Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Prymas Peru zakazał udzielania Komunii św. na rękę

edytowano kwiecień 2008 w Arkan Noego
PapaNews: Wasza Eminencjo, czym jest prawdziwa liturgia?

Jan kard. Thorne, metropolita Limy i prymas Peru: Powiem krótko: Jest obliczem prawdziwej wiary. To nie jest zaledwie jakiś zewnętrzny obrzęd ujęty w formalizm, ale jest to radosna celebracja Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Dlatego taka ważna jest właściwa i godna celebracja Mszy świętej, wierna kanonom Kościoła, przede wszystkim przez szacunek dla Pana Jezusa. Cieszę się, że Ojciec święty Benedykt XVI bezustannie zwraca na to uwagę.

Ostatnimi czasy wzrasta zaniepokojenie nadużyciami liturgicznymi. Jak Eminencja tłumaczy ten trend?

Utraciliśmy poczucie grzechu, stąd nadużycia również podczas ofiary Mszy świętej, pojawiają się różne wywrotowe trendy w myśleniu, również w Kościele, toleruje się i usprawiedliwia kreatywnością różne kontrowersyjne pomysły i obszerne celebracje liturgiczne. Myślę, że jakaś część odpowiedzialności za to spada na Kurię Rzymską po Drugim Soborze Watykańskim, na rozluźnienie w ramach swoistej interpretacji Soboru. Ta sytuacja wymaga natychmiastowej naprawy, myślę że wertykalny wymiar Eucharystii jest absolutnie niezbędny, aby wierni zrozumieli ten wielki dar Chrystusa. Obecnie wierni są często gorszeni różnymi Mszami przekształconymi w show, podczas których w imię wolności i kreatywności uprawia się różne odmiany nieprawości.

Pomówmy o sposobach udzielania Komunii Świętej

I znowu, "rozluźnienie zasad" przez wielu kapłanów obniża w oczach wielu katolików wartość Eucharystii. Osobiście uważam, że najlepsza metoda udzielania Komunii świętej to udzielanie jej na język. W mojej archidiecezji zabroniłem udzielania Komunii na rękę, ponieważ w przeszłości znajdowaliśmy na posadzkach kościołów wiele konsekrowanych Hostii lub ich fragmentów.
«13456

Komentarz

  • To temat, który siedzi mi w głowie, choć sama zdecydowana jestem, że nie przyjmę Pana Jezusa na rękę. Ale mam wielu gorąco wierzących przyjaciół, dla których Komunia na rękę jest ogromnym przeżyciem. Za każdym razem. I stąd rozterki.

    CZytałam w okolicy Wielkanocy Brandstaettera i dzieki temu przypomniałam sobie, co Jezus powiedzial do Magdaleny, gdy spotkała Go już zmartwychwstałego i chciała paśc Mu w ramiona, jak za czasów, gdy był człowiekiem-Mistrzem wśród nich:

    Noli me tangere!
    Nie dotykaj mnie!

    Czy to to samo, co Chrystus ukryty w Komunii? Nie wiem. Ale pomimo wielkiego pragnienia, by dotknąć Go, nie mam śmiałości. I cieszy mnie, gdy spotykam kapłanów równie onieśmielonych.
  • Prymas Peru zakazał udzielania Komunii św. na rękę
    I Bogu dzięki!

    Ech ta współczesna mania dotykania wszystkiego i kuszenie do przekraczania granic... :tongue:
  • A ja nie mam z tym problemu,tu w Irlandii wiekszosc ludzi przyjmuje Jezusa na reke i nie widze w tym nic zlego,slucham biskupa miejsca w ktorym zyje i On sam tak rozdaje komunie sw.Czemu robic problem tam ,gdzie go nie ma.Czy Jezusowi umniejszam w jakis sposob tym,ze przyjmuje Go na reke?Nie.
  • Komunia na rękę czyli historia nieposłuszeństwa

    Biskup Juan Rodolfo Laise
    Bp Juan Rodolfo Laise OFMCap (ur. 1926) otrzymał
    sakrę biskupią w roku 1971 i w tym samym roku został
    ordynariuszem diecezji San Luis w Argentynie.

    Wprowadzenie i rozpowszechnianie w całym świecie praktyki Komunii na rękę było najcięższym nieposłuszeństwem wobec władzy papieskiej w ostatnich latach. Nie wolno nam pozostać obojętnymi wobec tej sprawy.

    Aż do 26 kwietnia 1996 roku Episkopat argentyński był jednym z nielicznych, które nie zaakceptowały praktyki udzielania Komunii świętej na rękę. Tego dnia podczas 71. Zebrania Konferencji Episkopatu Argentyny praktyce tej udało się uzyskać niezbędne głosy, jakich nie mogła zebrać podczas posiedzeń w poprzednich latach.
    Dnia 19 czerwca Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Argentyny obwieścił listem protokolarnym nr 319/96, że tego dnia otrzymał pozytywną odpowiedź Rzymu na złożoną prośbę. Treść tego listu dawała do zrozumienia, że zarówno owa prośba, jak i odpowiedź, jaką nań udzielono, miały dotyczyć wszystkich diecezji reprezentowanych w Konferencji Episkopatu.
    List mówił: "W związku z tym Komisja Wykonawcza Konferencji Episkopatu Argentyny uznała za słuszne, by wyznaczyć na najbliższego 15 sierpnia, w Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, datę wprowadzenia tej praktyki w sposób jednolity we wszystkich naszych diecezjach i prałaturach... Przewodniczący Konferencji Episkopatu Argentyny informuje więc, że dekret zezwalający na sposób udzielania Komunii świętej na rękę wejdzie w życie począwszy od najbliższego 15 sierpnia".

    Wspomniany list był jedynym zawiadomieniem, jakie otrzymaliśmy my, biskupi. Byłem zdumiony, że nie dostaliśmy tekstu dekretu Kongregacji Kultu Bożego. Poprosiłem więc o niego Katolicką Agencję Informacyjną, podległą Kurii Arcybiskupiej w Buenos Aires. Agencja ta jednak otrzymała również jedynie wspomniany list Sekretarza Konferencji Episkopatu. Udało mi się w końcu otrzymać, faksem, tekst dekretu, który ujawnił rzeczywistość zupełnie odmienną od tego, co myśleliśmy. To nowe zarządzenie nie było wprowadzone bez ograniczeń, ale "ad normam", według instrukcji O sposobie udzielania Komunii Świętej, znanej też pod nazwą Memoriale Domini. Przestudiowałem więc rzeczoną Instrukcję w "Acta Apostolicae Sedis" i stwierdziłem, że list, nierozerwalnie związany z Instrukcją ("Instructio completur, in re pastorali, Epistula") mówi, że zakaz udzielania Komunii Świętej na rękę jest podtrzymany, jednak tam, gdzie sposób ten został już wcześniej wprowadzony i zakorzenił się "Ojciec Święty... uznaje, że... każdy biskup, w zgodzie z zasadą roztropności i własnym sumieniem, może wyrazić zgodę na wprowadzenie w swojej diecezji nowego obrzędu udzielania Komunii Świętej" ("Acta Apostolicae Sedis" 61/1969/546). W ten sposób uświadomiony, że to do mnie należało podjęcie decyzji i że odpowiedzialność wynika z mojego rozeznania, zacząłem studiować temat, a zwłaszcza instrumenty prawno kanoniczne, które są tu decydujące. Doszedłem do wniosku, że ta nowa praktyka nie była zamierzona przez Stolicę Świętą i że nie stanowiła ona części posoborowej reformy liturgicznej. Została jedynie wydana na nią zgoda, i to na skutek natarczywych i upartych nalegań kilku Konferencji Episkopatu (głównie z krajów protestanckich), po wcześniejszym jej wprowadzeniu, co było ewidentnym nadużyciem, a czemu nie można było się przeciwstawić pomimo protestów i zakazów Rzymu. Dokładnie sprawdziłem, że nie istnieje żaden inny dokument Stolicy Świętej późniejszy od Memoriale Domini, w którym ta możliwość wprowadzania nowej formy Komunii byłaby rozszerzona.
    Poddałem tę kwestię dyskusji wśród kapłanów, ponieważ to oni informowali mnie od początku o swoim zaniepokojeniu. Efektem tej dyskusji był dekret diecezjalny, w którym zdecydowałem się odpowiedzieć na prośbę Papieża i gorliwie podporządkować się obowiązującemu prawu.
    Tym niemniej, mojego ducha dręczyło jedno pytanie: Jak to się stało, że chociaż Memoriale Domini jest jedynym obowiązującym prawem, prawie wszyscy przyjęli praktykę Komunii na rękę jako zwykłą opcję proponowaną przez Kościół? Pragnienie znalezienia odpowiedzi na to pytanie zaprowadziło mnie do przestudiowania historii tej praktyki. Tutaj prezentuję streszczenie moich poszukiwań.

