Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

nowe zasady dot.sakramentu małżeństwa???

124»

Komentarz

  • A propos tej nadziei (wychowania w wierze):

    Mam znajomych. Ona "katoliczka", on niechrzczony wychowany wśród wojujących ateistów. Ślub cywilny. Zwyczajnie do kościoła nie chodzą, odnoszą się do Kościoła w ogóle lub wrogo. Dzieci ochrzczone, wysłane do komunii w kościele Mariackim (!) (w Krakowie snobizm w czystej postaci).
    Mnie to mierzi i boleję nad tym, że Ciało Chrystusa tak jest traktowane.
  • Bereniko, masz rację, tylko powiedz mi jeszcze, o co tym ludziom chodzi...??? Bo ja chyba mało kumata jestem... :confused:
  • [cite] Bea@:[/cite]
    [cite] Berenika:[/cite] bo grozą (a przynajmniej niedorzecznością) jest to, że ludzie kompletnie niewierzący przystępują do sakramentów i wysyłają do nich swoje dzieci.

    zdecydowanie popieram

    A ja nie popieram. Nie patrzę na pobudki rodziców. Moi rodzice w momencie mojego chrztu i I komunii zdecydowanie nie byli świadomie wierzącymi ludźmi. Ale dzięki temu że nie przeszkadzali mi w chodzeniu na lekcje religii sama dojrzałam i szukałam Boga w różnych wspólnotach. Czasem wręcz było to wyśmiewane przez moich rodziców. Komunie i chrzty tez były u mnie w domu pretekstem do imprez rodzinnych i niczego więcej. Zmieniło się to jak byłam w liceum, bo zaczęłam z mamą rozmawiać na tematy związane z wiarą i w efekcie Bóg pociągnął ją do siebie.

    Siła wiary w rodzinie pomaga nie tyle dziecku odnaleźć Boga, ale znaleźć korzenie, oprzeć się, nie szukac na ślepo, jak to było moim udziałem. Gdyby moi rodzice ukształtowali mnie w wierze nie zataczałabym koła błądząc od Kościoła Katolickiego, przez wspólnoty paraprotestanckie i protestanckie, odcięcie się od wszelkich kościołów i powrót do Kościoła Katolickiego...

    Z drugiej strony wydaje mi się czasem, że księża zbyt mało mówią w Kościele na temat mocy sakramentów, że nie rozmawiają z narzeczonymi na naprawdę poważne tematy dotyczące wiary, moralności i myślę że w wielu przypadkach nie wiedzą komu udzielają ślubu. Bo czasem są to ludzie niewierzący zupełnie.

    Chciałabym żeby Kościół się oczyścił z tzw pseudokatolików, ale z drugiej strony, czy mam prawo odmawiać innym szans na to że coś do nich w końcu dotrze?

    Nieślubne dziecko nie jest powodem do rozpaczy, ani piętnem. Zawsze jest darem Bożym. Doświadczyłam tego na swojej skórze, bo gdybym nie urodziła Karoliny to prawdopodobnie już by mnie z wami nie było.
  • [cite] Olesia:[/cite]Bereniko, masz rację, tylko powiedz mi jeszcze, o co tym ludziom chodzi...??? Bo ja chyba mało kumata jestem... :confused:

    Ja chyba trochę wiem (wycinki z wiadomej mojej korespondencji):

    ...nie będzie takiej presji na chrzciny czy komunie (a propos tych "obostrzeń"-mój przypis). Bo każdy pyta: po co brałaś ślub kościelny skoro nie wierzysz? A po to żeby nikt mi nie gadał z rodziny mojej i Adama, bo by zmienili o mnie zdanie. Mogłam z powodzeniem wziąć ślub cywilny, też przysięgać, też by było dla nas ważne, ubrałabym kieckę a Adaś garnitur. Dokładnie takie samo podejście mam do ślubu kościelnego, rzekoma obecność boga nie sprawia ze moje małżeństwo jest "lepsze"...

