Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"W kulturze zachodniej taniec, ogólnie rzecz biorąc, NIE JEST CZYSTY"

1235

Komentarz

  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Kolejny raz piszę - uważam, że jesteś tanecznym i seksualnym frustratem. I popieram Eleonorę - dyskusja z Tobą jest bezsensowna.
    Jeśli poprawi Ci to samopoczucie i skoro się przy tym upierasz, to załóżmy na potrzeby tej dyskusji, że jestem seksualnym i tanecznym frustratem... I co z tego na dłuższą metę, miałoby wynikać??? Chyba nic. Tak jak np. żadnym argumentem za pedofilią nie jest to, że wśród osób, które z nią gorliwie walczą, część z nich mogła być osobiście seksualnie wykorzystywana w dzieciństwie.
  • Mnie chodzi o to, że np. wielu "wyleczonych" alkoholików uważa alkohol za zły. Wielu uwolnionych satanistów każdą gwiazdkę 5-ramienną uważa za pentagram.
    Wynika z tego to, że nie są obiektywni w swoim postrzeganiu rzeczywistości, i widzą tylko jedną stronę medalu. Dlatego dyskusja z nimi jest bezsensowna.
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Mnie chodzi o to, że np. wielu "wyleczonych" alkoholików uważa alkohol za zły. Wielu uwolnionych satanistów każdą gwiazdkę 5-ramienną uważa za pentagram.
    Wynika z tego to, że nie są obiektywni w swoim postrzeganiu rzeczywistości, i widzą tylko jedną stronę medalu. Dlatego dyskusja z nimi jest bezsensowna.
    Tyle tylko, że ja osobistych doświadczeń z tańcami mieszanymi prawie, że nie mam. A problem tańców mieszanych nie może być sprowadzonymi do jakichś tam traumatycznych doświadczeń byłych erotomanów. Za zdecydowanie krytyczną ich oceną przemawia bowiem rozeznanie tylu świątobliwych, roztropnych i mądrych mężów Bożych.
  • [cite] Brawario:[/cite]
    [cite] Barbara:[/cite]No cóż, ja też poniekąd w tańcu męża poznałam... Małżeństwo MIMO TO udane i miejmy nadzieje trwałe.:fingersear:
    Niech Bóg wam błogosławi. Sama jednak podkreśliłaś słowa "MIMO TO".
    Dla łatwiejszego czytania ze zrozumieniem: podkreślenie=> ironia.

    @Paweł - Nie jestem uwolnioną satanistką ( nie znaczy to że jestem nieuwolnioną :wink:). A jednak w zbyt wielu miejscach pojawiają się właśnie gwiazdki pięcioramienne, niby przypadkowo. Komu na nich zależy? Ja tam ich nie lubię...
    Nigdy nie miałam też najmniejszego problemu z alkoholem, jednak z obserwacji widzę, że w ogromnej ilości przypadków prowadzi do czegoś złego, dla niektórych jest obojętny, rzadko wynika z niego dobro.
    Myślę, że Brawario podobnie widzi tańce. Czy słusznie? Nie wiem. Może mówiąc o tańcach mamy na myśli różne rzeczywistości. Pewnie zależy też co kto w życiu widział/doświadczył. Fakt faktem, że ktoś kto ma jakieś osobiste doświadczenia, zawsze będzie bronił nieszkodliwości swoich czynów. Albo dlatego, że faktycznie są nieszkodliwe, albo do czasu, kiedy zostanie uwolniony...
  • Tyle tylko, że ja osobistych doświadczeń z tańcami mieszanymi prawie, że nie mam.
    ---
    Kolejny powód by nie dyskutować.
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Tyle tylko, że ja osobistych doświadczeń z tańcami mieszanymi prawie, że nie mam.
    ---
    Kolejny powód by nie dyskutować.
    No widzisz Pawle. I tak źle i tak niedobrze. Jak się chce psa uderzyć, to kij się zawsze znajdzie.
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Tyle tylko, że ja osobistych doświadczeń z tańcami mieszanymi prawie, że nie mam.
    ---
    Kolejny powód by nie dyskutować.
    W razie zawału nie gadaj z kardiologiem "bezzawałowcem"... :tongue:
  • Nie o to chodzi. Chodzi o to, że kardiolog, który przeżył zawał wie więcej o zawale niż ten kto nie przeżył. Jest też bardziej obiektywny.

