Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Mama - w domu!

17810121355

Komentarz

  • Chyba sobie to na czole napiszę :D
  • Wydaje mi się, że przede wszystkim demonizowane są żłobki i przedszkola, są lepsze i gorsze, i tyle. Ogólnie idea przedszkola jako zajęć dla dzieci, które potrzebują kontaktu z innymi dziećmi jest dobra. Proszę nie przeginać w drugą stronę, że przebywanie tylko i wyłącznie w domu lub otoczeniu najbliższej rodziny jest najlepsze, bo tak nie jest.

    Druga sprawa to to, że wiele mam, np. ja po prostu nie jest w stanie nagle, po urodzeniu dziecka, zmienić charakter i uznać, że teraz koniec z życiem poza domem, gotowanie, sprzątaniem i placem zabaw. Być może łatwiej mi to mówić, bo nie mogę pracować z domu i dorywczo, kiedy mąż wraca z pracy i nie jestem zmuszona do pracy w określonych godzinach. Jednak gdy byłam uziemiona w domu, moja frustracja przenosiła się na atmosferę w rodzinie i, co gorsza, na dziecko.

    Coś Wam jeszcze powiem. Mam dwoje rodzeństwa, moja mama pracowała i nadal zresztą pracuje zawodowo. Ma bardzo odpowiedzialną pracę, bo zależy od niej życie ludzkie. Zawsze byłam z niej dumna i dziwiło mnie, co robią mamy moich koleżanek, dlaczego nie pracują. Oczywiście teraz, kiedy jestem dorosła i sama mam dziecko, widzę, jak trudno pogodzić obowiązki domowe i pracę zawodową. Zawsze też uważałam, że mam z moimi rodzicami lepszy kontakt niż moi znajomi, których mamy np. zajmowały się tylko domem, a nie wiedziały, gdzie wychodzą lub z kim się przyjaźnią ich dzieci. Właściwie niektóre wcale swoich dzieci nie znały. Ale to chyba banał, że wychowanie to wysiłek, a nie coś, co się samo robi.

    A jeśli chodzi o sprzątanie i "ogarnianie" tego i czas na to - cóż, akurat to perfekcyjnie mogą robić oboje rodzice. Podział obowiązków, jaki znam z domu rodzinnego i jaki teraz funkcjonuje w mojej rodzinie zakłada wspólny wysiłek w codziennych sprawach. W ogóle tytuł tego wątku powinien brzmieć "Mama i tata w domu" - czy kontakt z ojcem jest mniej ważny niż z matką?
  • uff- to pojechałaś po bandzie , teraz pewnie długo listka nie stracisz
    ;))
  • Ogólnie idea przedszkola jako zajęć dla dzieci, które potrzebują kontaktu z innymi dziećmi jest dobra.
    --------------------------
    Skąd to założenie, że są dzieci, które "potrzebują kontaktu z innymi dziećmi"? Jak to zbadać? Czy np. w taki sposób, że dziecko piszczy gdy widzi rówieśników, tupie nogą czy jakoś inaczej?
  • Moja starsza córka, prawie 3 letnia, z pewnością potrzebuje kontaktu z innymi dziećmi. Na tę okoliczność ma koleżanki na placu zabaw, dzieci moich koleżanek/przyjaciółek... Nie widzę póki co konieczności, żeby spotykały się z innymi dziećmi CODZIENNIE. Na litość, ja też nie codziennie spotykam się ze znajomymi... 

    A, no i przede wszystkim - ma siostrę ;) Póki co jedną.  
  • Uff - niechcący zapewne popadasz w klisze - tylko odwrotne. Tak jak matki domowe mają czasem tendencję do demonizowania matek pracujących - strasznych karierowiczek bez instynktu macierzyńskiego - tak i matki pracujące lubią sobie pojechać po tych domowych. Tak między wierszami, ale wychodzi,  że one jednak trochę ograniczone, że wstyd mieć taką matkę garkotłuka, że tylko siedzą i nie wiedzą, co się z dziećmi dzieje (w odróżnieniu oczywiście od tych pracujących). W jednym poście napchałaś pełno krzywdzących uproszczeń, a upominasz się, żebyśmy nie demonizowali.