    Motywy zaniechania i przywracania

    W starożytności wierni otrzymywali Ciało Chrystusa do ręki, nic jednak nie wskazuje na to, aby praktyka taka została wprowadzona dla jakichś szczególnych motywów. Był to jedynie odwieczny obyczaj. Między innymi to właśnie w ten sposób Chrystus podczas Ostatniej Wieczerzy dał Swoje Ciało uczniom (którzy byli zarazem biskupami). Tym niemniej, w późniejszych czasach Ojcowie Kościoła zauważyli, że ten sposób przyjmowania Ciała Pańskiego jest nieodpowiedni. Łatwo dojść mogło do sytuacji, w której kilka okruszyn "tego, co jest cenniejsze od złota i drogocennych kamieni - jak mówi św. Cyryl Jerozolimski - pozostało na rękach i upadło na ziemię". W miarę rozwijania doktryny o realnej obecności Chrystusa tak wzrastał szacunek do Najświętszego Sakramentu, że obyczaj podawania konsekrowanych komunikantów bezpośrednio do ust wiernych rozprzestrzeniał się coraz bardziej. Dysponujemy bardzo starożytnymi świadectwami takiej praktyki, jednak między IX a X wiekiem stała się ona jedyną, ponieważ była doskonalsza i lepiej przystosowana do godności tak wielkiego Sakramentu. W tym samym czasie zaczęto zakazywać i drugiego sposobu udzielania Komunii, pierwotniejszego i mniej doskonałego.

    Wówczas dotyczący wiernych zakaz dotykania Najświętszej Eucharystii rękami stał się powszechny tak w kościołach Zachodu, jak i Wschodu, i służył jasnemu wyrażeniu, w odniesieniu do Sakramentu, dwóch sprecyzowanych doktryn wiary: realnej, substancjalnej i trwałej obecności Chrystusa, prawdziwego Boga, w konsekrowanej Hostii i w każdej jej cząstce, jakkolwiek byłaby mała, oraz istotnej różnicy między wiernym i kapłanem, który, jak miał powiedzieć później Jego Świątobliwość Jan Paweł II, ma "przywilej dotykania Świętych Postaci i rozdzielania ich ze swych rąk" (Papież mówi także - w Dominicae Caenae - że ta istotna różnica jest ukazana w sposób wyrazisty przez "obrzęd namaszczenia dłoni w naszych łacińskich święceniach, jak gdyby te dłonie potrzebowały szczególnej łaski i siły Ducha Świętego!"). Owo podwójne znaczenie jest tak związane z rytem Komunii, że reformatorzy protestanccy, którzy negowali obie te doktryny (Realną Obecność i kapłaństwo), w reakcji na obrządek tak jasno ukazujący doktrynę katolicką, wracali do praktyki pierwotnej.

    Martin Bucer, zwolennik reformy anglikańskiej, mówi tak:
    Nie ma wątpliwości, że praktyka polegająca na niepodawaniu tych sakramentów do ręki wiernym wynika z dwóch nadużyć: po pierwsze z fałszywej czci, którą, jak uważają, oddają tym sakramentom, i po drugie z przewrotnej arogancji księży, którzy z powodu namaszczenia święceń pretendują do posiadania większego stopnia świętości, niż Lud Chrystusowy".
    "Jest oczywiste, że Chrystus podał święte symbole Apostołom do ręki. Nikt, kto czytał dawne pisma, nie może mieć wątpliwości, że taka była praktyka Kościołów aż do narzucenia tyranii rzymskiego Antychrysta".
    "Ponieważ zaś winniśmy nienawidzić wszelkich nadużyć Antychrysta rzymskiego i powrócić do prostoty Chrystusa, Apostołów i dawnych Kościołów, chcę, by nakazano pastorom i przewodnikom ludu, aby każdy nauczał, że jest nadużyciem i złem myślenie, że ręce tych, którzy rzeczywiście wierzą w Chrystusa, są mniej czyste, niż ich usta lub że ręce kapłanów są świętsze niż ręce świeckich w tym sensie, że byłoby źle lub mniej poprawnie, jak uważało dawniej wielu ludzi, gdyby świeccy otrzymywali ten sakrament do ręki.
    "Chciałbym - dodaje reformator - aby konsekwentnie zostały usunięte wszelkie przejawy owego przewrotnego przekonania, to znaczy: że kapłani mogą dotykać sakramentów, ale zakazują to robić świeckim, podając im sakrament do ust. Nie tylko różni się to od tego, co zostało ustanowione przez Naszego Pana, ale dodatkowo obraża ludzki rozum"
    "W ten sposób łatwo wprowadzi się przyjmowanie przez [przygotowanych ludzi] świętych symboli do ręki, jedność zostanie utrzymana i zostaną przedsięwzięte wszelkie niezbędne środki dla uniknięcia profanacji Najświętszego Sakramentu".
    "Chociaż można by udzielać - na jakiś czas - zezwolenia tym, których wiara jest słaba, pozwalając im otrzymywać komunię do ust, jeśli tego pragną, to jednak pilnie nauczani, będą oni mogli w krótkim czasie dostosować się do reszty Kościoła i otrzymają sakrament do ręki".
    Tak mówił Bucer. W odpowiedzi, począwszy od Kontrreformacji, Komunia do ust uzyskała nowe znaczenie: odrzucenie doktryn protestanckich dotyczących realnej obecności Chrystusa w Eucharystii i kapłaństwa.

    Doktryny te zostały w dużej mierze podjęte w latach 60. dwudziestego wieku przez niektórych teologów katolickich (zwłaszcza holenderskich), w sposób może mniej agresywny w zakresie używanych słów, ale nie w postawie otwartego sprzeciwu wobec władzy i pogardy dla jej nauczania. W rzeczywistości umniejszają oni znaczenie sakramentalnego kapłaństwa, relatywizują obecność Chrystusa w Eucharystii (w doktrynach transfinalizacji i transsygnifikacji, jak je później nazwano); wszystko to można odnaleźć w cieszącym się smutną sławą Katechizmie Holenderskim z owej epoki. Zauważmy, że argumenty Bucera zostały podjęte na nowo, w tej czy innej formie. Pojawia się więc nie tyle argument archeologiczny, który utrzymuje, że chodzi o praktykę dawniejszą, ale również argument, że Komunia do ust "jest obrazą dla ludzkiego rozumu". Dzisiaj mówi się, że Komunia do ręki jest gestem "dojrzalszym", podczas gdy "sposób tradycyjny otrzymywania komunikanta na język wydaje się coraz bardziej ludziom współczesnym gestem infantylnym; zbyt przypomina on sposób karmienia małych dzieci niezdolnych do samodzielnego jedzenia. Wielu dorosłych odczuwa wstyd przed uczynieniem publicznie gestu, który nie ma w sobie nic z zewnętrznego piękna i który ich zniża do dzieciństwa" (cytujemy jedynie dwa przykłady tej argumentacji).

    Właśnie w tym kontekście chce się wprowadzić w Kościele Katolickim, u progu drugiego tysiąclecia, praktykę Komunii na rękę. Zobaczmy teraz, jak opisuje ten proces bezpośredni świadek tych wydarzeń, pozostający poza wszelkimi podejrzeniami. Mówię o abp. Annibale Bugninim, który w swoim dziele La Riforma liturgica, będącym rodzajem pamiętnika, pisze o okresie, w którym był jednym z protagonistów tej reformy: "W tym samym czasie, w którym wdrażano reformę liturgiczną w kilku krajach (Niemcy, Holandia, Belgia, Francja) wprowadzono jako nadużycie Komunię do ręki wiernych. Od samego początku istniał zdecydowany sprzeciw Stolicy Świętej. 12 października 1965 roku Consilium [czyli Rada ds. wprowadzania reformy liturgicznej] zwróciło się do kard. Alfrinka, "aby zachowany został tradycyjny sposób udzielania Komunii świętej. (...) Ojciec Święty nie uważa za słuszne, aby święte cząstki były rozdzielane do ręki, a następnie spożywane przez wiernych w różny sposób; prosi więc gorąco, żeby Konferencja podjęła konieczne decyzje, aby powrócić wszędzie do tradycyjnego sposobu przyjmowania Komunii". Jednak te protesty, podobnie jak inne, nie przyniosły żadnego efektu.

    Mając to na uwadze i ponieważ biskupi uważali, że byłoby trudno sprawić, aby wprowadzona praktyka się nie rozszerzała (streszczamy to, co mówi abp Bugnini w swojej książce), przeprowadzono kolejne konsultacje. 8 maja 1968 roku Św. Kongregacja Obrzędów odpowiedziała: "Non expedire" ["Nie jest stosowne"]. Z powodu licznych nalegań Ojciec Święty zdecydował jednak udzielić "Konferencjom Episkopatów, które o to prosiły, zezwolenia, z zachowaniem koniecznej ostrożności i pod kontrolą tychże". List Sekretariatu Stanu, datowany na 3 czerwca, wskazuje, że "Jego Świątobliwość uważa, iż należy przypomnieć biskupom ich odpowiedzialność, ażeby zechcieli - korzystając z odpowiednich przepisów - zapobiec niepożądanym skutkom i powstrzymać rozszerzanie się, nie dyskryminując jednak tej praktyki, która sama z siebie nie będąc w sprzeczności z doktryną, pozostaje dyskusyjna i niebezpieczna. Dlatego też jeśli pojawią się kolejne podobne prośby, będą one musiały być poddane ocenie Ojca Świętego; ewentualne zezwolenia będą wydane za pośrednictwem Świętej Kongregacji Obrzędów". Sekretariat Stanu obwieścił swoją zgodę Niemcom listem z 27 czerwca, zaś Belgii - z 3 lipca. Kongregacja Obrzędów uczyniła podobnie, odpowiednio 6 i 11 lipca. Wobec żywych protestów niektórych osób Papież rozmawiał jednak z abp. Bugninim - wówczas sekretarzem Consilium - podczas audiencji 25 lipca 1968 roku i zdecydował zawiesić zezwolenia, powierzając mu przekazanie kardynałom-przewodniczącym Episkopatów Belgii i Niemiec, że musiał "zawiesić czasowo ogłoszenie i wprowadzenie indultu". Decyzja została przekazana tego samego dnia telefonicznie, zaś nazajutrz listem wyjaśniającym przyczyny i obiecującym, że "ostateczna decyzja zostanie podjęta tak szybko, jak to możliwe".