    To na podobnej zasadzie, jak o małżeństwie i o seksie niech się wypowiadają małżeństwa, a nie księża (mimo, że mogą wiele wiedzieć. Patrz np. o.Knotz)
  • [cite] Eleonora:[/cite]Jakbym nie poszła z prawie-nieznajomym na wesele, to też teraz mogłabym studiować pisma jak Brawario, zamiast myśleć jak zorganizować narodziny dzieciaka.

    No widzisz. Kara boska! :bigsmile:
  • [cite] Brawario:[/cite]
    [cite] Eleonora:[/cite]Jakbym nie poszła z prawie-nieznajomym na wesele, to też teraz mogłabym studiować pisma jak Brawario, zamiast myśleć jak zorganizować narodziny dzieciaka.
    Ale to jest słaby argument. Zdecydowana większość małżeństw było poprzedzonych nierządem (szacuje się, że prawie 70 procent zawieranych małżeństw ma już dziecko w drodze). I co, należy z tego wyciągać wniosek, że nierząd jest OK i pomaga ludziom zawrzeć małżeństwo? Oczywiście, tańce d-m to jeszcze nie jest nierząd, jednak myślę, że bez ich udziału, małżeństwa też by powstawały i co więcej owe małżeństwa te byłyby lepsze i trwalsze. Osobiście, najbardziej szczęśliwe, kochające się i zgodne małżeństwo, jakie znam, nie było poprzedzone ANI JEDNYM tańcem.

    Przykro mi to mówić, ale nie da się inaczej: jesteś kompletnym świrem.
    Dotąd starałem się wyłowić racjonalne jądro Twoich wypowiedzi. Widzę jednak, że nie ma to sensu. Sfiksowałeś na punkcie tańca i erotyki. Polecałbym wizytę u psychiatry (broń Boże nie psychologa!) lub mitingi SLAA.
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Nie o to chodzi. Chodzi o to, że kardiolog, który przeżył zawał wie więcej o zawale niż ten kto nie przeżył. Jest też bardziej obiektywny.

    To na podobnej zasadzie, jak o małżeństwie i o seksie niech się wypowiadają małżeństwa, a nie księża (mimo, że mogą wiele wiedzieć. Patrz np. o.Knotz)

    A takie świadectwo Cię usatysfakcjonuje?
    Około roku 1620, biskup Autun chcąc dać swojej owczarni naukę przeciw tańcom, zasięgał rady człowieka, który znał dobrze rozkosze światowe, hrabiego de Bussy- Rabutin, sławnego z dowcipu i pism swoich. Taką odebrał odpowiedź:
    "Zawsze uważałem bale za niebezpieczne; nie sam tylko rozum skłaniał mnie do tego, ale i doświadczenie; a chociaż świadectwo Ojców Kościoła jest bardzo ważne, sadzę, że w tym przedmiocie świadectwo dworaka światowego większą mieć powinno wagę. Wiem dobrze, że są osoby, które na mniejsze niebezpieczeństwo narażają się w tych miejscach, aniżeli inni; wszelako, najzimniejsze temperamenty tu zapalają się. Zwykle na takie towarzystwo składa młodzież, której trudno przychodzi oprzeć się pokusom w samotności, a tym bardziej w podobnych miejscach. Sądzę więc, że prawdziwemu chrześcijaninowi nie wypada uczęszczać na bale".
    Czy w tym wypadku znowu odbijesz piłeczkę, mówiąc np. że pisał te słowa, jakiś erotoman, który wszędzie widział seks?
  • [cite] Reakcjonista:[/cite]
    [cite] Brawario:[/cite]
    [cite] Eleonora:[/cite]Jakbym nie poszła z prawie-nieznajomym na wesele, to też teraz mogłabym studiować pisma jak Brawario, zamiast myśleć jak zorganizować narodziny dzieciaka.
    Ale to jest słaby argument. Zdecydowana większość małżeństw było poprzedzonych nierządem (szacuje się, że prawie 70 procent zawieranych małżeństw ma już dziecko w drodze). I co, należy z tego wyciągać wniosek, że nierząd jest OK i pomaga ludziom zawrzeć małżeństwo? Oczywiście, tańce d-m to jeszcze nie jest nierząd, jednak myślę, że bez ich udziału, małżeństwa też by powstawały i co więcej owe małżeństwa te byłyby lepsze i trwalsze. Osobiście, najbardziej szczęśliwe, kochające się i zgodne małżeństwo, jakie znam, nie było poprzedzone ANI JEDNYM tańcem.

