Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Odebrano im dzieci z powodu biedy

1235»

Komentarz

  • Pioszo54 napisał:

    > czy zdajecie sobie sprawę, że, poza powyższym barbarzyństwem, jest to droga do totalnej kontroli przez państwo naszej diety ? <

    Tym razem zgadzam się z Tobą. Przed kilkoma dniami podano informację, że rząd Danii planuje wysoko opodatkować czerwone mięso, tłuszcze zwierzęce i słodycze.
    To wszystko z "troski" o społeczeństwo - szlag by to...
  • edytowano maj 2016
    Nauczenie dzieci złych nawyków żywieniowych skutkuje potem otyłością w życiu dorosłym i większym ryzykiem rozwoju różnych chorób oraz często niską samooceną spowodowana wyglądem.
    Nie mówię już o skrajnej otyłości dzieci (tej spowodowanej tylko złą dietą), która jest zwyczajnym krzywdzeniem dziecka przez rodzica. Tak samo jest ze zwierzętami.
  • Mija piesa nie lubi czekolady, ale gdyby lubiła, to bym dawała.

    czy Ty wiesz jaką TRUCIZNĄ jest czekolada dla psa???????????????????? I wcale nie chodzi o otyłość.

    Ja już kiedyś to pisałam i teraz to podtrzymam - Ty sie powinnas leczyć.
  • I pomyśleć, że nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu było grzechem, zanim stało się to modne :D
  • @Elunia ja wiem ze od kostki nie zdechnie, ale mam przeczucie ze u Klarci na jednej kostce by się jednak nie skończyło. :)
  • A co do labradorów to trzeba mieć na prawdę silny charakter przy ich żywieniu :) one zdjedzą wszystko i w każdej ilosci (mają taką zasadę: lepiej zjeść wszystko i się porzygać niż zostawić choć trochę). A te oczy zbitego psa wpatrzone w jedzącego, ta żałość w ich oczach.....:) :) labradory to psy dla twardzieli :)
  • Zgodzę się z Klarcią co do braku ruchu. Moje dzieci uwielbiają słodycze i - przyznaję - sporo cukru mają w diecie, ale są szczupłe, bo mają dużo ruchu.
    Poza tym co innego samemu jeść mimo alergii czy innych przeciwwskazań, a co innego szkodzić podopiecznym - czy to dzieciom czy zwierzętom. Sobie też niedobrze, bo ostatecznie nasza choroba obciąży innych, więc nie jest tylko i wyłącznie naszą sprawą.
    Dodam jeszcze,że nie do końca kształtuje się nawyki żywieniowe i dziecko będzie się odżywiać, jak je nauczymy. Można przesadzić w drugą stronę. Moi rodzice zmuszali mnie do jedzenia warzyw i ja teraz nie cierpię warzyw :( Wiele dzieci, które nie dostają w domu słodyczy, rzucają się na nie, jak tylko rodzice nie widzą. Także sama nie wiem, jak to ugryźć :/
  • Nie przesadzać w żadną stronę.
  • Nasz labradorek zje absolutnie wszystko, czekoladę też już jadł, bo dziecku spadło, "a co na ziemię spadło to już psisko zjadło". Na szczęście nasze dzieci mało czekolady jedzą a i mleczna czekolada nie jest tak groźna jak ta z wysoką zawartością kakao. Nie o tym jednak wątek.
    Zastanawiam się skąd się bierze takie myślenie, że skoro zabrali dzieci z powodu biedy to to był jedyny powód i oczywiście zrobili to szybko a rodzice nic nie mogli zrobić i nikt im nie pomógł, tylko przyszli zabrali dzieci i poszli.
    Nie odbiera się dzieci tak łatwo jak to opisują te wszystkie media. Chyba że jest bezpośrednio zagrożone życie dziecka. To wszystko są procedury które trwają a rodzice mają szansę naprawić to co źle robili. Problem jest w tym że często jest także alkohol, jest znęcanie się nad dziećmi. Dla mediów informacja, że z biedy zabrali dzieci jest dużo bardziej cenna niż ta że bieda to tylko mały kawałek całości.
  • Zabranie "z biedy" jest po prostu najbardziej medialne...
  • @Gosia5 tylko ze dzieci nauczone jesc slodycze wyrastaja na dorosłych jedzacych słodycze a im człowiek starszy tym niejednokrotnie tego ruchu mniej, bo praca siedzaca, dojazdy i nieszczescie gotowe
  • To niestety nie jest regułą. Ale na pewno nie zaszkodzi ograniczyć słodycze dzieciom. My w Wielkim Poście jedliśmy tylko w niedzielę i jakoś to zniosły ;)
  • pisałas tez ze sie dzieci rzucaja na słodkosci jak sie im jesc nie pozwala. mam wrazenie ze tak dzieje sie wtedy kiedy nie daje sie dzieciom rozsadnej altrnatywy - domowego ciasta, deserów z owoców czy innych pysznosci. jak człowiek przejdzie odwyk od kupnych słodkosci to potem go odrzuca bo czuc te konserwanty i polepszacze dosc mocno. a potem znów smak sie przytepi i od nowa to samo. po sobie i mezu widziałam takie jazdy. słyszałam tez o dzieciach co wola daktyle niz nutelle, ale moze to bajki :)
  • Honorata, mój syn nie jada np. margaryny. Zjadł kiedyś raz u babci i teraz mi opowiada, jaka to margaryna pyszna. I myślę, że jakby gdzieś stała, to by właśnie się na nią rzucił. Ale czy to znaczy, że mam mu ją dawać? Podobnie jest ze słodkim. Domowe ciasta i desery to jedno, a kupne - to druga rzecz. Mój syn jadłby wszystko, a kupne rzeczy szczególnie. Sprawa ze słodyczami nie jest wcale prosta. Słodki smak przyciąga bardzo, owszem, są dzieci, na które prawie nie działa, ale na większość - tak. Więc alternatywa, że daję, bo inaczej gdzieś się będzie dziecko na słodkie rzucać nie przemawia do mnie wcale.
  • nie no. ja sie zgadzam. mysle raczej o tym ze mitem jest ze rodzice którzy nie daja typowych słodyczy pozbawiaja zycie dziecka słodyczy. bo jest mnóstwo zdrowszych alternatyw (chociaz kremy z jaglanki mnie nie przekonuja bo mi sie rozwarstwiają :P)
  • Moi nie dostają kupnych słodyczy, a na gościnnych występach się nie rzucają na to, czego jeść nie mogą. Ba, wprost odmawiają spożycia. I wcale nie dlatego, że im słodkie nie smakuje. Mają wpojone, że im to nie służy, to nie jedzą. Niezależnie, czy mama widzi, czy nie. Na tym przykładzie wiem, że się da.
  • Nie zawsze się da
    Laaaata temu mieliśmy ucznia-super chłopak, bardzo bystry, towarzyski, sympatyczny, doskonale wiedział, że nie wolno mu jeść pewnych rzeczy, był na bardzo restrykcyjnej diecie. Raz na jakiś czas przedzierał się do stołówki szkolnej (to były daaawne czasy, kuchareczki gotowały przepyszne, domowe obiady, które jadło 3/4 szkoły i połowa nauczycieli a cała szkoła pachniała), dopadał do talerza, zanim się ktoś zorientował-zjadał zupę i zaraz potem wędrował do gabinetu pielęgniarki. Do dziś nie wiem, na co chorował, ale nietolerancja pokarmowa objawiała się u niego torsjami i ogromnymi bólami brzucha oraz opuchnięciem krtani (chyba krtani), trafiał do szpitala na kilka dni stabilizacji. Na kolejne tygodnie był spokój, potem znowu incydent ze stołówką.
    Nieco "świeższy" przykład-chłopak 16letni, który miał zakazane słodycze, ale brał leki, które wzmagały łaknienie i zapotrzebowanie na "słodkie", z kolei po słodyczach dostawał "małpiego rozumu". Nic nie było w stanie go powstrzymać, potrafił nawet kraść słodycze ze sklepu, zabierać je młodszym dzieciom.
    No-ale to są jednak skrajne przypadki, przyznaję
  • @kitek

