Skoro rodzic posyła dziecko do szkoły (nie musi bo może wybrać nauczanie domowe) to znaczy, że na czas pobytu ceduje część swoich praw i obowiązków na nauczyciela. Nauczyciel wobec ucznia jest kimś pomiędzy rodzicem a policjantem. Pełni rolę wychowawcy wobec jednostki oraz stróża porządku wobec grupy. O tym drugim aspekcie często zapominamy.
Skoro rodzic posyła dziecko do szkoły (nie musi bo może wybrać nauczanie domowe) to znaczy, że na czas pobytu ceduje część swoich praw i obowiązków na nauczyciela. Nauczyciel wobec ucznia jest kimś pomiędzy rodzicem a policjantem. Pełni rolę wychowawcy wobec jednostki oraz stróża porządku wobec grupy. O tym drugim aspekcie często zapominamy.
Pisze to jako rodzic i nauczyciel z wyksztalcenia - nie spotkalam nauczyciela, ktoremu moglabym zaufac na tyle, by oddac mu na czas szkoly role WYCHOWAWCY moich dzieci. Owszem, posylam dzieci do szkoly, bo w sytuacja taka decyzje wymusza. Najlepszym nauczycielem do tej pory okazal sie "pan od muzyki", to jest nauczyciel gry na skrzypcach. edytowalam- czesc post ucielo
@Felicyta ... no to zdecyduj się posyłasz dziecko do szkoły czy wybierasz nauczanie domowe? Albo albo. Co innego zaufanie a co innego szkolna rzeczywistość. Współczesna szkoła kładzie mocny nacisk na aspekt wychowawczy swojej roli. Czy tego chcesz czy nie.
@Śpioch - a jednak się będę upierać, ze roztropność konieczna Tak, jak wsadzanie do więzienia za kradzież batonika za 99 groszy roztropne nie jest, choć w ramach obowiązującego prawa, tak i wzywanie policji do każdej bójki małolatów, każdej pyskówki czy czego tam jeszcze- takim roztropnym zachowaniem nie jest. Tylko z nieco innego powodu. Sama długo starałam się o umieszczenie ucznia w ośrodku szkolno-wychowawczym. Bywało, ze dwa razy w miesiącu policja go zgarniała, po czym na drugi dzień pojawiał się w szkole, uśmiechnięty i zadowolony. Udało się po ok 2 latach. Umieszczenie kolejnego też trochę czasu zajęło, pomógł przypadek. Za to "dorobiłam się" legendy, ze lepiej nie .... , bo jakby co, to w ośrodkach zamykam Tak jak nie strzela sie do muchy z rewolweru tak nie informuje się policji o wszystkim, choć w przepisach wyraźnie stoi, ze jednak tak. Mam inne sposoby i śmiem przypuszczać, ze gdyby więcej nas stosowało je, próbowało nie dać się zastraszyć, byłoby nieco lepiej. Metoda zero tolerancji naprawdę skutkuje, ale trzeba mieć dyrekcję z "klejnotami" i takich samych nauczycieli, przynajmniej kilku, choć i to nie jest w 100% gwarantem sukcesu, to jednak znacznie ułatwia sprawę.
I np. ja nie pozwoliłabym w żadnym wypadku na kary fizyczne (bo dziecko chodzące do szkoły już jest na to za duże), za to nie mam nic przeciwko "karom" w postaci pracy fizycznej - stosowanych jako zadośćuczynienie za złe zachowanie. ---------------------- Kary w postaci fizycznej dodatkowo musiałyby angażować nauczycieli, przecież tych dzieci, wykonujących prace fizyczne, KTOŚ musi pilnować.
@ Kociara ... po dwóch latach destrukcji w szkole? Cóż, właśnie obnażyłaś absurd tego systemu. Taki "pasozyt" powinien wylecieć ze szkoły max. po miesiącu.
@Kociara ... potwierdzasz, aby funkcjonować w szkole trzeba łamać prawo. Jeden nauczyciel nie zgłosi sprawy na policję choć powinien, inny bez świadków "przyłoży" gówniarzowi. Obie metody mogą być skuteczne.
