej to naprawdę jakiś horror. To samo jest w starszych eklasach SP. Naprawdę mam wrażenie że w Szwajcarii było normalniej. Może ze względu na wczesną segregacje dzieci które chciały się uczyć od tych co takich chęci nie wykazywaly.
No u nas na zebraniu szkolnym klasowym nauczycielka rodziców czestowala winem. Tam to normalna część życia. A i alkoholików takich jak u nas mniej.
Dla mnie byloby to bez znaczenia. Biologia.
Poza tym Szwajcarii nie uważam za ideał. Pod żadnym względem.
Też nie uważam Szwajcarii za ideał. Niemniej wiem o niej więcej niż Ty, przynajmniej o części francuskojęzycznej. I powiem tak, że jeśli chodzi o sposób wychowywania dzieci do samodzielności i odpowiedzialności to jesteśmy daleko do tyłu. Zresztą wiele propozycji które wymienialiście w wątku o reformie edukacji działa w Szwajcarii od dawna. I można sobie pooglądać efekty na żywo. Tak naprawdę to jedynym zaburzeniem które tam widzę w tym wszystkim to brak spójnego systemu wartości i konsumpcjonizm, aczkolwiek nawet ten konsumpcjonizm nie jest tam tak zauważalny jak w Polsce. Jak ja słyszę tutaj że ważny jest prestiż w szkole i ten prestiż przejawia się w noszeniu markowych ciuchów, posiadaniu komóry, uczestniczeniu w pierdylionie zajęć dodatkowych to tam nigdy nie było z tym problemu. Żadne z moich dzieci nie było wyśmiewane za brak markowych butów, czy komórki w szkole a tu z tego powodu moja druga córka nie ma koleżanek w klasie bo prestiżu nie ma, co się przejawia brakiem komóry. Owszem jest tam pustka duchowa, trudna do wypełnienia, bo o wartościach i moralności mało się mówi, stąd tyle samobójstw tam. Tylko że w Polsce też nie widzę żadnej głębi duchowej tylko życie w dużej mierze na pokaz. Tyle off topem.
Nie uważam tak @Agnieszka że mam zaburzony obraz. Nie musze zyc wewnatrz. Wystarczy że moja K zyła wewnątrz społeczności uczniowskiej takich własnie 16 latków i zyje obecnie. I opowiadała o swoich rówieśnikach tam i tu też opowiada. Jest spora róznica na korzyśc Szwajcarów niestety. Przy czym to nie tylko rdzenni Szwajcarzy byli bo tam jest tygiel kulturowy. Snuję domysły z czego to wynikało. Tu też chodzi do renomowanego liceum, podobnie jak tam. I jest rozczarowana młodzieżą. To co opowiada to się włos na głowie jeży. O tym co się dzieje tutaj. A jest lubiana i zapraszana na imprezy itp. W Szwajcarii też była. Oczywiście nie wiedzą o tym ani rodzice ani nauczyciele. W sumie stąd jej decyzja o przejściu na ED. A w tej szkole przecież sporo elity katolickiej się uczy.
I nie uważam katolickości za jakąś ochronę. Ale od samego początku o pewnych rzeczach mówi i porównuje. Np ze gdyby w Szwajcarii któryś uczeń zachował sie do nauczycieli jak tutaj to dostałby naganę. A tu brak szacunku przejawia większość uczniów. Od samego początku brak dyscypliny ją uderzył.
Polska była tyle lat w karbach przymusowej biedy, załatwiania zamiast kupowania i wielu innych, delikatnie mówiąc, niedogodności, że ludzie rzucili się na to - często bez opamiętania - , co na zachodzie przez lata stawało się normą. Niestety, przenoszą to na swoje dzieci. Stąd wiele dziwacznych zachowań typu markowe ciuchy czy buty. Wydaje mi się, że to raczej starsze pokolenie kształtuje ten model. U dorosłych prestiżem jest stanowisko i znajomości. Mam ciągle nadzieję, że ochłoniemy po jakimś czasie. Albo młodzież zacznie wypełniać pustkę duchową nie rzeczami, ale prawdziwymi wartościami.
