to nie zart tylko straszenie, dwa razy wyciagnela ta tasme a jej slowa wywolaly strach, dzieci nie sa glupie i rozrozniaja czy cos jest zartem. ----------- Czyli zakleiła w końcu buzie biednym dzieciom, które rozmawiały wtedy kiedy nie wolno im było?
Zgodnie z brzmieniem przepisu art. 217 kodeksu karnego:
Art. 217. § 1. Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 2. Jeżeli naruszenie nietykalności wywołało wyzywające zachowanie się pokrzywdzonego albo jeżeli pokrzywdzony odpowiedział naruszeniem nietykalności, sąd może odstąpić od wymierzenia kary.
§ 3. Ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego.
Naruszeniem nietykalności cielesnej jest każde bezprawne dotknięcie innej osoby lub inny krzywdzący kontakt fizyczny, które są obraźliwe, krzywdzące, kłopotliwe. Naruszenie nietykalności cielesnej nie musi wywoływać bólu. Zazwyczaj zachowanie sprawcy polega na bezpośrednim działaniu na ciało innej osoby (m.in. przez uderzenie, uszczypnięcie, szarpanie za włosy, oplucie, polanie wodą) lub na pośrednim działaniu np. nastraszenie kogoś, kto cofając się uderza o ścianę.
Ergo - żadne z tych dzieci, o których pisałam, niewinne nie było. Nauczyciel stosował metody wtedy stosowane powszechnie, nikogo to nie dziwiło. I było to na Pradze, tej Pradze.
Ja raczej częściej obserwuje agresje dzieci wobec dzieci oraz rodziców wobec rodziców, niz nauczyciela wobec dzieci. Pewnie, że bywa różnie i nauczycielowi też sie zdarzy gorszy dzień, jednak zalew agresji (słownej i nie tylko, choc u mnie tej "nietylko" nie ma) wobec nauczycieli ze strony uczniów jest przerażający. Zeby znowu nie było, ze bronię: nie bronię, przedstawiam tylko punkt widzenia od środka. Natomiast takich rodziców, jak Elunia (przepraszam, ze tak wprost, ale idealnie sie wpisuje to w kontekst rozmowy) jest coraz wiecej, z hasłami typu: nikt was nie lubi, do niczego sie nie nadajecie, nie można z wami nawiązać wspólpracy, już ja was wszystkich dobrze znam...itp itd i to ciagłe: szkoła(nauczyciel) nie ma prawa, pani nie ma prawa, pani ma obowiązek.
Ja straszyłam. Skomentowałam zachowanie jednego dzieciaka, który non stop nadawał koleżance,po entym zwracaniu uwagi ze zaraz dziób zakleję i jako kolejna siła fachowa zrobię karierę w mediach. Czegus się nie wystraszyły
Szkoła jest odbiciem całego społeczeństwa, w domach też nie dzieje się najlepiej. I przestańmy udawać, ze szkołą ma w tej chwili jakikolwiek wpływ większy, niż rodzic
@Elunia - guzik wiesz o tej sprawie, ja natomiast znam temat od lat. Siostra ps "Gestapo" takie jazdy uskutecznia od lat i nie ma na nią sposobu. Proboszcz jej broni, czasami zmuszony przez bardziej stanowczych rodziców pogada z nią, jest spokój na jakis czas, konsekwencji zero. Proboszcz jest jej przełożonym, dyrekcja tylko rozmawiać moze i prosić o zmianę zachowania
Jeżeli katechetka czy siostra uderzyła dziecko i proboszcz nic w tej sprawie nie robi, to można wspomnieć proboszczowi, że rodziców taka osoba bardzo niepokoi i rezygnują z lekcji religii przez nią prowadzonej. Wypadałoby też żeby do proboszcza poszły osoby aktywne w tej parafii. Jeżeli proboszcz nie zareagowałby, można wysłać list do kurii podpisany przez wszystkich rodziców o rezygnacji z lekcji religii ze względu na osobę prowadzącą bijącą dzieci podczas zajęć.
