I widzisz, dalej to robisz, np tu ,,A może nie chcesz odpowiedzieć na konkretne pytania? Jeśli tak, to dlaczego? Ja mam wrażenie, że przeszkadzają Ci niektórzy ludzie prawicy. ''
Przeszkadzają mi ludzie, którym nie przeszkadza przemoc, gwałcenie, wykorzystywanie pijanych. I bardzo przeszkadza mi, gdy ktoś to usprawiedliwia lub conajmniej relatywizuje poprzez zadawanie mi napastliwych pytań o rzeczy, które niewiele mają wspólnego z tematem wątku.
Ja może tylko od siebie napiszę, że kwestie seksu - w pewnym sensie - są sprawą publiczną. Od tego bowiem, jaki będzie nasz seks, zależy wiele spraw znacznie wykraczających poza alkowę. Brudny seks to wszak i cierpienie wielu niezaangażowanych w niego ludzi (chociażby dzieci w ten sposób poczynanych, zdradzanych małżonków). Brudny seks w swych efektach niesie destrukcję całemu społeczeństwu, gdyż dzieci padające jego ofiarą częściej angażują się w patologie typu przestępczość, narkomania, pijaństwo.
Ależ ja nic absolutnie nie muszę innsynuować, sami się pogrążają. Widzisz, uważam, że jesteś napastliwa, bo ja na Twoje pytanie wprost odpowiedziałam. Że rozmawiałabym, starając się przekonać, że nie jest to dobre.
Ej no. Może nie wszyscy święci, ale Imprezuję od lat, w różnych towarzystwach. Nigdy, jak do tej pory nie wypilam tyle, by stracić kontrole nad sobą. Nigdy tez nie bzykalam sie (sorry, ale skoro nieświęci tu, to nie powinno to słowo szokowac, bo znaczy to samo, co ukryte pod innym slowem) z przypadkowym bądź nieprzypadkowym facetem gdzieś na imprezie.. Tak w zasadzie to "z domu wyszlam" jako 18latka,a wcześniej tez duzo poza domem, w mieszanym towarzystwie czesto (zgrupowania, turnieje).
Wyjezdzam sporo, czasami na kilka dni, takze na imprezy bez współmałżonków I tam tez nikt nie uprawia pozamałżeńskiego seksu. Nikt nikogo nie wykorzystuje po pijaku.
Jak do tej pory - Od ponad 2 dekad ten sam mąż, zero skokow w bok. Zero rozwodow, unieważnień, zycia w niesakramentalnym związku, zero wychowywania dzieci ze związków nieuświęconych. Zero narkotyków, alkohol raczej sporadycznie. W moim towarzystwie nie wychodzi sie do pokoju obok na szybki seks, tak samo nie wyciaga się kumpeli/kumpla do kibla w lokalu, w ktorym jest impreza. Jakos nie przypominam sobie takich błędów młodości, po których tylko spektakularne nawrócenie byloby gwarantem uciszenia wyrzutów sumienia. Ja. Wg niektórych lewaczka, aborcjonistka itp.
Więc sorry. Ale to, o czym pisze RAZ to nie jest norma.. Najgorzej, jak czynienie niefajnych rzeczy usprawiedliwia sie uogólnieniami, ze wszyscy albo ze nikt. No nie wszyscy. I nie trzeba byc świętym, zeby pewnych rzeczy nie robić, choc jest sie pezez niektorych uwazanym za ateusza. Więc moze ostrożnie z tymi uogólnieniami
Ej no. Może nie wszyscy święci, ale Imprezuję od lat, w różnych towarzystwach. Nigdy, jak do tej pory nie wypilam tyle, by stracić kontrole nad sobą. Nigdy tez nie bzykalam sie (sorry, ale skoro nieświęci tu, to nie powinno to słowo szokowac, bo znaczy to samo, co ukryte pod innym slowem) z przypadkowym bądź nieprzypadkowym facetem gdzieś na imprezie.. Tak w zasadzie to "z domu wyszlam" jako 18latka,a wcześniej tez duzo poza domem, w mieszanym towarzystwie czesto (zgrupowania, turnieje).
