Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

poród naturalny po cesarce

1568101117

Komentarz

  • edytowano maj 2013
    przepraszam ale czy Ergo ma OBOWIĄZEK MYŚLEĆ to samo co autor jakiejś książki ????
    Ona ma prawo mieć swoje spostrzeżenia. I czy wszystkie musimy być jednomyślne?
  • o 'załobie' po cc to akurat najbardziej chyba 'kryzys narodzin' bardzo polecam
  • @MonikaN - tak tylko w temacie parcia.
    Ja miałam teraz poród prowadzony bez parcia i faktycznie nie było w tym wysiłku, tylko "wypuszczanie" dziecka. Nie czułam żadnego napięcia w twarzy, oczach. Nie miałam oznak popękanych naczynek na twarzy (a mam bardzo kruche) - tu chyba bardzo duże znaczenie ma prowadzenie partych.
  • edytowano czerwiec 2013
    Ja z kolei unikalam parcia, zeby zminimalizowac obrazenia krocza (i sie udalo: zarowno nie przec, jak i uniknac prawie calkowicie tychze obrazen)

    Przy pierwszym porodzie prawie nie parlam (olewajac doping poloznych), przy drugim samo sie prosilo, na dwoch skurczach, ale to parcie bylo takie lekkie, przynoszace ulge, w ogole nie czulam, ze to wysilek, po prostu lekko popchnelam dziecko i sie pieknie i bardzo latwo (az bylam zdziwiona, ze tak latwo) wylonilo :)

    Tez mam wade wzroku, choc nie taka duza, porody nie wplynely na nia...

    Nie odbierz tego, jako uporczywego namawiania, kazdy tu rozumie, ze decyzja jest Twoja, Moniko :)

    Ale naprawde parcie to nie musi byc wysilek przy ktorym para idzie uszami.

    Moja mama miala porod z parciem "dyrygowanym". Opowiadala mi, ze przyszli lekarze, stwierdzili, ze jest rozwarcie kompletne, no to fru, prosze przec - choc mama wcale nie czula jeszcze potrzeby. I mowi ze ciezkie to bylo, i wlasnie jej baaaardzo popekaly naczynka na twarzy.

    Moze porozmawiaj o tym na spokojnie z lekarzem/polozna z duzym doswiadczeniem w temacie? 

    edit: tylko moja mama rodzila na lezaco, a ja na czworaka za kazdym razem - w tej drugiej pozycji, chocby nie wiem, jak sie starac dziecko powstrzymac przed wyjsciem, nie da sie, samo doslownie pcha sie na ten swiat :) Mysle ze pozycja jest naprawde kluczowa!
  • @Kerima - każdy ma inne przeżycia i trudno wczuć się w każdą możliwą do wyobrażenia sytuację. Każdy patrzy przez pryzmat swoich doświadczeń, choćby nie wiem jak bardzo starał się być obiektywny. Napisałam wcześniej, jak widzę poród w kontekście pojawienia się nowego człowieka (że nie przywiązuję aż tak wielkiej wagi do samego porodu). Nic więcej nie będę dodawać.

    @katarzyna - dzięki za tytuły. Być może kiedyś będę chciała zgłębić temat i po nie sięgnę. Moje wpisy to tylko wpisy na forum, a nie profesjonalnie napisana i zredagowana książka, więc siłą rzeczy są mniej "politycznie poprawne". :) W tym wątku już się nie będę wypowiadać, bo niektóre dziewczyny biorą pewne uwagi za bardzo do siebie, a nie jest moją intencją nakręcanie siebie i innych, tym bardziej że w grę wchodzą takie kwestie jak strata dzieci.

    (proszę też o nieprzypisywanie mi czegoś, czego nie powiedziałam)
  • Odent akurat średnio politycznie poprawny jest i zdaje sie tym nie przejmowac wcale. gdyby ktos chciał to służę moim egzemplarzem 'cesarskiego cięcią'
  • @Haku - ja niestety nie miałam prowadzonego porodu bez parcia, nawet
    tego ostatniego, pomimo, że rodziłam na żelaznej i ze świetną położną i w
    pozycji fizjologicznej prawie w kucki - co mam nadzieję, przy kolejnym
    porodzie się uda, chociaż nie mam zielonego pojęcia do czego to zależy.