Przecież religia jest dobrowolna i nikt nie może zmusić do uczęszczania na nią.
Przepraszam za naszych czasów metody wychowawcze bywały brutalne- niczym było zwykłe stanie w kącie, ośla ławka i wyrzucenie z lekcji na korytarz( niejeden specjalnie świrował, żeby pani go wyprosiła ) Mój mąż miał notorycznie naderwane krwawiące uszy a był wyzywany od głąbów, debili, nieuków itd. Ja pamiętam jak nauczycielki lały drewnianą liniją po łapach, szarpały za włosy, biły dziennikiem po głowie. Jak miałam 15 lat dostałam w twarz bo pani wydawało się , że ściągam z zeszytu...No ale 15 to nie 7. Nikt nie skarżył sie na nauczycieli bo rodzice oi tak by nic nie zrobili....Teraz znowu jest odwrotnie, dzieci terroryzują dorosłych, którzy za nich odpowiadają. ja sie nie dziwię, że nauczyciela nieraz ręka świerzbi zwłaszcza jak ma do czynienia z pyskatym ancymonkiem który w ramach adhd ma prawo znęcać się nad innymi dziećmi. Ale z drugiej strony nauczyciel ma możliwość budowania sobie autorytetu w inny sposób niż straszenie, zaklejanie buzi taśmą czy bicie. Takie rzeczy zgłasza się dyrekcji i nie ważne czy ona coś zrobi czy nie- skoro my powierzamy pracownikom oświaty nasze dzieci, oni biorą za to pensje i nie mają prawa ich być ani nękać. I mają wiedzieć, że my się na to nie zgadzamy.
Mnie bardziej denerwują nauczyciele, którzy dużo wymagają a nie potrafią czy nie mają czasu dzieci nauczyć danego przedmiotu. I zawsze mają gotową ripostę w stylu,, coś w tym domu dzieje się nie tak, że dziecko takie niepozbierane" ,, państwo za mało czasu poświęcają na naukę córki i odrabianie lekcji" ,no niestety ja mam mało czasu też mam rodzinę i państwo musicie z nim więcej pracować w domu" No szlag mnie trafia. Jak mamy sami uczyć dzieci, wynajmować korepetytorów, to po co jest szkoła ?
Nauczycielami nie powinni być nadpobudliwi, niecierpliwi, znerwicowani i niezrównoważeni ludzie. Niegrzeczne, agresywne lub uparte a nawet zdemoralizowane dziecko ( a są takie) jest w stanie wyprowadzić każdego z równowagi, ale nauczyciel po to jest przeszkolony do pracy z dziećmi, żeby mu nerwy za łatwo nie puszczały. Nie wiem jak jest teraz ale nauczycielowi powinien przysługiwać co jakiś czas urlop dla zdrowia psychicznego. A jeżeli ktoś nie nadaje się do tej pracy to niech złoży wypowiedzenie i idzie pracować naukowo na uczelni.
@prowincjuszka, mam takie same doświadczenia ~X( Zaczyna się od nauczania początkowego uwagami, że należy dziecku poświęcać uwagę i z nim pracować, a kończy w LO korepetycjami z każdego przedmiotu, na którym się nie znasz i dziecku nie pomożesz. Na lekcjach sprawdza się tylko, co uczeń umie X_X
czyli osiągnęła efekt... zastanawiam się, czy to możliwe, że taka osoba nie zdaje sobie sprawy, że dzieci biorą takie groźby na poważnie.
u mnie w żłobku panie kazały jeść mydło za jakieś przewinienie. Mi obcięły paznokcie do krwi, bo jakaś koleżanka naskarżyła, że ją drapię (drapania nie przypominam sobie) Mama wspomina, że w jej liceum nie wolno było wychodzić do toalety i jeden z chłopaków po prostu zrobił na lekcji kupę w majtki. W liceum. Teściowa mówi, że jej mama i teściowa ile razy przyjeżdżały, to ją oprowały od góry do dołu, w garnki zaglądały i się rządziły. Wszyscy żyją i mają się dobrze, tylko czy to znaczy, że wszystko w życiu było dobre i trzeba to powtarzać, powielać i jeszcze udowadniać innym, że to super metody wychowawcze itd...
powinno się tą metodę opatentować - metoda na taśmę a tak na poważnie nic nie usprawiedliwia straszenia dzieci zaklejaniem im ust ani szarpania bo za wolno się ubiera lub idzie lub nie idzie...
