ale przeciez MUSIMY bo jestesmy katolikami ktorzy chca zbawic dusze podobno jest jedna sluszna droga czyli otwarta ..bycie gotowym na wszystko tak czy nie?i widac jedni to przyjmuja a inni sie mecza wiec ja sie pytam ..jak sie w tym nie meczyc ?
według mnie należy dbać o życie wewnętrzne więcej się modlić, nie mam na myśli odmawiania Różańca, czy Koronki czy Litanii (chociaż to jest też bardzo dobre) mam na myśli osobistą rozmowę z Bogiem
@asiao wszyscy sie mecza jakos, zapewniam Cie, bo zycie jest meczace. Masz na to wplyw jakis? Bo ja nie. W takim wypadku bez sensu jest rozmyslanie nad tym, jak mi ciezko, bo tylko wpedza w depresje, nic nie zmienia, nie polepsza. Jest tylko jedno wyjscie - akceptacja.
Z deska jest taki patent: mycie kibla to meska sprawa. Przy takim ukladzie naprawde nie trzeba juz nic mowic, ani przypominac Niech se sikaja na stojaco, siedzaco, z polobrotu. Nie obchodzi mnie. Byle by porzadek byl
Jeśli mogę poprosić, to w tramach popularyzowania stowarzyszenia skomentujcie na fb. Albo zalajkujcie itd. Niekoniecznie ten tekst, ale żeby się generalnie coś działo.
to ja wrócę do deski. nie drażnił mnie temat, póki Ulka nie stanęła na dwóch łapach i nie zaczęła do toalety fantów wrzucać. Anka takich pomysłów nie miała. teraz jednak wolę żeby opuszczona była łowienie w ten tego nie należy do moich ulubionych czynności
Dzięki @Wanda, że to napisałaś, ja mam też szeroki przekaz na temat tego całego spotkania z nimi, w piątek było wieczorem spotkanie w domu u Marysi, i tam było bardziej kameralnie, więc też więcej tematów było poruszanych Osoby które się tam spotkały - zachwycone, entuzjazmem właśnie i naturalnością z jaką jej to wszystko przychodzi tutaj przecież mało kto pochodzi z dużych rodzin, a u Rosy to już kolejne pokolenie
moja teściowa pochodzi z rodziny z 5 dzieci. uważa, że całe jej życie jest do bani z tego właśnie powodu. sama twierdzi, że jedno dziecko by jej wystarczyło, ale za drugim razem trafiły się bliźniaki więc koniec końców ma trójkę. totalnie nie rozumie ludzi, którzy chcą mieć dzieci i jest im raczej niechętna niestety. zgadzam się z @Wandą, jakby coś nie działało, to by taka chętna na te dzieci nie była zapewne.
Tak sie zastanawiam, ale mysle, ze nie ma prostego przelozenia: pochodze z "dobrej" rodziny -> chce miec duzo dzieci. Pewnie to jeden z elementow skladajacych sie na taka decyzje, ale nie jedyny. Bo i tu na forum ludzie rozne doswiadczenia maja w temacie, dobre ale tez zle a pomimo tego chca miec duze rodziny.Tak wiec dzietnosc dzieci nie jest miernikiem kompetencji wychowawczych rodzicow.
Dziewczyny kochane! Czytając ten wątek poczułam jak spadają mi z serca olbrzymie głazy w kształcie jeżyków Jesteście lepsze niż najlepsza terapia psychologiczna :-* Czyli nie jestem wredną matką, która uwielbia wszelkie prace plastyczne, ale ................ bez własnych dzieci! Dzieciom oczywiście pomogę coś skleić, podpowiem, pokażę, ale żeby tak siedzieć..... No i będąc od ponad 9 lat matką NIGDY nie byłam na spacerze z żadnym dzieckiem. No nienawidzę takiego chodzenia bez celu z wózkiem. Dzieci mogą bawić się na podwórzu, pooddychać świeżym powietrzem w wózku zaparkowanym za domem, jechać ze mną na zakupy, ale spacerom mówię NIE! Dzięki ^:)^
Myślę, że jednak to czy człowiek traktuje dzieci jako dar od Boga, i czy ten dar przyjmuje - to łaska samego Boga. Oczywiście - łatwiej taką łąskę w ogóle dostrzec, jak się pochodzi z "dobrej" rodziny, otwartej na dzieci. Ale to nie jest główny czynnik - decydujący jest i tak głos Boga - dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych.
