Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rozterki belfra !!!

edytowano września 2012 w Pomagajmy sobie
Drodzy forumowicze, pod wpływem wątku AB o problemach z córeczką i szkołą, o indywidualnym nauczaniu zebrałam się na odwagę i założyłam ten wątek.
Uczę języka ang. (,,,). Wielokrotnie jestem załamana stanem wiedzy uczniów, którzy do mnie trafiają. Potem nie śpię po nocach alba mam kaca moralnego, że ktoś nie zdał matury albo dostał dwóję z klasówki.
Czy są jacyś aktywni nauczyciele o pobnych doświadczeniach?
Mój mąż mnie dziś dobił, twierdząc, że to główne zależy od nauczyciela

:confused:

uważam, że to niesprawiedliwe stawianie sprawy. Mam osobę w klasie maturalnej, która ciągle się zastanawia jak przetłumaczyć"gdzie", "ktora godzina" itp., problem z czasowniekim "być" w czasie teraźniejszym. Proszę o rady, cokolwiek.
Nauczyciele wszystkich przedmiotów- łączmy się:shamed:<br><br>edit:wykasowałam osobiste szczegóły<br>
«13

Komentarz

  • Trudno uzyskać dobry plon na ugorze. Trudno zdać maturę, kiedy w klasie maturalnej brakuje podstaw. Dobrze by było określić stan wyjściowy zaraz na początku wspólnych zajęć i, w przypadku wątpliwości, być otwartym wobec rodziców i ucznia, by nie pozostawiać im złudzeń.

    Tak było np. w przypadku mojego syna. W klasie maturalnej okazało się, że, pomimo klasy z rozszerzoną matematyką, nie czuje się "mocny". Zaczął brać korepetycje u pewnej poleconej nauczycielki. Kiedy do niej zadzwoniłam po jakimś czasie, powiedziała mi, ku mojemu i rozczarowaniu, i zaskoczeniu, że lepiej będzie, jeżeli Michał będzie zdawał matmę podstawową, bo za dużo ma braków. Trudno było mi to zaakceptować, ale tak się stało. Skupił się na maturze rozszerzonej z innych przedmiotów. Zdał dobrze, dostał się na kierunek, na który chciał się dostać, i wszystko jest ok.

    Myślę, że jeżeli widzisz, że uczeń w klasie maturalnej zastanawia się, jak powiedzieć "która godzina", to daj sobie spokój, bo tylko nerwy sobie zepsujesz.

    To nieprawda, że wszystko zależy od nauczyciela. Jeżeli uczeń nie pracuje i uważa, że sam fakt, że ma dodatkowe lekcje, wystarczy, to trzeba reagować i rozmawiać z rodzicami. Często prywatne lekcje wprowadzają u rodziców fałszywe poczucie, że zrobili, co trzeba, i sprawa załatwiona.

    Myślę, że nie ma co się denerwować, tylko wymagać od uczniów więcej pracy i na lekcji, i w domu. A jeśli się lenią, to reagować. A jeśli nadal nie pracują, to zrezygnować ze współpracy (a przynajmniej taką rezygnacją postraszyć :bigsmile:)
  • Dziękuję Ci- masz rację. I tak zrobię, zwłaszcza, że chłopie wydaje się mieć, hmm problemy rozwojowe-tak mi się wydaje.Masz rację pisząc o tych złudzeniach. Wielu osobom się wydaje, że dwie, a często jedna godzina tygodniowo uczynią cuda...
  • agnieszko, nie jestes sama. uf, ile ja sie nafrustrowałam moimi uczniami. ale przeszło mi. robie co moge, i juz. niektorzy duzo korzystaja, inni mniej. aha, ale ja od zawsze tylko prywatne lekcje, wiec łatwiej. w duzej grupie chyba bym nie umiała nic przekazac :shamed:

