Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

nauczycielka - jędza, uczniowie aniołeczki

12346»

Komentarz

  • edytowano maj 2015
    Skoro rodzic posyła dziecko do szkoły (nie musi bo może wybrać nauczanie domowe) to znaczy, że na czas pobytu ceduje część swoich praw i obowiązków na nauczyciela. Nauczyciel wobec ucznia jest kimś pomiędzy rodzicem a policjantem. Pełni rolę wychowawcy wobec jednostki oraz stróża porządku wobec grupy. O tym drugim aspekcie często zapominamy.
  • Wolny rynek szkół plus władza rodzicielska a nie omnipotencja państwa to jest to czego nam brakuje.
  • @kociara - co tu do rzeczy ma roztropność? prawo jest bezwzględne, nauczyciel ma obowiązek informowania organów ścigania.
  • edytowano maj 2015
    Skoro rodzic posyła dziecko do szkoły (nie musi bo może wybrać nauczanie domowe) to znaczy, że na czas pobytu ceduje część swoich praw i obowiązków na nauczyciela. Nauczyciel wobec ucznia jest kimś pomiędzy rodzicem a policjantem. Pełni rolę wychowawcy wobec jednostki oraz stróża porządku wobec grupy. O tym drugim aspekcie często zapominamy.

    Pisze to jako rodzic i nauczyciel z wyksztalcenia - nie spotkalam nauczyciela, ktoremu moglabym zaufac na tyle, by oddac mu na czas szkoly role WYCHOWAWCY moich dzieci. Owszem, posylam dzieci do szkoly, bo w sytuacja taka decyzje wymusza.
    Najlepszym nauczycielem do tej pory okazal sie "pan od muzyki", to jest nauczyciel gry na skrzypcach.
    edytowalam- czesc post ucielo
  • @Felicyta ... no to zdecyduj się posyłasz dziecko do szkoły czy wybierasz nauczanie domowe? Albo albo. Co innego zaufanie a co innego szkolna rzeczywistość. Współczesna szkoła kładzie mocny nacisk na aspekt wychowawczy swojej roli. Czy tego chcesz czy nie.
  • Ale w ktorym kierunku zmierza to wychowanie szkolne?
  • @Śpioch - a jednak się będę upierać, ze roztropność konieczna
    Tak, jak wsadzanie do więzienia za kradzież batonika za 99 groszy roztropne nie jest, choć w ramach obowiązującego prawa, tak i wzywanie policji do każdej bójki małolatów, każdej pyskówki czy czego tam jeszcze- takim roztropnym zachowaniem nie jest.
    Tylko z nieco innego powodu.
    Sama długo starałam się o umieszczenie ucznia w ośrodku szkolno-wychowawczym.
    Bywało, ze dwa razy w miesiącu policja go zgarniała, po czym na drugi dzień pojawiał się w szkole, uśmiechnięty i zadowolony. Udało się po ok 2 latach.
    Umieszczenie kolejnego też trochę czasu zajęło, pomógł przypadek. Za to "dorobiłam się" legendy, ze lepiej nie .... , bo jakby co, to w ośrodkach zamykam ;)
    Tak jak nie strzela sie do muchy z rewolweru tak nie informuje się policji o wszystkim, choć w przepisach wyraźnie stoi, ze jednak tak.
    Mam inne sposoby i śmiem przypuszczać, ze gdyby więcej nas stosowało je, próbowało nie dać się zastraszyć, byłoby nieco lepiej.
    Metoda zero tolerancji naprawdę skutkuje, ale trzeba mieć dyrekcję z "klejnotami" i takich samych nauczycieli, przynajmniej kilku, choć i to nie jest w 100% gwarantem sukcesu, to jednak znacznie ułatwia sprawę.


  • edytowano maj 2015
    I np. ja nie pozwoliłabym w żadnym wypadku na kary fizyczne (bo dziecko chodzące do szkoły już jest na to za duże), za to nie mam nic przeciwko "karom" w postaci pracy fizycznej - stosowanych jako zadośćuczynienie za złe zachowanie.
    ----------------------
    Kary w postaci fizycznej dodatkowo musiałyby angażować nauczycieli, przecież tych dzieci, wykonujących prace fizyczne, KTOŚ musi pilnować.

    Nierealne.
  • @ Kociara
    ... po dwóch latach destrukcji w szkole? Cóż, właśnie obnażyłaś absurd tego systemu. Taki "pasozyt" powinien wylecieć ze szkoły max. po miesiącu.
  • @Kociara ... potwierdzasz, aby funkcjonować w szkole trzeba łamać prawo. Jeden nauczyciel nie zgłosi sprawy na policję choć powinien, inny bez świadków "przyłoży" gówniarzowi. Obie metody mogą być skuteczne.
  • Co tu obnażać, toż ja mam świadomość patologii tego systemu.
    Nauka powinna być przywilejem, nie obowiązkiem w niektórych wypadkach.
    A losy moich wychowanków, którzy jednocześnie uczyli się w gimnazjum i zdobywali zawód tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu.
    Ci, których mam na myśli, skreśleni przez "normalny" system mają prace, radzą sobie dobrze, niektórzy już swe dzieci do mnie przyprowadzają w wózeczkach :). Moja pierwsza "wnuczka" ma już 2 latka, a tatuś wywijas był, jakich mało.
    Kolejny z większych ananasów tatą został w wieku 18 lat, teraz jego synek w mojej szkole jest a tatuś bardzo spoważniał.

    Szczerze przyznam,że nie znam ani jednego nauczyciela, który wymierzył karę fizyczną swemu uczniowi
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.