Wydaje mi się, że przede wszystkim demonizowane są żłobki i przedszkola, są lepsze i gorsze, i tyle. Ogólnie idea przedszkola jako zajęć dla dzieci, które potrzebują kontaktu z innymi dziećmi jest dobra. Proszę nie przeginać w drugą stronę, że przebywanie tylko i wyłącznie w domu lub otoczeniu najbliższej rodziny jest najlepsze, bo tak nie jest.
Druga sprawa to to, że wiele mam, np. ja po prostu nie jest w stanie nagle, po urodzeniu dziecka, zmienić charakter i uznać, że teraz koniec z życiem poza domem, gotowanie, sprzątaniem i placem zabaw. Być może łatwiej mi to mówić, bo nie mogę pracować z domu i dorywczo, kiedy mąż wraca z pracy i nie jestem zmuszona do pracy w określonych godzinach. Jednak gdy byłam uziemiona w domu, moja frustracja przenosiła się na atmosferę w rodzinie i, co gorsza, na dziecko.
Coś Wam jeszcze powiem. Mam dwoje rodzeństwa, moja mama pracowała i nadal zresztą pracuje zawodowo. Ma bardzo odpowiedzialną pracę, bo zależy od niej życie ludzkie. Zawsze byłam z niej dumna i dziwiło mnie, co robią mamy moich koleżanek, dlaczego nie pracują. Oczywiście teraz, kiedy jestem dorosła i sama mam dziecko, widzę, jak trudno pogodzić obowiązki domowe i pracę zawodową. Zawsze też uważałam, że mam z moimi rodzicami lepszy kontakt niż moi znajomi, których mamy np. zajmowały się tylko domem, a nie wiedziały, gdzie wychodzą lub z kim się przyjaźnią ich dzieci. Właściwie niektóre wcale swoich dzieci nie znały. Ale to chyba banał, że wychowanie to wysiłek, a nie coś, co się samo robi.
A jeśli chodzi o sprzątanie i "ogarnianie" tego i czas na to - cóż, akurat to perfekcyjnie mogą robić oboje rodzice. Podział obowiązków, jaki znam z domu rodzinnego i jaki teraz funkcjonuje w mojej rodzinie zakłada wspólny wysiłek w codziennych sprawach. W ogóle tytuł tego wątku powinien brzmieć "Mama i tata w domu" - czy kontakt z ojcem jest mniej ważny niż z matką?
Ogólnie idea przedszkola jako zajęć dla dzieci, które potrzebują kontaktu z innymi dziećmi jest dobra. -------------------------- Skąd to założenie, że są dzieci, które "potrzebują kontaktu z innymi dziećmi"? Jak to zbadać? Czy np. w taki sposób, że dziecko piszczy gdy widzi rówieśników, tupie nogą czy jakoś inaczej?
Moja starsza córka, prawie 3 letnia, z pewnością potrzebuje kontaktu z innymi dziećmi. Na tę okoliczność ma koleżanki na placu zabaw, dzieci moich koleżanek/przyjaciółek... Nie widzę póki co konieczności, żeby spotykały się z innymi dziećmi CODZIENNIE. Na litość, ja też nie codziennie spotykam się ze znajomymi...
A, no i przede wszystkim - ma siostrę Póki co jedną.
Uff - niechcący zapewne popadasz w klisze - tylko odwrotne. Tak jak matki domowe mają czasem tendencję do demonizowania matek pracujących - strasznych karierowiczek bez instynktu macierzyńskiego - tak i matki pracujące lubią sobie pojechać po tych domowych. Tak między wierszami, ale wychodzi, że one jednak trochę ograniczone, że wstyd mieć taką matkę garkotłuka, że tylko siedzą i nie wiedzą, co się z dziećmi dzieje (w odróżnieniu oczywiście od tych pracujących). W jednym poście napchałaś pełno krzywdzących uproszczeń, a upominasz się, żebyśmy nie demonizowali.
Jak najbardziej uważam, że dobrze jest mieć zainteresowania i zajęcia inne niż sprzątanie, lubię swoją pracę społeczną i swoje zlecenia w home office. I owszem, chciałabym, żeby telepraca i praca na część etatu były bardziej dostępne. Tylko zawsze powtarzam, że człowiek inteligentny się nie nudzi i w każdej sytuacji znajdzie okazję do rozwoju, a jak kto lubi dupę zawiesić i układać pasjanse - to wszystko jedno, czy będzie w pracy czy w domu.
