Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Klarcine doświadczenia na forum "Wielodzietni".

245

Komentarz

  • @Odrobinka

    Testament mam już dawno spisany. Nie zostawiam nic cennego, ale wydałam dyspozycje co do swojego pogrzebu. Jednak to akurat może wziąć w łeb, jeżeli uda mi się zrealizować swoje marzenie i pojechać na Ukrainę, bo jeśli tam akurat zginę, to moje zwłoki tam zostaną.
    Na razie zbieram na wyrobienie paszportu, może mi się uda zanim wojna tam się skończy.

  • @M_Monika

    Czyściec jest już stanem zbawienia, na niebo chyba się z rozpędu nie załapię, bo pewne rzeczy trzeba będzie jeszcze nadrobić.
    Mam pewność zbawienia, bo wiem KOMU zaufałam i w KIM pokładam swoją nadzieję.

  • @Małgorzata

    Jędzowata - moim zdaniem - bywasz, ale to nie umniejsza Twoich zasług, choć pochodzą one jedynie z Łaski, to jednak fajnie, że na polu macierzyństwa z Bogiem współpracujesz.
    Lubię stawiać Cię za wzór tym wszystkim, którzy boją się mieć więcej niż dwójkę dzieci i tym, którzy mają tak. ok. piątki, a zastanawiają się czy jednak nie przesadzili.
    Fajnie, że jest w Polsce rodzinka, której udaje się dzieci przyjmować, wychowywać je na "nieelement", i wykształcić.
    Jest wzorem, że jeżeli zaufa się Bogu i nie boi trudnych wyzwań to jednak można, nawet w Polsce mieć duuużo dziecek. :)
  • @nowa

    Ty się tutaj podlizujesz - czy?
    Naprawdę Ci nie przeszkadza, że o papieżu - moim zdaniem - prawdziwym świadku ewangelicznego przesłania, pewna osoba wyraża się pogardliwie, np. per "Bergoglio"?
  • edytowano maja 2014
    @M_Monia

    Słowo Boże mówi, że Pan nie zawodzi tych, którzy w Nim pokładają swoją nadzieję, że według wiary im się stanie.
    Czy ten, który jest Stwórcą, a zarazem potwierdza swoją Miłość błahymi na pozór darami, np. Klarci dał ogórka kiszonego i białą szafę na ubrania - nie wspomoże w dochowaniu Mu wierności, nie umocni na przyjęcie krzyża?

    Dopisane.
    Nie jestem jedyna - jestem przekonana, że pewnych swojego zbawienia są setki tysięcy.
    Nie mam o sobie dobrego zdania, choć i zarazem nie mam kompleksów - jestem świadoma, że zbawienie nie sobie zawdzięczam, i że nie własnymi siłami do niego dojdę.
    Na razie raduję się, że jestem dzieckiem Króla i zachęcam, żebyś do mnie dołączyła - tzn. zechciała zobaczyć/uwierzyć, iż również jesteś królewiątkiem.
  • edytowano maja 2014
    @M_Monia
    1. Masz mylne wyobrażenie co do pokory.
    2. Nie wiemy, czy Ci, którzy zabijali z imieniem Boga na ustach, w ostatniej chwili się nie nawrócili.
    3. Jeżeli nawet błądzili - zabijając wierzyli, że czynią tak dla ocalenia katolickiej wiary, prawdopodobnie na czyściec się załapali.
    4. Zeby się potępić, trzeba tego naprawdę chcieć. Modelowym przykładem może być Nergal, ale dopóki jeszcze żyje ma szansę nawrócenia się.
  • @M_Monia

    Jeszcze raz - pewność zbawienia, nie ma nic wspólnego z uważaniem się za osobę szczególnie wybraną spośród wszystkich ochrzczonych. Każda osoba ochrzczona, a już szczególnie taka, która zawierzyła się Bogu poprzez Jezusa - powinna mieć pewność zbawienia. Nie dlatego, że uważa się za doskonałą, że jest pewna siebie - ale dlatego, że ZAWIERZYŁA, pragnie miłością na MIŁOSC odpowiedzieć.
    Czyściec jest już stanem zbawienia!!!
    Zeby się potępić trzeba naprawdę o to się postarać!!!