Wyjezdzam sporo, czasami na kilka dni, takze na imprezy bez współmałżonków I tam tez nikt nie uprawia pozamałżeńskiego seksu. Nikt nikogo nie wykorzystuje po pijaku.
Jak do tej pory - Od ponad 2 dekad ten sam mąż, zero skokow w bok. Zero rozwodow, unieważnień, zycia w niesakramentalnym związku, zero wychowywania dzieci ze związków nieuświęconych. Zero narkotyków, alkohol raczej sporadycznie. W moim towarzystwie nie wychodzi sie do pokoju obok na szybki seks, tak samo nie wyciaga się kumpeli/kumpla do kibla w lokalu, w ktorym jest impreza. Jakos nie przypominam sobie takich błędów młodości, po których tylko spektakularne nawrócenie byloby gwarantem uciszenia wyrzutów sumienia. Ja. Wg niektórych lewaczka, aborcjonistka itp.
Więc sorry. Ale to, o czym pisze RAZ to nie jest norma.. Najgorzej, jak czynienie niefajnych rzeczy usprawiedliwia sie uogólnieniami, ze wszyscy albo ze nikt. No nie wszyscy. I nie trzeba byc świętym, zeby pewnych rzeczy nie robić, choc jest sie pezez niektorych uwazanym za ateusza. Więc moze ostrożnie z tymi uogólnieniami
Prawica nie patrzy na sprawy łóżkowe, bo to jest prywatna sprawa każdego. No chyba że ktoś swoje łózko stawia jako sztandar. Z tym gwałtem co zdarza się każdemu to poproszę źródło.
Ziemkiewicz nie jest wzorem do naśladowania, ale jego publicystyka porusza kwestie ważne i zwraca uwagę na wydarzenia, które zwykłemu Kowalskiemu mogły umknąć uwadze.
O no faktycznie.
Jak na niepatrzacych na te sprawy zaskakujaco często i duzo poswiecaja tej khem nieinteresującej ich kwestii.
Ależ ja nic absolutnie nie muszę innsynuować, sami się pogrążają. Widzisz, uważam, że jesteś napastliwa, bo ja na Twoje pytanie wprost odpowiedziałam. Że rozmawiałabym, starając się przekonać, że nie jest to dobre.
Ja nie widzę pogrążania.
Rozmawiałabyś starając się przekonać, ale kogo? Te kobiety, co chcą dokonać aborcji, czy te, co są za wyborem? Bo nie dajesz moim zdaniem jasnej odpowiedzi.
I dalej nie rozumiem czemu nie rozmawiałabyś z jednymi, a z drugimi (chociaż nie wiem o kogo konkretnie Ci chodzi, czy o panie przed aborcją czy o zwolenników tzw. wyboru) już tak. Ci drudzy już mniej przeszkadzają, pomimo, że nie przeszkadza im mordowanie nienarodzonych (chcą tego prawa do aborcji, nawet jeśli nie dla siebie to dla innych)...?
Widzę, że nie widzisz, bronisz przecież tego typu ludzi z uporem serio godnym lepszej sprawy. Przeszkadza mi mordowanie nienarodzonych. Tak się jednak szczęśliwie składa, że nie znam kobiet, które by się do tego przyznawały lub to afirmowały. Gdybym poznała, to bym napomniała. Również zwolenników tzw wyboru, bo po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że często tam, gdzie zaczyna się wybór jednej osoby, kończy się życie innej. Kiedyś miałam na ten temat inne zdanie; dziś widzę to inaczej.
Przeszkadzają mi za to na pewno mężczyźni, których słyszę i czytam w przestrzeni publicznej, a którzy nie widzą problemu w seksie z pijaną lub w rozwodzie i wzięciu kolejnego ślubu (często kościelnego - patrz ostentacyjny ślub Kurskiego w Łagiewnikach). Przeszkadzają mi też bardzo ludzie, którzy z takim zapałem bronią życia nienarodzonego, za to absolutnie nie widzą problemu w wypychaniu dzieci za polską granicę, by umarły tam z zimna lub głodu. I nie przekonują mnie tu faryzejskie wręcz tłumaczenia, że ich rodzice ne chcą do Polski lecz do Niemiec. Głupota rodziców nie zwalnia z pomocy dzieciom, które są bezbronne i bezradne.
