Mi papieskie przypominanie elementarnych oczywistości wiary jest zbędne.
Serio?
Tak, a to dziwne? Ty potrzebujesz do tego papieża? Coś konkretnie możesz napisać, o czym nie pamiętałaś i dopiero Franiciszek Ci to przypomniał?
Ja w ogóle nie mam czegoś takiego, jak elementarne oczywistosci wiary. Rzeczy oczywiste 10 lat temu dziś oczywiste nie są i wymagają ponownego zmierzenia się z nimi w moim aktualnym życiu, z obecnym doświadczeniem. "Komu się zdaje, że stoi, niech baczy, aby nie upadł" - dla mnie to jest bardziej realne podejście do własnej wiary. Przypominanie źródeł wiary, w obecnym kontekście życia na naszym świecie bardzo pomaga w owym baczeniu
Papież, tak jak JPII, powinien przypominać prawdy wiary w momencie, gdy wszyscy o tym zapominają. Wtedy jego słowa są jak wielkie odkrycie.
"Wypłyń na głębie, jest przy tobie Chrystus" - to zaproszenie dla młodych do głębokiego zaangażowania duchowego do rzucenia się ze skały w objęcia Boga. Przełoży się na radykalne działania.
Jak po 90roku przyjechał do Polski to przypominał o świętości życia od poczęcia i krzyczał na Polaków, był zły. Bo my myśleliśmy tak - "No teraz Pan Bóg na bok, my się teraz dorobimy i będziemy żyć jak na zachodzie."
To nie jest kwestia czy ktoś potrzebuje powrotu do nauki Jezusa, czy nie. Zrozumieć tą naukę jednak powinien każdy. Dla swojego dobra. Boleśniej będzie czekać ze zrozumieniem na własny sąd. Jak daleko jesteśmy od prawdy którą przekazał Jezus, świadczy właśnie to, że ludzie mają kłopot ze zrozumieniem postępowania papieża Franciszka. Tak uważam. Jako ludzie jesteśmy bardzo pogubieni.
Mam też obecnie do czynienia bezpośrednio z Transem. Pisałem wcześniej że wstyd mi za osoby wierzące, które takich ludzi odrzucają. A teraz dodam z dumą, że ta głęboko wierząca dziewczyna, która z taką złością podeszła do tej dziewczyny-transa, pewne rzeczy sobie przemyślała/przegadała. Mimo początkowej nienawiści/strachu teraz zdecydowała się aby pomagać. Zresztą podobnie jak ja. I Papieża Franciszka też podziwiam, że nie odrzuca tego typu ludzi. Prościej by było tak zrobić. Nie zostawia ich na pożarcie zwyrodnialców, którzy tworzyli ten cały ruch lgbt. Na zgubę właśnie tych pogubionych ludzi. Bo to że są oni oszukiwani, mam nadzieję że wyjdzie możliwie szybko.
Serio uważacie że większość żywi obrzydzenie do transów i innych homo? Z tego co rozmawiam z bardzo prostymi ludźmi nie orientacja jest problemem tylko ideologia. Uważam że Bóg kocha transów tak samo jak heteronormatywnych. Różnica taka że ich grzech jest często widoczny i klepanie ich po plecach jest gorszące, zwłaszcza wobec ideologii LGBT, gdzie wciska się takie brednie że płeć jest kwestią wyboru i jedynie konstruktem społecznym. Życie niezgodne z naturą uważam że jest grzechem. I należy o tym mówić. Nie walczymy z ludźmi. I żaden papież nie jest do tego potrzebny tylko zdrowy rozsądek.
@zbyszek Ostrzegam, jesteś na prostej drodze do schizmy.
Poza tym - megalomania pewnego środowiska "Polska Mesjaszem narodów" jest śmieszna, wręcz żenująca. Jako naród wcale nie jesteśmy lepsi od innych. Wraz z nadejściem dobrobytu, kończy się polska religijność.
Dopisane. Po przemyśleniu, zmieniam nieco wpis. Ks. Dominik wzywając do osobistego nawrócenia tkwi w nurcie chrześcijaństwa, ale ogólnie klimat konferencji nie jest pozytywny. Te różne "nabożeństwa", "poświęcenia", intronizacje Serca Jezusa, to głupotki są. Bóg nie uzależnia ocalenia świata od nabożeństwa wynagradzającego "za bluźnierstwa Sercu Maryi", nie zniszczy świata dlatego, że ludzie szydzą z Maryi".
