Dziękuję. Edit: Niezłe czesne jest w tej szkole Ale idea fajna. Tylko że znowu mi zabrakło przymiotnika "katolicka". Nazwy, która ma przełożenie na praktykę.
Tamta szkoła osadzona w duchowości katolickiej jest, choćby z tego powodu, że pedagogika Montessori zakłada rozwój duchowy dziecka jako jeden z istotnych obszarów. Nie jest to jednak jakaś szczególnie pogłębiona duchowość, niestety. W kwestii czesnego - zajrzyj do gimnazjum :-D
No właśnie, "osadzona". Wiele szkól powstaje, niby dyrekcja i grono pedagogiczne wierzące, wartości nie są niszczone, a czasem nawet się je wspiera, ale nazwy "katolicka" nie ma. Dlaczego? W mojej okolicy jest taka szkoła, nawet o niej myślę, jak nie wypali z naszą, ale brakuje mi tej kropki nad i. Kolejny problem, to to, jak katolicyzm obecny jest w szkole. moja siostra nie posłała dzieci do szkoły katolickiej, bo tam ponoć hipokryzja króluje i liczy się tylko kasa Ale jak wspomniałam koleżance, że chcę szkołę założyć, w której Andrzejek nie będzie, to stwierdziła, że to nie przejdzie i że przesadzam. :-O
Pewna nasza znajoma, mądra osoba, powiedziała nam kiedyś, gdy jeszcze mieliśmy bardzo małe dzieci: lepsza szkoła zwykła, niż zła katolicka. Coś w tym jest. A inna sprawa. My, jak wiesz, mamy za sobą bogatą historię szkolną. I wydaje mi się, że kluczem do sukcesu, prócz ogólnego "klimatu" szkoły, jest edukacja katechetyczna na naprawdę wysokim poziomie. To potem procentuje, nawet gdy nastolatki dostają much w nosie i fochów... To, co wpoisz dziecku do 12 roku życia, zostaje gdzieś głęboko. Potem to już loteria.
Ja jednak uważam, że klasy łączone są ok w młodszych klasach. Potem to jakoś nie działa. Ale może to nie wina klas łączonych tylko generalnie niskiego poziomu szkoły czy w ogóle edukacji? No, w tym kraju to nie działa. Tyle z doświadczenia. Tzn. starsze dzieci siłą rzeczy zniżają się do poziomu młodszych. Gdybym miała możliwość, nie posłałabym dzieci do szkoły z klasami łączonymi, chyba że w pierwszych paru latach. Ale nie mam wyjścia i ubolewam, że muszę.
W klasie łączonej dzieci muszą nauczyć się pracować samodzielnie. Jak w ED. Wtedy to działa i jest z pożytkiem dla dzieci. Jeśli pozostajemy przy lekcjach prowadzonych przez nauczyciela, to nijak to się nie sprawdzi w klasie łączonej - albo młodsi będą się gubić, albo starsi nudzić.
To jest chyba bardziej powszechny problem w szkole systemowej - nie tylko w klasach łączonych. Zawsze są tacy, co się nudzą i tacy, którzy nie nadążają.
@Mle - zgadzam się. Tyle, że przy dzieciach z jednego rocznika jest duża pokusa, by wszystkich ich traktować jak jednakowo wydolnych pod różnym względem. Przy klasach łączonych, w naturalny sposób należy się takiego myślenia pozbyć. Dlatego lubię klasy łączone. One wymuszają indywidualne podejście do ucznia.
Część godzin uczniowie mogliby spędzić na pracy własnej wspomaganej przez nauczyciela realizując podstawę programową dla swojego rocznika, a część poświęcić na pracę wspólną metodą projektową. Np taki temat:Afryka. I dzieci przygotowują informacje pod okiem nauczyciela - każde dziecko czy para dzieci coś innego, zgodnie z możliwościami i zainteresowaniem. Robiłam coś takiego w zeszłym roku na ED. Tu dodatkowo można by zaprosić misjonarza czy pójść do jakiegoś muzeum, a w ostateczności obejrzeć ciekawy film.
@Katarzyna Nasze (fakt, że niewielkie) doświadczenie pokazuje, że także w klasach łączonych nauczyciele ulegają tej pokusie. Oby działo się tak jak najrzadziej :-) Swoją drogą bywa, że niektóre młodsze dzieci z materiałem dają sobie radę lepiej niż niektóre starsze ;-)
Wando, chyba wiem, o których szkołach piszesz. Mi się wydaje jednak, że ta dalsza też ma poziom niezły w porównaniu z polską przeciętną. Choć chyba faktycznie ta bliższa ma lepszy. My tu w Irlandii obserwujemy poziom żenujący w lokalnych szkołach. Płakać się chce. Uzupełniamy katechezę w domu, bez tego byłoby cienko.
Komentarz
Edit: Niezłe czesne jest w tej szkole Ale idea fajna. Tylko że znowu mi zabrakło przymiotnika "katolicka". Nazwy, która ma przełożenie na praktykę.
W kwestii czesnego - zajrzyj do gimnazjum :-D
Kolejny problem, to to, jak katolicyzm obecny jest w szkole. moja siostra nie posłała dzieci do szkoły katolickiej, bo tam ponoć hipokryzja króluje i liczy się tylko kasa Ale jak wspomniałam koleżance, że chcę szkołę założyć, w której Andrzejek nie będzie, to stwierdziła, że to nie przejdzie i że przesadzam. :-O
A inna sprawa. My, jak wiesz, mamy za sobą bogatą historię szkolną. I wydaje mi się, że kluczem do sukcesu, prócz ogólnego "klimatu" szkoły, jest edukacja katechetyczna na naprawdę wysokim poziomie. To potem procentuje, nawet gdy nastolatki dostają much w nosie i fochów... To, co wpoisz dziecku do 12 roku życia, zostaje gdzieś głęboko. Potem to już loteria.
Ale nie mam wyjścia i ubolewam, że muszę.
Swoją drogą bywa, że niektóre młodsze dzieci z materiałem dają sobie radę lepiej niż niektóre starsze ;-)
My tu w Irlandii obserwujemy poziom żenujący w lokalnych szkołach. Płakać się chce. Uzupełniamy katechezę w domu, bez tego byłoby cienko.