    W Pro memoria z 30 lipca 1968 roku Consilium sporządziło raport dotyczący wykonywania powierzonego mandatu i zebrało propozycje wyjścia z sytuacji. Jak napisano, "problem nie jest wyłącznie liturgiczny; ma on także wyraźny element duszpasterski i, jeszcze wyraźniejszy, psychologiczny. Zależą od niego w znacznej mierze kult i cześć Najświętszego Sakramentu, a nawet sama wiara w realną obecność [...]". Consilium pisało w konkluzji: "Sprawa ta dotyka samego serca liturgii, Eucharystii, i jej konsekwencje są niezwykle istotne". Zaproponowano również, aby przewodniczący Consilium rozesłał w imieniu Ojca Świętego list do wszystkich przewodniczących Konferencji Episkopatów, przedstawiając tak szeroko, jak to tylko możliwe, status quaestionis, z argumentami za i przeciw. Każda Konferencja Episkopatu powinna wówczas przedyskutować problem i podjąć w wolnym i tajnym głosowaniu decyzję, której rezultaty byłyby przekazane Consilium. "W ten sposób Stolica Święta zdałaby sobie szczegółowo sprawę z sytuacji i podjęła decyzje co do wydania indultu. Przy braku takiej wstępnej dyskusji problemu istnieje ryzyko stworzenia sytuacji trudnej dla biskupów i osłabienia wiary ludu w obecność eucharystyczną".
    Dnia 2 października 1968 roku odbyło się spotkanie sekretarzy dykasterii dotkniętych problemem. Status quaestionis, przygotowany przez Consilium, był - w streszczeniu - następujący: "Praktyka ta została już wprowadzona i trudno jej zakazać; tym niemniej wydaje się korzystne podporządkowanie jej konkretnym przepisom. Nie chodzi tu o kwestię dogmatyczną, ale o zwykłą sprawę dyscypliny. Niebezpieczeństwa: współistnienie dwóch sposobów udzielania Komunii, osłabienie kultu eucharystycznego, niebezpieczeństwo profanacji, poddanie się oddolnym naciskom. Oceniono jako korzystną propozycję Consilium, by wysłuchać opinii Konferencji Episkopatów".

    List do biskupów

    Consilium przygotowało pierwszy projekt listu do rozesłania Konferencjom Episkopatu, który został przekazany Sekretariatowi Stanu 18 października 1968 roku. Tekst powrócił 22 października, po korekcie i adnotacjach dokonanych osobiście przez Papieża. Abp Bugnini publikuje jego pełny tekst i zaznacza zmiany naniesione ręką Pawła VI, które - według autora - "pokazują, z jaką uwagą i pełnym cierpienia udziałem (to są słowa bp. Bugniniego) śledził on tę sprawę".

    Przytoczymy kilka fragmentów tego listu:
    "Równolegle do prac wprowadzających reformę liturgiczną często pojawiają się nowe problemy, nabierające tak wielkiego znaczenia i takiego tempa, że nie można czekać z ich rozwiązaniem do końca tych prac. Jeden z najbardziej delikatnych i pilnych (słowa dodane przez Pawła VI) dotyczy udzielania Komunii do ręki wiernych".
    "Od kilku już lat praktykuje się je przynajmniej w kilku krajach i kilku regionach. Ostatnio wielu biskupów, a nawet Konferencji Episkopatu poprosiło Stolicę Świętą o oficjalną odpowiedź, która by im wyjaśniła sposób postępowania w tej dziedzinie, dotykającej tajemnicy i kultu eucharystycznego, a więc wymagającej szczególnej uwagi (to ostatnie zdanie również zostało dodane przez Pawła VI)".
    "Z mocy bezpośredniego mandatu Najwyższego Pasterza, który nie może się powstrzymać przed potraktowaniem tej ewentualnej innowacji z wyraźną obawą (te słowa również zostały dodane przez Papieża), mam zaszczyt prosić o braterską współprace Episkopat, któremu Wasza Ekscelencja przewodniczy..."

    "Jeśli chodzi o sposób udzielania Komunii - kontynuuje list - Instrukcja Eucharisticum Mysterium ograniczyła się do wskazania postawy wiernych, którzy mogą klęczeć lub stać. Tymczasem w wielu miejscach, od przynajmniej dwóch lub trzech lat, księża bez otrzymanej zgody (to uszczegółowienie także zdecydował umieścić Papież) podają Eucharystię do ręki wiernych, którzy następnie przyjmują Ją sami. Wydaje się, że ten sposób postępowania rozprzestrzenia się szybko, zwłaszcza w środowiskach bardziej wykształconych i w małych grupach, i że podoba się on świeckim, zakonnikom i zakonnicom".

    List przedstawia następnie argumenty przywoływane przez obrońców Komunii na rękę wiernych.
    - Kilka z nich ma znaczenie historyczne.: "Ten nowy sposób udzielania Komunii nie jest naprawdę nowością. Był on nawet jedynym stosowanym w całym świecie chrześcijańskim od początków aż do IX-X wieku".
    - Inne argumenty nie budzą szacunku: "Tradycyjny sposób przyjmowania komunikanta na język jawi się coraz bardziej ludziom współczesnym jako gest infantylny,.., który nie ma żadnego zewnętrznego piękna i który cofa ich do wczesnego dzieciństwa"; albo: "Bardziej nawet, niż na przeszłość, ludzie współcześni zwracają uwagę na pewne zalecenia higieniczne... Kontakt z językiem lub śliną tego, który przyjmuje Komunię, stwarza u innych pewną niechęć do przyjmowania Komunii na język".
    - Jeszcze inne argumenty są naprawdę mało poważne: "W wielu regionach wierni przyjmują Komunię na stojąco i trudno jest księdzu małego wzrostu umieścić komunikant w ustach osób wysokich".

    Wszystkie te argumenty nie były traktowane jako istotne, podczas gdy tym, który Papież naprawdę brał pod uwagę i który zajmował go najbardziej, był argument ósmy:

    "W krajach i regionach, w których nowa praktyka Komunii na rękę została wprowadzona, jej powstrzymanie wydaje się coraz trudniejsze, a nawet niemożliwe. Dowiodły już tego wysiłki wielu biskupów w tym kierunku. Zaangażowane zostały autorytet Episkopatów i Stolicy Świętej. W naszej epoce silnej kontestacji jest ze wszech miar wskazane, aby ten autorytet nie uległ uszczerbkowi poprzez zakaz, który trudno będzie wyegzekwować w praktyce. Autorytet zostanie zaś - przeciwnie - wzmocniony, jeśli hierarchia stworzy precyzyjne przepisy, które określą stosowanie nowego sposobu udzielania Komunii".
    Spośród argumentów przeciw Komunii na rękę wiernych przytoczmy następujące:
    - jest to istotna zmiana w zakresie dyscypliny;
    - niesie z sobą ryzyko dezorientacji wielu wiernych, którzy nie czują takiej potrzeby, bądź nawet nigdy nie stawali przed tego rodzaju problemem;
    - wydaje się, że ta nowa praktyka została wprowadzona tu i ówdzie za sprawą niewielkiej liczby księży czy świeckich, którzy pragną narzucić swoje zdanie innym, a nawet wywrzeć presję na władze;
    - zgodzić się znaczyłoby dodać odwagi osobom, które są zawsze niezadowolone z praw Kościoła;
    - należy przede wszystkim obawiać się zmniejszenia szacunku dla kultu eucharystycznego;
    - można z niepokojem pytać, czy cząstki Chleba konsekrowanego będą zawsze zebrane i spożyte z całym im należnym szacunkiem;
    - czy nie należy się obawiać wzrostu ilości profanacji oraz postawy lekceważenia ze strony osób o złych intencjach lub małej wiary?
    - czy ludzie źle przygotowani lub niedouczeni nie będą w końcu, przyjmując Komunię, utożsamiać jej ze zwykłym chlebem lub chlebem tylko poświęconym?
    - ustępując łatwo w tym punkcie, niezwykle ważnym dla kultu eucharystycznego, można się spodziewać niebezpieczeństwa, że śmiałość przesadnych "odnowicieli" skieruje się też w inne dziedziny, co spowodowałoby nienaprawialne szkody w zakresie wiary i kultu eucharystycznego.

    List mówi dalej: "W tak delikatnej sytuacji konieczna jest poważna refleksja.. . Trzeba przewidzieć konsekwencje wynikające z takiej zmiany dyscypliny. .. Ponieważ chodzi o rzecz bardzo ważną z samej siebie, jak i ze względu na jej konsekwencje, Ojciec Święty Paweł VI pragnie poznać opinię każdego biskupa i każdej Konferencji Episkopatu... Dopiero po tych konsultacjach Stolica Święta obwieści biskupom ewentualne decyzje zawierające, właściwe przepisy i sposób postępowania w tej tak delikatnej i ważnej sprawie".

