Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!
Leży i kwiczy ale to każdy wie. U mnie znaczy się. Młody miał jechać na kilka dni do babci, oczywiście już zdązył zrobić awanturę od rana, mimo zakazu włączył komputer a ma karę. Poza tym odpowiada mi "zamknij się" itd. Udaje że nie słyszy jak do niego mówię.Zapowiedziałam że nie jedzie a kara przedłużona ( na komp i telefon) jest jeszcze do dwóch tygodni.
Młody jest pewien że mu pozwolę pojechać bo przecież babcia brała specjalnie wolne to nie mogę ( jego zdaniem) tego jej zrobić.
Podobnie było jak miał nie jechać z babcią na wakacje w końcu pojechał bo przecież już zapłaciła i była wielce obrażzona. Na sugestię że jej oddam pieniądze przestała się odzywać. Zrobiłam błąd bo utwierdziłam go w tym że przeciez ma rację, jak mogłabym i tym razem zrobić babci coś takiego.
Babcia oczywiście tym razem już też się obraziła!!!!
Dla mnie o tyle lepiej że towarzystwo w jakil babcia a zatem i syn spędzili wspomniane wakacje woła o pomstę do nieba. Trzynastolatek palący i pijący !!!! Zresztą nie tylko 13, jakiś młodszy tylko pił ale nie palił!!!
Komentarz
Możesz mu powiedzieć, że porozmawiałaś z babcią i obie ustaliłyście, że jeśli on w tej chwili nie zmieni swojego zachowania i nie wyłączy komputera oraz nie przeprosi Cię za odzywkę ,, zamknij się " to nigdzie nie jedzie, babcia zmieni plany bo nie będzie nigdzie jechała z tak niegrzecznym chłopakiem i narażała się na wstyd, jeśli on tak będzie robił lub odzywał do babci lub innych ludzi.
Wyznacz mu granice ale nie wdawaj się w pyskówy.
2. w kwestii nieposłuszeństwa i pyskowania potomka - skonsultuj się z mężem, żeby ustalić Wasze wspólne działanie - bo wychowujecie go oboje
3. nie puszczać go samego do babci - której należy łopatologicznie wytłumaczyć czego nie akceptujecie - to także powinien być Wasz wspólny front razem z mężem
trudno mi radzic konkretnie bo ja male dziecko jeszcze mam i ewentualnie groze ze jak zebów nie umyje to do dentystki nie pojdzie swojej, tylko znajde pana dentyste :P
Idusia, kiedys tez mialam taką akcję - olewanie po i przy kontakcie z babcia.... na zasadzie "bo babcia po naszej stronie"
Powiedzialam, chłopakom, ze albo odwiedziny u babci sie beda odbywac zgodnie z naszymi a nie babcinymi zasadami albo nie bedzie wcale tam jeżdził. Trwałam twardo przy swoim, to samo zapowiedziałam babci, mąż tak samo..... ("to my jestesmy rodzicami i prosimy szanowac nasze decyzje i nie podważać ich przy dzieciach nawet jak jej sie wydają głupie, bo inaczej bedziemy zmuszeni ograniczyc im kontakty, a tego bysmy nie chcieli. Nie moze być tak jak jest, bo on ma przez to problemy w domu, a my z nim")
Na razie jest OK.