"Od tego nabożeństwa Bóg uzależnił uratowanie świata. Jeżeli Bóg mówi, że od tego nabożeństwa zależy przyszłość naszego świata i pokazuje nam, jak niesłychanie wstrząśnięte jest serce Boga, kiedy świat obraża jego matkę." To jest pogaństwo, bałwochwalstwo.
Bóg nie zniszczy świata, bo On nie niszczy tego co stworzył. Co najwyżej dopuści do zniszczenia świata - to jest jednak różnica. I nie dlatego dopuści zagładę, że ludzkość postponuje osobę Maryi, ale przyczyna będzie zgoła inna, znacznie poważniejsza.
To co piszesz o stałym konfrontowaniu wiary z życiem jest jasne. Nie co 10 lat, ale ciągle przy okazji rachunku sumienia.
Ja pytam dlaczego dziwi Cię, że ja do tego nie potrzebuje papieża i co konkretnie Tobie papież przypomniał?
Wiele rzeczy. Że clue wiary nie stanowi prawo ani przepisy liturgiczne, a milosc. Że ma być jeden pasterz i jedna owczarnia. Żeby nie wpadać w pułapkę faryzeizmu. I wiele innych.
Ty jako Beta może nie potrzebujesz osobiscie. Ale Kościół potrzebuje takiego prowadzenia. Potrzebują go Twoi biskupi, księża itd. Więc pośrednio Ty też.
To co piszesz o stałym konfrontowaniu wiary z życiem jest jasne. Nie co 10 lat, ale ciągle przy okazji rachunku sumienia.
Ja pytam dlaczego dziwi Cię, że ja do tego nie potrzebuje papieża i co konkretnie Tobie papież przypomniał?
Wiele rzeczy. Że clue wiary nie stanowi prawo ani przepisy liturgiczne, a milosc. Że ma być jeden pasterz i jedna owczarnia. Żeby nie wpadać w pułapkę faryzeizmu. I wiele innych.
Ty jako Beta może nie potrzebujesz osobiscie. Ale Kościół potrzebuje takiego prowadzenia. Potrzebują go Twoi biskupi, księża itd. Więc pośrednio Ty też.
Fascynuje mnie od początku pontyfikatu duszpasterskie podejście papieża Franciszka. Mam na myśli to, że wszyscy ludzie należą do owczarni, która została mu powierzona, a nie tylko ci, którzy chętnie się do niej przyznają. To, że konsekwentnie jest pokorny i ubogi. To, że nie mówi tylko do siebie (jak polska prawica, która debatuje na forach o tym, jakie okropne jest lewactwo), a zwraca się do wszystkich, wiedząc, że dostanie za to kopniaki z prawa i lewa (Wyborcza też ostatnio po nim jeździła za pomocą usłużnego teologa). Wielokrotnie napominał księży, by wyszli z kościołów na ulice, do ludzi. Pasterz przechodzący zapachem owiec. Na tym polega apostolat i misyjność. "Wstań z kanapy"!
Franciszek wprowadził nowy styl do urzędowania papieża.
Nie jest prawdą, że mówi to, co wszyscy.
Czytujecie jego rozważania przed modlitwą Anioł Pański lub homilie? Często są odkrywcze, świeże.
I owszem mówi stale, że tylko Chrystus, Chrystus w bliźnim, miłosierdzie Boże dla grzesznika, którzy grzech swój rozpoznaje. A nie wszyscy chcą zobaczyć swój grzech.
Osobiście nie jestem w stanie słuchać internetowych proroków, powołujących się na rozmaite objawienia prywatne. Nie mam obowiązku ich znać ani w nie wierzyć. Pismo święte, gorliwi kapłani, pobożne książki sprawdzonych autorów, praktyki religijne- to zbliża do Boga, nigdy nie oddala od Kościoła.
To co piszesz o stałym konfrontowaniu wiary z życiem jest jasne. Nie co 10 lat, ale ciągle przy okazji rachunku sumienia.
