Nie wiem, czy Was pocieszę, ale z upartych, w kółko "próbujących, ile można" dzieci wyrastają jednostki , które sobie dadzą radę w życiu, przebojowe i twórcze. Mój średniak był takim dzieckiem "do rany przyłóż", posłuszny, grzeczniutki, nie protestował, jak miał spać, zaciskał oczka i spał, a teraz chłop ma 25 lat potrzebuje kopa zawsze, by się ruszyć. Jak ostatnio sam wyszukał i wynajął stancję , by na podróżach do - i z pracy nie marnować 4 godz. to mało w ekstazę z wrażenia nie wpadłam. Tak więc - trzymajcie się.
14-latek. Co mu się powie - bunt. Co mu się poleci - głupie.
Zmuszam go od kilku tygodni do czytania klasyki. Cierpi. Ale wydaje mi się, że to niedopuszczalne, by młody człowiek rósł bez znajomości "Quo vadis" i "Trylogii", a w szkołę (pod tym względem) całkiem straciłam wiarę.
Moja Cytra 2 letnia daje nam tak popalic, ze ja juz miewam mysli o wyjsciu z domu na tydzien.
Syn bunt i walka,a Cytra histeria - dzid 4 nad ranem ryk przez 40 minut i bicie mnie po twarzy, nastepnie o 6 rano i teraz od 12 - 13.20 ... ma kobieta sile.
Wysiadam po malu, a mam z nia tak od urodzenia.
Joa - masz racje, calkowicie, ja bym robila tak samo
Ja to mam większy problem z mężem niż z dzieciakami, bo on się wkurza jak krzyczą. Nie reaguję ale czasem mu trochę dogadam. Najczęstszym słowem którym sie do Zośki odnosi jest Zamknij się. A mamy naprawdę kochane dzieci tylko czasem się trochę rozwydrzą.
Na pocieszenie:
moje blizniaki 1 września trafiły do szkoły- 1 klasa. Przychodze pierwszego dnia, a pani na pożegnanie: - co, Michalku, jutro będzie lepiej?! Usmiechnekam się głupio i ucieklam. Niestety sytuacja się notorycznie powtarzala. Michał o wszystkim- to znaczy o każdej czynności, która miał wykonać dyskutowal z panią, podnosil na forum klasy sensownosc nauki pisania i czytania- twierdził, ze bez nich doskonale sobie radzi, tańczył na ławce przy każdej nadarzajacej się okazji( gdy pani nie patrzyla) i generalnie wymuszal na pani indywidualny tok nauczania... Mijał czas, nasze przerażenie rosło. Michał zawsze był konkretnym gościem, z bardzo sprecyzowanymi zainteresowaniami itd ale tego nie spodziewaliśmy !!!
Pani zasugerował wizytę w poradni- Michal rozbijal prace w całej klasie. Oczywiście w poradni była kolejka na 3 miesiące do przodu... Znalazłam prywatnie psycholozke dziecieca.
Zostawilam syna na 2 godzinne testy, wracam, pani mówi: gratuluje państwu syna:shocked::shocked::shamed: myślałam, ze spadne z krzesła. Psycholog mówi, to, ze państwa syn ma zdanie własne na każdy temat do doskonale, świetnie, ze potrafi komunikowac swoje potrzeby, jest przywódca- wie czego chce i dąży do celu.... Itd
powiedziała jeszcze, ze b często trafiają do niej dzieci i mlodziez- bardzo grzecznych i poslusznych... Które po latach maja głębokie psychozy i zaburzenia, bo nie miały w swoich domach i środowiskach okazji do wyrażania siebie.
Dała nam cała listę wskazówek wychowawczych, opinie dla nauczyciela.
Wiecie co, w ciagu tygodnia była dostrzegalna i namacalna poprawa.
Ciężka praca, rozmowami, pani której zależało na dobru naszego dziecka, Michalka zapisalismy na karate...
Jest indywidualista, ale najważniejsze, ze zmieniło się nasze podejście do dzieci- pochwały, ale przede wszystkim, nawet jak się drą, to chcą coś tym powiedzieć, i ja po tej histerii chce się dowiedzieć o co chodzi:bigsmile::bigsmile::bigsmile:
Dużo tu różnych spraw. Bo opisujecie problemy dzieci w bardzo różnym wieku. Podobają mi się bardzo rozwiązania o których piszecie.