    Taka jest zasadnicza zawartość listu rozesłanego biskupom w celu ukazania im bieżącej sytuacji. Zauważmy raz jeszcze, do jakiego stopnia zmiany naniesione w nim przez Papieża są efektem jego sprzeciwu. W związku z tym abp Bugnini podaje anegdotę, która dobrze ilustruje stan duszy Ojca Świętego. Kiedy przeczytał on konwencjonalny zwrot: ".. .podoba mi się zakomunikować Waszej Ekscelencji", zastąpił go słowami: "...muszę zakomunikować..." - i powiedział (do nikogo innego, jak samego abp. Bugniniego): "Podoba mi się? Ależ to mi się wcale nie podoba!" ("Non mi e grato per niente!")

    W tym samym czasie, w związku z niedyskrecją pewnego biskupa francuskiego, który wspomniał o konsultacjach na konferencji prasowej, pojawiła się reakcja przeciw możliwości otrzymywania Komunii do ręki i Consilium otrzymało setki listów, już to od osób indywidualnych, już to od grup ludzi. "Sygnatariusze pochodzili ze wszystkich szczebli społecznych - wspomina abp Bugnini - od skromnych przedstawicieli ludu aż po osobistości kultury, nauki i sztuki". Listy te zostały następnie dołączone do rezultatów ankiety.

    Raport Consilium

    W oparciu o liczne zebrane dokumenty Consilium dokonało syntezy obserwacji, propozycji i warunków przedstawianych przez biskupów, czasem cytując pełne teksty.
    Na pytanie: "Czy uważacie, że należy wysłuchać życzenia, aby - obok sposobu tradycyjnego - został równolegle dopuszczony ryt udzielania Komunii do ręki?" 567 biskupów (czyli 26,55%) odpowiedziało twierdząco, 1233 (czyli 57,75%) negatywnie, zaś 315 (czyli 14,75%) twierdząco z zastrzeżeniami. Abp Bugnini wspomina pewną liczbę tych warunków i inne komentarze biskupów.
    Zacytuje kilka przykładów:
    "Jeden z nich powiedział: «Być może nie wystarczy sam duch posłuszeństwa, aby w Kościele łacińskim utrzymać tradycyjny sposób udzielania Komunii, To jest racja, dla której należy zaakceptować zasadę Komunii na rękę». Biskupi Kanady mówili, że ten sposób przyjmowania samemu komunikanta utrudnia wyrażenie szacunku należnego sakramentowi. Biskupi angielscy obawiali się, że zmiana może być interpretowana jako pragnienie Kościoła, by pójść w stronę tych, którzy poddają w wątpliwość realną obecność Chrystusa w Eucharystii. Biskupi Argentyny pytali: dlaczego robić konsultacje na temat nieposłuszeństwa ? W tym samym duchu: dlaczego nie zrobić by jej na temat używania brewiarza, celibatu, kontroli urodzin itp.? Wyrazić zgodę, mówili biskupi Argentyny i Kolumbii, znaczyłoby współuczestniczyć w polityce faktów dokonanych, która - w ten sposób - stałaby się prawnie przyjęta. Jeszcze inni mówili, że pragnienie przyjęcia komunikanta do ręki spowodowane było praktycznie racjami «sentymentalnymi». W jednej z reakcji pochodzących z Włoch powiedziano, że «położyć komunikant na języku jest gestem sakralnym, który odróżnia ten pokarm od innych». Inna reakcja z Włoch mówiła krótko.- «to byłby skandal»".

    Raport Consilium kończył się kilkoma uwagami i propozycjami. Powiedziano w nich, iż ankieta wykazała, że, chociaż nie sięgająca dwóch trzecich, to jednak wyraźna większość absolutna sprzeciwiała się nowej praktyce i że rysowały się trzy różne rozwiązania.
    Przestudiujemy je teraz.

    Pierwsze polega na zamknięciu drzwi wszelkim zezwoleniom. Taka postawa ma liczne zalety, które przedstawił raport Consilium; przede wszystkim popierała ją absolutna większość, poza tym nie dopuszczała ona do negatywnych konsekwencji, jakich obawiano się po wprowadzeniu Komunii na rękę, i wreszcie, miała ona aprobatę szerokiej części kleru i świeckich. Consilium ostrzegało jednak również, że należy także przewidzieć gwałtowną reakcję w niektórych regionach i mnożenie się aktów nieposłuszeństwa tam, gdzie sposób ten już został wprowadzony.

    Drugie rozwiązanie polegało na przyjęciu możliwości Komunii na rękę równolegle do sposobu tradycyjnego. Byłby to jednak krok przeciwny stanowisku większości biskupów, stanowiłby usprawiedliwienie nieposłuszeństwa i otwarcie drzwi znacznym trudnościom, nie przynosząc żadnych pożytków.

    W trzeciej kolejności Consilium sugerowało rozwiązanie kompromisowe: przyjąć stanowisko jasno określone, ale nie zamknięte, to znaczy wyrazić zgodę na Komunię do ręki w niektórych przypadkach, jak to już wcześniej było zrobione, na przykład, dla Komunii pod dwiema postaciami. To ostatnie rozwiązanie mieściłoby się w linii określonej przez Sobór, który w dziedzinie dyscypliny dopuszczał różnorodność form i odwoływał się do odpowiedzialności Konferencji Episkopatów oraz pojedynczych biskupów. Tym niemniej, Consilium zwracało uwagę na niebezpieczeństwo: "Każde zezwolenie, jakie by nie było, otworzy nieszczęśliwie drzwi uogólnieniom".

    W konkluzji raport dodawał:
    "Co do sposobu postępowania, byłoby dobrze, aby każda decyzja podejmowana w tej sprawie była przekazywana Episkopatowi w formie dokumentu papieskiego opartego na opinii konsultowanych biskupów, a nie tylko w formie instrukcji Św. Kongregacji Obrzędów - po pierwsze dlatego, że chodzi o niezwykle ważną kwestię dyscypliny dotyczącą kultu eucharystycznego; po drugie zaś, ponieważ w ostatnich miesiącach praktyka Komunii na rękę bardzo szybko się rozprzestrzeniła. Ta ostatnia racja skłoniła pewną część biskupów i nuncjuszy apostolskich do nalegania, aby decyzja została podjęta najszybciej, jak to możliwe, dla uniknięcia sytuacji, w której będzie już zbyt późno".

    Instrukcja Memoriale Domini

    Po dokładnym przestudiowaniu dokumentów Papież dorzucił własną notatkę: "Powiedzieć ks. Bugniniemu, by przygotował projekt dokumentu papieskiego na ten temat, w którym streścimy rezultaty konsultacji biskupich i który potwierdzi opinię Stolicy Świętej, że Komunia na rękę jest niekorzystna, na co wskazują różne argumenty (liturgiczne, duszpasterskie, religijne itp.), dlatego potwierdzimy ważność dotychczasowych przepisów. Jeśli jednak pewne Konferencje Episkopatu będą uważały za konieczne zezwolenie na taką zmianę, zechcą zwrócić się do Stolicy Świętej i, jeśli odpowiednie zezwolenie będzie im wydane, zechcą następnie trzymać się przepisów i instrukcji, które mu będą towarzyszyły".

    Papież nalega jeszcze raz: "Trzeba mieć na uwadze, że praktyka - czy też nadużycie - udzielania Komunii świętej do ręki wiernych jest już szeroko rozpowszechniona w niektórych krajach i że biskupi (na przykład kard. Suenens) nie widzą możliwości, by tego zabronić". Abp Bugnini kontynuuje: "Sekretariat Stanu przekazał wszystkie te dokumenty 25 marca 1969 roku, powtarzając wskazówki dane przez Papieża. Zgodnie z tym, o co je poproszono, Consilium przygotowało tekst instrukcji Memoriale Domini, który został zatwierdzony 29 maja 1969 roku".
    W wytycznych biskupi, księża i wierni są gorąco namawiani, "by ochoczo podporządkowali się obowiązującemu prawu, raz jeszcze potwierdzonemu", zdając sobie sprawę z oceny większości biskupów, podchodząc z szacunkiem do obowiązujących przepisów liturgicznych i mając na uwadze "dobro wspólne Kościoła". Utrzymując zakaz Komunii na rękę, przewidywano jednak środek pomocy dla biskupów, którzy nie mogli odwrócić sytuacji powszechnego nieposłuszeństwa spowodowanej przez tych, którzy wprowadzili tę praktykę bez zezwolenia. W tych przypadkach zainteresowane Konferencje Episkopatów mają zwrócić się z wyraźną prośbą, której winno towarzyszyć precyzyjne przedstawienie jej motywów. Jest oczywiste, i wynika to z kontekstu, że motywy te muszą być związane z takimi sytuacjami nieposłuszeństwa, gdzie praktyka taka została już mocno zakorzeniona. Wszystko to miałoby być przekazane rzymskiej Kongregacji, która przeanalizowałaby dokładnie każdy przypadek i wydała indult, pozwalający każdemu biskupowi zainteresowanej Konferencji Episkopatu podjąć decyzję, jaką uzna za słuszną, zgodnie ze swoim rozeznaniem i w duchu roztropności.
    Tymczasem, począwszy od tej chwili, wytworzyła się sytuacja paradoksalna: zgoda, która miała na celu zamknąć tę sprawę, stała się punktem wyjścia do coraz większego rozprzestrzeniania się tej praktyki w całym świecie. Różne Konferencje Episkopatów składały bowiem prośbę i otrzymywały indult, co stworzyło sytuację odmienną od przewidywanej i pożądanej przez Pawła VI.
    Przyczyny tego są liczne. Tutaj przeanalizujemy te, które wydają nam się najistotniejsze.

