Słuchałam dziś konferencji mądrego księdza na temat Kościoła w świetle historii tegoż i poznania, tj. schyłek średniowiecza, spór o uniwersalia, rozumienie dogmatów kiedyś i dziś i usłyszałam, że Objawienie dokonuje się nadal w znaczeniu: Pismo zostało już przeczytane, ale nadal je czytamy i odkrywamy w nim rzeczy do nas adresowane. Do nas w znaczeniu do ludzi naszych czasów, które były tam zawsze, ale nie zostały jeszcze odczytane.
Jaki to ma związek w papieżem Franciszkiem?
On mówiąc to samo, co inni papieże przed nim, mówi w nowy sposób do dzisiejszych słuchaczy. Słuchaczy ma innych niż 200 lat temu i inne środki przekazu, bo czas nie stoi w miejscu. I należy dziękować Bogu, za jego trudną posługę.
Jan Paweł II mówił o cywilizacji śmierci, a teraz ekstrema poszły dalej.
dla mnie odwrotnie, wynika nie tylko z presji otoczenie ale głownie z potrzeby wewnętrznej, weź te przysłowiowe babcie kościółkowe, czy nabożeństwa przy krzyżach, popularność Radia Maryja...
Kościołkowe babcie w mojej wielkomiejskiej parafii to dla mnie osoby, które mogą stanowić przykład wiary głębokiej. Czym innym wytłumaczyć, że ludzie po siedemdziesiątce, z różnymi dolegliwościami, wpływającymi na ich codzienne funkcjonowanie wstają codziennie na 7.00 na mszę? A po południu przychodzą do kościoła po raz drugi do kościoła, by odmówić różaniec, który sami prowadzą?
pisałeś o wierze ludowej. Babcie kościółkowe to trochę co innego
taka anegdotka - mojej śp. Babcia była taką "babcią kościółkową", Msza św. na 6 rano codziennie, różaniec, szkaplerz itd. Pokazywała mi często książki religijne i mówiła, że "tam jest całe moje życie", byłam wtedy strasznie przemądrzała i oczywiście zawsze ledwo co spoglądałam na okładkę, przez lata nie wzięłam ich do ręki. Pierwszy raz nastąpiło to, kiedy jako studentka byłam na jakichś rekolekcjach Odnowy w Duchu Świętym, dostałam dokłądnie te książki do przeczytania, okazało się, że były to jakieś ich podręczniki i mit kościółkowych babć, które bezmyślnie klepią Różaniec, upadł z hukiem
Kościołkowe babcie w mojej wielkomiejskiej parafii to dla mnie osoby, które mogą stanowić przykład wiary głębokiej. Czym innym wytłumaczyć, że ludzie po siedemdziesiątce, z różnymi dolegliwościami, wpływającymi na ich codzienne funkcjonowanie wstają codziennie na 7.00 na mszę? A po południu przychodzą do kościoła po raz drugi do kościoła, by odmówić różaniec, który sami prowadzą?
Czym wytłumaczyć ? - że męża już zwykle nie ma i jedyne co jest do roboty to gapić się w TV albo mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku i spotkać się z koleżankami w kościele. Przy okazji ponarzekać na młodych jak to się niewłaściwie ubierają i jakiego dobrego albo złego mamy proboszcza.
Oczywiście to jedna strona medalu - druga to taka, że wiele starszych pań przeszło przez życie w cierpieniu, gdzie jedyną osobą na którą mogły liczyć, to Pan Bóg.
Niejako z rozpędu robią to samo przez całe życie. Wychowane na wsi wstają rano, ale starsze osoby mają problemy ze spaniem więc jest im łatwiej wstawać rano.
Moja mama była w kółku różańcowym i wymodliła mi dokończenie studiów.
Tak to był cud. Dziekan się pomylił i sam mi o tym powiedział. Byłem jedyny na roku któremu podpisał przedłużenie zaliczeń.
Patrzę na cierpienia zdrowotne mojej sąsiadki, bierze leki przeciwbólowe najmocniejsze jakie są już wiele lat, ostatnio złamała kręgosłup ot tak. Jednocześnie jeździ niezmordowanie głosić katechezy - szaleństwo, "pijani Bogiem". Chylę czoła i podziwiam
To Bóg daje życie i zdrowie.