@Marcelina - w którym miejscu umniejszam pracę kobiet zajmujących się tylko domem? Ideą mojego wpisu było pokazanie, że praca zawodowa nie musi wpływać na jakość wychowania dzieci i kontaktów z nimi, a z drugiej strony sam fakt zajmowania się tylko domem przez mamę nie sprawia, że dzieci są dobrze wychowywane.
Uff - z Twojego wpisu wynika, że bycie w domu "nie jest dla dzieci najlepsze" - i sugerujesz, że dzieci (oraz matki), które nie uczęszczają do instytucji, są skazane na kiblowanie i "uziemienie". Otóż nie jest tak, aczkolwiek prowadzenie aktywnego trybu życia, kiedy nie jest się zobowiązanym do stawienia się w placówce - wymaga osobistego wysiłku, samodzielnego myślenia i dodatkowej pracy organizacyjnej. A dla małego dziecka przebywanie w wesołym, bezpiecznym domu, swobodna zabawa i obecność rodziców i rodzeństwa są najlepsze. widzę po swoich, a mam porównanie - bo starszy chodził do przedszkola. Mają pełno zajęć sportowych, czytam im głośno czasem po parę godzin, uczą się czego chcą - i uczą się mnóstwo. Mają dużo znajomych i prowadzą wesołe, bujne życie. A ja z nimi.
@Marcelina - w którym miejscu umniejszam pracę kobiet zajmujących się tylko domem?
Ja nie Marcelina ale podrzucę Ci cytat z Ciebie, żeby nie było, że ktoś źle interpretuje - żadnej interpretacji, tylko cytat, przeczytaj sobie i sama pomyśl: "Zawsze byłam z niej dumna i dziwiło mnie, co robią mamy moich koleżanek, dlaczego nie pracują."
Marcelino, przeczytaj proszę mój wpis: "Proszę nie przeginać w drugą stronę, że przebywanie tylko i wyłącznie w domu lub otoczeniu najbliższej rodziny jest najlepsze, bo tak nie jest." - chodziło mi o taką opinię, że przebywanie tylko i wyłącznie w domu = jest najlepsze. Czy z tego wynika, że bycie w domu=nie jest najlepsze? Nie. Ja czegoś takiego nie napisałam.
Napisałam o swoich doświadczeniach i jeśli wyczuwacie w moich opiniach jakieś uprzedzenia, to oczywiście się nad tym zastanowię jak już wspomniałam, uważam, że praca zawodowa mamy w rozsądnych proporcjach nie wpływa negatywnie na dzieci. I uprzedzę niepożądany wniosek - nie chcę przez to powiedzieć, że mama, która zajmuje się tylko domem, nie da dzieciom wspaniałego wychowania. Czy teraz jasne jest, co mam na myśli?
Uff: Druga sprawa to to, że wiele mam, np. ja po prostu nie jest w stanie nagle, po urodzeniu dziecka, zmienić charakter i uznać, że teraz koniec z życiem poza domem, gotowanie, sprzątaniem i placem zabaw. ............................................................ @Uff, to postaw sprawę jasno - Ty nie jesteś w stanie się zmienić (teraz). I jeszcze, jak widzę, nie umiesz sobie wyobrazić, że "bycie w domu" z dzieckiem to nie koniec "życia poza domem". Nie mówię już, że - po pierwsze gotowanie/ sprzątanie/ plac zabaw to zaledwie skrawek rzeczywistości z dzieckiem, a po drugie (a dla mnie po pierwsze) każda praca, którą wykonuje się z miłością jest tak samo cenna. Ze swojego doświadczenia - nigdy tak wiele i tak ciekawych rzeczy nie robiłam, co będąc "z dziećmi w domu" (gwoli ścisłości, "starszy skład" chodzi do przedszkola). To dla mnie prawdziwa szkoła charakteru - te dzieci i dom. Nigdy wcześniej nie byłam tak intensywnie ociosywana ze "starego człowieka". Czego i Tobie życzę. k. ps. Ile masz dzieci? Jedno? Małą dwójkę?