Szkoła jest odbiciem całego społeczeństwa, w domach też nie dzieje się najlepiej. I przestańmy udawać, ze szkołą ma w tej chwili jakikolwiek wpływ większy, niż rodzic
Oj nie zawsze. Istnieją dzieci pyskujące do rodziców, śmiecące w domu i nieposłuszne, bo rodzic nie ma siły przebicia jest wyrozumiały i bezsilny a pójdą do szkoły i tam są jak aniołki, prymuski.
Komentarz
Choc patrząc na powyższe wpisy, mozna usprawiedliwić biedną siostrę, bo chłopiec nie był grzeczny. Ech.
Jesli to nie pierwszy raz to ja bym zgłosiła wyżej, nie tylko porozmawiala z siostrą.
@MamaMika - czy to TA siostra?
-----------
Czyli zakleiła w końcu buzie biednym dzieciom, które rozmawiały wtedy kiedy nie wolno im było?
Zgodnie z brzmieniem przepisu art. 217 kodeksu karnego:
Art. 217. § 1. Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 2. Jeżeli naruszenie nietykalności wywołało wyzywające zachowanie się pokrzywdzonego albo jeżeli pokrzywdzony odpowiedział naruszeniem nietykalności, sąd może odstąpić od wymierzenia kary.
§ 3. Ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego.
Naruszeniem nietykalności cielesnej jest każde bezprawne dotknięcie innej osoby lub inny krzywdzący kontakt fizyczny, które są obraźliwe, krzywdzące, kłopotliwe. Naruszenie nietykalności cielesnej nie musi wywoływać bólu. Zazwyczaj zachowanie sprawcy polega na bezpośrednim działaniu na ciało innej osoby (m.in. przez uderzenie, uszczypnięcie, szarpanie za włosy, oplucie, polanie wodą) lub na pośrednim działaniu np. nastraszenie kogoś, kto cofając się uderza o ścianę.
http://www.biuletyn-prawny.pl/naruszenie-nietykalnosci-cielesnej-17.html
I było to na Pradze, tej Pradze.
Zeby znowu nie było, ze bronię: nie bronię, przedstawiam tylko punkt widzenia od środka.
Natomiast takich rodziców, jak Elunia (przepraszam, ze tak wprost, ale idealnie sie wpisuje to w kontekst rozmowy) jest coraz wiecej, z hasłami typu: nikt was nie lubi, do niczego sie nie nadajecie, nie można z wami nawiązać wspólpracy, już ja was wszystkich dobrze znam...itp itd i to ciagłe: szkoła(nauczyciel) nie ma prawa, pani nie ma prawa, pani ma obowiązek.
@Ergo - jakby Ci tu...w tym wypadku se zapisy mozna schować do szuflady. Taka prawda, ale moze teraz sie uda
-------------------
Ale czy zakleiła ta, która straszyła?
przez olewactwo rodzicow: placowki od malego, potem nadmiar zajec, czyli wychowanie dziecka pozostawione innym dzieci nie znaja granic.
do tego dochodza gry komputerowe, kreskowki, filmy, ktore sa pelne agresji.
to nie jest bez wplywu na dzieci, wzorcezachowan, odzywki, czesto chamskie, czerpia z telewizji
a nie ma autorytetu rodzicielskiego, nauczycielskiego
jesli dziecko pyskuje, krzyczy do rodzicow, to i w szkole bedzie dokazywc ostro
jestem po paru rozmowach z 11 latka, publiczna podstawowka, male miasto, zgroza, te jej opowiesci
oczy mi sie rozszerzaly ze zdumienia, serio
dobrze, nie wszystkie dzieci takie sa
nie wszyscy nauczyciele bija dzieci i na nie krzycza
ale no gdzie sa rodzice?