    Przyczyny nadużyć

    Po pierwsze, owo rozprzestrzenianie się jest wynikiem w głównej mierze tego, że Konferencje Episkopatu prosiły o wprowadzenie nowej praktyki, kiedy nie istniały jeszcze wymagane warunki, i nie zważając na papieskie upomnienie. Rozwiązanie problemu przedstawione przez Pawła VI odwołuje się bowiem do odpowiedzialności Konferencji Episkopatów i każdego biskupa ("Stolica Święta powierza tym Konferencjom Episkopatu władzę i obowiązek itd."), zaś Papież powiedział potem:
    "Kto, jeśli nie Konferencje Episkopatów, były za to odpowiedzialne?" To zaufanie do odpowiedzialności biskupów wydaje się także tłumaczyć, dlaczego właściwa dykasteria nie dokonywała precyzyjnej analizy motywów prośby; nie znamy bowiem żadnego przypadku Konferencji Episkopatu, która prosiłaby o indult i nie otrzymała go.
    Po drugie, w żadnym przypadku nie może być mowy o sytuacji nieposłuszeństwa, której nie można by było przemóc. Niestety, abp Bugnini nie podaje prawie żadnych szczegółów na temat opracowywania Memoriale Domini mogących wyjaśnić, dlaczego dokument nie mówi nic o nadużyciach, jakie leżą u narodzin tej praktyki, która nie jest prostym powrotem do dawnego obrzędu, ale wprowadzeniem gestu noszącego od czasów Reformacji znaczenie zaprzeczenia katolickiej doktryny Realnej Obecności i kapłaństwa. Jest możliwe, że ten element - kluczowy dla wyjaśnienia problemu - został ukryty, aby uniknąć skandalu wywołanego decyzją mogącą jawić się jako "poddanie się oddolnym naciskom", naciskom, które okazywały się "coraz silniejsze, wręcz uniemożliwiające przeciwstawienie się", co udowodniły już bezskuteczne wysiłki wielu biskupów. Dodatkowo dostrzeżenie, że "zaangażowany jest w to autorytet Episkopatów i Stolicy Świętej", i obawa, "aby ten autorytet nie uległ uszczerbkowi poprzez zakaz, który trudno będzie wyegzekwować w praktyce", mogły stworzyć wrażenie, że trudno było wspominać o tak delikatnej sytuacji w rozsyłanym po całym świecie dokumencie publicznym, jakim jest Instrukcja Kurii Rzymskiej.

    Niektórzy wykorzystali milczenie w tej sprawie, aby przedstawić problem w sposób wypaczony (przypomnijmy, że sytuacja była dobrze znana sub secreto wszystkim biskupom świata, ponieważ pisano o niej w Status quaestionis przedstawionym w tym samym czasie, co ankieta - nie mogli więc nie brać jej pod uwagę czytając Instrukcję).
    Fakty zostały upublicznione przez niektóre Konferencje Episkopatu (np. francuską) zaledwie w trzy tygodnie po ogłoszeniu Memoriale Domini i nie więcej niż sześć miesięcy po konsultacjach, w których brali udział biskupi całego świata. Odnajdujemy w tej prezentacji fragmenty, które zniekształcają znacząco fakty:
    "W ubiegłym roku liczne Episkopaty Europy zwróciły uwagę Ojca Świętego na fakt, że we wspólnotach im podległych coraz silniej wyrażano pragnienie, by powrócono do dawnego obyczaju polegającego na otrzymywaniu przez wiernych Komunii do ręki".
    "Po zapytaniu wszystkich biskupów świata co do korzyści wprowadzenia w całym Kościele tego sposobu w ramach odnowy w naszych czasach, Papież został zapoznany z wynikami tych konsultacji: większość biskupów nie zgadzała się, by Komunia do ręki zastąpiła powszechnie obecny sposób jej udzielania, a to z powodu ryzyka braku szacunku dla świętych postaci i niebezpieczeństw, jakie taki brak szacunku mógł nieść dla wiary.
    Sytuacje i mentalność ludzi są jednak bardzo różne w różnych krajach. Ojciec Święty uwzględnił fakt, że w niektórych regionach wyrażane są bardzo jasno pragnienia, by wierni mogli otrzymywać Komunię na rękę".
    "Dotyczy to Francji, której biskupi życzyli sobie, by mogli wprowadzić, obok sposobu tradycyjnego, obyczaj podawania Komunii do ręki, po udzieleniu niezbędnej katechezy".
    Taka wersja wydarzeń była podtrzymywana przez lata do tego stopnia, że ją właśnie przedstawiono wiernym Argentyny w 1996 roku:
    "Pod koniec 1968 roku Stolica Święta przeprowadziła konsultacje wśród biskupów świata na temat Komunii na rękę. Ponad jedna trzecia oceniła ją pozytywnie. W 1969 roku Instrukcja Memoriale Domini ustanowiła, że Konferencje Episkopatu mogły, większością dwóch trzecich głosów, pozwolić wiernym na przyjmowanie Komunii do ręki tam, gdzie uznały to za właściwe".

    Po trzecie, niektórzy wielokrotnie nalegali, aby stworzono możliwość wprowadzenia tej praktyki w krajach, w których nie uzyskano wymaganej większości lub przy ustanowieniu nowego biskupa w diecezjach nie spełniających koniecznych warunków przedstawionych przez Rzym.
    Przykładem pierwszego przypadku jest Hiszpania, gdzie nie wprowadzono tej praktyki w 1970 roku z powodu nieuzyskana dwóch trzecich głosów, ale taka większość została uzyskana, kie­dy Konferencja Episkopatu głosowała ponownie w 1975 roku. We Włoszech również nie uzyskano większości w latach 70., jednak praktyka została wprowadzona ostatecznie w 1989.
    Wreszcie w Argentynie propozycję taką przedstawiano przynajmniej dwukrotnie bez powodzenia, zanim została przyjęta w 1996. Za przykład drugiej metody może posłużyć sytuacja w diecezji Maldonado w Urugwaju, bezpośrednio po śmierci bp. Corso w 1987 roku. Nie wydaje się, aby w zamyśle Pawła VI istniała taka możliwość "dogrywki". Wyjątek od zasady ogólnej dotyczył wyłącznie rozwiązania takich sytuacji, które istniały uprzednio, zaś jeśli nie występowały, należało przedsięwziąć kroki, aby im zapobiec.

    Po czwarte, fakty były systematycznie wypaczane, co przekonywało wiernych księży i biskupów do zaakceptowania nowej sytuacji, podczas gdy nigdy nie przyłączyliby się oni do praktyki, której Papież sobie nie życzył.
    Można by przytoczyć wiele tekstów na ten temat, zwłaszcza tych przeznaczonych do katechez towarzyszących wprowadzeniu praktyki udzielania Komunii do ręki opublikowanych w różnych krajach - np. Ciało Chrystusa, opublikowane przez Komisję Liturgiczną Konferencji Biskupów północnoamerykańskich czy El Pan Vivo, opublikowane przez Komisję Liturgiczną Konferencji Biskupów Argentyny, szeroko rozpowszechniany we wszystkich parafiach i mający służyć za punkt odniesienia w takich katechezach.
    Znajdujemy tam pewną liczbę nieścisłości historyczno-liturgicznych i nie ma żadnego odniesienia do okoliczności, które przyczyniły się do wprowadzenia tego obrzędu.
    Ogólny ton tego dziełka próbuje ukazać to wszystko, co Komunia na rękę niesie dobrego, ale nie ostrzega w ogóle przed złymi konsekwencjami i nie informuje wiernych o niebezpieczeństwach przewidywanych w Memoriale Domini.
    Nie podaje również żadnego argumentu na rzecz Komunii przyjmowanej do ust, a taki sposób zdaje się dopuszczać jedynie dla przestraszonych i zaniepokojonych wiernych, którzy nie odważają się przyjąć nowego obrzędu już to z powodu skrupułów, już to przyzwyczajenia i którzy nie korzystają z danej im okazji przyjęcia postawy "bardziej dojrzałej i dorosłej".
    Podobne liczne nieścisłości zawierały również Fundamentos - dokument przedstawiony na Zgromadzeniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Argentyny w kwietniu 1996 roku, którego celem było poinformować biskupów o aspektach historycznych, prawnych i liturgicznych tej praktyki, a także wskazać im sposób głosowania, w którym mieli się wypowiedzieć.
    Ujęcie historyczne padło ofiarą manipulacji, zmierzającej do unikania wszelkich wzmianek mówiących, iż praktyka ta była wprowadzona bez zezwolenia, że przetrwała dzięki postawie upartego nieposłuszeństwa wobec zakazów i próśb Stolicy Świętej i że następnie została rozpropagowana w sposób nieuprawniony w miejscach, w których było to absolutnie nieuzasadnione. Wprowadzono w błąd lud Boży ukrywając przed nim, że praktyka, jaką mu proponowano, wywodziła się z nieposłuszeństwa i była rozpowszechniana wbrew jasno wyrażonej woli Papieża, z nadużyciem jego dobroci. Notabene, co można powiedzieć o głosowaniu opartym na tendencyjnym przedstawieniu faktów i licznych fałszywych informacjach tak, że wielu biskupów nie wiedziało, jaka jest naprawdę sytuacja?