    Co do parcia,

    Rodziłam trzy razy sn na kasprzaka, w pozycji którą pięknie narysowała @Haku, czyli w leżącej, pod górkę, z parciem "na twardą kupę" - i mogę z czystym sumieniem napisać, że moje oczęta mogą dziś być zdecydowanie słabsze właśnie po tych koszmarnych porodach. Niestety taka jest prawda, że, zwłaszcza w tym szpitalu, cały personel każde rodzącym przeć w ten sposób i w tej pozycji - no chyba, ze wybuli się kasiorę na prywatną położną to wtedy może i można sobie decydować o pozycji przy parciu, niewiem, ja kasy nie miałam  i rodziłam w ciągu tych trzech porodów z kilkoma położnymi, ktore jak jeden mąż kazały przeć pod górkę.

    Po pierwszym porodzie kiedy badałam wzrok - a pierwszy miałam najcięższy - miałam -3 w prawym i -2 w lewym oku, teraz niewiem jak mam, bo do lekarza nie chodzę, dość, że napewno powinnam nosić okulary, i napewno wiem, że gdyby poród i parte były dobrze prowadzone przez doświadczoną położną uniknęłabym pracia na siłę, zwłaszcza kiedy rodzi się duże dzieci - to cud, że przy Maryśce, trzeciej, obyło się bez większych komplikacji i dla mnie i dla niej, chociaż za głowę ją wyciągałą położna, bo utknęła...
    :( była duża, 4200, więc wypchnąć z siebie takie duże dziecko w takiej pozycji to cud, naprawdę.

    Czwarty poród miałam na żelaznej właśnie ze względu na dużego Michała, i mimo że rodziłam w pozycji przez siebie wybranej to też kazano mi silnie przeć - po lekturze I.Chołuj wiem teraz, że żeby nie przeć i pozwolić wysunąć się dziecku można, ale też trzeba mieć mądrą położną, która to poprowadzi i nie każe przeć na rozkaz. Mam nadzieję, że się to teraz przy moim piątym porodzie uda, chociaż niewiem czy ta reguła sprawdza si,ę też przy naprawdę dużych dzieciach a ja takie rodzę.
  • @Agnieszka82 - ja też rodzę duże dzieci (największy 4400) i udaje się bez parcia na komendę.
  • @Agnieszka82 - przy pierwszym porodzie też miałam parcie na komendę i popękałam na twarzy jakby ktoś mi przyłożył z obu stron (i w oczach też). Miałam pęknięcie krocza ale niewielkie.

    Przy drugim porodzie nie "dmuchałam świeczki" i popuszczałam dziecko, ale uszkodzenie krocza miałam znacznie większe - aż położne były zdziwione - jednak to prawdopodobnie przez łokieć przy głowie. Może też przez wielkość młodego. Nie da się powiedzieć, że przy porodzie w domu na pewno nie będzie uszkodzenia krocza. Z drugiej strony parte teraz nie wydawały mi się czymś totalnie ogarniającym jak przy pierwszym porodzie - w sumie były bardzo miłe.
  • @Katarzyna, jak to z tym parciem jest? Jednej strony parcie kierowane - to jasne - na leżąco, nabieramy powietrza, złościmy się i przemy na "na twardą kupę", czyli taki standardzik. Z drugiej strony - parcie spontaniczne, czyli wtedy, kiedy rodząca czuje potrzebę, w dowolnej, wertykalnej pozycji, czasem lekko "hamowane" przez położną w celu ochrony krocza. Pozwala się krzyczeć, nie kieruje się oddychaniem, ewentualnie czasem sugeruje "dmuchanie świeczek". Z takim prowadzeniem drugiej fazy spotykałam się najczęściej i sama też tak rodziłam. Czy istnieje "trzecia droga"? Spotykam się z opisami "dziecko się wyślizgnęło", "było spychane oddechem" - czy to jest kwestia subiektywnego odczucia, tudzież tak mogą rodzić wieloródki, u których II faza może trwać kilka minut czy to jest inny sposób prowadzenia tego okresu porodu?
  • @Kerima - myślę, że taki może być subiektywny odbiór parcia spontanicznego. Rodziłaś, to wiesz zapewne, że przychodzi w porodzie taki moment, że bardzo trudno sobie nie stęknąć. Takie spontaniczne stęknięcie ma się nijak do parcia na komendę. Bardziej jest podobne właśnie do spychania oddechem (krótkie postękiwania: "eh") niż wypierania dziecka na siłę.
  • Ale jak można przeć na komendę? Chyba ze ktoś znieczulony jest, to rozumiem..
    Ale przecież jak jest skurcz to parcie samo wychodzi..
  • mozna przec kiedy jeszcze nie ma skurczy partych. polozna mówi ze jest pełne rozwarcie i dyryguje parciem. 'push push!' jak na amerykańskim filmie