My oboje z mężem pochodzimy z rodzin małodzietnych. U męża w rodzinie dzieci są skarbem, ale tylko do drugiego. Od trzeciego już niekoniecznie. W mojej... hm.... Ja jestem drugim i ostatnim dzieckiem moich rodziców. Mama wielokrotnie opowiadała mi, jak wpadła w rozpacz jak się dowiedziała o ciąży ze mną. Całą ciążę ryczała - taki był dramat. Sytuacji nie poprawił nawet fakt, że urodziłam się jako dziecko anioł, spokojne, niemal bez wymagań.
My... nie jesteśmy otwarci na życie od początku. My zaplanowaliśmy troje. Jednak jak się urodziło trzecie, Pan Bóg nam spokoju nie dał: bardzo trudno nam było żyć ze świadomością, że Marysia ma być naszym ostatnim dzieckiem. Męczyliśmy się okropnie. W końcu zdecydowaliśmy, że trzeba Bogu zaufać, że trzeba się pewnie otworzyć. W pierwszym możliwym cyklu, przy 100% karmieniu piersią, poczęła się Marta.
W naszych rodzinach pochodzenia nikt nie miał więcej niż dwoje dzieci (no dobra - nie liczę pokolenia wojennego). Dwoje to granica przyzwoitości.
A majtki to moja niespełna półtoraroczna uwielbia nosić na głowie. Jak tylko się dorwie do szuflad z bielizną chłopców, zakłada majty na głowę i paraduje po domu dumna jak paw - taka wystrojona
Ale wy zapieprzacie! Przeczytałam post Maciejki z poprzedniej strony i sobie pomyślałam - odpiszę od razu. Odpisałam, a tu już 6 kolejnych wpisów. Czy wy doktoraty macie z pisania na klawiaturze?
A ze spacerami to się jakoś zaklinowałam teraz - przy czwartym. Głównie na etapie wyprawienia 3 i 4 dziecka (jedna 16 miesięcy a druga 3 tygodnie). Jak ubiorę pierwszą, to druga ryczy. A druga jest taki cycol, że jak nie ma cyca w buzi albo przynajmniej obok (gołego) to ryczy. Musi więc na spacery chodzić już uśpiona. Jak młodsza śpi, to starsza akurat a to musi zjeść, a to kupę zrobiła, a to coś innego. Jak starsza gotowa, to młodsza nie śpi i na spacerze będzie ryczała. Na razie mnie to przerasta. Chodzą na spacery w większości osobno, młodsza w większości na tarasie śpi. Znielubiłam chwilowo spacery. Ale ogólnie lubię. Zwłaszcza ze starszymi - samodzielnymi
Przez trzy lata najstarsza jedynaczką była, ale smaku spaceru nie poznała Teraz na spacer kilkaset metrów od domu, do sadu rodzicow, jedziemy autem, a tam sobie dzieciaki szaleją do woli ) Paliwo marnuję, ale nerwy sobie znacząco oszczędzam przy takim rozwiązaniu. Co innego z tatą - spacer jak najbardziej - ale mąż albo nerwy ma ze stali, albo wcale nie został w nie wyposażony :-?
My tez duzo spacerujemy (czasem dwa razy dziennie), ale lubie miec jakis cel tych spacerow: plac zabaw, biblioteka, jezioro, piekarnia. Wtedy idziemy niekoniecznie najkrotsza droga, ale ten cel jest motywacja dla maruderow.
Tak sie zastanawiam, ale mysle, ze nie ma prostego przelozenia: pochodze z "dobrej" rodziny -> chce miec duzo dzieci. Pewnie to jeden z elementow skladajacych sie na taka decyzje, ale nie jedyny. Bo i tu na forum ludzie rozne doswiadczenia maja w temacie, dobre ale tez zle a pomimo tego chca miec duze rodziny.Tak wiec dzietnosc dzieci nie jest miernikiem kompetencji wychowawczych rodzicow.
Ba, bo wielodzietność to za mało Tak jak @Wanda pisze - potrzeba czegoś więcej.
Dla mnie to, że córka nr 9, mająca jeszcze 7 młodszego rodzeństwa rodzi sama 18 dzieci jest najlepszym dowodem na to, że w jej domu rodzinnym wszystko dobrze funkcjonowało.
To jest właśnie ciekawe. Kiedy odbierałam synka ze szkoły, podeszła do mnie mama jednej z uczennic. Opowiedziała, że sama pochodzi z wielodzietnej rodziny. Było ich 9-cioro. Sama ma tylko jedno dziecko. Powiedziała, że miała taki uraz, że zdecydowała się na dziecko po 17 latach małżeństwa. Teraz tego żałuje. Ale już za późno.
