Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Presja na zajęcia dodatkowe

Konto skasowane na prośbę użytkownika.
«134

Komentarz

  • Ja nie posyłam nigdzie, sama szkoła wystarczająca (kolka zainteresowań), dzieci maja czas sie ze sobą umawiać po szkole i bawić.
    Jesli młody pójdzie na karate (chyba chciałby), to bedzie to dwie ulice dalej, zeby sam mógł chodzic.
  • U nas Kubuś ma treningi piłki nożnej, oprócz tego ostatnio doszły spotkania wspólnotowe. Raz w miesiącu dla dzieci są zajęcia, trochę katechezy przez zabawę, trochę zabawy niezwiązanej z katechezą. Tyle. Pewnie dojdzie angielski w przyszłym roku, bo nie udźwignę sama nauki na poziomie 4 klasy. Są w ed.

    Zajęcia dodatkowe są fajne, o ile faktycznie wynikają z zainteresowań dziecka. Nie wyobrażam sobie Kuby bez piłki, bo on to kocha. Natomiast nie widzę sensu w zapisywaniu go dodatkowo na koszykówkę, ping ponga, taniec towarzyski i zajęcia muzyczne. Never. To taka współczesna moda, żeby gdzieś ciągle gnać, żeby dziecko miało zagospodarowane każde popołudnie, żeby się rozwijało... Pewnie nauka w szkole i mieszkanie w mieście stwarza większą presję. U nas, pod tym względem, jest luz.
  • Dobra szkoła publiczna załatwia mi zupełnie sprawę: sa dwa języki obce (a nawet jakby trzy ;) ) na bardzo wysokim poziomie, jest nauka pływania, sa kolka zainteresowań (w tym roku robotykę wybrał), na serio wystarczy. 
  • Ja nie posylam nigdzie, w szkole nie ma kółek, rodzice wymusili tańce towarzyskie w szkole to jedyne na co chodzą
  • Angielski, karate, ministranctwo - to u jednego syna. Basen 2 półrocza były, była piłka nożna kilka lat, było harcerstwo. Przedszkolaczka chodzi na balet i do logopedy. Ale u nas blisko, chłopcy sami chodzą.
  • U nas harcerstwo, fortepian i jeden ministrant, choc marzy o tenisie, na wiosnę pomyślę bo trzeba będzie wozić. 
  • Ja znalazłam zajęcia w okolicy miejsca zamieszkania i mam "po drodze"  a syn chodzi na tenis sam bo jest przez płot osiedla gdzie mieszkamy 
    Najtrudniejsze jest dla mnie harcerstwo bo w sobotę rano..ale zazwyczaj mąż jeździ bo jakbym ja miała mieć ten obowiązek jeszcze w sobotę rano to bym wypisała 
  • Ale w małych miastach dzieci po 10rż same chodzą, a mniejszym wystarczą zajęcia w pobliżu, żeby coś porobić w te zimowe popołudnia fajnego. To nie musi być nic ambitnego i na poziomie. W każdej szkole podstawowej jest "coś".
  • Ale czemu presja,że niby kto ją robi? Mam dwie dziewczyny szkolno-przedszkolne, jedna ma tylko balet, bo to jej marzenie i chodzi drugi rok, a młodsza nic(logopeda moim zdaniem to nie jest zajęcie dodatkowe, traktuję jak dbanie o zdrowie i swój obowiązek). Nie czuję zadnej presji znikąd.
  • Córka 9 lat chodziła na basen, ale zrezygnowała. Syn 11 lat z szermierki też zrezygnował. Dwoje najstarszych kiedyś wołami ciągnęłam na basen, więc już z córką mi się nie chciało. Zrezygnowala to trudno. 
    Najmłodszych nie ciagam nigdzie. 
    Oni głównie nie chcą bo basen, czy każde zajęcia są w mieście, a to 50km w jedną stronę. No nie dla mnie to dodatkowe jeżdżenie. 
  • W Warszawie jest wiele możliwości ale naprawdę trzeba pomyśleć czy czas dojazdów ma sens 
  • Mieszkam na wsi i muszę dowozić córkę do muzycznej cztery razy w tygodniu. Syn dwa razy na piłkę. W soboty basen. Dowożenie jest uciążliwe, ale co zrobić  :) przynajmniej mają zajęcie i bez tego czas pewnie byłby zmarnowany. Staram się dobrze wykorzystać ten czas kiedy maja zajęcia na zakupy, kawę z koleżanką i lekcje tańca. Dzięki temu, że muszę z nimi jechać mam coś dla siebie.
  • A o jakich zajęciach dodatkowych mówisz? O tych, które mają rozwijać kompetencje i wiedzę stricte szkolna, czy o tych dla zainteresowania i pasji dzieci? To dwie różne rzeczy. 
    U nas najstarsza sama wybrała w zeszłym roku zajęcia plastyczne, w tym ceramikę raz w tygodniu. Chłopcy zima nawet z basenu zrezygnowali (ale to z powodów zdrowotnych u młodszego głównie), za do chodzą na tańce :D Nie przewiduje żadnych zajęć typu korepetycje jeszcze długo długo... Za to na te rozwijające ich pasje będę ich wozić jeśli tyllo będą chcieli. Gdańsk oferuje bardzo duży wybór zajęć za darmo lub za niewielkie opłaty, a my mieszkamy w takim miejscu, że mamy blisko do ośrodków kultury, więc jeśli tylko będą wykazywać chęci, to stanę na głowie,a będę ich zaprowadzać. 

