No właśnie też dostałam dziś mailem od bratanicy linka z odpowiednim komentarzem
wreszcie coś się dzieje w tej kwestii! nie mogłam się doczekać aż kościół sam sobie podłoży nogę. półroczne nauki? nie dla ciężarnych? ponad polowa się wykruszy
Te kilka lat narzeczeństwa to rzeczywiście chyba trochę na wyrost :shocked: Coś jednak należałoby zmienić, może wówczas ludzie bardziej poważnie podchodziliby do sakramentu małżeństwa.
Przygotowania do ślubu muszą trwać od dzieciństwa? To niby jak? Chociaż...mamy już przedmiot w szkole taki jak Przygotowanie do życia w rodzinie. A kilka lat narzeczeństwa nie zawsze gwarantuje udanego małżeństwa, w ogóle to nic nie gwarantuje. To zależy od nas samych, naszej wiary i może dobrze, że młodzi musieliby przejść taką drogę do ślubu, w końcu to jest bardzo poważna i nieodwracalna decyzja w życiu.
Ja sorry bardzo ,ale dopóki nie przeczytam tego w jakimś bardziej wiarygodnym miejscu, to nie będę zabierać nawet głosu.
-"grzmiał Benedykt XVI"
- "Księża będą dokładnie prześwietlać życie narzeczonych"
-"należy się spodziewać bardzo intymnych pytań"
-"Przygotowania do ślubu muszą być prowadzone od dzieciństwa"
takim językiem nie operują media informacyjne tylko brukowce, które mają na celu sprzedanie sensacji. A że sensacji tu niet, to ją wymyślają.
Z czegoś żyć muszą.:cool:
I mam nadzieję, że nie każą wkuwać na pamięć dzieł o. Knotza, oraz, że ostatecznego werdyktu czy zakochanym pozwolić być razem czy ich rozdzielić nie będzie wydawała nawiedzona panienka od NPRu.
W kościele pospiesznie się zwiera śluby ? Nic mi o tym nie wiadomo, jak my poszliśmy do kancelarii 13 lat temu w marcu czy kwietniu to ojciec nas wpisał dopiero na 15 sierpnia.
I trzeba był mieć zaliczony kurs.
Bez przesady po co ludzi tak dręczyć? Jest wiele małżeństw z bardzo długim stażem narzeczeńskim, które albo są nieszczęśliwe albo już się rozpadły.
Chyba, że ktoś znowu wkłada w usta papieża słowa, których nie powiedział !
No i chyba trzebaby wprowadzić jakieś badania krwi czy kobieta stosuje antykoncepcję i zaświadczenie od ginekologa że jest dziewicą i ciekawe co jeszcze :fy:
Przy okazji: dawno mi chodziło po głowie, ze powinni coś z tym zrobić.
Tj. hierarchia z tymi bezsensownymi ślubami.
Jakis czas temu na porodówce leżąc stwierdziłam, że jestem jedną ze straszych niewiast. 31 lat miałam wtedy. Obok były osiemnastki i dziewiętnastki. I takich "dorosłych" miały mężów.
Wątpię, czy można odpowiedzialnie zdecydować w tym wieku będąc.
Nie mówię, że nikt nie może. Pewnie są tacy, którzy potrafią. Ale niewielu. Większość z tych dziewcząt kończyła właśnie jakieś szkoły. Nie zaczęły dorosłego życia. Zaczęły współżycie, ciąża, ślub. Kiepsko to widzę.
"Nie mówię, że nikt nie może. Pewnie są tacy, którzy potrafią. Ale niewielu. Większość z tych dziewcząt kończyła właśnie jakieś szkoły. Nie zaczęły dorosłego życia. Zaczęły współżycie, ciąża, ślub. Kiepsko to widzę."
"Inaczej: wiem, że połowa tych związków się rozpadnie. Za pięć, siedem lat."
________________________________________
Zrozumiałe jest dla mnie, że ty masz inną wizję doskonałego związku, odpowiednio ( cokolwiek to znaczy ) długi staż narzeczeństwa , następnie ślub kościelny i dopiero później dzieci .
Ale dlaczego z góry zakładasz, że te związki nie mają racji bytu?
Czy Twoja wizja zakłada, że tylko tacy ludzi są szczęśliwi w swoich związkach ?
Skąd pewność ,że młódki o których piszesz zaczęły od dzieci i może dopier kiedyś pomyślą o ślubie ? Jeśli wiesz to od nich , to należałoby o tym napisać w swoim poście bo takiej informacji tam nie widzę .