Ciekawe, czy nasze dzieci wychowane w wielodzietnej rodzinie też będą chciały mieć swoje rodziny też wielodzietne? Jeśli oczywiście będzie to zgodne z Bożą wolą...
Komentarz
więcej się modlić,
nie mam na myśli odmawiania Różańca, czy Koronki czy Litanii (chociaż to jest też bardzo dobre)
mam na myśli osobistą rozmowę z Bogiem
Niech se sikaja na stojaco, siedzaco, z polobrotu. Nie obchodzi mnie. Byle by porzadek byl
http://mamaroza.pl/lepienie-jezyka-a-sprawa-polska/
Chcialam zaproponaowac taki tytul magisterki dla jakiejs pedagozki, psychlozki, czy innei "ozki"
włączam sobie wtedy jakiś film i prasowanie jest fajne
nie drażnił mnie temat, póki Ulka nie stanęła na dwóch łapach i nie zaczęła do toalety fantów wrzucać.
Anka takich pomysłów nie miała.
teraz jednak wolę żeby opuszczona była łowienie w ten tego nie należy do moich ulubionych czynności
w piątek było wieczorem spotkanie w domu u Marysi, i tam było bardziej kameralnie, więc też więcej tematów było poruszanych
Osoby które się tam spotkały - zachwycone, entuzjazmem właśnie i naturalnością z jaką jej to wszystko przychodzi
tutaj przecież mało kto pochodzi z dużych rodzin, a u Rosy to już kolejne pokolenie
Ale to nie jest główny czynnik - decydujący jest i tak głos Boga - dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych.
My oboje z mężem pochodzimy z rodzin małodzietnych. U męża w rodzinie dzieci są skarbem, ale tylko do drugiego. Od trzeciego już niekoniecznie.
W mojej... hm....
Ja jestem drugim i ostatnim dzieckiem moich rodziców. Mama wielokrotnie opowiadała mi, jak wpadła w rozpacz jak się dowiedziała o ciąży ze mną. Całą ciążę ryczała - taki był dramat. Sytuacji nie poprawił nawet fakt, że urodziłam się jako dziecko anioł, spokojne, niemal bez wymagań.
My... nie jesteśmy otwarci na życie od początku. My zaplanowaliśmy troje. Jednak jak się urodziło trzecie, Pan Bóg nam spokoju nie dał: bardzo trudno nam było żyć ze świadomością, że Marysia ma być naszym ostatnim dzieckiem. Męczyliśmy się okropnie. W końcu zdecydowaliśmy, że trzeba Bogu zaufać, że trzeba się pewnie otworzyć.
W pierwszym możliwym cyklu, przy 100% karmieniu piersią, poczęła się Marta.
W naszych rodzinach pochodzenia nikt nie miał więcej niż dwoje dzieci (no dobra - nie liczę pokolenia wojennego). Dwoje to granica przyzwoitości.
A majtki to moja niespełna półtoraroczna uwielbia nosić na głowie. Jak tylko się dorwie do szuflad z bielizną chłopców, zakłada majty na głowę i paraduje po domu dumna jak paw - taka wystrojona
Odpisałam, a tu już 6 kolejnych wpisów. Czy wy doktoraty macie z pisania na klawiaturze?
A ze spacerami to się jakoś zaklinowałam teraz - przy czwartym.
Głównie na etapie wyprawienia 3 i 4 dziecka (jedna 16 miesięcy a druga 3 tygodnie).
Jak ubiorę pierwszą, to druga ryczy. A druga jest taki cycol, że jak nie ma cyca w buzi albo przynajmniej obok (gołego) to ryczy. Musi więc na spacery chodzić już uśpiona.
Jak młodsza śpi, to starsza akurat a to musi zjeść, a to kupę zrobiła, a to coś innego. Jak starsza gotowa, to młodsza nie śpi i na spacerze będzie ryczała.
Na razie mnie to przerasta. Chodzą na spacery w większości osobno, młodsza w większości na tarasie śpi. Znielubiłam chwilowo spacery.
Ale ogólnie lubię. Zwłaszcza ze starszymi - samodzielnymi
No to mozemy teraz pociagnac jeszcze kilka stron dywagacje nt od ilu dzieci rodzina jest wielodzietna .
Bo ja i tutaj nie znajduje prostej reguly.
:-B
Ciekawe, czy nasze dzieci wychowane w wielodzietnej rodzinie też będą chciały mieć swoje rodziny też wielodzietne? Jeśli oczywiście będzie to zgodne z Bożą wolą...
joanna