    ...bo chciałabym żyć odwrotnie, nie chodzę do kościoła ale mam ślub kościelny i ochrzciłam dziecko, to życie w schizmie. Nie wierze w boga co nie znaczy ze nie wierze w to ze ludzie powinni być dobrzy. Rozumiesz? Fakt czasem jestem wrogo nastawiona (do Kościoła, wartości katolickich - mój przypis), bo czuje się trochę zakleszczona pomiędzy tym, co myślę a tym co powinnam myśleć. Nie mów że nie ma przymusu, bo wyobraź sobie ze nie chrzczę Gabrysi. Ale byłoby gadania! Nie chce jej posyłać do Komunii, ale jeszcze nie wiem jak to przeforsuje...
  • Nieślubne dziecko nie jest powodem do rozpaczy, ani piętnem. Zawsze jest darem Bożym. Doświadczyłam tego na swojej skórze, bo gdybym nie urodziła Karoliny to prawdopodobnie już by mnie z wami nie było.
    ano nie jest, tyle ze takie dziecko nie rzadko niesie ciezzki bagaż na plecach
  • To ja wrócę do początku, czyli jakie wymagania (zwiększone czy nie) dla sakramentu małżeństwa.

    Po pierwsze trzeba na pewno na przeróżnych naukach przedślubnych uświadamiać małżonków o warunkach ważności małżeństwa i kiedy ono jest nieważne. Czy na katechezach przed komunią uczono was jakie warunki należy spełnić przed sakramentem Pokuty? Bo w przeciwnym wypadku sakrament jest nieważny? i jest świętokradztwem. Mnie uczono.

    Czy o ważności sakramentu Małżeństwa było na katechezie czy naukach? U mnie nie.
    Owszem, wiedziałam, że jak małżeństwo niedopełnione to jest nieważne czy też było małżonkobójstwo, bigamia... i to chyba wszystko.

    Cała nie mniej ważna reszta (pozorna zgoda, nieszczera przysięga czyli po prostu robienie sobie jaj z sakramentu) była dla mnie w sferze niewiedzy.

    Dopiero w obecnej sytuacji dowiaduję się, że moje małżeństwo było nieważne.

    Nauki przedmałżeńskie dla mnie to taka szkoła rodzenia. W szkole rodzenia mówi się o oddychaniu i pielęgnacji dziecka, ale ani słowem się nie zająkniemy o tym, co spotyka 30% kobiet w tym kraju: cesarskie cięcie. I jak się znaleźć w takiej sytuacji. Jak sobie poradzić, czego się spodziewać itp.

    Na naukach mówimy o NPR i innych bzdetach, a czy jakiemuś prelegentowi nie przyjdzie do głowy że w obecnych czasach, gdy ślub kościelny często jest sprowadzony do ceremonii, robienie sobie jaj z sakrementu może być powszechne i może powinno się narzeczonych na to uczulić?

    Tu mały disclaimer: nie chcę zrzucać winy za swoje niepowodzenie na nauki przedmałżeńskie. Jest to uwaga ogólnie do systemu. Myślę, że KK ma w kwestii sakrementu Małżeństwa jakąś pracę domową do odrobienia.
  • Nauki przedmałżeńskie dla mnie to taka szkoła rodzenia. W szkole rodzenia mówi się o oddychaniu i pielęgnacji dziecka, ale ani słowem się nie zająkniemy o tym, co spotyka 30% kobiet w tym kraju: cesarskie cięcie. I jak się znaleźć w takiej sytuacji. Jak sobie poradzić, czego się spodziewać itp.
    pozwole sobie zaprotestowac. u mnie bylo o cc, o baby blues, o depresji porodowej, o karmieniu piersia