pretensje i roszczenia, a na dziecko spojrzec?
porozmawiac z nauczycielka
moze wziac ze soba jeszcze jednego rodzica?
zaczekac ze 2 tygodnie
nie ma zmiany, zadnej poprawy
to do Dyrektora
I przestańmy udawać, ze szkołą ma w tej chwili jakikolwiek wpływ większy, niż rodzic
Proboszcz jest jej przełożonym, dyrekcja tylko rozmawiać moze i prosić o zmianę zachowania
Przecież religia jest dobrowolna i nikt nie może zmusić do uczęszczania na nią.
Przecież jest w Polsce prawo karne
Mój mąż miał notorycznie naderwane krwawiące uszy a był wyzywany od głąbów, debili, nieuków itd. Ja pamiętam jak nauczycielki lały drewnianą liniją po łapach, szarpały za włosy, biły dziennikiem po głowie. Jak miałam 15 lat dostałam w twarz bo pani wydawało się , że ściągam z zeszytu...No ale 15 to nie 7. Nikt nie skarżył sie na nauczycieli bo rodzice oi tak by nic nie zrobili....Teraz znowu jest odwrotnie, dzieci terroryzują dorosłych, którzy za nich odpowiadają. ja sie nie dziwię, że nauczyciela nieraz ręka świerzbi zwłaszcza jak ma do czynienia z pyskatym ancymonkiem który w ramach adhd ma prawo znęcać się nad innymi dziećmi.
Ale z drugiej strony nauczyciel ma możliwość budowania sobie autorytetu w inny sposób niż straszenie, zaklejanie buzi taśmą czy bicie. Takie rzeczy zgłasza się dyrekcji i nie ważne czy ona coś zrobi czy nie- skoro my powierzamy pracownikom oświaty nasze dzieci, oni biorą za to pensje i nie mają prawa ich być ani nękać. I mają wiedzieć, że my się na to nie zgadzamy.
Niegrzeczne, agresywne lub uparte a nawet zdemoralizowane dziecko ( a są takie) jest w stanie wyprowadzić każdego z równowagi, ale nauczyciel po to jest przeszkolony do pracy z dziećmi, żeby mu nerwy za łatwo nie puszczały. Nie wiem jak jest teraz ale nauczycielowi powinien przysługiwać co jakiś czas urlop dla zdrowia psychicznego. A jeżeli ktoś nie nadaje się do tej pracy to niech złoży wypowiedzenie i idzie pracować naukowo na uczelni.
zastanawiam się, czy to możliwe, że taka osoba nie zdaje sobie sprawy, że dzieci biorą takie groźby na poważnie.
u mnie w żłobku panie kazały jeść mydło za jakieś przewinienie. Mi obcięły paznokcie do krwi, bo jakaś koleżanka naskarżyła, że ją drapię (drapania nie przypominam sobie)
Mama wspomina, że w jej liceum nie wolno było wychodzić do toalety i jeden z chłopaków po prostu zrobił na lekcji kupę w majtki. W liceum.
Teściowa mówi, że jej mama i teściowa ile razy przyjeżdżały, to ją oprowały od góry do dołu, w garnki zaglądały i się rządziły.
Wszyscy żyją i mają się dobrze, tylko czy to znaczy, że wszystko w życiu było dobre i trzeba to powtarzać, powielać i jeszcze udowadniać innym, że to super metody wychowawcze itd...
I przestańmy udawać, ze szkołą ma w tej chwili jakikolwiek wpływ większy, niż rodzic
Oj nie zawsze. Istnieją dzieci pyskujące do rodziców, śmiecące w domu i nieposłuszne, bo rodzic nie ma siły przebicia jest wyrozumiały i bezsilny a pójdą do szkoły i tam są jak aniołki, prymuski.
MSPANC