Ja jestem takim przykładem , który podałaś wcześniej.
Rodziłam w wieku 19 lat , ojciec mojego dziecka jest ode mnie starszy o 13 lat , nie mieliśmy ślubu wtedy ani długo po narodzinach syna .Ślub był po 10 latach naszego związku i jego najważniejszym świadkiem był właśnie nasz syn !
I szczerze , nic to nie zmieniło w naszym dotychczasowym życiu , prócz oczywiście bieganiny po urzędach, bo trzeba było nazwisko w dokumentach zmienić .
W tym roku będzie nasza czwarta rocznica ślubu .
I mogę Cię zapewnić, że nasz związek jest bardzo udany i szczęśliwy !!!!!!
W swoim życiu byłam na wieluuu ślubach, tylko z roku na rok tych małżeństw jest coraz mniej niestety . I nie ma reguły czy byli 2 czy 8 lat narzeczeństwem , czy pierwsze były dzieci czy ślub .
Mogę śmiało powiedzieć , że było pól na pól .
Ostatnio dość popularne w kręgach naszych "celebrytów" są rozwody kościelne a co za tym idzie zwiększyła się liczba takich rozwodów wśród "szarych ludzi". Nawet w nie których gazetach np. Angora był swego czasu artykuł łącznie ze wskazówkami , co i jak robić, ot poradnik dla zdecydowanych na ponowny ślub kościelny.
Ja szczerze mówiąc nie wierzę w te nowinki. Tu coś zostało przeinaczone i dodane (wg mnie). To nie są wiarygodne źródła. A czasami i te tzw. wiarygodne źródła nie są rzetelne. Np. na jednej ze stron internetowych (Deon.pl) znalazł się arytkuł z tygodnika powszechnego, że jakoby JP II podobnie jak i Benedyk XVI stosował homeopatię. Okazało się, że był to przedruk ze strony promującej homeopatię.
Hipolit
"Ja jestem takim przykładem , który podałaś wcześniej.
Rodziłam w wieku 19 lat , ojciec mojego dziecka jest ode mnie starszy o 13 lat , nie mieliśmy ślubu wtedy ani długo po narodzinach syna .Ślub był po 10 latach naszego związku i jego najważniejszym świadkiem był właśnie nasz syn !
I szczerze , nic to nie zmieniło w naszym dotychczasowym życiu , prócz oczywiście bieganiny po urzędach, bo trzeba było nazwisko w dokumentach zmienić .
W tym roku będzie nasza czwarta rocznica ślubu .
I mogę Cię zapewnić, że nasz związek jest bardzo udany i szczęśliwy !!!!!"
Cieszę się, że jesteście szczęśliwi, to naprawdę wspaniale słyszeć obecnie, kiedy tak wielu na swoje małżeństwo właśnie narzeka.
Z całym szacunkiem jednak, Hipolit, dla mnie, jako katolika, nie jest dobrym świadectwem fakt, że dziesięcioletni syn jest świadkiem na ślubie swoich rodziców,szczególnie dla tego syna. A skoro piszesz, że ślub NICZEGO nie zmienił, to po co było go brać?
Wybacz... To nie magia, to realny sakrament, którego gwarantem jest Bóg. I tylko tu jest sens i najwyższa wartość, która całkowicie zmienia perspektywę małżeństwa.
Wiem, co piszę. Mam podobną sytuację w najbliższej rodzienie - i zdania nie zmieniam.
Aha. I nikt nie mówi, że takie małżeństwa nie mogą być szczęśliwe. Życzę wszystkim i mojej córce tego, co najlepsze i zrobię wszystko, aby im pomóc. Jednak kolejność powinna być całkowicie odwrotna, z zachowaniem czystości przedmałżeńskiej, jak nakazuje Bóg.
Cześć "Hipolit"
Mogę mieć w ***ie różne sprawy, ale prawda jeszcze mnie trochę obchodzi.
[cite] hipolit:[/cite]Berenika
(...)
Zrozumiałe jest dla mnie, że ty masz inną wizję doskonałego związku,
[cite] hipolit:[/cite]Czy Twoja wizja zakłada, że tylko tacy ludzi są szczęśliwi w swoich związkach ?
Co za pociskanie kitu o wizjach, wartościach, itd. Liczy się Prawda, Dobro i Piękno. Obawiam się jednak, że nie wszyscy nawet zrozumieją to proste zdanie.
Jak ktoś mówi "..., ale my jesteśmy szczęśliwi" to wprost przyznaje, że obiektywna sytuacja nie jest dobra i musi sobie dorabiać teorię i protezować dobre samopoczucie.