    Nieścisłość formy kanonicznej

    Mniej więcej podobne zafałszowania miały miejsce w ciągu ostatnich lat we wszystkich krajach. Tym niemniej w ostatnim przypadku - wprowadzenia tej praktyki w moim kraju - przedstawiono w sposób zniekształcony nowy aspekt, którego - można zapytać, dlaczego - nie poruszano wcześniej. Chodzi o formę kanoniczną zezwolenia.
    Najpierw jednak musimy sobie postawić pytanie: przez jaki akt prawny nadawany jest indult? Memoriale Domini nie zawiera żadnego nadania, ponieważ instrukcja ta mówi o prawie ogólnym; nadanie znajduje się w Liście pastoralnym, który ją uzupełnia i który zaczyna się słowami: "W odpowiedzi...". Instrukcja mówi: "Instructio completur, in re pastorali, Epistula qua conceditur Conferentiis Episcopalibus indultum distribuendi fidelibus sacram Communionem in manu" ("Instrukcję tę uzupełnia list, w którym jest dany Konferencjom Episkopatu indult na udzielanie wiernym Komunii świętej do ręki"). W Liście pastoralnym czytamy zaś: "Ojciec Święty... wyraża zgodę, by każdy Biskup mógł dać zezwolenie... na wprowadzenie nowego obrzędu...". Ten list miał być wysłany do tych Konferencji Episkopatu, którym przyznano indult.

    Kiedy kilka lat później, w 1976 roku Konferencja Episkopatu Hiszpanii prosiła o indult, Kongregacja Kultu Bożego przesłała jej w odpowiedzi bullę (Prot. 190/76), w której jest wyraźnie powiedziane: "Z mocy władzy powierzonej przez Najwyższego Pasterza Pawła VI tej Świętej Kongregacji zezwalamy Hiszpanii na praktykę podawania Chleba konsekrowanego do ręki wiernych, zgodnie z przepisami Instrukcji De Modo Sanctam Communionem Ministrandi i załączonym listem adresowanym do przewodniczących Konferencji Episkopatu" (tzn. listem "W odpowiedzi..."). Pismo to cytuje następnie strony "Acta Apostolicae Sedis" odnoszące się już to do Instrukcji, już to do Listu pasto­ralnego. Inaczej mówiąc, nawet jeśli List pastoralny nie został wysłany, bowiem zastąpiła go bulla, jest on wyraźnie przywołany.

    Jednak dekret (a nie bulla) przesłany Konferencji Episkopatu Argenty­ny 9 maja 1996 roku, choć podobny w formie, zawiera istotne różnice w porównaniu z bullą przesłaną Hiszpanii. Po pierwsze, nie zawiera wyraźnego zezwolenia Stolicy Świętej; dekret zadowala się "podtrzymaniem i potwierdzeniem" decyzji Zgromadzenia Plenarnego Episkopatu w odniesieniu do rezolucji nr 14; ta rezolucja mówi jednak tylko o "zwróceniu się z prośbą o zgodę" do Stolicy Świętej. Po drugie, nie ma w nim wzmianki o Liście pastoralnym "W odpowiedzi...", jest jedynie odwołanie się do Instrukcji De Modo Sanctam Communionem Ministrandi jako normy, bez cytowania dokładnej nazwy tej Instrukcji i bez odniesień do AAS, ani nawet do Enchiridion Vaticanum. Po trzecie, list Konferencji Episkopatu Argentyny przywołuje kanon 455 § 2 Kodeksu Prawa Kanonicznego.

    To ostatnie odniesienie, brak przyznającego zezwolenie indultu i jakiegokolwiek odwołania się do listu "W odpowiedzi..." pozwalały myśleć, że chodzi nie o indult, ale o dekret potwierdzony przez Rzym. Prawodawstwo dotyczące dekretów Konferencji Episkopatu jest określone w kanonie 455 KPK, według którego "Konferencja Episkopatu może wydawać dekrety ogólne jedynie w tych sprawach, w których przewiduje to prawo powszechne...", ustalając na przykład, że dany przepis będzie obowiązywał z konkretnymi uszczegółowieniami ustalonymi przez Konferencję Episkopatu właściwą dla danego terytorium.
    W prawie kanonicznym znajdujemy wiele takich przykładów.

    Oto kilka z nich:
    Określenie, czy Chrzest ma być dokonany przez zanurzenie czy przez polanie (k. 854); zaaprobowanie tłumaczenia ksiąg liturgicznych (k. 838 § 3); możliwość zmiany sposobu zachowania wstrzemięźliwości w piątki (kk. 1251,1253); zredagowanie szczegółowego obrzędu małżeństwa (k. 1120); zniesienie lub przeniesienie na niedzielę niektórych świąt (k. 1246 § 2); przepisy dotyczące miejsca słuchania spowiedzi (k. 964 § 2); określenie wieku bierzmowania, małżeństwa oraz posługi lektora i akolity (kk. 891, 1083 § 2, 230 § 1). Nie jest to przypadek Komunii na rękę, ponieważ prawo powszechne, potwierdzone przez Memoriale Domini, nie przewiduje dwóch różnych sposobów udzielania Komunii, jak to czyni na przykład w przywołanym powyżej przypadku Chrztu. Jedynym prawnie uznanym sposobem jest udzielanie Komunii do ust, zaś drugi sposób jest przyznawany przez indult.

    Drugim przypadkiem, w którym dekret Konferencji Episkopatu ma moc wiążącego prawa jest ten, w którym to prawo "określa szczególne polecenie (mandatum) Stolicy Apostolskiej"; może być ono dane z własnej inicjatywy (motu proprio) albo na prośbę konkretnej Konferencji Episkopatu.
    W przypadku, który nas zajmuje, nie ma również polecenia motu proprio, ponieważ nie było inicjatywy Stolicy Świętej, zaś drugi przypadek też nie ma zastosowania, ponieważ Konferencje Episkopatu muszą zwrócić się z zapytaniem, a Rzym, powtórzmy to, udziela zezwolenia indultem, a nie poleceniem do wydania ogólnego dekretu.
    Te polecenia są zazwyczaj wydawane w sposób niezwykle precyzyjny, który wyklucza wszelką wątpliwość (na przykład Instrukcja Kongregacji Wychowania Katolickiego z 8 marca 1996 roku, skierowana do Konferencji Episkopatu, mówi tak:
    "Z tą Instrukcją Stolica Apostolska powierza im, w zgodzie z KPK, kanon 455 § l specjalny mandat i upoważnia je do wydania, w zgodzie z KPK, kanon 455 § 2 i 3, niezbędnych dekretów ogólnych... Przepisy te będą musiały być uznane przez Stolicę Świętą, aby otrzymały moc obowiązującą (p. § 2 cytowanego kanonu) dla wszystkich biskupów kraju"). W dotyczącej nas kwestii nie istnieje żaden dokument Stolicy Świętej wypowiadający się w ten sposób.

    W liście, który przesłał mi pro-prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów 17 stycznia 1997 roku, napisano; "Ubolewamy, że zaniedbanie tej Kongregacji spowodowało nieporozumienia co do formy udzielonego zezwolenia. Gdybyśmy dołączyli, jak to było czynione w pierwszych latach po 1969 roku, kopię listu "W odpowiedzi...", wszystko mogłoby być jasne i o wiele prostsze dla wszystkich". Nie otrzymawszy tego listu, Konferencja Episkopatu Argentyny postąpiła tak, jakby otrzymała zezwolenie na wydanie ogólnego dekretu przewidzianego w kanonie 455 § l KPK i zatwierdziła dekret promulgujący i ustalający datę wprowadzenia praktyki dla wszystkich władz kościelnych Konferencji Episkopatu Argentyny, podczas gdy w rzeczywistości powinna powiadomić każdego biskupa, że został uprawniony, w razie konfliktowej sytuacji w jego diecezji, do podjęcia decyzji zezwalającej na taką praktykę, o ile uznałby to za słuszne. Problem więc odwrócono; biskupi pytali się: "Czy można odmówić wprowadzenia tej praktyki?", podczas gdy właściwe pytanie brzmiało: "Czy istnieją inne rozwiązania, niż jej wprowadzenie?".
    Czy, gdyby problem był właściwie przedstawiony, wszyscy biskupi Argentyny zastosowaliby indult? Dodajmy przy okazji, że to przeoczenie niesie z sobą inne pytanie, o wiele istotniejsze: Jak to jest dokładnie z zezwoleniem indultu, skoro list "W odpowiedzi..." nie został dołączony?