Ależ ja nic absolutnie nie muszę innsynuować, sami się pogrążają. Widzisz, uważam, że jesteś napastliwa, bo ja na Twoje pytanie wprost odpowiedziałam. Że rozmawiałabym, starając się przekonać, że nie jest to dobre.
Ja nie widzę pogrążania.
Rozmawiałabyś starając się przekonać, ale kogo? Te kobiety, co chcą dokonać aborcji, czy te, co są za wyborem? Bo nie dajesz moim zdaniem jasnej odpowiedzi.
I dalej nie rozumiem czemu nie rozmawiałabyś z jednymi, a z drugimi (chociaż nie wiem o kogo konkretnie Ci chodzi, czy o panie przed aborcją czy o zwolenników tzw. wyboru) już tak. Ci drudzy już mniej przeszkadzają, pomimo, że nie przeszkadza im mordowanie nienarodzonych (chcą tego prawa do aborcji, nawet jeśli nie dla siebie to dla innych)...?
Widzę, że nie widzisz, bronisz przecież tego typu ludzi z uporem serio godnym lepszej sprawy. Przeszkadza mi mordowanie nienarodzonych. Tak się jednak szczęśliwie składa, że nie znam kobiet, które by się do tego przyznawały lub to afirmowały. Gdybym poznała, to bym napomniała. Również zwolenników tzw wyboru, bo po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że często tam, gdzie zaczyna się wybór jednej osoby, kończy się życie innej. Kiedyś miałam na ten temat inne zdanie; dziś widzę to inaczej.
Przeszkadzają mi za to na pewno mężczyźni, których słyszę i czytam w przestrzeni publicznej, a którzy nie widzą problemu w seksie z pijaną lub w rozwodzie i wzięciu kolejnego ślubu (często kościelnego - patrz ostentacyjny ślub Kurskiego w Łagiewnikach). Przeszkadzają mi też bardzo ludzie, którzy z takim zapałem bronią życia nienarodzonego, za to absolutnie nie widzą problemu w wypychaniu dzieci za polską granicę, by umarły tam z zimna lub głodu. I nie przekonują mnie tu faryzejskie wręcz tłumaczenia, że ich rodzice ne chcą do Polski lecz do Niemiec. Głupota rodziców nie zwalnia z pomocy dzieciom, które są bezbronne i bezradne.
a pomyślałaś o następnych dzieciach, i następnych, i następnych...? najlepszym sposobem pomocy tym ludziom i ich dzieciom jest zatrzymanie ich w kraju ojczystym i ewentualna pomoc na miejscu, a najlepszym na to sposobem jest przerwanie procederu, który nakręca np. Łukaszenko
Jakie to jest urocze... Grzmiec o grzechu, nawolywac do czystosci, wierności małżeńskiej, perorowac, że tylko rodzina... A tymczasem zdradzanie zony, tłuczenie jej... Kochanki w pracy...awantury o dzieci, "zabieranie" ich matkom... Jak np red Pereira
Wymieńcie jakichkolwiek poslow czy senatorów opozycji, ktorzy mieliby na sumieniu tyle grzechow przeciwko wierności, rodzinie itp co posłowie prawicy. O. Marta Kaczyńska. Kolejna. Wierna wartościom i kochajaca rodzinę tak bardzo, ze założyła ja po raz trzeci. A robi za autorytet mwdialby w kwestii tzw wartości i poucza kobiety o ich powinnosciach
Ależ ja nic absolutnie nie muszę innsynuować, sami się pogrążają. Widzisz, uważam, że jesteś napastliwa, bo ja na Twoje pytanie wprost odpowiedziałam. Że rozmawiałabym, starając się przekonać, że nie jest to dobre.
Ja nie widzę pogrążania.
Rozmawiałabyś starając się przekonać, ale kogo? Te kobiety, co chcą dokonać aborcji, czy te, co są za wyborem? Bo nie dajesz moim zdaniem jasnej odpowiedzi.