W sumie nie bardzo rozumiem dramatu skosztowania alkoholu przez dziecko czy nastolatka...
Może nie jestem z czymś na bieżąco, nie wiem... jakieś badania, płaty czołowe, itp.
Szczerze - pierwsze słyszę. Myślałam, że to bez znaczenia, takie skosztowanie od czasu do czasu (raz na parę lat, powiedzmy) odrobinki piwa czy wina.
Sporo naooglądałam się we Włoszech, tam dzieci piją do obiadu wino rozcieńczone z wodą. Włosi chyba jakoś specjalnie głupsi i niedorozwinięci nie są , w stosunku do reszty Europejczyków...
Moja ciocia była w ciąży w latach 80-tych i miała anemię. Dostała zalecenie od lekarza, że ma pić Martini czerwone, codziennie po malutkim kieliszeczku. W zaawansowanej ciąży była. Kupiła więc w Peweksie rzeczone Martini i popijała, zgodnie z zaleceniami medyka. Ma zdrowe dzieci.
W sumie nie bardzo rozumiem dramatu skosztowania alkoholu przez dziecko czy nastolatka...
Może nie jestem z czymś na bieżąco, nie wiem... jakieś badania, płaty czołowe, itp.
Szczerze - pierwsze słyszę. Myślałam, że to bez znaczenia, takie skosztowanie od czasu do czasu (raz na parę lat, powiedzmy) odrobinki piwa czy wina.
Sporo naooglądałam się we Włoszech, tam dzieci piją do obiadu wino rozcieńczone z wodą. Włosi chyba jakoś specjalnie głupsi i niedorozwinięci nie są , w stosunku do reszty Europejczyków...
Moja ciocia była w ciąży w latach 80-tych i miała anemię. Dostała zalecenie od lekarza, że ma pić Martini czerwone, codziennie po malutkim kieliszeczku. W zaawansowanej ciąży była. Kupiła więc w Peweksie rzeczone Martini i popijała, zgodnie z zaleceniami medyka. Ma zdrowe dzieci.
Nie wiem co o tym wszystkim myśleć...
Poczytać sobie o FAS, na początek. Oraz przyswoić, że kiedyś na przykład radioaktywne kremy uważało się za korzystanie wpływające na cerę. Dopóki kobiety nie zaczęły w męczarniach umierać od choroby popromiennej.
Tak, nie jesteś na bieżąco. Warto się dokształcać, wiedza o funkcjonowaniu ludzkiego mózgu to nie wiedza tajemna i zakazana tylko podstawy biologii.
Ton mój, droga Ido, wynika z faktu, że widziałam kilkoro dzieci z FAS. I uważam, że niefrasobliwe głoszenie bzdur o nieszkodliwych lampkach wina jest przykładaniem ręki do tragedii tych ludzi.
Nie chce tu wywrotowych teorii głosić gdyż albowiem nie czytałam o płatach czołowych ale czy te dzieci z fasem to właśnie po lampce czy pół wina? A ich niespatologizowana ani trochę matka rwac włosy z głowy krzyczy" żebym wiedziała ze jak ten jeden kieliszek wypije to nigdy przenigdy bym nie wypiła.."
Faktycznie nie wiemy jaka ilość alkoholu i w którym momencie ciąży może być najbardziej szkodliwa. Oraz dlaczego, przy podobnej ekspozycji dziecka na alkohol, jedne wychodzą prawie bez szwanku, inne mają pelnoobjawowy Fas. Ale wnioski nie budzą wątpliwości. Alkohol przenika do płodu i jest szkodliwy dla rozwijającego się dziecka.
Faktycznie nie wiemy jaka ilość alkoholu i w którym momencie ciąży może być najbardziej szkodliwa. Oraz dlaczego, przy podobnej ekspozycji dziecka na alkohol, jedne wychodzą prawie bez szwanku, inne mają pelnoobjawowy Fas. Ale wnioski nie budzą wątpliwości. Alkohol przenika do płodu i jest szkodliwy dla rozwijającego się dziecka.
