Az dziwne, że jeszcze to sie nie pojawiło. 50 lat temu w zamachu w Dallas zginął 35 prezydent stanów Zjednoczonych ameryki John Fitzgerald Kennedy. Podczas swej krótkiej prezydentury dokonał rzeczy wielkich - pozwolił Rosjanom na budowę Muru Berlińskiego, zaliczył więcej skoków w bok niż wszyscy pozostali prezydencji USA razem wzięci, nadał Siłom Specjalnym US Army prawo noszenia damskich nakryć głowy w kolorze zielonym, nie dopuścił do powodzenia akcji CIA w Zatoce Świń na Kubie i w rekordowo krótkim czasie nauczył się niemieckiego (słynne "Ich bin ein Berliner").
Co ciekawe aż 80% (tylko) Amerykanów nie wierzy w oficjalne ustalenia Komisji Warrena (taki amerykański Miller) na temat zamachu. Podobno najwięcej wątpliwości budzi fakt oddania strzałów przez Oswalda z dwóch różnych miejsc w tym samy czasie. Ale nie można zbyt wiele wymagać od Amerykanów, w końcu grają w football rękami.
Kennedy zabił się sam! Niechcący. Bawił się pistoletem "E. O. 11110". Plusem tego nieszczęśliwego wypadku jest to, że dzięki temu wzrosła wśród polityków świadomość tego, czym im wolno się bawić, a czym nie wolno. Tak więc pistoletem "E. O. 11110" nie wolno, ale juz na przykład takim napalmem, jak to uczynił Kissinger - jak najbardziej tak!
32 lata temu moja siostra miała Chrzest Św....chrzestni mieli problem by dojechać...po osiedlu jeździły wozy pancerne.....no i rano nie było Teleranka....tyle pamiętam z perspektywy siedmiolatki
To ja Wam opowiem - w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 obudzilam sie i slychac bylo jakis warkot silnikow na dworze. pomyslalam, ze to pewnie plugi sniezne i zasnelam z powrotem. Rano najpierw Dziadek chcial sluchac Mszy Sw w radio, ale nic nie gralo - bardzo sie zloscil. Potem ja chcialam ogladac w TV Teleranek, i tez nic nei bylo. A potem zaczal gadac Jaruzel. Pamietam, ze polecialam do kolezanki ( na tym samym pietrze mieszkala) i krzycze : 'Grazyna!!! Wojna!!!!' Jej mlodszy brat sie ucieszyl ( jak to dzieciak ), a jej mama zdenerwowala sie i wlaczyla TV, w ktorym gadal Slepowron. Mama Grazyny byla tez zdenerwowana, bo jej maz, a ta Grazyny i Romka, byl na dyzurze w szpitalu. Potem Grazyna byla na miescie i opowiadala mi, ze widziala czolg. To dopiero bylo cos.
A potem byl stan wojenny, helikoptery nad domami i ZOMO ganiajace ludzi po korytarzach w blokach ( jak ktos zna warszawska Zelazna Brame to wie, ze te budynki swietnie sie do pogoni nadaja...) i strzelajace na oslep gazem lzawiacym ludziom w okna, a ludzie rzucali w zomo czym kto mial pod reka - lataly ziemniaki, marchewki, sloiki itd itp...
Pamiętam brak teleranka. Ale pamiętam też, że oglądałem w tv w dzienniku transmisje z nawalanki milicjantów z bandytami w Nowej Hucie i pomimo, że spiker tak to naświetlał, ja nie wiem skąd wiedziałem, ale wiedziałem, że jak urosnę, też będę się tłukł z milicjantami Na tyle się tego wystraszyli, że aby tego uniknąć szybko dogadali się z różowymi i rozruchy się skończyły
3 stycznia 1945 roku, umarł Ferdynand Antoni Ossendowski, przez wielu uważany za najlepszego pisarza w historii polskiej literatury. Za życia jego książki rozchodziły się w milionowych nakładach na całym świecie. Żarliwy i aktywny antykomunista. Jego grób w poszukiwaniu tajemnic (a być może też skarbów) przeszukiwało NKWD. W PRL skazany na milczenie. W wolnej Polsce odzyskuje powoli czytelników.
