@Savia nie ma znaczenia, z jakiej perspektywy. Prawo jest prawo i można je egzekwować, jesli sie chce... Ty tez piszesz, ze nie puszczasz dzieci, bo ktos się moze przyczepić, tak samo do nauczycieli sie mogą przyczepic. Rodzice tez Ale mój komentarz byl taki na boku dyskusji.
malagala ja nauczycieli rozumiem, naprawde. Ale rozumiem tez dzieci, ich naturalna potrzebę wyhasania sie. Dyskusja jednak nie zaczela sie ze strony nauczyciela jak sobie radzić by ogarnac dzieci w szkole, nie zaczela sie tez od strony rodzica, który sie zmartwil, ze jakby cos sie stalo to by nauczyciela wzięli za leb... Wiec jakby od innej strony temat byl poruszony.
Problem który zaistnial to: dzieci biegly same na jadalnie, biegly same do szatni. (Bo to ze same na jadalni to jeszcze rozumiem, ze moze budzic niepokoj.) I właściwie autorce chodzilo o to, co zrobic zeby nauczyciel ochronil przed wypadkiem.
Jedyna możliwość jaka widzę to przemieszczanie sie parami przy sznureczku. I pani z nimi.
Zorganizowanie zejścia dzieci 6-7 letnich na stołówkę to najmniejszy problem. U nas było jak @Savia pisze: parami i z panią. ---- Mieliście dwie panie do opieki? Bo przeciez nie wszystkie dzieci jedza. Ktos zostawal z reszta dzieci czy szly wdychać opary? ;-)
No i uważam, ze rodzic ma prawo wyegzekwować, zeby dzieci były pod opieka przez ten czas. Bo takie jest prawo. Mi dziadkowie opowiadali, ze za starych dobrych czasów dzieci na przerwie parami w kolko po korytarzu chodzily. Wiec nie wiem, czy problem to kwestia roszczeniowych rodziców...
Mi dziadkowie opowiadali, ze za starych dobrych czasów dzieci na przerwie parami w kolko po korytarzu chodzily. ---- A jak mi Tata opowiada co u nich pod Lwowem sie w szkole dzialo X_X
Mój kolega chodził do polskiej szkoły we Lwowie, współczesnej, ale prowadzonej według przedwojennych wzorców. Maturę zdawał z 11 przedmiotów. Historie też opowiadał takie rodem ze "Wspomnień niebieskiego mundurka". Opowiadał też, jak z kumplem nasypali tytoniu z papierosów do trybularza (jako wczesne nastolatki, 13-14 lat), i jak potem dostali wciry - pierwsze od księdza, a drugie w domu. Też mocno staromodnie, że do księdza nikt nie poleciał ze skargą.
nie wiem skąd się wziął temat w tym wątku odnośnie braku ruchu i potrzeby wybiegani się, niech się dzieci ruszają, biegają i skaczą
@savia dzieci przemieszczające się parami po sznureczku .... cóż ... właśnie wyobraziłam sobie Ciebie w parze z koleżanką jak idziesz po tym sznureczku robić zakupy, koniecznie wypróbuj sznureczek w parach, a tak w realu jakby ktoś moim dzieciom coś takiego - ręka, noga mózg na ścianie
Mój tata opowiadal, ze w klasztorze byli ministrantami. I kiedys poszli zajrzec do naczyń liturgicznych, a nie wolno bylo dotykac. Jak ich braciszek pogonil to przez okienko zwiewali. Jeden sie zacial to braciszek wytrzepal tylek rozga. Nikt nie jeknal rodzicom. A malolaty byli.
Milamama, ale to jest właśnie opcja bezpieczna. Mózgu na ścianie nie będzie. Nikt się nie wywali, a nauczyciel spełnia swoje obowiązki wzorowo. Zapewnia bezpieczeństwo. Jeśłi dzieci biegną gromadą, to faktycznie wszystko jedno, czy będzie za nimi truchtał ten nauczyciel czy nie.
może niektórzy popierają jak dla mnie "dziwne metody wychowawcze" typu linijką po rękach, wytrzepanie tyłka rózgą, dzieci na sznureczku itp. ja nie popieram, na szczeście się z nimi nie spotkałam, a co do biegu dzieci - nauczyciel sprawny intelektualnie potrafi okiełznań dzieci i jak tak obserwuję dzieci w szkole to kiedy mogą biegać i skakać na placu zabaw na boisku to to robią, a na stołówkę jakoś chodem się przemieszczają, i to bez liniejek.
Komentarz
PS. Bulion juz mam, to mnie ratuje ;-)
Ty tez piszesz, ze nie puszczasz dzieci, bo ktos się moze przyczepić, tak samo do nauczycieli sie mogą przyczepic. Rodzice tez
Ale mój komentarz byl taki na boku dyskusji.
Problem który zaistnial to: dzieci biegly same na jadalnie, biegly same do szatni. (Bo to ze same na jadalni to jeszcze rozumiem, ze moze budzic niepokoj.) I właściwie autorce chodzilo o to, co zrobic zeby nauczyciel ochronil przed wypadkiem.
Jedyna możliwość jaka widzę to przemieszczanie sie parami przy sznureczku. I pani z nimi.
----
Mieliście dwie panie do opieki? Bo przeciez nie wszystkie dzieci jedza. Ktos zostawal z reszta dzieci czy szly wdychać opary? ;-)
A to w trakcie lekcji czy na przerwie?
Mi dziadkowie opowiadali, ze za starych dobrych czasów dzieci na przerwie parami w kolko po korytarzu chodzily. Wiec nie wiem, czy problem to kwestia roszczeniowych rodziców...
Już nic nie mówię.
----
A jak mi Tata opowiada co u nich pod Lwowem sie w szkole dzialo X_X
Historie też opowiadał takie rodem ze "Wspomnień niebieskiego mundurka". Opowiadał też, jak z kumplem nasypali tytoniu z papierosów do trybularza (jako wczesne nastolatki, 13-14 lat), i jak potem dostali wciry - pierwsze od księdza, a drugie w domu. Też mocno staromodnie, że do księdza nikt nie poleciał ze skargą.
@savia dzieci przemieszczające się parami po sznureczku .... cóż ... właśnie wyobraziłam sobie Ciebie w parze z koleżanką jak idziesz po tym sznureczku robić zakupy, koniecznie wypróbuj sznureczek w parach, a tak w realu jakby ktoś moim dzieciom coś takiego - ręka, noga mózg na ścianie
-----
Umrę zaraz )
Nie dzieci NA sznureczku, ale PRZY sznureczku, jak przedszkolaki. )
Skąd mi to, ze POPIERAMY dziwne metody wychowawcze? :-B
i dzięki za edukację w kwestii sznureczków.... #:-S