Kto mi pomoże taką pułapkę zrobić????Czy to tylko o to chodzi?Kurde, tyle czasu zmarnowane, a pułapka może załatwić wszystko... :-))) Jak dobrze, że jest forum! 8->
Była świetna konferencja Jacka Pulikowskiego na ten temat (nie pamiętam, czy cała, czy tylko część), na dodatek nie pamiętam w tej chwili tytułu. Postaram się przypomnieć sobie, może ktoś inny w międzyczasie skojarzy, o co chodzi. W ogóle bardzo cenię sobie jego konferencje i książki. Konferencje są dostępne na stronie Radia Maryja, w zakładce "Audycje dla małżonków i rodziców".
To nie była może ta "Wartość współżycia małżeńskiego"? Pulikowski w tej konferencji, o której myślę, obalał różne popularne przekonania na temat współżycia przed ślubem - np. ten o konieczności dopasowania się, sprawdzenia, czy młodzi do siebie pasują - mówił, że Pan Bóg tak stworzył kobietę i mężczyznę, że każdy pasuje do każdej, nie ma siły
Dla mnie na mieszkanie przed ślubem są dwa argumenty:
- współżycie, niezależnie od starania sie uniknięcia, moze doprowadzić do poczęcia. Najlepszym miejscem na wychowanie dziecka jest małżeństwo, zatem jeżeli decydujemy się podjąć działania mogące powołać na świat dziecko, tzn ze jesteśmy pewni, ze razem spędzimy życie, jeżeli tak, to na co czekać?
- współżycie, tym bardziej połączone z mieszkaniem razem tworzy bardzo duże wewnętrzne zobowiązanie, ogranicza zatem wolność wyboru, dużo trudniej będzie nam ew się rozstać... Grozi bycie razem siłą rozpędu.
Takie są zagrożenia, choć nie oznacza, ze tak musi być. Z drugiej strony, to ze są ludzie którym sie udało i pomimo wcześniejszego mieszkania razem/współżycia są dobrymi małżeństwami, nie oznacza, ze uda się wszystkim. Robiąc niebezpieczne rzeczy, zawsze jest grupa która pomimo to wychodzi cało, co jednak nie przekreśla faktu, ze działania takie są niebezpieczne .... Nie mówiąc o tym, ze większość tych trwałych małżeństw, o których myśle, to takie osoby, które w porę się opamiętaly.
Fakt, autorka radziła raczej kobietom łapiącym męża, żeby z potencjalnym małżonkiem nie zamieszkiwały (bo zmniejszy to wyżej wymienione prawdopodobieństwo ).
No nie dziwi. Nie jeden jak spędzi z wybranką dłużej czasu, a nie tylko parę godzin dziennie, to mu się oczy otworzą i da dyla
współżycie, niezależnie od starania sie uniknięcia, moze doprowadzić do poczęcia. (...) tworzy bardzo duże wewnętrzne zobowiązanie, ogranicza zatem wolność wyboru
Właśnie - mówiąc krótko, to skutkuje wysokim ryzykiem podjęcia bardzo ważnej decyzji (o małżeństwie) z niewłaściwych powodów.
A jak ktoś nie pojmuje nauki Kościoła, to bym dodał prosty argument, że przyszłe dzieci mają prawo do przyzwoitej matki - i będzie im przykro, jeżeli kiedyś się dowiedzą, że ich matka przed ślubem się puszczała...
Brat sobie zdaje sprawę, że nie dostanie rozgrzeszenia za mieszkanie razem (nawet bez współżycia?)
To nie prawda! Jeżeli wyraża szczerą chęć zmiany to może uzyskać rozgrzeszenie. Poza tym w samym mieszkaniu razem nie musi być nic złego. Mojej znajomej stały spowiednik (szanowany warszawski jezuita) pozwolił, wręcz doradził zamieszkanie z chłopakiem (który czeka na stwierdzenie nieważności zawarcia związku małżeńskiego). Wspólne mieszkanie nie musi być zgorszeniem dla innych!