Ja pytam dlaczego dziwi Cię, że ja do tego nie potrzebuje papieża i co konkretnie Tobie papież przypomniał?
Wiele rzeczy. Że clue wiary nie stanowi prawo ani przepisy liturgiczne, a milosc. Że ma być jeden pasterz i jedna owczarnia. Żeby nie wpadać w pułapkę faryzeizmu. I wiele innych.
Ty jako Beta może nie potrzebujesz osobiscie. Ale Kościół potrzebuje takiego prowadzenia. Potrzebują go Twoi biskupi, księża itd. Więc pośrednio Ty też.
Rozważanie papieża Franciszka do dzisiejszych czytań:
Drodzy Bracia i Siostry!
Ewangelia dzisiejszej niedzieli
należy do nauczania Jezusa skierowanego do uczniów podczas Jego wejścia do
Jerozolimy, gdzie czeka na Niego śmierć krzyżowa. Aby wskazać cel swojej misji,
posługuje się On trzema obrazami: ognia, chrztu i rozłamu. Dziś chciałbym mówić
o pierwszym obrazie, ogniu.
Jezus wyraża to słowami: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo
pragnę, żeby on już zapłonął!”. Ogień, o którym mówi Jezus jest ogniem Ducha
Świętego, obecności żywej i działającej w nas od dnia naszego chrztu. Jest on,
ogień, siłą twórczą, która oczyszcza i odnawia, wypala wszelką ludzką nędzę,
wszelki egoizm, wszelki grzech, przemienia nas od wewnątrz, odradza nas i czyni
zdolnymi do miłowania. Jezus pragnie, aby Duch Święty zapłonął w naszych sercach
jak ogień, bo tylko począwszy od serca - zwróćcie na to uwagę: tylko począwszy
od serca - pożar miłości może się rozszerzać i sprawiać rozwój królestwa
Bożego. Nie zaczyna się w głowie, ale wychodzi z serca. Dlatego Jezus pragnie,
aby ten ogień wszedł do naszego serca.
Jeśli otworzymy się w pełni na
działanie Ducha Świętego, to obdarzy nas On śmiałością i zapałem do głoszenia
wszystkim Jezusa i Jego pocieszającego orędzia miłosierdzia i zbawienia,
wypływając na pełne morze, bez lęku. Ten ogień rozpoczyna się w sercu.
Kościół, czyli my wszyscy,
wypełniając swoją misję w świecie potrzebuje pomocy Ducha Świętego, aby nie
powstrzymywały go strach i wyrachowanie, aby nie przyzwyczaić się do chodzenia
w obrębie bezpiecznych granic. Te dwie postawy prowadzą Kościół do tego, że
jest On Kościołem funkcjonalnym, który nigdy nie podejmuje ryzyka. Natomiast
odwaga apostolska, jaką Duch Święty rozpala w nas jak ogień, pomaga nam pokonać
mury i przeszkody, czyni nas kreatywnymi i pobudza nas do wyruszenia, abyśmy podążali
także drogami niezbadanymi lub niewygodnymi, dając nadzieję tym, których
spotykamy.
Z tym ogniem Ducha Świętego
jesteśmy wezwani, aby stawać się coraz bardziej wspólnotą ludzi prowadzonych i
przekształcanych przez Ducha Świętego, pełnych zrozumienia, o sercu poszerzonym
i radosnym obliczu. Bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy kapłanów, osób
konsekrowanych i wiernych świeckich o uważnym spojrzeniu apostoła, aby wzruszać
się i zatrzymywać przy trudnościach oraz nędzy materialnej i duchowej, nadając
w ten sposób charakterystyczny rys drodze ewangelizacji i misji uzdrawiającym
rytmem bliskości. To właśnie ogień Ducha Świętego prowadzi nas do stawania się
bliskimi wobec innych, osób cierpiących, potrzebujących, wielu ludzkich bied,
wielu problemów, uchodźców, imigrantów, tych, którzy cierpią. Ten ogień
pochodzący z serca. Ogień.
