wiem, że rozbawię może doświadczone gospodynie i ujawnię prawdę o mojej ignorancji, ale napiszcie
jak się obie przecier pomidorowy?!?!?1
krok pierwszy i drugi znam:
1. nabyć pomidory
2. dostaczyć na miejsce przetwarzania w sensie do domu..
a dalej?
3. Sparzyć i obrać ze skórki
4. Pokroić na mniejsze kawałki i zagotować
5. Odlać powstały sok i masę gotować aż do zgęstnienia
6. Jak się pomidory rozgotują- przetrzeć przez sito, żeby usunąć pestki.
7. Posolić lekko i gorące do słoików.
8. Gotować po godzinie w odstępie 24 godzinnym
Jak masz gotowy gorący przecier w słoikach to gotujesz go godzinę.
Odstawiasz na 24 godziny i wtedy znów gotujesz przez godzinę. I wtedy są gotowe.
Tak się robi ze wszystkimi słoikami z zawierającymi warzywa. Dziewczyna pracująca w przetwórstwie warzyw mnie tego nauczyła.
Mówi, że przetrwalniki czegośtam w warzywach nie giną po jednokrotnym gotowaniu.
dzięki
wnioskuję żeś doswiadczona, więc napisz mi jescze ile tych pom. kupić:D na zupy i do makaronu. raczej 10 kilo czy raczej 50? nie wiem jak to się zgotowuje
a ja mam taką maszynkę kupioną od wschodnich sąsiadów i 30 kg pomidorów robi się w 3 godz., wrzuca się pomidorek do maszynki (podobna jak do mięsa) ręcznej i z jednej strony wychodzi soczek a z drugiej skórka i pestki. w sobotę robię 40 kg
[cite] Sylwunia:[/cite]wiem, że rozbawię może doświadczone gospodynie i ujawnię prawdę o mojej ignorancji, ale napiszcie
jak się obie przecier pomidorowy?!?!?1
krok pierwszy i drugi znam:
1. nabyć pomidory
2. dostaczyć na miejsce przetwarzania w sensie do domu..
a dalej?
Ja robię z pestkami i nie ma problemu z przechowaniem. Nie chce nam się tego przecierać przez sito, a w potrawach nam nie przeszkadzają.
Bardzo ważne jest, by słoiki i pokrywki były dobrze umyte, pokrywki wygotowuję. Warto kupic taki wielki gar, powidlak, w nim mieści się na raz ok. 18 kg pomidorów.
Ja przecieru nie robię. U nas zbyt mają pomidory krojone na cząstki i zaprawiane w sosie własnym. Minimalna praca wręcz zabawa a efekt: znakomity dodatek do różnych dań. Nie wiem, że istnieją pomidory w puszce.
W jakich ilościach i czym doprawiacie domowej roboty ketchup?
[cite] Bogusia3:[/cite]Łomatko!Nie umiem sobie wyobrazić 30-40 kg pomidorów-w czym to zmieścic do gotowania?!
Podziwiam !!!
Ps.Mam małą kuchnię i pewnie dlatego...
Sylwunia! Wpraszamy sie na spagetti!!!:thumbup:
ja mieszkam w bloku
gotowałam na raty:D:D
a na spagetti zapraszam, jak tylko specjalistki forumowe dadzą dobry, sprawdzony przepis
Siekasz cebulę i szklisz ją na oliwie i oleju spod tuńczyka. Dodajesz przecier (jak taki 30% to dolewasz wody) i trochę solisz.
Gotowe.:cool:
A najprostsza, po włosku:
Oliwa z oliwek, siekany czosnek i dwie- trzy maleńkie suszone papryczki, podsmażyć na gorącej patelni i w to wrzucić ugotowany makaron.
Do tego dobre wino i...nie wymyślono nic lepszego w kwestii makaronów!
Cholera, oczywiście że tuńczyk też! Trzy razy czytałam, bo mi się wydawało, że czegoś mi brakuje.:shamed:
Do zeszklonej cebuli dodajesz tuńczyka i chwilę dusisz i potem przecier.
