Maciejka - pewnie, że można. Ale moim zdaniem to fantastyczny sposób nauczenia dzieci służby, tak jak poranne Msze chłopaków. Zbyt fajny, by z niego rezygnować. Do trzeciego dziecka świetnie się u mnie sprawdzał - a teraz już nie wolno.
Mam zle doswiadczenia z dziecinstwa w temacie. Nienawidzilam tych dni, kiedy musialam rano wstac, zeby isc po chleb do piekarni. Na szczescie bylo ich niewiele Isc do kosciola, na roraty - jak najbardziej. Wstawac rano po chleb (szczegolnie zima, albo gdy pada) - bezsensowny wisilek, jesli wystarczy zwykle o tym pomyslec poprzedniego dnia. Ale to moje prywatne zdanie.
Tak i sie jeszcze slowa mojej sp. babci przypomnialay, ze co jak co, ale chleb w domu musi byc. Nigdy nie wiadomo kto akurat przyjdzie i zastuka o pomoc. I uwazala to za obowiazek dobrej gospodyni. Takie troche inne spojrzenie na sprawe, ktore jakos mnie uksztaltowalo.
Dorwałam się do kompa - po pierwsze miło było gościć Małgorzatę na obiedzie - zdążyła nawet z naszą rodziną obejrzeć jakąś kreskówkę. Po drugie - też nie zdążyłam zadać pytania, a właśnie interesowało mnie czy rodzina Rosy nie jest pod lupą społeczną - mam na myśli zarówno sąsiadów, jak i instytucje społeczne. Po trzecie - kwestia tego chleba była bardzo wyraźnie wyjaśniona - nie chodzi o to, żeby on miał CIĘŻKI WYCISK w dzieciństwie, ale o odpowiedzialność za wspólnotę rodziny. Kiedy młody mówi, że mu się nie chce wstawać, to argumentem jest, że "Twoje rodzeństwo będzie głodne". Wspominał potem o tej motywacji Paweł Woliński (tak, tak, zostałam na jego wykładzie, ale byłam już przy samym wyjściu i wyszłam po zadaniu pierwszego pytania o metodologię badań. Tenże sam 6-latek pracuje nad swoją cnotą męstwa - ma pozwolenie na płacz tylko jeden raz dziennie (podczas gdy mógłby płakać co chwilę). To dopiero jest terror, no nie? A co do chleba... wyobrażacie sobie trzymać tyyyle chleba, żeby mieć na kolację i na śniadanie dnia następnego, gdy ma się tyle osób w domu? To trzeba mieć osobną szafę (dodając do tego "coś do chleba" Bardzo mi się podobał przykład z jej domu rodzinnego, gdzie też ich było 16. "Latem piliśmy ciepłą wodę, bo były upały, a nie było gdzie schłodzić tyle wody, by dla każdego wystarczyło, więc wszyscy pili ciepłą" - oczywiście cytat niedokładny. I teraz można mieć dwa spojrzenia - czy roztropne jest mieć tyle dzieci, żeby im w upał nie nastarczyć z chłodzeniem wody, czy raczej cieplejsza woda, ale we wspólnocie więzi jest "PICH-usiem". O tym też wspominał Paweł mówiąc o tym, że współczesni rodzice mówią, że ich nie stać na kolejne dziecko, bo ich nie stać na kolejny zestaw mega-gadżetów dla kolejnego konsumenta, który najlepiej, żeby "sam się sobą zajął albo spał".
@Wina, nie przesadzaj z tym miejscem (zreszta w czasie dnia tez gdzies to trzymac trzeba, czy nie?). Nam wystarcza cwiartka do polowki na dzien (w zaleznosci od rodzaju chleba), a jest nas czworka. I jak najbardziej rozumie idee nauki dzieci odpowiedzialnosci, sluzby itp. Ale czasem moze to byc strzal w stope. Wyobraz sobie, ze przychodzi czlowiek prosic o chleb (w moich okolicach rodzinnych do dzisiaj spotykane), a ty mowisz: prosze pana, my sie teraz w cnotach cwiczymy, prosze przyjsc jutro o 6:30.