  • mozna przec kiedy jeszcze nie ma skurczy partych. polozna mówi ze jest pełne rozwarcie i dyryguje parciem. 'push push!' jak na amerykańskim filmie

    dokładnie tak.
  • Ale jak można przeć na komendę? Chyba ze ktoś znieczulony jest, to rozumiem..
    Ale przecież jak jest skurcz to parcie samo wychodzi..
    parcie samo nie wychodzi w pozycji leżącej niestety....
    :(
  • @Basja wspolczuje i rozumiem mam tak samo z tesciowa z tym dodatkiem, ze moja jest lekarzem, wiec sie zna:
    +++
  • Dopiszę jeszcze pewnie dzieci z sn, czy z cc są jednakowym skarbem. A może Pan Bóg wiedział lepiej i te, które miały cc miały, bo tak było dla nich i dla dzieci najlepiej? Trudno dociekać. Warto podziękować, że w ogóle macierzyństwem obdarzył!

    I ja dziękuję za to, co jest...nawet za ten instynkt macierzyński, który zbudził się dopiero niedawno...dziękuję Ci Boże!

  • Ten fragment o parciu bez partych mnie zmroził lekko. Jak to jednak się wielu rzeczy unika, a nawet czlowiek nie wie, jakie atrakcje go ominęły...
    Jak można być tak durnym? O położnych mówię.

  • wydaje mi sie ze tak je nauczyli. wciaz jeszcze wielu lekarzy jest przekonanych ze pełne rozwarcie oznacza ze nalezy przec, jak partych skurczy nie ma, to mozna ewentualnie podac oksytocyne dla wspomagania, ale czekac nie mozna. to tak jak kobieta zmeczona nie ma juz siły przec. zamiast dac jej sie pozywic i odpoczac nalezy jej pomóc kleszczami czy wypychaniem. cierpliwosc i czekanie 'z załozonymi rekami' jest bardzo passe
  • @Honorata - to nie jest kwestia passe czy trendy, to raczej problem poczucia kontroli lub jego braku. Lekarze (i inni medycy też) są szkoleni w taki sposób, że to oni mają kontrolować sytuację. W innym wypadku czują się bardzo niepewnie. W książkach napisali i na wykładach mówili, że 10 cm to jest pełne rozwarcie, czyli są warunki do parcia i zaczyna się II okres. Znaczy się, trzeba przeć i wypchnąć dziecko na świat. Im szybciej, tym lepiej. I nie ważne, jakim kosztem. Lekarz czuje się spokojny, jak dziecko jest już w jego rękach, bo wtedy ma bezpośrednią kontrolę nad jego stanem. I nawet jeśli ten stan będzie kiepski, to lekarz wie, co z takim dzieckiem robić. Dziecko w macicy jest niewiadomą, czymś nad czym bardzo trudno zapanować.
    Niestety, fizjologia ma to do siebie, że często trudno nad nią zapanować i nie koniecznie chce się poddawać uśrednionym opisom z książek medycznych. Są kobiety, które odczuwają potrzebę parcia na długo zanim ich szyjka macicy osiągnie pełne rozwarcie. I z badań wynika, że jak sobie trochę spontanicznie postękają nawet przy 6 cm, to nic złego się z ich szyjką nie dzieje. A są i takie, które mimo pełnego rozwarcia nie czują potrzeby parcia przez długi czas, nawet liczony w godzinach. Kompletnie nie widzę powodu, żeby w to ingerować, o ile tylko stan matki i dziecka nie wzbudza zastrzeżeń.
  • Ale jak można przeć na komendę? Chyba ze ktoś znieczulony jest, to rozumiem..
    Ale przecież jak jest skurcz to parcie samo wychodzi..
    parcie samo nie wychodzi w pozycji leżącej niestety....
    :(



    Ja miałam uczucie parcia przy pierwszym porodzie, jak lezalam na łóżku.
    Ten fragment o parciu bez partych mnie zmroził lekko. Jak to jednak się wielu rzeczy unika, a nawet czlowiek nie wie, jakie atrakcje go ominęły...
    Jak można być tak durnym? O położnych mówię.




