[cite] Joa:[/cite]Dobrze, że nie jestem już młoda.
Dobrze, bo nieco się ustatkowałam - choć jeszcze przed trzema laty, gdy wybrałam się z księdzem i paniami z Diakonii Stałej na wycieczkę po mieście (przyjechali do miasta, żeby się obkupić) byłam ubrana w supermini.
Tutaj, są jednak inne warunki. Ludzie mniej wścibscy, nie doszukują się na siłę cudzych grzechów.
Niestety, w Polsce jest już mocno inaczej.
Mam tam ojca duchowego. W tamtym czasie miałam lat 36, on trochę mniej.
Gdy przyjeżdżałam do Polski, pomieszkiwałam na plebanii.
Przyjechałam kiedyś dobrze po północy, a on nie słyszał (przysnął) dzwonka.
Stanełam więc pod oknem - tam były dwie plebanie obok siebie - i zaczęłam drześ japę - ojcze, ojcze ...
Nic. No to zawołałam - tato.
Piorunem był przy oknie, nie on jeden zresztą.
Zartowałam później, że księża robili sobie błyskawiczny rachunek sumienia.:bigsmile:
Ale jemu do śmiechu nie było, bo zrobiła się z tego niezła afera.
Po kilku dniach przechodziłam ulicą i usłyszałam dialog starszych, "pobożnych" parafianek.
- "Pani, na własne uszy słyszałam, jak to biedne dziecko tatę wołało".
Uświadomiłam babsztyla, że to ja byłam.
Zrobiło się jeszcze gorzej.:sad:
A ja dalej uważam że księża powinni wprost mówić dziewuchom że się zachowują nieelegancko. "Haremiki" młodych księży to najczęściej dojrzewające panienki z burzą hormonów. Powinni ich nieco asertywności w seminariach uczyć.
Tradycyjny ksiądz zawsze w sutannie. Poza tym (nawet nie wchodząc w całą teologię) sama nadzwyczajna forma celebracji Mszy św. czyni go kimś wyjątkowym. Nie jest taki jak my wszyscy. W salce te różnice, mimo, że widoczne, bardziej się zacierają.
Zaznaczam. To nie jest jakaś złośliwość z mojej strony, tylko wytłumaczenie tego, co miałam na myśli.
Czyli i jedno, i drugie jest ważne - postawa księdza i savoir vivre kobiet. Postawa kobiet powinna wynikać z tego kim jest kapłan, a postawa kapłana... również z tego kim jest kapłan :ek:
Pamiętam że poraził mnie widok pewnego księdza. Usiadłam kiedyś w lecie w ogródku piwnym a przy sąsiednim stoliku siedział młody facet w obcisłym, czarnym podkoszulku i sączył małe piwko. Zastanawiałam się skąd go znam dopóki nie przyszła para żeby ustalić z nim szczegóły swojego ślubu; wtedy rozpoznałam w nim wikarego z mojej parafii. Co by o nim nie mówić na księdza to on wyglądał najmniej:ac:
@Mona:
Czyli mogę napisać, że całkowicie się z Tobą zgadzam!
Też uważam, że księża najlepiej wyglądają w sutannie a koloratki powinni () mieć przyrośnięte do szyi albo wytatuowane.
Jednak jest coś, o czym pewnie nie wiesz, bo i skąd. Wprawdzie dystans teoretycznie w salce się zmniejsza, ale za to młode panny są we wspólnocie pod o wiele większym obstrzałem, niż w wielkim tłumie. Znam jedną dziewczynę, która wychowywana bez ojca bardzo upodobała sobie jednego z księży i zmniejszała dystans do minimum. Bardzo szybko została naprowadzona przez wspólnotę na właściwe tory. Ksiądz ostrzeżony i dziewczę mogło się zbliżyć do księdza jedynie w towarzystwie którejś z wdów lub mężatek.
:cool:
Ja jednak wolę, aby ksiądz był normalnym człowiekiem, osobą przystępną - a nie kimś w rodzaju figurki z porcelany.
Szywniaków i ponuraków staram się unikać.
Teraz mam Myszola, to głowy księżom nie zawracam, - ale gdy byłam sama, fajnie było mieć świadomość, że ksiądz to taka osoba, na której pomoc (we wszystkich problemach) mogę liczyć.
Tak chyba być powinno, aby w razie kryzysu (bytowego także) ksiądz zawsze spieszył ze swoją pomocą.
Nie tylko ja takowej doświadczałam, ale wszyscy, którzy byli w potrzebie.
Np. w naszej okolicy na autostradzie był straszny wypadek, jedna osoba zginęła, dwie ranne trafiła do szpitala ( Polacy). Niemcy zawiadomili księdza w Ośrodku.
Dosłownie z biegu pojechał do szpitala i zaopiekował się poszkodowanymi.
Ocalałych wziął do Marianum, gdzie zostali otoczeni troskliwą opieką, pomógł im załatwić formalności związane z przewiezieniem zwłok.
Niestety, ale na pomoc Konsulatu - w takich sytuacjach - nie bardzo można liczyć.
