Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"W kulturze zachodniej taniec, ogólnie rzecz biorąc, NIE JEST CZYSTY"

1356

Komentarz

  • Tam, gdzie tej sympatii zupełnie brak, a tym bardziej tam, gdzie na jej miejscu jest mniejsza lub większa odraza, karygodną lekkomyślnością byłoby wstępować w związki małżeńskie."
    ---
    Bądź Ty tym kawalerem...
  • Ojciec Woroniecki był wstrętnym obszarnikiem i za młodu się wycierał po licznych balach :bigsmile:
    Skażenie takie mu zostało.
  • O. Jacek Woroniecki zwrócił uwagę na rolę jaką może odgrywac taniec mieszany nie-małzonków.
    Dzięki Eleonoro za cytat.
  • [cite] Joanna i Bronisław:[/cite]Chodzi nie o każdy taniec, tylko taniec damsko-męski, a wydaje się, że ze względu na jego głęboki podtekst erotyczny, powinien on być zastrzeżony tylko dla małżonków.

    Czy podtekst erotyczny sam w sobie jest zły?
  • Tadeusz jak zwykle niezawodny!
  • [cite] Reakcjonista:[/cite]Dlaczego półbiedy? Chyba, że uznajesz że każdy taniec jest zły z natury.
    Tak właśnie Brawario uważa.
    A właśnie, że tak nie uważam. Nie uważam, że taniec damsko-męski jest ze swej natury zły. Gdyby tak było, nie można by go praktykować nigdy, nigdzie i w żadnych okolicznościach. Uważam - tak jak Ojcowie, Doktorzy i Święci Kościoła, że tańce d-m zazwyczaj prowadzą do grzechu. Innymi słowy, tańce d-m prawie zawsze wiążą się z bardzo poważnymniebezpieczeństwem grzechu.
  • [cite] Reakcjonista:[/cite]@Joanna i Bronisław:
    Nie chodzi o krytyke poglądów Brawaria przez lekceważące wzruszenie ramion i stwierdzenie, że nec nostri saeculi est - choć taka reakcja jest oczywiście pierwszym odruchem.

    Brawario przedstawia wypowiedzi Ojców Koscioła, Papieży - i jest to oczywiscie silny argument. Jednak jak dotąd nie uzasadnił - według mnie - w sposób wystarczający, DLACZEGO ci ludzie tak uważali. Nie przedstawił analizy samego zjawiska, z której by wynikało, ze jest ono samo w sobie złe.
    Jeśli ktoś przedstawia tezę, z punktu widzenia dzisiejszej kultury dość szokujacą, to na nim spoczywa ciężar dowodu. Stąd powszechna "napaść" na Brawaria (w której skądinąd przodują kobiety - co moze dowodzić, że taniec jest dla kobiety czym innym niz dla mężczyzny - ale to osobna kwestia).
    Tańce d-m są zazwyczaj bardzo niebezpieczne, ale nie złe zawsze i wszędzie ( to znaczy ze swej natury).
    W nawiązaniu do tego z Twych postów, pozwolę sobie wkleić następujące rozważania:

    Czy tradycyjne przestrogi antytaneczne są dziś aktualne?

    W poprzednich częściach tego materiału, próbowałem przybliżyć czytelnikom katolickie nauczanie moralne odnośnie mieszanych tańców. Zbliżając się powoli do końca owego artykułu, pozwolę sobie jeszcze poddać analizie kilka, bardziej praktycznych (a mniej doktrynalnych) argumentów obrońców omawianej rozrywki.

    Pierwszym z tych argumentów jest twierdzenie (vel sugestia), iż tradycyjne ostrzeżenia przed mieszanymi tańcami, nie odnoszą się do dzisiejszych tego typu pląsów, Od strony zdroworozsądkowo-historycznej by dowieść, iż radykalnie zmieniły się okoliczności, które niegdyś usprawiedliwiały stanowczą krytykę tańców, a dziś już ową negację czyniłyby bezzasadną, należałoby z jednej strony wykazać, iż w dawniejszych czasach:

    * społeczeństwo składało się z maniaków i zboczeńców seksualnych.

    * ruchy i gesty taneczne były wyjątkowo nieskromne i wyuzdane

    * stroje i ogólne atmosfera towarzysząca tańcom była szczególnie ohydna i rozwiązła.

    Z drugiej strony, należałoby udowodnić, że w dzisiejszych czasach:

    * społeczeństwo bardzo miłuje cnotę czystości.

    * Większość osób zachowuje dziewictwo do ślubu, wskaźnik niewierności w małżeństwach jest znikomy, problem niechcianych ciąż niemal nie istnieje, etc.

    * ruchy i gesty taneczne są wyjątkowo skromne.stroje i ogólna atmosfera towarzysząca tańcom jest szczególnie skromna i obwarowana wieloma zasadami.

    * Zabawom tanecznym nie towarzyszy plugawa, demoralizująca muzyka, litry alkoholu, kilogramy narkotyków, a na imprezach dla młodzieży z samej zasady są rodzice i starsi.

    Tymczasem, dawniej:być może większość społeczeństwa nie zachowywała dziewictwa do ślubu, jednak same wymagania cnoty czystości cieszyły się ogólnym szacunkiem. Znacznie silniejsza była również pozycja tradycyjnej rodziny i małżeństwa. od średniowiecza, aż do początku XIX wieku, wzajemny kontakt tańczących ograniczał się do ujęcia dłoni, zaś kroki taneczne polegały na pociesznych podskokach i ukłonach.od średniowiecza, aż do początków XX stulecia, strojami tancerek były długie suknie zakrywające nogi, brzuch, etc (również wówczas jednak w sukniach tancerek były dostrzegalne pewne elementy nieskromności, tj. głębszy dekolt, odkryte ramiona i część pleców; dziś jednak taki ubiór zostałby uznany wręcz za wzór wstydliwości). W trakcie zabaw tanecznych wprowadzono także wiele konwenansów i zasad, np. często na takowe imprezy przychodzili rodzice i starsi, by czuwać nad zachowaniem młodzieży. Mimo tych, wydawałoby się mocno niesprzyjającym rozwojowi nieczystości okoliczności, Kościół święty tradycyjnie stanowczo odradzał, a czasami nawet otwarcie zakazywał mieszanych tańców, jako będących prawie zawsze bliskimi okazjami do grzechu.

    Dziś jednak: procent osób zachowujących dziewictwo do ślubu, nawet w krajach uważanych za najbardziej chrześcijańskie, tzn. USA i Polska wynosi odpowiednio 7 i 3 proc. Wskaźniki zgwałceń, pedofilii, seksualnego molestowania, niechcianych ciąż, korzystania z pornografii, zdrad małżeńskich, rozwodów raczej wyraźnie rosną niż maleję. Zdecydowana większość chrześcijan nie uznaje już nawet teoretycznie słuszności nauki katolickiej w kwestiach nierządu, cudzołóstwa, pornografii, antykoncepcji, a nierzadko nawet i homoseksualizmu. gesty taneczne polegają albo na wzajemnym obejmowaniu, przytulaniu, obściskiwaniu i ocieraniu się, albo też na wykonywaniu sugestywnych erotycznie ruchów. A wszystko to jest czynione w rytm plugawej muzyki, w morzu alkoholu i narkotyków oraz pod nieobecność rodziców i starszych. Do tego dochodzą nierzadko dodatkowe atrakcje, jakie są oferowane w czasie popularnych imprez tanecznych, tj.; konkursy "Miss mokrego podkoszulka", "trzęsienia tyłeczkiem", walki kobiet w kisielu, niewiasty tańczące w klatkach, a nawet striptiz. strój tancerek odsłania lub uwydatnia większość ich ciała, tzn. piersi, nogi, łono, pośladki, brzuch, plecy, ramiona. Mimo to jednak, próbuje się nas przekonywać, iż dzisiejsze imprezy taneczne w swej ogromnej większości są w porządku, a ewentualne zagrożenia z nimi związane są co najwyżej kwestią szczególnej słabości osób mających wyjątkowe problemy ze swą seksualnością.