[cite] hipolit:[/cite]nie mieliśmy ślubu wtedy ani długo po narodzinach syna .Ślub był po 10 latach naszego związku i jego najważniejszym świadkiem był właśnie nasz syn !
Ale masz świadomość, że wyrządziliście Waszemu synowi dużą krzywdę poczynając go bez ślubu?
[cite] hipolit:[/cite]I szczerze , nic to nie zmieniło w naszym dotychczasowym życiu
No jasne, po cholerę sakrament, prawda?
Mam nadzieję, że Wasz syn nie jest najważniejszym świadkiem tej chorej konstatacji albo, że ta Twoja / Wasza postawa się zmieni - oby jak najszybciej.
I znowu wypowiada się kobieta, a gdzie dumny tatuś?
W realu kwestie dotyczące płciowości i przekazywania życia powinno się tłumaczyć najpierw mężczyznom, a dopiero potem kobietom. Tutaj nie mam innej możliwości.
Nie ma szczęścia bez Boga.
Ale utrudniać ludziom dostęp do sakramentu i żądać zaświadczeń od psychiatry i lekarza ( ciekawe jakiego ) to trochę zalatuje mi doborem hodowlanym.
Komentarz
wreszcie coś się dzieje w tej kwestii! nie mogłam się doczekać aż kościół sam sobie podłoży nogę. półroczne nauki? nie dla ciężarnych? ponad polowa się wykruszy
też jestem ciekawa o co chodzi.
To ta połowa co za parę lat będzie po rozwodzie? No to w drogę, nikt nie trzyma...
A żeby się połowa wykruszyła, to by było dobrze. Sorry, ale robienia jaj z sakramentu nie toleruję.
-"grzmiał Benedykt XVI"
- "Księża będą dokładnie prześwietlać życie narzeczonych"
-"należy się spodziewać bardzo intymnych pytań"
-"Przygotowania do ślubu muszą być prowadzone od dzieciństwa"
takim językiem nie operują media informacyjne tylko brukowce, które mają na celu sprzedanie sensacji. A że sensacji tu niet, to ją wymyślają.
Z czegoś żyć muszą.:cool:
Poza tym to zaostrzenie mi sie w jakims stopniu podoba
O czymś muszą pisać.
I trzeba był mieć zaliczony kurs.
Bez przesady po co ludzi tak dręczyć? Jest wiele małżeństw z bardzo długim stażem narzeczeńskim, które albo są nieszczęśliwe albo już się rozpadły.
Chyba, że ktoś znowu wkłada w usta papieża słowa, których nie powiedział !
Tj. hierarchia z tymi bezsensownymi ślubami.
Jakis czas temu na porodówce leżąc stwierdziłam, że jestem jedną ze straszych niewiast. 31 lat miałam wtedy. Obok były osiemnastki i dziewiętnastki. I takich "dorosłych" miały mężów.
Wątpię, czy można odpowiedzialnie zdecydować w tym wieku będąc.
Nie mówię, że nikt nie może. Pewnie są tacy, którzy potrafią. Ale niewielu. Większość z tych dziewcząt kończyła właśnie jakieś szkoły. Nie zaczęły dorosłego życia. Zaczęły współżycie, ciąża, ślub. Kiepsko to widzę.
"Nie mówię, że nikt nie może. Pewnie są tacy, którzy potrafią. Ale niewielu. Większość z tych dziewcząt kończyła właśnie jakieś szkoły. Nie zaczęły dorosłego życia. Zaczęły współżycie, ciąża, ślub. Kiepsko to widzę."
"Inaczej: wiem, że połowa tych związków się rozpadnie. Za pięć, siedem lat."
________________________________________
Zrozumiałe jest dla mnie, że ty masz inną wizję doskonałego związku, odpowiednio ( cokolwiek to znaczy ) długi staż narzeczeństwa , następnie ślub kościelny i dopiero później dzieci .
Ale dlaczego z góry zakładasz, że te związki nie mają racji bytu?
Czy Twoja wizja zakłada, że tylko tacy ludzi są szczęśliwi w swoich związkach ?
Skąd pewność ,że młódki o których piszesz zaczęły od dzieci i może dopier kiedyś pomyślą o ślubie ? Jeśli wiesz to od nich , to należałoby o tym napisać w swoim poście bo takiej informacji tam nie widzę .
Ja jestem takim przykładem , który podałaś wcześniej.