Nie Maciejka, nie wyobrażam sobie że ktoś przychodzi do mnie w dzisiejszych czasach po chleb... prędzej przyjdzie zaoferować mi nową TV satelitarną... A nawet jakby przyszedł ktoś po chleb, to nic nie stoi na przeszkodzie, by mu dać parę złotych, żeby sam sobie poszedł do sklepu. Ja na ten przykład ma 6 osób w domu i chleba zużywamy różnie - w zależności od fazy. Natomiast bardzo często u nas w domu chleba nie ma... pojawia się na konkretny posiłek, głónie dlatego, że obecne kupne pieczywo dość szybko przestaje być jadalne, a zamiast czerstwieć - pleśnieje.
ja tego nie kwestionuję, po prostu nie widzę bezpośredniego związku między wychowaniem dzieci do służby rodzinie poprzez obowiązek kupowania chleba nawet przez 6-latka, a koniecznością abezpieczenia się posiadaniem ćwiartki bochenka dla hpotetycznego głodnego, który statystycznie raczej nie przyjdzie niż przyjdziel I co innego jest mieć "dyżurną ćwiartkę chleba", a co innego przechowywać zapas pieczywa dla takiej gromady ludzi, aby się najedli. Uważam zresztą, że nie o tym jest wątek - czy chleb kupować rano czy wieczorem (ja wolę rano), ale o czymś całkiem innym... kto nie załapał - trudno
Wyjątkowo zdaje mi się, że rozumiem, co @tatapafcia ma na myśli :-D Otóż, gdybym w naszym kraju wysyłała codziennie rano sześciolatka do sklepu po 4 kg pieczywa, to zaraz by się tym zainteresowała opieka społeczna, a potem pewnie Sąd Rodzinny. Choćby dlatego, że sześciolatek nie może przebywać w miejscu publicznym bez opieki osoby dorosłej. Na pewno też jacyś "życzliwi" zainteresowaliby się losem biednego wykorzystywanego dzieciątka, które musi dźwigać ciężkie zakupy (cóż, że szkolny plecak cięższy?) podczas, gdy leniwa i nieodpowiedzialna matka siedzi sobie w domu...
Przecież tak właśnie napisałem, ino w skrócie, i konkretniej - sam fakt, że ktoś może mieć tak egzotyczne anse jak nasza przedmówczyni, ni grzeje ni ziębi. Problemem jest, że nigdy nie wiadomo, czy nie zostanie to uzyte jako broń w celu jak piszesz.
Nie bardzo rozumiem.
Powszechne oburzanko w wątku o Elbanowskich i o szkole, że tornistry za ciężkie - a po informacji, że dziecko 6-letnie nosi chleby dla 20 osobowej rodziny - jakaś forma aprobaty.
Droga Redakcjo, jak to rozumieć?
Jak rozumieć czemu się łączy te fakty pomijając hektary oczywistości? To Ty wiesz jako autorka.
A ja sobie wyobraziłam, jaką oni muszą mieć lodówkę, żeby na bieżąco móc przechowywać jedzenie, zważywszy na klimat Hiszpanii.
A co do przynoszenia chleba przez sześciolatka...Mam podobne obawy co dziewczyny powyżej, że zareaz by się życzliwi zainteresowali tematem.
I jeszcze taka myśl o wychowaniu...Jakże trudno dziś wychować dzieci. Bo zewsząd podkreśla się jedynie prawa dzieci. A już jakiekolwiek nakładanie na nie obowiązków może być odbierane źle.
Dosłownie jakąś godzinę temu rozmawiałam ze znajomą siostrą nazaretanką- przy okazji poproszę o modlitwę w jej intencji (s.Róża), bo ma poważne problemy zdrowotne. Skarży się, że ciężko. Starsza jest i schorowana, ale musi ciężko pracować, bo nie ma komu. Co z tego, że powołania są? Co z tego, że młode siostry są, jak nie wytrzymują psychicznie. Depresja jest powszechna wśród młodzieży.