    a, o i miałam uczennice totalną dyslektyczk, to były 2 lata pracy na ugorze, moje najtrudniejsze doświadczenie. Ale trudne było głównie dlatego, że musiałam ją uczyć wyłącznie pod egzaminy, byle zdała, a że egzaminy durne, to i cała robota dawała mi poczucie bezsensu... Wiedziałam, że gdybym mogła ją uczyć po swojemu, chociaż podstawy by miała... Ale rodzice woleli stopnie niż prawdziwą wiedzę, więc cóż :confused:
  • pustynny, a Ty uczysz języka? mówisz o nauce pod egzaminy...ja sobie nie wyobrażam uczyć kogoś pod egzaminy, jak nie zna podstawowego słownictwa. No nie da się!!!!Chyba, że się da, tylko ja nie wiem jak ?!?!
    Najbardziej mnie rozwalają uczniowie, którzy przychodzą i mówią, że oni sobie"tylko z tą gramatyką nie radzą" a dni tygodnia nie znają i podstawowych czasowników(iść, dostać, dać itp.)
  • [cite] agnieszkamama:[/cite]pustynny, a Ty uczysz języka? mówisz o nauce pod egzaminy...ja sobie nie wyobrażam uczyć kogoś pod egzaminy, jak nie zna podstawowego słownictwa. No nie da się!!!!Chyba, że się da, tylko ja nie wiem jak ?!?!
    Najbardziej mnie rozwalają uczniowie, którzy przychodzą i mówią, że oni sobie"tylko z tą gramatyką nie radzą" a dni tygodnia nie znają i podstawowych czasowników(iść, dostać, dać itp.)


    eee, że tak peeem: how is that possible? ;)
    :shocked:
  • [cite] pustynny_wiatr:[/cite]agnieszko, nie jestes sama. uf, ile ja sie nafrustrowałam moimi uczniami. ale przeszło mi. robie co moge, i juz. niektorzy duzo korzystaja, inni mniej. aha, ale ja od zawsze tylko prywatne lekcje, wiec łatwiej. w duzej grupie chyba bym nie umiała nic przekazac :shamed:

    a, o i miałam uczennice totalną dyslektyczk, to były 2 lata pracy na ugorze, moje najtrudniejsze doświadczenie. Ale trudne było głównie dlatego, że musiałam ją uczyć wyłącznie pod egzaminy, byle zdała, a że egzaminy durne, to i cała robota dawała mi poczucie bezsensu... Wiedziałam, że gdybym mogła ją uczyć po swojemu, chociaż podstawy by miała... Ale rodzice woleli stopnie niż prawdziwą wiedzę, więc cóż :confused:
    Bo zwykle i szkoła woli stopnie niż prawdziwą wiedzę a że jedno z drugim się nie pokrywa? Trudno.
  • Musisz koniecznie być w stałym kontakcie z rodzicami, inaczej po źle zdanej maturze to będzie "Twoja" wina. Pamiętam swoją maturę, gdzie okazało się, że wyniki uczniów, którzy całe liceum nic nie robili, były winą nauczyciela.
  • Nie chcę, żeby ten wątek służył do użalania się na nauczycielskim losem-raczej proszę o rady, może jakieś własne doświadczenia w tej kwestii, sposoby, które się sprawdziły. Naprawdę chciałabym, żeby wszyscy moi uczniowie łapali w lot, chciało im się uczyć, czuli się odpowiedzialni za siebie i swoją naukę, życzę im jak najlepiej.
  • [cite] agnieszkamama:[/cite]pustynny, a Ty uczysz języka? mówisz o nauce pod egzaminy...ja sobie nie wyobrażam uczyć kogoś pod egzaminy, jak nie zna podstawowego słownictwa. No nie da się!!!!Chyba, że się da, tylko ja nie wiem jak ?!?!
    Najbardziej mnie rozwalają uczniowie, którzy przychodzą i mówią, że oni sobie"tylko z tą gramatyką nie radzą" a dni tygodnia nie znają i podstawowych czasowników(iść, dostać, dać itp.)

