Kochani... jak bylo u Was. Chodzi mi o wybor rodzicow chrzestnych - czym sie kierujecie i jakie macie wytyczne
My wbrew temu co "każe" rodzina wybralismy przynajmniej jednego naprawde praktykujacego katolika [niestety poza rodzina szukalismy].
Teraz mamy to samo, rodzina kreci nosem z kazdym dzieckiem coraz bardziej...
Mi sie chwilami pojawiaja jakies szarpania emocjonalne, ze moze lepiej brac kogos z rodziny...
Z chrztem nigdy nie czekamy, od zawsze oboje uwazalismy ze chcemy ochrzcic dzieci jak szybko sie da... 1 miesiac - 2 po urodzeniu. To naprawde takie dziwne ??? Bo wszyscy reaguja jakbysmy cos dziwnego robili...
Dzieki za wszelkie uwagi i przemyslenia
Komentarz
A ja myślę, że - zależy w jaki dzień tygodnia się dziecko nam urodzi - ale najbliższa po porodzie, lub późniejsza niedziela, czyli myślę tak 1-2 tyg., góra 3.
Już kupiłam co trzeba, choć nie wiem, czy chłopiec czy dziewczynka będzie.
Poprzedni syn był chrzczony 5 dni po urodzeniu. Chrzestni nie byli obecni, bo my za granicą, oni w Pl, a zresztą chrzest w szpitalu. Wszytsko było normalnie, tylko świecy nie wolno zapalać było, oczywiście.
Ale teraz przy czwartym po raz pierwszy dojrzałam do tego i udało mi się też przekonać męża, że najważniejsze kryterium to: zaangażowanie religijne, czy dana osoba swoim życiem może dawać świadectwo chrześniakowi, czy wiara i życie idą u niej w parze - po bardzo długich poszukiwaniach okazało się, że takich znajomych mamy tylko we wspólnocie. I takich chrzestnych też wybraliśmy.
Chrzestna matka jest przy tym kobieta żywiołowa, szczera i bez obciachu, i mam poczucie, ze jak kiedyś mojemu synowi zachce się mieszkać z dziewczyną bez ślubu, to ona pierwsza pojedzie i go napomni
Poza tym oboje chrzestni mają po kilkoro dzieci - co też nie jest bez znaczenia jako świadectwo w przyszłości dla mojego syna i pozostałych naszych dzieci.
kierowaliśmy się szczególnie zaangażowaniem religijnym kandydatów
OT: a może jednak Alfonsik? Od dłuższego czasu w związku z dyskusją o imionach myślałam o tym właśnie. Bardzo przyjemne imię. Szczególnie korzystnie wypada podczas modlitwy wiernych w dniu imienin: "Módlmy się za wszystkich Alfonsów":boogie::rasta::shades::smoking:
Kiedyś bp. Alfons Nosol wizytował parafię, a ktoś przeczytał modlitwę wiernych tak:
Módlmy się za naszego biskupa [pauza] diecezjalnego Alfonsa.
* * *
Opowadała mi kieśyś pewna pani profesor, że pojechała do Ameryki Południowej na wykłady, nie pamietam już do jakiego kraju. Patrzy na listę studentów, a co drugi ma na imię Jezus albo Alfons.
Aż mnie coś trafia jak pomyślę, że moje dziecko będzie w takich warunkach chrzczone. Do parafii tradycjonalistycznej nie mogę pojechać, bo musiałabym zapłacić za podróz chrzestnym, a na to mnie nie stać (ich też), bo to kawał drogi. Księdza tradycyjnego nie sprowadzę, bo niby skąd - zresztą biskup musiałby dać zgodę, a takiej nie da, bo już raz taka sytuacja była. Można sprowadzić polskiego księdza, ale znów - który ma czas na takie rzeczy?
Jeszcze zostaje mi z poboszczem porozmawiać, aby się nie wygłupiał i poważnie do ceremonii podszedł... Ale to modernistyczny beton :sad:
---
No tak, w końcu Jezus nie powiedział "Ja i Ojciec jedno jesteśmy", a moc/energia Boga o dziwo ma imię ("Duch Święty"). Jak można w imię energii kogoś chrzcić?
mniej czytania głupot=mniej stresów
pytam, bo mam pewne rozterki....