Jest różnica między musiałem (rozkaz, zsyłka) a tak wybrałem, bo uznałem, że dla mojej rodziny tak będzie lepiej i to drugie też rozuiem, tylko bez uzasadnienia musiałem.
Ktoś może czuć się zmuszony wyprowadzić się z mieszkania, gdy ma mniej niż 10m2 na łebka i na tej samej zasadzie, ktoś może czuć się zmuszony wyprowadzić się z Polski, gdy ma mniej niż n PLN na łebka. Taki sam typ "zmuszenia". Ludzie mają różną wytrzymałość na ciasnotę w domu i różną na problemy finansowe czy problemy z pracą.
aha, czyli jestem zmuszony = chce miec lepiej, ok.
albo przeżyć i nie wylądować pod mostem
ale takiego przykładu nie było, przeżyc jest prawdziwym musze, chyba, że komus jest wszystko jedno, ale w Polsce na ogól daje sie zyć.
Na ogół. Nie zawsze. Nasza decyzja była bardzo trudna, ale teraz widzimy, że słuszna. Czasem dobrze jest się oderwać od tego, co człowiek ma lub wyrwać z miejsca, w którym tkwi. Zupełnie inaczej może na pewne rzeczy spojrzeć. Nas to spotkało i jesteśmy zadowoleni. A powrót bierzemy pod uwagę. Generalnie wszystko bierzemy pod uwagę. I dobrze nam z tym, że jest w nas zgoda i gotowość na zmiany.
A wracając do tematu ciasnoty, to bywa tak, że dzieci pięknie ze sobą współpracują nawet na małej przestrzeni i tak, że rodzeństwo codziennie jest o krok od dokonania mordu na współlokatorze. Ja i siostra byłyśmy w dzieciństwie przypadkiem nr 2. Moi zdesperowani rodzice przenieśli się do salonu, a siostrze oddali swoją sypialnię, bo mieli dość naszych awantur. Ja wśród 8 moich dzieci mogę wyłonić 2 takie pary ilustrujące przypadek nr 2. I przy każdej przeprowadzce robiłam wszystko, by osobnik nazwijmy go A nie był w pokoju z osobnikiem nazwijmy go B, a osobnik B nie był blisko osobnika C. Reszta dogaduje się w dowolnych konfiguracjach bez trudu. Współpraca (lub jej brak) między rodzeństwem może być poważnym czynnikiem osłabiającym (wzmagającym) wrażenie ciasnoty.
I tak jak ze wszystkim nie ma jednej wypracowanej reguły, ani żadnej recepty na szczęście. Każda rodzina musi więc podejmować własne , niezależne decyzje , nie kierując się wyborami innych
Ale czasem można poczytać o różnych sposobach rozwiązywania dylematów mieszkaniowych i nie tylko
@Natalia Ja też kiedyś wyjechałem za granicę bardzo wbrew sobie, bo był mus (wg mnie) finansowy,byłam tam kilka miesięcy i do dzisiaj żałuję. Zarobiłam pieniądze ale co z tego? Było mi bardzo źle psychicznie, z dala od rodziny i znajomych, przeżyłam bardzo dużo stresów. I co z tego że zarobiłam te pieniądze? Nie dało mi to szczęścia. Od tej pory nie robię już nigdy niczego wbrew sobie. A za granicę już nigdy więcej. Gdybym wtedy została w Polsce też by się pewnie jakoś ułożyło.
Widzisz, ludzie są różni. Ja wyjechałam wbrew sobie, a teraz jestem bardzo z tej decyzji zadowolona. Emigracja jest ciężkim wyzwaniem, ale może też być źródłem dobrych zmian i satysfakcji. Nie tylko materialnych. Mi jest teraz dobrze tu, gdzie jestem, ale nie, nie nastawiam się, że zostanę tu na zawsze. Nic nie jest na zawsze. Każdą decyzję można zmienić, jeśli okoliczności będą tego wymagać. O ile rzecz jasna się nie ślubowało. ☺️
A ja z drugiej strony widzę, jak ten 'mus' wyjazdu i pracy zagranica się zmienia w przyzwyczajenie i trudności ze zrezygnowaniem z tego komfortu finansowe go, jaki daje taki wyjazd. Podziwiam ogromnie rodziny, na forum sporo takich, które wyjechały i wróciły do kraju, nawet kosztem tej drugiej łazienki. Serio. Trzeba mieć ogromnie dużo odwagi, zeby wyjechać. Ale żeby wrócić że świadomością, że się rezygnuje z jakiegoś tam komfortu, żeby być w ojczyźnie - to już jest heroizm moim zdaniem.
W starych blokach z płyty było WC oddzielnie i łazienka oddzielnie, ale bez WC. Zawsze coś. Teraz w nowych blokach robią łazienkę z WC i dodatkowe WC, ale raczej rzadko. Spanie w tzw. dużym pokoju to coś, czego nie znoszę. Już wolałabym tam zrobić spanie dla dzieci, bo rodzice powinni mieć prywatność. I to codzienne składanie i chowanie pościeli, ble. Dlatego wiem, że obecne mieszkanie będzie się sprawdzać tylko do pewnego momentu.