    tak Agnieszko, uczę angielskiego. w zeszłym roku rozstrzał uczniów od 8 do 36 lat :) Z najmłodszą gry, zabawy i Muzzy in Gondoland, najstraszą miałam przygotować do FCE, ale w trakcie zdała sobie sprawę, że porywa się z motyką na słońce :wink:

    Z tą dziewczyną było dokładnie tak, że musiałam ją uczyć wszystkich warunkowych, zaprzeszłych i w ogóle wszystkich czasów, a myliła np. find z fight, I z he itd. Cięęężko było. I większość sprawdzianów oblewała :sad: Ale to już ani moja, ani jej wina tak do końca nie była.
  • [cite] agnieszkamama:[/cite]Nie chcę, żeby ten wątek służył do użalania się na nauczycielskim losem-raczej proszę o rady, może jakieś własne doświadczenia w tej kwestii, sposoby, które się sprawdziły. Naprawdę chciałabym, żeby wszyscy moi uczniowie łapali w lot, chciało im się uczyć, czuli się odpowiedzialni za siebie i swoją naukę, życzę im jak najlepiej.
    Tylko to oni muszą chcieć jeśli mają w 4 literach a chodzą do Ciebie tylko dlatego że rodzice płacą to niewiele osiągniesz.
  • Agnieszkomamani, pocieszam, że na wyższych piętrach eduakcji są tacy, którzy mylą rzczy porównywalne z fight and find. Tudzież nie mogą opanować odpowiedników "to be" w innych językach....
    dlatego nie załamywałabym się tym u takiej zupełnej jeszcze młodzieży

    Mnie się wydaje, że niektórzy po prostu są niewyuczalni
    A może się mylę? Może po prostu potrzebują więcej czasu i samozaparcia na opanowanie materiału?
    Mówię też o sobie. Pewnych rzeczy językowych (języki słowiańskie z odmianą, końcówki itp) uczę się i uczę, i uczę, i od nowa, zapominam, i znów się uczę :sad:
    Germańskie łatwiej mi wchodzą do głowy
    A mówiąc o innych - może to nie jest najistotniejsze? W końcu w nauczaniu języków liczy się zdolność komunikowania i to jest wspaniałe, ze ktoś stara się, próbuję
    na zasadzie, więc try and try and try again
    :smile::smile:
  • agnieszkamama:uczniowie łapali w lot, chciało im się uczyć, czuli się odpowiedzialni za siebie i swoją naukę

    To chyba nie na tym świecie....:cm:
  • Ago Mario, ja najchętniej uczę osoby, którym chodzi i komunikację itp. Niestety trzeba powiedzieć, że szkoła ma taki, a nie inny program i akurat z ang. na powiedzmy mocną 3 w liceum trzeba naprawdę sporo gramy załapać i to praktycznie co kilka lekcji coś nowego. Do tego dochodzi nowe słownictwo, a jeśli ktoś ma zaległości z podstawówki(w stylu: mój, jej,z nami, o nich)to wychodzi koktajl mołotowa. I to jest frustrujące, przychodzi taki dzieciak z zagrożeniem i biedni rodzice liczą na to, że się go w ciągu miesiąca, dwóch podciągnie...Jak tu są lata zaległości...
    Pytanie do nauczycieli szkolnych- czy nie ma jakiejś drogi ułatwienia takim delikwentom zdania choćby na 2? W sensie: naucz się dokładnie tego a tego, masz tyle czasu, jak zaliczysz, dwóję masz. Bo naprawdę nie wiadomo za co się złapać z taką osobą przez godzinę w tygodniu:cry:
  • KRESOWIANKOOO!!!!!!!!!!!!