    ,,Przypominasz mi malutkie dziecko, które zaczyna wstawać o własnych siłach, ale jeszcze nie umie chodzić. Chcąc wyjść na piętro do mamy, podnosi nóżkę, by wejść na pierwszy stopień. Daremny trud! upada za każdym razem, nie może zrobić ani kroku. Zgódź się być małym dzieckiem; pełniąc wszystkie cnoty, ty podnoś tylko stale nóżkę, aby wejść na pierwszy stopień świętości. Nie uda ci się wejść nawet na niego, ale Bóg wymaga od ciebie tylko jedynie dobrej woli. Wkrótce zwyciężony twymi daremnymi wysiłkami, zejdzie sam, weźmie cię w ramiona i uniesie na zawsze do swego Królestwa”.
    (Tereska od Dzieciątka Jezus)
  • M_Monia
    Jeżeli zawierzymy się Bogu i to zawierzenie ponawiamy codziennie - uczyniwszy na wieki wybór, każdego dnia chwili wybierać muszę - nie ma powodu do lęku.

    2 Oto Bóg jest zbawieniem moim!
    Będę miał ufność i nie ulęknę się,
    bo mocą moją i pieśnią moją jest Pan.
    On stał się dla mnie zbawieniem! (Iz 12:2)

    1 Psalm. Dawidowy.
    Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
    2 Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
    Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
    3 orzeźwia moją duszę.
    Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
    przez wzgląd na swoje imię.
    4 Chociażbym chodził ciemną doliną,
    zła się nie ulęknę,
    bo Ty jesteś ze mną.
    Twój kij i Twoja laska
    są tym, co mnie pociesza.
    5 Stół dla mnie zastawiasz
    wobec mych przeciwników;
    namaszczasz mi głowę olejkiem;
    mój kielich jest przeobfity.
    6 Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
    przez wszystkie dni mego życia
    i zamieszkam w domu Pańskim
    po najdłuższe czasy. (Ps 23)
  • Klarcia ;
    -ja pewnych wątków tu nie czytam także nie wiem co pisze
    -zależy co kto uważa za pogardliwe określenie ,czyn jak mój syn powie do mnie zamiast mamo to mamuśka mam to traktować jako pogardę?
    Ojciec Święty jest następcą Pana Jezusa ,każdy wyraża swe ciepłe uczucia takimi słowami jakimi potrafi
    -naprawdę ja tu znalazłam wsparcie i pomoc
    - nie podlizuję się bo by mi monitor wysiadł ,nie można go moczyć a ślina jest mokra
  • @ M_Monia

    Pewność zbawienia to nie brak pokory. Ja siebie zbawić nie mogę. W żaden sposób nie mogę zasłużyć na zbawienie. Ale opieram się na wierze.

    "Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie nie ma już potępienia" Rz 8,1

    "Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia." Rz 10,9-10

  • No ja tam się czuję i wybrana przez Boga i umiłowana. :p
  • Pewność znbawienia to stara herezja
  • @Klarcia

    Zdaje się, że np. św. Jan Synaita (i paru jeszcze równych mu kalibrem) do końca życia nie miał pewności zbawienia, płakał gorzko nad swoją grzesznością i drżał z obawy przed piekłem.
    Nie daje Ci to do myślenia?
  • @Kotek
    Nie wiem dlaczego, może wtedy była inna "szkoła".
    Zachęcam do przeczytania "Dzieje Duszy" - Teresy od Dzieciątka Jezus, a choćby tylko "Zółtego zeszytu".
    To jest klimat mojej formacji.
  • Można podać wielu świętych, którzy do konca życia obawiali się o swoje zbawienie. Wydaje się zatem, że postawa ta nie jest sprzeczna z nauczaniem Kościoła, ba jest czasem potwierdzeniem praktykowania cnót w stopniu heroicznym (wspomnę tylko współbrata św. Teresy - św. Rafała Kalinowskiego).
  • Sobór Trydencki