    Gdybyśmy więc mieli porównać dzisiejsze tańce z dawnymi, to moglibyśmy w tym celu zestawić ordynarną twardą pornografię z reklamami bielizny. Za pozbawionego rozumu zostałby uznany ten kto broniłby jawnej pornografii, piętnując zarazem delikatną erotykę. Podobnie, absurdem nazwalibyśmy potępianie walki na pięści z jednej strony, z drugiej zaś pochwalanie tegoż samego, tyle, że z użyciem siekier, toporów czy piły łańcuchowej. W ten właśnie sposób postępują jednak ci, którzy przyznając rację tradycyjnym ostrzeżeniom antytanecznym, twierdzą, iż nie mają one zastosowania do dzisiejszych tańców.



    Brak podniecenia, brakiem okazji do grzechu?

    Często można spotkać się z opinią, iż jeżeli w tańcu nie dochodzi do podniecenia, to tym samym nie ma niebezpieczeństwa grzechu. Twierdzenie, jakoby brak biologicznego podniecenia seksualnego (u mężczyzn nazywane jest to "erekcją") wykluczał możliwość zgrzeszenia w tej sferze, może się tylko pozornie wydawać słuszne, lecz tak naprawdę nie wytrzymuje krytyki.

    Owszem jedną (choć nie jedyną) z istotnych cech grzechów nieczystości jest szukanie bądź wywoływanie seksualnego podniecenia. Nie znaczy to jednak, iż przy każdej nieprawości tego rodzaju, czy tym bardziej przy bliskiej okazji do grzechu, zawsze będzie pojawiać się biologiczne podniecenie. Można zgrzeszyć przeciw VI lub IX Przykazaniu nie będąc podnieconym, a można nie popełniając grzechu być (mimowolnie) podnieconym. Tym bardziej można znajdować się w bliskiej okazji do grzechu i nie być fizjologicznie pobudzonym.

    Sednem nieporządku w dziedzinie seksualnej jest przylgnięcie naszej woli do uczynków, myśli, spojrzeń i pragnień przeciwnych cnocie czystości. Istota grzechu w tejże sferze polega na dobrowolnym zabawianiu się myślami, spojrzeniami, pragnieniami i uczynkami seksualnymi, nawet wówczas gdy nie zawsze znajduje to swoje odzwierciedlenie w biologicznej reakcji organizmu. Przykładowo, nałogowego konsumenta pornografii, podniecają już tylko "twarde" materiały z tego gatunku. Czy to oznacza, że taki człowiek może bez grzechu relaksować się oglądaniem "łagodnej" pornografii, tłumacząc się tym, iż przecież nie ma on w trakcie tego erekcji? Oczywiście, byłby to błędny wniosek.

    Reakcje biologiczne są tu â?? w pewnym sensie â?? drugorzędne. Liczy się nasza wola, nastawienie i rozpoznanie charakteru danej sytuacji. Czy każda nieczysta myśl nad jaką zdarza się nam zatrzymywać, momentalnie wywołuje w nas podniecenie seksualne? Nie. Mimo to jest jednak grzechem, albowiem nasza wola przylgnęła tu do czegoś nieuporządkowanego.

    Gdybyśmy postawili absolutny znak równości pomiędzy grzechem i bliską doń okazją, a wystąpieniem biologicznego podniecenia, musielibyśmy "rozgrzeszyć" wiele przejawów niemoralności. Przydrożne billboardy z modelkami reklamującymi bieliznę, wyuzdane teledyski z półnagimi i wykonującymi seksualne ruchy tancerkami, ocierające się o pornografię reklamy ikon do telefonów komórkowych czy nawet pisma w rodzaju "Playboya" lub "CKM" musiałyby być wówczas uznane za niegroźne sposoby spędzania wolnego czasu. Dorośli mężczyźni zazwyczaj nie odczuwają bowiem podniecenia seksualnego obcując z wyżej wymienionymi typami erotyki. Czy to jednak oznacza, iż tego rodzaju erotyczna rozrywka nie uwodzi i nie zachęca do grzechu? Czy na przykład patrzenie na erotyczne reklamy ikon telefonii komórkowej wydatnie nie zwiększa ryzyka, iż sięgniemy po jawne porno? Czy zamiłowanie do teledysków, w których widzimy tancerki w strojach prostytutek, uzdatnia nas do miłowania cnoty czystości, czy raczej sprawi, iż będziemy mieli znacznie mniej siły by uciekać przed pokusą sięgnięcia po pornografię lub oddawania się masturbacji bądź cudzołóstwu? Myślę, że odpowiedź na te pytania jest jasna. Obcowanie z tego rodzaju nieskromnością, choć może nie wywoływać w nas podniecenia płciowego, to jednak jest bliską okazją do grzechu, gdyż czyni bardzo prawdopodobnym, iż nie oprzemy się zachętom do nieczystości. Taka nieskromność i wyuzdanie, choć zazwyczaj jeszcze nie podnieca, jest przedpokojem do świata, w którym celowo szuka się i wywołuje seksualną rozkosz. Taka erotyka jest po prostu przedsionkiem jawnej pornografii. Traktowanie jej jako rozrywki w prostej i krótkiej linii prowadzi do aktywnego korzystania z materiałów pornograficznych. Dlatego też jest bliską okazją do grzechu.

    Podobnie sprawa wygląda ze współczesnymi tańcami damsko-męskimi. Układ ich ruchów, gestów i kroków jest jawnie nieskromny i bezwstydny. Nie zawsze jednak wywołują one reakcję biologicznego podniecenia, zachęcają jednak do wejścia w świat nieczystości. Bliskość ciał i/albo sugestywne ruchy w nich występujące, inspirują do poznania ciała płci przeciwnej oraz tajników pożycia seksualnego.



    Czy mieszane tańce są wolne od erotyki?

    Czy widząc dwójkę ludzi objętych ze sobą tak jak w walcu czy tangu, gdzieś na ulicy, w kawiarni czy w parku, nie uznalibyśmy śmiało, iż tych dwoje są zainteresowani nie tylko swymi ilorazami inteligencji? Słusznie byśmy uznali, że para ta weszła już na niebezpieczną ścieżkę, która w krótkim czasie może ich doprowadzić do obcowania cielesnego. Być może doszlibyśmy do wniosku, iż skoro pozwalają oni sobie na takie uściski, to prawdopodobnie również sypiają ze sobą. Albo, gdybyśmy znaleźli się w miejscu, gdzie ujrzelibyśmy samych mężczyzn tańczących ze sobą walca, tango albo typowe tańce dyskotekowe, to czy nie uznalibyśmy, iż pewnikiem jesteśmy w klubie dla homoseksualistów? Tymczasem, tego samego rodzaju ruchy taneczne uznajemy za neutralnie erotycznie pomiędzy przeciwnymi płciami. Trudno nie mówić tu o niekonsekwencji, a nawet zakłamaniu.

    Znawcy tańców towarzyskich są zdecydowanie bardziej konsekwentni i nie kryją, iż zawierają one w sobie mnie lub bardziej silne elementy erotyczne. Przykładowo w jednym z artykułów poświęconym tańcom czytamy: "O narodzinach i upowszechnieniu się tańca zdecydował przede wszystkim tkwiący w nich erotyzm" (Patrz: Michał Zaczyński, "Tańczę więc jestem", Wprost, 16. 01. 2005, s. 64). Co więcej tańce takowe są uznawane przez kulturoznawców za metaforę seksualnego zbliżenia. Także przymiotniki, jakie bardzo często występują w zestawieniu z tańcami, dość jasno sugerują ich erotyczny kontekst. Co powiedzieć bowiem o takich określeniach jak: "Taniec zmysłów", "Gorący taniec", "Zobacz, jak zapłonie lód" (slogan reklamowy programu pt. "Gwiazdy tańczą na lodzie") czy "Wirujący seks", "Brudny taniec" (ostatnie dwa wyrażenia to odpowiednio: tytuł oraz bezpośrednio tłumaczenie produkcji pt. "Dirty Dancing", znanego hitu filmowego z Patrickiem Swayze w roli głównej)? Czy tego rodzaju zwroty nie są często używane w celu określenia uczuć i czynności związanych z seksem? Gdyż zmieniły się okoliczności kulturowo-historyczne towarzyszące owym imprezom i zabawom.



    Czy eksplozja seksu stłumiła niebezpieczeństwo tańców?