I dalej nie rozumiem czemu nie rozmawiałabyś z jednymi, a z drugimi (chociaż nie wiem o kogo konkretnie Ci chodzi, czy o panie przed aborcją czy o zwolenników tzw. wyboru) już tak. Ci drudzy już mniej przeszkadzają, pomimo, że nie przeszkadza im mordowanie nienarodzonych (chcą tego prawa do aborcji, nawet jeśli nie dla siebie to dla innych)...?
Widzę, że nie widzisz, bronisz przecież tego typu ludzi z uporem serio godnym lepszej sprawy. Przeszkadza mi mordowanie nienarodzonych. Tak się jednak szczęśliwie składa, że nie znam kobiet, które by się do tego przyznawały lub to afirmowały. Gdybym poznała, to bym napomniała. Również zwolenników tzw wyboru, bo po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że często tam, gdzie zaczyna się wybór jednej osoby, kończy się życie innej. Kiedyś miałam na ten temat inne zdanie; dziś widzę to inaczej.
Przeszkadzają mi za to na pewno mężczyźni, których słyszę i czytam w przestrzeni publicznej, a którzy nie widzą problemu w seksie z pijaną lub w rozwodzie i wzięciu kolejnego ślubu (często kościelnego - patrz ostentacyjny ślub Kurskiego w Łagiewnikach). Przeszkadzają mi też bardzo ludzie, którzy z takim zapałem bronią życia nienarodzonego, za to absolutnie nie widzą problemu w wypychaniu dzieci za polską granicę, by umarły tam z zimna lub głodu. I nie przekonują mnie tu faryzejskie wręcz tłumaczenia, że ich rodzice ne chcą do Polski lecz do Niemiec. Głupota rodziców nie zwalnia z pomocy dzieciom, które są bezbronne i bezradne.
a pomyślałaś o następnych dzieciach, i następnych, i następnych...? najlepszym sposobem pomocy tym ludziom i ich dzieciom jest zatrzymanie ich w kraju ojczystym i ewentualna pomoc na miejscu, a najlepszym na to sposobem jest przerwanie procederu, który nakręca np. Łukaszenko
Nie wiem, czy zauważyłeś (pewnie łatwiej było przymknąć oczy), że one już tu są. Są tu i teraz. I dziś TYM KONKRETNYM dzieciom nie da się pomóc na tzw miejscu. TE KONKRETNE DZIECI pomocy potrzebują teraz. Inne można próbować zatrzymać TAM, na na miejscu.
Ależ ja nic absolutnie nie muszę innsynuować, sami się pogrążają. Widzisz, uważam, że jesteś napastliwa, bo ja na Twoje pytanie wprost odpowiedziałam. Że rozmawiałabym, starając się przekonać, że nie jest to dobre.
Ja nie widzę pogrążania.
Rozmawiałabyś starając się przekonać, ale kogo? Te kobiety, co chcą dokonać aborcji, czy te, co są za wyborem? Bo nie dajesz moim zdaniem jasnej odpowiedzi.
I dalej nie rozumiem czemu nie rozmawiałabyś z jednymi, a z drugimi (chociaż nie wiem o kogo konkretnie Ci chodzi, czy o panie przed aborcją czy o zwolenników tzw. wyboru) już tak. Ci drudzy już mniej przeszkadzają, pomimo, że nie przeszkadza im mordowanie nienarodzonych (chcą tego prawa do aborcji, nawet jeśli nie dla siebie to dla innych)...?
Widzę, że nie widzisz, bronisz przecież tego typu ludzi z uporem serio godnym lepszej sprawy. Przeszkadza mi mordowanie nienarodzonych. Tak się jednak szczęśliwie składa, że nie znam kobiet, które by się do tego przyznawały lub to afirmowały. Gdybym poznała, to bym napomniała. Również zwolenników tzw wyboru, bo po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że często tam, gdzie zaczyna się wybór jednej osoby, kończy się życie innej. Kiedyś miałam na ten temat inne zdanie; dziś widzę to inaczej.