Podziwiam odwagę modlitwy przy przydrożnych krzyżach w maju. Wiele osób nie ma odwagi narażać się na wyśmianie i zaczepki.
że jak się za dużo mediów (różnych wiadomości słucha i ogląda) to powstaje w człowieku niepokój, ratunkiem jest wtedy bliźni - ten który jest najbliżej. miałem w swoim życiu krótki epizod bardzo silnego niepokoju i zastosowałem lekarstwo podane przez Franciszka - rozmawiałem z ludźmi którzy byli blisko mnie. zadziałało jak balsam na rany.
Kościołkowe babcie w mojej wielkomiejskiej parafii to dla mnie osoby, które mogą stanowić przykład wiary głębokiej. Czym innym wytłumaczyć, że ludzie po siedemdziesiątce, z różnymi dolegliwościami, wpływającymi na ich codzienne funkcjonowanie wstają codziennie na 7.00 na mszę? A po południu przychodzą do kościoła po raz drugi do kościoła, by odmówić różaniec, który sami prowadzą?
Czym wytłumaczyć ? - że męża już zwykle nie ma i jedyne co jest do roboty to gapić się w TV albo mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku i spotkać się z koleżankami w kościele. Przy okazji ponarzekać na młodych jak to się niewłaściwie ubierają i jakiego dobrego albo złego mamy proboszcza.
(..)
Podziwiam odwagę modlitwy przy przydrożnych krzyżach w maju. Wiele osób nie ma odwagi narażać się na wyśmianie i zaczepki.
Yyy ale to też jest wyraz wiary że wolą do Boga niż przed tv. Moja mama np nie pracuje, mogłaby codziennie do Kościoła, a nie chodzi, za to tureckie szmiry ogląda wszystkie, z sąsiadkami maja jak ja to prześmiewczo nazywa kółko zainteresowań i nawet razem oglądają. Znam za to babcie z Kościóła - chodziłam z nimi na krąg biblijny i nie wiem skąd w ogóle ten stereotyp o narzekaniu na młodych, ja w ich rozmowach raczej słyszę współczucie i troskę gdy o młodych mówią .
A co do majówek przy kapliczkach byłam, u nas narazie nie ma żadnych zaczepek czy śmiania - na szczęście postęp jeszcze nie nadaza u nas .
Odświeżam wątek, bo wpadłam na piękny tekst. Naprawdę wartościowy. Audiencja generalna, zawierająca komentarz do ewangelii, która będzie czytana w niedzielę 16 października.
Zawiera odpowiedź na pytanie, które wielu z nas prawdopodobnie sobie zadaję: czemu Bóg nie wysłuchuje naszych modlitw (a przynajmniej tak nam się wydaje)?
Wszyscy mamy chwile zmęczenia i zniechęcenia, zwłaszcza kiedy nasza modlitwa wydaje się nieskuteczna. Jezus jednak nas zapewnia: w odróżnieniu od nieuczciwego sędziego Bóg skwapliwie wysłuchuje swoich dzieci, choć to nie znaczy, że robi to w czasie i w sposób, jak my byśmy tego chcieli. Modlitwa nie jest czarodziejską różdżką! Pomaga ona zachować wiarę w Boga, zawierzyć się Mu, także wtedy, kiedy nie rozumiemy Jego woli. Pod tym względem sam Jezus — który wiele się modlił! — jest dla nas przykładem. List do Hebrajczyków przypomina nam, że «z głośnym wołaniem i płaczem za dni swoich doczesnych zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości» (5, 7). W pierwszej chwili to stwierdzenie wydaje się niewiarygodne, gdyż Jezus umarł na krzyżu. A jednak List do Hebrajczyków nie myli się: Bóg naprawdę wybawił Jezusa od śmierci, dając Mu całkowite zwycięstwo nad nią, lecz droga, którą przeszedł, aby je uzyskać, prowadziła właśnie przez śmierć! Odniesienie do błagania, którego Bóg wysłuchał, nawiązuje do modlitwy Jezusa w Getsemani. Ogarnięty wielką trwogą, Jezus modli się do Ojca, aby Go uwolnił od gorzkiego kielicha męki, ale Jego modlitwa jest przeniknięta zaufaniem do Ojca, i zawierza się On bez zastrzeżeń Jego woli: «Wszakże — mówi Jezus — nie jak Ja chcę, ale jak Ty [niech się stanie]» (Mt 26, 39). Przedmiot modlitwy przechodzi na drugi plan; liczy się przede wszystkim więź z Ojcem. Oto, czego dokonuje modlitwa: przemienia pragnienie i kształtuje je według woli Boga, niezależnie od tego, jaka ona by była, ponieważ ten, kto się modli, pragnie przede wszystkim jedności z Bogiem, który jest miłosierną Miłością.