Oj tam, wystarczy na noc zamknąć drzwi na kluczyk i już masz prywatność
Obecnie jestem na etapie pozbywania się niepotrzebnych gratów, wywalania kurzołapów, malowania ścian na jasne kolory. Przy 60m2 i siedmiu osobach minimalizm jest niezbędny. I dobrze mi z tym
Ja wyjechałam do kraju, który mi się nie podoba, gdzie "nie czuję" tej kultury, tych ludzi. Ale traumatyczne to to nie jest, raczej człowiek cierpi na samotność. Z tym, że mam na czym się skupić, czym się zająć, nie potrzebuję wychodzić "na zewnątrz". Bardziej niż wrócić do PL chciałabym wyjechać stąd. Ale sam fakt emigracji jakoś mi nigdy nie ciążył, nie było to coś nie do pokonania. Ot, trochę inaczej, inny język, inne obyczaje. Tylko czasem widzę wyraźniej, że nie ma tu dla nas miejsca w lokalnej społeczności, ale to znaczy, że czas zająć się sobą, a nie patrzeć wokół.
My mamy przez ścianę samotnego Pana w czterech pokojach, czasem odwiedzają go córki i wnuki. Kiedyś proponował nam zamianę mieszkań, ale wtedy był w stanie lekkiego upojenia
Pisząc o super sąsiadach jego akurat nie miałam na myśli. Przyzwoity facet, ale były wojskowy, ateista, nadużywajacy ciut. Chwali się, że ma broń w domu
@Natalia No ale trzeba też brać pod uwagę jednak dzieci, póki małe są to łatwiej jest zmieniać miejsce zamieszkania, jak jest szkoła to już gorzej i nie ma sensu. Dzieci mają przecież ulubionych przyjaciół, znajome środowisko i zmiana szkoły, środowiska, zerwanie kontaktu z ulubioną koleżanką to często trauma dla dziecka. A kilkakrotnie taka zmiana to już wogóle. Trzeba gdzieś zakotwiczyć w miarę na stałe jak się ma rodzinę, tak uważam. Znajomi którzy mieli mus wyjazdu, to tylko jednak sami mężowie wyjeżdżali zarobkowo na jakiś czas, żony z dziećmi tutaj są, zwłaszcza te co nie pracują, bo po co całej rodzinie życie wywracać. Tylko jedni znajomi wyjechali całą rodzinką do Irlandii ale od razu z zamiarem zostania tam na stałe, są tam już 13 lat i kupili sobie dom,nie narzekają. Najpierw jednak wyjechał tylko mąż, przygotował miejsce i po 1 roku dołączyła do niego żona z dziećmi.
Każdy jest inny. My sobie nie wyobrażamy rozdzielenia rodziny. Jeśli mój mąż znalazł pracę za granicą, to my ruszyliśmy razem z nim. Lepiej dla dzieci stracić koleżanki niż mieć ojca tylko od święta.
Szkoda że ten program Mieszkanie Plus taki debilny... MDM był nie lepszy, mnóstwo ludzi pokupowało mieszkania na handel w tym MDM-ie, limity od czapy, zawsze się czegoś nie spełniało, nie było szansy skorzystać
Komentarz
Współpraca (lub jej brak) między rodzeństwem może być poważnym czynnikiem osłabiającym (wzmagającym) wrażenie ciasnoty.
Każda rodzina musi więc podejmować własne , niezależne decyzje , nie kierując się wyborami innych
Ale czasem można poczytać o różnych sposobach rozwiązywania dylematów mieszkaniowych i nie tylko
w wielu rodzinach tego nie ma
sorry jadalnia, kilka łazienek to luksus
w moim odczuciu
Sypialnia, salon i jadalnia w jednym
☺️
Podziwiam ogromnie rodziny, na forum sporo takich, które wyjechały i wróciły do kraju, nawet kosztem tej drugiej łazienki. Serio.
Trzeba mieć ogromnie dużo odwagi, zeby wyjechać. Ale żeby wrócić że świadomością, że się rezygnuje z jakiegoś tam komfortu, żeby być w ojczyźnie - to już jest heroizm moim zdaniem.
I dobrze mi z tym
Ale sam fakt emigracji jakoś mi nigdy nie ciążył, nie było to coś nie do pokonania. Ot, trochę inaczej, inny język, inne obyczaje. Tylko czasem widzę wyraźniej, że nie ma tu dla nas miejsca w lokalnej społeczności, ale to znaczy, że czas zająć się sobą, a nie patrzeć wokół.
Każdy jest inny. My sobie nie wyobrażamy rozdzielenia rodziny. Jeśli mój mąż znalazł pracę za granicą, to my ruszyliśmy razem z nim. Lepiej dla dzieci stracić koleżanki niż mieć ojca tylko od święta.