Przeszkadzają mi za to na pewno mężczyźni, których słyszę i czytam w przestrzeni publicznej, a którzy nie widzą problemu w seksie z pijaną lub w rozwodzie i wzięciu kolejnego ślubu (często kościelnego - patrz ostentacyjny ślub Kurskiego w Łagiewnikach). Przeszkadzają mi też bardzo ludzie, którzy z takim zapałem bronią życia nienarodzonego, za to absolutnie nie widzą problemu w wypychaniu dzieci za polską granicę, by umarły tam z zimna lub głodu. I nie przekonują mnie tu faryzejskie wręcz tłumaczenia, że ich rodzice ne chcą do Polski lecz do Niemiec. Głupota rodziców nie zwalnia z pomocy dzieciom, które są bezbronne i bezradne.
a pomyślałaś o następnych dzieciach, i następnych, i następnych...? najlepszym sposobem pomocy tym ludziom i ich dzieciom jest zatrzymanie ich w kraju ojczystym i ewentualna pomoc na miejscu, a najlepszym na to sposobem jest przerwanie procederu, który nakręca np. Łukaszenko
Nie wiem, czy zauważyłeś (pewnie łatwiej było przymknąć oczy), że one już tu są. Są tu i teraz. I dziś TYM KONKRETNYM dzieciom nie da się pomóc na tzw miejscu. TE KONKRETNE DZIECI pomocy potrzebują teraz. Inne można próbować zatrzymać TAM, na na miejscu.
jak widać, nie da się zrobić obu tych rzeczy na raz
Tak, miał prawo, ciekawe co na to żona, z którą żył chyba 20 lat i ma podobno 4 dzieci.
A jakie ma to znaczenie ile lat i ile dzieci? Skoro stwierdzono nieważność małżeństwa, to miał prawo
Dla Ciebie widże absolutnie żadnego. Dla dzieci z pierwszego małżęństwa i byłej żony być moze jakieś ma. Ty serio jesteś taką hipokrytką, czy chcesz się ze mną trochę podrażnić?
Kociara powiem więcej: Red.Ogórek się rozwodzi. To jest dopiero news dla ciebie.
Dla mnie to wiadomoac, jak kazda inna. Natomiast jedynym, co z tego wyciagam jest to, ze zadne srodowisko nie jest tak przepełnione hipokryzja, rządzami, dwulicowoscią i lamaniem tak wielu przykazan i zasad, jak to, ktore mieni aie konserwatywnym, wierzacym, praktykującym. Nigdzie nie ma tylu obsesji na punkcie seksu, co posrod piewców wierności małżeńskiej. No ale co tam kto lubi
@beatak Odniosę się tylko do Kurskiego, bo na resztę brak mi już czasu. Miał stwierdzone nieważnie zawarte małżeństwo, więc miał prawo do ślubu kościelnego nawet w Łagiewnikach i nic nikomu do tego, bo nikt z nas nie zna szczegółów tej sprawy.
To ostatnie akurat nieco kłopotliwe: w takich okolicznościach uroczystość powinna być raczej dyskretna. A Łagiewniki to nie kościół parafialny, na ślub tam potrzebne specjalne pozwolenie.
Ale dajmy spokój temu panu, każdy z nas stanie przed trybunałem Najwyższego. 55 lat, to może być całkiem niedługo.
Tak, miał prawo, ciekawe co na to żona, z którą żył chyba 20 lat i ma podobno 4 dzieci.
A jakie ma to znaczenie ile lat i ile dzieci? Skoro stwierdzono nieważność małżeństwa, to miał prawo
Dla Ciebie widże absolutnie żadnego. Dla dzieci z pierwszego małżęństwa i byłej żony być moze jakieś ma. Ty serio jesteś taką hipokrytką, czy chcesz się ze mną trochę podrażnić?
Hipokryzję u mnie widzisz? A niby w czym? Czy liczba spędzonych lat ze sobą i liczba dzieci wyklucza stwierdzenie nieważności małżeństwa? Na przykładzie Kurskiego widać, że nie, zatem po co pytasz, co na to żona i dzieci?
Jesteś katoliczką, prawda? To chyba wiesz, że istnieje coś takiego jak nieważnie zawarte małżeństwo w Kościele Katolickim. Masz z tym problem?
Pasuję i poddaję się. Przyznaję, że nie umiem z Tobą dyskutować. Ale podtrzymuje zdanie o Twej niezmierzonej hipokryzji.