Życie miał iście niezwykłe. Urodzony w Lucynie w Inflantach Polskich w 1876 roku w szlacheckiej rodzinie. W Kamieńcu Podolskim, dokąd rodzina się przeniosła, zaczął chodzić do rosyjskiego gimnazjum. Następny przystanek to Petersburg, gdzie studiował nauki przyrodnicze. Stamtąd ruszał na wyprawy naukowe. Na Kaukaz, nad Dniestr, jezioro Bajkał, dotarł do Chin, Japonii, na Sumatrę i do Japonii.
Później jest na krótko Paryż i powrót. Zaczyna się jego niezwykły – i tajemniczy życiorys – który znajdzie tak pasjonujące odbicie w twórczości. Wojna rosyjsko-japońska, wyrok śmierci, przed którym uciekł, Mandżuria, więzienie. Nadeszła bolszewicka rewolucja, Ossendowski stanął wśród Białych, był bliskim doradcą Kołczaka, walczył z bolszewikami w Mongolii, przeżył mnóstwo niebezpiecznych i tajemniczych przygód.
I pisał. Na przełomie lat 1920/21 ukazała się w Nowym Jorku, później w Londynie i Warszawie książka „Zwierzęta, ludzie, bogowie”, która przyniosła mu światową sławę, a opisywała ucieczkę z rewolucyjnej Rosji. Doczekała się dziewiętnastu tłumaczeń.
Do Polski wrócił w 1922 roku. Poświęcił się głównie pisaniu. Wydał 77 książek, przetłumaczonych na 20 języków. Porównywano go z Kiplingiem, Londonem i Mayem. Łączny nakład jego książek sięgnął 80 milionów.
Jego antykomunizm przebijający z wielu książek, ze słynnym „Leninem” na czele, działalność w czasach rewolucji, spowodowały, że w powojennej Polsce został objęty zakazem druku, a książki usuwano z bibliotek. Czas zrobił swoje. Mimo, że przez całe lata miał zaprzysięgłych zwolenników i wielbicieli, powoli odchodził w zapomnienie. Rok 1989 spowodował, że wrócił na półki.
Wczesnym rankiem 9 stycznia 1919 roku nad Frankfurt nad Odrą nadleciało sześć dwupłatowców z biało-czerwonymi szachownicami. Oniemiali Niemcy patrzyli, jak na ich lotnisko spadają bomby pierwszego w historii nalotu polskiego lotnictwa.
To Wiktor Pniewski wraz z poznańską eskadrą zbombardował 12-kilogramowym ładunkiem frankfurckie lotnisko.
Po nalocie na Frankfurt Pniewski, niezbyt zresztą tym zaskoczony, został wezwany przez Adama Poszwińskiego, członka Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej. Ich rozmowa mogła wyglądać tak: „– Czy to pan dał rozkaz do bombardowania lotniska we Frankfurcie? – zapytał Pniewskiego [Poszwiński] w ostrym tonie. – Tak jest. Ja. – A kto pani zezwolił na tego typu akcję?
– Nikt. To był mój odwet za dwukrotne bombardowanie Ławicy i okolicy przez niemieckie samoloty. Uważałem to za swój obowiązek. (…) – A czy panu wiadomo – pytał dalej Poszwiński – że w związku z bombardowaniem Ławicy wysłaliśmy do Berlina notę protestacyjną?
– Panie Komisarzu, wyście wysłali notę papierkową. Ja zbombardowałem ich lotnisko. Dla Niemców jest to nota bardziej zrozumiała”.
>Dzisiaj 75 rocznica śmierci najwybitniejszego polityka współczesnej Polski.Bez złośliwości, bo nie znam dobrze jego życiorysu, ale czy nie zakładał on, dość naiwnie, że z Rosją można się układać?