A jak ktoś nie pojmuje nauki Kościoła, to bym dodał prosty argument, że przyszłe dzieci mają prawo do przyzwoitej matki - i będzie im przykro, jeżeli kiedyś się dowiedzą, że ich matka przed ślubem się puszczała...
Jeśli mieszkała z kimś innym niż ich ojciec to na pewno.
Racjonalnie biorąc, z grzechu cudzołożenia można się wyspowiadać. Jak się człowiek ożeni, a potem się okaże, że to tylko endorfiny były, to dopiero problem, męczyć się czy rozwieść i żyć w grzechu.
Chyba wolałbym, by moje dzieci pomieszkały przed ślubem z wybrankiem, niż były nieszczęśliwe całe życie.
A ja mam dziwnie pomieszane uczucia w tej kwestii...Tzn..nie mieszkałam przed slubem z moim M. i nie zdecydowalabym sie chyba na to, dzieciom też bym odradzala, bo raczej nie sądzę zeby na dłuzszą metę to do czegoś prowadziło..ale heheh mam przeczucie, że jakby moj M. ze mną pomieszkał przed slubem to by mu się ów ślub odwidział
Poza tym nie zapominajmy też, że aby współżyć przed ślubem nie trzeba mieszkać razem..i naprawdę znam wiele przykładów par, kiedy stęsknione za sobą osoby (bo po pracy a przed powrotem do domu na noc) mialy tak malo czasu dla siebie zas tyle skumulowanej "endorfiny" ze ich spotkania w duzej mierze były poscielowe....Smutno to brzmi, ale takie są fakty..JA pamietam walkę o czystość przedmałżenską..trudna sprawa..ale dawała satysfakcję pewną..
takie mam własnie kłebowisko mysli ...
Jednak faktem jest ze masa par które znam, a która zamieszkała razem bez slubu, tak po prostu (przynajmniej jedna ze stron) go nie chciała..częsciej się na dziecko decydowali niż na sakrament (ba! nawet tylko cywilnego nie brali)..i tak mieszkają po kilka lat na tzw "kocia lape" , dzieci się dorabiają (góra dwoje) i wiecznie "zbierają na slub" bo to wszak taie kosztowne przedsiewzięcie )
Racjonalnie biorąc, z grzechu cudzołożenia można się wyspowiadać. Jak się człowiek ożeni, a potem się okaże, że to tylko endorfiny były, to dopiero problem, męczyć się czy rozwieść i żyć w grzechu.
Chyba wolałbym, by moje dzieci pomieszkały przed ślubem z wybrankiem, niż były nieszczęśliwe całe życie.
Paweł, przecież tu nie chodzi tylko o wspólne pomieszkanie ale na ogól pożycie małżeńskie. Niestety jak się okaże, że nie pasują będą następni i następni....Prezerwatywy nie chronią przed chorobami, nie mówię już o sponiewieranej duszy. Po za tym kochankowie też doskonale potrafią się kamuflować przed ślubem, nie wszystko wychodzi na jaw.
@Kalinosia ale heheh mam przeczucie, że jakby moj M. ze mną pomieszkał przed slubem to by mu się ów ślub odwidział
No jak teraz tak pomyślę to faktycznie mogłoby się okazać, że mi tez by się odwidział
@Prowincjuszka no może Muszę przez najbliższych parę lat wykrystalizować sobie opinię. Natomiast brak wspólnego mieszkania nie czyni braku współżycia. To raczej jest już standard, nie wierzę, by moje dzieci miały ochotę trwać w czystości. Fakt jednak, że brak pomieszkiwania razem może jednak być silnym powodem do zalegalizowania związku.
Myślę, że najważniejszym argumentem jest dobro przyszłych dzieci.
Mnie naprawdę ciężka emocjonalnie wydaje się być świadomość takiego dziecka, że poczęło się przed ślubem. Po pierwsze musi wiedzieć, że było nieplanowane*, a oglądając współczesną popkulturę natłuką mu do głowy nieplanowane=niechciane. Po drugie nie wie, czy rodzice są razem z miłości, czy z obowiązku wychowania go. To w wieku nastoletnim gdy mózg "głupieje" może narobić kłopotów.