A mi sie wlasnie przypomnialo, ze musze sie jako bezrobotna zglosic (w kwietniu konczy mi sie umowa o prace). Jestem ciekawa co UP mi zaproponuje.... Na razie nie mam szans pracowac bo corka jeszcze taka mala, ale mysle, ze za 7, moze 8 miesiecy zaczne znowu czegos szukac. Na razie siedzenie w domu jest fajne, ale powoli dochodze do wniosku, ze praca na pol etatu tez zla nie jest Tylko jestem wybredna (chce pracowac tylko w moim miasteczku, na odpowiedniej pozycji i z odpowiednimi zarobkami, koniecznie na pol etatu), pewnie nie bedzie az tak latwo cos znalezc. Ale perspektywa zostania w domu "na zawsze" zaczyna mnie troche przerazac. No i zal mi tych studiow, szkolen, certyfikatow.... tyle energii w to wlozylam. Home office u mnie w zasadzie niemozliwe - taka specyfika pracy, wiec trzeba bedzie w koncu ruszyc tylek
Przecież właśnie napisałam, że owszem, ja nie jestem w stanie, więc postawiłam sprawę jasno, czyż nie? I napisałam, że nie tylko ja. I na to chciałam zwrócić uwagę polemizując z jedną z opinii z tego wątku.
Wiem, że bycie rodzicem zmienia i powinno nas zmieniać. Ale czy musi oznaczać odcięcie się całkowite od "starego siebie"?
@Katarzyna: chyba rozumiem z tego fragmentu coś innego niż Ty podejrzewasz tak właśnie sobie kiedyś myślałam. Ale uwierz mi, że niektóre mamy moich koleżanek zajmowały się wieloma innymi rzeczami, tylko nie wychowywaniem swoich dzieci. I znowu uprzedzę - tak, wiem, że można i trzeba inaczej, co sama staram sie robić i wiem, że mamy z tego forum niewątpliwie także.
Jak pewnie można wywnioskować używając wyszukiwarki na tym forum, mam na razie jedno dziecko - czy w związku z tym nie mogę się wypowiadać na forum wielodzietni? czy jak już będę mieć "małą dwójkę", to będę mogła i "stracę listek"? Możliwość zarejestrowania się i wypowiedzi na tym forum dla każdego bez weryfikacji liczby dzieci w realu oznacza chyba, że mogę dyskutować, czy się mylę?
praca zawodowa mamy w rozsądnych proporcjach nie wpływa negatywnie na dzieci. ..................................................................................................................................... Moją pracą zawodową obecnie jest prowadzenie domu. Czyli tworzenie sprzyjającego środowiska dla rozwoju wszystkich członków rodziny, do wzrastania w świętości. To najbardziej wymagające zadanie, jakie kiedykolwiek wykonywałam - biorąc pod uwagę tylko bardzo podstawowy fakt, że każdy z członków rodziny jest niepowtarzalną osobą, a edukacja osobowa (w całym jej bogactwie - pełni) to zadanie z serii "bardzo wysokie progi". k.
@uff Pytałam o liczbę dzieci, bo u mnie (i u wielu, przynajmniej moich znajomych) pewien przełom w myśleniu nastąpił w momencie powiększenia się składu. I owa niemożność zapanowania nad wszystkim, precyzyjnego zaplanowania i wykonania planów - a co za tym idzie - frustracja - skłoniła mnie do przemyśleń i weryfikacji różnych obszarów mojego życia. Nie chodzi o zanegowanie "pracy na zewnątrz", tylko spokojne popatrzenie, co w tym konkretnym momencie jest dla mojej rodziny najlepsze. A czasami - co jest po prostu możliwe z najlepszych rozwiązań. k.
@uff, myślę, ze masz bardzo mocno wypaczone pojęcie nt siedzenia w domu. Obserwując inne osoby widzę, ze często kobiety, które tylko tymczasowo są w domu i naprawdę poza spacerami, sprzątaniem i gotowaniem, nic innego nie robią. Chociaż ja jak urodziła się moja powraca corka, to obronilam się, mnostwo czytałam, chodziłam po wystawach itp. A nie miałam wtedy nikogo do pomocy, wszystko robiłam z małą Z.
