Taaaak, dzieci generują wydatki, ale jak chcą to od liceum potrafią być w dużej mierze samodzielne. od końca gimnazjum zarabiałam sobie na drobne wydatki korepetycjami. Pod koniec LO i na pierwszym roku studiów potrafiłam 300-400zl miesięcznie dorobić. Wszystko przepuszczalam na ciuchy, imprezy i wyjazdy, czyli na to na co nie było stać rodziców żeby mi do woli dawać. Wiecznie chore dzieci w wieku przed szkołą - nie dorobią na leki czy pampersy
Ja place za.szkole, podreczniki, jezyk, jednego dziecka, ktore jest w Pl u babci. A to jakies.mikolajki, a to prezenty gwiazdkowe w szkole, a to gacie do plywania... Gacie kupil za 200zl bo na wczoraj potrzebne, jak to u niego. Ja markowe kupowalam po 12 funtow i to wydawalo mi sie drogo.
Teraz prawo jazdy to podstawa nie wymysl coś co w niektórych sytuacjach jest przymusem bo do szkoły inaczej się nie dojdzie i mowa o liceum technikum czy ZSZ , a już o praktykach to całkiem nie ma czym dojechać
No jako prezent to kumam, ja też dostałam podstawowy kurs jako prezent,tylko od męża Ale dziwnie się czyta, to zabrzmiało trochę jakby się dziecku należało, jako obowiązkowy nieunikniony wydatek (jak te wyjazdy, korki i inne hehe) a nie tak dawno (a właściwie co jakiś czas wraca) odbywala się tu dyskusja, że dziecku się przecież na dorosłe życie nic od rodziców nie należy, ma sobie poradzić samo, a my mamy je wychowac żeby sobie poradzilo. Dlatego mam dysonans, bo prawko to już dla dorosłego osobnika. Rozumiem jak się ma jedynaka, to się mu wsio daje, co można. Ale przy wielodzietnej rodzinie? Serio?
I żeby nie było, z naszej starszej trójki żadne nie dostało prawka. Jeden brat nie na bo nie, jeden po rozpoczęciu pierwszej poważnej pracy sobie uzbieral na prawko, ja dostałam od męża. Wiec tego, nie uważam, żeby to był obowiązek rodziców równorzędny z zapewnieniem pampersów niemowlakowi wracając do tematu wydatkow.
No ja mam dysonans, bo czytam z jednej strony, że dziecko ma być na wyjście z domu (najlepiej od razu po 18 urodzinach) wychowane i zaradne, na studiach może pracować żeby się utrzymać, na wesele samemu zbierać itd. a jak dochodzi co do czego to lament, bo po 18 nie ma 500+ a dziecko nadal generuje wydatki i to coraz większe? I co czytam? Że prawo jazdy, sporty, korki, zajęcia dodatkowe, wyjazdy. Może nie kumam. Ale jakoś.mnie się to nie klei. Szczególnie, że ja nigdy nie jeździłam na żadne wyjazdy, ba, nawet kolonie, rodzice nie opłacili mi prawka, od lo nie martwili się w co się ubieram, nigdy nie chodziłam na żadne dodatkowe zajęcia, żadne instrumenty czy sporty., Wiec będzie trudno Wam mnie przekonać, że moze być inaczej :P
EDT. Wiem, i te wycieczki szkolne. Byłam na jednej 4 dniowej w sp i jednej tygodniowej w LO. Rodzice dostali dofinansowanie na nie, to pojechałam. Wiec i szkolne nie są obligatoryjnymi wydatkami :P
Komentarz
Wiecznie chore dzieci w wieku przed szkołą - nie dorobią na leki czy pampersy
Ale wszystko do ogarnięcia jest
Ale dziwnie się czyta, to zabrzmiało trochę jakby się dziecku należało, jako obowiązkowy nieunikniony wydatek (jak te wyjazdy, korki i inne hehe) a nie tak dawno (a właściwie co jakiś czas wraca) odbywala się tu dyskusja, że dziecku się przecież na dorosłe życie nic od rodziców nie należy, ma sobie poradzić samo, a my mamy je wychowac żeby sobie poradzilo. Dlatego mam dysonans, bo prawko to już dla dorosłego osobnika.
Rozumiem jak się ma jedynaka, to się mu wsio daje, co można. Ale przy wielodzietnej rodzinie? Serio?
EDT. Wiem, i te wycieczki szkolne. Byłam na jednej 4 dniowej w sp i jednej tygodniowej w LO. Rodzice dostali dofinansowanie na nie, to pojechałam. Wiec i szkolne nie są obligatoryjnymi wydatkami :P