Więc nie mieszkać, z miłości do przyszłych dzieci.
*dla mnie małżeństwo to z założenia planuje dzieci cały czas, bo taka jest jego rola.
To raczej jest już standard, nie wierzę, by moje dzieci miały ochotę trwać w czystości.
Na to jesteś rodzicem, żeby ich wychować aby widzieli w tym wartość. Co nie znaczy, że masz obsesyjnie warować pod ich łożkiem jak pies i zabraniać kontaktów z narzeczonymi. Znałam taką osobę, co w trosce o cnotę syna ( dorosłego studenta , który miał dziewczynę) wepchała mu się do namiotu na pielgrzymce i na wycieczkach spała w jego pokoju. Wielu z nas to śmieszyło, niektórzy chłopakowi współczuli. Jednak po ślubie ( któremu też była przeciwna) nadal starała się izolować synusia od jego żony, na różne wymyślne sposoby. Syn od matki daleko uciekł a czy mu się z tamtą żoną układa to nie wiem. Po prostu dobrze jest wychować młodzież tak, żeby być spokojnym o ich postępowanie, bo nie da się i nie ma sensu pilnować kogoś. Należy tak pokierować, żeby będąc dorosłym, wolnym człowiekiem umiał wybierać dobro. Wiem, że to trudne, sama mam w rodzinie konkubinaty....wśród ludzi, którzy byli zawsze porządniejśi ode mnie, więc jest to dla mnie przerażające.
Mnie naprawdę ciężka emocjonalnie wydaje się być świadomość takiego dziecka, że poczęło się przed ślubem. Po pierwsze musi wiedzieć, że było nieplanowane*,
W dzisiejszych czasach dzieci urodzone dawno po ślubie i to kościelnym też słyszą , że były nieplanowane...Czasem od rodziców czasem od osób postronnych.
@Wandeal A jak ktoś nie pojmuje nauki Kościoła, to bym dodał prosty argument, że przyszłe dzieci mają prawo do przyzwoitej matki - i będzie im przykro, jeżeli kiedyś się dowiedzą, że ich matka przed ślubem się puszczała...
Dzieci mają większe prawo do odpowiedzialnego ojca. Gdyby mężczyźni byli odpowiedzialni to głupie baby nie miałyby się z kim puszczać. Nie bez przyczyny w rodzinie Bóg postawił chłopa nad babą.
>Mnie naprawdę ciężka emocjonalnie wydaje się być świadomość takiego dziecka, że poczęło się przed ślubem.
Mi też starszy brat zawsze wypominał, że on z miłości, a ja z przypadku Jakoś się tym nie przejmowałem, Nie sądzę, by dzieci się teraz przejmowały, że są sprzed ślubu. Przynajmniej nie zauważam u tego u osób, które znam. jeżeli dziecko jest kochane, to to są rzeczy nieistotne.
>Współczuję Twoim dzieciom. Jeśli Ty w nie nie wierzysz, jak mają wyrobić sobie własne poczucie godności ?
A co ma godność do tego?Ważne by nie podchodziły do tematu na luzie, żeby się szanowały, ale jeżeli wiąże się z miłością, żadnego ubytku w godności nie widzę. Ślub tu nic nie zmienia.
>Na to jesteś rodzicem, żeby ich wychować aby widzieli w tym wartość.
Niestety sam nie jestem do tego zbyt przekonany, jak to mówią pamiętam, że krew nie woda i jak będzie miłość, to będzie i współżycie z czasem. Ale może się mylę
wetknę kij w mrowisko znam takich, co to do ślubu pędem biegli, żeby legalnie móc współżyć osoby bogobojne, pobozne, cnotliwe skończyło się w 2 przypadkach rozwodem w 1 -małżeństwo trwa, ale jakby go nie było
Komentarz
- współżycie, niezależnie od starania sie uniknięcia, moze doprowadzić do poczęcia. Najlepszym miejscem na wychowanie dziecka jest małżeństwo, zatem jeżeli decydujemy się podjąć działania mogące powołać na świat dziecko, tzn ze jesteśmy pewni, ze razem spędzimy życie, jeżeli tak, to na co czekać?