Ja myślę o jednej podstawowej rzeczy, którą warto sobie powtarzać:
"Jestem dobrą mamą".
Wiem, że strasznie łatwo sobie wmówić: To wszystko moja wina, gdybym była lepszą matką nie miałabym takich problemów z dziećmi".
To nieprawda. Bardzo wiele problematycznych zachowań dzieci to sprawa etapu rozwojowego - testowania granic itp. A wiem z własnego doświadczenia, że bardzo łatwo np. czytając różne porady popaść w paranoję pt. "nie nadaję się na matkę, jestem do niczego".
Kazda z nas ma swoje unikalne talenty i pod jakimś względem jest idealną matką, w innych punktach ma problemy, nad innymi sprawami warto pracować...
No i warto pamiętać, że takie niepisane założenie "dzieci z natury są dobre, a zadanie rodziców to ułatwiac im naturalnie przychodzący rozwój" to oświeceniowy mit.
Dlatego "jestem dobrą matką"niektóre rzeczy mi świetnie wychodzą, inne nie, ale jestem dobrą matką" to dla mnie motto pozwalające lepiej radzić sobie z wieloma problemami.
Lila, ja podobnie robię z moim pięciolatkiem, jak za bardzo szaleje, to ma za zadniae zrobić ileś tam pajacyków, przysiadów, poskakać na jednej nodze - co do zasady działa. Wiele rzeczy próbuje wymusić teatralnym płaczem, należy to wtedy olać, a po chwili sam zaczyna się śmiać. Ogólnie jest bardzo pobudzony, chociaż jak jest sam bez innych dzieci, to oczywiście przeobraża się w chodzącego anioła - jak tylko ktoś niedorosły pojawia się na horyzoncie odbija mu szajba. Też ma problemy z porażkami, jest niecierpliwy, o wszystkim dyskutuje. W opinii na koniec przedszkola ma napisane, że jest klasowym liderem:))). Ale ja dużo bardziej martwię się najstarszym synem, który jest bardzo, ale to bardzo grzeczny, tzn bezwzględnie przestrzega zasad, wpada w histerię charakterystyczną raczej dla dwulatka niż prawie ośmiolatka, jak ktoś postępuje wbrew regułom, albo oszukuje. Jest jednak dużo lepiej niż kiedyś, ale czasem ta jego złość przeraża mnie, wiem jak powinnam postępować, ale zdarza się, że wybucham i później mam potworne wyrzuty sumienia...
A w ogóle, to cudownie się was dziewczyny czyta:bigsmile:
o wszystkim- to znaczy o każdej czynności, która miał wykonać dyskutowal z panią, podnosil na forum klasy sensownosc nauki pisania i czytania- twierdził, ze bez nich doskonale sobie radzi, tańczył na ławce przy każdej nadarzajacej się okazji( gdy pani nie patrzyla) i generalnie wymuszal na pani indywidualny tok nauczania... Mijał czas, nasze przerażenie rosło. Michał zawsze był konkretnym gościem, z bardzo sprecyzowanymi zainteresowaniami itd ale tego nie spodziewaliśmy !!!
Pani zasugerował wizytę w poradni- Michal rozbijal prace w całej klasie. Oczywiście w poradni była kolejka na 3 miesiące do przodu... Znalazłam prywatnie psycholozke dziecieca.
Zostawilam syna na 2 godzinne testy, wracam, pani mówi: gratuluje państwu syna:shocked::shocked::shamed: myślałam, ze spadne z krzesła. Psycholog mówi, to, ze państwa syn ma zdanie własne na każdy temat do doskonale, świetnie, ze potrafi komunikowac swoje potrzeby, jest przywódca- wie czego chce i dąży do celu.... Itd
Czegoś tu nie rozumiem.
Do czego potrzebna była nauczycielowi opinia psychologa?
Nauczyciel wie więcej o dziecku niż wie psycholog , chociażby z powodu tego, że spędza z dzieckiem znacznie więcej czasu niż psycholog, który obserwował dziecko tylko 2 godziny na robieniu testów w komfortowych warunkach.:shocked:
U nas dom wielorodzinny, nie ma takiej sytuacji, ze stoi pusty. Chociaż i tak sie zdarzyło, ze ktoś zwinął adidaski zostawione w laubie. Ale i tak mam zwyczaj zostawia tam butów....