    W obronie współczesnych tańców mieszanych dość często stosuje się następujący argument: "Niegdyś kultura była bardzo pruderyjna i w związku z tym, nawet widok odsłoniętej kostki bądź dotknięcie dłoni niewiasty mogło być dla kogoś silną pokusą do złego. Od tego czasu jednak, zdążyliśmy się już oswoić z różnymi formami negliżu i cielesnej bliskości pomiędzy płciami. Dlatego współcześnie tańce mieszane nie stanowią już wielkiego niebezpieczeństwa do grzechu".

    Powyższe stwierdzenie jest błędne z dwóch powodów. Po pierwsze: mylnie sugeruje, iż brak podniecenia seksualnego automatycznie oznacza wolność danej sytuacji od moralnego niebezpieczeństwa w dziedzinie seksualnej. Po drugie: nie uwzględnia ani obiektywnie niebezpiecznego charakteru pewnych zachowań i sytuacji, ani też nie bierze pod uwagę charakteru współczesnych tańców. Oczywiście z łatwością można przyznać rację opinii, iż w obecnych czasach dla większości mężczyzn dużego niebezpieczeństwa nie stanowi widok niewieścich kostek czy też dotknięcie rąbka kobiecej dłoni. Czy jednak wyciąganie z tej okoliczności wniosku, iż w związku z tym większym problemem moralnym nie jest też obcowanie z półnagością tancerek czy wyzywającymi pozami tanecznymi, gdyż zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić, nie jest swoistego rodzaju sprowadzaniem sprawy do absurdu? Tego rodzaju rozumowanie neguje obecne zarówno w tradycyjnej moralistyce katolickiej, jak i po prostu w zdrowym rozsądku rozróżnienia na to co może być niebezpieczne ze względu na jakieś szczególne uwarunkowania danego czasu i kultury, i na to co jest niebezpieczne ze swej natury. Najbardziej wyrafinowane tłumaczenia, próbujące sprowadzić zasady skromności i wstydliwości, jedynie do ściśle uwarunkowanych historycznie i kulturowo reguł zachowania, nie zdołają zanegować faktu wielkiej różnicy jaka zachodzi pomiędzy widokiem niewieścich kostek, a pokazem np. kobiet odzianych w bikini. Tak samo, jak nie zanegują one faktu, iż radykalnie czymś innym jest uściskać lub pocałować dłoń niewiasty, niż uściskać bądź całować jej piersi, brzuch czy pośladki. Tego rodzaju "kulturowi" relatywiści nie chcą przyjąć do wiadomości najbardziej oczywistego faktu, iż pewnego rodzaju negliż i pewnego rodzaju ruchy zawsze i ze swej definicji będą nieskromne, a przez to dla zdecydowanej większości ludzi stanowić będą wielkie niebezpieczeństwo popadnięcia w grzech. Gdyby problemem większości dzisiejszych tańców było to, iż mężczyzna może zobaczyć odsłoniętą kostkę niewiasty lub zdawkowo ujmują ją za dłoń, moglibyśmy się rzeczywiście zastanawiać, czy tradycyjne przestrogi antytaneczne nie straciły już na swej aktualności. Problemem współczesnych tańców nie są jednak ujęcia dłoni czy odsłonięte kostki, ale półnagość, skrajnie wyuzdane stroje, prowokacyjne pozy taneczne, liczne uściski, objęcia, przytulenia, etc.



    Jakie są dowody na to, iż tańce mieszane są bliską okazją do grzechu?

    Czy naprawdę też brak jest dowodów na to, iż także dzisiaj mieszane tańce stanowią bliską okazję do grzechu?

    W dawniejszych czasach wielu spowiedników potwierdzało, iż przychodzący do nich penitenci wskazywali, jak bardzo często pod wpływem zabaw tanecznych grzeszyli w ten, czy inny sposób. Można by też przytaczać niejedno świadectwo zagorzałych bywalców tańców, którzy koniec końców przyznawali, iż są one wielkim niebezpieczeństwem dla dusz. Przykładowo, ok. 1620 r., biskup Autun chcąc dać swej owczarni naukę przeciw tańcom, zasięgnął rady hrabiego de Bussy â?? Rabutin, człowieka, który znał dobrze rozkosze światowe, sławnego z dowcipu i pism swoich. Taką odebrał odpowiedź:

    "Zawsze uważałem bale za niebezpieczne; nie sam tylko rozum skłaniał mnie do tego, ale i doświadczenie; a chociaż świadectwo Ojców Kościoła jest bardzo ważne, sadzę, że w tym przedmiocie świadectwo dworaka światowego większą mieć powinno wagę. Wiem dobrze, że są osoby, które na mniejsze niebezpieczeństwo narażają się w tych miejscach, aniżeli inni; wszelako, najzimniejsze temperamenty tu zapalają się. Zwykle na takie towarzystwo składa młodzież, której trudno przychodzi oprzeć się pokusom w samotności, a tym bardziej w podobnych miejscach. Sądzę więc, że prawdziwemu chrześcijaninowi nie wypada uczęszczać na bale."

    Znany jest także przypadek Toma Faulknera, instruktora tańca towarzyskiego, który po swoim nawróceniu na chrześcijaństwo zaczął gorliwie zwalczać ową rozrywkę, której sam wcześniej uczył innych. W swych dziełach pt. "Z sali balowej do piekła" i "Zwodniczy urok tańca" Faulkner ukazywał, jak taniec krok po kroku prowadzi do niemoralności seksualnej.

    A jakie są dowody na zgubność dzisiejszych zabaw tanecznych? Codziennie przynosi je nam każda dyskoteka. Mieszanka skrajnie wyuzdanych tańców, nieskromnych strojów, bezbożnej i niemoralnej muzyki, alkoholu oraz narkotyków jest wybuchowa. Powszechnie wiadomym faktem jest, iż dyskoteki stały się centrami przelotnego i przypadkowego seksu. Policyjne statystyki mówią, iż większość zgwałceń ma ścisły związek z dyskotekowymi imprezami â?? dokonywane są w ich trakcie lub po zakończeniu.

    Czy lepiej pod tym względem wyglądają tańce poza dyskotekami? Trudno jest w tym miejscu przywołać dane statystyczne, bo zdecydowana większość tańców mieszanych ma obecnie miejsce właśnie w dyskotekach. Pewien wgląd w to, jakie owoce niosą za sobą popularne tańce towarzyskie daje nam jednak program pt. "Taniec z gwiazdami", a konkretnie rzecz biorąc dalsze losy jego uczestników. Każda edycja tego show przynosi informacje o nowych romansach, konkubinatach, a także zdradach małżeńskich zawiązujących się pomiędzy tancerkami i tancerzami z jednej strony, a występującymi tam "gwiazdami" popkultury z drugiej. Dotychczasowymi owocami tego telewizyjnego show są pozamałżeńskie ciąże, nieślubne związki seksualne, a także porzucone przez jego uczestników żony i mężowie. Iwona Pavlowic, jedna z jurorek "Tańca z gwiazdami" trzeźwo niegdyś stwierdziła, iż nie ma co się temu dziwić, gdyż ocieranie, obściskiwanie i przytulanie w tańcu, w naturalny sposób kończy się seksem.

    Nie od rzeczy będzie też przytoczenie w tym miejscu faktu, iż zawodowe tancerki i tancerze należą do grupy osób najbardziej skłonnych do rozwiązłości seksualnej. Jest to spowodowane przyzwyczajeniem się tych ludzi do bliskiego kontaktu cielesnego z płcią przeciwną, a co za tym idzie znacznym zmniejszeniem oporów przed angażowaniem się w odbywanie stosunków seksualnych.

    Nie każdy trudni się zawodowo tańcem, ani nie każdemu dane będzie wystąpić w "Tańcu z gwiazdami". Myślę jednak, iż ogromna większość ludzi, gdyby obiektywnie i szczerze przyjrzała się swemu życiu, przyznałaby, iż mieszane tańce nieraz stanowiły dla nich wielką okazję ku złemu. Sam nieraz byłem świadkiem tego rodzaju wyznań. Ludzie, którzy początkowo bardzo niechętnie reagowali na katolicką naukę o tańcach, po głębszym zastanowieniu przyznawali, iż ze swego osobistego doświadczenia mogą oni potwierdzić, że ów zwyczaj jest wysoce niebezpieczny. Nie bez powodu tzw. imprezowy styl życia (a więc częste i chętne odwiedziny w takich miejscach jak dyskoteki, puby czy kluby nocne) nigdy nie idzie w parze z praktykowaniem tradycyjnych cnót chrześcijańskich. Niemal zawsze zamiłowanie do tzw. imprez (którym zazwyczaj przecież towarzyszą mieszane tańce) wiąże się z bardzo zwiększoną skłonnością do nierządu, cudzołóstwa, rozpusty, masturbacji, pijaństwa, wulgarności czy pornografii.