W tej chwili myślę z podziwem
przede wszystkim o licznych księżach, zakonnikach i osobach świeckich, którzy
na całym świecie poświęcają się głoszeniu Ewangelii z wielką miłością i
wiernością, nierzadko także za cenę życia. Ich przykładne świadectwo przypomina
nam, że Kościół nie potrzebuje biurokratów i pracowitych funkcjonariuszy, ale
misjonarzy pełnych pasji, pochłoniętych żarliwością, by wszystkim zanieść
pocieszające słowo Jezusa i Jego łaski. To jest ogień Ducha Świętego. Jeśli
Kościół nie otrzymuje tego ognia lub nie pozwala, aby wszedł do jego wnętrza,
to staje się Kościołem zimnym lub tylko letnim, niezdolnym do dawania życia, bo
budują go chrześcijanie zimni lub letni. Warto, byśmy poświęcili dziś pięć
minut i aby każdy z nas zadał sobie pytanie:
jak
to jest z moim sercem, czy jest ono zimne, czy też letnie, czy też może zdolne,
by przyjąć ten ogień? Poświęćmy na to pięć minut. Dobrze to zrobi nam
wszystkim.
Prosimy Maryję Pannę, by modliła
wraz z nami i za nas do Ojca niebieskiego, aby zesłał na wszystkich wierzących
Ducha Świętego, Boski ogień, który rozpala serca i pomaga nam być solidarnymi z
radościami i cierpieniami naszych braci. Niech podtrzymuje nas na naszej drodze
przykład św. Maksymiliana Kolbe, męczennika miłości, którego dziś przypada
święto: niech on nas nauczy żyć ogniem miłości dla Boga i bliźniego”.
W obecnych czasach, uważam że zaciemnienie umysłu jest gigantyczne. Praktycznie trudno jest rozeznać dobro i zło. Jedyne co nam pozostało to ślepo uciec się pod obronę Maryi, która potrafi nas poprowadzić w zgodzie z Wolą Bożą. Ona jest takim doskonałym narzędziem Ducha Świętego.
Podobnie jest z papieżem Franciszkiem. Dobrze jest czytać jego całe wypowiedzi, szukać przyczyn dlaczego robi tak a nie inaczej. Ale to wymaga większego wysiłku, aby uniknąć nieporozumień, które narzucają siły wrogie Kościołowi.
Obecnie staram się unikać tego zgiełku wokół współczesnego Kościoła. Bo można łatwo się zapętlić. Zaciemniony umysł nie dostrzega pychy, która odgradza człowieka od Kochającego i Wszechmocnego Boga. A przecież Bóg widzi cierpienie współczesnego człowieka i tylko czeka na ludzkie "tak" by pośpieszyć mu na ratunek z całą swoją Wszechmocą. Dlatego pycha jest takim złem, bo niweczy Wolę Bożą i stawia nas ludzi w takim tragicznym położeniu.
Dlatego warto upokorzyć ten swój zaciemniony umysł. Warto oddać się Duchowi Świętemu w opiekę. Warto korzystać z pomocy ludzi, którzy cali są Mu oddani. Myślę o Maryi, ale także papieżu Franciszku i innych pokornych ludziach.
To co piszesz o stałym konfrontowaniu wiary z życiem jest jasne. Nie co 10 lat, ale ciągle przy okazji rachunku sumienia.
Ja pytam dlaczego dziwi Cię, że ja do tego nie potrzebuje papieża i co konkretnie Tobie papież przypomniał?
Wiele rzeczy. Że clue wiary nie stanowi prawo ani przepisy liturgiczne, a milosc. Że ma być jeden pasterz i jedna owczarnia. Żeby nie wpadać w pułapkę faryzeizmu. I wiele innych.
Ty jako Beta może nie potrzebujesz osobiscie. Ale Kościół potrzebuje takiego prowadzenia. Potrzebują go Twoi biskupi, księża itd. Więc pośrednio Ty też.
i jak znajdujesz stan owczarni?
Jest podzielona, od wieków
bardziej mi chodziło o czasy bliższe, np porównanie czasów PRL-u i obecnych, czy upadek chrześcijaństwa we Francji czy, po wojnie, w Niemczech
można to powiązać ze wzrostem dobrobytu i bezpieczeństwa, co by się zgadzało z zanikiem wierzeń w Chinach
Owczarnię mamy od blisko 2000 lat i Jezus przyszedl do wszystkich ludzi. Papież moim zdaniem przyjmuje taką perspektywę. Zmiany w statystykach Chrztu św w toznych krajach na danych etapach ich historii to zadanie bardziej dla lokalnych biskupów.