Co tu obnażać, toż ja mam świadomość patologii tego systemu. Nauka powinna być przywilejem, nie obowiązkiem w niektórych wypadkach. A losy moich wychowanków, którzy jednocześnie uczyli się w gimnazjum i zdobywali zawód tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Ci, których mam na myśli, skreśleni przez "normalny" system mają prace, radzą sobie dobrze, niektórzy już swe dzieci do mnie przyprowadzają w wózeczkach . Moja pierwsza "wnuczka" ma już 2 latka, a tatuś wywijas był, jakich mało. Kolejny z większych ananasów tatą został w wieku 18 lat, teraz jego synek w mojej szkole jest a tatuś bardzo spoważniał.
Szczerze przyznam,że nie znam ani jednego nauczyciela, który wymierzył karę fizyczną swemu uczniowi
Komentarz
Pisze to jako rodzic i nauczyciel z wyksztalcenia - nie spotkalam nauczyciela, ktoremu moglabym zaufac na tyle, by oddac mu na czas szkoly role WYCHOWAWCY moich dzieci. Owszem, posylam dzieci do szkoly, bo w sytuacja taka decyzje wymusza.
Najlepszym nauczycielem do tej pory okazal sie "pan od muzyki", to jest nauczyciel gry na skrzypcach.
edytowalam- czesc post ucielo
Tak, jak wsadzanie do więzienia za kradzież batonika za 99 groszy roztropne nie jest, choć w ramach obowiązującego prawa, tak i wzywanie policji do każdej bójki małolatów, każdej pyskówki czy czego tam jeszcze- takim roztropnym zachowaniem nie jest.
Tylko z nieco innego powodu.
Sama długo starałam się o umieszczenie ucznia w ośrodku szkolno-wychowawczym.
Bywało, ze dwa razy w miesiącu policja go zgarniała, po czym na drugi dzień pojawiał się w szkole, uśmiechnięty i zadowolony. Udało się po ok 2 latach.
Umieszczenie kolejnego też trochę czasu zajęło, pomógł przypadek. Za to "dorobiłam się" legendy, ze lepiej nie .... , bo jakby co, to w ośrodkach zamykam
Tak jak nie strzela sie do muchy z rewolweru tak nie informuje się policji o wszystkim, choć w przepisach wyraźnie stoi, ze jednak tak.
Mam inne sposoby i śmiem przypuszczać, ze gdyby więcej nas stosowało je, próbowało nie dać się zastraszyć, byłoby nieco lepiej.
Metoda zero tolerancji naprawdę skutkuje, ale trzeba mieć dyrekcję z "klejnotami" i takich samych nauczycieli, przynajmniej kilku, choć i to nie jest w 100% gwarantem sukcesu, to jednak znacznie ułatwia sprawę.
----------------------
Kary w postaci fizycznej dodatkowo musiałyby angażować nauczycieli, przecież tych dzieci, wykonujących prace fizyczne, KTOŚ musi pilnować.
Nierealne.
... po dwóch latach destrukcji w szkole? Cóż, właśnie obnażyłaś absurd tego systemu. Taki "pasozyt" powinien wylecieć ze szkoły max. po miesiącu.
Nauka powinna być przywilejem, nie obowiązkiem w niektórych wypadkach.
A losy moich wychowanków, którzy jednocześnie uczyli się w gimnazjum i zdobywali zawód tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu.
Ci, których mam na myśli, skreśleni przez "normalny" system mają prace, radzą sobie dobrze, niektórzy już swe dzieci do mnie przyprowadzają w wózeczkach . Moja pierwsza "wnuczka" ma już 2 latka, a tatuś wywijas był, jakich mało.
Kolejny z większych ananasów tatą został w wieku 18 lat, teraz jego synek w mojej szkole jest a tatuś bardzo spoważniał.
Szczerze przyznam,że nie znam ani jednego nauczyciela, który wymierzył karę fizyczną swemu uczniowi