    Przykro mi to mówić, ale nie da się inaczej: jesteś kompletnym świrem.
    Dotąd starałem się wyłowić racjonalne jądro Twoich wypowiedzi. Widzę jednak, że nie ma to sensu. Sfiksowałeś na punkcie tańca i erotyki. Polecałbym wizytę u psychiatry (broń Boże nie psychologa!) lub mitingi SLAA.
    A co nieracjonalnego jest w stwierdzeniu, iż powszechność pewnego zwyczaju (nawet jeśli w jakiś sposó prowadzi on do małżeństwa) jeszcze nie stanowi o jego moralnej prawowitości???
    A wracając do głównego wątku: jak rozumiesz słowa: "Na ogół" oraz "Nie są czyste"?
    Pozdrawiam serdecznie
  • Chodzi raczej o niezdrową egzaltację małżeństwem, które nie było poprzedzone ANI JEDNYM tańcem. Wiesz, bywały też udane małżeństwa, które nie były poprzedzone ANI JEDNYM spotkaniem przyszłch małżonków. To dopiero jest unikanie okazji do grzechu!

    Parafrazując klasyka: wypowiedziałeś wojnę zdrowemu rozsądkowi, z mocnym postanowieniem, że pokoju nigdy nie zawrzesz.
  • [cite] Reakcjonista:[/cite]Chodzi raczej o niezdrową egzaltację małżeństwem, które nie było poprzedzone ANI JEDNYM tańcem. Wiesz, bywały też udane małżeństwa, które nie były poprzedzone ANI JEDNYM spotkaniem przyszłch małżonków. To dopiero jest unikanie okazji do grzechu!

    Parafrazując klasyka: wypowiedziałeś wojnę zdrowemu rozsądkowi, z mocnym postanowieniem, że pokoju nigdy nie zawrzesz.
    Ale, ja przytoczyłem tylko swoją obserwację. Znam wiele małżeństw: i czy się to komuś podoba, czy nie, na najbardziej szczęśliwe, udane i kochające się, pośród nich, wygląda mi właśnie te, które nie było poprzedzone ANI JEDNYM tańcem. I śpieszę dodać, że jest to małżeństwo z długim stażem (19 lat), czwórką dzieci i niejednym życiowym zakręcie za sobą (poronienia, tragedie w bliskiej rodzinie).
    Oczywiście, inne małżeństwa, które znam też są na ogół udane, ale to małżeństwo o którym wspominam jest wręcz wzorcowe.
  • A może... Nie, to pewnie diabeł dyktuje takie myśli...
    Może to małżeństwo było udane POMIMO że nie zostało poprzedzone ani jednym tańcem?...:an:
  • [cite] Reakcjonista:[/cite]A może... Nie, to pewnie diabeł dyktuje takie myśli...
    Może to małżeństwo było udane POMIMO że nie zostało poprzedzone ani jednym tańcem?...:an:
    W świetle tradycyjnego nauczania katolickiego wygląda na to, że jest dokładnie odwrotnie...
  • [cite] Brawario:[/cite]
    [cite] Reakcjonista:[/cite]A może... Nie, to pewnie diabeł dyktuje takie myśli...
    Może to małżeństwo było udane POMIMO że nie zostało poprzedzone ani jednym tańcem?...:an:
    W świetle tradycyjnego nauczania katolickiego wygląda na to, że jest dokładnie odwrotnie...