    jestem pewna ze sa tez kursy przedmalzenskie ktore poruszaja tematy trudne i wazne, trzeba tylko poszukac
  • eee tu nie chodzi o nauki przedmałżeńskie DOSŁOWNIE tylko o Nauke Kościoła ogólnie ...coś im się rozjechało i teraz probują pozbierać to do kupy jakimiś nowymi dziwnymi zasadami, przepisami
  • @Honorata
    jako matka po cc muszę powiedzieć, że to co nam powiedzieli w mojej szkole rodzenia o cc to było prawie nic. To był dla mnie szok. Np nie mówiono nam jakie pytania zadawać, gdy zapadnie decyzja o cc, żeby się upewnić że wskazania to nie "koniec zmiany w szpitalu" i "nie zostawiamy koledze tej tu" Fajnie, że trafiłaś na lepszą szkołę. Chociaż ośmielam się twierdzić, że gdybyś jednak cc miała, to może też byś była zaskoczona. I nie piszę tego, żeby pouczać, absolutnie, to takie luźne refleksje. Uważam że w większości szkół rodzenia cc traktuje się jako procedurę medyczną, której możesz być poddana. Nie jesteś podmiotem tego wydarzenia. I czysto praktyczną stronę może wyłożą, ale nic poza tym.
    Aha, baby blues u mnie też był w szkole rodzenia. To standard.

    Co do nauk małżeńskich, które mają poruszać tematy trudne i ważne, to muszę powiedzieć że w przypadku gdy człowiek jest zakochany to ostatnią rzeczą jest szukanie kursu, gdzie będą mówić o nieważności małżeństwa. Tym bardziej jeżeli tak jak ja, myśli się że się już na ten temat coś wie. Przecież idziesz ślubować miłość, wierność i uczciwość aż do samej śmierci. Czy w takim momencie przychodzi do głowy że druga strona robi jaja?

    Dlatego uważam że to KK, który o sakramentach wie znacznie więcej od narzeczonych, na coś takiego powinien zwrócić uwagę.

    Zresztą mam jeszcze kilka innych pomysłów na ową zmianę wymagań do sakramentu małżeństwa :bigsmile: Wszystkie z własnego gorzkiego doświadczenia.
  • @asiao
    zdaję sobie sprawę, że chodzi o naukę KK ogólnie.
    Z kolei ja proponuję taką pracę u podstaw.
    Lepiej zapobiegać niż leczyć.

    Papież ubolewa nad unieważnieniami i zbyt pochopnym dopuszczaniem do sakramentu małżeństwa. Zatem może właśnie należałoby popracować u podstaw, czyli na naukach małż. Tam przecież naukę KK się wykłada, nie? :)
  • mysle ze nikt nie przyzna sie ze wskazanie do cc to koniec dyzuru... w ogole w syt porodu szpitalnego kobieta nie jest w stanie ocenic czy te wskazania sa czy ich nie ma, czy tetno dziecku faktycznie skacze czy to wszystko nie trwa za dlugo i w ogole... jest bardzo podatna na manipulacje pod przykrywka dobra dziecka niestety

    co do mojego przygotowania do cc i porodu - temat powiklań, wskazań i postepowania w roznych sytuacjach fascynowal mnie na dlugo przed ciaza, na studiach czytalam podreczniki poloznictwa, postepowanie w naglych przypadkach ginekologicznych i chirurgie twarzowo-szczekową, a itak wiedzialam ze ak przyjdzie co do czego to bedzie mi trudno bronic swego, bo lekarz jednak wie, ja tylko czytalam hobbystycznie. zreszta tak sie stalo. moj poród daleki byl od idealnego, choc wtedy wszystko wydawalo mi sie uzasadnione i konieczne. no niestty tak jest ze o cc decyzje podejmuje nie kobieta, nie polozna a lekarz i jak jest przyzwoity a wskazania dyskusyjne to sie skonsultuje z pacjentka...

    nauki malzenskie zna tylko z drugiej reki, ale nie chodzi o to zeby szukac takich co beda mowic na nich o niewaznosci, ale raczej takich o ktorych wiadomo ze sa dobre - ze zwracaja uwage na komunkacje w zwiazku, rozwiazywanie konfliktow wtedy jest nadzieja ze i inne tematy wazne beda tam poruszone
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.