Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Praca żony w domu jest warta 10.000 zł miesięcznie

Właśnie natrafiłem na dokładne wyliczenie wartości pracy za opiekę nad dziećmi, gotowanie, sprzątanie, pranie i robienie zakupów. Zastanawiam się jednak, czy takie kalkulacje mają sens. Czy rzeczywiście są takie małżeństwa, w których mąż nie kiwa palcem i trzeba go bezustannie obsługiwać? Trudno mi sobie coś takiego wyobrazić.
«134

Komentarz

  • Dobrze że małżonka nie czyta orga lub podobnych treści jak w tym wątku. Bo inaczej musiałbym jeszcze bardziej kombinować by dobić do tej kwoty z tytułu. A tak: ona się cieszy, że przynoszę tyle kasy ile przynoszę. I ja jestem szczęśliwy w swojej banieczce informacyjnej, że tak dużo zarabiam  :D
    Podziękowali 2DaddyPig malagala
  • Próby takich wyliczeń podejmowane są od lat. Uczestniczyłem w przynajmniej dwóch seminariach naukowych na ten temat.
    Nie chodzi przy tym o nieruszających palcem mężów (zdarzają się), ale o docenienie pracy wykonywanej na rzecz najbliższych z jednej strony, wskazanie wpływu tej pracy na ekonomię z drugiej - to może służyć wyjaśnieniu np. dlaczego warto umożliwić rodzicom opiekę nad dziećmi zamiast "inwestować" w żłobki. Do tego również pokazuje to sens małżeńskiej wspólności majątkowej, a niekiedy niestety jest podstawą roszczeń majątkowych i/lub alimentacyjnych w przypadku rozwodu lub separacji.
    Podziękowali 2Aga85 Gosia5
  • Jakie są założenia dla takich obliczeń? 

    Mnie np. razi, gdy kobieta opiekująca się swoim dzieckiem jest zrównywana z nauczycielką w przedszkolu. Itd.
  • edytowano kwiecień 2022
    @Maciek_bs
    Jeżeli kiwaniem palcem nazywasz: opiekę nad dziećmi, gotowanie, sprzątanie, pranie i robienie zakupów
     to owszem, są takie małżeństwa, czy stale panuje taki układ to nie wiem, ale czasowo na pewno

    wszystko zależy od małżonków, nic też nie jest stałe, rzeczywistość około małżeńska bywa zmienna 
  • edytowano kwiecień 2022
    Takie przeliczanie na kasę ma swój sens, jeżeli faktycznie, ktoś za to myśli płacić. Inaczej są to tylko wirtualne rozważania. No i faktycznie, mogą być podstawą do roszczeń (niezgody). Żłobki mimo że są droższe i mniej dobre dla dzieci będą nadal się cieszyły poparciem  osób mających inne priorytety niż dobro dziecka.

    A takie wyliczenia tylko odwracają uwagę od istoty problemu. To tak jak na Ukrainie liczone są straty i braki w korzyściach spowodowane wojną. Trochę za mało się mówi o przyczynach i dlaczego udaje im się ten ten cel osiągnąć. 
  • edytowano kwiecień 2022
    Beta powiedział(a):
    Jakie są założenia dla takich obliczeń? 

    Mnie np. razi, gdy kobieta opiekująca się swoim dzieckiem jest zrównywana z nauczycielką w przedszkolu. Itd.
    Na ogół są przyjmowane stawki godzinowe zbliżone do minimalnego wynagrodzenia za pracę danego rodzaju z wyłączeniem czy obniżeniem ze względu na czynności równoczesne.
    W tej chwili nie wrzucę, ale kilka osób na SGH czy wrocławskim uniwersytecie ekonomicznym pracowało nad tym. Jest też bogata literatura międzynarodowa.

  • jan_u powiedział(a):
    Próby takich wyliczeń podejmowane są od lat. Uczestniczyłem w przynajmniej dwóch seminariach naukowych na ten temat.
    Nie chodzi przy tym o nieruszających palcem mężów (zdarzają się), ale o docenienie pracy wykonywanej na rzecz najbliższych z jednej strony, wskazanie wpływu tej pracy na ekonomię z drugiej - to może służyć wyjaśnieniu np. dlaczego warto umożliwić rodzicom opiekę nad dziećmi zamiast "inwestować" w żłobki. Do tego również pokazuje to sens małżeńskiej wspólności majątkowej, a niekiedy niestety jest podstawą roszczeń majątkowych i/lub alimentacyjnych w przypadku rozwodu lub separacji.
    Stety niestety

  • Są takie gospodarstwa - takie, gdzie jest samotna matka i dzieci. ;)

    U mnie to by musiało brzmieć: ile warta jest moja praca domowa? Ile warta jest praca domowa mojego męża? Ile warte jest to, że opiekujemy  się babcią po udarze? Ile jest warte to, że moja siostra zabierze dzieci na wycieczkę gdy ja muszę zostać dłużej w pracy? Ile jest warte to, że poświęcam czas na wolontariat czy projekty artystyczne, że które nikt mi nie płaci? Ile jest warte to, że pomagam załatwić cioci sprawy finansowe w banku?