Przypowieść kończy się pytaniem: «Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?» (w. 8). To pytanie jest dla nas wszystkich ostrzeżeniem: nie powinniśmy odstępować od modlitwy, nawet jeżeli nie jest wysłuchana. To właśnie modlitwa zachowuje wiarę, bez niej wiara się chwieje! Prośmy Pana o wiarę, która staje się nieustaną modlitwą, wytrwałą, jak prośba owej wdowy z przypowieści, wiarę, która karmi się pragnieniem Jego przyjścia. I w modlitwie doświadczamy litości Boga, który jako Ojciec wychodzi do swoich dzieci pełen miłosiernej miłości.
Jakie fakty? Pospieszalski opowiada plotki i odgrzewane kotlety bez znaczenia. Smutny upadek dobrego niegdyś dziennikarza o konserwatywnych poglądach, który teraz oddał swój talent wrogom Kościoła.
Taki trochę groch z kapustą, dotrwałem do 30 minuty. Wiele rzeczy mądrze mówi i warto by było te rzeczy rozpracować i sobie poukładać w głowie. Większość z nich zrobił Roszkowski w hicie. Dobrze jest tam napisane, czym jest ONZ. Także czym jest rewolucja kulturalna, humanae vitae oraz rola w tym Karola Wojtyły, a potem seksualizacja gender i inne ideologie. Lepiej podchodzić do tego nie w formie sensacji, tylko na chłodno.
Warto zrozumieć czym jest ideologia: jest to zbiór dość prostych zasad (aby większość ludzi je przyswoiło bez problemu), przyjętych po to, aby pod ich płaszczykiem, można było podważyć uznane normy społeczne, które utrzymują silne i zdrowe społeczeństwo. Te normy SĄ IDENTYCZNE Z ZASADAMI CHRZEŚCJAŃSKIMI. I tutaj nie mogę zrozumieć w jaki sposób, gość który krytykuje ideologie, krytykuje również Kościół.
Prawda jest taka, że ideologie są po to, aby niszczyć wartości chrześcijańskie. Np liberalizm uznaje wolność za wartość nadrzędną. My się tym zgadzamy. Ale nie uznaje że natura człowieka bez ograniczeń (o których mówią zasady chrześcijańskie), tak naprawdę tą wolność niszczy.
Ideologiczna walka z Kościołem wewnątrz Kościoła polega na tym, że pewną zasadę, którą przekazał Jezus, wykorzystuję się po to, aby złamać inną Jego wytyczną. Najczęściej miłość bliźniego jest tym płaszczykiem pod którym przemyca się nienawiść do Kochającego i Wszechmocnego Boga lub poszukiwanie prawdy do zakwestionowania rzeczywistości duchowej. Na tym polegają wojny ideologiczne. Np Krzysztof Karoń ładnie o nich pisze
Komentarz
Jaki to ma związek w papieżem Franciszkiem?
On mówiąc to samo, co inni papieże przed nim, mówi w nowy sposób do dzisiejszych słuchaczy. Słuchaczy ma innych niż 200 lat temu i inne środki przekazu, bo czas nie stoi w miejscu. I należy dziękować Bogu, za jego trudną posługę.
Jan Paweł II mówił o cywilizacji śmierci, a teraz ekstrema poszły dalej.
popularność Radia Maryja...
miałem w swoim życiu krótki epizod bardzo silnego niepokoju i zastosowałem lekarstwo podane przez Franciszka - rozmawiałem z ludźmi którzy byli blisko mnie. zadziałało jak balsam na rany.
Znam za to babcie z Kościóła - chodziłam z nimi na krąg biblijny i nie wiem skąd w ogóle ten stereotyp o narzekaniu na młodych, ja w ich rozmowach raczej słyszę współczucie i troskę gdy o młodych mówią .
A co do majówek przy kapliczkach byłam, u nas narazie nie ma żadnych zaczepek czy śmiania - na szczęście postęp jeszcze nie nadaza u nas .
