Jak jest dramat, to muszą być przede wszystkim: bohaterowie (główni i drugoplanowi), zawiązanie akcji i finał, często tragiczny. Historie rodzin, którym odebrano dzieci z powodu biedy, idealnie do takiego schematu pasują.
O, to teraz lewacka wirtualna jest wiarygodnym źródłem informacji, bo pasuje do tezy?
Ale w sumie dobrze, ze to wkleiłaś. Szczególnie interesujący jest ten fragment:
A wiceminister sprawiedliwości Wojciech Hajduk informował, że po zbadaniu wszystkich spraw od 2012 roku wyszło na to, że tylko w ośmiu sprawach oddanie dzieci do tzw. pieczy zastępczej nastąpiło z powodu "trudnej sytuacji materialnej, braku środków finansowych na zaspokojenie podstawowych potrzeb, niewystarczającego wsparcia ze strony organów pomocy społecznej" (w dwóch sprawach - na wniosek samych matek).
Nie znam tej sytuacji, cóż-wydaje mi się jednak, ze nie napisano w tym artykule wszystkiego. Nawet, jeśli odebrano tylko z powodu biedy-wierzę, ze rodzice będą chcieli zrobić cokolwiek, by odzyskać dzieci, by ich sytuacja materialno-bytowa się poprawiła. Moze ojciec znajdzie pracę? Bo oboje chyba nie pracują. Wynajmują mieszkanie-ale czynszu nie płacą. Wiec to nie jest wynajem. Podejrzewam, ze dług wynosi kilka ładnych tysięcy, których nie zamierzali w ogóle płacic, bo mają dzieci-a z dziećmi nikt ich nie wyrzuci, chroni ich prawo. Zwracam uwagę na jeszcze jeden aspekt-rodzice często robią sobie z dzieci pewnego rodzaju tarczę, niekoniecznie dbają o dzieci, ale wiedzą, ze dzięki nim mają rozmaite środki finansowe i korzyści-więc jak tracą dzieci,wytłumaczenie piękne: odebrano nam z biedy.
Fragmenty o "zarobkach" rodzin zastępczych to dla mnie jakaś astronomiczna bzdura lub znowu jakieś półprawdy i zlepek kilku danych. Nie znam wszystkich rodzin zastępczych w tym kraju, ale te co znam-na pewno nie otrzymują na utrzymanie dzieci wymienionych kwot.
u mnie raczej sie nie zmieniło, w sklepach, na przystankach wiszą informacje pcpr o brakach. Ostatnio ulotki zachęcające do zostania rz leżały nawet w szatni w naszym przedszkolu.
Był taki przypadek parę lat temu w Warszawie. Dwie nastolatki oskarżyły ojca RZ o molestowanie. Od razu wszystkie dzieci zabrano. Po roku faceta sąd uniewinnił. Nie wiem, jak się sprawa potoczyła, ale mnie skutecznie zniechęciła do zakładania RZ.
Nie spodobało mi się w tym linkowanym artykule negatywny stosunek do RZ właśnie. Że to niby za kasą lecą. A nawet jeśli 2,5 mieliby dostać, to i tak taniej, niż DD, a praca 24/7 bez urlopu musi być przecież jakoś wynagrodzona. Tym bardziej, że to, co robią rodzice w RZ nie ma ceny.
rodzin zastępczych też znam kilka...dwie takie, co po latach walki ponad siły decydowali się sami na oddanie dzieci do ośrodka...i kilka takich, co serce i życie poświęcili dzieciom ( nie dorabiając się na tym)
to, że w biologicznych rodzinach dzieci bywają kartą przetargową i tarczą też niestety doświadczyłam ( w niezbyt odległej rodzinie mojej)
zanim się zrobi aferę i kogokolwiek broni czy oskarża trzeba bardzo dokładnego zbadania sprawy...nie zawsze jest tak jak pozornie wygląda
Niewiele osób wie, że RZ zostają potem zazwyczaj same z wieloma problemami. Muszą sobie same radzić z szukaniem specjalistów, diagnostyką, leczeniem dzieci itp. Naprawdę 100procentowe sieroty w wyniku np.wypadku rodzicow z bezproblemowych rodzin nie dotkniętych żadnymi trudnościami to ułamek promila. Jeśli w ogóle takie są
Ja wierzę, że są wspaniałe Rodziny Zastępcze, ale prawdą też jest, że odkąd zaczęły płynąć pieniądze z UE na wspieranie programu pomocy dzieciom odebranym z rodziny, to ilość odbieranych dzieci wzrosła. Nie wiem, może tylko wystarczy zabrać dziecko, choćby do bidula i już można brać dotacje.