Naiwnie? Układać to się można ale i trzeba z każdym. Grunt to właściwie oceniać realia tychże układów. I tu Roman był mistrzem w przeciwieństwie do Józefa.
ps. dzięki układom z białą Rosją Polska znalazła się w gronie zwycięzców I Wojny Światowej. ps2. w przeciwnym wypadku cienko by wyglądały granice Polski (o ile w ogóle odzyskałaby niepodległość).
28 stycznia 1944 w Suszybabach na Wołyniu podjęto decyzję o sformowaniu 27 Dywizji Piechoty Armii Krajowej, zwanej później Wołyńską. Dywizja liczyła ponad 6500 żołnierzy.
Rozkazy mobilizacji w ramach akcji Burza na terenach przygranicznych wydano już w grudniu 1943 r. w związku ze zbliżaniem się frontu. Pierwsze oddziały RKKA przekroczyły ponownie granice Rzeczypospolitej w nocy z 3 na 4 stycznia 1944 r. w rejonie miejscowości Snowidowicze, pow. sarneński.
Znalazłem, że ta koncepcja wyglądała tak jak poniżej. Zaskoczyło mnie, to pamiętam, ze oskarżano narodowców, że w rozmowach pokojowych po 1920 odpuścili Mińsk?
Moim skromnym zdaniem cała myśl patriotyczna polska wieku XIX skażona była snem o potędze i wspomnieniami z wieku XVIII kiedy granice Rzeczypospolitej sięgały aż pod Kijów i Smoleńsk. W XIX wieku zamiast wzmacniać tkankę i kulturę narodową (narodziny nowoczesnych narodów) to nasza szlachta (10% społeczeństwa) uważająca się za Naród wywoływała bezsensowne powstania (z racji na stosunek sił, niewłasciwy moment, ogrom strat). To wówczas utraciliśmy, na skutek represji popowstaniowych, kresy (wysiedlenia szlachty, rusyfikacja chłopów, likwidacja klasztorów, konfiskaty majątków). Nie w XX wieku. XX wiek był tylko logiczną konsekwencją. W XX wieku na wschodzie narodziły się nowe narody. Młode niedojrzałe ale z aspiracjami i grzechami młodości. Wschód utraciliśmy bezpowrotnie. Co gorsza nie potrafiliśmy również ułożyć sobie stosunków z nowo powstałymi narodami. Szkoda to wielka.
Komentarz
50 lat temu w zamachu w Dallas zginął 35 prezydent stanów Zjednoczonych ameryki John Fitzgerald Kennedy. Podczas swej krótkiej prezydentury dokonał rzeczy wielkich - pozwolił Rosjanom na budowę Muru Berlińskiego, zaliczył więcej skoków w bok niż wszyscy pozostali prezydencji USA razem wzięci, nadał Siłom Specjalnym US Army prawo noszenia damskich nakryć głowy w kolorze zielonym, nie dopuścił do powodzenia akcji CIA w Zatoce Świń na Kubie i w rekordowo krótkim czasie nauczył się niemieckiego (słynne "Ich bin ein Berliner").
Co ciekawe aż 80% (tylko) Amerykanów nie wierzy w oficjalne ustalenia Komisji Warrena (taki amerykański Miller) na temat zamachu. Podobno najwięcej wątpliwości budzi fakt oddania strzałów przez Oswalda z dwóch różnych miejsc w tym samy czasie. Ale nie można zbyt wiele wymagać od Amerykanów, w końcu grają w football rękami.
Mieczysław Krajewski
Kennedy
zabił się sam! Niechcący. Bawił się pistoletem "E. O. 11110". Plusem
tego nieszczęśliwego wypadku jest to, że dzięki temu wzrosła wśród
polityków świadomość tego, czym im wolno się bawić, a czym nie wolno.