    Istnieje też łatwo dostrzegalna korelacja pomiędzy wzrostem poziomu nieskromności w tańcach i strojach, a natężeniem takich grzechów nieczystości w skali społecznej. Nie twierdzę bynajmniej, iż jedynie nieskromne stroje i tańce napędzają tego rodzaju zjawiska. Tym nie mniej na pewno należą one do ważnych czynników je napędzających. Nie od rzeczy będzie tu przypomnieć wskaźniki przestrzegania dziewictwa w społeczeństwie USA. Jeszcze w pokoleniu Amerykanów urodzonych przed 1890 rokiem zachowanie dziewictwa do ślubu deklarowało prawie 70 proc. badanych. W pokoleniu urodzonym po 1910 r. wskaźnik ten już był ponad dwa razy niższy i wynosił ok. 30 proc. Na przełomie 20 i 21 stulecia zaledwie 7 proc. Amerykanów deklarowało, iż zachowało dziewictwo aż do nocy poślubnej. Czy owe zastraszająco malejące wskaźniki respektowania cnoty czystości nie pokrywają się czasem z rosnącą nieskromnością tańców i strojów? Czy l. 20 i 30 â?? te ub. wieku nie były czasem rozkwitu tanga, foxtrota, shimmy, onestepu oraz szeregu "gorących" tańców latynoamerykańskich? Czy to nie w tym czasie narodziły się mieszane płciowo plaże, zaś kobiecy strój zaczął odkrywać (wówczas jeszcze nieznacznie) kolana, ramiona i plecy? Czy nie jest więc zastanawiające, iż pokolenie, któremu przyszło w tym czasie wzrastać, w ponad dwukrotnie mniejszym stopniu dochowało przedmałżeńskiego dziewictwa, aniżeli ich ojcowie i dziadkowie, wychowywani w czasach, kiedy to niewieście suknie sięgały kostek, nikt nie myślał o odkrywaniu ramion, mieszanych plażach, nie istniało tango, zaś walc budził spore zgorszenie społeczne? Czy nie daje do myślenia, iż pokolenie wychowane u schyłku XX wieku dało już tylko 7 proc. zachowujących dziewictwo do ślubu? Czy nie jest to dziwnie zbieżne z rozwojem rockandrollowych tańców, dyskotek, minispódniczek, strojów bikini, etc? Jak to się stało, iż w ciągu niewielu ponad 100 lat o 1000 proc. obniżył się poziom przedmałżeńskiego dziewictwa?

    Oczywiście, zawsze, pomimo wskazywania tak historycznych jak i aktualnych świadectw, znajdą się osoby, które upierać się będą, iż przynajmniej dla nich mieszane tańce nie są wielkim zagrożeniem. Cóż można na to odpowiedzieć? Bez oskarżania większości z nich o celowe oszustwo, generalnie należy poddać w wątpliwość prawdziwość ich twierdzeń. Dlaczego?

    "Niejedna droga zdaje się człowiekowi prosta, lecz w końcu prowadzi do śmierci"

    Jedna z zasad prawa rzymskiego mówi, iż "nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie". Biblia z kolei powiada: "Jest droga, co komuś zdaje się słuszną, lecz w końcu prowadzi do zguby" (Przys 14, 12); "Każdego droga zdaje mu się prawa, lecz Jahwe osądza serca" (Przys 21, 2); "Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne â?? któż je zgłębi?" (Jer 17, 9); "Kto jednak dostrzega swoje błędy? Oczyść mnie od tych, które są skryte przede mną" (Ps 19 [18], 13).

    Te biblijne maksymy wskazują nam, iż często nasze rozeznanie niebezpieczeństwa jakiejś sytuacji może być po prostu błędne i złe. Coś może nam się wydawać niegroźne lub dobre, podczas, gdy w rzeczywistości jest ono bardzo groźne lub ewidentnie złe. To zaćmienie moralnego sądu jest spowodowane przez nasze wady, słabości, przyzwyczajenia, utarte schematy myślowe, skłonność do ulegania poglądom opinii publicznej lub modom i tym podobne czynniki.

    Bez trudu dałoby się wymienić przykłady wielu złych lub bardzo wątpliwych praktyk, które były moralnie aprobowane przez przygniatającą większość społeczeństwa i wielu dobrym ludziom często nie przychodziła do głowy nawet myśl, by uznać je za coś wstrętnego (a nawet, jeśli takowa myśl pojawiała się w ich umysłach, to szybko była zagłuszana przez wpływ czynników, o których wspomniałem wyżej). W III Rzeszy np. wielka część społeczeństwa sympatyzowała z Hitlerem i nazizmem. Radykalnie antynazistowska opozycja stanowiła w tym kraju tak wąski margines, że był on niemal niezauważalny. Miliony Niemców (w tym także chrześcijan) uważało lidera NSDAP za wielkiego wodza, czemu dawało wyraz w ochoczym wyciąganiu dłoni w geście: "Heil Hitler". Mało kto zdawał sobie sprawę, iż popierając nazizm, pomaga w ten sposób masowym mordom i ludobójstwu. Dziecko lub młody człowiek wychowywany w tym duchu zapewne niewiele miał okazji, by dostrzec bezbożność i zło hitleryzmu. Bł. Franciszek Jagerstatter, który w 2007 r. został wyniesiony przez Kościół na ołtarze, a tym samym postawiony chrześcijanom jako wzór, był jednym z zaledwie sześciu katolików z Niemiec i Austrii, którzy odmówili udziały w bezbożnej i rasistowskiej wojnie prowadzonej przez Hitlera. To, iż tylko sześciu niemieckojęzycznych katolików na miliony służących w armii hitlerowskiej zdobyło się na taki akt, dobitnie pokazuje stopień zaślepienia nazizmem, jaki dotknął Niemcy.

    W Hiszpanii jeszcze do niedawna tzw. corrida (walki z bykami) była uważana przez przygniatającą większość mieszkańców tego kraju za dobrą i niewinną rozrywkę. W tym â?? przecież katolickim kraju â?? nie pomogły nawet oficjalne kościelne zakazy wymierzone w walki z bykami. Wieki praktykowania tego zwyczaju przytłumiły naturalny odruch litości dla męczonych dla zabawy zwierząt oraz posłuszeństwo dla nauczania Kościoła.

    Z naszego podwórka można podać przykład powszechnego przyzwolenia na walki bokserskie. Niby każdy człowiek wie, iż należy unikać bójek, tym bardziej, jeśli jest to czynione z tak błahych powodów, jak dostarczenie komuś rozrywki. Tymczasem, ci sami ludzie, którzy uznają za słuszne potępienie bójek i bijatyk, nie widzą niczego zdrożnego w pokazach walk bokserskich. Powód? Od dzieciństwa przyzwyczailiśmy się do tego, iż zawodowy boks jest normalny. Chociaż uczono nas, iż bójki są złe, to jednak z drugiej strony obcowaliśmy na co dzień ze społeczną aprobatą bijatyk dla rozrywki i pieniędzy i dlatego szybko nauczyliśmy się uciszać wszelkie odruchy sumienia w tej kwestii.

    Gdybyśmy przyjrzeli się wielkiemu stopniowi społecznej akceptacji, jakimi dawniej cieszyły się takie rzeczy jak: niewolnictwo, poligamia, kanibalizm, dyskryminacja rasowa, znów musielibyśmy przyznać, iż nierzadko zdarza się, że coś wstrętnego może jawić się dla większości jako naturalne, dobre i właściwe. Oczywiście, nie stawiam znaku równości pomiędzy mieszanymi tańcami a nazizmem, niewolnictwem, kanibalizmem czy dyskryminacją rasową. Z pewnością te rodzaje zła są gorsze od tańca. Próbuję jedynie wskazać, iż biblijne przestrogi o "zdradliwym sercu" oraz "drodze, która wydaje się prosta, lecz prowadzi do zguby" nieraz już okazywały się prawdziwe. Są one prawdziwe, także w odniesieniu do mieszanych tańców.

