mam kilka refleksji: - deska - jak się ma więcej niż jednego chłopa w domu, to można panom pisuar zafundować, problem deski odpada (choć ja osobiście jak widzę pisuar to czuję się jak w męskim szalecie publicznym - ile dzieci ma rodzeństwo Rosy, z tekstu o jej ojcu wychodziło, że ona sama wyrabia połowę normy, czyli na jej rodzeństwo wypada średnio po ca. 1. - czym sobie zasłużył jeż, że jest mniej szlachetnym zajęciem od np. haftu krzyżykowego??? (zaznaczam, że jeża w życiu nie robiłam i nie zamierzam, ale również nie haftuję)
Z dziecmi bardziej sie jezuje, niz haftuje A u mnie w domu trwa sabotaz: najpierw syn przyniosl z przedszkola lampion-jez, wczoraj rysunek: odcisk dloni, a do niego dorobione oczy i nogi, tak, ze wyglada jak jez. W czoraj maz kupowal torebke na prezent, wybral oczywiscie z.... tak, z jezami. Jestem osaczona. Jeze, wszedzie jeze....
O nie nie nie Nie bėdę teraz wywalać wszystkich rzeczy, bo nie robię jeżyków
Spacery z dziećmi uwielbiam, i pasjami czynię
Tam biedronka, tutaj dzdżownica, tam żuczek , tam listek A ja stoję na tym chodniku i stoję, i czekam
Ja spaceruję z dziećmi, bo lubię Ich zachwytu nad wszystkim I karmienie kaczek w parku ( wiem wiem, chleba nie dawać ) ale jak same człapią ? I wymuszją , No to nie mam sumienia nie zbierać
Spacery jak najbardziej tak W mieście pieszo, albo rowerem z zaprzegiem do większego,parko- lasu Latem na plaży, i po lasach z zaprzęgiem
Nie bėdė wywalać wszystkiego z powodu jeża i nieustawionej deski
Kiedyś mnie jeden leśnik pouczał, żeby gotowane warzywa dawać , zamiast chleba. Łabędzie dziób na kwinte spuściły, kuper mi pokazały i tyle je widziałam. Popłynęły normalnego chleba szukać.
bo tu się nie da na skróty, musisz calutki wywłątek przyswoić
@Joanno- ja też tego nie dostrzegam, ale po pierwsze takie rzeczy pewnie łatwiej zauwazyć z zewnątrz, a po drugie faktem jest, że w naszych małżeńskich rozmowach o innych rodzicach mamy pewną tendencję, żeby rodziców małodzietnych traktować z pewnym ... pobłażaniem? Tzn - co oni o życiu wiedzą. Bo tak jest - rodząc trzecie, czwarte dziecko za każdym razem dostawaliśmy nieźle w d... i jednocześnie wiele się uczyliśmy. Jesteśmy zatem (w swoim odczuciu) do przodu w stosunku do tych, co mają tylko dwoje ))
Ha, ha Aż si siebie boję w przyszłości, bo już się łapię na myślach, że co te matki jedynaków wiedzą, a mam, poki co, tylko dwoje. Od trzeciego będę włosienicę musiała nosić, bo koło piątego będę inaczej unosiła się w powietrzu na skrzydłach mojej pychy.
hmm. a słyszysz też głosy, których inni nie słyszą?
A wiesz, ze tak ;;) Mialam raz taka przygode: zostaly nam resztki pieczonej kielbasy, ktora wylozylam na taras, zeby koty zjadly. Zapomnialam juz o sprawie, wychodze wieczorem na taras i slysze, ze ktos strasznie mlaska. Przychodzi maz - mlaskanie ustaje. Znowu siedze w ciszy i znowu cos mlaska.W koncu wytropilam .... tak, jeza, ktory zaniosl ta kielbase w krzaki i tak nieelegancko i bez kultury ja zazeral. Jeze to zuo.
Wszystko to bardzo piękne, tylko zauważcie, że Rosa na pytanie o ten czas dla każdego dziecka nie odpowiedziała "liczy się to co jest ponad, przestańcie z tym współczesnym antropocentryzmem", tylko zaczęła nas przekonywać, że wystarczy minuta - dwie dziennie. Bała się przeciwstawić dominującej mentalności?
Może to kwestia mojego podejścia matki - Polki, przyzwyczajonej do długiego karmienia piersią, intensywnego kontaktu fizycznego (chusta, spanie razem, obowiązkowe przytulanki każdego dnia), ale nie mam poczucia, że chciałabym być dzieckiem nr 10 i mieć jeszcze kolejnych kilkoro za sobą, do tego chodzić ubrana identycznie jak reszta moich sióstr. No po prostu - przy całym szacunku do Rosy i jej rodziny - wydaje mi się to nazbyt zimno - stadnym chowem. Oczywiście lepiej być dzieckiem nr 10 niż nie być wcale...
Tak czy owak jest do dla mnie wciąż jedna z głównych barier jeśli chodzi o otwarcie na dalsze powiększanie rodziny. Ja już po prostu jestem znudzona tym rysowaniem, wycinaniem, książeczkami, klockami, plasteliną, bleeeee. Z drugiej strony - obserwując dzieci z rodzin wielodzietnych żyjące w okolicy (a mam akurat duży przegląd) widzę, że - zwł te młodsze z nich (tzn dzieci o kolejnych, wysokich numerach porządkowych) nazbyt często mają małą wiedzę ogólną, jako pięciolatki nie wiedzą co to przebiśnieg, za to doskonale rozpoznają wszystkich bohaterów filmowych i w wieku powiedzmy 7-8 lat mają obejrzany "Czas Honoru" i inne tego typu filmy dla dorosłych.