Przy tym, fajnie jest wiedzieć, że w razie potrzeby ksiądz "zrobi mi Mszę św", a w razie choroby, w każdej chwili przyjdzie z kapłańską posługą.
Tak myślałam, że na tym się skonczy. Pisałam o tym w poście powyżej.
[cite] mona:[/cite]Tradycyjny ksiądz zawsze w sutannie. Poza tym (nawet nie wchodząc w całą teologię) sama nadzwyczajna forma celebracji Mszy św. czyni go kimś wyjątkowym. Nie jest taki jak my wszyscy. W salce te różnice, mimo, że widoczne, bardziej się zacierają.
Zaznaczam. To nie jest jakaś złośliwość z mojej strony, tylko wytłumaczenie tego, co miałam na myśli.
Prezbiter â?? bo tak, zgodnie ze starochrześcijańskim nazewnictwem, określa się księdza w Neokatechumenacie â?? jest bratem we wspólnocie. Mówi się więc do niego per "ty". To usuwa dystans związany w rolą księdza, utrwalony w polskiej mentalności, daje mocne poczucie akceptacji i umożliwia żywe reakcje na wszystko, co się mówi i czyni; reakcje pozytywne w sensie pochwał, jak i ostrej krytyki. Księdzu bardzo ciężko jest zdjąć z siebie ciężar powinności bycia wzorem do naśladowania dla świeckich. Mnie ten ciężar pomogła zdjąć właśnie wspólnota. Doświadczyłem, że bardziej mnie kochają i potrzebują takiego, jaki jestem, niż takiego, jakim według ogólnie przyjętych standardów powinienem być. To uwalnia, umożliwia prawdziwy rozwój bez świadomego czy podświadomego aktorstwa.
To zbratanie ze świeckimi wiąże się z bardzo mocną i często podkreślaną Neokatechumenacie świadomością, że prezbiter sprawujący Eucharystię, sakrament pokuty czy przewodniczący Liturgii Słowa działa in persona Christi.
jakos z doswiadczenia widze,ze diecezjalnym ksiezom jakos latwiej przychodzi miec "haremik" czy chodzic na dyskoteki itd, jakos zakonnicy z wielu przyczyn inaczej sie zachowuja,chodza czesciej w habitach itd.
Mają śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Kapłan ślubów nie składa :bl:
BTW byłem na imprezie, gdzie gdybym nie wiedział, że koleś w sztruksach i oczojebnej pomarańczowej koszulce jest dominikaninem, to bym nigdy na to nie wpadł.:ew:
"Decus clericorum" podaje zasady i formy współżycia z ludźmi dla duchowieństwa. Etyka towarzyska została napisana z myślą o młodzieży seminaryjnej, przygotowującej się do pracy i życia kapłańskiego. Ostatni podręcznik dobrego zachowania się dla osób duchownych w języku polskim pt. "Zwyczaje towarzyskie" ks. biskupa Pelczara ukazał się w 1931 r. i jest dziś zupełnie wyczerpany. Ponieważ nadto zwyczaje towarzyskie ulegają z biegiem czasu różnym zmianom, dlatego nowe ich ujęcie i opracowanie w ostatnich latach uważano powszechnie za konieczne. Nowe ujęcie i opracowanie zwyczajów towarzyskich dla duchowieństwa jest tym bardziej potrzebne, że w ostatnim czasie ukazało się szereg doskonałych podręczników z tej dziedziny dla osób świeckich. Etyka towarzyska została opracowana na podstawie polskiej (przede wszystkim uwzględnia powszechnie przyjęte zasady ks. bpa Pelczara) i obcej literatury przedmiotowej.
Na kursie przedmałżeńskim ksiądz (nota bene, naprawdę wspaniały kapłan, który kiedyś bardzo mi i mojemu, wówczas, narzeczonemu pomógł) opowiadał taką historię: był środek lata, upał, sutanna i koszule z koloratką w praniu, a on musiał gdzieś pojechać metrem. Ubrał się więc w jakieś świecki strój. W wagonie metra zwrócił uwagę na jakąś ładną dziewczynę i nie mógł się powstrzymać przed zerkaniem na nią, a ponieważ był bez koloratki, czuł się trochę bezkarny... Kiedy pociąg się zatrzymał, dziewczyna skierowała się do wyjścia, ale, zanim opuściła wagon, popatrzyła księdzu prosto w oczy i powiedziała "Szczęść Boże"....
Komentarz
Dobrze, bo nieco się ustatkowałam - choć jeszcze przed trzema laty, gdy wybrałam się z księdzem i paniami z Diakonii Stałej na wycieczkę po mieście (przyjechali do miasta, żeby się obkupić) byłam ubrana w supermini.
Tutaj, są jednak inne warunki. Ludzie mniej wścibscy, nie doszukują się na siłę cudzych grzechów.
Niestety, w Polsce jest już mocno inaczej.
Mam tam ojca duchowego. W tamtym czasie miałam lat 36, on trochę mniej.
Gdy przyjeżdżałam do Polski, pomieszkiwałam na plebanii.