    Najcięższe nieposłuszeństwo

    To krótkie spojrzenie na historię pozwala nam dostrzec, o jak ciężkie nieposłuszeństwo tu chodzi: ciężkie z powodu materii, której dotyczy; ciężkie z powodu sprzeciwu wobec zalecenia jasnego, wyraźnego, pochodzącego z woli papieża; ciężkie z powodu swojego rozpowszechnienia; ciężkie, ponieważ ci, którzy okazali się nieposłuszni, byli nie tylko wiernymi czy księżmi, ale również - często - biskupami, aż po całe Konferencje Episkopatu,- wreszcie ciężkie z powodu oszałamiającego sukcesu, jaki odniosło. Dla wszystkich tych racji musimy stwierdzić, że wprowadzenie i rozpowszechnianie w całym świecie praktyki Komunii na rękę było najcięższym nieposłuszeństwem wobec władzy papieskiej w ostatnich latach. Nie wolno nam pozostać obojętnymi wobec tej sprawy.



    Tłumaczył Tomasz Piotrowicz
    Powyższy tekst, opublikowany w nr. 5 kwartalnika "Christianitas"
  • To wypowiedz jednego z biskupow,co nie znaczy,ze to glos oficjalny calego KK wiec trzeba sluchac biskupa miejsca,nieprawdaz?Inaczej ma sie sprawa w Afryce itd.Ja mieszkam tu i przyjmuje na reke,w Polsce ze wgledu na ludzi nie,choc widzialam wiele razy,jak obcokrajowcy w polkich kosciolach dostaja Jezusa na reke i nie widze w tym nic zlego.
  • No i zastanowmy sie-wazniejsza jest forma nad trescia?
  • Akurat w tym wypadku oczywiscie.
  • I jeszcze uwaga do Kasi: Twój biskup nie zmusza wiernych do przyjmowania Komunii na rękę i taka forma jest jedną z kilku praktykowanych w diecezji. Dlatego nie da się tego tłumaczyć posłuszeństwem, a tylko własną preferencją. Zastanów się, czy rzeczywiście odnosisz jakąś korzyść, kiedy zamiast kapłana występującego in persona Christi udzielasz sobie Komunii własną dłonią? Czy naprawdę trzeba zastępować duchownego w tej roli?
  • [cite] kasiapiw:[/cite]No i zastanowmy sie-wazniejsza jest forma nad trescia?
    Treść i forma są ze sobą ściśle związane. Kościół nie bez powodu na długie stulecia zakazał tej praktyki, choć pierwotnie była dozwolona. Także jej obecna dopuszczalność wynika nie z potrzeby duszpasterskiej, ale z zalegalizowania rebelii przeciwko Ojcu Świętemu i nieposłuszeństwa.
  • Alez ja nie chce absolutnie Go zastepowac,znam swoje miejsce w KK.Po prostu przyjmuje z wielka czcia i szacunkiem na reke.Tyle i nie doszukujmy sie w tym tego czego nie ma.Nie chce byc jak wiekszosc moich sasiadek Szafarzem nadzwyczajnym,nie mam takiego pragnienia,one maja i sa.I tyle.
  • Wiesz, w ostatnią niedzielę byłem na Mszy akademickiej u o. Mogielskiego i miałem okazję dokładnie przypatrzeć się jednemu młodzieńcowi ze scholi, który przyjmował Komunię na rękę. Podszedł do księdza, wyciągnął ręce, a potem zlizał z nich hostię. Trwało to może pięć sekund. Na czym miały polegać cześć i szacunek podczas takiego gestu? Nie potrafię dostrzec. Jedyne co widzę, to zastępowanie księdza w czynności wkładania hostii do ust. Nie mogę zrozumieć sensu takiego postępowania. Ksiądz, zanim dotknie Świętych Postaci, dokonuje puryfikacji dłoni. Świecki natomiast ściska ręce innych podczas znaku pokoju. Nawet w aspekcie higieny komunikowanie przez księdza jest lepsze.
  • Ja nie zlizuje:)Czemu tak sie czepiasz ,zostaw te sprawe ludziom w sumieniu,jesli chca i moga to ich sprawa Macku.Ja znam wielu ksiezy co pala papierosy i rozdaja Jezusa i ja to czuje wiec ...Wiem jedno=ja szanuje takie osoby jak Ty,ktore zawsze od razu do ust przyjmuja Jezusa,ale dla mnie za to bardziej niecigieniczne jest dawanie ludziom do ust-bardziej ksiadz na dloniach ma rozne flory bakteryjne i dotyka czesto mi ust i ja czesto mam pomalowane usta,wiec ksiadzu zostawiam na dloni i sline i szminke czy blyszczyk.Wiec tutaj wole na reke i tyle.
  • Dlaczego się czepiam? Bo kocham mój Kościół. Nie ma kraju, w którym ta praktyka w dłuższym okresie czasu by nie spowodowała katastrofalnego upadku wiary w Rzeczywistą Obecność Chrystusa w Eucharystii. Wśród młodych Amerykanów tylko 30% katolików wierzy, że pod postacią Chleba ukryty jest prawdziwy Bóg.
  • Nie widze zwiazku, w PL tez coraz mniej ludzi wierzy w Jezusa Eucharystycznego pomimo,ze komunia sw. do ust,raczej przyczyna lezy gdzie indziej.
  • "Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie." /J 2,17/


    Czytając ten tekst w niektórych momentach jasno przychodziły mi na myśl słowa św. Augustyna:
    Â?Dwie miłości zbudowały dwa miasta: miłość siebie, posunięta aż do pogardy Boga, zrodziła miasto ziemskie; miłość Boga, posunięta aż do pogardy siebie, zrodziła miasto niebieskieÂ? (De civitate Dei, XIV, 28).


    Kasiapiw

    To fascynujące, że tak długi artykuł przeczytałaś w cztery minuty (!).

    Stwierdzenie, że to jest jakoby tylko "wypowiedz jednego z biskupów" jest nieuprawnione.

    [cite] kasiapiw:[/cite]zostaw tę sprawę ludziom w sumieniu
    "Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią." /1 Kor 4,4/
    [cite] kasiapiw:[/cite]A ja nie mam z tym problemu
    Ty nie masz problemu, ja mam problem... Nie żyje Relatywizm! :devil:

    Niektórzy mogą sobie nie zdawać sprawy, ale za odpowiednią sumę $$ można kupić konsekrowane Hostie...

    Słowa wypowiedziane przez ducha nieczystego podczas egzorcyzmów:
    "Komunia św. udzielana na rękę â?? dzięki temu mogę podeptać waszego Boga, którego ja zabiłem; i mogę celebrować moje msze (czarne msze) z moimi kapłanami, których Jemu wydarłem... "
    Źródło: Pellegrino Ernetti "Pouczenia Złego Ducha"
  • @kasiapiw

    Czy Komunia św. na rękę jest powrotem do starożytnego zwyczaju?

    Kilka lat temu otwarto na terenie Polski furtkę dla udzielania Komunii św. na rękę, a w niektórych diecezjach już z tego prawa skorzystano i dopuszczono udzielanie Sakramentu w ten sposób. Jednym z argumentów zwolenników Komunii św. na rękę jest rzekoma starożytność tego zwyczaju. Niektórzy z nich wręcz uciekają się do fałszerstw mających "udowodnić", że w starożytności wyglądało to tak samo jak obecnie.

    Przeglądając archiwany numer Znaku (1/1999) poświęcony odnowie soborowej w Polsce, zwróciłem uwagę na podejrzany cytat w artykule Stanisławy Grabskiej (str. 96): Sobór wezwał cały Lud Boży do aktywnego udziału w liturgii. (...) Stąd też udzielanie Komunii świętej na rękę - tak jak instruowano we wczesnych pismach chrześcijańskich: "Złóż lewą rękę na prawej. Z lewej uczynisz tron dla twego Króla, a prawą weźmiesz Ciało Pana i podasz sobie do ust". Powrót do tego sposobu przyjmowania Komunii świętej jest znakiem uznania dojrzałości świeckich do czynności liturgicznych.

    Cytat jest sfałszowany - bądź umyślnie, bądź przez bardzo twórcze zacytowanie z pamięci. Tak czy owak, jest to wielka niedbałość - niewybaczalna u autorki z doktoratem z teologii. Słowa o zrobieniu z dłoni tronu dla Króla są bowiem bardzo charakterystyczne i łatwo je zweryfikować. A oto jak naprawdę wyglądał "cytowany" przez Stanisławę Grabską fragment "wczesnego pisma chrześcijańskiego", a konkretnie katecheza św. Cyryla Jerozolimskiego:

    Podstaw dłoń lewą pod prawą niby tron, gdyż masz przyjąć Króla. Do wklęsłej ręki przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz: Amen. Uświęć też ostrożnie oczy swoje przez zetknięcie ich ze Świętym Ciałem, bacząc, byś zeń nic nie uronił. To bowiem, co by spadło na ziemię, byłoby utratą jakby części twych członków. Bo czyż nie niósłbyś złotych ziarenek z największą uwagą, by ci żadne nie zginęło, i byś nie poniósł szkody? Tym bardziej zatem winieneś uważać, żebyś nawet okruszyny nie zgubił z tego, co jest o wiele droższe od złota i innych szlachetnych kamieni. (Katechezy mistagogiczne, V,21)

    Proszę zwrócić uwagę, że Ciało Pańskie przyjmowane było do prawej dłoni, a nie do lewej. Lewa bowiem dłoń była w starożytności uważana za nieczystą, i przyjmowanie do niej czegokolwiek do spożycia byłoby delikatnie mówiąc grubym nietaktem. A co więcej, nie ma ani słowa o braniu Hostii w palce i podawaniu sobie do ust. Wszystko wskazuje na to, że prawa dłoń używana była jako coś w rodzaju pateny, z której wprost spożywało się Najświętszy Sakrament za pomocą ust.