    Wiesz, nie znam tego nauczania tak dobrze jak Ty. Jednak wychodzę z założenia, że nie powinno być ono sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Dlatego poprzestanę na interpretacji Woronieckiego.
    I naprawdę polecam jakąś terapię. Małżeństwa na razie nie polecam. Najpierw trzeba osiągnąć równowagę emocjonalną.
    Żegnam.
  • [cite] Reakcjonista:[/cite]
    [cite] Brawario:[/cite]
    [cite] Reakcjonista:[/cite]A może... Nie, to pewnie diabeł dyktuje takie myśli...
    Może to małżeństwo było udane POMIMO że nie zostało poprzedzone ani jednym tańcem?...:an:
    W świetle tradycyjnego nauczania katolickiego wygląda na to, że jest dokładnie odwrotnie...

    Wiesz, nie znam tego nauczania tak dobrze jak Ty. Jednak wychodzę z założenia, że nie powinno być ono sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Dlatego poprzestanę na interpretacji Woronieckiego.
    Bracie;
    1. Zdrowy rozsądek też akurat podpowiada nam, iż tańce d-m są bardzo często wysoce niebezpieczne.
    2. Objawem zdrowego rozsądku nie zawsze jest ślepe przywiązanie do pewnych ludzkich tradycji, zwyczajów i myślowych stereotypów. Przykładowo, ludzka tradycja panująca w naszym kraju mówi nam: "Zastaw się, a postaw się". A przecież robienie długów po to, by zorganizować jedną z życiu huczną imprezę, na pewno zgodne ze zdrowym rozsądkiem nie jest.
    3. Czy mając do wyboru dziesiątki pism Ojców, Doktorów, Świętych, Synodów Papieży zdecydowanie piętnujących antykoncepcję z jednej strony, z drugiej zaś wypowiedź jednego choćby i wybitnego teologa rozmywającego powagę owych potępień, wybrałbyś akurat opinię tego jednego teologa???
    4. Jak rozumiesz słowa: "Na ogół" oraz "Nie są czyste"?
    Pozdrawiam serdecznie! Niech Bóg błogosławi Tobie i twej rodzinie!
  • [cite] Maja:[/cite]Tańczyć akurat umiem i lubię (ale oczywiście sam, nie z niewiastami).


    Bawario - absolutnie serio i bez złośliwości - co to znaczy, że potrafisz i lubisz tańczyć, ale oczywiście sam?
    Baletmistrz - solista? Breakdancer?
    Po prostu, gdy słyszę dobrą muzykę, to czasami nogi same rwą mi się, by do niej podskakiwać :tongue:
  • Podskakiwać do chorału? Pchi! :wink:
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Nie o to chodzi. Chodzi o to, że kardiolog, który przeżył zawał wie więcej o zawale niż ten kto nie przeżył. Jest też bardziej obiektywny.

    To na podobnej zasadzie, jak o małżeństwie i o seksie niech się wypowiadają małżeństwa, a nie księża (mimo, że mogą wiele wiedzieć. Patrz np. o.Knotz)


    Czy należy to rozumieć tak, że kapłani, a skoro kapłani, to i biskupi, a skoro biskupi, to i Papież, ergo cała hierarchia Kościoła, nie ma prawa wypowiadać się na temat moralności w sprawach, których sama nie doświadczyła. To paranoidalne myślenie prezentowane często przez przeciwników katolickiej moralności. Gdyby tak było, kapłani spowiednicy nie mieliby prawa spowiadać w kwestiach dotyczących szóstego przykazania.