Bogu wzrost dobrobytu niestraszny. Bardziej widzę tak, że poszczególne czynniki "oslabiajace" wiarę ludu to w gruncie rzeczy ogień, który próbuje nasze prawdziwe motywacje uczestnictwa w życiu religijnym.
W tej perspektywie bardzo potrzebny jest Papież żyjący współcześnie, który również oczyszcza, przypomina, wraca do źródła, a nie do tego, co lokalnie i chwilowo naroslo wokół nauczania Jezusa (nie mam na myśli Tradycji Kościoła)
>czy papież ma coś do powiedzenia w kwestii mianowania biskupów?<
Teoretycznie tak, praktycznie - niewiele. Nie zna przecież osobiście każdego kandydata, a choćby nawet, to szuje potrafią się doskonale maskować. Klasycznym tego przykładem jest o. Marcial Maciel.
Nota bene - Legiony Chrystusa są jednak dziełem Bożym. Bóg pisze prosto na krzywych liniach. Zgromadzenie oczyściło się i jest tam już wszystko po Bożemu. Poszedł tam syn moich przyjaciół, uformowany w Ruchu Światło-Życie.
Owczarnia jest podzielona od wieków, jest to nie w porządku. Jezus mówi, że po tym inni poznają, że jesteśmy Jego uczniami, że będziemy stanowili jedno. Jedność chrześcijan to świadectwo dla świata. Niektórzy rozumieją tę jedność tak, że mamy być tacy sami, myśleć to samo i wierzyć w to samo. Nawet KK daje w pewnych aspektach dowolność, w co człowiek wierzy - kwestia objawień prywatnych. Same te dyskusje, czy owczarnia ma się dobrze, że Kościół w jakimś kraju gdzieś upadł itd. są dla mnie gorszące. Lepiej zająć się osobistym nawróceniem, a nie "z troska pochylać się nad stanem wiary katolików z Niemiec".
Papież ma wpływ na wybór osoby do posługi biskupa. Ale aby pełnić należycie swoją funkcję, należy się nieustannie nawracać. A na to wpływ na glownie sam zainteresowany.
Nie da się zautomatyzować wiary. Chcielibyśmy otrzymać jakies proste rozwiązanie, porozmawiać o czymś i zrobić tak, żeby ludzie się nawrócili. W praktyce można jedynie podjąć zobowiązania swojego własnego powołania. Papież moim zdaniem próbuje to robić. Nie rozumiem, dlaczego nie bierzemy z niego przykładu, ale dyskutujemy z jego decyzjami. Bycie częścią opini publicznej to zwykle działanie pożytecznego idioty.
Owczarnia jest podzielona od wieków, jest to nie w porządku. Jezus mówi, że po tym inni poznają, że jesteśmy Jego uczniami, że będziemy stanowili jedno. Jedność chrześcijan to świadectwo dla świata. Niektórzy rozumieją tę jedność tak, że mamy być tacy sami, myśleć to samo i wierzyć w to samo. Nawet KK daje w pewnych aspektach dowolność, w co człowiek wierzy - kwestia objawień prywatnych. Same te dyskusje, czy owczarnia ma się dobrze, że Kościół w jakimś kraju gdzieś upadł itd. są dla mnie gorszące. Lepiej zająć się osobistym nawróceniem, a nie "z troska pochylać się nad stanem wiary katolików z Niemiec".
Papież ma wpływ na wybór osoby do posługi biskupa. Ale aby pełnić należycie swoją funkcję, należy się nieustannie nawracać. A na to wpływ na glownie sam zainteresowany.