    A serio, zgadzam się, że takie wyliczenia nie bardzo mają sensu i najczęściej osoby, które ich dokonują przyjmują bardzo wiele wirtualnych założeń. Wzajemne wysiłki w rodzinie są bezcenne i nie ma sensu przeliczać ich na pieniądze.

    Podziękowali 1paulaarose
  • edytowano kwiecień 2022
    Maciek_bs powiedział(a):
    Właśnie natrafiłem na dokładne wyliczenie wartości pracy za opiekę nad dziećmi, gotowanie, sprzątanie, pranie i robienie zakupów. Zastanawiam się jednak, czy takie kalkulacje mają sens. Czy rzeczywiście są takie małżeństwa, w których mąż nie kiwa palcem i trzeba go bezustannie obsługiwać? Trudno mi sobie coś takiego wyobrazić.
    najważniejszym "produktem" małżeństwa jest następstwo pokoleń, tzn. ilość i jakość potomstwa.
    Oczywiście, można się przysłużyć społeczeństwu, wykonując pożyteczne dla jego członków zawody, jednak jest to bez znaczenia, jeśli ilość i jakość następnych pokoleń się pogarsza. Tak więc potrzebna jest równowaga między tymi sferami.
    Tak patrząc na wyniki zajęć domowych, są one znacznie bardziej wartościowe niż jakiekolwiek wykonywane zawody, choćby przez bycie rodzica blisko dzieci (dotyczy to też zawodów wykonywanych w domu).
  • Oczywiście że są takie małżenstwa że mąż nie wykonuje żadnych bieżących prac domowych np mój mąż nie wykonuje.
    Podziękowali 1siostraKasik
  • No ale ja też nie zarabiam żadnych pieniędzy ..coś tam w międzyczasie zarabiałam ale uznałam, że wtedy jest niesprawiedliwy układ i ja jestem bardziej obciążona więc dałam sobie spokój 
    Podziękowali 1Aga85
  • Mogę zaakceptować wariant, że mąż nie robi nic w domu, jeżeli żona też nic nie robi. Jest zatrudniona służba - pokojówki, kucharki, guwernantki - i ona odwala robotę.
  • W naszym przypadku mąż nie ukrywa, że nawet jeśli byłby samotny to tez by nie wykonywał tych prac i się dziwi, że ja nie umiem się zorganizować, żeby ktoś to za mnie robił ..a ja jednak wolę przytulić dla siebie te pieniądze niż płacić komuś zewnętrznemu 
  • Moim zdaniem takie wyliczenia maja sens, oczywiście nie w odniesieniu do konkretnej rodziny, ale są pouczjace dla ogolu społeczeństwa.  Zmieniaja postrzeganie pracy, ktora długo była " niewidzialna". 
    Sama parokrotnie słyszałam: jak ten biedny iksiński sie zamęczą w pracy, a zona wygodnicka,, siedzi sobie z 4 małych dzieci w domu :D 
  • Napewno wychowanie dzieci jest jakimś trudem. Widzę ile moi rodzice musieli nieraz walczyć z samymi sobą aby cokolwiek ze mnie wyrosło. Gdybym miała to oceniać to z perspektywy córki to nie przeliczałabym tego na pieniądze, bo to zupełnie coś innego, ale już może z perspektywy żony może to wyglądać inaczej
  • A jak to się wogole wylicza bo to kosmiczna różnica z jednym dzieckiem a z kilkorgiem.
    Przy jednym dziecku jest mniej prania, mniej szykowania posiłków ..więcej czasu jak dziecko w przedszkolu...
  • Wypominanie innym, że im lepiej, to zwyczajna zawiść, która jest rozpowszechniona w polskim społeczeństwie i nie dotyczy tylko pracy kobiet w domu.
    Podziękowali 2Skatarzyna Tusia
  • Berenika powiedział(a):
    Wypominanie innym, że im lepiej, to zwyczajna zawiść, która jest rozpowszechniona w polskim społeczeństwie i nie dotyczy tylko pracy kobiet w domu.
    Ale gdzie jest wypominanie ?
    Podziękowali 1Berenika
  • asiao powiedział(a):
    Berenika powiedział(a):
    Wypominanie innym, że im lepiej, to zwyczajna zawiść, która jest rozpowszechniona w polskim społeczeństwie i nie dotyczy tylko pracy kobiet w domu.
    Ale gdzie jest wypominanie ?
    Tu nie, ale niektórzy już napomykają o wypominaniu przez społeczeństwo. Dla mnie to nie jest argument w żadnej sprawie. Ten, że: "Ludzie mówią..."
  • Kajla powiedział(a):
    asiao powiedział(a):
    W naszym przypadku mąż nie ukrywa, że nawet jeśli byłby samotny to tez by nie wykonywał tych prac i się dziwi, że ja nie umiem się zorganizować, żeby ktoś to za mnie robił ..a ja jednak wolę przytulić dla siebie te pieniądze niż płacić komuś zewnętrznemu 
    A co to znaczy że nie umiesz się zorganizować by ktoś to za Ciebie robił? Mąż z takim podejsciem może opłacać pomoc domowa, a zona juz zorganizuje z panią sprzątającą podział obowiązków ;)
    Autorka pisze, że nie chce tego robić, a nie, że nie umie.
    Podziękowali 1asiao
  • Dobrze, żeby państwo liczyło pracę kobiet w domu i wspierało  finansowo zachowania opłacalne. Okazałoby się, że inwestycja w żłobki, przedszkola, szkoły nie jest korzystna finansowo, a często tylko ideologicznie (umniejsza pozycję rodziny na korzyść dużych zbiorowisk).
    Podziękowali 2Aga85 Gosia5
  • Berenika powiedział(a):
    asiao powiedział(a):
    Berenika powiedział(a):
    Wypominanie innym, że im lepiej, to zwyczajna zawiść, która jest rozpowszechniona w polskim społeczeństwie i nie dotyczy tylko pracy kobiet w domu.
    Ale gdzie jest wypominanie ?
    Tu nie, ale niektórzy już napomykają o wypominaniu przez społeczeństwo. Dla mnie to nie jest argument w żadnej sprawie. Ten, że: "Ludzie mówią..."
    To co ludzie uważają i mowią kształtuje opinie społęczną.  Nie jest więc w oderwaniu od rzeczywistości, którą tworzymy jako społeczeństwo. A więc i decyzji podejmowanych, na róznych szczeblach.
    Ponadto istnieje coś takiego jak presja społeczna. Niby każdy  twierdzi, że nie jest na nią podatny, jednak badania mówią zupełnie coś przeciwnego. Warto więc kształtować opinie społeczną i pozytywne wzorce. Również poprzez docenianie roli i pracy wkladanej na rzecz domu i dzieci. 
  • jan_u powiedział(a):
    Beta powiedział(a):
    Jakie są założenia dla takich obliczeń? 