Pisząc "powraca córka" tablet miał na myśli córkę pierworodną
Ja sądzę, że takie właśnie na własne życzenie zakleszczenie się w "siedzeniu w domu" wynika po pierwsze z wewnętrznego przekonania, że poza pracą i świtem dorosłych nie ma życia (a taki obraz jest wpajany na wszelkie sposoby) - a po drugie z nieprzyzwyczajenia do gospodarowania własnym czasem, kiedy nie ma ram narzuconych przez pracę. To nie zarzut, po prostu zwracam na to uwagę - trzeba się ogarnąć i wysilić, żeby zorganizować czas twórczo.
@Anka - cóż, przykro mi, że sądzisz, że mam "wypaczone" pojęcie. Nie wiem, czy wywnioskowałaś to z moich wpisów, czy nadając takie określenie chcesz zdezawuować moje wypowiedzi. De facto nie napisałam nawet, jak dokładnie wg mnie wygląda bycie w domu z dzieckiem - nie "siedzenie", bo to słowo, którego niektóre osoby tu używają, już samo w sobie w pewien sposób wartościuje prace w domu.
@Marcelina - wcale nie chodzi mi o organizowanie mamie czasu przez pracę zawodową. Chodzi mi o wyjście POZA dom. To własnie chciałam pokazać; fakt, że są dziewczyny, które jednak potrzebują tego i jest to dla nich ważne, mając jednak dobro dzieci na względzie. Trudno te dwie rzeczy pogodzić, ale to nie jest niemożliwe. I chciałam tez podkreślić, że rodzina to mama, tata i dzieci. Tata także obecny. Dlaczego do tego nikt się nie odniósł? Nie rozumiem, czemu spadają teraz na mojego nicka gromy sugerujące w dodatku rzeczy, których nie napisałam?
Poza tym, jeszcze słowo o tym, dlaczego jednak jestem i chce być na tym forum. Po pierwsze wreszcie znalazłam forum bez wulgaryzmów i oklepanych wpisów oraz dyskusje na poziomie (to NIE jest podlizywanie się). Rzeczowe dyskusje, które skłaniają do przemyślenia różnych spraw. I naprawdę podziwiam rodziców, którzy wychowują wiele dzieci, mimo niepopularności takich wyborów w dzisiejszym społeczeństwie. Czy fakt, że sama nie należę jeszcze do grona osób mających więcej niz jedno dziecko wyklucza mnie z kręgu forumowiczów mających prawo wypowiadać się na pewne tematy i czy trzeba zarzucać mi rzeczy, których nie napisałam w ani jednym zdaniu? (ok, wyżaliłam się )
ja jestem w domu z trójką dzieci i mamy dylemat - od września w zasadzie wszystkie mogą iść do przedszkola (będą miały 3,4,5 lat) lub tylko dwoje najstarszych a ja mogłabym jeszcze rok pobyć na wychowawczym z najmłodszą.
tylko jak wiadomo, problem kasy, jak nam dojdą opłaty za przedszkole (ok 1000 - 1200 zł) to nam się budżet domowy może nie domknąć.
Zresztą czy po wychowawczym czy nie może się okazać że i tak mnie zwolnią... Marzę o pracy na pół lub 3/4 etatu, albo z domu... tylko nie mam na nią pomysłu
Z drugiej strony nie wyobrażam sobie odbierania dzieci o 17ej z przedszkola... I kółko prozy życia się zamyka.
Jestem pełna podziwu dla mam pracujących w domu, mających wiele dzieci tylko się zastanawiam jak wiążą koniec z końcem, bo przecież nie każdy mąż zarabia 3 czy 4 średnie krajowe, a jeśli rodzina ma 6,7 lub więcej osób to za jedną pensję ciężką ją utrzymać... nawet prowadząc oszczędny tryb życia.
Z jednej strony na wsi może być łatwiej (tak mi się wydaje jako mieszczuchowi) bo własne warzywa, jajka itp, tańsze usługi, komunikacja, no ale pewnie wszystkim jest ciężko.