    :bigsmile:
  • Agnieszko, z własnego doświadczenia wiem, że, tak jak piszesz, trzeba przedstawić takiemu uczniowi konkretny zakres materiału i tylko z tego egzaminować... Nieraz musiałam tak robić, żeby popchnąć delikwenta do przodu. Inaczej dalej tracilibyśmy czas.
    No i jeszcze jedna rada: CHWALIĆ, CHWALIĆ i jeszcze raz CHWALIĆ.
    Nawet za mały sukces, nawet za zapamiętanie kilku słówek, nawet za wypełnienie ćwiczeń, nawet za to, że przyszedł...
    :wink:
  • To i ja się wpiszę - jeśli chodzi o lekcje prywatne, to ja na każdych zajęciach robię kartkówkę, co "ileśtam" duży test, o wynikach informuję rodziców, ale i tak wszystkie te sprawdziany trzymam u siebie. Tak jak w szkole. Te testy mają być trochę moim "zabezpieczeniem" na wypadek, gdyby rodzice chcieli powiedzieć, ze to moja wina, bo dziecko zdolny, pracowity aniołek itp., a ja nic nie robiłam przez wszystkie spotkania. Jak wyczuwam, ze rodzice są takim typem, a dziecko niewiele z siebie daje, to staram się też co jakiś czas porozmawiać z rodzicami, żeby wiedzieli na czym stoimy.

    Ja myślę, że nauczyciel, choćby najlepszy, nie zdziała cudów, jeśli dziecko nie podejmie współpracy. Jak widzisz, że ono się stara, chce â?? to krok po kroczku â?? dacie radę. Ale jak wychodzi z założenia, że nic nie będzie robić, â?žbo nieâ? - to niewiele możesz zdziałać. Oczywiście jest jakaś tam szansa, że pomożesz mu "zachcieć", ale znów! - on musi Ci na to pozwolić.

    Ale wiem jakie trudne jest zrozumienie, że od ciebie wszystko nie zależy i że oboje musicie tak samo chcieć dobrych wyników. Ja ciągle staram się tego nauczyć ;/

    Co do uczenia w szkole â?? nie mam za dużej praktyki, więc się nie wypowiadam. Ale na pewno jest trudniej â?? zwyczajnie dzieciaki w grupie czują się bardziej anonimowe, bezkarne i usprawiedliwione (â?žoo...dostałam 2..ale Kasia, Basia i Marysia też dostały - luuuuzikâ?) :cool:
  • Anieszka: nawet za to, że przyszedł...

    Jestem zwolenniczką motywowania do pracy chwaleniem, ale jakieś granice przecież są...:bigsmile:

    Może, jak uczeń zacznie gadać bzdury, powinniśmy go chwalić za twórcze, indywidualne podejście do problemu?
  • Mam trzecią w życiu maturzystkę i obawiam się, że będzie to moja trzecia w życiu nie zdana matura :cry: Panna jest gorsza niż mój obecny gimnazjalista. I jej mama, którą uczę od czerwca (z młodą było dopiero kilka spotkań).

    Może to wszystko ma związek z moim hasłem reklamowym "Angielski dla leniwców (dojeżdżam;)"? Widać nie wszyscy dochodzą do nawiasu :bk:

    Nawiasem mówiąc, poprzedni maturzyści zgłaszali się do mnie: M. - 4 miesiące przed maturą (i odwoływał przeciętnie co drugie spotkanie); X. - tak ze 3. Obaj b.kiepscy. Rzecz jasna, spotkania skończyły się po niedługim czasie :confused:

    Sorki za narzekanie, ale ulało mi się :shamed:

    [cite] agnieszkamama:[/cite]
    Najbardziej mnie rozwalają uczniowie, którzy przychodzą i mówią, że oni sobie"tylko z tą gramatyką nie radzą" a dni tygodnia nie znają i podstawowych czasowników(iść, dostać, dać itp.)