    Obecnie mało ludzi dostrzega związek pomiędzy nieczystością a tą rozrywką, nie dlatego, jakoby takiż nie istniał, ale powodem tego jest powszechna akceptacja tego zwyczaju. W szkołach organizowane są potańcówki, tańczy się na ślubnych weselach, nasi bliscy i krewni tańczą, księża przestali przestrzegać przed tańcami. Przy tak szerokiej aprobacie dla mieszanych tańców łatwo jest o zagłuszenie dla pewnych odruchów sumienia, jakie mogą tu się odzywać.



    Głos sumienia podpowiada nam, iż tańce są niebezpieczne

    Nie da się jednak całkowicie zagłuszyć głosu sumienia. Także w kwestii tańców jest zauważalne, iż, niejako, w sposób podświadomy i niewyraźny, ów głos sumienia się odzywa. Ujawnia to się, choćby na przykładzie mężów, którzy widząc swe żony tańczące z innymi mężczyznami często odczuwają niepokój (i na odwrót). Innym tego dowodem może być reakcja polegająca na tym, iż widząc mężczyzn tańczących ze sobą popularne tańce towarzyskie lub dyskotekowe, niechybnie podejrzewamy ich o homoseksualizm (gdy patrzymy jednak na takie same tańce w wykonaniu osób odmiennej płci, zarzekamy się są one wolne od wszelkiego erotyzmu). Albo dlaczego ojcowie i matki, którzy chętnie niegdyś chodzili na imprezy z tańcami, sami bardzo niechętnie puszczają własne nastoletnie dzieci na takowe zabawy?

    Podane powyżej przykłady są dość jasne w swej wymowie. Na płaszczyźnie pełnej świadomości, wieki kultury i zwyczajów sprzyjających mieszanym tańcom skutecznie zdołały zagłuszyć głos sumienia w tej dziedzinie. Jednak w sferze podświadomych odruchów i reakcji, nasze sumienie wciąż się tu odzywa, podpowiadając nam, iż zwyczaj ten jest bardzo niebezpieczny. Obawa męża o wierność swej oddającej się tańcom z innymi mężczyznami żonie ( i na odwrót), wcale nie jest irracjonalna. Podejrzewanie mężczyzn pląsających ze sobą w rytm tanga lub trzęsących wobec siebie pośladkami o homoseksualizm, nie stanowi nadmiernej podejrzliwości i nadwrażliwości. Niechęć do puszczania swych dzieci na dyskoteki i prywatki nie jest rodzicielską nadopiekuńczością. Wszystkie te reakcje są po prostu objawem zdrowego rozsądku, który podpowiada nam, iż tańce zazwyczaj prowadzą do głębszych form seksualnej zażyłości.

    Kto broni tańców? Czyli, wychodzi szydło z worka

    W dzisiejszych czasach, gdy w krajach o chrześcijańskim rodowodzie, poziom dochowywania przedmałżeńskiego dziewictwa nie przekracza 10 proc., a często nawet nie sięga skali 5 procent, zdecydowana większość deklaracji o rzekomej nieszkodliwości damsko-męskich tańców, musi, siłą rzeczy, brzmieć bardzo niewiarygodnie. Mówiąc wprost: ludzie, którzy oddają się takim rzeczom jak pornografia, onanizm, nierząd czy cudzołóstwo, nie mogą być wiarygodnymi świadkami na rzecz niewinności mieszanego tańca. Drzewo poznaje się po owocach, a te, w przypadku ogromnej większości mieszkańców Polski i Zachodu, są w sferze seksualnej, opłakane. W żadnym wypadku nie mogą więc one świadczyć na rzecz niewinności tańców, a wprost przeciwnie.

    Ludzie, którzy nie widzą niczego groźnego w tańcach, w weekendy udają się miejscowego klubu, by popatrzeć na tańczące dziewczęta lub samemu oddać się tańcom na parkiecie. Co więcej, te same osoby, często idą do dyskotek w jasnym celu "wyrwania" jakiejś dziewczyny (co oznacza doprowadzenie jej do współżycia płciowego). Imprezowy wieczór z tańcami kończy się więc dla nich niejednokrotnie praktykowaniem któregoś ze swych erotycznych uzależnień. Czy można mieć lepsze dowody na rzecz niewiarygodności wielkiej części z dzisiejszych apologii tańca?

    Wiarygodnym w tym względzie byłoby pokazanie par lubiących ze sobą tańczyć, a które mimo to dotrwały w cnocie czystości do ślubu. Skoro jednak, choćby w Polsce, skala zachowujących dziewictwo do ślubu nie przekracza nawet 5 procent, to naiwnością byłoby sądzić, iż ów poziom będzie większy wśród ludzi, dla których dobrą rozrywkę stanowią tańce polegające na intensywnym dotykaniu siebie nawzajem lub też wykonywaniu przed sobą sugestywnie erotycznych ruchów. Należy obawiać się, iż, gdyby przeprowadzili ankiety dotyczące zachowywania dziewictwa wśród stałych bywalców dyskotek, klubów nocnych, pubów z tanecznymi parkietami czy też kursów tańca towarzyskiego, ów poziom mógłby nie sięgnąć nawet 0, 2 procenta.

    Na powyższe stwierdzenia, ktoś może odpowiedzieć, że przecież obrońców tańców nie trzeba szukać wśród miłośników pornografii czy seksu przedmałżeńskiego. Bez liku znajdzie się ich, również w środowiskach gorliwych katolików czy chrześcijan innych wyznań, a więc ludzi, dla których grzechy te nie są bynajmniej dobrą rozrywką. Tak to prawda, niejedna zaangażowana w życie kościelne i chrześcijańskie osoba, należy zarazem do żarliwych obrońców mieszanego tańca. Co więcej, gorliwi chrześcijanie, deklarują przy tym nieraz, iż takowe tańce nie szkodzą ich życiu moralnemu. Czyżbyśmy znaleźli dowód na to, iż damsko-męski taniec rzeczywiście jest nieszkodliwy? Niestety, ale to tylko pozory. W środowiskach zaangażowanych religijnie chrześcijan problemy z pornografią, masturbacją i nierządem, nie są niestety marginesem. Nawet, jeśli rzeczy te, są w tych kręgach przeważnie (choć nie zawsze, o czym będzie jeszcze mowa) postrzegane, jako złe i wstrętne, to często nie przekłada to się jednak na praktykę codziennego życia. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Skala problemów z nieczystością, wśród chrześcijańskiej młodzieży, nawet jeśli nie jest tak wysoka, jak w kręgach ich zeświecczonych i zlaicyzowanych rówieśników, to nie jest bynajmniej też niska czy marginalna, ale poważna i duża. Znamienne w tym względzie mogą być wyniki ankiety przeprowadzonej przez organizację "Promise Keepers" na jednej z konferencji dla chrześcijańskich mężczyzn. Otóż, na 1500 ankietowanych tam chrześcijan, aż połowa z nich, przyznała się, iż oglądała pornografię w ciągu poprzedniego tygodnia. Jest to straszne, ale jednocześnie nieprawdziwe. Jeśli ktoś deklaruje, iż w ostatnim tygodniu oglądał pornografię, to najprawdopodobniej jest on od niej uzależniony. Wykluczając więc przypadki chwilowej słabości i tym podobnych okoliczności, ankieta ta ujawniła przerażającą rzeczywistość. Prawie 50 procent gorliwych i zaangażowanych chrześcijańskich mężczyzn w Stanach Zjednoczonych, może mieć poważne problemy z pornografią. Nawet chwalebny, a powstały w USA, ruch "Prawdziwa Miłość Czeka", który postawił sobie za cel rozpropagowanie przedmałżeńskiej czystości, nie może pochwalić się zbytnimi wynikami. To prawda, że miliony chrześcijan i chrześcijanek, zgłaszają doń swój akces, jednak nie więcej niż 15 procent z nich, rzeczywiście udaje się zachować dziewictwo do ślubu.