Rodziłam w wieku 19 lat , ojciec mojego dziecka jest ode mnie starszy o 13 lat , nie mieliśmy ślubu wtedy ani długo po narodzinach syna .Ślub był po 10 latach naszego związku i jego najważniejszym świadkiem był właśnie nasz syn !
I szczerze , nic to nie zmieniło w naszym dotychczasowym życiu , prócz oczywiście bieganiny po urzędach, bo trzeba było nazwisko w dokumentach zmienić .
W tym roku będzie nasza czwarta rocznica ślubu .
I mogę Cię zapewnić, że nasz związek jest bardzo udany i szczęśliwy !!!!!!
W swoim życiu byłam na wieluuu ślubach, tylko z roku na rok tych małżeństw jest coraz mniej niestety . I nie ma reguły czy byli 2 czy 8 lat narzeczeństwem , czy pierwsze były dzieci czy ślub .
Mogę śmiało powiedzieć , że było pól na pól .
Ostatnio dość popularne w kręgach naszych "celebrytów" są rozwody kościelne a co za tym idzie zwiększyła się liczba takich rozwodów wśród "szarych ludzi". Nawet w nie których gazetach np. Angora był swego czasu artykuł łącznie ze wskazówkami , co i jak robić, ot poradnik dla zdecydowanych na ponowny ślub kościelny.
:
Szczescie bez fundamentu bozego jest skazane na ulotnosc
Takie moje zdanie
Każdy ma prawo do swojej opinii wspartej własnymi doświadczeniami.
"Ja jestem takim przykładem , który podałaś wcześniej.
Rodziłam w wieku 19 lat , ojciec mojego dziecka jest ode mnie starszy o 13 lat , nie mieliśmy ślubu wtedy ani długo po narodzinach syna .Ślub był po 10 latach naszego związku i jego najważniejszym świadkiem był właśnie nasz syn !
I szczerze , nic to nie zmieniło w naszym dotychczasowym życiu , prócz oczywiście bieganiny po urzędach, bo trzeba było nazwisko w dokumentach zmienić .
W tym roku będzie nasza czwarta rocznica ślubu .
I mogę Cię zapewnić, że nasz związek jest bardzo udany i szczęśliwy !!!!!"
Cieszę się, że jesteście szczęśliwi, to naprawdę wspaniale słyszeć obecnie, kiedy tak wielu na swoje małżeństwo właśnie narzeka.
Z całym szacunkiem jednak, Hipolit, dla mnie, jako katolika, nie jest dobrym świadectwem fakt, że dziesięcioletni syn jest świadkiem na ślubie swoich rodziców,szczególnie dla tego syna. A skoro piszesz, że ślub NICZEGO nie zmienił, to po co było go brać?
Wybacz... To nie magia, to realny sakrament, którego gwarantem jest Bóg. I tylko tu jest sens i najwyższa wartość, która całkowicie zmienia perspektywę małżeństwa.
Wiem, co piszę. Mam podobną sytuację w najbliższej rodzienie - i zdania nie zmieniam.
Aha. I nikt nie mówi, że takie małżeństwa nie mogą być szczęśliwe. Życzę wszystkim i mojej córce tego, co najlepsze i zrobię wszystko, aby im pomóc. Jednak kolejność powinna być całkowicie odwrotna, z zachowaniem czystości przedmałżeńskiej, jak nakazuje Bóg.
Mogę mieć w ***ie różne sprawy, ale prawda jeszcze mnie trochę obchodzi.
Co za pociskanie kitu o wizjach, wartościach, itd.
Liczy się Prawda, Dobro i Piękno. Obawiam się jednak, że nie wszyscy nawet zrozumieją to proste zdanie.
Jak ktoś mówi "..., ale my jesteśmy szczęśliwi" to wprost przyznaje, że obiektywna sytuacja nie jest dobra i musi sobie dorabiać teorię i protezować dobre samopoczucie.
Ale masz świadomość, że wyrządziliście Waszemu synowi dużą krzywdę poczynając go bez ślubu?
No jasne, po cholerę sakrament, prawda?
Mam nadzieję, że Wasz syn nie jest najważniejszym świadkiem tej chorej konstatacji albo, że ta Twoja / Wasza postawa się zmieni - oby jak najszybciej.
W realu kwestie dotyczące płciowości i przekazywania życia powinno się tłumaczyć najpierw mężczyznom, a dopiero potem kobietom. Tutaj nie mam innej możliwości.
Ale utrudniać ludziom dostęp do sakramentu i żądać zaświadczeń od psychiatry i lekarza ( ciekawe jakiego ) to trochę zalatuje mi doborem hodowlanym.