W Niemczech też odbierano masowo dzieci, ale odkąd z kasą dla Jugendamtu krucho, to raczej zabierają tylko niemowlęta i to zdrowe - do adopcji. Tyle dobrego, że od dzieci muzułmańskich trzymają się z daleka.
To ciekawe co piszesz ,bo wynika z tego , że jakieś podejrzane środki powinny otrzymywać za odbieranie dzieci do RZ sądy rodzinne , które to robią. I ciekawe , że RZ jest za mało, mimo tych środków.
Tyle było śmiechu, że w Norwegii Barnecośtam, a u Hyclerów - Hitlerjugendamt.
A tymczasem, 10 lat intensywnego prania muzgów, budowania instytucji i finansowania z Wujni - i mamy efekty. O ile w roku 2014 ukradli tylko 28.000 dzieci, to w zeszłym już 43.000. Krzywa rośnie!
Celem wyjaśnienia - te liczby to liczba wniosków o pozbawienie władzi rodzicielskiej. Swędziowie klepią około połowy - część częściowo, część całkowicie. Tak więc do standardów norweskich jeszcze nam trochę brakuje, ale cierpliwości.
Skąd ten pan ma takie dane to ja nie wiem co za bzdury a Ty Klarciu znowu uroczo bzdurzysz
ktoś komuś coś, tu fragmencik, tam wyciągnięte z kontekstu plus coś, co się wydaje-a jak się wydaje, znaczy: istnieje echh Ty w ogóle wiesz, jak u nas wyglądają procedury? Czy znowu wydaje Ci się, ze wiesz?
Pioszo - Klarcia wkleiła artykuł, tam było info, jak faktycznie wygląda sytuacja i jak naprawdę jest z tym "odbieraniem z powodu biedy". Resort wyjaśniał. 28 tyś dzieci...43 tyś dzieci...ile jest miejsc w DDz i RZ?
1. nie przeczytałaś do końca 2. ilość wniosków o pozbawienie władzy rodzicielskiej wynika wprost z istnienia instytucji zajmującej się rodziną, tak działa każda biurokracja. 3. jest to podkopywanie instytucji rodziny i żadne bulwersujące przypadki krzywdy dzieci tego nie usprawiedliwią - po prostu o kilka rzędów wielkości większe szkody.
Jak już kiedyś pisałem, optymalnym rozwiązaniem wydaje mi się model prylowski - żadna specjalna instytucja nie wtyka nosa w rodzinę a interwencje i wnioski do sądu są sprawą policji.
@Pioszo - "prawnik, wiec osoba godna zaufania" ... no cóż, śmiała teza
Sam wniosek nie jest tożsamy z postanowieniem. Sama znam kilka przypadków, gdzie jedno z rodziców usiłowało pozbawić władzy rodzicielskiej drugiego. Z powodów czysto osobistych, ze tak to ujmę. Czy to też wchodzi do tych statystyk? Cóż, coś mi podpowiada, ze ten godny zaufania prawnik dla uwiarygodnienia własnej tezy zaliczył do tych tysięcy także wnioski lub postanowienia o ograniczeniu władzy rodzicielskiej.