Małżeństwo uznano za nieważne, więc miał prawo się ożenić. Miał też prawo zrobić to w dowolnym miejscu i z pompą.
Gdyby natomiast zachował resztki przyzwoitości i empatii wobec pierwszej żony i swoich własnych dzieci, zrobiłby to w zupełnie inny sposób i w innych okolicznościach. Gdyby osoby odpowiedzialne w KK za wydanie zezwolenia na ślub w Łagiewnikach (nie wiem na pewno kto je wydał, ale niezależnie od tego, zdania nie zmieniam) zachowały resztki przyzwoitości i wrażliwości na krzywdę porzuconych, nie uczestniczyłyby w takiej szopce, sygnując ją swoim autorytetem.
Tak, miał prawo, ciekawe co na to żona, z którą żył chyba 20 lat i ma podobno 4 dzieci.
A jakie ma to znaczenie ile lat i ile dzieci? Skoro stwierdzono nieważność małżeństwa, to miał prawo
Dla Ciebie widże absolutnie żadnego. Dla dzieci z pierwszego małżęństwa i byłej żony być moze jakieś ma. Ty serio jesteś taką hipokrytką, czy chcesz się ze mną trochę podrażnić?
Hipokryzję u mnie widzisz? A niby w czym? Czy liczba spędzonych lat ze sobą i liczba dzieci wyklucza stwierdzenie nieważności małżeństwa? Na przykładzie Kurskiego widać, że nie, zatem po co pytasz, co na to żona i dzieci?
Jesteś katoliczką, prawda? To chyba wiesz, że istnieje coś takiego jak nieważnie zawarte małżeństwo w Kościele Katolickim. Masz z tym problem?
Pasuję i poddaję się. Przyznaję, że nie umiem z Tobą dyskutować. Ale podtrzymuje zdanie o Twej niezmierzonej hipokryzji.
Podtrzymywać sobie możesz, co chcesz. Tylko czy potrafisz podać przykład i udowodnić? Bo wydaje mi się, że rzuciłaś słowo na wiatr.
Małżeństwo uznano za nieważne, więc miał prawo się ożenić. Miał też prawo zrobić to w dowolnym miejscu i z pompą.
Gdyby natomiast zachował resztki przyzwoitości i empatii wobec pierwszej żony i swoich własnych dzieci, zrobiłby to w zupełnie inny sposób i w innych okolicznościach. Gdyby osoby odpowiedzialne w KK za wydanie zezwolenia na ślub w Łagiewnikach (nie wiem na pewno kto je wydał, ale niezależnie od tego, zdania nie zmieniam) zachowały resztki przyzwoitości i wrażliwości na krzywdę porzuconych, nie uczestniczyłyby w takiej szopce, sygnując ją swoim autorytetem.
Ale to jest jego sprawa, jego sumienia. Nie nasza.
Slub jest konsekwencja grzechu. Grzechu zdrady. Albo cudzołóstwa. Jak kto woli.
Bo tak się kurcze zlozylo, ze zyl se chłop szczesliwie, dzieci plodzil, potem o. Tak se, znienacka kochankę poznal, zdradzil, zatracil sie w cielesnych uciechach. I jak juz tak się w tej rozpuscie wytarzał to dotarło do niego, ze to dlugie małżeństwo to jednak chyba niewazne bylo. No i pitbull znalazl innego pitbulla, co to za odpowiednią opłata intensywnie szukał uzasadnienia tej nieważności I taka to prosta historia. Kiedys by qoorestwem wprost nazwana. Dzis ładnie brzmi. Nieważność
Edit No zaskakujące wprost jest to, ze wszystko im, tym zdrajcom styka i pasuje, wszystko jest ważne, uświęcone, do grobowej deski... az do momentu poznania kochanki czy kochanka.
Komentarz
Ja mam wrażenie, że przeszkadzają Ci niektórzy ludzie prawicy. ''
Przeszkadzają mi ludzie, którym nie przeszkadza przemoc, gwałcenie, wykorzystywanie pijanych. I bardzo przeszkadza mi, gdy ktoś to usprawiedliwia lub conajmniej relatywizuje poprzez zadawanie mi napastliwych pytań o rzeczy, które niewiele mają wspólnego z tematem wątku.