    A no i trójka starsza ma dogoterapię. Zosia nawet na możliwość chodzić dwa razy w tygodniu, z reguły bywa raz bo jest po prostu zmęczona. 

    Wychodzę z założenia, że wszystko jest dla dzieci (nie rodziców) i jeśli dziecko chce i daje radę to śmiało. Inna sprawa, ze moi naprawdę super korzystają, ja widzę efekty i postępy, rozwijają nowe umiejętności. 


    A z tego co Tola piszesz to rodzice zmęczone dzieci wysyłają na dodatkowe zajęcia, potem oni też są zmęczeni, bo wożą. I kto z tego korzysta? I po co właściwie się tak męczyć? 
  • edytowano grudnia 2019
    Moje chodzą tylko na skauty do Maćka.
  •  U mnie oprócz szkoły z mojej woli jest tylko angielski 45 min/ każdy w tygodniu od pierwszej klasy. W sumie  chyba dla mojej spokojnej głowy, bo chłopaki mówią i czytają płynnie w szkole z tego celujące, konkursy , olimpiady. Ale do matury ma być i już...
    Nauczyciel przychodzi do nas do domu i lecą hurtem.

    Reszta to tylko ich dobra wola i decyzja. Nie ma podwózki - oprócz koni bo tam jest 20 km w jedną stronę i brak autobusów -jeżdżą rowerami.
     Jeden judo 2x tyg, harcerstwo i ministranci a w soboty często zawody.
     Drugi niemiecki, rosyjski,konie, oaza, lektorzy, filozofia i jak MOK czy muzeum organizuje to uwielbia spotkania z ciekawymi ludźmi. On ogólnie w domu jest zasadniczo dostępny praktycznie codziennie dopiero po 20.
    Kolejny tylko harcerstwo obecnie, za to funkcyjnie więc potrafi być w hufcu kilka razy w tygodniu i weekendowe biwaki. 

    Qurka dopiero jak napisałam widzę ile tego jest...ale skoro chcą i co do zasady lekcje na tym nie cierpią... to lepsze to niż ciągle komputer, telefon itp.
    Podziękowali 3Joanna36 Polly Lome
  • No tak zapomniałam o chórze.

  • My całkiem świadomie zrezygnowaliśmy z religii i polskiej historii i języka w sobotę. Robiliśmy rok religie prze Pierwsza Komunia, ale to za bardzo blokuje cała rodzine. Chociaz zajęcia fajne. Mam jakieś takie głębokie przekonanie, ze i odpoczynek jest potrzebny.
  • A co mnie zupełnie zaskoczyło u Niemców: nie ma w ogole (albo moze gdzies, ale nie spotkałam) kursów angielskiego dla dzieci. Wszyscy zaczynaja w 3 klasie dopiero, ale i po czwartek to taki poziom śpiewania piosenek. Prawdziwa nauka zaczyna sie w piatej klasie, wtedy i 6 razy w tygodniu angielski, ale tak uczony, ze syn po 3 miesiącach czytał (nie wiem jak, ale jednak) książki po angielsku.
  • moi chodzą do szkoły muzycznej (chcą) i na angielski dwa razy w tygodniu. 
  • U nas wszyscy troje maja basen( ten sam dzien, ta sama godzina cala trojka - wygoda bo jedzie sie raz a ze wszystkimi). Wyglada to w skrocie tak: syn - basen + pilka, srednia - basen + angielski, starsza - basen + rysunek. Dwoch najmlodszych harce, figle + psoty 24/7.

  • edytowano grudnia 2019
    Muzyczna - wszystkie dzieci. Wybieraja instrument;) Drugi stopien nieobowiazkowy;)  Ale i tak ida. Wszyscy harcerstwo. Chlopaki ministrantura. Sport - kazde ciagnie co innego. Dziewczyny malowaly sporo, muzyka jednak wygrala. Basen od 3 roku zycia obowiazkowy. Wszyscy chca. 

    Szukamy sportu dla calej rodziny. Maz z chlopakami biega - chyba po prostu dolaczymy z dziewczynkami do nich. Tylko biegow dla calej rodziny nie za duzo. Zazwyczaj wszystkie od 18 roku zycia. Ignacy (16) wystapil w biegu reprezentujac szkole, byl najmlodszy - nauczycielki uprosily zmiane regulaminu. Najlepiej biega nasz Antek, ale 13 lat to za malo, by startowac.
    Dzieci musza sie ruszac. 