Powtórzę się, choć to nudne. Nie znam ani jednego przypadku odebrania dzieci z powodu biedy. Tylko i wyłącznie biedy. Natomiast rodziny, którym dzieci odebrano-bardzo chętnie przywołują ten tylko powód. Pomijają istotne fakty, które do tej ewentualnej biedy się przyczyniły. Nawet te emocjonujące artykuły o tym, że komuś odebrano, bo biedny, bo gruby, bo zatucza wnuczka itp nie zawierały wszystkich znaczących szczegółów, które obalały tezę o biedzie jako jedynej/głównej przyczynie odebrania dzieci.
Nie doczytałam wcześniej postu AB ale zgadzam się z tym, co napisałaś. Nie wiem czemu w powszechnej świadomości pokutuje przekonanie, ze odebranie dziecka rodzinie jest tak proste, jak naklejenie znaczka skarbowego na dokumencie.
Oj, nie miałam zamiaru manipulować po prostu przed oczami stanęli mi ci wszyscy, z którymi zetknęłam się na sali sądowej-ci to dopiero manipulowali i dowolnie żonglowali faktami
Cóż, moje-w sumie niewielkie, ale śmiem podejrzewać, ze i tak większe, niż przeciętnego Kowalskiego-doświadczenie pozwala mi domniemywać, ze osobie, która salę sądową zna tylko z tivi już średnio zdolny student 3r prawa jest w stanie zaimponować "wiedzą", co akurat nie jest niczym zaskakującym. I tu mamy podobną sytuację-wystarczyło, ze prawnik ów rzucił budzącymi grozę "faktami", byś łyknął to bez analizowania i zastanowienia się.
Na szybko mogę podać dwa przykłady z dość bliskiego otoczenia Po rozwodzie matka strata sie pozbawić ojca praw rodzicielskich Dlaczego? Bo tak! A czemu nie! Druga sytuacja, ludzie z naszej dzielnicy Lament bo z biedy zabrali dzieci Bo brak pracy, pieniędzy Opieka pomagała ale "za mało dawali " Córka prawie siła ściągała do Niemiec resztę rodziny Ale ram trzeba by pracować, wykazać ze nie tulko ręce sie wyciąga po pieniądz Tutaj dali na węgiel, ktory zaraz w połowie poszedł na handel. Młoda pracowała a jakże,! Jej tel widniał w rubryce "towarzyskie " okraszony był orientalnym pseudonimem. Dzieckiem zajmowali sie dziadkowie, którzy to wlasnie twierdzili ze im sie należy bo pracy nie maja! Ale zaproponuj takim chocby możliwość dorobienia- jakies prace koło domu, czy cos takiego . To nie! Obraza majestatu, wszak szlachta nie pracuje. Jak sie wzięli za dupę rodzinie, bo panowie z ogłoszenia to i do domu przyjeżdzali a jak nie panowie to alko sie lało - na to zawsze mieli! To wtedy larum, ze zamiast ipomagac to rodzine rozwalili, dziecko od matki i dziadków zabrali Krzywdę wszystkim zrobili! Na alko mieli, wiec biedy nie było! Ale sporo poszło za nimi, ze nic innego jak tylko za biedę zabrali!
Komentarz
Ale w sumie dobrze, ze to wkleiłaś. Szczególnie interesujący jest ten fragment:
A wiceminister sprawiedliwości Wojciech Hajduk informował, że po zbadaniu wszystkich spraw od 2012 roku wyszło na to, że tylko w ośmiu sprawach oddanie dzieci do tzw. pieczy zastępczej nastąpiło z powodu "trudnej sytuacji materialnej, braku środków finansowych na zaspokojenie podstawowych potrzeb, niewystarczającego wsparcia ze strony organów pomocy społecznej" (w dwóch sprawach - na wniosek samych matek).
Nie znam tej sytuacji, cóż-wydaje mi się jednak, ze nie napisano w tym artykule wszystkiego.
Nawet, jeśli odebrano tylko z powodu biedy-wierzę, ze rodzice będą chcieli zrobić cokolwiek, by odzyskać dzieci, by ich sytuacja materialno-bytowa się poprawiła. Moze ojciec znajdzie pracę? Bo oboje chyba nie pracują.