    Sesja VI

    Dekret o usprawiedliwieniu

    Rozdział IX. Przeciwko próżnej ufności heretyków

    Chociaż więc trzeba wierzyć, że grzechy są lub były odpuszczane kiedykolwiek jedynie
    darmo, dzięki Bożemu miłosierdziu, ze względu na Chrystusa, to jednak nikomu, kto chełpi
    się ufnością i pewnością odpuszczenia swoich grzechów i na niej tylko poprzestaje, nie wolno
    mówić, że doznaje lub doznał odpuszczenia grzechów; jakkolwiek może to mieć miejsce u
    heretyków i schizmatyków, gdyż w naszym burzliwym czasie głosi się z wielką zawziętością
    przeciw Kościołowi katolickiemu tę próżną i daleką od wszelkiej pobożności ufność.
    Lecz i tego nie należy twierdzić, że ci, którzy prawdziwie zostali usprawiedliwieni, winni
    bez żadnej wątpliwości samych siebie zapewniać, iż zostali usprawiedliwieni. Następnie [nie
    należy twierdzić], że nikt nie doznaje odpuszczenia grzechów i usprawiedliwienia, tylko ten,
    kto wierzy z całkowitą pewnością, iż doznał odpuszczenia grzechów i usprawiedliwienia oraz
    że jedynie dzięki tej wierze dokonuje się odpuszczenie i usprawiedliwienie, jak gdyby ten, kto
    w to nie wierzy, wątpił w obietnice Boże i skuteczność śmierci i zmartwychwstania
    Chrystusa. Jak bowiem nikt bogobojny nie powinien wątpić w Boże miłosierdzie i w zasługę
    Chrystusa oraz w moc i skuteczność sakramentów, tak każdy, kto patrzy na siebie samego, na
    własną słabość i brak usposobienia, może drżeć i lękać się o swoją łaskę, gdyż nikt nie może
    wiedzieć z nieomylną pewnością wiary, że otrzymał łaskę Bożą.

    Kanony:

    Kan. 15. Jeśliby ktoś twierdził, że człowiek odrodzony i usprawiedliwiony jest obowiązany
    nakazem wiary wierzyć, iż jest na pewno w liczbie przeznaczonych (do nieba) - niech będzie
    wyłączony ze społeczności wiernych.

    Kan. 16. Jeśliby ktoś twierdził z bezwzględną i nieomylną pewnością a bez specjalnego
    objawienia, że na pewno uzyska ten wielki dar wytrwania aż do końca - niech będzie
    wyłączony ze społeczności wiernych.
  • Dzięki, WdRW. Cytowałem chyba już kiedyś ten dokument. Od razu wszystko staje się jasne. A odnośnie tego, co ktoś napisał o pysze. Tak, to ona jest matką wszystkich grzechów.
  • edytowano maja 2014
    Wspólna deklaracja o usprawiedliwieniu



    4.6. Pewność zbawienia
    (34) Wyznajemy wspólnie, że wierzący mogą zaufać miłosierdziu i obietnicom Bożym. Również w obliczu własnej słabości i różnorodnych oznak zagrożenia swej wiary, mogą mocą śmierci i zmartwychwstania Chrystusa szukać oparcia w skutecznej obietnicy łaski Bożej w Słowie i sakramencie, i być w ten sposób pewnymi tej łaski.

    (35) Reformatorzy w sposób szczególny podkreślali, że w przypadku pokusy wierzący nie ma spoglądać na siebie, lecz całkiem na Chrystusa i tylko w Nim pokładać nadzieję. W ten sposób ufając Bożej obietnicy jest pewny swego zbawienia, aczkolwiek gdy spogląda na siebie, to nigdy nie uzyskuje pod tym względem poczucia bezpieczeństwa.

    (36) Katolicy są w stanie uznać szczególną troskę reformatorów, aby wiara nie była poleganiem na własnym doświadczeniu, lecz opierała się na obiektywnej rzeczywistości obietnicy Chrystusa, i aby przedmiotem ufności było tylko Słowo jego obietnicy (por. Mt 16, 19; 18, 18). Zgodnie z II Soborem Watykańskim katolicy powiadają: wierzyć oznacza powierzyć samego siebie całkiem Bogu, który wyzwala nas z ciemności grzechu i śmierci oraz wskrzesza do życia wiecznego. Zgodnie z tym sensem nie można wierzyć w Boga i jednocześnie nie uznawać Słowa jego obietnicy za godne zaufania. Nikt nie może powątpiewać w Boże miłosierdzie i zasługę Chrystusa. Jednak każdy może się martwić o swoje zbawienie, gdy spogląda na własne słabostki i niedostatki. Mimo całej wiedzy o własnej zawodności, wierzący może być pewny tego, że Bóg chce jego zbawienia.
  • DOEtata napisał/a:

    > Można podać wielu świętych, którzy do konca życia obawiali się o swoje zbawienie. Wydaje się zatem, że postawa ta nie jest sprzeczna z nauczaniem Kościoła, <

    Prawdopodobnie sprzeczna nie jest - jak już wspomniałam, inna szkoła, mnie (mojej duchowości) jest bliższa formacja: "ku wolności wyprowadził nas Chrystus", a nawet św. Jan od Krzyża - jeden z jego cytatów: "pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości".
  • Sobór Trydencki

    "Chociaż więc trzeba wierzyć, że grzechy są lub były odpuszczane kiedykolwiek jedynie darmo, dzięki Bożemu miłosierdziu, ze względu na Chrystusa, to jednak nikomu, kto chełpi się ufnością i pewnością odpuszczenia swoich grzechów i na niej tylko poprzestaje, nie wolno mówić, że doznaje lub doznał odpuszczenia grzechów;"

    Dziś to się tłumaczy, że wszystkie grzechy wyznane Bogu, za które się szczerze żałuje, giną w ogniu Bożej miłości, to znaczy stają się niebyłe. Zarazem jeszcze długo możemy doświadczać konsekwencji naszego grzechu.


    Kan. 15. Jeśliby ktoś twierdził, że człowiek odrodzony i usprawiedliwiony jest obowiązany nakazem wiary wierzyć, iż jest na pewno w liczbie przeznaczonych (do nieba) - niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych.

    Gdyby ten kanon potraktować dosłownie, mielibyśmy tutaj Kalwinowską zasadę predestynacji, która jak wiemy, w innych dokumentach została przez Kościół potępiona.
    Poza tym, w tym kanonie jest mowa o pełnej świętości (niebo), a nie o stanie zbawienia, jakim jest czyściec.
    Skądinąd wiemy, iż w dawniejszym nauczaniu czyściec był przedstawiany, jako miejsce kar, coś jakby odpowiednik ziemskich kazamatów. Dziś już raczej mówi się o stanie dojrzewania i oczyszczenia duszy ze wszystkiego co jej przeszkadza wejść w stan nieba, rozumianego jako wspólnota absolutnej MIŁOSCI.

    Kan. 16. Jeśliby ktoś twierdził z bezwzględną i nieomylną pewnością a bez specjalnego objawienia, że na pewno uzyska ten wielki dar wytrwania aż do końca - niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych.

    Co do powyższego kanonu - Objawienie mamy w Piśmie Swiętym, każdy, kto się zawierzy Jezusowi i w swoim życiu (współpracując z łaską, albo inaczej - otwierając się na działanie Ducha Swiętego) będzie kierował się przesłaniem Ewangelii, nie ma powodu do obaw, iż się potępi.

    "Bóg nie chce śmierci grzesznika" - to tylko jeden z cytatów.
    Każdy z nas został zrodzony z Miłości i jest powołany nie tylko do zbawienia, ale i świętości. Na ile już dojrzeliśmy do świętości, tego nie wiemy, zobaczymy to dopiero, gdy staniemy w prawdzie o sobie, w świetle Boga. Natomiast doskonale wiemy, czy opowiadamy się po stronie Chrystusa, czy przeciw Niemu.
    Słowo Boże zapewnia nas również, że dzięki ofierze Jezusa, stajemy się Jego przybranym rodzeństwem, czyli dziećmi Króla.
    Poza tym - z chwilą śmierci i zmartwychwstania Pana naszego, mamy już swobodny dostęp do miłującego nas bezgranicznie Ojca.

    I jeszcze jedno - nie mogę mieć pewności, że dzięki swojemu wysiłkowi zdołam dochować wierności Bogu, ale mam głęboką ufność, że Bóg nie da mi krzyża, którego nie będę w stanie unieść, bo On sam mi to obiecał. Tego krzyża nie dźwigam zresztą sama - Jezus udziela mi Mocy do stawiania czoła wszelkim przeciwnościom życiowym.
    Czy to naprawdę jest takie trudne do zrozumienia?