    Jak najbardziej uważam, że dobrze jest mieć zainteresowania i zajęcia inne niż sprzątanie, lubię swoją pracę społeczną i swoje zlecenia w home office. I owszem, chciałabym, żeby telepraca i praca na część etatu były bardziej dostępne.
    Tylko zawsze powtarzam, że człowiek inteligentny się nie nudzi i w każdej sytuacji znajdzie okazję do rozwoju, a jak kto lubi dupę zawiesić i układać pasjanse - to wszystko jedno, czy będzie w pracy czy w domu.
  • Otóż to.
  • Nie mam pojęcia, o co chodzi z tym listkiem - czy mój wpis w jakikolwiek sposób kogoś obraża? 

    Agnieszko, chyba nie potrzeba specjalnych wskaźników, żeby stwierdzić, czy ktoś jest towarzyski.
  • @Marcelina - w którym miejscu umniejszam pracę kobiet zajmujących się tylko domem? Ideą mojego wpisu było pokazanie, że praca zawodowa nie musi wpływać na jakość wychowania dzieci i kontaktów z nimi, a z drugiej strony sam fakt zajmowania się tylko domem przez mamę nie sprawia, że dzieci są dobrze wychowywane.

  • Uff - z Twojego wpisu wynika, że bycie w domu "nie jest dla dzieci najlepsze" - i sugerujesz, że dzieci (oraz matki), które nie uczęszczają do instytucji, są skazane na kiblowanie i "uziemienie". Otóż nie jest tak, aczkolwiek prowadzenie aktywnego trybu życia, kiedy nie jest się zobowiązanym do stawienia się w placówce - wymaga osobistego wysiłku, samodzielnego myślenia i dodatkowej pracy organizacyjnej. A dla małego dziecka przebywanie w wesołym, bezpiecznym domu, swobodna zabawa i obecność rodziców i rodzeństwa są najlepsze. widzę po swoich, a mam porównanie - bo starszy chodził do przedszkola. Mają pełno zajęć sportowych, czytam im głośno czasem po parę godzin, uczą się czego chcą - i uczą się mnóstwo. Mają dużo znajomych i prowadzą wesołe, bujne życie. A ja z nimi.
  • @Marcelina - w którym miejscu umniejszam pracę kobiet zajmujących się tylko domem?

    Ja nie Marcelina ale podrzucę Ci cytat z Ciebie, żeby nie było, że ktoś źle interpretuje - żadnej interpretacji, tylko cytat, przeczytaj sobie i sama pomyśl:
    "Zawsze byłam z niej dumna i dziwiło mnie, co robią mamy moich koleżanek, dlaczego nie pracują."
  • Marcelino, przeczytaj proszę mój wpis: "Proszę nie przeginać w drugą stronę, że przebywanie tylko i wyłącznie w domu lub otoczeniu najbliższej rodziny jest najlepsze, bo tak nie jest." - chodziło mi o taką opinię, że przebywanie tylko i wyłącznie w domu = jest najlepsze. Czy z tego wynika, że bycie w domu=nie jest najlepsze? Nie. Ja czegoś takiego nie napisałam.

    Napisałam o swoich doświadczeniach i jeśli wyczuwacie w moich opiniach jakieś uprzedzenia, to oczywiście się nad tym zastanowię :) jak już wspomniałam, uważam, że praca zawodowa mamy w rozsądnych proporcjach nie wpływa negatywnie na dzieci. I uprzedzę niepożądany wniosek - nie chcę przez to powiedzieć, że mama, która zajmuje się tylko domem, nie da dzieciom wspaniałego wychowania. Czy teraz jasne jest, co mam na myśli?
  • edytowano grudzień 2012
    Uff:
    Druga sprawa to to, że wiele mam, np. ja po prostu nie jest w stanie
    nagle, po urodzeniu dziecka, zmienić charakter i uznać, że teraz koniec z
    życiem poza domem, gotowanie, sprzątaniem i placem zabaw.
    ............................................................
    @Uff, to postaw sprawę jasno - Ty nie jesteś w stanie się zmienić (teraz). I jeszcze, jak widzę, nie umiesz sobie wyobrazić, że "bycie w domu" z dzieckiem to nie koniec "życia poza domem". Nie mówię już, że - po pierwsze gotowanie/ sprzątanie/ plac zabaw to zaledwie skrawek rzeczywistości z dzieckiem, a po drugie (a dla mnie po pierwsze) każda praca, którą wykonuje się z miłością jest tak samo cenna. Ze swojego doświadczenia - nigdy tak wiele i tak ciekawych rzeczy nie robiłam, co będąc "z dziećmi w domu" (gwoli ścisłości, "starszy skład" chodzi do przedszkola). To dla mnie prawdziwa szkoła charakteru - te dzieci i dom. Nigdy wcześniej nie byłam tak intensywnie ociosywana ze "starego człowieka".
    Czego i Tobie życzę.
    k.
    ps. Ile masz dzieci? Jedno? Małą dwójkę?