    Znam psy, które jedzą czekoladę i mają się nie gorzej od tych, którym czekolady nie dają.
    A tak na marginesie - u nas jest czekolada dla psów, ta na pewno nie szkodzi, jednak nasza Misia je tylko kruche ciasteczka, a i to wtedy, gdy Zenek je zahada.


    > ja wiem ze od kostki nie zdechnie, ale mam przeczucie ze u Klarci na jednej kostce by się jednak nie skończyło <

    Masz rację - nasza szczurka dostawała co dziennie połówkę jajka niespodzianki. Była strasznie gruba, ale 2,5 roku przeżyła.

    > A co do labradorów to trzeba mieć na prawdę silny charakter przy ich żywieniu one zdjedzą wszystko i w każdej ilosci (mają taką zasadę: lepiej zjeść wszystko i się porzygać niż zostawić choć trochę). A te oczy zbitego psa wpatrzone w jedzącego, ta żałość w ich oczach..... :) labradory to psy dla twardzieli <

    Wobec tego, nie mielibyśmy labradora, bo nasze zwierzaki dostają to o co proszą. Wychodzimy z założenia, że lepiej żyć krótko, a dobrze. :)
  • AB napisała:

    > eee, Klarcia jest po prostu znakiem tych czasów, skrajnym hedonistą... <

    Wypraszam sobie - wrrr...


  • @kociara - opisane przez Ciebie przypadki wyglądają na niezdrowe jakieś zachowania. Takie wyjątki, co wcale nie podważają reguły, że normalne dziecko można nauczyć kontroli swojego zachowania.
  • Mam z moimi dziećmi taki układ, że jeśli gdzieś dostają słodycze, których nie mogą (np. jako nagrody w zajęciach szachowych za prawidłowo rozwiązane zadania), to przynoszą je do domu, a ja im wymieniam na jakiś smakołyk, który mogą, albo na inną przyjemność. Świetnie działa. Czasem też oddają koleżankom i kolegom.

  • > eee, Klarcia jest po prostu znakiem tych czasów, skrajnym hedonistą... <

    Wypraszam sobie - wrrr...


    Dlaczego sobie wypraszasz? Wszak sama napisałaś:

    Wychodzimy z założenia, że lepiej żyć krótko, a dobrze.

    Hedonizm najczystszej wody :P

    BTW, takie "dobre życie", jak opisujesz to po prostu znęcanie się nad zwierzętami. Szczur nie ma możliwości zakomunikować, że np.boli go wątroba czy stawy.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.