Wynajmują mieszkanie-ale czynszu nie płacą. Wiec to nie jest wynajem. Podejrzewam, ze dług wynosi kilka ładnych tysięcy, których nie zamierzali w ogóle płacic, bo mają dzieci-a z dziećmi nikt ich nie wyrzuci, chroni ich prawo.
Zwracam uwagę na jeszcze jeden aspekt-rodzice często robią sobie z dzieci pewnego rodzaju tarczę, niekoniecznie dbają o dzieci, ale wiedzą, ze dzięki nim mają rozmaite środki finansowe i korzyści-więc jak tracą dzieci,wytłumaczenie piękne: odebrano nam z biedy.
Fragmenty o "zarobkach" rodzin zastępczych to dla mnie jakaś astronomiczna bzdura lub znowu jakieś półprawdy i zlepek kilku danych. Nie znam wszystkich rodzin zastępczych w tym kraju, ale te co znam-na pewno nie otrzymują na utrzymanie dzieci wymienionych kwot.
Nie spodobało mi się w tym linkowanym artykule negatywny stosunek do RZ właśnie. Że to niby za kasą lecą. A nawet jeśli 2,5 mieliby dostać, to i tak taniej, niż DD, a praca 24/7 bez urlopu musi być przecież jakoś wynagrodzona. Tym bardziej, że to, co robią rodzice w RZ nie ma ceny.
to, że w biologicznych rodzinach dzieci bywają kartą przetargową i tarczą też niestety doświadczyłam ( w niezbyt odległej rodzinie mojej)
zanim się zrobi aferę i kogokolwiek broni czy oskarża trzeba bardzo dokładnego zbadania sprawy...nie zawsze jest tak jak pozornie wygląda
Nie wiem, może tylko wystarczy zabrać dziecko, choćby do bidula i już można brać dotacje.
W Niemczech też odbierano masowo dzieci, ale odkąd z kasą dla Jugendamtu krucho, to raczej zabierają tylko niemowlęta i to zdrowe - do adopcji. Tyle dobrego, że od dzieci muzułmańskich trzymają się z daleka.
Tyle było śmiechu, że w Norwegii Barnecośtam, a u Hyclerów - Hitlerjugendamt.
A tymczasem, 10 lat intensywnego prania muzgów, budowania instytucji i finansowania z Wujni - i mamy efekty. O ile w roku 2014 ukradli tylko 28.000 dzieci, to w zeszłym już 43.000. Krzywa rośnie!
Celem wyjaśnienia - te liczby to liczba wniosków o pozbawienie władzi rodzicielskiej. Swędziowie klepią około połowy - część częściowo, część całkowicie. Tak więc do standardów norweskich jeszcze nam trochę brakuje, ale cierpliwości.
http://pismejker.yuku.com/topic/6233/Tymczasem-maszyna-do-porywania-dzieci-nabiera-obrotw#.VxWuYPmLSUk
co za bzdury
a Ty Klarciu znowu uroczo bzdurzysz
ktoś komuś coś, tu fragmencik, tam wyciągnięte z kontekstu plus coś, co się wydaje-a jak się wydaje, znaczy: istnieje
echh
Ty w ogóle wiesz, jak u nas wyglądają procedury? Czy znowu wydaje Ci się, ze wiesz?
jeśli masz inne dane, to dawaj
28 tyś dzieci...43 tyś dzieci...ile jest miejsc w DDz i RZ?
edit: tu kolejny przykład robienia sobie z dzieci tarczy ochronnej i wytłumaczenia
http://www.gloswielkopolski.pl/wiadomosci/wielkopolska/a/matka-szesciorga-dzieci-trafi-za-kraty,9885876/
trochę obok tematu, ale wiele mówi
2. ilość wniosków o pozbawienie władzy rodzicielskiej wynika wprost z istnienia instytucji zajmującej się rodziną, tak działa każda biurokracja.
3. jest to podkopywanie instytucji rodziny i żadne bulwersujące przypadki krzywdy dzieci
tego nie usprawiedliwią - po prostu o kilka rzędów wielkości większe szkody.