  • A mi sie wlasnie przypomnialo, ze musze sie jako bezrobotna zglosic :D (w kwietniu konczy mi sie umowa o prace). Jestem ciekawa co UP mi zaproponuje....
    Na razie nie mam szans pracowac bo corka jeszcze taka mala, ale mysle, ze za 7, moze 8 miesiecy zaczne znowu czegos szukac. Na razie siedzenie w domu jest fajne, ale powoli dochodze do wniosku, ze praca na pol etatu tez zla nie jest ;) Tylko jestem wybredna (chce pracowac tylko w moim miasteczku, na odpowiedniej pozycji i z odpowiednimi zarobkami, koniecznie na pol etatu), pewnie nie bedzie az tak latwo cos znalezc. Ale perspektywa zostania w domu "na zawsze" zaczyna mnie troche przerazac. No i zal mi tych studiow, szkolen, certyfikatow.... tyle energii w to wlozylam. Home office u mnie w zasadzie niemozliwe - taka specyfika pracy, wiec trzeba bedzie w koncu ruszyc tylek ;)
  • Przecież właśnie napisałam, że owszem, ja nie jestem w stanie, więc postawiłam sprawę jasno, czyż nie? I napisałam, że nie tylko ja. I na to chciałam zwrócić uwagę polemizując z jedną z opinii z tego wątku.

    Wiem, że bycie rodzicem zmienia i powinno nas zmieniać. Ale czy musi oznaczać odcięcie się całkowite od "starego siebie"?

    @Katarzyna: chyba rozumiem z tego fragmentu coś innego niż Ty podejrzewasz :) tak właśnie sobie kiedyś myślałam. Ale uwierz mi, że niektóre mamy moich koleżanek zajmowały się wieloma innymi rzeczami, tylko nie wychowywaniem swoich dzieci. I znowu uprzedzę - tak, wiem, że można i trzeba inaczej, co sama staram sie robić i wiem, że mamy z tego forum niewątpliwie także.

     Jak pewnie można wywnioskować używając wyszukiwarki na tym forum, mam na razie jedno dziecko - czy w związku z tym nie mogę się wypowiadać na forum wielodzietni? :) czy jak już będę mieć "małą dwójkę", to będę mogła i "stracę listek"? Możliwość zarejestrowania się i wypowiedzi na tym forum dla każdego bez weryfikacji liczby dzieci w realu oznacza chyba, że mogę dyskutować, czy się mylę?


  • praca zawodowa mamy w rozsądnych proporcjach nie wpływa negatywnie na dzieci.
    .....................................................................................................................................
    Moją pracą zawodową obecnie jest prowadzenie domu.
    Czyli tworzenie sprzyjającego środowiska dla rozwoju wszystkich członków rodziny, do wzrastania w świętości.
    To najbardziej wymagające zadanie, jakie kiedykolwiek wykonywałam - biorąc pod uwagę tylko bardzo podstawowy fakt, że każdy z członków rodziny jest niepowtarzalną osobą, a edukacja osobowa (w całym jej bogactwie - pełni) to zadanie z serii "bardzo wysokie progi".
    k.


  • @uff
    Pytałam o liczbę dzieci, bo u mnie (i u wielu, przynajmniej moich znajomych) pewien przełom w myśleniu nastąpił w momencie powiększenia się składu. I owa niemożność zapanowania nad wszystkim, precyzyjnego zaplanowania i wykonania planów - a co za tym idzie - frustracja - skłoniła mnie do przemyśleń i weryfikacji różnych obszarów mojego życia. Nie chodzi o zanegowanie "pracy na zewnątrz", tylko spokojne popatrzenie, co w tym konkretnym momencie jest dla mojej rodziny najlepsze. A czasami - co jest po prostu możliwe z najlepszych rozwiązań.
    k.
  • Marcelina napisała w zasadzie wszystko.