Nie da się zautomatyzować wiary. Chcielibyśmy otrzymać jakies proste rozwiązanie, porozmawiać o czymś i zrobić tak, żeby ludzie się nawrócili. W praktyce można jedynie podjąć zobowiązania swojego własnego powołania. Papież moim zdaniem próbuje to robić. Nie rozumiem, dlaczego nie bierzemy z niego przykładu, ale dyskutujemy z jego decyzjami. Bycie częścią opini publicznej to zwykle działanie pożytecznego idioty.
może to jest sedno zamieszania, że wiara nie jest zapisana w księgach, tzn. nie da się uwierzyć, czy nauczyć wiary z ksiąg,
stąd można wysnuć wartość wiary ludowej, wartość misterium w Kościele
Komentarz
Coś konkretnie możesz napisać, o czym nie pamiętałaś i dopiero Franiciszek Ci to przypomniał?
"Komu się zdaje, że stoi, niech baczy, aby nie upadł" - dla mnie to jest bardziej realne podejście do własnej wiary. Przypominanie źródeł wiary, w obecnym kontekście życia na naszym świecie bardzo pomaga w owym baczeniu
Ja pytam dlaczego dziwi Cię, że ja do tego nie potrzebuje papieża i co konkretnie Tobie papież przypomniał?
Mam też obecnie do czynienia bezpośrednio z Transem. Pisałem wcześniej że wstyd mi za osoby wierzące, które takich ludzi odrzucają. A teraz dodam z dumą, że ta głęboko wierząca dziewczyna, która z taką złością podeszła do tej dziewczyny-transa, pewne rzeczy sobie przemyślała/przegadała. Mimo początkowej nienawiści/strachu teraz zdecydowała się aby pomagać. Zresztą podobnie jak ja. I Papieża Franciszka też podziwiam, że nie odrzuca tego typu ludzi. Prościej by było tak zrobić. Nie zostawia ich na pożarcie zwyrodnialców, którzy tworzyli ten cały ruch lgbt. Na zgubę właśnie tych pogubionych ludzi. Bo to że są oni oszukiwani, mam nadzieję że wyjdzie możliwie szybko.
Życie niezgodne z naturą uważam że jest grzechem. I należy o tym mówić. Nie walczymy z ludźmi. I żaden papież nie jest do tego potrzebny tylko zdrowy rozsądek.
Ostrzegam, jesteś na prostej drodze do schizmy.
Poza tym - megalomania pewnego środowiska "Polska Mesjaszem narodów" jest śmieszna, wręcz żenująca. Jako naród wcale nie jesteśmy lepsi od innych.
Wraz z nadejściem dobrobytu, kończy się polska religijność.
Dopisane.
Po przemyśleniu, zmieniam nieco wpis. Ks. Dominik wzywając do osobistego nawrócenia tkwi w nurcie chrześcijaństwa, ale ogólnie klimat konferencji nie jest pozytywny.
Te różne "nabożeństwa", "poświęcenia", intronizacje Serca Jezusa, to głupotki są.
Bóg nie uzależnia ocalenia świata od nabożeństwa wynagradzającego "za bluźnierstwa Sercu Maryi", nie zniszczy świata dlatego, że ludzie szydzą z Maryi".
"Od tego nabożeństwa Bóg uzależnił uratowanie świata. Jeżeli Bóg mówi, że od tego nabożeństwa zależy przyszłość naszego świata i pokazuje nam, jak niesłychanie wstrząśnięte jest serce Boga, kiedy świat obraża jego matkę."
To jest pogaństwo, bałwochwalstwo.
Bóg nie zniszczy świata, bo On nie niszczy tego co stworzył. Co najwyżej dopuści do zniszczenia świata - to jest jednak różnica. I nie dlatego dopuści zagładę, że ludzkość postponuje osobę Maryi, ale przyczyna będzie zgoła inna, znacznie poważniejsza.
Wiele rzeczy. Że clue wiary nie stanowi prawo ani przepisy liturgiczne, a milosc. Że ma być jeden pasterz i jedna owczarnia. Żeby nie wpadać w pułapkę faryzeizmu. I wiele innych.
Ty jako Beta może nie potrzebujesz osobiscie. Ale Kościół potrzebuje takiego prowadzenia. Potrzebują go Twoi biskupi, księża itd. Więc pośrednio Ty też.
Nie jest prawdą, że mówi to, co wszyscy.
Czytujecie jego rozważania przed modlitwą Anioł Pański lub homilie? Często są odkrywcze, świeże.