- współżycie, tym bardziej połączone z mieszkaniem razem tworzy bardzo duże wewnętrzne zobowiązanie, ogranicza zatem wolność wyboru, dużo trudniej będzie nam ew się rozstać... Grozi bycie razem siłą rozpędu.
Takie są zagrożenia, choć nie oznacza, ze tak musi być. Z drugiej strony, to ze są ludzie którym sie udało i pomimo wcześniejszego mieszkania razem/współżycia są dobrymi małżeństwami, nie oznacza, ze uda się wszystkim. Robiąc niebezpieczne rzeczy, zawsze jest grupa która pomimo to wychodzi cało, co jednak nie przekreśla faktu, ze działania takie są niebezpieczne ....
Nie mówiąc o tym, ze większość tych trwałych małżeństw, o których myśle, to takie osoby, które w porę się opamiętaly.
A jak ktoś nie pojmuje nauki Kościoła, to bym dodał prosty argument, że przyszłe dzieci mają prawo do przyzwoitej matki - i będzie im przykro, jeżeli kiedyś się dowiedzą, że ich matka przed ślubem się puszczała...
jak ktoś nie pojmuje nauki Kościoła, to bym dodał prosty argument, że
przyszłe dzieci mają prawo do przyzwoitej matki - i będzie im przykro,
jeżeli kiedyś się dowiedzą, że ich matka przed ślubem się puszczała...
Jeśli mieszkała z kimś innym niż ich ojciec to na pewno.
Po za tym kochankowie też doskonale potrafią się kamuflować przed ślubem, nie wszystko wychodzi na jaw.
Mnie naprawdę ciężka emocjonalnie wydaje się być świadomość takiego dziecka, że poczęło się przed ślubem. Po pierwsze musi wiedzieć, że było nieplanowane*, a oglądając współczesną popkulturę natłuką mu do głowy nieplanowane=niechciane. Po drugie nie wie, czy rodzice są razem z miłości, czy z obowiązku wychowania go. To w wieku nastoletnim gdy mózg "głupieje" może narobić kłopotów.
Więc nie mieszkać, z miłości do przyszłych dzieci.
*dla mnie małżeństwo to z założenia planuje dzieci cały czas, bo taka jest jego rola.
Na to jesteś rodzicem, żeby ich wychować aby widzieli w tym wartość. Co nie znaczy, że masz obsesyjnie warować pod ich łożkiem jak pies i zabraniać kontaktów z narzeczonymi. Znałam taką osobę, co w trosce o cnotę syna ( dorosłego studenta , który miał dziewczynę) wepchała mu się do namiotu na pielgrzymce i na wycieczkach spała w jego pokoju. Wielu z nas to śmieszyło, niektórzy chłopakowi współczuli. Jednak po ślubie ( któremu też była przeciwna) nadal starała się izolować synusia od jego żony, na różne wymyślne sposoby. Syn od matki daleko uciekł a czy mu się z tamtą żoną układa to nie wiem.
Po prostu dobrze jest wychować młodzież tak, żeby być spokojnym o ich postępowanie, bo nie da się i nie ma sensu pilnować kogoś. Należy tak pokierować, żeby będąc dorosłym, wolnym człowiekiem umiał wybierać dobro. Wiem, że to trudne, sama mam w rodzinie konkubinaty....wśród ludzi, którzy byli zawsze porządniejśi ode mnie, więc jest to dla mnie przerażające.
dziecka, że poczęło się przed ślubem. Po pierwsze musi wiedzieć, że było
nieplanowane*,
W dzisiejszych czasach dzieci urodzone dawno po ślubie i to kościelnym też słyszą , że były nieplanowane...Czasem od rodziców czasem od osób postronnych.
znam takich, co to do ślubu pędem biegli, żeby legalnie móc współżyć
osoby bogobojne, pobozne, cnotliwe
skończyło się w 2 przypadkach rozwodem
w 1 -małżeństwo trwa, ale jakby go nie było