    O to, to właśnie :bk:
  • [cite] Katia:[/cite]

    Może to wszystko ma związek z moim hasłem reklamowym "Angielski dla leniwców (dojeżdżam;)"? Widać nie wszyscy dochodzą do nawiasu :bk:

    :bj:
  • Podjęłam decyzję,porozmawiam z mamą ucznia i powiem jej, że jeśli oni traktują te lekcje jako przygotowanie do matury, to ja się wypisuję, bo wg mnie i jego nauczycielki ma 1%szansy:confused:
    Kontynuować mogę lekcje, jeśli na celu mają powolne nadrabianie zaległości i pomoc w bieżących zadaniach szkolnych.
    Dzięki za wszystkie głosy.

    Jeśli są jeszcze jacyś nauczyciele, to zapraszam.
    Mile widziane opinie rodziców korzystających z pomocy korepetytorów
    Za co cenicie? Czego nie lubicie?
  • Miałem kiedyś ucznia, który 3 raz robił pierwszą klasę technikum.
    Znał wszystkie regułki na pamięć, ale za nic w świecie nie był w stanie policzyć zadania z mechaniki technicznej. Niestety nie mogłem go puścić za trzecim razem do 2 klasy.
  • I tak powinno być- szczerze. A teraz wszyscy w jakiś cudowny sposób zdają, bo nikt nie chce się za przeproszeniem bujać z papierologią, rodzicami, komisami itp, a efekt jest taki, że maturzysta się budzi w 3 kl. że nic nie umie- jakby wcześniej tego nie wiedział:confused: Powiem więcej, uważam, że przepuszczanie na litość, przepychanie uczniów, którzy mają problemy z kilku przedmiotów, jest niemoralne.
  • Drodzy angliści, jaki jest program w PL odnośnie czasownika MIEĆ po angieslku?


    znaczy się, czego uczą mądre książki szkolne odnośnie tego czasownika, chodzi mi zwłaszcza o czas teraź. i przeszły: zdania twierdzące, przeczące i pytające.

    Przepraszam, że tak lakonicznie, ale nie chcę Wam zasugerować odpowiedzi, czy jej przekierować na zły tor. Potem będę wyjaśniać o co mi chodzi.

    Senkju z góry :cool:
  • Na pewno jest bur..l z have- have got, przemieszane i dzieci/ludzie nie kumają, dzieci bardziej.
  • ano właśnie.

    ale co się podaje jako poprawną formę mieć/nie mieć w czasie teraź.? jak oceniają to na spr.?
  • nie wiem,nie pracuję w normalnej szkole,ale moim zdaniem w czasie ter.powinni uznać 2 formy.
  • o, a myslałam właśnie że pracujesz w szkole państwowej, pardon.

    No mnie tu właśnie do szału doprowadza, że się dzieci uczy, że jedyną dopuszczalną formą jest have got, i jak biedaki napiszą na spr. I don' t have, zdanie skreślone i zero punktów.

    Wrrr.

    No, wygadałam się. Frustrujące to po prostu jest.
  • No niestety taka jest szkoła i nas, w szkole językowej też to dobija. Dzieci chcą umieć regułkę, jak w szkole. I niestety to wygląda tak, że jak się uczy Past Simple, to zdanie :Kupiłem samochód pani tłumaczy I bought a car, a jak mają Present Perfect, to I have bought a car,nie ma uczenia w kontekście, ze zrozumieniem.
    Na pewno wielu nauczycieli dobrze uczy, ale niestety duża grupa strzela tzw.olewkę i stosuje system zero jedynkowy-według klucza-punkt albo nie. I takim sposobem ci, którzy coś umieją, dajmy na 2, 3 mają 1 taka jak lenie i totalnie niekumający.
  • otóż to, bardzo mnie to wkurza.

    odmówiłam pracy w szkole m.in. z tego powodu (oprócz głównych powodów rodzinnych), nie chciałam być tylko trybikiem w durnym systemie, prywatne lekcje dają mi możliwość decydowania, czego i jak uczę...

    chociaż może gdyby nie dzieci, pracę bym przyjęła, żeby poprawiać system od środka :dw:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.