Agnieszko 63, nie wiem czy jesteś nauczycielem, jeśli jesteś to pewnie dobrym i takim, ktory wie o wszystkich dzieciach w klasie b duzo.
Cóż, u nas w klasie była taka sytuacja, ze Pani nie potrafiła znaleźć- dobrego dojścia do naszego dziecka, a my nie mając dystansu do sytuacji wolelismy zaciągnąć opini kompetentnej osoby- i nie przesmiewalabym tu 2 godzin testu- bo to ignorancja lub niewiedza. W klasie był ogólnie problem z grupa chłopców, i po rozmowie z każdym rodzicem na wywiadowce - doszliśmy sedna.
Opinia była potrzebna mi, a ja przekazalam ja nauczycielowi, bo były tam propozycje konkretnych zachowań wzg dziecka w konkretnych sytuacjach- nie standardowe w przypadku mojego syna. Co jak napisałam dało efekt, a taki był cel.
Byłam nauczycielem krótki czas. Realia szkolne znam równiez od strony moich dzieci, już siedmioro przechodzi przez szkolny młyn.
Do psychologów nie mam kompletnie zaufania.
Bo psycholog ma się rozeznać w rodzaju uzdolnień, temperamencie , psychice dziecka, ewentualnych problemach z dostosowaniem się do ogółu. Natomiast od nauczyciela wymaga się aby w czasie lekcji NAUCZYŁ 30 ro dzieci tego samego materiału. A żeby on mógł w ogóle kontynuować lekcję to musi mieć tą klasę w miarę zdyscyplinowaną a nie po psychologicznemu indywidualnie trafiać do każdego latającego po klasie i świrującego indywiduum. Bo nigdy nic nie zrobi w ciągu tych 45 minut.
Ale nauczyciel nie ma takiego przygotowania psychologicznego, by prawidłowo zdiagnozować dziecko i jeszcze ustalić dla niego sposób pracy odpowiedni do temperamentu, schorzeń itp.
Komentarz
14-latek. Co mu się powie - bunt. Co mu się poleci - głupie.
Zmuszam go od kilku tygodni do czytania klasyki. Cierpi. Ale wydaje mi się, że to niedopuszczalne, by młody człowiek rósł bez znajomości "Quo vadis" i "Trylogii", a w szkołę (pod tym względem) całkiem straciłam wiarę.
Co Wy o tym myślicie?
Syn bunt i walka,a Cytra histeria - dzid 4 nad ranem ryk przez 40 minut i bicie mnie po twarzy, nastepnie o 6 rano i teraz od 12 - 13.20 ... ma kobieta sile.
Wysiadam po malu, a mam z nia tak od urodzenia.
Joa - masz racje, calkowicie, ja bym robila tak samo
moje blizniaki 1 września trafiły do szkoły- 1 klasa. Przychodze pierwszego dnia, a pani na pożegnanie: - co, Michalku, jutro będzie lepiej?! Usmiechnekam się głupio i ucieklam. Niestety sytuacja się notorycznie powtarzala. Michał o wszystkim- to znaczy o każdej czynności, która miał wykonać dyskutowal z panią, podnosil na forum klasy sensownosc nauki pisania i czytania- twierdził, ze bez nich doskonale sobie radzi, tańczył na ławce przy każdej nadarzajacej się okazji( gdy pani nie patrzyla) i generalnie wymuszal na pani indywidualny tok nauczania... Mijał czas, nasze przerażenie rosło. Michał zawsze był konkretnym gościem, z bardzo sprecyzowanymi zainteresowaniami itd ale tego nie spodziewaliśmy !!!
Pani zasugerował wizytę w poradni- Michal rozbijal prace w całej klasie. Oczywiście w poradni była kolejka na 3 miesiące do przodu... Znalazłam prywatnie psycholozke dziecieca.
Zostawilam syna na 2 godzinne testy, wracam, pani mówi: gratuluje państwu syna:shocked::shocked::shamed: myślałam, ze spadne z krzesła. Psycholog mówi, to, ze państwa syn ma zdanie własne na każdy temat do doskonale, świetnie, ze potrafi komunikowac swoje potrzeby, jest przywódca- wie czego chce i dąży do celu.... Itd
powiedziała jeszcze, ze b często trafiają do niej dzieci i mlodziez- bardzo grzecznych i poslusznych... Które po latach maja głębokie psychozy i zaburzenia, bo nie miały w swoich domach i środowiskach okazji do wyrażania siebie.