Nie chce tu wywrotowych teorii głosić gdyż albowiem nie czytałam o płatach czołowych ale czy te dzieci z fasem to właśnie po lampce czy pół wina? A ich niespatologizowana ani trochę matka rwac włosy z głowy krzyczy" żebym wiedziała ze jak ten jeden kieliszek wypije to nigdy przenigdy bym nie wypiła.."
To moze tak. Wiesz, że istnieje ryzyko nieodwracalengo uszkodzenia mózgu. Nie wiesz, jakie to ryzyko - promil, dwa procent, dwadzieścia, osiemdziesiąt? Nie wiesz w jakim stopniu będzie uszkodzony mózg, w minimalnym i się zregeneruje, czy w takim który uniemożliwi dziecku nauczenie się czytania.
To ryzyko możesz w banalny sposób wyeliminować. Bez szkody dla siebie, otoczenia, bez żadnych negatywnych skutków- finansowych, zdrowotnych, społecznych. Nie ma złych stron NIE NAPICIA się alkoholu. Jednocześnie istnieje ryzyko - nie do oszacowania pod względem skutków- NAPICIA się.
Polska w połówce dolnej, lekko poniżej średniej EU (gdyby wliczyć Norwegię i Islandię, to jeszcze "bardziej poniżej średniej"). Jesteśmy spora za tuzami tematu w stylu. Przed nami są kraje skandynawskie, GB, Niemcy, kraje bałtyckie... a nie ma danych dla Francji i Holandii.
Jeszcze bym poszukał, czy to tylko koincydencja czy jednak łatwiej się uzależnić w kulturze picia wina czy wódki. może statystyki zaniżone dla Polski czy jak
Dobra wiedziałam ze na patole zaraz wyjdę.. ;-) może zgodnie ze stanem faktycznym. Pytałam serio czy ktoś zna przypadek fasu po pół lampce wina czy po pół radlera 2%.. nie żeby coś udowodnić , bo nie zamierzam, nie dlatego ze jestem orędowniczka picia, tym bardziej łojenia w ciąży, tylko może właśnie dokształcić się i przekonać.. bo ja te dzieci z fasem, o których słyszałam to raczej z innych sytuacji alkoholowo - domowych pochodziły..ale fakt ze osobiście chyba żadnego nie znałam tylko raczej ze słyszenia ..
Na studiach dziewczyny ze specjalniści logopedycznej odbywające praktyki w poradniach mówiły o ryzyku mikrouszkodzeń mózgu, które pozostają niezauważone zazwyvzaj do wieku zerówkowego/szkolnego, objawiając się pierwszymi problemami w nauce.
Źródło informacji słebe, wiem, ale może ktoś bardziej ogarnięty coś słyszał na ten temat.
Prywatnie nigdy bym się nie zdecydowała podjąć takie ryzyko.
MAFJa , ja chyba rozumiem , o co Ci chodzi . Sama jestem dzieckiem matki , której lekarz w ciąży zalecał to czerwone wino. Jeśli zadaje pytanie , to nie po to , żeby coś obśmiać , naprawdę interesujący temat. A podejście świata medycznego bardzo się zmieniło w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat , więc nie ma się co obrażać.
A otyłości, nadwagi, cukrzycy typu 2 itd. można całkowicie uniknąć nie żrąc słodyczy i zatrzymując się w żarciu reszty w stosownym momencie. Bez szkody dla siebie, otoczenia, bez żadnych negatywnych skutków- finansowych, zdrowotnych, społecznych.
Komentarz
To samo jest w starszych eklasach SP. Naprawdę mam wrażenie że w Szwajcarii było normalniej. Może ze względu na wczesną segregacje dzieci które chciały się uczyć od tych co takich chęci nie wykazywaly.
Zresztą wiele propozycji które wymienialiście w wątku o reformie edukacji działa w Szwajcarii od dawna. I można sobie pooglądać efekty na żywo.
Tak naprawdę to jedynym zaburzeniem które tam widzę w tym wszystkim to brak spójnego systemu wartości i konsumpcjonizm, aczkolwiek nawet ten konsumpcjonizm nie jest tam tak zauważalny jak w Polsce.