- "One nie wytrzymują obowiązków. Nie potrafią pogodzić pracy z modlitwą. Bo nikt ich tego w domu nie uczy. One przychodzą ze świata, gdzie wspólczesne wychowanie nie uwzględnia wartości pracy". Srarsze siostry są zahartowane psychicznie, ale sił brak." Tak mniej więcej mówiła.
I tak sobie pomyślałam o Rosie i jej dzieciach. I o naszej polskiej rzeczywistości.
I wciąż powraca pytanie...Jak wychowywać w tej naszej rzeczywistości?
co do przynoszenia chleba przez sześciolatka...Mam podobne obawy co dziewczyny powyżej, że zareaz by się życzliwi zainteresowali tematem.
I jeszcze taka myśl o wychowaniu...Jakżę trudno dziś wychować dzieci. Bo zewsząd podkreśla się jedynie prawa dzieci. A już jakiekolwiek nakładanie na nie obowiązków może być odbierane źle.
@Wina, nie przesadzaj z tym miejscem (zreszta w czasie dnia tez gdzies to trzymac trzeba, czy nie?). Nam wystarcza cwiartka do polowki na dzien (w zaleznosci od rodzaju chleba), a jest nas czworka. I jak najbardziej rozumie idee nauki dzieci odpowiedzialnosci, sluzby itp. Ale czasem moze to byc strzal w stope. Wyobraz sobie, ze przychodzi czlowiek prosic o chleb (w moich okolicach rodzinnych do dzisiaj spotykane), a ty mowisz: prosze pana, my sie teraz w cnotach cwiczymy, prosze przyjsc jutro o 6:30.
@Maciejka, no weź porównujesz spożycie chleba dużej rodziny do małej?
Toż ile Ci zjedzą małe dzieci Twoje? 2-3 kromki pewnie i to nie. Ty ile zjeść 1-2 kromki, Twój mąż pewnie to samo, to max możecie zjeść 7 kromek na posiłek, max podkreślam.
A Ty masz w rodzeństwie swoim brata? Ja mam!
I pamiętam ile On (sorry bracie) "żarł" w okresie dojrzewania - szkoła średnia, On dosłownie pochłaniał jedzenie: 3-4 kromki śniadanie, 8 kromek, albo z 10 nie raz do szkoły, 1-2 obiady (serio) i na kolację znów kilka kromek. Na raz potrafił zjeść 1 kg jabłek.
To mi wystarcza, żeby nie porównywać spożycia chleba u mnie z rodziną już choćby 6 dzietną, gdzie jest 2-3 dojrzewających chłopców.
A teraz ma ponad 180 cm wzrostu i waży niecałe 60 kg .
No dobra, to ciagniemy OT Tak, mam brata i on rzeczywiscie duzo jadl, ale to byl taki dmuchany chleb (niestety). U nas nie jest w stanie zjesc wiecej niz 3 kromki prawdziwego, ciezkiego chleba na sniadanie. Takie proste (pewnie po czesci mylne) przeliczenie zrobilam. Skoro 4 osoby jedza x chleba, to 16 osob je 4x chleba. Mozna dodac 1 bochenek na duzy apetyt ale to i tak nie wychodza jakies kosmiczne ilosci (4*0,5 +1 =3).
Miałam to samo napisać MonikaN, ale z perspektywy dorastających dzieci własnych a nie rodzeństwa. Żarłoczności brata jakoś nie pamiętam, pewnie mi nie przeszkadzało, bo nie moją lodówkę opróżniał Teraz mam dwójkę nastolatków i trzeciego, który powoli w chodzi w wiek żarłoczności. Ilości pochłaniane przez nich są faktycznie porażające.