Przyjechałam kiedyś dobrze po północy, a on nie słyszał (przysnął) dzwonka.
Stanełam więc pod oknem - tam były dwie plebanie obok siebie - i zaczęłam drześ japę - ojcze, ojcze ...
Nic. No to zawołałam - tato.
Piorunem był przy oknie, nie on jeden zresztą.
Zartowałam później, że księża robili sobie błyskawiczny rachunek sumienia.:bigsmile:
Ale jemu do śmiechu nie było, bo zrobiła się z tego niezła afera.
Po kilku dniach przechodziłam ulicą i usłyszałam dialog starszych, "pobożnych" parafianek.
- "Pani, na własne uszy słyszałam, jak to biedne dziecko tatę wołało".
Uświadomiłam babsztyla, że to ja byłam.
Zrobiło się jeszcze gorzej.:sad:
No właśnie dlatego wkleiłam ten artykuł, choć nie posądzam wielodzietnych o niekulturę
Zaznaczam. To nie jest jakaś złośliwość z mojej strony, tylko wytłumaczenie tego, co miałam na myśli.
Choć nie zaprzeczam, że czasem używam...
Czyli mogę napisać, że całkowicie się z Tobą zgadzam!
Też uważam, że księża najlepiej wyglądają w sutannie a koloratki powinni () mieć przyrośnięte do szyi albo wytatuowane.
Jednak jest coś, o czym pewnie nie wiesz, bo i skąd. Wprawdzie dystans teoretycznie w salce się zmniejsza, ale za to młode panny są we wspólnocie pod o wiele większym obstrzałem, niż w wielkim tłumie. Znam jedną dziewczynę, która wychowywana bez ojca bardzo upodobała sobie jednego z księży i zmniejszała dystans do minimum. Bardzo szybko została naprowadzona przez wspólnotę na właściwe tory. Ksiądz ostrzeżony i dziewczę mogło się zbliżyć do księdza jedynie w towarzystwie którejś z wdów lub mężatek.
:cool:
Szywniaków i ponuraków staram się unikać.
Teraz mam Myszola, to głowy księżom nie zawracam, - ale gdy byłam sama, fajnie było mieć świadomość, że ksiądz to taka osoba, na której pomoc (we wszystkich problemach) mogę liczyć.
Tak chyba być powinno, aby w razie kryzysu (bytowego także) ksiądz zawsze spieszył ze swoją pomocą.
Nie tylko ja takowej doświadczałam, ale wszyscy, którzy byli w potrzebie.
Np. w naszej okolicy na autostradzie był straszny wypadek, jedna osoba zginęła, dwie ranne trafiła do szpitala ( Polacy). Niemcy zawiadomili księdza w Ośrodku.
Dosłownie z biegu pojechał do szpitala i zaopiekował się poszkodowanymi.
Ocalałych wziął do Marianum, gdzie zostali otoczeni troskliwą opieką, pomógł im załatwić formalności związane z przewiezieniem zwłok.
Niestety, ale na pomoc Konsulatu - w takich sytuacjach - nie bardzo można liczyć.
Przy tym, fajnie jest wiedzieć, że w razie potrzeby ksiądz "zrobi mi Mszę św", a w razie choroby, w każdej chwili przyjdzie z kapłańską posługą.
---
Również uważam, że koloratka to minimalne minimum.
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZF/ks_w_neokatechumenacie.html
To zbratanie ze świeckimi wiąże się z bardzo mocną i często podkreślaną Neokatechumenacie świadomością, że prezbiter sprawujący Eucharystię, sakrament pokuty czy przewodniczący Liturgii Słowa działa in persona Christi.
Św. Augustyn powiedział "Dla was jestem biskupem z wami jestem chrześcijaninem".
Nie potrafię znaleźć w cytowanym tekście niczego niestosownego.
Trudno mi nawet skomentować...
Zgadzam się, że księżom-tradsom łatwiej, bo naturalna bariera jest bardzo daleko postawiona.
BTW byłem na imprezie, gdzie gdybym nie wiedział, że koleś w sztruksach i oczojebnej pomarańczowej koszulce jest dominikaninem, to bym nigdy na to nie wpadł.:ew:
Ostatni podręcznik dobrego zachowania się dla osób duchownych w języku polskim pt. "Zwyczaje towarzyskie" ks. biskupa Pelczara ukazał się w 1931 r. i jest dziś zupełnie wyczerpany.
Ponieważ nadto zwyczaje towarzyskie ulegają z biegiem czasu różnym zmianom, dlatego nowe ich ujęcie i opracowanie w ostatnich latach uważano powszechnie za konieczne.
Nowe ujęcie i opracowanie zwyczajów towarzyskich dla duchowieństwa jest tym bardziej potrzebne, że w ostatnim czasie ukazało się szereg doskonałych podręczników z tej dziedziny dla osób świeckich.
Etyka towarzyska została opracowana na podstawie polskiej (przede wszystkim uwzględnia powszechnie przyjęte zasady ks. bpa Pelczara) i obcej literatury przedmiotowej.
>> więcej