Widzisz, uważam, że jesteś napastliwa, bo ja na Twoje pytanie wprost odpowiedziałam. Że rozmawiałabym, starając się przekonać, że nie jest to dobre.
Może nie wszyscy święci, ale
Imprezuję od lat, w różnych towarzystwach.
Nigdy, jak do tej pory nie wypilam tyle, by stracić kontrole nad sobą. Nigdy tez nie bzykalam sie (sorry, ale skoro nieświęci tu, to nie powinno to słowo szokowac, bo znaczy to samo, co ukryte pod innym slowem) z przypadkowym bądź nieprzypadkowym facetem gdzieś na imprezie.. Tak w zasadzie to "z domu wyszlam" jako 18latka,a wcześniej tez duzo poza domem, w mieszanym towarzystwie czesto (zgrupowania, turnieje).
Wyjezdzam sporo, czasami na kilka dni, takze na imprezy bez współmałżonków
I tam tez nikt nie uprawia pozamałżeńskiego seksu. Nikt nikogo nie wykorzystuje po pijaku.
Jak do tej pory - Od ponad 2 dekad ten sam mąż, zero skokow w bok. Zero rozwodow, unieważnień, zycia w niesakramentalnym związku, zero wychowywania dzieci ze związków nieuświęconych.
Zero narkotyków, alkohol raczej sporadycznie.
W moim towarzystwie nie wychodzi sie do pokoju obok na szybki seks, tak samo nie wyciaga się kumpeli/kumpla do kibla w lokalu, w ktorym jest impreza.
Jakos nie przypominam sobie takich błędów młodości, po których tylko spektakularne nawrócenie byloby gwarantem uciszenia wyrzutów sumienia.
Ja. Wg niektórych lewaczka, aborcjonistka itp.
Więc sorry.
Ale to, o czym pisze RAZ to nie jest norma.. Najgorzej, jak czynienie niefajnych rzeczy usprawiedliwia sie uogólnieniami, ze wszyscy albo ze nikt.
No nie wszyscy. I nie trzeba byc świętym, zeby pewnych rzeczy nie robić, choc jest sie pezez niektorych uwazanym za ateusza.
Więc moze ostrożnie z tymi uogólnieniami
Może nie wszyscy święci, ale
Imprezuję od lat, w różnych towarzystwach.
Nigdy, jak do tej pory nie wypilam tyle, by stracić kontrole nad sobą. Nigdy tez nie bzykalam sie (sorry, ale skoro nieświęci tu, to nie powinno to słowo szokowac, bo znaczy to samo, co ukryte pod innym slowem) z przypadkowym bądź nieprzypadkowym facetem gdzieś na imprezie.. Tak w zasadzie to "z domu wyszlam" jako 18latka,a wcześniej tez duzo poza domem, w mieszanym towarzystwie czesto (zgrupowania, turnieje).
Wyjezdzam sporo, czasami na kilka dni, takze na imprezy bez współmałżonków
I tam tez nikt nie uprawia pozamałżeńskiego seksu. Nikt nikogo nie wykorzystuje po pijaku.
Jak do tej pory - Od ponad 2 dekad ten sam mąż, zero skokow w bok. Zero rozwodow, unieważnień, zycia w niesakramentalnym związku, zero wychowywania dzieci ze związków nieuświęconych.
Zero narkotyków, alkohol raczej sporadycznie.
W moim towarzystwie nie wychodzi sie do pokoju obok na szybki seks, tak samo nie wyciaga się kumpeli/kumpla do kibla w lokalu, w ktorym jest impreza.
Jakos nie przypominam sobie takich błędów młodości, po których tylko spektakularne nawrócenie byloby gwarantem uciszenia wyrzutów sumienia.
Ja. Wg niektórych lewaczka, aborcjonistka itp.
Więc sorry.
Ale to, o czym pisze RAZ to nie jest norma.. Najgorzej, jak czynienie niefajnych rzeczy usprawiedliwia sie uogólnieniami, ze wszyscy albo ze nikt.