@Maciejka, ale Twój brat zjada 3 kromki teraz, bo nie jest już nastolatkiem! Dorosli faceci już nie mają zapotrzebowania na taką ilość jedzenia - patrz mąż, brat, tata itd.
I obliczenia nic nie dadzą, bo jak Ci się trafi kilku żarłoków, to wiesz wyliczenia "se" możesz powiesić w ramkę.
@Cart&Pud, ja zauważyłam tą żarlocznośc, bo On żarł, a nic nie tył i często chciał zjadać mój obiad, to musiałam zauważać nie raz się dzieliłam, ale nie co dzień .
@MonikaN z ilosci pochlanianego jedzenia wynika, ze brat zostal nastolatkiem ) ale jednak duzo zalezy od tego co sie je: takiego prawdziwego chleba nie jestes w stanie duzo zjesc, biale, dmuchane pieczywo prosto z piekarni i mnie dobrze wchodzi (tez jestem w stanie 1/4 z maselkiem zjesc ), podobnie z makaronami (pelnoziarniste vs. z bialej maki) ryzem itp. No i wazne, co jesz do tego, ile warzyw, kasz, ogolnie rzeczy, po ktorych dlugo utrzymuje sie uczucie sytosci.
@Maciejka to powiem Ci jeszcze z innej strony. Znam osoby z bliskiego otoczenia, dorosłe, które potrafią i chcą i zjadają i nie tyją dużo domowego chleba, dużo mniej niż dmuchanego - kupnego.
Komentarz
Inna sprawa, że ja też nie rozumiem tego problemu, bo chleb piekę. :-D
Isc do kosciola, na roraty - jak najbardziej. Wstawac rano po chleb (szczegolnie zima, albo gdy pada) - bezsensowny wisilek, jesli wystarczy zwykle o tym pomyslec poprzedniego dnia. Ale to moje prywatne zdanie.
Dziewczyny, czy ten wywiad będzie gdzieś dostępny?
Takie troche inne spojrzenie na sprawe, ktore jakos mnie uksztaltowalo.
Po drugie - też nie zdążyłam zadać pytania, a właśnie interesowało mnie czy rodzina Rosy nie jest pod lupą społeczną - mam na myśli zarówno sąsiadów, jak i instytucje społeczne.
Po trzecie - kwestia tego chleba była bardzo wyraźnie wyjaśniona - nie chodzi o to, żeby on miał CIĘŻKI WYCISK w dzieciństwie, ale o odpowiedzialność za wspólnotę rodziny. Kiedy młody mówi, że mu się nie chce wstawać, to argumentem jest, że "Twoje rodzeństwo będzie głodne".
Wspominał potem o tej motywacji Paweł Woliński (tak, tak, zostałam na jego wykładzie, ale byłam już przy samym wyjściu i wyszłam po zadaniu pierwszego pytania o metodologię badań.
Tenże sam 6-latek pracuje nad swoją cnotą męstwa - ma pozwolenie na płacz tylko jeden raz dziennie (podczas gdy mógłby płakać co chwilę). To dopiero jest terror, no nie?
A co do chleba... wyobrażacie sobie trzymać tyyyle chleba, żeby mieć na kolację i na śniadanie dnia następnego, gdy ma się tyle osób w domu? To trzeba mieć osobną szafę (dodając do tego "coś do chleba"
Bardzo mi się podobał przykład z jej domu rodzinnego, gdzie też ich było 16. "Latem piliśmy ciepłą wodę, bo były upały, a nie było gdzie schłodzić tyle wody, by dla każdego wystarczyło, więc wszyscy pili ciepłą" - oczywiście cytat niedokładny. I teraz można mieć dwa spojrzenia - czy roztropne jest mieć tyle dzieci, żeby im w upał nie nastarczyć z chłodzeniem wody, czy raczej cieplejsza woda, ale we wspólnocie więzi jest "PICH-usiem". O tym też wspominał Paweł mówiąc o tym, że współczesni rodzice mówią, że ich nie stać na kolejne dziecko, bo ich nie stać na kolejny zestaw mega-gadżetów dla kolejnego konsumenta, który najlepiej, żeby "sam się sobą zajął albo spał".