Zawiera odpowiedź na pytanie, które wielu z nas prawdopodobnie sobie zadaję: czemu Bóg nie wysłuchuje naszych modlitw (a przynajmniej tak nam się wydaje)?
Wszyscy mamy chwile zmęczenia i zniechęcenia, zwłaszcza kiedy nasza modlitwa wydaje się nieskuteczna. Jezus jednak nas zapewnia: w odróżnieniu od nieuczciwego sędziego Bóg skwapliwie wysłuchuje swoich dzieci, choć to nie znaczy, że robi to w czasie i w sposób, jak my byśmy tego chcieli. Modlitwa nie jest czarodziejską różdżką! Pomaga ona zachować wiarę w Boga, zawierzyć się Mu, także wtedy, kiedy nie rozumiemy Jego woli. Pod tym względem sam Jezus — który wiele się modlił! — jest dla nas przykładem. List do Hebrajczyków przypomina nam, że «z głośnym wołaniem i płaczem za dni swoich doczesnych zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości» (5, 7). W pierwszej chwili to stwierdzenie wydaje się niewiarygodne, gdyż Jezus umarł na krzyżu. A jednak List do Hebrajczyków nie myli się: Bóg naprawdę wybawił Jezusa od śmierci, dając Mu całkowite zwycięstwo nad nią, lecz droga, którą przeszedł, aby je uzyskać, prowadziła właśnie przez śmierć! Odniesienie do błagania, którego Bóg wysłuchał, nawiązuje do modlitwy Jezusa w Getsemani. Ogarnięty wielką trwogą, Jezus modli się do Ojca, aby Go uwolnił od gorzkiego kielicha męki, ale Jego modlitwa jest przeniknięta zaufaniem do Ojca, i zawierza się On bez zastrzeżeń Jego woli: «Wszakże — mówi Jezus — nie jak Ja chcę, ale jak Ty [niech się stanie]» (Mt 26, 39). Przedmiot modlitwy przechodzi na drugi plan; liczy się przede wszystkim więź z Ojcem. Oto, czego dokonuje modlitwa: przemienia pragnienie i kształtuje je według woli Boga, niezależnie od tego, jaka ona by była, ponieważ ten, kto się modli, pragnie przede wszystkim jedności z Bogiem, który jest miłosierną Miłością.
Przypowieść kończy się pytaniem: «Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?» (w. 8). To pytanie jest dla nas wszystkich ostrzeżeniem: nie powinniśmy odstępować od modlitwy, nawet jeżeli nie jest wysłuchana. To właśnie modlitwa zachowuje wiarę, bez niej wiara się chwieje! Prośmy Pana o wiarę, która staje się nieustaną modlitwą, wytrwałą, jak prośba owej wdowy z przypowieści, wiarę, która karmi się pragnieniem Jego przyjścia. I w modlitwie doświadczamy litości Boga, który jako Ojciec wychodzi do swoich dzieci pełen miłosiernej miłości.
Warto zrozumieć czym jest ideologia: jest to zbiór dość prostych zasad (aby większość ludzi je przyswoiło bez problemu), przyjętych po to, aby pod ich płaszczykiem, można było podważyć uznane normy społeczne, które utrzymują silne i zdrowe społeczeństwo. Te normy SĄ IDENTYCZNE Z ZASADAMI CHRZEŚCJAŃSKIMI. I tutaj nie mogę zrozumieć w jaki sposób, gość który krytykuje ideologie, krytykuje również Kościół.
Prawda jest taka, że ideologie są po to, aby niszczyć wartości chrześcijańskie. Np liberalizm uznaje wolność za wartość nadrzędną. My się tym zgadzamy. Ale nie uznaje że natura człowieka bez ograniczeń (o których mówią zasady chrześcijańskie), tak naprawdę tą wolność niszczy.
Ideologiczna walka z Kościołem wewnątrz Kościoła polega na tym, że pewną zasadę, którą przekazał Jezus, wykorzystuję się po to, aby złamać inną Jego wytyczną. Najczęściej miłość bliźniego jest tym płaszczykiem pod którym przemyca się nienawiść do Kochającego i Wszechmocnego Boga lub poszukiwanie prawdy do zakwestionowania rzeczywistości duchowej. Na tym polegają wojny ideologiczne. Np Krzysztof Karoń ładnie o nich pisze