Tak więc pistoletem "E. O. 11110" nie wolno, ale juz na przykład takim
napalmem, jak to uczynił Kissinger - jak najbardziej tak!
http://rebelya.pl/forum/watek/69620/
32 lata temu nie obejrzałem "Teleranka".
a nie było nawet teleranka
a naprzeciwko bloku - pod instytutem fizyki - stał wóz pancerny
To ja Wam opowiem - w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 obudzilam sie i slychac bylo jakis warkot silnikow na dworze. pomyslalam, ze to pewnie plugi sniezne i zasnelam z powrotem. Rano najpierw Dziadek chcial sluchac Mszy Sw w radio, ale nic nie gralo - bardzo sie zloscil. Potem ja chcialam ogladac w TV Teleranek, i tez nic nei bylo. A potem zaczal gadac Jaruzel. Pamietam, ze polecialam do kolezanki ( na tym samym pietrze mieszkala) i krzycze : 'Grazyna!!! Wojna!!!!' Jej mlodszy brat sie ucieszyl ( jak to dzieciak ), a jej mama zdenerwowala sie i wlaczyla TV, w ktorym gadal Slepowron. Mama Grazyny byla tez zdenerwowana, bo jej maz, a ta Grazyny i Romka, byl na dyzurze w szpitalu. Potem Grazyna byla na miescie i opowiadala mi, ze widziala czolg. To dopiero bylo cos.
A potem byl stan wojenny, helikoptery nad domami i ZOMO ganiajace ludzi po korytarzach w blokach ( jak ktos zna warszawska Zelazna Brame to wie, ze te budynki swietnie sie do pogoni nadaja...) i strzelajace na oslep gazem lzawiacym ludziom w okna, a ludzie rzucali w zomo czym kto mial pod reka - lataly ziemniaki, marchewki, sloiki itd itp...
3 stycznia 1945 roku, umarł Ferdynand Antoni Ossendowski, przez wielu
uważany za najlepszego pisarza w historii polskiej literatury. Za życia
jego książki rozchodziły się w milionowych nakładach na całym świecie.
Żarliwy i aktywny antykomunista. Jego grób w poszukiwaniu tajemnic (a
być może też skarbów) przeszukiwało NKWD. W PRL skazany na milczenie. W
wolnej Polsce odzyskuje powoli czytelników.
Życie miał iście niezwykłe. Urodzony w Lucynie w Inflantach Polskich w
1876 roku w szlacheckiej rodzinie. W Kamieńcu Podolskim, dokąd rodzina
się przeniosła, zaczął chodzić do rosyjskiego gimnazjum. Następny
przystanek to Petersburg, gdzie studiował nauki przyrodnicze. Stamtąd
ruszał na wyprawy naukowe. Na Kaukaz, nad Dniestr, jezioro Bajkał,
dotarł do Chin, Japonii, na Sumatrę i do Japonii.
Później
jest na krótko Paryż i powrót. Zaczyna się jego niezwykły – i tajemniczy
życiorys – który znajdzie tak pasjonujące odbicie w twórczości. Wojna
rosyjsko-japońska, wyrok śmierci, przed którym uciekł, Mandżuria,
więzienie. Nadeszła bolszewicka rewolucja, Ossendowski stanął wśród
Białych, był bliskim doradcą Kołczaka, walczył z bolszewikami w
Mongolii, przeżył mnóstwo niebezpiecznych i tajemniczych przygód.
I pisał. Na przełomie lat 1920/21 ukazała się w Nowym Jorku, później w
Londynie i Warszawie książka „Zwierzęta, ludzie, bogowie”, która
przyniosła mu światową sławę, a opisywała ucieczkę z rewolucyjnej Rosji.
Doczekała się dziewiętnastu tłumaczeń.
Do Polski wrócił w
1922 roku. Poświęcił się głównie pisaniu. Wydał 77 książek,
przetłumaczonych na 20 języków. Porównywano go z Kiplingiem, Londonem i
Mayem. Łączny nakład jego książek sięgnął 80 milionów.