I owszem mówi stale, że tylko Chrystus, Chrystus w bliźnim, miłosierdzie Boże dla grzesznika, którzy grzech swój rozpoznaje. A nie wszyscy chcą zobaczyć swój grzech.
Drodzy Bracia i Siostry!
Ewangelia dzisiejszej niedzieli należy do nauczania Jezusa skierowanego do uczniów podczas Jego wejścia do Jerozolimy, gdzie czeka na Niego śmierć krzyżowa. Aby wskazać cel swojej misji, posługuje się On trzema obrazami: ognia, chrztu i rozłamu. Dziś chciałbym mówić o pierwszym obrazie, ogniu.
Jezus wyraża to słowami: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął!”. Ogień, o którym mówi Jezus jest ogniem Ducha Świętego, obecności żywej i działającej w nas od dnia naszego chrztu. Jest on, ogień, siłą twórczą, która oczyszcza i odnawia, wypala wszelką ludzką nędzę, wszelki egoizm, wszelki grzech, przemienia nas od wewnątrz, odradza nas i czyni zdolnymi do miłowania. Jezus pragnie, aby Duch Święty zapłonął w naszych sercach jak ogień, bo tylko począwszy od serca - zwróćcie na to uwagę: tylko począwszy od serca - pożar miłości może się rozszerzać i sprawiać rozwój królestwa Bożego. Nie zaczyna się w głowie, ale wychodzi z serca. Dlatego Jezus pragnie, aby ten ogień wszedł do naszego serca.
Jeśli otworzymy się w pełni na działanie Ducha Świętego, to obdarzy nas On śmiałością i zapałem do głoszenia wszystkim Jezusa i Jego pocieszającego orędzia miłosierdzia i zbawienia, wypływając na pełne morze, bez lęku. Ten ogień rozpoczyna się w sercu.
Kościół, czyli my wszyscy, wypełniając swoją misję w świecie potrzebuje pomocy Ducha Świętego, aby nie powstrzymywały go strach i wyrachowanie, aby nie przyzwyczaić się do chodzenia w obrębie bezpiecznych granic. Te dwie postawy prowadzą Kościół do tego, że jest On Kościołem funkcjonalnym, który nigdy nie podejmuje ryzyka. Natomiast odwaga apostolska, jaką Duch Święty rozpala w nas jak ogień, pomaga nam pokonać mury i przeszkody, czyni nas kreatywnymi i pobudza nas do wyruszenia, abyśmy podążali także drogami niezbadanymi lub niewygodnymi, dając nadzieję tym, których spotykamy.
Z tym ogniem Ducha Świętego jesteśmy wezwani, aby stawać się coraz bardziej wspólnotą ludzi prowadzonych i przekształcanych przez Ducha Świętego, pełnych zrozumienia, o sercu poszerzonym i radosnym obliczu. Bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy kapłanów, osób konsekrowanych i wiernych świeckich o uważnym spojrzeniu apostoła, aby wzruszać się i zatrzymywać przy trudnościach oraz nędzy materialnej i duchowej, nadając w ten sposób charakterystyczny rys drodze ewangelizacji i misji uzdrawiającym rytmem bliskości. To właśnie ogień Ducha Świętego prowadzi nas do stawania się bliskimi wobec innych, osób cierpiących, potrzebujących, wielu ludzkich bied, wielu problemów, uchodźców, imigrantów, tych, którzy cierpią. Ten ogień pochodzący z serca. Ogień.
W tej chwili myślę z podziwem przede wszystkim o licznych księżach, zakonnikach i osobach świeckich, którzy na całym świecie poświęcają się głoszeniu Ewangelii z wielką miłością i wiernością, nierzadko także za cenę życia. Ich przykładne świadectwo przypomina nam, że Kościół nie potrzebuje biurokratów i pracowitych funkcjonariuszy, ale misjonarzy pełnych pasji, pochłoniętych żarliwością, by wszystkim zanieść pocieszające słowo Jezusa i Jego łaski. To jest ogień Ducha Świętego. Jeśli Kościół nie otrzymuje tego ognia lub nie pozwala, aby wszedł do jego wnętrza, to staje się Kościołem zimnym lub tylko letnim, niezdolnym do dawania życia, bo budują go chrześcijanie zimni lub letni. Warto, byśmy poświęcili dziś pięć minut i aby każdy z nas zadał sobie pytanie: jak to jest z moim sercem, czy jest ono zimne, czy też letnie, czy też może zdolne, by przyjąć ten ogień? Poświęćmy na to pięć minut. Dobrze to zrobi nam wszystkim.