    Mnie np. razi, gdy kobieta opiekująca się swoim dzieckiem jest zrównywana z nauczycielką w przedszkolu. Itd.
    Na ogół są przyjmowane stawki godzinowe zbliżone do minimalnego wynagrodzenia za pracę danego rodzaju z wyłączeniem czy obniżeniem ze względu na czynności równoczesne.
    W tej chwili nie wrzucę, ale kilka osób na SGH czy wrocławskim uniwersytecie ekonomicznym pracowało nad tym. Jest też bogata literatura międzynarodowa.

    Też chętnie poczytam jak robione są takie wyliczenia! 
  • @Aga85

    W zasadzie zgadzam się, ale:

    1. Kształtowanie opinii społecznej odbywa się w różnych środowiskach na różnych poziomach inaczej, nie jesteśmy w stanie dyskutować z każdym odmiennym od naszego poglądem.
    2. Nie widzę sensu dyskutować z osobami, które zwyczajnie nie chcą mieć dzieci, albo chcą mieć jedno, a matkę z czwórką małych dzieci postrzegają źle: zwykle ich podejście do rzeczywistości jest równie "betonowe" jak nasze.
    3. Ludzie często mówią to, co piszą lub mówią w ich ulubionym programie, radiu, kanale telewizyjnym. Żyją w tej bańce i im dobrze. I wręcz bronią się przed informacją z zewnątrz.



  • No, w tym momencie dominuje pogląd „Twoje dzieci, Twoja sprawa”. I to jest niby uczciwe itd. A każdy, kto uważa inaczej, jest roszczeniowy itd.

    presja społeczeństwa ma uważam przede wszystkim aspekt materialny, realny, a nie psychologiczny i nie da sie byc na nią odpornym. To jakby powiedzieć, ze jest sie odpornym na grawitację.
  • Moje dzieci- moja sprawa. Dla mnie to oczywiste i przekładam na innych, czyli Twoje dziecko- Twoja sprawa. 
  • edytowano kwiecień 2022
    Beta powiedział(a):
    Moje dzieci- moja sprawa. Dla mnie to oczywiste i przekładam na innych, czyli Twoje dziecko- Twoja sprawa. 

    no widzisz, a ja uważam, że dzieci to TEŻ sprawa społeczeństwa. Tak, jak inni jego członkowie - osoby starsze, niepełnosprawni, kobiety, mężczyźni i cykliści
  • Ech, kolejny wątek zepsuty przez pretensje Moni, ile to się za to rodzenie dzieci od społeczeństwa należy.

    Ja tak nie uważam. Moja rodzina to mój świat, mój wysiłek, mój cud. 


  • Bez przesady, że zepsuty.

    Każdy ma opinie, jakie ma.
  • Konsekwentnie rozwijając myśl: moje dzieci, moja sprawa należałoby zlikwidować obowiązkową i darmową oświatę. Twoja sprawa, jak kształcisz dzieci. Efektem byliby liczni analfabeci, którzy w przyszłości nie mogliby odnaleźć się nijak na rynku pracy, więc stanowiliby obciążenie dla państwa i wyrzut sumienia dla społeczeństwa. Tak sobie myślę.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.