Dała nam cała listę wskazówek wychowawczych, opinie dla nauczyciela.
Wiecie co, w ciagu tygodnia była dostrzegalna i namacalna poprawa.
Ciężka praca, rozmowami, pani której zależało na dobru naszego dziecka, Michalka zapisalismy na karate...
Jest indywidualista, ale najważniejsze, ze zmieniło się nasze podejście do dzieci- pochwały, ale przede wszystkim, nawet jak się drą, to chcą coś tym powiedzieć, i ja po tej histerii chce się dowiedzieć o co chodzi:bigsmile::bigsmile::bigsmile:
Ja myślę o jednej podstawowej rzeczy, którą warto sobie powtarzać:
"Jestem dobrą mamą".
Wiem, że strasznie łatwo sobie wmówić: To wszystko moja wina, gdybym była lepszą matką nie miałabym takich problemów z dziećmi".
To nieprawda. Bardzo wiele problematycznych zachowań dzieci to sprawa etapu rozwojowego - testowania granic itp. A wiem z własnego doświadczenia, że bardzo łatwo np. czytając różne porady popaść w paranoję pt. "nie nadaję się na matkę, jestem do niczego".
Kazda z nas ma swoje unikalne talenty i pod jakimś względem jest idealną matką, w innych punktach ma problemy, nad innymi sprawami warto pracować...
No i warto pamiętać, że takie niepisane założenie "dzieci z natury są dobre, a zadanie rodziców to ułatwiac im naturalnie przychodzący rozwój" to oświeceniowy mit.
Dlatego "jestem dobrą matką"niektóre rzeczy mi świetnie wychodzą, inne nie, ale jestem dobrą matką" to dla mnie motto pozwalające lepiej radzić sobie z wieloma problemami.
Wychowywanie potworów
Może komuś się przyda.
Nikt mi nie wierzy.
Ale ja dużo bardziej martwię się najstarszym synem, który jest bardzo, ale to bardzo grzeczny, tzn bezwzględnie przestrzega zasad, wpada w histerię charakterystyczną raczej dla dwulatka niż prawie ośmiolatka, jak ktoś postępuje wbrew regułom, albo oszukuje. Jest jednak dużo lepiej niż kiedyś, ale czasem ta jego złość przeraża mnie, wiem jak powinnam postępować, ale zdarza się, że wybucham i później mam potworne wyrzuty sumienia...
A w ogóle, to cudownie się was dziewczyny czyta:bigsmile:
Pani zasugerował wizytę w poradni- Michal rozbijal prace w całej klasie. Oczywiście w poradni była kolejka na 3 miesiące do przodu... Znalazłam prywatnie psycholozke dziecieca.
Zostawilam syna na 2 godzinne testy, wracam, pani mówi: gratuluje państwu syna:shocked::shocked::shamed: myślałam, ze spadne z krzesła. Psycholog mówi, to, ze państwa syn ma zdanie własne na każdy temat do doskonale, świetnie, ze potrafi komunikowac swoje potrzeby, jest przywódca- wie czego chce i dąży do celu.... Itd
Czegoś tu nie rozumiem.
Do czego potrzebna była nauczycielowi opinia psychologa?
Nauczyciel wie więcej o dziecku niż wie psycholog , chociażby z powodu tego, że spędza z dzieckiem znacznie więcej czasu niż psycholog, który obserwował dziecko tylko 2 godziny na robieniu testów w komfortowych warunkach.:shocked:
Cóż, u nas w klasie była taka sytuacja, ze Pani nie potrafiła znaleźć- dobrego dojścia do naszego dziecka, a my nie mając dystansu do sytuacji wolelismy zaciągnąć opini kompetentnej osoby- i nie przesmiewalabym tu 2 godzin testu- bo to ignorancja lub niewiedza. W klasie był ogólnie problem z grupa chłopców, i po rozmowie z każdym rodzicem na wywiadowce - doszliśmy sedna.
Opinia była potrzebna mi, a ja przekazalam ja nauczycielowi, bo były tam propozycje konkretnych zachowań wzg dziecka w konkretnych sytuacjach- nie standardowe w przypadku mojego syna. Co jak napisałam dało efekt, a taki był cel.
Do psychologów nie mam kompletnie zaufania.