No nic, może muszę urodzić to piąte dziecko i wtedy dojrzeję i wyluzuję się. Póki co jestem targana wyrzutami sumienia z jednej strony, z drugiej po prostu już mi się nie chce, z trzeciej samo gotowanie, sprzątanie etc pochłania coraz większą część mojego dnia.
Bo mamy tendencje do bycia matką kwoką I wydaje nam się, że to MY mamy dziecku wypełnić świat Ich emocji A my, niestety, nie mamy wypełnić Im świata emocji, a te emocje porządkować, układać, rozpoznawać, i radzić sobie z Nimi Tak aby w dorosłym życiu być w miarę stabilnym człowiekiem ( wiem, każdy jednak w życiu ćwiczy swoją paranoję osobistą )
Poza tym jeszcze Rodzic obecnie chce ustrzec dziecko przed cierpieniem , przed bólem tzw życiowym
I jeszcze jedno Nie wydaje mi siė , że nawet jeśli uda siė spełnić wszystkie idealne warunki idealnej matki, to dziecko jako odbiorca tego ideału będzie zadowolone, nie masz takiej gwarancji, tak to nie działa Dzieci mają różne osobowości, i na takie same warunki , reagują różnie, i w dorosłym życiu będą pamiętać według własnego odbioru Mam tego farta, i widzę co i jak dzieci już jako dorosłe zapamiętują, bardzo często ja tego w ogóle nie pamiętam, mąż także, a dzieci jak najbardziej Zauważ, nawet jak coś wspominają, jakieś wspólne wyjazdy, imprezy, wakacje, każde z tego samego pobytu pamięta co innego I tak będzie z tym kontaktem, naszym staraniom się Ja już teraz to przerabiam I jeszcze to! jak dzieci w takiej rodzinie wzajemnie siė pukają w czoło, że to tak nie było tylko tak, i tu pada Jego wersja Ot, życie Osobowość, temperament, pamięć, marzenia i realia
Ja tam mam już ten stan, co Rosa, i wiem o czym Ona mówiła Po pytaniach zadawanych z sali, wiem, że dla większości niepojęte Nie umiem wytłumaczyć Sama, może jak siė nie zamkniesz na dzieci zobaczysz
dyskusja już trwa 13 stron a ja czytam str 4
ale tak
zgadzam się z Tobą Małgorzata...i mimo, że mam tylko 7 dzieci i chyba im trochę nawet kwokuję....;) ( i dobrze mi z tym)
to uważam, że luz w wielu kwestiach pomaga, cierpienie jest częścią życia, przed którą dzieci nie powinno się chronić, że niewiele trzeba czasu, by zaspokoić dziecięce potrzeby bycia z nim, że jedynacy cierpią właśnie przez to, że są nadmiernie obdarzani zainteresowaniem i często ich rodzice po prostu żyją ich życiem...nie dają przestrzeni do oddechu...
sieć relacji w dużej rodzinie starcza za małe społeczeństwo i już też dawno ich nie kontroluję, bo po co?
Dzieci się ubogacają swoją różnorodnością...
i akurat moje dzieci te kilkuletnie wiedzą co to przebiśnieg...a nie znają bohaterów znanych obecnie seriali...
i jestem przekonana, że nie robimy im krzywdy nie dając wszystkiego, ucząc pokory, skromności równocześnie otwierając na świat, wiedzę...i powiem, że jeszcze mając czworo miałam zupełnie inne zapędy...
Komentarz
- deska - jak się ma więcej niż jednego chłopa w domu, to można panom pisuar zafundować, problem deski odpada (choć ja osobiście jak widzę pisuar to czuję się jak w męskim szalecie publicznym
- ile dzieci ma rodzeństwo Rosy, z tekstu o jej ojcu wychodziło, że ona sama wyrabia połowę normy, czyli na jej rodzeństwo wypada średnio po ca. 1.
- czym sobie zasłużył jeż, że jest mniej szlachetnym zajęciem od np. haftu krzyżykowego??? (zaznaczam, że jeża w życiu nie robiłam i nie zamierzam, ale również nie haftuję)
A u mnie w domu trwa sabotaz: najpierw syn przyniosl z przedszkola lampion-jez, wczoraj rysunek: odcisk dloni, a do niego dorobione oczy i nogi, tak, ze wyglada jak jez. W czoraj maz kupowal torebke na prezent, wybral oczywiscie z.... tak, z jezami. Jestem osaczona. Jeze, wszedzie jeze....
A wiesz, ze tak ;;)
Mialam raz taka przygode: zostaly nam resztki pieczonej kielbasy, ktora wylozylam na taras, zeby koty zjadly. Zapomnialam juz o sprawie, wychodze wieczorem na taras i slysze, ze ktos strasznie mlaska. Przychodzi maz - mlaskanie ustaje. Znowu siedze w ciszy i znowu cos mlaska.W koncu wytropilam .... tak, jeza, ktory zaniosl ta kielbase w krzaki i tak nieelegancko i bez kultury ja zazeral. Jeze to zuo.
Nie mogę z wami normalnie
jak mi się spodoba to zmienię
Sorry, ja po chłopsku prosta jestem
Dla takich wielodzietnych sa ważniejsze rzeczy od npr
"Tego jeża robiono w mojej rodzinie od pokoleń. Robiła go moja babcia, robiła moja mama, teraz robię go ja."