    Ale i tak maluchy najlepiej bawia sie w lesie. Ostatnio Benio wykopal z kuzynem dlugi tor do jazdy na rowerze(kaskaderskiej). Lesniczy jeszcze nie widzial;) A Hela jakies konstrukcje na drzewach buduje i wyplata.
  • edytowano grudnia 2019
    No wlasnie maz cos tam znalazl ale niewiele. A nie chcemy tez zbyt daleko jezdzic.  Mial biec polmaraton z 16 latkiem ale zmienili na od 18 lat w zeszlym roku. Nawet 10 km sa dla starszych. Ignacy byl jedynym 16- latkiem.  Okoliczne biegi sa do dwoch kilometrow. Antek wszystkie wygrywa (z duzo starszymi). 
  • My. Nigdzie 
  • Nie. Oczywiście,  że nie jest. Wszyscy sport i angielski albo SM i angielski. U nas to nie jest żadną ideologia. Dzieci nie chciały plus logistyka zbyt ciężka. Mieszkamy na wsi. Wszędzie autem i małe dzieci.  Za rok ED i wtedy będę ich na pewno zapisywać i coś fajnego szukać żeby nie zdziczeli będąc tylko ze sobą tym bardziej że to nie ma tzw "podwórka"

  • U nas żadnej presji, ani wobec nas, ani my wobec dzieci.
    Za to my z mężem mamy sporo zainteresowań, wiele wspólnych i bywa, że dzieci z nami uczestniczą w rożnych działaniach, dzieci mają swoje zainteresowania.
    Generalnie na nic regularnie nie wozimy.  
    Natomiast możliwości mają sporo: basen, las, kije rajdy, bieganie, o dogach nie wspomnę, gitara,śpiew, rękodzieło, oj wiele tego, ale to opiera się trochę o nasze działania.
    W zasadzie co sobie wymyśla, po przegadaniu i przespaniu się z pomysłem, to wspieramy.

  • No my w domu też wiele rzeczy robimy. Od zawsze. Szyjemy, szydełkujemy, robimy koraliki, pieczemy, robimy na drutach, robimy meble z tatą. Mój czterolatek pracuje prawdziwymi maszynami stolarskimi i elektronarzedziami. Śpiewamy. Mało jest muzyki, ale to dlatego że jestem w pracy. Nie pitrzrbne nam są zajęcia dodatkowe.
  • Dużo zależy od szkoły. To, o czym pisze Maciejka w temacie publicznej szkoły, to niestety nie są polskie standardy, nijak. Nie ma co porównywać i dziwić się, że polscy rodzice posyłają dzieci na dużo zajęć.
  • Spodobało mi się to, co kiedyś pisała Katarzyna - każde dziecko obowiązkowo jakiś sport, wybrany instrument (tu bym może poluzowała dyscyplinę i dopuściła opcję innych zajęć artystycznych) i szachy. Fajnie.

    Ten sport jest rzeczywiście ważny. Nie żeby mi jakoś specjalnie pasowało to ciągłe organizowanie dzieciom czasu, ale u nas w okolicy praktycznie nie widać dzieci na podwórkach, nie grają w gumę ani w piłkę, nie ganiają się. Poza tym przez większość roku pogoda marna, zimą bez śniegu, więc tego ruchu jest bardzo mało.
    Podziękowali 1Hanq
  • Moi w tym roku tylko i wyłącznie basen, z tego względu że mamy jakieś 300 m od domu i chce żeby skorzystały i nauczyły się pływać póki tu mieszkamy. Wcześniej były różne: architekturki, balet, karate, piłka nożna, zumba ale jakos nie chcieli ciągnąć. Najlepsze były architekturki, chodzili z chęcią przez 2 lata, bardzo rozwijające kreatywność. W tym.roku mam sporo zadań do zrobienia więc nie chodzą nigdzie poza tym basenem. Rozwija się mama;) Wkurza mnie ta presja na zajęcia dodatkowe. Za to w nowym miejscu dzieci będą miały harcerstwo, bardzo prężnie tam działa i nie możemy się doczekać. W sumie już moglibyśmy chodzić ale nie chce nam się wozić. Wychodzę z założenia że więcej zajęć mogą mieć jak będą się naprawdę czymś interesować dłużej i będą na nie w stanie sami dotrzeć.
  • Moje dzieciaki chodzą do szkoły publicznej i dodatkowo mają robotykę, programowanie, kodowanie, szachy,basen, zajęcia plastyczne, dodatkowy angielski, teatralne...
    Nauczyciele piszą wszelkie możliwe projekty, ostatnio udało im się załapać na projekt unijny- bagatela pół miliona złotych na pomoce dydaktyczne i zajęcia dodatkowe dla dzieci.
    Jesteśmy wiejską szkołą z liczbą 120 uczniów.
    Szkoła wyniki ma świetne, zawsze w czołówce ale naszym nauczycielom i dyrekcji się CHCE pracować.
    I trafia mnie jak publiczna szkoła dla nie których osób nawet tutaj, jest tożsama z patologią.
    Podziękowali 2Karolinka Izka
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.