Aneczka08, a nie lepiej te 1000 zl wydac na co innego? Przez rok zbierze sie 10000, mozna wydac na jakies fajne wakacje. Dzieci masz jeszcze male, same sobie sa rowiesnikami i nie potrzebuja raczej wiekszego towarzystwa. Takie moje skromne zdanie. U mnie przedszkola sa darmowe a mimo to nie posylam juz tam dzieci.
@uff, w przedostatnim swoim wpisie znowu potwierdzilas to, ze masz mocno ograniczone pojęcie nt tego co robią i jak działają kobiety niepracujące zawodowo.
Ja tez mam bardzo dużą potrzebę robienia czegoś innego niż tylko zabawy z dziećmi i robię to, zresztą wiele innych dziewczyn z forum tez. A mam wrażenie, ze ty uważasz, ze to jest sytuacja zero jedynkowa, albo pracujesz, albo siedzisz w domu, trzn w kółko sprzatasz i gotujesz.
A co do ojców, to wielu mogłoby się uczyć zaangażowania od ojców wielodzietnych:)
@Aneczka08, jak masz w domu rocznik 2007 i nie chcesz przedszkola, to musisz złożyć wniosek o edukację domową (maj 2013, chyba - jest odpowiedni wątek). k.
Ja jestem też pełna podziwu dla mam, które maja więcej niz dwoje dzieci i pracują zawodowo. Zszokowana jestem, ze mozna wszystko ogarnąc.Szacun i ukłon!!!! Ja pewnie byłabym wówczas znerwicowana frustratką z grupką nieszczęśliwych dzieci wokół.
Ale tak jak już dziewczyny pisały i to wynika z mojej obserwacji (między innymi mam forumowych), że będąc z dziecmi można być dużo bardziej twórczym i kreatywnym niż chodząc do pracy w urzędzie np. W ogóle nie rozumiem tego pojęcia i argumentu _"chce pracowac, bo muszę być z ludźmi" Bosz! załamałabym się gdybym z przeproszeniem musiała codziennie trajlować z nad biurka z pania Krysią i pania Zosią :P Akurat mam to szczęście,że mam w miare wolny zawód i mozliwosc pracy na zlecenie...ale ten czas z dziecmi to naprawdę czas wielu cudnych spotkań i poznawania super ludzi i miejsc. Mysle też,ze w sobie odkryłam w trakcie tych ostatnich lat mnóstwo możliwosci, talentów i wartości. Wiecie co? ja w ogóle nie doswiadczam ani nudy ani monotonii. Tylko od nas zależy czy te dni z dzieciakami będą takie same czy rózne. I to co dają i czego uczę sie od dzieci...jestem pena- nie da mi tego żadna praca na etat.
Oczywiscie rozumiem tez sytuację, kiedy do pracy po prostu trezba wrócić. Bo tak niestety tez jest- wiem ,że za 1500 złotych raczej rodziny kilkuosobowej sie nie utrzyma... I tym bardziej podziwiam te matki, które chciałały by być z dziećmi, ale są niejako zmuszone podjąc pracę zarobkową.
Ja UWIELBIAŁAM te dni, kiedy moja mama była w domu i czekała na mnie z ciepłym obiadem.
Niestety równie często biegałaam do 19-ej z kluczem na szyi po podwórku, albo przesiadywalam u koleżanek wśród ich bliskich...I te wspomnienia są takie sobie. Teskniłam za prawdziwym domem i...rodzeństwem, którego nie miałam.
Komentarz
)
--------------------------
Skąd to założenie, że są dzieci, które "potrzebują kontaktu z innymi dziećmi"? Jak to zbadać? Czy np. w taki sposób, że dziecko piszczy gdy widzi rówieśników, tupie nogą czy jakoś inaczej?
Jak najbardziej uważam, że dobrze jest mieć zainteresowania i zajęcia inne niż sprzątanie, lubię swoją pracę społeczną i swoje zlecenia w home office. I owszem, chciałabym, żeby telepraca i praca na część etatu były bardziej dostępne.
Tylko zawsze powtarzam, że człowiek inteligentny się nie nudzi i w każdej sytuacji znajdzie okazję do rozwoju, a jak kto lubi dupę zawiesić i układać pasjanse - to wszystko jedno, czy będzie w pracy czy w domu.
"Zawsze byłam z niej dumna i dziwiło mnie, co robią mamy moich koleżanek, dlaczego nie pracują."