    Porównajmy więc oba sposoby przyjmowania Komunii św. na rękę:

    Starożytny
    - Lewa dłoń jako tron dla Króla
    - Ciało Pańskie wkładane przez kapłana do wklęsłej prawej dłoni
    - Wierny pochyla się nad Ciałem Pańskim i spożywa je ustami z wnętrza prawej dłoni
    - Wierny baczy uważnie, by nie uronić ani okruszyny

    Współczesny
    - Ciało Pańskie wkładane przez kapłana do wklęsłej lewej dłoni
    - Wierny bierze Ciało Pańskie palcami prawej dłoni, unosi je do ust i sam sobie udziela Komunii św.
    - Co do baczenia na okruchy Ciała Pańskiego - proszę samemu zobaczyć jak to wygląda...

    Różnice widać na pierwszy rzut oka. Niech więc zwolennicy Komunii św. na rękę przestaną wreszcie "wciskać kit", że przywrócono zwyczaj starożytny, gdyż obecny obrzęd przypomina dawny tylko z nazwy.

    źródło
  • i kolejny text

    Jak heretycy wprowadzali Handkomunię

    Odkopany przez Benedykta Korczyńskiego z Forum Frondy tekst o XVI wiecznej argumentacji protestantów odnośnie sposobu przymowania Komunii św. Proszę zwrócić uwagę na to, jak wiele z tych argumentów powtarzają dzisiaj postępowi katolicy:

    Nie ma wątpliwości, że zwyczaj nieskładania tych sakramentów na dłoni wiernych wiąże się z dwoma przesądami: po pierwsze, chodzi o fałszywą cześć, którą próbują oddawać temu sakramentowi, a po drugie o przewrotną arogancję kapłanów, chełpiących się większą świętością niż Lud Chrystusa, z powodu konsekracji krzyżma.

    Bez wątpienia Pan dał swe święte symbole Apostołom do rąk i nikt, kto czytał pisma starożytnych, nie może wątpić, że taka była praktyka kościołów aż do nadejścia tyranii Antychrysta Rzymskiego.

    Ponieważ powinniśmy nienawidzić wszelkich przesądów Antychrysta Rzymskiego i powrócić do prostoty Chrystusa, Apostołów i starożytnych kościołów, chcę, aby nakazano pasterzom i nauczycielom ludu, aby wykazywali przesąd i przewrotność w myśleniu, że dłonie osób naprawdę wierzących w Chrystusa są mniej czyste niż usta, albo że dłonie szafarzy są bardziej święte niż dłonie świeckich, na tyle, że byłoby złe, czy mniej poprawne â?? jak w innych czasach błędnie wierzył prosty lud â?? aby świeccy przyjmowali te sakramenty na rękę. Dlatego chciałbym, aby usunięto przejawy tego przewrotnego przekonania, to znaczy: że szafarze mogą dotykać sakramentów, a nie pozwalają tego czynić świeckim, wkładając im w zamian sakramenty do ust â?? jest to nie tylko dalekie od tego, co ustanowił Pan, lecz również obraźliwe dla rozumu ludzkiego.

    Tym sposobem łatwo się poprowadzi dobrych ludzi do przyjmowania świętych symboli na rękę, zachowa się jednolitość, a zarazem ostrożność wobec wszelkich możliwych form profanacji sakramentów.

    I o ile można na pewien czas udzielić zezwolenia tym, których wiara jest słaba, dając im możliwość przyjmowania sakramentów do ust, jeśli tego pragną, jeśli pilnie się ich poucza, szybko dojdą do zgodności z resztą kościoła i będą przyjmować sakrament na rękę."

    Martin Bucer


    źródło
  • Torquemado też nie przeczytałeś tego artykułu wklejonego przez Maćka. :wink:
  • [cite] Torquemada:[/cite]Uświęć też ostrożnie oczy swoje przez zetknięcie ich ze Świętym Ciałem, bacząc, byś zeń nic nie uronił. To bowiem, co by spadło na ziemię, byłoby utratą jakby części twych członków. Bo czyż nie niósłbyś złotych ziarenek z największą uwagą, by ci żadne nie zginęło, i byś nie poniósł szkody? Tym bardziej zatem winieneś uważać, żebyś nawet okruszyny nie zgubił z tego, co jest o wiele droższe od złota i innych szlachetnych kamieni.
    Piękny cytat. Czy jednak da się spełnić te warunki podczas liturgii? Wyobraźmy sobie, że ksiądz rzeczywiście sypie ludziom w dłonie złoto. Już widzę, jak odchodzą powoli, z największą ostrożnością, ściskając palce, żeby nie uronić ani odrobiny. Przy procesyjnym przyjmowaniu Komunii, kiedy wszyscy się kłębią, stojący z tyłu napierają na stojących z przodu i na nic nie ma czasu, takie rozwiązanie wydaje się nierealne. W zasadzie Komunię na rękę powinno się rozdawać wyłącznie osobom klęczącym przy balaskach.
  • Bardzo merytoryczny tekst...

    Humor autor też miał dobry jak go pisał...
    klęczącym, półklęczącym, stojącym i siedzącym

    Żenada.
  • Tekst księdza Kowalczyka doskonale ilustruje, do czego prowadzi współistnienie form liturgicznych, które są ze sobą sprzeczne. Prowadzi mianowicie do podziałów i wzajemnej niechęci wewnątrz Kościoła. "Ktoś â?? czyniąc zamieszanie â?? rzuca się na kolana i nie chce się z nich podnieść", "w pogańskim lęku przed sacrum woleli przyjmować komunię do ust" - te niewątpliwie sympatyczne określenia niewątpliwie sympatyczny jezuita formułuje pod adresem swoich współbraci, których podobno - jak deklaruje na wstępie - "szanuje". Chyba bym wolał, żeby ks. Kowalczyk mnie nie szanował, skoro tak wygląda szacunek w jego wykonaniu. :confused:
  • Ja osobiście nie przyjmuję tak Pana Jezusa...ale też nie potępiam tych którzy tak robią...
  • [cite] Maciek:[/cite]
    [cite] Torquemada:[/cite]Uświęć też ostrożnie oczy swoje przez zetknięcie ich ze Świętym Ciałem, bacząc, byś zeń nic nie uronił. To bowiem, co by spadło na ziemię, byłoby utratą jakby części twych członków. Bo czyż nie niósłbyś złotych ziarenek z największą uwagą, by ci żadne nie zginęło, i byś nie poniósł szkody? Tym bardziej zatem winieneś uważać, żebyś nawet okruszyny nie zgubił z tego, co jest o wiele droższe od złota i innych szlachetnych kamieni.
    Piękny cytat. Czy jednak da się spełnić te warunki podczas liturgii? Wyobraźmy sobie, że ksiądz rzeczywiście sypie ludziom w dłonie złoto. Już widzę, jak odchodzą powoli, z największą ostrożnością, ściskając palce, żeby nie uronić ani odrobiny. Przy procesyjnym przyjmowaniu Komunii, kiedy wszyscy się kłębią, stojący z tyłu napierają na stojących z przodu i na nic nie ma czasu, takie rozwiązanie wydaje się nierealne. W zasadzie Komunię na rękę powinno się rozdawać wyłącznie osobom klęczącym przy balaskach.

    Oczywiście, że się nie da. I dlatego Kościół szybko zaprzestał tej dziwacznej praktyki. W każdym razie na podstawie cytatu widać, że handkomuniści powołują się na św. Cyryla zupełnie bezpodstanie.
  • "na twarzach przystępujących do Komunii św. dorosłych bardzo często mogłem zauważyć powagę, skupienie, a jednocześnie jakiś wyraz świadomości ich wewnętrznej godności jako dojrzałych chrześcijan"

    Ciekawe, co to w praktyce oznacza? Ja na przykład zazwyczaj się uśmiecham w tym momencie, pewno nie wygląda na to, abym miał świadomość mojej wewnętrznej godności. Ale przecież nie przychodzę do Pana Jezusa, aby się obnosić godnością.

    Argento, ja też nikogo nie potępiam. Tylko żałuję, że coś, co zrodziło się z buntu i nieposłuszeństwa stało się powszechnym zwyczajem. W historii Kościoła nigdy takie rzeczy nie wychodziły na dobre.
  • Ale ja Maćku nie napisałem że Ty kogoś potępiasz tylko że ja nikogo nie potępiam...

    Jeżeli to tak odebrałeś to sorki...:bigsmile:
  • Ciekawa jestem, czy ktoś z forumowiczów mieszka w Peru.
  • Zapewne żaden. Tym niemniej warto odnotować, że i w tej kwestii wiatry zaczynają wiać inaczej i bezkrytyczne naśladownictwo wczesnego chrześcijaństwa ustępuje miejsca głębszej refleksji. Myślę, że taka deklaracja będzie też zachętą dla innych biskupów.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.