Siedzi dwóch facetów w pracy po godzinach. Jeden patrzy na zegarek i mówi: - No, już 20.00. Czas wracac do domu. Na co drugi odpowiada: - Ja poczekam jeszcze kwadrans to i pies bedzie wyprowadzony.
Moj maz kiedys nie spieszyl sie tez do domu i wychodzac "na chwile" nie wracal kilka godzin.
Jak wracal to oczywiscie dom lśnił a ja byłam wściekła.
Teraz to wspomina: "To nie był mój dom, ani nawet nasz. To był Twój dom, bo Ty w nim robiłaś wszystko. Czułem sie całkiem zbędny"
Teraz jest inaczej.
Mój Wybawca, mój Rycerz codziennie spieszy sie do domu, bo wie, ze ja "jade na rezerwie" - a w progu słyszy "Dobrze, ze już jesteś, dziękuje" ..... i rozjęczaną ferajne "bierze na klatę". Bo żona potrzebuje odpocząć....
Cudownego Męża mam, dziekuję Bogu za depresję i nerwicę.
Dzięki nim mój Maż ma możliwośc bycia mężem (podpora) i ojcem (opiekun).
Bo ja z tych wiedźm, niestety, jestem.
[dla niewtajemniczonych - "kobiety dzielą się na dwie grupy: niewiasty i wiedźmy. Wiedźmy to te, co zawsze wszystko wiedzą lepiej" - Pulikowski]
- wytresować skarpetki coby same wskakiwały do pralki/kosza
-chodzić bez skarpetek
ewentualnie całkiem przyziemnie jak większość ziemian -zanosić je do pralki/kosza
Był czas, że walczyli o ostatnią czystą parę skarpetek
Zresztą w ogóle mieli manię nieznoszenia brudów do kosza
Dziś już problemów nie ma - noszą do prania, wiedzą, że wypiorę tylko to co mam w koszu
Podobnie z brudnymi naczyniami, miałam w zlewie to umyłam, resztę olewałam, jak dostali kilka razy w jednorazówkach, poparzyli paluchy to się nauczyli.
Mąż lubi gotować i gotuje częściej niż ja, dla mnie zostawiał "ogarnięcie' kuchni po swoim urzędowaniu w niej, nie musiał zmywać, więc łyżeczek, talerzyków w cholere upaćkanych było.
Zastosowaliśmy na poczatku system - jeden gotuje , drugi zmywa ( dla mnie bez zmian, ale M miał zmywać po moim gotowaniu ).
Więc , jak przyszła moja zmiana na gotowanie, postarałam się zostawić pierdylion naczyń, sztućców itp, oczywiście bardzo był zdziwiony, że gotując jedną potrawę tyle różniastych rzeczy się ubrudziło.
Skwitowałam, że uczę się od najlepszych, zrozumiał
Dziś, zmywa ten, który gotuje.
Śniadania w tygodniu- Młody robi sam łącznie ze śniadaniem do szkoły, jak chce żeby Go zawieźć do szkoły, herbata już na mnie czeka na stole zanim otworze drugie oko.
Jeśli Go nie zawożę, czyli gniję w łóżku ile się da, tradycyjnie, śniadanie pod nos przynosi mąż ( nie pamiętam kiedy robiłam ostatnio śniadanie ).
W weekendy w sumie też mąż robi, tyle że już dla wszystkich, czasem Młody poszaleje w kuchni z rana
edit:
dopis na prośbę męża, przeczytał przez ramię , poprosił o małe sprostowanie, z obawy, że zaczną Go nazywać "Marysią"
Otóż, powiedział coś mniej więcej takiego :
" gotuje częściej od mojej żony, bo ..... na miłość Boską, jak można jeść ciecierzycę, soczewicę, udziwnione makarony ( moja ukochana putanesca - dop. mój ), chude zupy, sałaty itp, nam facetom nie przystoi jeść takie rzeczy"
i
"nie rób ze mnie takie per porządnego faceta, robię dużo rzeczy tylko i wyłącznie dlatego, żebyś nie warczała na mnie"
Bylam dzis w bibliotece i bardzo sie zdziwilam ile to ksiazek o prowadzeniu domu jest:"spytaj mame", "systemy", "kazda plama jest do odmycia" itp. Nie wzielam ani jednej
Mnie udało się wreszcie męża przekonać że natychmiastowe ( po użyciu) włożenie naczyń do zmywarki ma sens. Tak to ja wkładałam jak byłam a jak on to oczywiście wszystdko lądowało w zlewie. W końcu jeden dzień wysprzatałam kuchnię na błysk i pochowałam nbaczynia do zmywarki a na drugi dień w tejże lśniącej kuchni zostawiłam nacynia na wierzchu, obejrzał efekt i teraz sam wszsto do zmywari wkłada prawie że wyrywając mi np. ubek jeszcze w trakcie picia.
u mnie się nigdy nie uda - nie działa żadna perswazja.
Mój nie widzi bałaganu. Norrrrmalnie NIE WIDZI! Muszę palcem pokazywać...
U mnie jeden synek i tatuś czyszczą podobnie odkurzaczem, normalnie jak by w ogóle machina nie ciągła śmieciorów. Po ich porządkach mogę lecieć od początku.
Normalnie się rozczuliłam, źle chłopinę tyle lat wychowywałam. Ogólnie zgodny jest i w niedzielę budzi mnie kawką, ale taki do roboty w domu to on aż wyrywny nie jest.
Normalnie się rozczuliłam, źle chłopinę tyle lat wychowywałam. Ogólnie zgodny jest i w niedzielę budzi mnie kawką, ale taki do roboty w domu to on aż wyrywny nie jest.
matko,nie wyobrażam sobie,żeby mi mąż w domu sprzątał,
ma prace a czas wolny spędza z dziećmi i ze mną ,nie ze szmata po mieszkaniu,
A u mnie się to sprawdza. Szczególnie, że często razem z chłopakami mąż myje łazienki i wc. Mało tego, chłopaki jakoś mniej się buntują przed pomocą w domu gdy widzą, że tata również sprząta. A przez to, ze sprzątają bardziej cenią porzadek i... do wc lepiej trafiają.
Komentarz
A mi sie dowcip przypomniał:
Siedzi dwóch facetów w pracy po godzinach. Jeden patrzy na zegarek i mówi:
- No, już 20.00. Czas wracac do domu.
Na co drugi odpowiada:
- Ja poczekam jeszcze kwadrans to i pies bedzie wyprowadzony.
No, ale taka jest prawda. Mój mąż też wie, że jest potrzebny, że bez niego to bym padła w pół drogi... i pewnie dlatego taki chętny do pomocy.
Ja w tygodniu robię, za to M rozwozi dziatwę z rana... robiąc 30km. Więc już mu daruję.
Rachunek sumienia dla żon?
No, żeby misiów z facetów nie zrobiły. Choć ja nie miałabym nic przeciwko temu, by mój częściej się w kuchni udzielał.
)
)