    Patrząc szerzej, specjalistą od gruźlicy mógłby zostać tylko obecny lub były gruźlik, komentatorem sportowym sportowiec (ale tylko od dyscyplin, które osobiście uprawiał), zaś specjalistów od wścieklizny w ogóle by nie było, bo jest to choroba śmiertelna w 100 procentach.

    Problem w tym, że przeciwnicy Brawario lubią tańczyć i nie będzie im nikt mówił, co mają robić. Wczoraj słyszałem bardzo ciekawe kazanie zwracające uwagę na ten problem: "Popieramy i chwalimy naukę Jezusa w punktach, które są zgodne z naszymi przekonaniami, jeżeli jednak coś się nam nie podoba, robimy po swojemu". Ot i cały problem.
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Podskakiwać do chorału? Pchi! :wink:
    Słucham nie tylko chorału
  • [cite] Tomasz i Ewa:[/cite]Bravario, a co z brazylijską sambą? Tam dziewczyny przeważnie solo potrząsają krągłościami.

    T :bigsmile:
    No, ale nie ulega wątpliwości, że taki rodzaj tańca jest wykonywany po to by mężczyźni patrzyli. W tym sensie, ów taniec też jest damsko-męski.
  • @Joanna i Bronisław

    Nie napisałem, że księża wcale się nie znają. Napisałem, że małżeństwa znają się lepiej i choćby się kto uparł, to małżeństwo o małżeństwie będzie wiedzieć więcej niż ksiądz.

    Podobnie o alkoholu najobiektywniej wypowie się nie pijak i nie członek KWC, ale ktoś kto pije i pić potrafi.
  • Małżonkowie znają tylko swoje małżeństwo, spowiednik zna tysiące małżeństw o najróżniejszych sytuacjach. To chyba jednak większe doświadczenie. Oczywiście, jego wiedza jest teoretyczna, ale o ileż obszerniejsza.
  • [cite] Joanna i Bronisław:[/cite]Małżonkowie znają tylko swoje małżeństwo, spowiednik zna tysiące małżeństw o najróżniejszych sytuacjach. To chyba jednak większe doświadczenie. Oczywiście, jego wiedza jest teoretyczna, ale o ileż obszerniejsza.
    Dokładnie tak jest.
  • [cite] Joanna i Bronisław:[/cite]Małżonkowie znają tylko swoje małżeństwo, spowiednik zna tysiące małżeństw o najróżniejszych sytuacjach. To chyba jednak większe doświadczenie. Oczywiście, jego wiedza jest teoretyczna, ale o ileż obszerniejsza.

    Zna je od strony spowiedzi, a więc od strony grzechów.

    Jakbym opowiadał o samych wadach mojego stanowiska w pracy, to czy byś wiedział jakie to stanowisko jest naprawdę?
  • Spowiedź, kierownictwo duchowe, rozmowy - to nie tylko grzechy, ale i małżeńska rzeczywistość. Z kapłanem rozmawia się chętniej i głębiej niż ze znajomymi...
  • Spowiedź, kierownictwo duchowe, rozmowy... No i ilu takich penitentów-dzieci duchowych, którzy tańczyli, mieli ci cytowani przez Brawario?

    Ba, ilu takich, którzy przy tańcu się nie podniecali, tylko tańczyli.
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Spowiedź, kierownictwo duchowe, rozmowy... No i ilu takich penitentów-dzieci duchowych, którzy tańczyli, mieli ci cytowani przez Brawario?

    Ba, ilu takich, którzy przy tańcu się nie podniecali, tylko tańczyli.
    Myślę, że mieli cytowani przeze mnie wielcy Boży mężowie, mieli do czynienia, z całym spektrum takich wypadków.
    Poza tym, z całym szacunkiem dla Twego doświadczenia, ale czy nie uważasz, że pewną formą zuchwałości jest poddawanie w wątpliwość rozeznania i doświadczenia tylu mądrych i świątobliwych mężów Bożych, żyjących na przestrzeni niemam dwudziestu wieków?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.