Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Mama - w domu!

145791055

Komentarz

  • [cite] Erin:[/cite]
    [cite] B.:[/cite]Według mnie, z kontekstu bardziej wynikało, że chodzi o matki, "siedzące" w domu z dziećmi, ale ok.
    Rzeczywiście, jets to duże uproszczenie i raczej teoretyczne spojrzenie, bo naprawdę życie weryfikuje wszelkie, "bo można".
    Jest mnóstwo sytuacji życiowych, w których staje się przed wieloma wyborami, w których trzeba uwzględnić dobro wszyskich i jakoś to wszystko odpowiednio zgrać.:wink:

    To sprecyzuj , chodzi Ci o dzieci w jakim wieku? Bo mnie chodziło o takie sytuacje jakie opisuje Maciejka. Czyli albo gdy dzieci chodzą do przedszkola/szkoły a ich matki nie chcą pracować, albo gdy mają mniejsze dzieci i mogą je zostawić na parę godzin z tatą czy kimś innym z rodziny i iść do pracy chociaż na te pół etatu.
    Ja mówiłam przede wszystkim o szczególnym podkreślaniu pracy w domu kobiet które nie pracują. Podejrzewam że większość pracujących kobiet nie zatrudnia jednak sprzątaczek i niań ani nie żywi rodziny samymi zupkami chińskimi ;)

    Odniosłam się do Twojego posta #192. Czyli jeszcze sprzed wpisu Maciejki (#215 i dalsze). A z kontekstu tamtej dyskusji, nie wynikało to, o czym teraz piszesz, za Maciejką.
    O dzieci, w jakim wieku, mi chodzi, jasno wynika z mojego posta #211.
  • No ok ale to co piszesz nie ma związku z tym co pisałam wcześniej (przed Twoim postem 211) , ja pisałam o podkreślaniu wykonywania prac domowych przez kobiety które nie pracują, o tym że wg niektórych za to powinna być wypłata, itd.

    skoro już jesteśmy przy innym temacie. Rozumiem że chodzi Ci o najmłodsze dzieciaki któe potrzebują stałej opieki ale nie wynika to z tego:

    "Ktoś musi "siedzieć" z tymi dziećmi,(obojętnie czy jest to osoba z istytucji, czy opiekunka, czy babcia). Ktoś musi przygotować im posiłek, pobawić się z nimi (tak, tak pobawić sie z nimi), poświęcić uwagę i czas."

    W różnym stopniu, ale przecież dotyczy to i 3 i 10latka.
  • Nie rozumiemy się.
    Jeszcze raz. Chodzi o to, że,
    oprócz prac domowych, które wykonuje każda kobieta
    ( i pracująca zawodowo i nie pracująca zawodowo),
    kobieta nie pracująca zawodowo, zajmuje się dodatkowo dziećmi ( w domu),
    w czasie, gdy kobieta pracująca zawodowo jest w pracy,
    a jej dziećmi w tym czasie zajmują się inne osoby.(no nie umiem inaczej)
    I nie należy umniejszać czy pomijać, tej pracy na rzecz wychowania dzieci, bo jest to cieżka i niedoceniona praca, bez wielkich splendorów.
    A wręcz przeciwnie, jest to praca przez niektórych ośmieszana, można też zostać nazwanym darmozjadem, jak kilka postów wyżej.
    I nie ważne, że osoba, która to napisła, osobiście by się tak czuła nie pracując ( jak darmozjad), i nie wytyka tego innym.
    To tylko obrazuje rzeczywistość. Taka jest świadomość niektórych osób i w ten sposób docenia się pracę matek wychowujacych swoje dzieci.
    Osobiście nie czepiam się mam, które pracują zawodowo (różne są sytuacje życiowe) i wkurza mnie jak ktoś biadoli nad matkami wychowującymi swoje dzieci.
  • E atm spieracie się bez sensu, fakt że jedna i druga ma masę roboty, jakość czasu jest uzależniona od wielu czynników i nawet ta matka która siedzi z dziećmi niekoniecznie musi być mamą idealną. Z drugiej strony to że się "siedzi" nie znaczy że nic się nie robi, ja np poza obowiązkami domowymi zaczęłam się uczyć języka, zamierzam też uczyć syna na to faktycznie pracując nie miałabym czasu. Widzę też po ocenach różnicę no ale pracując nigdy w życiu tyle czasu nie mogłabym poświęcić jego nauce i odpytywaniu ( syna oczywiście) coś za coś jak ktoś napisał.
  • A mnie najbardziej śmieszy, jak moje dwudzietne koleżanki komentują moje niektóre aktywności poza zawodowe, "no tak, niedziwne,
    że to robisz, masz tyle czasu, tez bym chciała". Nic prostszego, większość z nich pracuje nie z musu ekonomicznego, mają po dwoje max troje dzeci, nie dlatego ze nie mogą, ale dlatego, że nie chcą, no i kiedyś tez były na macierzyńskim. I rzeczywisice nie robiły na nim nic, poza opieką nad niemowlęciem i to tez w niepełnym wymiarze. Ja przy takim trybie życia tez padłabym z nudów i wiała do pracy... Ale jak napisałam, to dot pewnej specyficznej grupy.