    Osobiście rozmawiałem z niejednym "chrześcijańskim" obrońcą mieszanych tańców i niemal zawsze po pewnym czasie wychodziło przysłowiowe "szydło z worka". Po gorliwych proklamacjach o nieszkodliwości tańca przychodziły chwile w których ludzie ci zaczynali objawiać swą inną twarz. A więc po początkowych zapewnieniach o szacunku dla cnoty czystości i braku zagrożeń dla niej ze strony tańców, te same osoby zaczynały np. opowiadać sprośne, seksualne dowcipy lub wiersze, używały wulgaryzmów i obscenicznych aluzji, etc. W skrajnych wypadkach dochodziło nawet do wychwalania onanizmu przez takie osoby.

    Jak wytłumaczyć fakt, iż również w środowiskach chrześcijańskich tak kiepsko jest z praktykowaniem cnoty czystości? Dlaczego np. w chrześcijańskich Stanach Zjednoczonych, jeszcze na przełomie 19 i 10 stulecia, prawie 70 procent ludzi zachowywało dziewictwo, a dziś skala ta jest dokładnie 10-krotnie niższa. Grzech pierworodny, ludzka słabość, ogrom seksualnych pokus? Z pewnością, te czynniki, mają tu swe znaczenie. Proszę jednak wybaczyć, ale tłumaczenie tylko w ten sposób tych wszystkich przerażających wskaźników upadku moralności seksualnej, nie jest poważne. To prawda, że jako chrześcijanie jesteśmy słabi, zranieni przez skutki grzechu naszych pierwszych rodziców, a także szczególnie narażeni na diabelskie pokusy i ataki. Jednak, jako chrześcijanie, mamy też do dyspozycji znacznie więcej Bożej łaski, skarbów i ochrony, niż inni ludzie. Jeżeli szatan nas bardziej atakuje i kusi, to wcale nie znaczy, że nasze grzechy są tym samym mniejsze. Mamy przecież znacznie więcej siły i mocy, by uciekać od grzechu i walczyć z nieprawością. Biblia, modlitwa, chrzest, a w przypadku katolików jeszcze dodatkowo ofiara Mszy świętej, spowiedź, Komunia, bierzmowanie , wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny i świętych â?? to wszystko wielkie dary, których odpowiednie wykorzystanie, pozwala nam być prawdziwymi mocarzami, walecznie pokonującymi choćby nie wiadomo, jak wielkie pokusy i ataki wroga. Nie chodzi bynajmniej w tym miejscu o to, że bogobojni chrześcijanie nigdy i nigdzie nie popełnią grzechu. Tradycyjnie powiada się jednak, że "rzeczą ludzką jest grzeszyć, ale diabelską trwać w grzechu". Wedle powszechnego nauczania Ojców Kościoła niemal nieomylnym znakiem tego, iż czyjaś skrucha była zwodnicza i fałszywa, jest fakt ciągłego powtarzania tych samym nieprawości. Jeśli grzechy ciężkie stają się dla chrześcijan codziennością, stylem życia i nałogiem, to mamy tu do czynienia z czymś naprawdę strasznym, czymś co nie da się wyjaśnić tylko westchnięciem: "Cóż jesteśmy słabi!".

    Problem musi więc polegać tu na czymś większym. Zwycięstwem szatana jest to, iż udało mu się doprowadzić do wyrzucenia z chrześcijańskiego nauczania przestróg przed niebezpieczeństwem tańców. W sferze cnoty czystości szczególnie ważna jest zasada wyłomu w tamie. Jeśli przynajmniej na jedynym odcinku tamy pojawi się szczelina, wówczas tylko kwestią czasu, jest zniszczenie całej tamy przez wezbrane wody. Odnośnie tańców, a częściowo też skromności w strojach, dokładnie coś takiego obserwujemy w łonie kościołach chrześcijańskich. Część posterunków została opuszczona i wdarł się przez nie wróg. Chrześcijanie są jeszcze pouczani, by nie wchodzić na same szczyty niemoralności seksualnej, ale zapomniano przed zamknięciem wielu prowadzących tam dróg. Efektem tego jest coraz częstsze osiąganie tychże szczytów upadku.

    Pismo święte mówi: "Kto obcuje z mędrcami mądrzeje, lecz kto się brata z głupcami, temu źle się wiedzie" (Prz 13, 20). Zastanówmy się: czy mamy ufać ludziom o podejrzanej moralności, a nieraz nawet już złych poglądach, czy też może rzeszom Świętych, którzy co prawda mogli się mylić i czasami w pewnych sprawach mylili się, jednak mimo to zostali wyniesienie przez Kościół na ołtarze, jako wzory heroicznego praktykowania tradycyjnych cnót chrześcijańskich? Czy nie lepiej zaufać mądrości i duchowej dojrzałości tych wielkich Bożych mężów?
  • [cite] Tomasz i Ewa:[/cite]Brawario, szanuję Cię choć nie znam osobiście, ale uważam że tańce dyskotekowe lub techno są gorsze niż kladyczne d-m.

    T
    Ale ja też tak uważam. I dlatego właśnie, tym bardziej trzeba dziś przypominać tradycyjną postawę Kościoła katolickiego w tej kwestii. Jeśli dziś są rozpowszechnione tańce gorsze od tych, które krytykowali wielcy ludzie Kościoła, to ich nauczanie w tej sprawie tym bardziej odnosi się do dzisiejszych mód tanecznych.
  • [cite] Eleonora:[/cite]A co ja mam myśleć o tym?

    <i>"Etyka chrześcijańska żąda, aby przyszli małżonkowie znali się uprzednio i przyzwolenie dali z pewną świadomością wyboru. Z tego względu dozwolone jest pewne zbliżenie się między młodymi w czasie gdy oglądają się za towarzyszem i towarzyszką życia, w celu przekonania się, czy istnieje między nimi dostateczna sympatia zmysłowa, która pozwalałaby się spodziewać, że będą sobie w tej dziedzinie odpowiadać. Miara, jak daleko wolno się posunąć, są przyzwoite obyczaje tego środowiska, do którego się należy; na tym polega rola <b>zabaw tanecznych.</b> Tam, gdzie tej sympatii zupełnie brak, a tym bardziej tam, gdzie na jej miejscu jest mniejsza lub większa odraza, karygodną lekkomyślnością byłoby wstępować w związki małżeńskie."</i>

    za: O. Jacek Woroniecki OP "Katolicka Etyka Wychowawcza", t.II/2, par. 82.3, str.226

    46 do 1 (słownie "Czterdzieści sześć do jednego"):

    Ojcowie, Doktorzy i Święci o mieszanych tańcach
  • [cite] Ulga:[/cite]Brawario, a jakie masz zdanie na temat takich zjawisk jak breakdance czy też taniec sportowy? I co sądzisz o damsko-męskim tańcu na lodzie będącym dyscypliną sportową (stroje kobiet są tam bardzo skąpe i dochodzi do zbliżeń często intensywniejszych niż w zwykłym tańcu)? Pytam o to z czystej ciekawości (taniec łyżwiarzy to np. moja ulubiona dyscyplina sportowa) Przymykasz oko na takie formy tańca? Podejrzewam, że tak, ale chcę się upewnić.
    Breakdance - to nie jest taniec damsko-męskie, więc pod tym względem nie widzę tu zagrożeń; jeśli chodzi o ruchy tam wykonywane to też nie zauważyłem by były one zmysłowe, lubieżne czy nieskromne. Jedyne co niepokoi mnie w tej formie tańca, to jego związek z kulturą hip-hopową, która generalnie godna polecenia chrześcijanom nie jest.
    Taniec na lodzie - jest bardzo niebezpieczny, nieskromny.
    Taniec sportowy - jeśli jest mieszany, to należy się tego strzec.
    Jak widzisz więc, w większości Twe podejrzenia się nie sprawdziły. :wink:
  • [cite] DamianGS:[/cite]Jak w tańcu tak w łóżku - dokładnie

    Czy to znaczy, że u nas w łóżku pogo?
    Musimy w takim razie trochę popracować nad krokami.:bigsmile:
  • Hy hy. U nas najwyraźniej też :bigsmile:
  • @Brawario