Jego
antykomunizm przebijający z wielu książek, ze słynnym „Leninem” na
czele, działalność w czasach rewolucji, spowodowały, że w powojennej
Polsce został objęty zakazem druku, a książki usuwano z bibliotek. Czas
zrobił swoje. Mimo, że przez całe lata miał zaprzysięgłych zwolenników i
wielbicieli, powoli odchodził w zapomnienie. Rok 1989 spowodował, że
wrócił na półki.
RIP
Wieczny odpoczynek ...
późniejszy ojciec Maksymilian.
To Wiktor Pniewski wraz z poznańską eskadrą zbombardował 12-kilogramowym ładunkiem frankfurckie lotnisko.
Po nalocie na Frankfurt Pniewski, niezbyt zresztą tym zaskoczony, został wezwany przez Adama Poszwińskiego, członka Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej. Ich rozmowa mogła wyglądać tak:
„– Czy to pan dał rozkaz do bombardowania lotniska we Frankfurcie? – zapytał Pniewskiego [Poszwiński] w ostrym tonie.
– Tak jest. Ja.
– A kto pani zezwolił na tego typu akcję?
– Nikt. To był mój odwet za dwukrotne bombardowanie Ławicy i okolicy
przez niemieckie samoloty. Uważałem to za swój obowiązek. (…)
– A czy panu wiadomo – pytał dalej Poszwiński – że w związku z bombardowaniem Ławicy wysłaliśmy do Berlina notę protestacyjną?
– Panie Komisarzu, wyście wysłali notę papierkową. Ja zbombardowałem
ich lotnisko. Dla Niemców jest to nota bardziej zrozumiała”.
Powstańcze wojsko było zdolne do tego, czego nie była w stanie dokonać nie oddająca ani guzika armia mocarstwa omc kolonialnego 20 lat później.
ps. dzięki układom z białą Rosją Polska znalazła się w gronie zwycięzców I Wojny Światowej.
ps2. w przeciwnym wypadku cienko by wyglądały granice Polski (o ile w ogóle odzyskałaby niepodległość).
http://wpolityce.pl/artykuly/72703-95-rocznica-czeskiej-zbrodni-na-zolnierzach-polskich-w-stonawie
Czeski najazd na polski Śląsk to w zasadzie początek IV rozbioru. Posiada wszystkie istotne cechy, tylko w skali mikro.
Rozkazy mobilizacji w ramach akcji Burza na terenach przygranicznych wydano już w grudniu 1943 r. w związku ze zbliżaniem się frontu. Pierwsze oddziały RKKA przekroczyły ponownie granice Rzeczypospolitej w nocy z 3 na 4 stycznia 1944 r. w rejonie miejscowości Snowidowicze, pow. sarneński.
http://www.naszdziennik.pl/mysl/66642,mordowali-bezbronnych.html
a tu jeszcze Marucha
http://marucha.wordpress.com/2014/01/29/niechciane-sledztwo/
Ciekawie opisuje to zdarzenie w "Polityce polskiej..." (2 tom od str. 127 wydania PAXowskiego), niestety nie znalazłem tekstu online.
To też jest ciekawa pozycja:
http://odk.pl/sprawa-granic-polski-na-konferencji-pokojowej-w-paryzu-1919-r-,11429.html
W XIX wieku zamiast wzmacniać tkankę i kulturę narodową (narodziny nowoczesnych narodów) to nasza szlachta (10% społeczeństwa) uważająca się za Naród wywoływała bezsensowne powstania (z racji na stosunek sił, niewłasciwy moment, ogrom strat). To wówczas utraciliśmy, na skutek represji popowstaniowych, kresy (wysiedlenia szlachty, rusyfikacja chłopów, likwidacja klasztorów, konfiskaty majątków). Nie w XX wieku. XX wiek był tylko logiczną konsekwencją. W XX wieku na wschodzie narodziły się nowe narody. Młode niedojrzałe ale z aspiracjami i grzechami młodości.
Wschód utraciliśmy bezpowrotnie. Co gorsza nie potrafiliśmy również ułożyć sobie stosunków z nowo powstałymi narodami. Szkoda to wielka.