Kiedy wszyscy siedzieliśmy przy stole, opowiedziałam parę jej wybryków, mąż potwierdził i powiedziałam, że po pierwsze nie podoba mi się taka marchewka za wykonywanie solidne swoich obowiązków i że było to obiecane bez naszej zgody, wobec tego nie dołożę do tego ani złotówki, ale przede wszystkim jeżeli jej zachowanie wobec rodziców się nie zmieni, to mimo obietnicy i nawet dobrych ocen za rok - NIE WYRAŻAM ZGODY NA TEN WYJAZD. Dziadkowie trochę się zszokowali, ale że byli świadkami jej zachowania - to stanęli po naszej stronie. Potem mieli trochę nadziei, córka u nich zachowywała się ostatnio wzorowo, babcia nakupiła jej ubrań (całkiem niepotrzebnych i szkoda było kasy, a z szafy się wysypuje), a kiedy ją przywieźli, zobaczyli jaka jest agresywna wobec nas i brata i babcia się załamała, że to wzorowe zachowanie było związane z oczekiwaną nagrodą. Jeszcze zanim to nastąpiło, próbowały obie mi pokazać zakupy i babcia czekała na pochwałę. Powiedziałam, że nie będę się wypowiadać na temat bezsensownego wydawania jej pieniędzy, ale lepiej nie poruszajmy tego tematu, bo aprobaty z mojej strony nie usłyszą, a mogę wybuchnąć. Tym sposobem babcia przekonała się na własnej skórze, że rodzice znają swoje dzieci nieco lepiej, chcą dla nich dobrze, a z kolei dzieci doskonale potrafią udawać ofiary represji rodziców przed dziadkami.
Moje dziecko (lat 14) było na tyle sprytne, że w czasie jakiegoś konfliktu zadzoniło tym razem do mojej mamy i siostry i się skarżyło, po czym z triumfem powiedziała mi, że cała moja rodzina trzyma jej stronę. Mama i siostra dzwoniły potem i próbowały mnie ustawić. W ogóle nie wchodziłąm w dyskusję z osobami, które żyją na drugim końcu Polski i jeszcze nie mają własnych dzieci (siostra). Ograniczyłam się tylko do stwierdzenia, że mam inteligentne dziecko, że jest prawda czasu i prawda ekranu oraz, że to ja za nią odpowiadam.
Teraz córka pojechała na miesiąc wakacji bez telefonu komórkowego, bo tak zdecydowaliśmy. Utrudnia to trochę kontakt z nami, jest zresztą chyba jedyna bez komórki, ale uważam, że taka lekcja dobrze jej zrobi.
W gruncie rzeczy to dobre dziecko, ale od pół roku hormony ją przerastają, a ja nie potrafię jej pomóc, bo mam na głowie maluchy.
przerastają, a ja nie potrafię jej pomóc, bo mam na głowie maluchy."
Przepraszam jeśli Cię urażę ale nigdy nie mów i nie pisz ,, bo mam na głowie maluchy" dlatego,że to jest ucieczka, wykręt a przecież ta starsza też jest Twoim dzieckiem ( a nie twojej matki czy siostry) i też wymaga opieki i pomocy szczególnie w trudnym dla niej okresie, gdy za bardzo nie wie co sie z nią dzieje. Czasem większe dzieci potrzebują więcej wsparcia niż maluchy.
Po za tym kto jak nie Ty ją zrozumie? Przecież Ty już byłaś w tym wieku, przechodziłaś to.
Wiem to z doświadczenia a nie z książek co prawda, ale Windo jeśli twoja córka nie znajdzie wsparcia u Ciebie to poszuka sobie gdzie indziej co może być niebezpieczne dla niej a po za tym ciężko ci się będzie z nią dogadać.
Owszem, ja mogę jej pomóc, bo też pamiętam, że czułam się niekochana w tym wieku, z powodu surowości i rygoru rodziców (też byłam najstarsza). Teraz jestem im wdzięczna, że ukształtowali w ten sposób mój charakter, uratowali przed głupotami, co nie udało się z moim młodszym rodzeństwem. Jestem przekonana, że zasady, których stosowanie bywa dla dzieci czasem nawet bolesne, ostatecznie zwracają się w ich dorosłym życiu.