    Chyba pozostaje nam się cieszyć z tego ze żylysmy w blogiej nieświadomosci..
    Ale nie ukrywam ze pierwszy raz o parciu na komendę usłyszałam i był to dla mnie lekki szok..

    OT: Marcelina spotkałam Cię ostatnio w pociągu... ;) we śnie. Chodzi mi po głowie jak Wam w tym Krakowie?
  • Wcale nie czuje ze rymuje :))
  • A, całkiem nieźle, tzn. głównie jesteśmy w rozjazdach. wróciłam wczoraj, za godzinę znów wybywam. Ale jest nieźle.
    Tylko tęskno mi trochę.
  • A jak dzieci? bez problemu się odnalazły?
    Aż mnie korci zeby w to lato do krk pojechać..
  • @annabe ja też miałam uczucie parcia  w tej pozycji, przy wszystkich tych trzech porodach, chodziło mi o to że mimo tego uczucia przeć się nie dawało bez ogromnego wysiłku, no i parło się na komendę a nie wtedy kiedy chciałam.
  • @Honorata - to nie jest kwestia passe czy trendy, to raczej problem poczucia kontroli lub jego braku. Lekarze (i inni medycy też) są szkoleni w taki sposób, że to oni mają kontrolować sytuację. W innym wypadku czują się bardzo niepewnie. W książkach napisali i na wykładach mówili, że 10 cm to jest pełne rozwarcie, czyli są warunki do parcia i zaczyna się II okres. Znaczy się, trzeba przeć i wypchnąć dziecko na świat. Im szybciej, tym lepiej. I nie ważne, jakim kosztem. Lekarz czuje się spokojny, jak dziecko jest już w jego rękach, bo wtedy ma bezpośrednią kontrolę nad jego stanem. I nawet jeśli ten stan będzie kiepski, to lekarz wie, co z takim dzieckiem robić. Dziecko w macicy jest niewiadomą, czymś nad czym bardzo trudno zapanować.
    no tak, człowiek pisze i pisze przyjdzie taka Katarzyna i napisze jasno i klarownie to co miał na mysli i człowiek dopiero wtedy widzi jak bardzo jego wypowiedz była niejasna i pełna niedomówień. a w głowie własnej wydawała sie taka klarowna.
    ja doskonale rozumiem takiego lekarza. wszak sama doświadczam czesto takich sytuacji. ze dobrze byloby zaczekac, nie popedzac, ale człowiek chce miec to juz z głowy bo sie boi ze potem beda jakies trudnosci. roznica skali jest bo nie chodzi o zycie tylko o nieumyte zeby czy niezalozone buty, ale natura uczucia podobna. nawet ciezko miec do nich pretensje. tak ich nauczyli
  • Jedyne, co możemy, to próbować ich nauczyć inaczej. Ale do tego musimy mieć zdrową dawkę sceptycyzmu wobec tego, co twierdzą i robią lekarze i solidną porcję własnej, dobrze ugruntowanej wiedzy.
  • Dobre podsumowanie Katarzyna
  • edytowano czerwiec 2013
    @apolonia, przekleiłam Twój wpis z wątku o patologicznej rodzinie coby
    tam nie zaśmiecać wątka, bo chciałabym się odnieść do paru rzeczy:


    "Jeden przykład: wg więkoszosci lekarzy twierdzi, że ktg nalezy robic
    w terminie porodu wiec od 38 tygodnia ciazy. Wg Katarzyny i jednego z
    lekarzy którego pytałam- zwolennika gorliwego sn od 41. Gdybym czekała
    tak długo to dzis nie cieszyłabym się z usmiechów córki. A
    nic,kompletnie nic nie wskazywało na to że coś zlego sie dzieje. Jesli
    mamy takie mozliwosci i osiagniecia techniczne to dlaczego nie korzystać
    z nich . Dobrze że posłucham ostroznych lekarzy. "