Na TwojąÂ odpowiedzialność kiedyśÂ spróbuję. :cool:
KiedyśÂ mieszkałam z jednąÂ Angielką, która byla strasznym niechlujem i jak zaczęła robić samażyć tuńczyka do jakiejś potrawy (ale bez przecieru), to uciekłam z domu. Później nikt nie chciał tego jeść i ona to jadła sama bleee... .:tooth:
Bo Anglicy nie potrafią gotować, nie potrafią ładnie jeść i nie potrafią celebrować posiłku.
A wytwory ich wyobraźni kulinarnej są zazwyczaj niejadalne.
Współczuję współlokatorki!
Wszystko dałoby się znieść, ale jak zaczęła o "polskich obozach koncentracyjnych" i "polskim antysemityzmie" to kazalam jej sobie znaleźć inne lokum...
To pewnie dowiedziałaś się też, że najlepszą polską królową była Katarzyna II, że Kopernik był Niemcem , Curie -Skłodowska Francuzką, nie mówiąc już o Chopinie...
Nie ona była z historii totalnym betonem. Z rodzimego podwórka nie wiedziała nic o bitwie o Anglię, ale kojarzyła, że przed 1 wojną światową byliśmy pod zaborami i "walczyliśmy także po stronie Niemców" (To miał być dowód, że "od zawsze współpracowaliśmy z Niemcami")
Komentarz
4. Pokroić na mniejsze kawałki i zagotować
5. Odlać powstały sok i masę gotować aż do zgęstnienia
6. Jak się pomidory rozgotują- przetrzeć przez sito, żeby usunąć pestki.
7. Posolić lekko i gorące do słoików.
8. Gotować po godzinie w odstępie 24 godzinnym
Odstawiasz na 24 godziny i wtedy znów gotujesz przez godzinę. I wtedy są gotowe.
Tak się robi ze wszystkimi słoikami z zawierającymi warzywa. Dziewczyna pracująca w przetwórstwie warzyw mnie tego nauczyła.
Mówi, że przetrwalniki czegośtam w warzywach nie giną po jednokrotnym gotowaniu.
wnioskuję żeś doswiadczona, więc napisz mi jescze ile tych pom. kupić:D na zupy i do makaronu. raczej 10 kilo czy raczej 50? nie wiem jak to się zgotowuje
Bawiłam się w to kiedyś, nawet ketchup robiłam!
Ale już mi się ie chce...
Kupuję gotowy i mam spokój.:shamed:
Przez te pestki właśnie.:sad:
Bardzo ważne jest, by słoiki i pokrywki były dobrze umyte, pokrywki wygotowuję. Warto kupic taki wielki gar, powidlak, w nim mieści się na raz ok. 18 kg pomidorów.
W jakich ilościach i czym doprawiacie domowej roboty ketchup?
zrobiłam w sensie, ze już w słoikach jest
:boogie:
Podziwiam !!!
Ps.Mam małą kuchnię i pewnie dlatego...:wink:
Sylwunia! Wpraszamy sie na spagetti!!!:thumbup:
ja mieszkam w bloku
gotowałam na raty:D:D
a na spagetti zapraszam, jak tylko specjalistki forumowe dadzą dobry, sprawdzony przepis
u nas spagetti robi mężuś eksperymentując za każdym razem
i nie powiem, wychodzi mu świetne
ale sprawdzone przepisy dobrze mieć:D
Gotowe.:cool:
A najprostsza, po włosku:
Oliwa z oliwek, siekany czosnek i dwie- trzy maleńkie suszone papryczki, podsmażyć na gorącej patelni i w to wrzucić ugotowany makaron.
Do tego dobre wino i...nie wymyślono nic lepszego w kwestii makaronów!
Do zeszklonej cebuli dodajesz tuńczyka i chwilę dusisz i potem przecier.
KiedyśÂ mieszkałam z jednąÂ Angielką, która byla strasznym niechlujem i jak zaczęła robić samażyć tuńczyka do jakiejś potrawy (ale bez przecieru), to uciekłam z domu. Później nikt nie chciał tego jeść i ona to jadła sama bleee... .:tooth:
A wytwory ich wyobraźni kulinarnej są zazwyczaj niejadalne.
Współczuję współlokatorki!