A tak naprawdę to najbardziej "zaniedbany" jest mój siedmiolatek, bo on ma naturę ugodową. O coś poprosi, ja mu mówię "za chwilę", zapomnę, a on się nie naprzykrza. Wieczorem mówię, no to myjemy zęby i wtedy on nieśmiało przypomina, że np. wcześniej pytał, czy może zjeść coś tam... Zawstydza mnie swoją pokorą i cichością.
edit: jeszcze tylko raz podkreślę, że to się zadziało pół roku temu, kiedy zaczęła miesiączkować i to nie jest stan permanentnej wojny, bywają okresy lepsze i gorsze. Pod koniec roku szkolnego był kryzys, myślę, że była też zmęczona szkołą, a ja zaawansowaną ciążą
kiedy zaczęła miesiączkować i to nie jest stan permanentnej wojny,
bywają okresy lepsze i gorsze. Pod koniec roku szkolnego był kryzys,
myślę, że była też zmęczona szkołą, a ja zaawansowaną ciążą
A dziwisz się? Miesiączkowanie to chyba najgorsza rzecz w życiu małolaty, boli brzuch jak cholera i nikt cię nie rozumie. W dodatku przeszkadza rozrastające się cielsko tu i ówdzie to i może budzić frustrację, złość dziewczyny na samą siebie. Może nie u każdej ale bywa zwłaszcza u katoliczki.
:O
ja swojej miesiączki oczekiwałam jak "kania dżdżu", ponieważ dostałam ją dopiero w ósmej klasie.
A ból brzucha był tylko cudownym dowodem, jaka to ja jestem teraz prawdziwa kobieta miotana siłami natury. I katoliczka jestem żeby nie było.
I teraz inny przykład konsekwencji swojego zachowania, sprzed 2 miesięcy. chcieliśmy jej kupic dobry, zdrowy fotel do biurka, zabraliśmy do sklepu, daliśy wybór spomiędzy trzech, które spełniały nasz podstawowy warunek (dziecko jest rehabilitowane na kręgosłup). Ona wskazała na inny - droższy a przy tym mniej wygodny. Prosiliśmy, żeby podjęła decyzję w ramach trzech modeli, przestała sie odzywać. Wróciliśmy do domu z niczym, nie kłóciliśy się, nie kupiliśmy niczego na siłę. Po kilku dniach, w czasie relaksu z tatą wyznała, że ten nasz (wskazaliśmy, który z tych 3 jest najlepszy wg nas) najbardziej się jej podobał i był najwygodniejszy, ale nie mogła sie do tego przyznać, żeby wyszło na nasze. Za tydzień specjalnie pojechaliśmy po ten fotel - to nie był sklep za rogiem, ale fotel byl sprzedany (drugi z naszego wyboru też) i okazało się, że następny może być za miesiąc. Tym samym, mimo nawet naszych chęci nie udało się i swoją postawą sama zrobiła sobie kuku. Fotela nie ma do tej pory, bo zaczęły sie wakacje, remont i trzeba było przesunąc środki, przynajmniej na razie. I tę lekcję przerobiliśmy także na rozmowie. Że zawsze warto pomysleć, co z mojego działania wyniknie dla mnie i czy to ja ostatecznie nie strzelę sobie w kolano. Ja wiem, że to jest okres nauki tej sztuki i że nieraz nie wyjdzie, staram sie ostrzegać, uprzedzać, prosze o roztropność, ale na siłę nie zatrzymam i z bólem serca, z takim przekonaniem, że i ja tracę (bo trzeba po fotel jeszcze raz pojechać,a to sa koszty) - pozwalam, by odczuła skutki złego wyboru.
Ja sie na niej nie mszczę, nie wyżywam, nawet jak jest b. przykra (rozumiem te hormony, choć pewnych rzeczy swojej matce nie miałam odwagi wykrzyczeć), mnie nie cieszy jej smutek, ale równiez z tego powodu, żeby nauczyła sie życ z innymi, musimy pozwolić jej sie ukarać konsekwencjami tego, że się wścieknie, zagniewa itd, itp... ktoś, kto jej nie kocha i mu na niej nie będzie zależało, nie będzie dla jej wybuchów taki pobłażliwy...
Ale to wszystko sa incydenty, zwykle to pogodna dziewczyna, pomocna, brat jeden ją uwielbia, a drugi zawsze upomina się również o nią i dla niej. No i przypomina mnie w młodości...