    W tekstach powyżej podkreśliłam, na co należy zwrócić uwagę bo jest to istotnym.

    I niech mi ktoś powie, że dokumenty Trydentu były łatwe w interpretacji - są trudniejsze aniżeli współczesne, bo aby je zrozumieć należało by znać dokładnie kontekst epoki.
  • Już samo twierdzenie, że teksty Soboru Trydenckiego trzeba interpretować, a na dodatek interpretować w duchu epoki, jest bliskie herezji. Tu nie ma niczego do interpretowania, jest zwykłe "tak, tak, nie nie".
  • WdRW

    > Już samo twierdzenie, że teksty Soboru Trydenckiego trzeba
    interpretować, a na dodatek interpretować w duchu epoki, jest bliskie
    herezji.
    <

    To co - przyjmujemy teorię predestynacji?, bo przecież jak wół stoi: "w liczbie przeznaczonych (do nieba)".
    Tak właśnie nauczał Kalwin, że jedni są przeznaczeni do zbawienia, a inni na potępienie.

    Wszystkie dokumenty Kościoła są interpretowane przez Urząd nauczycielski Kościoła - w tym również dogmatyczne nauczanie. Zmienia się bowiem rozumienie pewnych określeń.
  • Diabeł mnie podkusił, żeby komentować Klarcię. Chyba jednak się oprę dalszej pokusie, bo moja pewność zbawienia zniknie ja sen złoty.
  • @M_Monia

    Jeszcze raz - ja wiem KOMU się zawierzyłam i KOMU zaufałam. Wierzę też wszystkim Jego obietnicom.
    Na Miłość jaką zostałam obdarowana, staram się odpowiedzieć swoim miłowaniem. Przy tym wiem, że sama z siebie mogę jedynie zło czynić, wszelkie dobro czynię w Jezusie.

    Nie wiem, co mówił Ci ksiądz, nie wiem jak to co usłyszałaś, zrozumiałaś.
    Czym innym jest mieć wstręt do popełnienia grzechu, a czym innym grzeszyć zuchwale.
    Już gdzieś wspominałam, że chrześcijanin, który zawierzył się Jezusowi praktycznie nie popełnia grzechu śmiertelnego, a jeżeli już mu się takowy przytrafi, to natychmiast gdy się opamięta (opamiętanie również jest łaską), nawraca się do Ojca i pędzi do sakramentu spowiedzi.
  • @M_Monia

    Jeszcze raz.
    Spróbuję z Tobą, jak z dzieckiem.
    Komu dzisiaj się zawierzyłaś - Bogu, czy szatanowi? Czy Boga miłujesz czy szatana?
    Jeżeli opowiadasz się po stronie Boga, to - czy wierzysz w to, iż odchodzimy z tego świata w chwili, jaka jest optymalna dla naszej duszy, czyli wtedy, gdy jesteśmy najbliżej Boga?
  • Już samo twierdzenie, że teksty Soboru Trydenckiego trzeba interpretować, a na dodatek interpretować w duchu epoki, jest bliskie herezji. Tu nie ma niczego do interpretowania, jest zwykłe "tak, tak, nie nie".
    ---
    Ignorancja co do natury języka? Przy odrobinie dobrej woli przezwyciężalna.


    Granice interpretacji
  • Ja mam swoje lektury, ty masz swoje.
  • @WdRW

    To pozostańmy każde przy swojej formacji.
    Powiem tylko tyle - fajowsko idzie się przez życie z Jezusem, i krzyż nic, a nic nie uwiera. :)
  • Klarciu, a dlaczego Ty o sobie piszesz w trzeciej osobie? Klarcia to, Klarcia tamto? Tak zdystanowanie piszesz
  • edytowano maja 2014
    @WdRW bez wątpienia; gdybyś czytał to co ja, nie miałbyś zapatrywań tak odległych od rzeczywistości.

    Tak sobie myślę, że teologowie, ze swoją niepewnością posiadania łaski i pewnością posiadania wiedzy o Bogu i świecie, powinni być ciut bardziej niepewni swojego zbawienia niż dyletanci teologiczni.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.