No nie wszyscy. I nie trzeba byc świętym, zeby pewnych rzeczy nie robić, choc jest sie pezez niektorych uwazanym za ateusza.
Więc moze ostrożnie z tymi uogólnieniami
Przeszkadza mi mordowanie nienarodzonych. Tak się jednak szczęśliwie składa, że nie znam kobiet, które by się do tego przyznawały lub to afirmowały. Gdybym poznała, to bym napomniała. Również zwolenników tzw wyboru, bo po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że często tam, gdzie zaczyna się wybór jednej osoby, kończy się życie innej. Kiedyś miałam na ten temat inne zdanie; dziś widzę to inaczej.
Przeszkadzają mi za to na pewno mężczyźni, których słyszę i czytam w przestrzeni publicznej, a którzy nie widzą problemu w seksie z pijaną lub w rozwodzie i wzięciu kolejnego ślubu (często kościelnego - patrz ostentacyjny ślub Kurskiego w Łagiewnikach).
Przeszkadzają mi też bardzo ludzie, którzy z takim zapałem bronią życia nienarodzonego, za to absolutnie nie widzą problemu w wypychaniu dzieci za polską granicę, by umarły tam z zimna lub głodu. I nie przekonują mnie tu faryzejskie wręcz tłumaczenia, że ich rodzice ne chcą do Polski lecz do Niemiec. Głupota rodziców nie zwalnia z pomocy dzieciom, które są bezbronne i bezradne.
najlepszym sposobem pomocy tym ludziom i ich dzieciom jest zatrzymanie ich w kraju ojczystym i ewentualna pomoc na miejscu,
a najlepszym na to sposobem jest przerwanie procederu, który nakręca np. Łukaszenko
Grzmiec o grzechu, nawolywac do czystosci, wierności małżeńskiej, perorowac, że tylko rodzina...
A tymczasem zdradzanie zony, tłuczenie jej... Kochanki w pracy...awantury o dzieci, "zabieranie" ich matkom... Jak np red Pereira
Wymieńcie jakichkolwiek poslow czy senatorów opozycji, ktorzy mieliby na sumieniu tyle grzechow przeciwko wierności, rodzinie itp co posłowie prawicy.
O. Marta Kaczyńska. Kolejna. Wierna wartościom i kochajaca rodzinę tak bardzo, ze założyła ja po raz trzeci. A robi za autorytet mwdialby w kwestii tzw wartości i poucza kobiety o ich powinnosciach
Grzeszyć, błądzić... Wystarczy, ze publicznie będą deklarować co innego
Czego nie rozumiesz?
Ty serio jesteś taką hipokrytką, czy chcesz się ze mną trochę podrażnić?
Natomiast jedynym, co z tego wyciagam jest to, ze zadne srodowisko nie jest tak przepełnione hipokryzja, rządzami, dwulicowoscią i lamaniem tak wielu przykazan i zasad, jak to, ktore mieni aie konserwatywnym, wierzacym, praktykującym.
Nigdzie nie ma tylu obsesji na punkcie seksu, co posrod piewców wierności małżeńskiej.
No ale co tam kto lubi
Ale dajmy spokój temu panu, każdy z nas stanie przed trybunałem Najwyższego. 55 lat, to może być całkiem niedługo.
Zdradzając żonę
Bo tak się kurcze zlozylo, ze zyl se chłop szczesliwie, dzieci plodzil, potem o. Tak se, znienacka kochankę poznal, zdradzil, zatracil sie w cielesnych uciechach.
I jak juz tak się w tej rozpuscie wytarzał to dotarło do niego, ze to dlugie małżeństwo to jednak chyba niewazne bylo.
No i pitbull znalazl innego pitbulla, co to za odpowiednią opłata intensywnie szukał uzasadnienia tej nieważności
I taka to prosta historia.
Kiedys by qoorestwem wprost nazwana.
Dzis ładnie brzmi. Nieważność
Edit
No zaskakujące wprost jest to, ze wszystko im, tym zdrajcom styka i pasuje, wszystko jest ważne, uświęcone, do grobowej deski... az do momentu poznania kochanki czy kochanka.