    @uff, myślę, ze masz bardzo mocno wypaczone pojęcie nt siedzenia w domu. Obserwując inne osoby widzę, ze często kobiety, które tylko tymczasowo są w domu i naprawdę poza spacerami, sprzątaniem i gotowaniem, nic innego nie robią.
    Chociaż ja jak urodziła się moja powraca corka, to obronilam się, mnostwo czytałam, chodziłam po wystawach itp. A nie miałam wtedy nikogo do pomocy, wszystko robiłam z małą Z.
  • Pisząc "powraca córka" tablet miał na myśli córkę pierworodną ;)

    Ja sądzę, że takie właśnie na własne życzenie zakleszczenie się w "siedzeniu w domu" wynika po pierwsze z wewnętrznego przekonania, że poza pracą i świtem dorosłych nie ma życia (a taki obraz jest wpajany na wszelkie sposoby) - a po drugie z nieprzyzwyczajenia do gospodarowania własnym czasem, kiedy nie ma ram narzuconych przez pracę. To nie zarzut, po prostu zwracam na to uwagę - trzeba się ogarnąć i wysilić, żeby zorganizować czas twórczo.
  • @Anka - cóż, przykro mi, że sądzisz, że mam "wypaczone" pojęcie. Nie wiem, czy wywnioskowałaś to z moich wpisów, czy nadając takie określenie chcesz zdezawuować moje wypowiedzi. De facto nie napisałam nawet, jak dokładnie wg mnie wygląda bycie w domu z dzieckiem - nie "siedzenie", bo to słowo, którego niektóre osoby tu używają, już samo w sobie w pewien sposób wartościuje prace w domu.

    @Marcelina - wcale nie chodzi mi o organizowanie mamie czasu przez pracę zawodową. Chodzi mi o wyjście POZA dom. To własnie chciałam pokazać; fakt, że są dziewczyny, które jednak potrzebują tego i jest to dla nich ważne, mając jednak dobro dzieci na względzie. Trudno te dwie rzeczy pogodzić, ale to nie jest niemożliwe. I chciałam tez podkreślić, że rodzina to mama, tata i dzieci. Tata także obecny. Dlaczego do tego nikt się nie odniósł? Nie rozumiem, czemu spadają teraz na mojego nicka :) gromy sugerujące w dodatku rzeczy, których nie napisałam?
  • Poza tym, jeszcze słowo o tym, dlaczego jednak jestem i chce być na tym forum. Po pierwsze wreszcie znalazłam forum bez wulgaryzmów i oklepanych wpisów oraz dyskusje na poziomie (to NIE jest podlizywanie się). Rzeczowe dyskusje, które skłaniają do przemyślenia różnych spraw. I naprawdę podziwiam rodziców, którzy wychowują wiele dzieci, mimo niepopularności takich wyborów w dzisiejszym społeczeństwie. Czy fakt, że sama nie należę jeszcze do grona osób mających więcej niz jedno dziecko wyklucza mnie z kręgu forumowiczów mających prawo wypowiadać się na pewne tematy i czy trzeba zarzucać mi rzeczy, których nie napisałam w ani jednym zdaniu? (ok, wyżaliłam się ;) )
  • Chodzi mi o wyjście POZA dom.
    .....................................................
    Dobra, @uff, to gdzie chcesz wyjść? I co wtedy robić?
  • ja jestem w domu z trójką dzieci i mamy dylemat - od września w zasadzie wszystkie mogą iść do przedszkola (będą miały 3,4,5 lat) lub tylko dwoje najstarszych a ja mogłabym jeszcze rok pobyć na wychowawczym z najmłodszą.

    tylko jak wiadomo, problem kasy, jak nam dojdą opłaty za
    przedszkole (ok 1000 - 1200 zł) to nam się budżet domowy może nie
    domknąć.

    Zresztą czy po wychowawczym czy nie może się okazać że i tak mnie zwolnią...
    Marzę o pracy na pół lub 3/4 etatu, albo z domu... tylko nie mam na nią pomysłu

    Z drugiej strony nie wyobrażam sobie odbierania dzieci o 17ej z przedszkola...
    I kółko prozy życia się zamyka.

    Jestem pełna podziwu dla mam pracujących w domu, mających wiele dzieci tylko się zastanawiam jak wiążą  koniec z końcem, bo przecież nie każdy mąż zarabia 3 czy 4 średnie krajowe, a jeśli rodzina ma 6,7 lub więcej osób to za jedną pensję ciężką ją utrzymać... nawet prowadząc oszczędny tryb życia.