Jak ja słyszę tutaj że ważny jest prestiż w szkole i ten prestiż przejawia się w noszeniu markowych ciuchów, posiadaniu komóry, uczestniczeniu w pierdylionie zajęć dodatkowych to tam nigdy nie było z tym problemu. Żadne z moich dzieci nie było wyśmiewane za brak markowych butów, czy komórki w szkole a tu z tego powodu moja druga córka nie ma koleżanek w klasie bo prestiżu nie ma, co się przejawia brakiem komóry.
Owszem jest tam pustka duchowa, trudna do wypełnienia, bo o wartościach i moralności mało się mówi, stąd tyle samobójstw tam. Tylko że w Polsce też nie widzę żadnej głębi duchowej tylko życie w dużej mierze na pokaz. Tyle off topem.
Snuję domysły z czego to wynikało.
Tu też chodzi do renomowanego liceum, podobnie jak tam. I jest rozczarowana młodzieżą. To co opowiada to się włos na głowie jeży. O tym co się dzieje tutaj. A jest lubiana i zapraszana na imprezy itp. W Szwajcarii też była. Oczywiście nie wiedzą o tym ani rodzice ani nauczyciele. W sumie stąd jej decyzja o przejściu na ED.
A w tej szkole przecież sporo elity katolickiej się uczy.
Mam ciągle nadzieję, że ochłoniemy po jakimś czasie. Albo młodzież zacznie wypełniać pustkę duchową nie rzeczami, ale prawdziwymi wartościami.
Tak, nie jesteś na bieżąco. Warto się dokształcać, wiedza o funkcjonowaniu ludzkiego mózgu to nie wiedza tajemna i zakazana tylko podstawy biologii.
To ryzyko możesz w banalny sposób wyeliminować. Bez szkody dla siebie, otoczenia, bez żadnych negatywnych skutków- finansowych, zdrowotnych, społecznych. Nie ma złych stron NIE NAPICIA się alkoholu. Jednocześnie istnieje ryzyko - nie do oszacowania pod względem skutków- NAPICIA się.
To co, zdrówko. Lampeczka nie zaszkodzi.
https://www.telegraph.co.uk/news/2018/09/26/british-teenage-girls-among-heaviest-drinkers-europe-have/
Polska jest na 12 miejscu jeśli chodzi o pijące 15-latki i na 17 miejscu jeśli chodzi o pijących 15-latków.
https://ec.europa.eu/eurostat/statistics-explained/index.php?title=File:Prevalence_of_heavy_episodic_drinking_at_least_once_a_month_among_drinkers,_by_sex,_2014_or_nearest_year_(%25).png
Polska w połówce dolnej, lekko poniżej średniej EU (gdyby wliczyć Norwegię i Islandię, to jeszcze "bardziej poniżej średniej"). Jesteśmy spora za tuzami tematu w stylu. Przed nami są kraje skandynawskie, GB, Niemcy, kraje bałtyckie... a nie ma danych dla Francji i Holandii.
W Polsce:
56% piwo
36% spiryt
8% wino
We Francji:
59% wino
20% spiryt
19% piwo
2% pozostałe
i jeszcze inne statystyki:
Polska
spożycie 17,1
abstynenci 13,5
uzależnieni 2,2
nadużywający 12,8
Francja
spożycie 16,7
abstynenci 9,8
uzależnieni 3,3
nadużywający 7,0
Źródło informacji słebe, wiem, ale może ktoś bardziej ogarnięty coś słyszał na ten temat.
Prywatnie nigdy bym się nie zdecydowała podjąć takie ryzyko.
MAFJa , ja chyba rozumiem , o co Ci chodzi . Sama jestem dzieckiem matki , której lekarz w ciąży zalecał to czerwone wino. Jeśli zadaje pytanie , to nie po to , żeby coś obśmiać , naprawdę interesujący temat. A podejście świata medycznego bardzo się zmieniło w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat , więc nie ma się co obrażać.