    A ja na tym wychowawczym, czasem nie wiem jak się nazywam. A domem jako takim (w sensie zeby lśniło) zajmuję się tez w dosc ograniczonym zakresie.
  • [cite] Maciejka:[/cite]Anka, jestem pewna, ze z 6 dzieci zawsze jest cos do roboty.
    Ale w realu, to ja raczej takich nie znam, tylko mamy z 2, max 3 dzieci, ktore jakos niespecjalnie gdzies sie udzielaja, tylko naprawde siedza w domu.
    Co takie kobiety robia caly dzien?

    Jak to co ?Zajmują się dziećmi, domem.Wystarczy, naprawdę tak trudno uwierzyć, że z dwójką dzieci jest łatwiej?Do tego należy brać pod uwagę, że nie wszystkie kobiety są dobrze zorganizowane,nie chorują i mają ustabilizowaną sytuację emocjonalno-finansowo-rodzinną itp.


    Nie bronię matek z dwójką dzieci, ale chce mi się stawać za każdą matką.
  • @Arleta

    ale ja mowie wlasnie (z autopsji) o matkach, ktore ta cala sytuacje emocjonalo-finansowo-rodzinna ustabilizowana maja. Maz przynosi wystarczajaco duzo pieniedzy do domu, dzieci odchowane, 3-4 pokoi do ogarniecia, nawet nie zawsze obiadu gotowac musza (tzn, nic specjalnego), bo dzieci maja stolowke w szkole, a maz w pracy je obiad.
    Ja sie po prostu takim ludziom dziwie, ze nie maja ochoty zrobienia wlasnie czegos wiecej, nauczenia sie, wyjsc do ludzi, tylko chodza zalymi dniami po sklepach, albo ogladaja tv. I to jak mowilam wcale nie glupie osobki, prawie wszystkie po studiach. Dla mnie to jednak pod uwstecznianie sie podchodzi i marnowanie talentow.
  • A ja uważam, że są to kobiety młode ciągle jeszcze nie dojrzałe do roli matek, żon, a nade wszystko nie akceptujące swojej rzeczywistości. Wygodne, uważające, ze wszystko od świata im się należy.Taka jest zresztą młodość, nie dziwię się.Jestem pełna nadziei, że doświadczenia, jakie Bóg przewidział zmienią te dziewczyny. Dlatego jestem za nimi właśnie z nadzieją, że nie odkrywszy łaski przez swoją głupotę, docenia ją nieco później.

    Oby
  • Hm, tak po trzydziestce, kolo czterdziestki to juz chyba nie taka zupelna mlodosc...
  • Za starą się nie uwazam, wręcz za smarkatą.
  • No nie mowie, ze stara, ale to tez nie podlotki, ktore dopiero musza sie zycia uczyc.
  • [cite] Maciejka:[/cite]Hm, tak po trzydziestce, kolo czterdziestki to juz chyba nie taka zupelna mlodosc...

    Czyli brak dojrzałości i oceny swoich poprzednich lat. Walne moralizmem : znasz je , to módl się za nie.
  • Arleta, masz racje.
    Przeraza mnie tylko to, ze to takie masowe zjawisko wsrod Polek :confused:
  • Maciejko, bo my ślepi jesteśmy, ale jak przychodzi, śmierć, prześladowanie nagle doceniamy wszystko to, co bywało zwyczajną, szarą codziennością.
  • Jestem kurą domową od 22 lat i wiecie co? Kocham tę robotę. Kocham być żoną, matką i kurą. Jestem "dla" i chcę to robić.
    Nie pracując zawodowo mam czas aby spokojnie posprzątać, ugotować, wyprać itp itd. Nie zawsze wszystko jest zrobione na tip-top ale nie ma biegu, pogoni za..., mimo, że obowiązków jest multum. Wydaje mi się, że będąc na miejscu, łatwiej jest mi zapanować nad wszystkim. Może i finansowo bywa cienko- utrzymać 10 osób nie jest łatwo. Jednak z czasem dochodzimy z Piotrem do wniosku, że jak była dwójka czy trójka dzieci, też ciężko pracował i wcale nie krócej! Jak to jest?... do końca niestety nie wiemy. Każdego miesiąca, na wypłatę oddajemy wszystko Bogu- On rządzi kasą, my na to większego wpływu nie mamy. Zanim coś kupię, proszę Ducha św o pomoc i zastanawiam się czy na pewno jest nam to czy tamto potrzebne- ale wkraczam już w inny temat- kasy- a tu nie o tym.
    Jestem "on line" dla rodziny i dobrze mi z tym. W tym się spełniam, w tym jestem szczęśliwa. Pewnie, czasem miewam doła, czasem jestem bezsilna i zrezygnowana, a to zdrowie czasem siada- ale to są chwile i nie wierzę, że kobieta pracująca ich nie ma. I absolutnie, nie potępiam pracujących zawodowo mam. Przedstawiam tylko moje świadectwo.
    K
  • [cite] Bea@:[/cite]A skąd Maciejko wnisek, że to zjawisko wśród Polek?
    Czyżby inne narodowości postępowały inaczej?:confused:

    Bea

    Polki oczywiscie znam najlepiej, w szerszym przekroju, dlatego latwiej mi sie na ich temat wypowiadac. Tak sie sklada, ze inne narodowosci to raczej wlasnie z pracy, studiow znam. A Niemcy - wiadomo: dzieci raczej nie maja, to i do pracy laza.
  • Agnieszko,

    no pewnie patrze przez pryzmat swoich doswiadczen, bo jestem soba i inaczej jakos trudno mi spojrzec. Nie jeststem superwoman, wiele rzeczy w zyciu mi nie wyszlo, nie radze sobie tez teraz ze wszystkim, czasem tez mam ochote naciagnac koc na glowe i spac calymi dniami. Ale walcze, probuje, widze, ze zycie jest zbyt piekne i ciekawe, zeby spedzac je wlasnie w sklepach albo przed tv. No i po prostu sie dziwie...
    Ale moze zejdzmy juz z tych kobiet :wink:
    Dzis tez mi sie oberwalo w pracy: kolezanka zyczliwie mi powiedziala, ze gdyby byla moim szefem, to natychmiast cofnelaby mi pozwolenie na kolejne szkolenia, albo kazala za nie placic. No bo jak to: oni tyle we mnie inwestuja, a ja sie zaciazam i mam czelnosc jeszcze myslec o tym, zeby dwa lata w domu zostac. No darmozjad jak nic :bigsmile:
  • Ja od skończenia studiów pracuję zawodowo.Czasami jestem bardzo zmęczona, mam pewne problemy zdrowotne, chętnie zajęłabym się tylko domem i dziećmi. Na razie nie jest to możliwe ze względu na finanse. Nie chciałabym się zastanawiać czy wystarczy nam na wszelkie niezbędne wydatki.
  • Tak sobie myślę o tych kobietach opisywanych przez Maciejkę. Może to trochę kwestia poczucia obcości w nieswoim kraju, może językowo się nie czują pewnie, może nie mają poczucia przynależności, więc społecznie też się nie chcą angażować?
    A druga sprawa - ja jakoś widzę, że człowiek "żywy", pozytywnie nastawiony, chętny - znajdzie sobie zajęcie w każdej . A taki rozciapciany to czy pracuje czy nie - i tak jest znudzony, zniechęcony i narzekający.
  • Ja już tu pisałam o sobie i swoich wyborach.
    Ale jakoś tak smutno mi się zrobiło, łzy się polały i skasowała, co wypociłam.
    teraz trochę się poprawiło, więc napisze jeszcze raz:
    Jestem tymczasowo w domu. Tymczas trwa 4 lata. Wcześniej pracowałam zawodowo, trochę się w pracy wypaliłam, ale byłam bardzo doceniana. Tego potrzebuję.
    Kocham pracę w domu - daje mi wolność. Jak mam powera to sprzątam, piekę, gotuję po dwa dania, jak mam gorszy dzień to coś odmrożę i wrzucam na luz.
    Czysto nigdy nie miałam, bo niestety z moim charakterem nie było to łatwe, ale od 2 miesięcy nie mamy psa (bardzo mi go brakuje) i wzięłam się za siebie i dom i jest poprawa :)
    Kocham być z moimi dziećmi, kocham ciepły dom.
    Ale nie czuję się doceniana.
    Chciałabym wrócić do pracy. Trochę dla kasy, ale też z potrzeby bycia potrzebną. Niestety kobiety pracujące w domu są strasznie deprecjonowane. Niby słyszę, że jestem wspaniałą matką, i jaka dzielna, jak sobie radzę, ale to jest takie...
    I mąż...
    Mam wrażenie, że więcej bym znaczyła w jego oczach, gdybym rozwijała się w jakiejś działalności zawodowej.
    teraz nie jest mi z tym tak źle, jak było tydzień temu, nie czuję tego zgorzknienia. Na szczęście minęło. Ale wiem, że wróci.
  • Mój mąż miał niedawno przestrach w oczach, jak przy jakiejs rozmowie rzuciałam "no bo, jak wróce do pracy to coś tam coś tam". Powiedział, że myślał, że ja już tak na stałe odeszłam...