    Z jednej strony na wsi może być łatwiej (tak mi  się wydaje jako mieszczuchowi) bo własne warzywa, jajka itp, tańsze usługi, komunikacja, no ale pewnie wszystkim jest ciężko.
  • Aneczka08, a nie lepiej te 1000 zl wydac na co innego? Przez rok zbierze sie 10000, mozna wydac na jakies fajne wakacje. Dzieci masz jeszcze male, same sobie sa rowiesnikami i nie potrzebuja raczej wiekszego towarzystwa. Takie moje skromne zdanie. U mnie przedszkola sa darmowe a mimo to nie posylam juz tam dzieci.
  • edytowano grudzień 2012
    @uff, w przedostatnim swoim wpisie znowu potwierdzilas to, ze masz mocno ograniczone pojęcie nt tego co robią i jak działają kobiety niepracujące zawodowo.

    Ja tez mam bardzo dużą potrzebę robienia czegoś innego niż tylko zabawy z dziećmi i robię to, zresztą wiele innych dziewczyn z forum tez.
    A mam wrażenie, ze ty uważasz, ze to jest sytuacja zero jedynkowa, albo pracujesz, albo siedzisz w domu, trzn w kółko sprzatasz i gotujesz.

    A co do ojców, to wielu mogłoby się uczyć zaangażowania od ojców wielodzietnych:)
  • edytowano grudzień 2012
    @Aneczka08, jak masz w domu rocznik 2007 i nie chcesz przedszkola, to musisz złożyć wniosek o edukację domową (maj 2013, chyba - jest odpowiedni wątek).
    k.
  • W Polsce niby darmowe ale wychodzi po kilka stówek na dziecko...
    nie wiem czy pięciolatek to nie ma już obowiązku iść?

    A jakby pięciolatek nie poszedł do przedszkola to nie będzie miał potem jakichś dużych zaległości w zerówce?
  • mam rocznik 2008, 2009 i 2010
  • Wydaje mi się, że 5-latka już obejmuje obowiązek przedszkolny. Więc wniosek o ED będzie potrzebny.


  • edytowano grudzień 2012
    Ja jestem też pełna podziwu dla mam, które maja więcej niz dwoje dzieci i pracują zawodowo.
    Zszokowana jestem, ze mozna wszystko ogarnąc.Szacun i ukłon!!!!
    Ja pewnie byłabym wówczas znerwicowana frustratką z grupką nieszczęśliwych dzieci wokół.

    Ale tak jak już dziewczyny pisały i to wynika z mojej obserwacji (między innymi mam forumowych), że  będąc z dziecmi można być dużo bardziej twórczym i kreatywnym niż chodząc do pracy w urzędzie np.
    W ogóle nie rozumiem tego pojęcia i argumentu _"chce pracowac, bo muszę być z ludźmi"
    Bosz! załamałabym się gdybym z przeproszeniem musiała codziennie trajlować z nad biurka z pania Krysią i pania Zosią
    :P
    Akurat mam to szczęście,że mam w miare wolny zawód i mozliwosc pracy na zlecenie...ale ten czas z dziecmi to naprawdę czas wielu cudnych spotkań i poznawania super ludzi i miejsc.
    Mysle też,ze w sobie odkryłam w trakcie tych ostatnich lat mnóstwo możliwosci, talentów i wartości.
    Wiecie co? ja w ogóle nie doswiadczam ani nudy ani monotonii.
    Tylko od nas zależy czy te dni z dzieciakami będą takie same czy rózne.
    I to co dają i czego uczę sie od dzieci...jestem pena-  nie da mi tego żadna praca na etat.

    Oczywiscie rozumiem tez sytuację, kiedy do pracy po prostu trezba wrócić.
    Bo tak niestety tez jest-  wiem ,że za 1500 złotych raczej rodziny kilkuosobowej sie nie utrzyma...
    I tym bardziej podziwiam te matki, które chciałały by być z dziećmi, ale są niejako zmuszone podjąc pracę zarobkową.

    Ja UWIELBIAŁAM te dni, kiedy moja mama była w domu i czekała na mnie z ciepłym obiadem.

    Niestety równie często biegałaam do 19-ej z kluczem na szyi po podwórku, albo przesiadywalam u koleżanek wśród ich bliskich...I te wspomnienia są takie sobie.
    Teskniłam za prawdziwym domem i...rodzeństwem, którego nie miałam.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.