    A jak się ustosunkijesz do powyższego cytatu z "Katolickiej etyki wychowawczej" o. Woronieckiego?
  • Jemu naprawdę baby potrzeba...
  • [cite] szczurzysko:[/cite]@Brawario

    A jak się ustosunkijesz do powyższego cytatu z "Katolickiej etyki wychowawczej" o. Woronieckiego?
    46 do 1

    46 antytanecznych wypowiedzi Ojców, Doktorów i Świętych

    A mówiąc nieco konkretniej:
    1. Wypowiedź o. Woronieckiego jest nieco dwuznaczna. Z jednej strony, ksiądz ten owszem, w pewien sposób przychylnie się wypowiadam, o jednej z form zabaw tanecznych; z drugiej strony nie neguje on tradycyjnego przekonania katolickiego, iż tańce d-m zazwyczaj prowadzą do grzechu. Można więc zastanawiać się, czy o. Woroniecki chciał pochwalić w ten sposób te bardzo rzadkie wypadki tańców d-m, które nie niosą za sobą większych niebezpieczeństw, czy też chodziło mu o coś więcej?
    2. Jest to jedna "przedsoborowa" tego typu wypowiedź duchownego, której przeciwstawić można tak naprawdę setki zdecydowanych krytyk mieszanych tańców autorstwa autorytetów kościelnych (w swym opracowaniu ująłem 46 takich wypowiedzi; ale jest ich znacznie więcej, gdyż nie wszystkie wynotowywałem).
    3. Czy rozsądne jest lekceważenie dziesiątek niechętnych vel wrogich tańcom d-m wypowiedzi na rzecz JEDNEJ dwuznacznej w tym względzie opinii (chocby i jej autorem był o. Woroniecki)?
  • @Brawario
    "Osobiście rozmawiałem z niejednym "chrześcijańskim" obrońcą mieszanych tańców i niemal zawsze po pewnym czasie wychodziło przysłowiowe "szydło z worka". Po gorliwych proklamacjach o nieszkodliwości tańca przychodziły chwile w których ludzie ci zaczynali objawiać swą inną twarz. A więc po początkowych zapewnieniach o szacunku dla cnoty czystości i braku zagrożeń dla niej ze strony tańców, te same osoby zaczynały np. opowiadać sprośne, seksualne dowcipy lub wiersze, używały wulgaryzmów i obscenicznych aluzji, etc."
    ---------------------------------------
    Toż tutaj w niemal każdym wątku "wychodzi szydło z worka"...
    Nie ma się więc co dziwić obronie tańców! :ag:
  • @Brawario,
    generalnie z uwagą czytam Twoje wypowiedzi; może po prostu lepiej traktować je nie jako wskazówki dla nas, dla których największą radością jest taniec ze swoimi własnymi Współmałżonkami (na parkiecie lub... no... wiesz, to co taniec ma zastępować... :ag:) lecz bardziej jako nauka dla nas - Rodziców, których dzieci są lub będą narażone na niebezpieczeństwa MOGĄCE pojawić się w okolicznościach o których piszesz.
    I nawet nie chodzi o to , jak dla mnie, żeby zabronić dzieciakom tańca, lecz by pilnować tej sfery ew. zainteresowań.
    No i w takich sytuacjach myślę sobie jak to dobrze i "bezpiecznie" mieć samych synów (choć oczywiście strach, żeby dobrze ich wychować, żeby z kolei nikomu sami nie wyrządzili krzywdy)
  • [cite] Brawario:[/cite]
    [cite] Reakcjonista:[/cite]Dlaczego półbiedy? Chyba, że uznajesz że każdy taniec jest zły z natury.
    Tak właśnie Brawario uważa.
    A właśnie, że tak nie uważam. Nie uważam, że taniec damsko-męski jest ze swej natury zły. Gdyby tak było, nie można by go praktykować nigdy, nigdzie i w żadnych okolicznościach. Uważam - tak jak Ojcowie, Doktorzy i Święci Kościoła, że tańce d-m zazwyczaj prowadzą do grzechu. Innymi słowy, tańce d-m prawie zawsze wiążą się z bardzo poważnymniebezpieczeństwem grzechu.

    Ok. Już lepiej. Skoro taniec mieszany nie jest z natury zły to jakie warunki muszą być spełnione by nie prowadził do grzechu?
  • Bez urazy Brawario, ale JA osobiście wolę ufać o. Woronieckiemu niż interpretacjom być może powyrywanych z kontekstu wypowiedzi, zebranych przez świeckiego nie-teologa. Zresztą Twoich osobistych świadectw też już nie czytam, bo dla mnie tchną za bardzo tym, przed czym przestrzegasz.
    Nadmierna koncentracja na cielesności też nie jest dobra, może lepiej potrenować boks.
  • [cite] Eleonora:[/cite]Bez urazy Brawario, ale JA osobiście wolę ufać o. Woronieckiemu niż interpretacjom być może powyrywanych z kontekstu wypowiedzi, zebranych przez świeckiego nie-teologa. Zresztą Twoich osobistych świadectw też już nie czytam, bo dla mnie tchną za bardzo tym, przed czym przestrzegasz.
    Nadmierna koncentracja na cielesności też nie jest dobra, może lepiej potrenować boks.
    A ja osobiście wolę ufać św. Proboszczowi z Ars, św. Pio z Pietrleciny, św. Franciszkowi Salezemu, św. Karolowi Boromoeuszowi i tylu innym wybitnym ludziom Kościoła, niż Twojej interpretacji, jednej, być może wyrwanej z kontekstu :wink: wypowiedzi o. Woronieckiego (która zresztą sama w sobie nie zaprzecza temu, iż tańce d-m zazwyczaj prowadzą do grzechu).
    Proszę przeczytaj sobie zestaw wypowiedzi na ten temat:
    Ojcowie, Dokrorzy i Święci Kościoła o mieszanych tańcach
    Nie są one powyrywane z kontekstu. Wszystkie one są przytoczone, niemal bez żadnych skrótów.
    Co jest w moich wypowiedziach moją ich interpretacją. Czy może fakt, że nazywam ganione przez nich tańce mianem "damsko-męskich"? Ale przecież w tych wypowiedziach wprost mówi się o tańcach ludzi "odmiennej płci", etc. Czy fakt, że nazywam tańce d-m "bliską okazją do grzechu"? Ale przecież, to określenie pojawia się tam w niejednym dosłownie.
    Sumując - te wypowiedzi są na tyle jasne i jednoznaczne, że nawet, gdybym chciał je jakoś interpretacować i dostosowywać do własnych tez, to nie mógłbym tego uczynić.
  • Życie ogólnie jest bliską okazja do grzechu. Proponuję powstrzymać się od życia.
  • Jak czytam wypowiedzi Brawario - o sferze seksualnej życia człowieka - to nie mogę oprzeć się wrażeniu ze po pierwsze pisze tylko o zagrozeniach jakie niesie ze sobą nasza seksualnosc, nadmiernie się na nich koncentrując. To tak jak oglądając wiadomości w tv słyszę tylko co się złego i tragicznego wydarzyło , tak czytając teksty Brawario widzę tylko obraz upadłego człowieka, który nie daje sobie rady z wyzwaniem jakim jest niewątpliwie dla chrzescijanina jego seksualnosc ...

    A po drugie zauważam skłonność autora do używania specyficznego, takiego przesyconego treścią, momentami wręcz "schulzowskiego", pełnego przymiotnikow języka, do stosowania bardzo obrazowych przykładów i porównań, do powtarzania w kółko tych samych fraz i zdań zawierających słowa związane z seksem - az zaczynam podejrzewać ze pisanie o tym sprawia mu jakaś utajona i być może nieuświadomioną przyjemność...
  • Podpisuję się pod tym...
  • Brawario - nie sądzisz, że raczej nie powinno się oglądać TV?
    Byle film, serial, wiadomości, publicystyka - w większości antychrześcijańskie pranie mózgu. Podejście młodzieży do tańca jest pochodną tego wszystkiego.