    A ja tak naprawdę nie wiem. Mam momenty, że mi bardzo brakuje, tej określonej adrenaliny, tych często łamigłówek myślowych, poczucia niezależnosci itp. ale z dugiej strony pamiętam jak to było, non stop zastanawianie się nad logistyką, kto kogo odbiera, co kto robi, w danym momencie, praca po nocach, bo starałam się być jak najwięcej z dziećmi, no i moja praca miała też oczywiście dużo nudniejsze strony niż to co daje tę adrenalinę;))).

    Teraz jak czasem robię coś społecznie, z tzw szeroko pojętej mojej dziedziny, to sprawia mi to ogromną radość, co z tego, ze to ani nie medialne, ani nie może jakieś super skomplikowane, ale za to blisko ludzi.

    A teksty: "no tak ty się możesz tym zająć, bo przecież nic nie robisz" - trochę się już przyzwyczaiłam, choć gula rośnie.
    Dzisiaj np wstałam przed piąta, bo przygotowywałam coś tam na spotkanie związane z tworzeniem się cały czas naszej szkoły - dostałam maila od kolegi, który chciał mi bardzo podziękować, właśnie tymi słowami w stylu "super, że to zrobiłaś, ja jestem ostatnio wykończony pracą, teraz widzę, że może się tym zająć tylko osoba, która nic nie robi" :confused:
    Oczywiście wiem, o co chodziło i wiem, że intencje były dobre, ale tak jest bardzo często...
  • Akajko, ja mam podobnie. Uwielbiam być mamą w domu i STARAM się być dobrą gospodynią. Bywają jednak chwile, że czegoś mi brakuje.
    Mam świadomość jednak, że gdybym wróciła do pracy, brakowałoby mi tego poczucia kontroli nad sprawami domu i rodziny, które mam teraz. To chyba jest ważniejsze. Jestem przekonana, że pracując, zaniedbywałabym sprawy domowe, nie tylko fizycznie, ale też mentalnie. Sprawy zawodowe bardzo rozpraszają i odwracają uwagę...
    A samoocenę sobie podnoszę, wykonując różne robótki, pisząc coś do szuflady - generalnie coś tworząc, czytając mądre teksty. To mnie ubogaca i pozwala trwać w wewnętrznym spokoju.
  • akajko, Anieszko, mam podobnie...Tylko, że ja mam już szóstkę dzieci. I powrót do pracy zawodowej jest mało realny. Ale wciąż wierzę, że kiedyś to sie uda.
    Nie znaczy to, że mam jakies parcie na karierę. Absolutnie nie!!!!! Problemem jest to, że czuję się niedoceniana w tej swojej pracy domowej. No bo przecież ja tylko "siedzę w domu"
  • A ja mam odwrotnie... Mam nadzieje, ze kiedys uda mi sie juz nie wracac.. do pracy
  • O, weszłam sobie na fb, a tam jakaś moja daleka 'znajoma' wkleiła to.
    Pod spodem cała dyskusja się wywiązała, śmiechy chichy itd... Szkoda, że ignorancja nie boli....
  • Przede wszystkim nie jest to chyba fragment ze współczesnego podręcznika. Gdzieś czytałam, ze sprzed wojennego.

    Mi model tam zaprezentowany tez nie odpowiada, ba uważam, ze jest szkodliwy, ale bycie w domu, nie oznacza od razu bycia służąca.
  • Nie, to chyba parodia jest, a nie oryginalny tekst, na dole jest:

    [Powyższy tekst jest oczywiście parodią, choć oddającą całą mentalność katolickiego oglądu powyższych kwestii â?? w sposób jaskrawy i bez sofistyki. Tekst został wysłany przez Saddie (Małgorzata Lewicka) na grupę usenetową pl.rec.hihot w styczniu 2000]

    To jest bardzo ciekawe....
  • tak, tak najciekawsze to bez sofistyki - śmieszny tekst, można taki w trzy minuty wydziergać, ale rozumiem, że to jakiś konkurs, więc musiał być mocno przemyślany:cu:
  • A mnie ten tekst bardzo rozbawił, bo jest o mnie... w dużej mierze :rolling:
  • latwo napisac tekst przejaskrawiony w druga strone o hedonistce, ktora ma syna onaniste z probowki na starosc...itd
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.