I jak najbardziej rozumie idee nauki dzieci odpowiedzialnosci, sluzby itp. Ale czasem moze to byc strzal w stope. Wyobraz sobie, ze przychodzi czlowiek prosic o chleb (w moich okolicach rodzinnych do dzisiaj spotykane), a ty mowisz: prosze pana, my sie teraz w cnotach cwiczymy, prosze przyjsc jutro o 6:30.
A nawet jakby przyszedł ktoś po chleb, to nic nie stoi na przeszkodzie, by mu dać parę złotych, żeby sam sobie poszedł do sklepu.
Ja na ten przykład ma 6 osób w domu i chleba zużywamy różnie - w zależności od fazy. Natomiast bardzo często u nas w domu chleba nie ma... pojawia się na konkretny posiłek, głónie dlatego, że obecne kupne pieczywo dość szybko przestaje być jadalne, a zamiast czerstwieć - pleśnieje.
Uważam zresztą, że nie o tym jest wątek - czy chleb kupować rano czy wieczorem (ja wolę rano), ale o czymś całkiem innym... kto nie załapał - trudno
Jak rozumieć czemu się łączy te fakty pomijając hektary oczywistości? To Ty wiesz jako autorka.
Ale rzeczywiscie, offtop sie zrobil.
@Maciejka, no weź porównujesz spożycie chleba dużej rodziny do małej?
Toż ile Ci zjedzą małe dzieci Twoje? 2-3 kromki pewnie i to nie. Ty ile zjeść 1-2 kromki, Twój mąż pewnie to samo, to max możecie zjeść 7 kromek na posiłek, max podkreślam.
A Ty masz w rodzeństwie swoim brata? Ja mam!
I pamiętam ile On (sorry bracie) "żarł" w okresie dojrzewania - szkoła średnia, On dosłownie pochłaniał jedzenie: 3-4 kromki śniadanie, 8 kromek, albo z 10 nie raz do szkoły, 1-2 obiady (serio) i na kolację znów kilka kromek. Na raz potrafił zjeść 1 kg jabłek.
To mi wystarcza, żeby nie porównywać spożycia chleba u mnie z rodziną już choćby 6 dzietną, gdzie jest 2-3 dojrzewających chłopców.
A teraz ma ponad 180 cm wzrostu i waży niecałe 60 kg .
Tak, mam brata i on rzeczywiscie duzo jadl, ale to byl taki dmuchany chleb (niestety). U nas nie jest w stanie zjesc wiecej niz 3 kromki prawdziwego, ciezkiego chleba na sniadanie. Takie proste (pewnie po czesci mylne) przeliczenie zrobilam. Skoro 4 osoby jedza x chleba, to 16 osob je 4x chleba. Mozna dodac 1 bochenek na duzy apetyt ale to i tak nie wychodza jakies kosmiczne ilosci (4*0,5 +1 =3).
Żarłoczności brata jakoś nie pamiętam, pewnie mi nie przeszkadzało, bo nie moją lodówkę opróżniał
Teraz mam dwójkę nastolatków i trzeciego, który powoli w chodzi w wiek żarłoczności.
Ilości pochłaniane przez nich są faktycznie porażające.
@Maciejka, ale Twój brat zjada 3 kromki teraz, bo nie jest już nastolatkiem! Dorosli faceci już nie mają zapotrzebowania na taką ilość jedzenia - patrz mąż, brat, tata itd.
I obliczenia nic nie dadzą, bo jak Ci się trafi kilku żarłoków, to wiesz wyliczenia "se" możesz powiesić w ramkę.
@Cart&Pud, ja zauważyłam tą żarlocznośc, bo On żarł, a nic nie tył i często chciał zjadać mój obiad, to musiałam zauważać nie raz się dzieliłam, ale nie co dzień .
Ludzie, pieczcie chleb!
mspanc