    Jeśli dobrze nie wychowasz dzieci zakazywanie tańca nic nie da.
    Zatem nie rozumiem po co się spalasz (choć szacunek za włożony wysiłek - przestudiowałem wywody) w udowadnianiu, że taniec może prowadzić do grzechu.
  • [cite] Spioch:[/cite]
    [cite] Brawario:[/cite]
    [cite] Reakcjonista:[/cite]Dlaczego półbiedy? Chyba, że uznajesz że każdy taniec jest zły z natury.
    Tak właśnie Brawario uważa.
    A właśnie, że tak nie uważam. Nie uważam, że taniec damsko-męski jest ze swej natury zły. Gdyby tak było, nie można by go praktykować nigdy, nigdzie i w żadnych okolicznościach. Uważam - tak jak Ojcowie, Doktorzy i Święci Kościoła, że tańce d-m zazwyczaj prowadzą do grzechu. Innymi słowy, tańce d-m prawie zawsze wiążą się z bardzo poważnymniebezpieczeństwem grzechu.

    Ok. Już lepiej. Skoro taniec mieszany nie jest z natury zły to jakie warunki muszą być spełnione by nie prowadził do grzechu?

    Myślę, że aby taniec mieszany nie prowadził do zła, muszą być jednocześnie spełnione następujące warunki:
    1. Jego ruchy powinny być skromne i nie wykraczające poza ogólną konwencję społeczną, która określa jaki stopień bliskości jest stosowny przy kontakcie obcych sobie ludzi płci obojga. A więc mówiąc nieco konkretniej:
    - żadnych sugestywnych ruchów i gestów (typu kręcenie biodrami, pupą, piersiami, etc.)
    - żadnych ruchów, których wykonywanie odsłaniałoby pewne części ciała
    - żadnego przytulania się, obcierania o siebie, dotykania w miejscach bardziej erogennych
    2. Strój tańczących nie powinien odkrywać lub uwypuklać pewnych części ciała, tj. piersi, brzuch, uda, biodra, plecy. Strój ów nie powinien też być ekstrawagancki, a więc np. się błyszczeć, etc.
    3. Muzyka puszczana w trakcie tańców nie powinna w żaden sposób zachęcać do grzechu.
    4. Towarzystwo zebrane na imprezie tanecznej powinno się składać z ludzi bogobojnych i miłujących tradycyjne cnoty chrześcijańskie.

    Doświadczenie pokazuje jednak, iż przy tańcach mieszanych spełnienie tych wszystkich warunków jest bardzo, ale to bardzo trudne, dlatego praktycznie rzecz biorąc, prawie zawsze prowadzą one do grzechu, a wypadki, gdy one do niego nie prowadzą, są bardzo, ale to bardzo rzadkie.
    Pomijąc bowiem fakt, iż obecnie chyba wszystkie (a już na pewno pierwsze z trzech) z wymienionych wyżej warunków jest ewidentnie gwałconych na jakichś 99 procentach zabaw tanecznych, to nawet gdy przyjrzymy się tańcom d-m, w ich dawniejszej wersji, to zobaczymy, że:
    Ad. 1. Ruchy taneczne niemal zawsze kreowały bliskość pomiędzy kobietą a mężczyzną, która wykraczała poza ogólnie przyjętą w tym względzie konwencję społeczną.
    W średniowieczu i baroku na co dzień np. nie można było ująć kobiety za dłoń, ale na tańcach już owszem - oczywiście, nie twierdzę, że ujęcie kobiety za dłoń jest samo w sobie złe czy niebezpieczne, ale ten przykład pokazuje pewną pułapkę tańców, która polega na tym, iż mówi się "Ale to tylko taniec, możemy więc pozwolić na więcej, niż gdzie indziej").
    W XIX wieku, do tańców d-m zaczęły dochodzić zaś takie gesty jak obejmowanie kobiety w talii, etc.
    Ad. 2. Stroje w tańcach niemal zawsze odsłaniały więcej, niźli w innych okolicznościach (np. gdy na co dzień niestosowne było odsłanianie choćby części pleców, to w tańcach było to już OK). Poza tym stroje w tańcach zawsze były bardzie krzykliwe, a więc upstrzone różnymi błyskotkami, etc.
    Ad. 3. Muzyka przy tańcach nieraz była sprośna i bezwstydna.

    Koniec końców, wielowiekowe doświadczenie pokazuje zatem, iż tańce d-m prawie zawsze prowadzą do grzechu - gdyż prawie zawsze odbywają się w sposób, który bardzo sprzyja rozpalaniu pożądliwości i namiętności. Tak samo jak wielowiekowe doświadczenie pokazuje, iż mieszkanie ze sobą osób odmiennej płci prawie zawsze prowadzi ich do grzechu (choć bywają pary, które mimo to nie grzeszą).
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Życie ogólnie jest bliską okazja do grzechu. Proponuję powstrzymać się od życia.

    Życie niesie za sobą niemało bliskich okazji do grzechu. Wyborem chrześcijanina jest jednak trzymać się od nich z dala, unikać ich i nie angażować się nie. Nie oznacza to jednak, że należy zamknąć się w jakiejś pustelni.
  • [cite] Madika:[/cite] az zaczynam podejrzewać ze pisanie o tym sprawia mu jakaś utajona i być może nieuświadomioną przyjemność...
    Bo można pójść w dwie strony- albo w stronę Brawaria albo o. Knotza.
    To są tylko dwie strony tego samego kija.
  • [cite] DamianGS:[/cite]Brawario - nie sądzisz, że raczej nie powinno się oglądać TV?
    Byle film, serial, wiadomości, publicystyka - w większości antychrześcijańskie pranie mózgu. Podejście młodzieży do tańca jest pochodną tego wszystkiego.

    Jeśli dobrze nie wychowasz dzieci zakazywanie tańca nic nie da.
    Zatem nie rozumiem po co się spalasz (choć szacunek za włożony wysiłek - przestudiowałem wywody) w udowadnianiu, że taniec może prowadzić do grzechu.
    Damian, sądzę że dobrze jest całkowicie wyrzucić TV z domu (choć nie uważam, że jest to dla wszystkich bezwględnie konieczne). Uważam też, iż większość filmów, seriali, programów rozrywkowych i muzyki niesie za sobą przesłanie antychrześcijańskie. Konieczne jest z pewnością omijanie takich treści w TV (co ogólnie rzecz biorąc, mając TV jest bardzo trudne, dlatego też jak napisałem, dobrze jest wyrzucić ją z domu).
    Oczywiście, podstawą jest dobre, tradycyjnie chrześcijańskie wychowanie dzieci. Nie da się jednak tego zrobić bez jasnych zasad zachowania ( a więc np. niezabraniając synowi oglądania pornografii, a tylko mówiąc: "Ufam synu, że tego nie zrobisz").
    Wysiłek, jaki wkładam w walkę z tańcami d-m wynika zaś z następujących faktów i przesłanek:
    - obecnie istnieje wielka moda na tańce
    - obecne tańce są znacznie gorsze, od tych tradycyjnie piętnowanych przez autorytety kościelne
    - tym bardziej istnieje potrzeba przypominania w tej kwestii tradycyjnej postawy Kościoła katolickiego.
  • [cite] Madika:[/cite]Jak czytam wypowiedzi Brawario - o sferze seksualnej życia człowieka - to nie mogę oprzeć się wrażeniu ze po pierwsze pisze tylko o zagrozeniach jakie niesie ze sobą nasza seksualnosc, nadmiernie się na nich koncentrując. To tak jak oglądając wiadomości w tv słyszę tylko co się złego i tragicznego wydarzyło , tak czytając teksty Brawario widzę tylko obraz upadłego człowieka, który nie daje sobie rady z wyzwaniem jakim jest niewątpliwie dla chrzescijanina jego seksualnosc ...
    Seks w małżeństwie może być czymś pięknym, dobrym i prawdziwie świętym. Poza małżeństwem zawsze jednak zostawia za sobą rany, zgliszcza, ruiny i zniszczenia. Dlatego nie jest przesadą akcentowanie zagrożeń związanych z pozamałzeńską aktywnością seksualną. Ludzie Kościoła przez wieki dobrze o tym wiedzieli, dlatego też nieraz obrywali od wrogów chrześcijaństwa za swe rzekome obsesje z tym związane.
  • Brawario - teraz się zgadzamy w kwestii zagrożeń jak również ich wykładni.
    Ale czy w praktyce nie nauczysz syna tańczyć - np walca? Oberka?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.