Prosimy Maryję Pannę, by modliła wraz z nami i za nas do Ojca niebieskiego, aby zesłał na wszystkich wierzących Ducha Świętego, Boski ogień, który rozpala serca i pomaga nam być solidarnymi z radościami i cierpieniami naszych braci. Niech podtrzymuje nas na naszej drodze przykład św. Maksymiliana Kolbe, męczennika miłości, którego dziś przypada święto: niech on nas nauczy żyć ogniem miłości dla Boga i bliźniego”.
Podobnie jest z papieżem Franciszkiem. Dobrze jest czytać jego całe wypowiedzi, szukać przyczyn dlaczego robi tak a nie inaczej. Ale to wymaga większego wysiłku, aby uniknąć nieporozumień, które narzucają siły wrogie Kościołowi.
Obecnie staram się unikać tego zgiełku wokół współczesnego Kościoła. Bo można łatwo się zapętlić. Zaciemniony umysł nie dostrzega pychy, która odgradza człowieka od Kochającego i Wszechmocnego Boga. A przecież Bóg widzi cierpienie współczesnego człowieka i tylko czeka na ludzkie "tak" by pośpieszyć mu na ratunek z całą swoją Wszechmocą. Dlatego pycha jest takim złem, bo niweczy Wolę Bożą i stawia nas ludzi w takim tragicznym położeniu.
Dlatego warto upokorzyć ten swój zaciemniony umysł. Warto oddać się Duchowi Świętemu w opiekę. Warto korzystać z pomocy ludzi, którzy cali są Mu oddani. Myślę o Maryi, ale także papieżu Franciszku i innych pokornych ludziach.
np porównanie czasów PRL-u i obecnych,
czy upadek chrześcijaństwa we Francji czy, po wojnie, w Niemczech
można to powiązać ze wzrostem dobrobytu i bezpieczeństwa, co by się zgadzało z zanikiem wierzeń w Chinach
W tej perspektywie bardzo potrzebny jest Papież żyjący współcześnie, który również oczyszcza, przypomina, wraca do źródła, a nie do tego, co lokalnie i chwilowo naroslo wokół nauczania Jezusa (nie mam na myśli Tradycji Kościoła)
czy papież ma coś do powiedzenia w kwestii mianowania biskupów?
Teoretycznie tak, praktycznie - niewiele. Nie zna przecież osobiście każdego kandydata, a choćby nawet, to szuje potrafią się doskonale maskować. Klasycznym tego przykładem jest o. Marcial Maciel.
Nota bene - Legiony Chrystusa są jednak dziełem Bożym. Bóg pisze prosto na krzywych liniach. Zgromadzenie oczyściło się i jest tam już wszystko po Bożemu. Poszedł tam syn moich przyjaciół, uformowany w Ruchu Światło-Życie.
Papież ma wpływ na wybór osoby do posługi biskupa. Ale aby pełnić należycie swoją funkcję, należy się nieustannie nawracać. A na to wpływ na glownie sam zainteresowany.
Nie da się zautomatyzować wiary. Chcielibyśmy otrzymać jakies proste rozwiązanie, porozmawiać o czymś i zrobić tak, żeby ludzie się nawrócili. W praktyce można jedynie podjąć zobowiązania swojego własnego powołania. Papież moim zdaniem próbuje to robić. Nie rozumiem, dlaczego nie bierzemy z niego przykładu, ale dyskutujemy z jego decyzjami. Bycie częścią opini publicznej to zwykle działanie pożytecznego idioty.
że wiara nie jest zapisana w księgach, tzn. nie da się uwierzyć, czy nauczyć wiary z ksiąg,
stąd można wysnuć wartość wiary ludowej, wartość misterium w Kościele
Że wiara to doświadczenie osobiste, dziejące się we wnętrzu człowieka