    jeśli u Ciebie w ciąży coś złego się działo i musiałaś konsultować się z lekarzem i robić niezbędne ktg przed terminem porodu, to nie oznacza, ze większość lekarzy którzy twierdzą, że ktg powinno się robić od daty terminu porodu się myli. Czy to oznacza, że większość tych lekarzy i w tym Katarzyna źle myślą i są nierozsądni każąc tak robić, to znaczy że są nie ostrożni?
    Twój przypadek był szczególny, coś się niepokojącego zadziało i potrzebna była interwencja medyczna i nie ma wątpliwości, że uratowało to życie Twojej córki, ale nie można tego rozciągać na ogół kobiet w ciąży, że teraz trzeba być ostrożnym i po 38 tc łazić na ktg, tym bardziej w zdrowej normalnej ciąży, kiedy jak sama pisałaś nic się wcześniej nie dzieje. Bo jak się dzieje coś, to przecież nikt tego nie neguje, bez dwóch zdań trzeba konsultować się z lekarzem.

    "Drugi przykład
    Katarzyna pisała kilka razy ze badanie na hormony tarczycy trzeba robic
    na czczo, lecze sie od wielu lat, u róznych lekarzy i kazdy z nich
    twierdzi, że nie
    "


    wiesz, ja się na tarczycy nie znam ale znam lekarzy którzy takie byki w wiedzy mają że szok, jak chociażby taki kwiatek, że będąc w normalnej zdrowej ciąży kobieta nie może karmić piersią starszego dziecka. A Katarzyna twierdzi, że można, czyli że się myli?

    Każdy wiec może się mylić.

    No wlaśnie, może czy nie może? Nie mamy obowiązku słuchać czyiś rad jeżeli uważamy że ktoś może się mylić.

    "Szkoda, że zamiast próbowac zrozumiec stanowisko kilku osób z w watku o
    cc skwitowano, ze tylko dlatego mamy odmienne zdanie bo czujemy się
    urazone że nie urodziłysmy sn. "


    Przykro mi że się tak poczułaś, myślę, że nikt tak tutaj nie chciał tego tak ująć i jest to Twoja interpretacja. Jak już pisałam wcześniej nikt nigdy nie twierdził, że cc w ważnych przypadkach jest niezbędne dla ratowania życia matki i dziecka. I napewno nie ma takiej osoby która by nie próbowała zrozumieć kobiet po cc - napewno jednak w niektórych przypadkach trudno jest zrozumieć lekarzy którzy wykonują cc rutynowo i bez wyraźnych wskazań.


    edit: mała korekta

  • hmm zaraz tu się zrobi nagonka na @Katarzynę.

    Ciężkie ma zadanie - propagować ideę porodu siłami natury jako taką. Ta idea zostaje zderzona z konkretnymi przypadkami medycznymi - które mogą ją potwierdzać lub jej zaprzeczać.
    Dla mnie jest trochę tak, że @Katarzyna dysponuje pewnym depozytem wiedzy - my możemy tę wiedzę od niej przechwycić.
    Ja mam tak, że intuicyjnie czuję, że są jakieś inne niż zaproponowane np. przez lekarzy ścieżki, ale brak mi wiedzy. Otrzymuję wiedzę od Katarzyny i sama podejmuję decyzję (lub z mężem)  co tu dalej robić. Ale w życiu bym w przypadku komplikacji nie powiedziała, że to wina Katarzyny. Bo sami podejmujemy decyzję.
    Być może można to ocenić jako niepotrzebne ryzyko, ale ja bym powiedziała, że to próba walki o prawdę.

    Wczoraj jedna z osób z mojego otoczenia miała cc. Wg mojej bardzo skromnej wiedzy i intuicji, źle prowadzony był poród - był wywoływany, podano oksytocynę, znieczulenie w dwóch dawkach uniemożliwiających chodzenie (była konieczność cewnikowania). Sam poród ostatecznie polegał na leżeniu i czekaniu na rozwarcie 10 cm, a rodząca była jak (przepraszam za porównanie) kurczak na rożnie przekładana z boku na bok co 15 min. Rozwarcie stanęło na 6cm, dziecko wstawiło się twarzą. Trzeba było ciąć - cięcie ratujące życie, czyż nie?

    Chyba jestem jedyną osobą, która przeżywa, że ten poród nie skończył się naturalnie. Wydaje mi się, że mógł - gdyby go nie wywoływano, nie podano znieczulenia, rodzącą zachęcano do aktywności etc. Biorąc pod uwagę wiek rodzącej i jej lękliwą naturę, obawiam się także, że dziecko pozostanie jedynakiem.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.