Druga sprawa to to, że wiele mam, np. ja po prostu nie jest w stanie
nagle, po urodzeniu dziecka, zmienić charakter i uznać, że teraz koniec z
życiem poza domem, gotowanie, sprzątaniem i placem zabaw.
............................................................
@Uff, to postaw sprawę jasno - Ty nie jesteś w stanie się zmienić (teraz). I jeszcze, jak widzę, nie umiesz sobie wyobrazić, że "bycie w domu" z dzieckiem to nie koniec "życia poza domem". Nie mówię już, że - po pierwsze gotowanie/ sprzątanie/ plac zabaw to zaledwie skrawek rzeczywistości z dzieckiem, a po drugie (a dla mnie po pierwsze) każda praca, którą wykonuje się z miłością jest tak samo cenna. Ze swojego doświadczenia - nigdy tak wiele i tak ciekawych rzeczy nie robiłam, co będąc "z dziećmi w domu" (gwoli ścisłości, "starszy skład" chodzi do przedszkola). To dla mnie prawdziwa szkoła charakteru - te dzieci i dom. Nigdy wcześniej nie byłam tak intensywnie ociosywana ze "starego człowieka".
Czego i Tobie życzę.
k.
ps. Ile masz dzieci? Jedno? Małą dwójkę?
Na razie nie mam szans pracowac bo corka jeszcze taka mala, ale mysle, ze za 7, moze 8 miesiecy zaczne znowu czegos szukac. Na razie siedzenie w domu jest fajne, ale powoli dochodze do wniosku, ze praca na pol etatu tez zla nie jest Tylko jestem wybredna (chce pracowac tylko w moim miasteczku, na odpowiedniej pozycji i z odpowiednimi zarobkami, koniecznie na pol etatu), pewnie nie bedzie az tak latwo cos znalezc. Ale perspektywa zostania w domu "na zawsze" zaczyna mnie troche przerazac. No i zal mi tych studiow, szkolen, certyfikatow.... tyle energii w to wlozylam. Home office u mnie w zasadzie niemozliwe - taka specyfika pracy, wiec trzeba bedzie w koncu ruszyc tylek
.....................................................................................................................................
Moją pracą zawodową obecnie jest prowadzenie domu.
Czyli tworzenie sprzyjającego środowiska dla rozwoju wszystkich członków rodziny, do wzrastania w świętości.
To najbardziej wymagające zadanie, jakie kiedykolwiek wykonywałam - biorąc pod uwagę tylko bardzo podstawowy fakt, że każdy z członków rodziny jest niepowtarzalną osobą, a edukacja osobowa (w całym jej bogactwie - pełni) to zadanie z serii "bardzo wysokie progi".
k.
Pytałam o liczbę dzieci, bo u mnie (i u wielu, przynajmniej moich znajomych) pewien przełom w myśleniu nastąpił w momencie powiększenia się składu. I owa niemożność zapanowania nad wszystkim, precyzyjnego zaplanowania i wykonania planów - a co za tym idzie - frustracja - skłoniła mnie do przemyśleń i weryfikacji różnych obszarów mojego życia. Nie chodzi o zanegowanie "pracy na zewnątrz", tylko spokojne popatrzenie, co w tym konkretnym momencie jest dla mojej rodziny najlepsze. A czasami - co jest po prostu możliwe z najlepszych rozwiązań.
k.
@uff, myślę, ze masz bardzo mocno wypaczone pojęcie nt siedzenia w domu. Obserwując inne osoby widzę, ze często kobiety, które tylko tymczasowo są w domu i naprawdę poza spacerami, sprzątaniem i gotowaniem, nic innego nie robią.
Chociaż ja jak urodziła się moja powraca corka, to obronilam się, mnostwo czytałam, chodziłam po wystawach itp. A nie miałam wtedy nikogo do pomocy, wszystko robiłam z małą Z.
Ja sądzę, że takie właśnie na własne życzenie zakleszczenie się w "siedzeniu w domu" wynika po pierwsze z wewnętrznego przekonania, że poza pracą i świtem dorosłych nie ma życia (a taki obraz jest wpajany na wszelkie sposoby) - a po drugie z nieprzyzwyczajenia do gospodarowania własnym czasem, kiedy nie ma ram narzuconych przez pracę. To nie zarzut, po prostu zwracam na to uwagę - trzeba się ogarnąć i wysilić, żeby zorganizować czas twórczo.