Jak już kiedyś pisałem, optymalnym rozwiązaniem wydaje mi się model prylowski - żadna specjalna instytucja nie wtyka nosa w rodzinę a interwencje i wnioski do sądu są sprawą policji.
Sam wniosek nie jest tożsamy z postanowieniem.
Sama znam kilka przypadków, gdzie jedno z rodziców usiłowało pozbawić władzy rodzicielskiej drugiego. Z powodów czysto osobistych, ze tak to ujmę. Czy to też wchodzi do tych statystyk?
Cóż, coś mi podpowiada, ze ten godny zaufania prawnik dla uwiarygodnienia własnej tezy zaliczył do tych tysięcy także wnioski lub postanowienia o ograniczeniu władzy rodzicielskiej.
Powtórzę się, choć to nudne. Nie znam ani jednego przypadku odebrania dzieci z powodu biedy. Tylko i wyłącznie biedy. Natomiast rodziny, którym dzieci odebrano-bardzo chętnie przywołują ten tylko powód. Pomijają istotne fakty, które do tej ewentualnej biedy się przyczyniły.
Nawet te emocjonujące artykuły o tym, że komuś odebrano, bo biedny, bo gruby, bo zatucza wnuczka itp nie zawierały wszystkich znaczących szczegółów, które obalały tezę o biedzie jako jedynej/głównej przyczynie odebrania dzieci.
Nie wiem czemu w powszechnej świadomości pokutuje przekonanie, ze odebranie dziecka rodzinie jest tak proste, jak naklejenie znaczka skarbowego na dokumencie.
a czemu tak brzydko manipulujesz ?
godny zaufania (mojego) bo znam Go internetowo już ładnych parę lat
po prostu przed oczami stanęli mi ci wszyscy, z którymi zetknęłam się na sali sądowej-ci to dopiero manipulowali i dowolnie żonglowali faktami
Cóż, moje-w sumie niewielkie, ale śmiem podejrzewać, ze i tak większe, niż przeciętnego Kowalskiego-doświadczenie pozwala mi domniemywać, ze osobie, która salę sądową zna tylko z tivi już średnio zdolny student 3r prawa jest w stanie zaimponować "wiedzą", co akurat nie jest niczym zaskakującym.
I tu mamy podobną sytuację-wystarczyło, ze prawnik ów rzucił budzącymi grozę "faktami", byś łyknął to bez analizowania i zastanowienia się.
wzrost o prawie 100% rok do roku budzi grozę niezależnie od przyczyn
Po rozwodzie matka strata sie pozbawić ojca praw rodzicielskich
Dlaczego? Bo tak!
A czemu nie!
Druga sytuacja, ludzie z naszej dzielnicy
Lament bo z biedy zabrali dzieci
Bo brak pracy, pieniędzy
Opieka pomagała ale "za mało dawali "
Córka prawie siła ściągała do Niemiec resztę rodziny
Ale ram trzeba by pracować, wykazać ze nie tulko ręce sie wyciąga po pieniądz
Tutaj dali na węgiel, ktory zaraz w połowie poszedł na handel. Młoda pracowała a jakże,! Jej tel widniał w rubryce "towarzyskie " okraszony był orientalnym pseudonimem. Dzieckiem zajmowali sie dziadkowie, którzy to wlasnie twierdzili ze im sie należy bo pracy nie maja! Ale zaproponuj takim chocby możliwość dorobienia- jakies prace koło domu, czy cos takiego . To nie! Obraza majestatu, wszak szlachta nie pracuje.
Jak sie wzięli za dupę rodzinie, bo panowie z ogłoszenia to i do domu przyjeżdzali a jak nie panowie to alko sie lało - na to zawsze mieli!
To wtedy larum, ze zamiast ipomagac to rodzine rozwalili, dziecko od matki i dziadków zabrali
Krzywdę wszystkim zrobili!
Na alko mieli, wiec biedy nie było!
Ale sporo poszło za nimi, ze nic innego jak tylko za biedę zabrali!
cenę za takie ratowanie tych dzieci płaci każda rodzina i my wszyscy, także w postaci niezałożonych rodzin