.....................................................
Dobra, @uff, to gdzie chcesz wyjść? I co wtedy robić?
tylko jak wiadomo, problem kasy, jak nam dojdą opłaty za
przedszkole (ok 1000 - 1200 zł) to nam się budżet domowy może nie
domknąć.
Zresztą czy po wychowawczym czy nie może się okazać że i tak mnie zwolnią...
Marzę o pracy na pół lub 3/4 etatu, albo z domu... tylko nie mam na nią pomysłu
Z drugiej strony nie wyobrażam sobie odbierania dzieci o 17ej z przedszkola...
I kółko prozy życia się zamyka.
Jestem pełna podziwu dla mam pracujących w domu, mających wiele dzieci tylko się zastanawiam jak wiążą koniec z końcem, bo przecież nie każdy mąż zarabia 3 czy 4 średnie krajowe, a jeśli rodzina ma 6,7 lub więcej osób to za jedną pensję ciężką ją utrzymać... nawet prowadząc oszczędny tryb życia.
Z jednej strony na wsi może być łatwiej (tak mi się wydaje jako mieszczuchowi) bo własne warzywa, jajka itp, tańsze usługi, komunikacja, no ale pewnie wszystkim jest ciężko.
Ja tez mam bardzo dużą potrzebę robienia czegoś innego niż tylko zabawy z dziećmi i robię to, zresztą wiele innych dziewczyn z forum tez.
A mam wrażenie, ze ty uważasz, ze to jest sytuacja zero jedynkowa, albo pracujesz, albo siedzisz w domu, trzn w kółko sprzatasz i gotujesz.
A co do ojców, to wielu mogłoby się uczyć zaangażowania od ojców wielodzietnych:)
k.
nie wiem czy pięciolatek to nie ma już obowiązku iść?
A jakby pięciolatek nie poszedł do przedszkola to nie będzie miał potem jakichś dużych zaległości w zerówce?
Zszokowana jestem, ze mozna wszystko ogarnąc.Szacun i ukłon!!!!
Ja pewnie byłabym wówczas znerwicowana frustratką z grupką nieszczęśliwych dzieci wokół.
Ale tak jak już dziewczyny pisały i to wynika z mojej obserwacji (między innymi mam forumowych), że będąc z dziecmi można być dużo bardziej twórczym i kreatywnym niż chodząc do pracy w urzędzie np.
W ogóle nie rozumiem tego pojęcia i argumentu _"chce pracowac, bo muszę być z ludźmi"
Bosz! załamałabym się gdybym z przeproszeniem musiała codziennie trajlować z nad biurka z pania Krysią i pania Zosią
:P
Akurat mam to szczęście,że mam w miare wolny zawód i mozliwosc pracy na zlecenie...ale ten czas z dziecmi to naprawdę czas wielu cudnych spotkań i poznawania super ludzi i miejsc.
Mysle też,ze w sobie odkryłam w trakcie tych ostatnich lat mnóstwo możliwosci, talentów i wartości.
Wiecie co? ja w ogóle nie doswiadczam ani nudy ani monotonii.
Tylko od nas zależy czy te dni z dzieciakami będą takie same czy rózne.
I to co dają i czego uczę sie od dzieci...jestem pena- nie da mi tego żadna praca na etat.
Oczywiscie rozumiem tez sytuację, kiedy do pracy po prostu trezba wrócić.
Bo tak niestety tez jest- wiem ,że za 1500 złotych raczej rodziny kilkuosobowej sie nie utrzyma...
I tym bardziej podziwiam te matki, które chciałały by być z dziećmi, ale są niejako zmuszone podjąc pracę zarobkową.
Ja UWIELBIAŁAM te dni, kiedy moja mama była w domu i czekała na mnie z ciepłym obiadem.
Niestety równie często biegałaam do 19-ej z kluczem na szyi po podwórku, albo przesiadywalam u koleżanek wśród ich bliskich...I te wspomnienia są takie sobie.
Teskniłam za prawdziwym domem i...rodzeństwem, którego nie miałam.